niedziela, 27 grudnia 2020

Podsumowanie roku 2020

Rok 2020 był wyjątkowy i zasługuje na skreślenie paru słów podsumowania. 

Z pewnością najważniejszym wydarzeniem była wciąż trwająca pandemia. Słowa SARS-COV 2 i COVID-19 wejdą na trwale do annałów historii świata. Nie była to pierwsza tego rodzaju sytuacja ale prawdopodobnie skala zjawiska i skutki jakie będziemy odczuwać długie lata nie mają precedensu w historii ludzkości. Rozwój cywilizacyjny przyczynił się do błyskawicznego rozprzestrzenienia się pandemii dosłownie na każdy zakątek świata. Zapoczątkowali to Chińczycy, który w styczniu masowo wyruszyli w świat. Najwięcej przybyło ich do północnych Włoch gdzie pandemia najwcześniej zaczęła zbierać swe śmiertelne żniwo. Trudno dziś wyrokować jak się dalej potoczą sprawy, niemniej z pewnością powrót do stanu sprzed pandemii będzie trudny i może zająć nawet wiele lat (lub jak twierdzą inni, nigdy ludzkość nie będzie taka sama jak wcześniej). 

Uczelnie nie są oderwane od rzeczywistości i musiały być podjęte działania dostosowujące tryb pracy do nowej rzeczywistości. Nauczanie zdalne zastąpiło zwykłe ćwiczenia a wszelkie inne działania np. przewody doktorskie, spotkania Rad Dziedziny, Dyscyplin i Senatu odbywają się w trybie telekonferencji. Te zmiany nie były łatwe do wprowadzania i pogląd iż jakość wielu działań ucierpiała można uznać za uzasadniony. 

Ale rok 2020 to także ważny rok w życiu naszej uczelni gdyż był rok wyborczy. W trybie online wybraliśmy nowego Rektora. Został nim dotychczasowy prorektor ds. nauki Profesor Tomasz Szczepański. Nowy Rektor do współpracy zaprosił prorektorów. Zadania jakie stoją przed nową ekipą są trudne, także z powodu trwającej pandemii i nadciągającego nieuchronnie kryzysu ekonomicznego. Ostatnie wydarzenia i odsunięcie ze stanowiska kanclerza B. Kuraszewskiej to ważny znak świadczący o determinacji Rektora i Jego współpracowników w dążeniu do zreformowania naszej Uczelni. Pisałem to tych sprawach kilkukrotnie, ta decyzja spotkała się z gremialną akceptacją społeczności akademickiej.

Jestem przekonany, że nowy Rektor będzie kontynuował konieczne zmiany w Uczelni. Po latach stagnacji i dreptania w miejscu są realne szanse na znaczący postęp i uzyskanie miejsca SUM na mapie polskich a może także międzynarodowych uczelni na miarę naszych ambicji i oczekiwań. Z pewnością wsparciem dla Profesora Szczepańskiego będą nowi prorektorzy. 

Ale musimy mieć świadomość skali problemów; nie oczekujmy cudów i natychmiastowych efektów. To zadania na lata, ba, nawet na dekady. I każdy z nas, pracowników Uczelni ma swe zadanie do wykonania. Jeśli będziemy solidnie pracować to każdy z nas dołoży swą małą cegiełkę do wspólnego sukcesu. 

środa, 23 grudnia 2020

Życzenia

wtorek, 22 grudnia 2020

O przyszłości

 

 Mimo nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia nie sposób uciec od problemu pandemii. To dosłownie sprawa życia i śmierci. 7 grudnia w tekście Quo Vadis Polsko?! poruszyłem ten temat szczepień przeciw COVID-19. Dobrze, że akcja szczepień została przyśpieszona bo Unijne instytucje przyśpieszyły swe działania i pierwsza szczepionka została dopuszczona do sprzedaży. W międzyczasie były prowadzone zapisy osób chętnych do przyjęcia szczepionki spośród pracowników ochrony zdrowia i już niebawem szczepienia mają się rozpocząć.Pracownicy medyczni to pierwsza grupa osób szczepionych, gdyż ich narażenie jest największe. I tu zaczynają się schody; okazało się, że mniej niż połowa personelu medycznego zadeklarowała chęć szczepienia. Wg doniesień medialnych są szpitale, w których ten odsetek wynosi mniej niż 20%. 

 

To bardzo pesymistyczne informacje; jeśli my, fachowi pracownicy służby zdrowia boimy się szczepienia to jak przekonać resztę społeczeństwa?!

 

7 grudnia usiłowałem znaleźć powody takiej sytuacji wskazując na pewne, szeroko rozumiane zjawiska dotyczące rozwoju cywilizacyjnego i nie będę ich powtarzał. Sądzę jednak, że jest jeszcze inny obszar odpowiedzialny za zaistniałą sytuację. Uważam, że sytuacja społeczna w Polsce nie sprzyja tworzeniu atmosfery zaufania i współpracy. Dziś nie ma autorytetów (lub jest ich mało i mają mały posłuch społeczny) tak w wymiarze indywidualnym jak i instytucjonalnym. 

Proszę Czytelników o wskazanie takich osób z polskiego życia publicznego, którzy są takimi autorytetami.

 

A instytucje zaufania publicznego godne tego miana?

Sejm, Senat, Prezydent RP, Kościół, Polska Akademia Nauk, Uniwersytet?

Wydaje się, że by zrozumieć bieżącą sytuację należy sięgnąć daleko wstecz. Zjawiska społeczne zawsze są wynikiem długotrwałych procesów. Przyczyn obserwowanej dezintegracji społecznej, upadku autorytetów, trudności w nawiązywaniu współpracy na wielu płaszczyznach z pewnością należy szukać w naszej historii powojennej. Lata 1945-1989 to okres panowania najwspanialszego z systemów społecznych, socjalizmu realnego. Słowa demokracja, dyskusja, otwartość, zaufanie to były nic nieznaczące pojęcia. A trzy ostatnie dekady, czas odbudowy kraju po komunistycznym tsunami wcale nie wyprowadziły nas, jako kraju i jako społeczeństwa na poziom dojrzałej demokracji, rozumianej jako system zrównoważonego rozwoju wiodącego do stworzenia godnych warunków do życia dla milionów Polek i Polaków. Zamiast takiego stanu obserwujemy zjawiska odwrotne; rozpad więzi społecznych, niekończące się bezproduktywne spory, inwektywy zamiast dyskusji, odwrót od udziału w życiu publicznym i wiele innych negatywnych zjawisk. Sądzę, że obstrukcja dotycząca szczepień ma swe praprzyczyny właśnie w sferze szeroko rozumianego życia publicznego, to pokłosie opisanych skrótowo zmian kulturowych i cywilizacyjnych.

 

I na koniec, mimo niezbyt optymistycznego obraz rzeczywistości musimy dołożyć wszelkich starań by wspierać ideę szczepień. Trzeba rozmawiać, dyskutować używając argumentów merytorycznych by przekonać wątpiących w sens szczepień. Jeśli jako społeczeństwo odmówimy udziału w akcji szczepień wszyscy będziemy zbierali gorzkie owoce, a pandemia będzie trwała jeszcze długie miesiące a nawet lata.


Czekają nas: 


-śmierć tysięcy obywateli RP z powodu COVID-19

-śmierć tysięcy Polek i Polaków z innych przyczyn chorobowych wobec braku wystarczającej opieki zdrowotnej

-trwająca pandemia będzie niszczyła tkankę społeczną na wielu różnych polach

-kryzys ekonomiczny dotknie milionów z nas, a słowa 'bezrobocie", "zasiłek" będą obecne na każdym kroku

piątek, 11 grudnia 2020

Z życia uczelni

 Na blogu trwa ożywiona dyskusja dotycząca naszej Uczelni. 

Apeluję by komentarze skupiały się na kwestiach obrazujących działanie Uczelni zamiast na sprawach personalnych. 


Poniżej opisuję moje ostatnie doświadczenia pokazujące jak działa administracja w Rektoracie. Moja publikacja została przyjęta do druku w zagranicznym periodyku o IF=3,22. Koszt jej zamieszczenia to 423 USD. Przygotowałem odpowiednie zapotrzebowanie, które podpisali kierownik Katedry Prof. W. Grzeszczak i Prof. A. Grzanka, Dziekan Wydziału Nauk Medycznych w Zabrzu. 3.12.2020 to zapotrzebowanie zostało wysłane do rektoratu. Niestety, minęło 7 (słownie siedem) dni roboczych i odpowiedniej decyzji brak. 

To niedopuszczalna inercja, a może działanie wręcz na szkodę Uczelni? 

Nie wiem czy ta redakcja będzie czekać w nieskończoność (wskazano, że oczekują na wpłatę 2-3 dni) i być może ta publikacja po prostu nie będzie w ogóle opublikowana.

   

czwartek, 10 grudnia 2020

O Uczelni

W naszej Uczelni od 2 dni mają miejsce ważne wydarzenia. Po 15 latach funkcję Kanclerza przestała pełnić Pani B. Kuraszewska. 
Odwołanie jej z tego stanowiska spotkało się z powszechną aprobatą społeczności akademickiej i wywołało niezwykle żywą dyskusję. Na blog nadeszło wiele komentarzy; wszystkie mają wspólny mianownik, wszyscy Czytelnicy opisują w czarnych barwach minioną epokę. Jak sądzę, znakomitą większość komentarzy nadesłali pracownicy administracji. I nic dziwnego, to oni przez lata pozostawali w bezpośredniej zależności służbowej z byłą kanclerz. Nie oznacza to, iż pracownicy naukowo-dydaktycznie nie odczuwali w swej pracy w SUM "oddechu" kanclerz. Przez dwie kadencje byłem członkiem Senatu i miałem dość okazji zobaczenia kanclerz w akcji. To nie była osoba godna pełnienia tej ważnej i odpowiedzialnej funkcji. Zamiast profesjonalizmu, umiaru, kultury osobistej byliśmy świadkami niekompetencji, buty i arogancji. Ale przecież ktoś ją zatrudnił na tym stanowisku, ktoś powierzył jej tę funkcję. Tą osobą była Rektor Prof. E.Małecka-Tendera wybrana w wyborach rektorskich w 2005 roku. Obie Panie stworzyły model działania uczelni, który miał niewiele wspólnego ze standardami i zwyczajami akademickimi. I to właśnie Pani Rektor ponosi bezpośrednią, jednoosobową odpowiedzialność za bieg spraw w naszej Uczelni w latach 2005-2012, w tym także za zachowania kanclerz. Z tego powodu zdecydowałem się ponownie konadydować na stanowisko rektora w 2008 roku. Pani Rektor podjęła wobec mnie wrogie działania, między innymi stawiając mi zarzuty dyscyplinarne, które w lipcu 2008 zostały całkowicie odrzucone przez Komisję Dyscyplinarną, jako bezasadne. Ale efekt dały, Pani Rektor wygrała wybory w kwietniu 2008 roku. Niestety, przez dwie kolejne kadencje Rektora Prof. P. Jałowieckiego nadal trwała władza, coraz większa władza kanclerz, realizowana w coraz bardziej bezwględny sposób.     
Wiele by można pisać, ale skupmy się na przyszłości, bo przyszłe o losy uczelni idzie gra.

Należy wyrazić najwyższe uznanie Pani Rektrorowi Prof. T. Szczepańskiemu i Kolegium Rektorskiemu za zdecydowany ruch.

To początek drogi naprawy nie tylko samej administracji, ale przywrócenia znaczenia wartości i zwyczajów akademickich. To będzie długa i trudna droga. Musimy także pamiętać, że przed B. Kuraszewską przez długie lata kanclerzem był P. Sałaniewski, którego także nie wspominamy dobrze. Ponad trzy dekady twania na stanowisku kancelarza osób absolutnie niegodnych tej funkcji!  
Teraz nadchodzi czas wspólnej pracy, sprzątania po minionej, smutnej epoce. To długa droga, którą musimy przejść razem, jako społeczność akademicka. 

Nasza Uczelnia znów musi zasłużyć na miano Uniwersytetu!

środa, 9 grudnia 2020

Wesprzyj remont auli w Zabrzu

Szanowni Państwo,

drodzy Studenci wydziału zabrzańskiego – aktualni i byli,

drodzy Sympatycy…


Tu Katedra i Zakład Patomorfologii w Zabrzu – kiedyś Wydziału Lekarskiego, dzisiaj Wydziału Nauk Medycznych Śląskiego Uniwersytetu Medycznego (SUM) w Katowicach, zlokalizowana w Szpitalu Klinicznym nr 1 w Zabrzu im. prof. S. Szyszko (ul. 3 Maja 13-15).

Aktualnie trwa częściowy remont Zakładu Patomorfologii polegający na termoizolacji czyli zrobiono remont dachu naszego budynku, wymieniono okna oraz wymieniono centralne ogrzewanie. 

Czy pamiętają Państwo naszą Aulę? To wyjątkowe miejsce, zabytkowe, historyczne; niewiele jest takich auli w Polsce. Aula jest półokrągła, ma wysokość powyżej 10 metrów, w dole pośrodku stoi stół - kiedyś bowiem była dedykowana badaniom autopsyjnym. Myślę, że część z Państwa pamięta pierwszą sekcję z czasów studenckich przeprowadzaną na tej właśnie sali. Dzisiaj aula ciągle przypomina tą z czasów mojego studiowania (około 30 lat temu), za czasów studiowania mojego Taty była taka sama.

Przy okazji aktualnego remontu Aula została pomalowana. Pracownicy podjęli się jej wysprzątania z rzeczy magazynowanych tam od dziesięcioleci. 

Marzy mi się remont Auli – taki prawdziwy. 

I kiedy to się stanie – będzie nazwana imieniem dr n. med. Daniela Sabata, naszego Kolegi, który poświęcił temu miejscu zawodowe życie. W marcu 2021 roku minie 5 lat od Jego śmierci.

Wierzę, że dzięki Państwu zrealizuję mój cel. 


Prof. dr hab. n. med. Bogna Drozdzowska 

– kierownik Katedry i Zakładu Patomorfologii w Zabrzu


Proszę o wsparcie finansowe:

Konto dobrowolnych świadczeń  SPSK nr 1 w Zabrzu

31 1130 1091 0003 9028 8620 0005   BGK O/Katowice

z dopiskiem: AULA

Hot News!

 Obowiązki Kanclerza Uczelni pełni Pan Ireneusz Ryszkiel.

W oczekiwaniu na nominację nowego Kanclerza

 Pracownicy naszej Uczelni oczekują na nominację nowego Kanclerza.

Mamy ogromną nadzieję, że będzie to osoba godna pełnienia tej ważnej i odpowiedzialnej funkcji.

Uniwersytet to nie jest przedsiębiorstwo, to nie tylko miejsce prowadzenia zajęć dydaktycznych i realizacji projektów naukowych, nie jesteśmy pracownikami produkcyjnymi.

To miejsce,w którym realizujemy misję Uniwersytetu, ważną misję społeczną.

A w tym celu niezbędna jest administracja, która rozumie co oznaczają słowa student, nauka i wiele, wiele innych.

Bez światłego Kanclerza trudno o osiąganie tych celów, trudno o wypełnianie słowa "misja" odpowiednią treścią.


poniedziałek, 7 grudnia 2020

Quo Vadis, Polsko?!

Pandemia wkracza w decydującą fazę, świat wchodzi w ostry zakręt. Są oczywiście optymistyczne informacje związane ze szczepionką, ale przecież sama szczepionka nie zadziała. Musi zostać podana pacjentom a tych są miliony. Wyzwanie organizacyjne i logistyczne jest ogromne, szczególnie, że czynnik czasu jest tak ważny. Jutro szczepienia rozpoczyna Wielka Brytania a media przynoszą informacje, że Europejska Agencja Leków pierwszą szczepionkę zaaprobuje 29 grudnia. Jak jest możliwa taka obstrukcja?! Ważą się losy milionów ludzi ale urzędnicy mają czas…

Podobno przygotowania w Polsce idą pełną parą, ale zgodnie z informacjami jakie do mnie docierają trudno o optymizm. Wymagania stawiane placówkom mającym się podjąć szczepień są niemożliwe do spełnienia dla znakomitej większości poradni, małych placówek rozsianych po mapie Polski B i C. Tylko duże poradnie mogą przymierzyć się do akcji tak by ich zwykła działalności nie została sparaliżowana. To musi budzić ogromny niepokój, którego nie może zastąpić urzędowy optymizm. 

Jak zaszczepimy miliony Polek i Polaków?!   

I druga, niemniej ważna kwestia. Słyszymy, że w przybliżeniu połowa obywateli RP nie chce się zaszczepić. To podważa sens całego wysiłku bowiem dopiero zaszczepienie (prawie) całej populacji daje szanse na powrót do normalności. Ci, którzy wątpią w potrzebę szczepienia godzą nie tylko we własne dobro (i to można by im wybaczyć) ale prezentują postawę aspołeczną. Jeśli te prognozy się spełnią pandemia będzie trwała znacznie dłużej niż przy powszechnym przyjęciu szczepionki. To bardzo pesymistyczna, wręcz złowieszcza prognoza. Jeśli porównamy liczbę wykonanych testów w kierunku COVID-19 z liczbą testów w innych krajach (za nami są 2-3 europejskie państwa) i skalę niechęci lub nawet wrogości w stosunku do szczepionki trudno o optymizm (nie licząc tego urzędowego).

Pisałem kiedyś na blogu o pewnych obszarach życia społecznego odzwierciedlających poziom rozwoju cywilizacyjnego. Wymieniłem trzy bardzo ważne dziedziny życia: nakłady na naukę, nakłady na opiekę zdrowia oraz zanieczyszczenie powietrza. We wszystkich jesteśmy w ogonie Europy. 

A dziś widać, że inny przejaw postaw (anty)społecznych w postaci siły ruchu antyszczepionkowego co plasuje nas znów na końcu państw cywilizowanych. Osoby odmawiające szczepień będą nadal źródłem zakażeń przyczyniając się także do występowania dalszych zgonów z powodu COVID-19. Co więcej, dłuższa pandemia to trwający paraliż systemu opieki zdrowotnej co się wprost przekłada na brak optymalnej opieki w innych niż COVID dziedzinach medycyny i ogromną liczbę zgonów Czy antyszczepionkowcy nie wiedzą, że ich postawa to działanie na szkodę innych ludzi?! 

Jeśli ktoś z czytających te słowa potrafi wyjaśnić dlaczego tak się dzieje, z jakich powodów tak bardzo odstajemy od innych społeczeństw będę wdzięczny za słowa wyjaśnienia.   

niedziela, 29 listopada 2020

Ważna informacja medialna

 W ostatnich dniach dotarła zdumiewająca informacja dotycząca zatrudnienia pielęgniarek. Na około 5000 absolwentek szkół pielęgniarskich w tym roku zatrudnienie w szpitalach uzyskało zaledwie w przybliżeniu 1000 z nich. I to nie dlatego, że 80% absolwentów nie starało się znaleźć zatrudnienia bo szpitale po prostu nie przyjmowały nowych pielęgniarek. Jak wiadomo od dawna braki kadry pielęgniarek są ogromne a w ciągu najbliższych lat co piąta pielęgniarka wchodzi w wiek emerytalny. Ale zwalniane etaty nie są zajmowane przez młode adeptki zawodu.

Jak jest zatem możliwa opisana sytuacja? Trudno to pojąć, może po prostu szpitale nie mają pieniędzy na zatrudnienie i nawet utrzymanie aktualnej liczby pracujących pielęgniarek?

Jeśli ktoś z grona Czytelników zna powody opisanej sytuacji proszę o komentarze.  


niedziela, 15 listopada 2020

O rzeczywistości wirtualnej

 Chciałbym z Czytelnikami bloga podzielić się paroma obserwacjami dotyczącymi otaczającej nas rzeczywistości. Nim przejdę do najbardziej aktualnych uwag warto spojrzeć jak funkcjonowały uczelnie przed wejściem w życie Ustawy 2.0. Osią każdej szkoły wyższej "od zawsze" był wydział. Na jego czele stał Dziekan wybierany w tajnych wyborach przez społeczność akademicką. To zapewniało realizację zasad demokracji akademickiej. Dziekan wraz z Prodziekanami kreował politykę wydziału dotyczącą pracy naukowej oraz dydaktyki. Nie odbywało się to na zasadzie "dziel i rządź" ale opierało się na opiniach i wiedzy innych pracowników wydziału. Dzięki takiemu wielopoziomowemu systemowi podejmowania decyzji ważnych dla wydziału, jako całości ale także indywidualnych pracowników realizowano misję uczelni jako miejsca otwartej dyskusji nieskrępowanej żadnymi ograniczeniami. Najważniejszym forum dyskusji były posiedzenia Rad Wydziału. Członkami tego gremium byli samodzielni pracownicy naukowi (doktorzy habilitowani i profesorowie), przedstawiciele adiunktów i asystentów, reprezentanci innych pracowników uczelni oraz studenci. Posiedzenia Rad Wydziału były miejscem dyskusji, nieraz ostrych sporów gdzie mogły ścierać się różne racje i punkty widzenia. Ale miały i inną rolę; umożliwiały osobiste poznanie się osób z różnych katedr, nawiązywały się kontakty np. na polu współpracy naukowej. Mam osobiste wieloletnie doświadczenia dotyczące funkcjonowania Rady Wydziału; w latach 1980-81 byłem jej członkiem jako student, a od 2000 roku wszedłem w jej skład po uzyskaniu stopnia doktora habilitowanego. 

Jak pewnie zauważyli Czytelnicy używam czasu przeszłego; Ustawa 2.0 zlikwidowała bowiem wydziały i rady wydziału. Nie już także władz dziekańskich wybieralnych w trybie tajnym. Owszem istnieje pojęcie wydziału, ale został on sprowadzony li tylko do roli nadzorowania procesu dydaktycznego. Nie ma wydziału, nie ma rady wydziału = nie ma dyskusji uniwersyteckiej jaka toczyła się od 1989 roku. 

I na koniec sytuacja bieżąca. Pandemia zablokowała kontakty osobiste i wymusiła przeniesienie reszty dotąd istniejących aktywności wymagających kontaktów osobistych (komisji doktorskich, habilitacyjnych, profesorskich lub konkursowych) do świata wirtualnego. W mojej ocenie nie sposób zastąpić osobistych kontaktów i dyskusji telekonferencjami, to - tym razem wymuszona okolicznościami kontynuacja odwrotu od tradycyjnej formy funkcjonowania uczelni zapoczątkowana przez Ustawę 2.0. 

Uniwersytet stracił (lub może lepiej "trwa proces") swe immanentne cechy stając się "nowoczesną fabryką produkującą prace naukowe i szkolącą studentów". To fatalny trend, który nieuchronnie zabija pojęcie Uniwersytetu. Dezintegracja, atomizacja, zanik dyskusji, prymat biurokracji nad pracownikami naukowymi wskazują, że tradycyjna rola społeczna szkół wyższych w życiu publicznym podlega na naszych oczach zasadniczej zmianie. Zmianie w mojej ocenie niekorzystnej.   


czwartek, 12 listopada 2020

Okolicznościowy koncert

 


sobota, 7 listopada 2020

O Polsce zdań parę

Trudno dziś uciec od tematu pandemii, która zdominowała całe życie społeczne ale także osobiste życie każdego z nas. Nic nie jest takie jak wcześniej, musimy się pogodzić z zaistniałą sytuacją i jakoś do niej przystosować. Jesteśmy wręcz bombardowani niekończącym się zalewem informacji, czasem całkowicie sprzecznych ze sobą. Nie myślę nawet o newsach internetowych ale także opinie osób mających uchodzić za ekspertów bywają rozbieżne. Mimo wszystko sądzę, że należy próbować poddawać krytycznej analizie dostępne opinie by uzyskać obraz najbardziej zbliżony do faktycznego stanu rzeczy.

W kolejnym tekście podejmę próbę symulacji na przyszłość, a dziś kilka słów chciałbym poświęcić rozważaniom nieco szerszej natury.

Nie ulega wątpliwości, że bieżąca sytuacja jest czymś absolutnie nadzwyczajnym w skali globalnej. Nagłość wybuchu pandemii, tempo jej rozprzestrzeniania się na całym świecie, liczba osób zarażonych (a ta z pewnością wielokrotnie przewyższa liczbę osób z dodatnim wynikiem badań) i liczba zgonów są zdumiewające. Te cechy pandemii są wystarczające bo uznać porównanie do wojny za zasadne. To jest wojna biologiczna, niezależnie od przyczyny jej wywołania. Wojna z niewidzialnym wrogiem, stąd tak wielu sceptyków negujących w ogóle istnienie koronawirusa. Ale to błędna, wręcz szkodliwa postawa prowadząca do określonych, negatywnych skutków mierzonych liczbą nowych zachorowań i zgonów.

Nadzwyczajne sytuacje wymagają nadzwyczajnych działań. Koniecznie są szybkie decyzje, oparte na solidnych danych i ich analizie przeprowadzonej przez zespoły fachowców z różnych dziedzin. Nie ma miejsca na chaotyczne, nieprzemyślane decyzje. Oczywiście sytuacja jest trudna i wymaga ciągłych korekt dostosowanych do zmieniającej się dynamicznie rzeczywistości. Kto normalnie podejmuje decyzje na poziomie państwa? W krajach demokratycznych decyzje podejmuje rząd w oparciu o większość parlamentarną. Ta się dzieje w okresie normalnego funkcjonowania państwa, w czasie pokoju. Gdy wybucha wojna, gdy dochodzi do zagrożenia podstaw funkcjonowania państwa, gdy zagrożone jest bezpieczeństwo obywateli, ich zdrowie i życie, a także podstawy ekonomiczne wszystko się zmienia. W niepamięć odchodzą spory polityczne i ideologiczne, nawet najgłębsze rowy zostają zasypane i następuje czas wspólnych działań rządu i opozycji na rzecz dobra państwa i jego mieszkańców.

Ktoś powie: po co wyrażać poglądy oczywiste, szkoda czasu!

Ale obserwacja polskiej rzeczywistości niestety zmusza do wyrażenia sprzeciwu wobec braku w Polsce opisanych wcześniej działań. Pandemia nic nie zmieniła, zamiast wytężonej pracy na rzecz nas wszystkich w najlepsze trwają zwykłe utarczki polityków. Niebywała arogancja władzy, której nie sposób wyjaśnić, wytłumaczyć ani usprawiedliwić.

Dziś jest tylko jeden kluczowy temat: jak przejść przez ten trudny okres z jak najmniejszymi stratami mierzonymi kosztami społecznymi i tymi odnoszącymi się do indywidualnego obywatela. Wszelkie inne sprawy muszą poczekać do końca pandemii i absolutnie powinny zawieszone „na kołku” dotychczasowe spory naturalne do czasu pokoju.

A może by pojąć co się dzieje naszej Ojczyźnie trzeba zaglądnąć na karty naszej historii?

Nie trzeba daleko szukać, cofnijmy się o wiek do sceny politycznej II RP. Od 1918 roku do przewrotu majowego kraj był wstrząsany licznymi kryzysami, mieliśmy kalejdoskop upadających rządów, ciągle pojawiali się nowi premierzy. Kompletny brak stabilizacji, z pewnością częściowo wytłumaczalny trudnościami odbudowy niepodległej państwowości, w dodatku zagrożonej działaniami nieprzyjaznych sąsiadów, w pierwszej mierze Rosji Sowieckiej. Po 1926 roku aż do września 39 roku rządziła Sanacja skutecznie ograniczając rolę opozycji. Skutki znamy, klęska wrześniowa – trudna do uniknięcia wobec sytuacji międzynarodowej zmieniła wszystko. Polska państwowość przestała istnieć a przyszłość obywateli była niemożliwa do przewidzenia. Nowa sytuacja powinna zakończyć wewnętrzne spory a klasa polityczna powinna podjąć zgodne działania. Tak się nie stało, trwały wzajemne oskarżenia o klęskę wrześniową, Sądzę, że najlepszym przykładem personalnym jest Generał Sikorski. Ten wybitny wojskowy zasłużony w okresie wojny z bolszewikami w 1919/20 w II był całkowicie zmarginalizowany przez obóz piłsudczykowski. W okresie II Wojny Światowej został szefem rządu na emigracji i wziął srogi rewanż na swych dawnych politycznych antagonistach. Wojna, śmiertelne zagrożenie bytu obywateli i upadek państwa nic nikogo nie nauczył. Do 1945 roku toczyły się bezproduktywne spory aż nasi tzw. „sojusznicy” w walce z hitlerowskimi Niemcami (przypomnę może to były: USA, Rosja Sowiecka, Wielka Brytania) nas zdradzili. Na pół wieku Polska cofnęła się w rozwoju.

To niebywale przygnębiająca konstatacja, tak jak w okresie II RP tak dziś decyzje dotyczące najważniejszych polskich spraw zapadają w imię bliżej nieokreślonych interesów partii politycznych i nawet wojna, której jesteśmy świadkami nic nie zmieniła.

Pojęcia „racja stanu”, „porozumienie narodowe”, „interes państwa” nie istnieją, nie są znane polskiej klasie politycznej. Mają miejsce epokowe wydarzenia, ale nad Wisłą bez zmian, trwa wyniszczająca wojna wewnętrzna... historia zatoczyła koło…

Tak jak w XX wieku cena jaką przyjdzie nam zapłacić za brak jedności, współpracy i zgodnych działań na rzecz polskich spraw będzie wysoka i spłacać ją będziemy długie lata.

piątek, 6 listopada 2020

Ważne ogłoszenie Rektora SUM

 Od 7 do 29 listopada zajęcia stacjonarne są zawieszone. Na stronie internetowej Uczelni jest opublikowany szczegółowy komunikat.

piątek, 30 października 2020

Ważne stanowisko Rektora SUM

 

 Szanowni Pracownicy, Doktoranci, Studenci,

odnosząc się do kierowanych do mnie przez Studentów wniosków, w poszanowaniu tolerancji dla prezentowanych w nich stanowisk, wyrażam nadzieję, że w tym trudnym dla wszystkich czasie, niezależnie od przekonań politycznych i światopoglądowych, nasza Wspólnota Akademicka jako Uczelnia Medyczna stanie na straży kultury dialogu i pokojowej wymiany poglądów, w szczególności w sytuacji gwałtownego rozwoju pandemii COVID-19. Braku akceptacji dla siły argumentów przemocy będzie towarzyszyła otwartość i szacunek dla wolności myślenia i słowa oraz budowania wspólnoty ponad podziałami.

Jednocześnie przedstawiam Państwu do zapoznania Apel Prezydium Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, Przewodniczącego Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego Prezesa Polskiej Akademii Nauk, Przewodniczącego Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej i Przewodniczącego Krajowej Reprezentacji Doktorantów z dnia 27.10.2020 r., jako inspirujący przykład odpowiedzialnej i poszukującej kompromisu debaty.

Z wyrazami szacunku
Prof. dr hab. n. med. Tomasz Szczepański

Rektor
Śląskiego Uniwersytetu Medycznego
w Katowicach

niedziela, 25 października 2020

W odpowiedzi na komentarz Czytelnika na tekst z 21 października

Należy najpierw kilka zdań napisać o szpitalu, którego losy przedstawia Czytelnik. Ten szpital został zaprojektowany w latach 80-tych (może nawet pod koniec jeszcze wcześniejszej dekady), jako szpital o roboczej nazwie "Gliwice-Zabrze". Miał to być szpital, który zapewnia miejsce hospitalizacji dla mieszkańców tych miast liczących łącznie około 400.000 mieszkańców. Warto wspomnieć, że po wojnie w Gliwicach nie zbudowano żadnego szpitala (nie licząc małego szpitala ginekologiczno-neonatologicznego powstałego w budynku pierwotnie mającego siedzibą PZPR oddanego społeczeństwu w okresie działania NSZZ "Solidarność" 1981 roku), a w Zabrzu nie licząc specjalistycznego szpitala kardiologicznego żadne aktualnie dostępne miejsce szpitalne nie powstało po wojnie (szpital na Zaborzu został najpierw przejęty przez Akademię Medyczną a następnie zamknięty). Szpital "Gliwice-Zabrze" to był ogromny, wielopiętrowy gmach a liczba miejsc miała oscylować około 1000. Typowy przykład gigantomanii ery Gierka. Na długie lata budowę wstrzymano aż zainteresowała się obiektem Akademia Medyczna. Szybko okazało się, że posadowienie tam szpitala klinicznego to nierealne mrzonki i na kolejne lata ogromny szpital straszył swym opuszczonym widokiem. 

Wracając do komentarza Czytelnika, zgadzam się z jego ogólną konkluzją. Niemniej wątpię by obiekt zbudowany przed ponad 30 laty byłby w stanie technicznym wystarczającym do zapewnienia opieki chorym. Poza tym utrzymywanie fikcji, kosztownej fikcji bo miesięczny koszt generowany przez szpital wynosił ponad milion złotych musiało skończyć się zburzeniem szpitala. Oczywiście patrząc szerzej, trudno zaakceptować zmarnowanie 400 milionów złotych bo tyle w przybliżeniu kosztował ten szpital. To absolutnie skandaliczne marnotrawstwo, ocierające się wręcz o znamiona przestępstwa.

Rozumiem intencje Czytelnika, dziś w obliczu zagrożenia życia i zdrowia Polek i Polaków wszyscy chcielibyśmy mieć pewność, że gdy zachorujemy znajdzie się miejsce w szpitalu dla każdego potrzebującego. 

Warto przypomnieć Czytelnikom wydarzenia sprzed około 12-13 lat. Wówczas była szansa na pozyskanie finansowania rządowego na budowę całkowicie nowego szpitala klinicznego w Zabrzu. To była ogromna szansa dla wydziału lekarskiego w Zabrzu, jako miejsce szkolenia kolejnych pokoleń młodych adeptów medycyny ale powstanie takiego nowoczesnego szpitala byłoby także skokiem jakościowym dla opieki medycznej. 

Warunkiem przystąpienia do wstępnej fazy inwestycji i przygotowania koncepcji szpitala była niezbędna zgoda Senatu naszej uczelni. Trudno uwierzyć, ale na około 40 członków Senatu tylko 5 (!) osób poparło ten wniosek. Spośród 5 Senatorów reprezentujących Wydział Zabrzański tylko Profesorowie W. Król (ówczesny Dziekan wydziału) i L. Poloński (poprzedni Dziekan) oraz piszący te słowa poparli ideę budowy nowego szpitala. A wiodącą rolę "hamulcową" odegrała Pani Rektor Prof. E. Małecka-Tendera, która była przeciwnikiem inwestycji a swe negatywne stanowisko przekazała członkom Senatu na tym posiedzeniu.  

I tak w personalnych, niestosownych rozgrywkach blokujących rozwój wydziału by przypadkiem w Zabrzu nie powstał lepszy szpital niż w Katowicach została zaprzepaszczona szansa rozwojowa. A dziś zbieramy żniwa tej skandalicznej decyzji. 

A gdy dołożymy do tego obrazu ogromne braki kadrowe fachowego personelu medycznego i bardzo niskie finansowanie systemu opieki zdrowotnej to uzyskujemy obraz rzeczywistości, bardzo ponury obraz.

    

środa, 21 października 2020

O bieżącej sytuacji (i nie tylko) słów kilka

 

Pewnie każdy z nas oglądał w ostatnim czasie programy telewizyjne lub czytał materiały w internecie dotyczące bieżącej sytuacji. „Niestosowny spektakl” - pozwolą Czytelnicy, że tak określę te pseudo-dyskusje i wzajemne obrzucanie się „błotem” serwowane przez naszą klasę polityczną jest coraz trudniejszy do wytrzymania. A jako czynny zawodowo lekarz widzę co się dzieje wokół i mam świadomość coraz bardzo realnej katastrofy wobec braku możliwości zapewnienia koniecznej opieki zdrowotnej chorym na COVID-19 ale i rzeszom pacjentów z innymi chorobami. Być może ci ostatni, pacjenci onkologiczni, neurologiczni lub kardiologiczni się okażą najliczniejszą grupą ofiar pandemii.

Czy dało się tych ofiar uniknąć? Oczywiście nie, ale skala zjawisk jest porażająca. Skandaliczne zaniedbania polskiego systemu opieki nie powstały dziś ani wczoraj, to niechlubna spuścizna ostatnich trzech dekad. I za ten stan odpowiada bardzo wiele osób, które pełniły w tym czasie odpowiedzialne funkcje państwowe i rządowe. Iluż w tym czasie mieliśmy premierów, ministrów zdrowia, i wielu, bardzo wielu innych bardzo ważnych ludzi – głównie polityków odpowiedzialnych za stan Polski, w tym poziom opieki zdrowotnej. Niejeden z nich jest dalej aktywny w naszej polityce i to jest najgorsze. To w mojej ocenie oznacza, że po pandemii nic się nie zmieni, bo polska klasa polityczna nic nie rozumie i żyje własnym życiem...

piątek, 16 października 2020

O nowym roku akademickim

 Minęły dwa tygodnie nowego roku akademickiego, roku odmiennego od jakiegokolwiek wcześniejszego. Co prawda już mieliśmy przedsmak nowej sytuacji na początku pandemii od połowy marca br, ale wówczas wydawało się, że to niebawem minie i wkrótce życie wróci do normalności. Niestety, tak się nie stało i nowy rok akademicki to ciąg dalszy warunków, które zasługują raczej na miano "wojny biologicznej" niż normalnego życia. Oczywiście w uczelni medycznej na pierwszy plan wysuwa się problem leczenia pacjentów, ale przecież uniwersytet medyczny to także miejsce prowadzenie zajęć dydaktycznych. Nowy model prowadzenia zajęć zaplanowany najpewniej na cały rok akademicki to wyzwanie dla pracowników dydaktycznych i dla studentów. Sądzę, że już jest czas na próbę pierwszych ocen na "gorąco".

Jak widzą problem zajęć dydaktycznych pracownicy uczelni?

A co sądzą studenci?

Zachęcam do zabrania głosu, czekam na opinie i komentarze.


 


sobota, 26 września 2020

O przeszłości, teraźniejszości i przyszłości

Poniższy tekst zamieszczam na blogu właśnie dziś z powodów osobistych. 26 września 2003 roku zmarł mój Tata Karol Pluskiewicz. Mimo, że od tego dnia minęło tyle lat to ciągle spotykam osoby wspominające Go bardzo ciepło. Z reguły są to byli pacjenci, których relacje jednoznacznie umiejscawiają Tatę w szeregu wyjątkowych lekarzy. Zaangażowanie, oddanie misji zawodowej, empatia, kompetencje to cechy równocześnie rzadko spotykane u jednej osoby. A jeśli dotyczą lekarza to charakteryzują człowieka, który w swym życiu zawodowym uczynił wiele dobrego. Jestem przekonany, że taka na wskroś humanistyczna postawa plus aktywność i dociekliwość dalece przekraczające ramy zwykłych obowiązków zawodowych wyznacza jakość pracy lekarza poza poziom określany mianem „fachu”.

Zawsze w odniesieniu do działalności indywidualnego człowieka realizującego z pasją swą misję, pracującego na rzecz innych powstaje pytanie: co zrobić by pamięć o takich ludziach nie przemijała? Artyści pozostawiają po sobie swe dzieła, książki obrazy czy rzeźby, architekci wybitne budowle, ale jak uwiecznić dzieło życia innych ludzi np. lekarzy czy nauczycieli? Przecież praca wybitnych przedstawicieli tych zawodów wnosi ogromny wkład w życie społeczne, w losy jednostek ludzkich. Ileż to razy czytając czyjąś biografię natrafiamy na informację, że to właśnie nauczyciel wskazał młodemu człowiekowi jego przyszłą drogę życiową. Sądzę, że jedną z ważnych cech człowieczeństwa jest zdolność do zachowania w zbiorowej pamięci narodów, lokalnych społeczności czy grup zawodowych czynów i dokonań tych, którzy odeszli. Powiem więcej, utrata wiedzy o dziele wcześniejszych pokoleń godzi w możliwości rozwojowe dziś i jutro. Bez pamięci o przeszłości nie zbudujemy dobrej przyszłości. Ta wiedza i pamięć to trwały fundament zdrowego społeczeństwa. Nikt z nas nie zaczyna swego własnego dzieła życia „od zera”, każdy w jakimś stopniu kontynuuje pracę poprzedników, czerpiąc z ich osiągnięć na drodze do dalszego postępu. Przed nami byli nasi nauczyciele, nasi Mistrzowie. To jest szczególnie widoczne w zawodzie lekarza, w którym kroczymy drogą poszukiwań doskonałości. 


I w tym miejscu chciałbym przeskoczyć z wątku osobistego do świata akademickiego. 


Świat uniwersytetu to świat wyjątkowy. To ostatni etap edukacji młodych ludzi, ale także środowisko kształtowania ich postaw etycznych przed wkroczeniem w świat ludzi dorosłych współtworzących oblicze współczesności. My, pracownicy naukowo-dydaktyczni mamy do spełnienia wyjątkową misję społeczną. Ta misja to nie tylko przekazywanie wiedzy, to także współtworzenie miejsca godnego słowa „Uniwersytet”. Miejsca zdobywania solidnej wiedzy, otwartej dyskusji, promowania postaw wolnych od demagogii i wszelkiej małości. Pewnie każdy z nas spotkał w życiu osoby wyróżniające się z grona innych, naszych Mistrzów i Nauczycieli. W dzieciństwie taką rolę pełnią rodzice, czasem starsze rodzeństwo. Ale potem gdy idziemy w świat i spotykamy innych ludzi natrafiamy na osoby, które otwierają nam oczy na rozległe horyzonty otaczającej rzeczywistości. To oni, nasi przewodnicy wytyczają kierunki dalszego rozwoju, mobilizują do działania, pracy i dążeniu do osiągania życiowych celów. Bez nich droga życiowa niejednego z nas byłaby zupełnie inna. Pomyślmy, jak by wyglądało życie zawodowe pokoleń chirurgów gdyby na Śląsku nie pojawił się ktoś taki jak Docent Zbigniew Religa? Jeden człowiek, pasjonat i wizjoner wyznaczył setkom innych ludzi ich drogę rozwoju zawodowego! Pewnie każdy z nas spotkał osoby godne miana Mistrza, choć nie zawsze sobie w pełni uświadamiamy jak bardzo nasze osobiste losy zostały przez nich ukształtowane. 

Czy pamiętamy o naszych poprzednikach? Czy doceniamy ich wkład w rozwój uczelni i nasz własny? 

Obserwując rzeczywistość niestety dochodzę do wniosku, że tak się nie dzieje. Czas zaciera ślady obecności nawet najwybitniejszych członków społeczności akademickiej. Najlepiej spojrzeć na najbliższe otoczenie by zobaczyć jak bardzo praktyka odbiega od postulowanego przeze mnie uwiecznienia pamięci o dokonaniach poprzedników. 

Szpital kliniczny nr 1 w Zabrzu, w którym pracuję nosi imię Profesora Stanisława Szyszko, wybitnego chirurga, wieloletniego kierownika Katedry Chirurgii. Miałem to szczęście i zaszczyt poznać Profesora w okresie studiów (nawet zdawałem u Niego egzamin z chirurgii). To nie był tylko wybitny fachowiec w swej dziedzinie, to był człowiek rzadko spotykanego formatu. Profesor przez „duże” „P”, człowiek łączący wybitne osiągnięcia zawodowe z kulturą najwyższego lotu. Jako członek Rady Wydziału z ramienia Niezależnego Zrzeszenia Studentów w latach 1980-81 w okresie festiwalu Solidarności miałem okazję być świadkiem wystąpień Profesora na tym forum. Zawsze spokojnych, wyważonych, merytorycznych i niezależnych od bieżących rozgrywek politycznych lub personalnych. W budynku pediatrii tego samego szpitala klinicznego znajduje się tablica upamiętniająca postać Profesora Chwalibogowskiego, który pracował w okresie poprzedzającym okres moich studiów stąd nie poznałem Go osobiście.

A gdzie są ślady po innych, wybitnych członkach naszej społeczności akademickiej? 

W Katedrze Patomorfologii na widocznym miejscu na wprost wejścia wiszą zdjęcia wszystkich dotychczasowych kierowników, ale to chyba jedyna jednostka w szpitalu, w której znajdziemy taką galerię. 

Ale byli jeszcze inni pracownicy, nie będący szefami, bez tytułu naukowego profesora, których wkład w życie szpitala i wydziału należy uznać za wybitny. Np. pracował tu dr Majewski, patomorfolog, który przez dekady omawiał z klinicystami wyniki sekcji zmarłych pacjentów. To były niezapomniane lekcje medycyny, prowadzone w fantastyczny sposób, bez prób ośmieszania lekarza prowadzącego przez patologa dysponującego wiedzą zdobytą „post mortem” a nakierowane na doskonalenie sztuki lekarskiej. 

A dr Wojciech Grzywna, twórca oddziału intensywnej terapii noworodków, animator powstania pierwszego w Polsce zespołu karetki reanimacyjnej dedykowanej najmłodszym pacjentom? Człowiek-instytucja, prawie mieszkający w szpitalu „fanatyk” zawodu. Zawsze pogodny, zawsze mający czas, wychowawca pokoleń studentów i lekarzy. A w dodatku lekarz, który został przez naszą uczelnię „wypchnięty” poza jej mury bo nie zrobił habilitacji… Kto będzie o Nim pamiętał?

Takich wybitnych osób z pewnością jest wiele, mogę pisać tylko o tych, których osobiście miałem możliwość poznać. A co z tymi z lat wcześniejszych? Czy pamięć o nich zniknie bezpowrotnie wraz z odejściem świadków ich pracy i dokonań?

Ale przecież życie szpitala tworzyli także zwykli pracownicy, o których także warto pamiętać. Był wśród nas Pan Wiesiek, legenda Izby Przyjęć (pamiętam świetnie jak chyba w 1986 roku późną nocą oglądałem z Nim mecz na Mundialu między Belgią i Rosją Sowiecką, wygrany ku naszej radości 4:3 przez Belgię), niezapomniany P. Bolek, technik RTG, który mimo pewnych osobistych problemów pewnie związanych z zsyłką na Syberii był autorytetem w gronie techników rtg i niezwykle barwną postacią. A techniczka EKG (niestety nie pamiętam jej nazwiska), przed którą nie było tajemnic elektrokardiografii, pamiętam jak kiedyś zadzwoniła do dyżurki lekarskiej informując precyzyjnie lekarza, że właśnie badany pacjent ma blok Mobitza. A nie myliła się nigdy...

Iluż takich ciekawych postaci tworzyło koloryt szpitala... 

Nie zapominajmy o Uniwersytecie i całym życiu akademickim. Przez uczelnię przewinęło się wiele niezapomnianych osób, wspomnę tylko niektóre nich, z którymi się osobiście zetknąłem. Niezapomniane wspomnienia wiążą się z Profesorem Zbigniewem Hermanem, pierwszym demokratycznie wybranym Rektorem w czasie festiwalu „Solidarności” wiosną 1981 roku, z dr Hepą postrachem z zakresu analityki laboratoryjnej czy Profesorem Zychem z patofizjologii zapraszającym studentów na egzamin o różnych dziwnych porach...A jest wśród nas taka wybitna osobowość jak dr Zygfryd Wawrzynek, chodząca legenda, szef stowarzyszenia absolwentów naszej Alma Mater! 

Jest wiele możliwości, np. nadanie sal ich imieniem, umieszczeniem w widocznych miejscach informacji w postaci tablic, aż po wydawnictwa uczelniane czy jakieś inne formy np. sale pamięci. Można pokazać jakieś wybitne osiągnięcia, najlepsze publikacje. Ale techniczne możliwości pozwalają na inne, nowoczesne opcje. Można stworzyć „internetowe” fora, na których znajdziemy ślady przeszłości. Czas płynie, pokolenia odchodzą i wiele ciekawych postaci i sytuacji odchodzi w niepamięć. 

Ale jest i dobry przykład, na sali Rady Wydziału w Zabrzu wiszą portrety wszystkich byłych Dziekanów. Tylko, że Rady Wydziału zlikwidowano...widać komuś z bliżej nieznanego powodu przeszkadzały!

Bez ciągłości pracy, bez korzystania z osiągnięć wcześniejszych pokoleń, bez pielęgnowania pamięci o naszych Mistrzach i Nauczycielach nie da się zbudować szkoły wyższej godnej miana „Uniwersytetu”. 

czwartek, 24 września 2020

Prezydent Polski uczcił rocznicę powstania NZS-u

Autor zdjęcia: Krzysztof Sitkowski/KPRP

wtorek, 22 września 2020

Zbigniew Kopczyński, pierwszy przewodniczący Niezależnego Zrzeszenia Studentów na Politechnice Śląskiej pisze o przeszłości i teraźniejszości

"Nieco w cieniu 40 rocznicy sierpniowych strajków i powstania Solidarności, obchodzona jest również 40 rocznica powstania NZS, czyli Niezależnego Zrzeszenia Studentów..."

środa, 9 września 2020

Hot news

Wczoraj zostały na stronie internetowej Uczelni dotyczące zasad dotyczących prowadzenia w nowym roku akademickim na mocy zarządzenia Rektora SUM.
Zachęcam do zapoznania się z tym zarządzeniem.

piątek, 4 września 2020

Rok akademicki coraz bliżej

Rok akademicki coraz bliżej, a nadal nie wiadomo jak będą wyglądały zajęcia dydaktyczne. Zdalnie? Tradycyjnie? a może jakiś system mieszany. To niezwykle paląca sprawa, nie można wyobrazić sobie sytuacji, że decyzje zapadną na kilka dni przed rozpoczęciem roku akademickiego. Oczywiście, gdyby zwyciężyła opcja o powrocie do normalnego trybu prowadzenia dydaktyki taka informacja może dotrzeć dość późno, ale przygotowanie zajęć zdalnych wymaga ogromnego nakładu pracy. Tego nie da się zrobić w kilka dni, to jest niemożliwe.
Poza tym problemem należy pamiętać, że uczelnia musi dostarczyć pracownikom sprzęt do prowadzenia zajęć, przecież nie możemy do ich realizacji wykorzystywać prywatnych komputerów!

I na koniec uwaga ogólna.
Skoro szkoły w Polsce funkcjonują normalnie (przy zachowaniu zasad epidemiologicznych) to dlaczego funkcjonowanie szkół wyższych ma być regulowane innymi zasadami?
Czy ktoś potrafi wyjaśnić różnice między uczniem i studentem, nauczycielem a nauczycielem akademickim?
Pandemia to problem ogólnoświatowy, poważne wyzwanie wymagające logicznych i rozważnych działań.
Czy na pewno odmienne podejście do szkolnictwa i uczelni wyższych spełnia powyższe fundamentalne kryteria?!

sobota, 29 sierpnia 2020

Poranna migawka

Dziś rano w czasie zakupów spotkałem znajomą profesor z naszej uczelni. Zamieniliśmy parę słów dotyczących bieżących wydarzeń z życia SUM. Okazało się, że moja rozmówczyni nie wiedziała o pewnych niedawnych decyzjach podejmowanych w uczelni ale miała z kolei wiedzę o innych sprawach mi nieznanych.
To dobitnie pokazuje jak fatalnym pomysłem była likwidacja Rad Wydziału. To "od zawsze" było forum dyskusyjne, miejsce spotkań pracowników uczelni, wymiany poglądów. Dziś nie ma takich spotkań i za chwilę nie będziemy się w ogóle znali. Nie chodzi tylko o same informacje, wiele z nich przecież można znaleźć na stronie internetowej uczelni. Rzecz tkwi w braku prawdziwych kontaktów interpersonalnych. Bez nich daleko nie zajdziemy.
A pandemia z całą warstwą, nazwijmy to ogólnie "globalnej medialnej paniki" (poza Szwecją) i przeniesienia realnego życia do świata wirtualnego tylko dopełniła ten fatalny trend. Uczymy zdalnie, zdalnie prowadzimy egzaminy (!), zdalnie uzyskujemy stopnie naukowe. Efekty tej zgubnej polityki (nie negując oczywiście potrzeby prowadzenia pewnych działań zapobiegawczych) zobaczymy w przyszłości. To będzie prawdziwy wymiar epidemii, mierzony np. brakami w elementarnym wykształceniu przyszłych lekarzy co będzie miało jak najbardziej wymierny efekt zdrowotny.

Jak ma prawidłowo funkcjonować uniwersytet gdy każdy będzie zamknięty we własnej jednostce?
Jak nawiązywać współpracę naukową?
Jak kształcić dobrych lekarzy?

niedziela, 23 sierpnia 2020

O dydaktyce

Kilka słów o dydaktyce. Wyniki ankiety jednoznacznie wskazują, że większość z nas optuje za powrotem zajęć w tradycyjnej formie z częściową akceptacją zajęć zdalnych.
To współgra z głosem anonimowej lekarki, który zamieściłem na blogu 6 sierpnia.
Oczywiście trudno o prezentowanie jakiegokolwiek jednoznacznego stanowiska bez brania pod uwagę bieżącej sytuacji epidemiologicznej, musimy zachować rozsądek i ostrożność. Niemniej trzeba szukać rozwiązań optymalnych, takich które nie zwiększą zagrożeń zdrowotnych ale umożliwią normalne funkcjonowanie życia społecznego. A życie toczy się dalej; można sobie wyobrazić, że pandemia spowoduje szkody nie tylko zdrowotne i ekonomiczne ale także innego rodzaju np. dotyczące zaburzenia normalnego procesu edukacji. Negatywne efekty mogą być trwałe, a braki nabycia niezbędnej wiedzy będą ujawniać się przez długi czas. Czy student medycyny może posiąść wiedzę bez praktycznych zajęć przy łóżku pacjenta?

Musimy szukać takich dróg, które te straty zminimalizują. Do tego potrzebne jest wykorzystanie wiedzy ekspertów, spokojna dyskusja wszystkich zainteresowanych stron i elastyczność w podejmowaniu szybkich, uzasadnionych rozwojem sytuacji decyzji. Musimy wspólnie przejść przez trudny czas, który przecież nie skończy się szybko.

wtorek, 18 sierpnia 2020

Lista Szanghajska

Właśnie opublikowano ranking światowych uczelni wg tzw. Listy Szanghajskiej. Wśród polskich uczelni w pierwszym tysiącu jest osiem polskich uczelni, w tym dwie medyczne: Warszawski Uniwersytet Medyczny oraz nasza uczelnia. Obie te uczelnie mieszczą się 10-tej setce czyli na miejscach 901-1000.
To na pierwszy rzut oka optymistyczna wiadomość, ale czy na pewno taki wynik należy uznać za adekwatny do naszych aspiracji i oczekiwań? Z pewnością nie, przecież zamykamy TYSIĄC najlepszych uczelni na świecie!

Zaniedbania ciągnące się od 1939 roku poprzez lata panowania systemu komunistycznego do 1989 i brak prawdziwych reform widać aż nadto wyraźnie. Polska, jako kraj aspiruje do czołówki najbardziej rozwiniętych cywilizacyjnie państw świata, a bez nauki na wysokim poziomie taki awans cywilizacyjny nie jest możliwy. Straciliśmy trzy dekady licząc od 1989 roku, finansowanie nauki na poziomie poniżej 0,5% PKB jest doprawdy skandaliczne. A nowa Ustawa o szkolnictwie wyższym zwana Ustawą 2.0 nie pousuwa spraw naprzód, a jej niektóre rozwiązania wydają się wręcz szkodliwe (np. dezintegracja środowiska poprzez likwidację Rad Wydziału, brak demokratycznego systemu wyboru władz uczelni czy nadmierna centralizacja władzy w ręku rektora).
Trudno o optymizm na przyszłość, szczególnie w obliczu prawdopodobnie wieloletniego kryzysu spowodowanego pandemią. Nauka jak się nie mogła "przebić" do najważniejszych zadań państwa tak pozostanie na szarym końcu na liście priorytetów polskich władz.

poniedziałek, 17 sierpnia 2020

Wyniki ankiety dotyczącej dydaktyki

Wyniki ankiety dotyczącej dydaktyki

sobota, 15 sierpnia 2020

O przyzwoitości słów kilka

Znam takie powiedzenie: Jak nie wiesz jak się zachować to zachowaj się przyzwoicie.

Przywołuję to zdanie w kontekście niedawnych decyzji Sejmu o podwyżkach dla posłów, senatorów i wynagrodzenia dla Pierwszej Damy.
Mam taką propozycję: ustalmy pensje dla tych osób na poziomie pensji profesora tytularnego. Praca od zakończenia studiów do nominacji profesorskiej wymaga gigantycznego wysiłku. Profesor to zwykle osoba w wieku co najmniej 50 lat piastująca odpowiedzialne funkcje.

Pensja profesorska, brzmi dumie, nieprawdaż?

A ta zgodnie ustaleniami z czasu gdy Ministrem Nauki i Szkolnictwa Wyższego był J. Gowin wynosi minimalnie 6410 zł brutto.

środa, 12 sierpnia 2020

O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

„NZS – pokolenia przemian 1980-2020” na Dworcu PKP

czwartek, 6 sierpnia 2020

List anonimowej lekarki

Jestem rodzicem 16-latka oraz 19-latka. Jestem też lekarzem, naukowcem i nauczycielem akademickim. Od wielu miesięcy dokładnie czytam strony internetowe oraz prace na temat zakażeń. Chciałabym podkreślić, że zakażenia były i będą. Moi rodzice też byli lekarzami i jako dziecko pamiętam opowieści taty na temat ogromnych ropni na karku, czy innych okolicach ciała, które były przyczyną zgonów pacjentów. Dodam - tata był chirurgiem. Przez ostatnie lata między innymi z powodu antybiotykoterapii przyzwyczailiśmy się do tego, że mamy pełną władzę nad drobnoustrojami. Nigdy jej nie mieliśmy i nigdy nie będziemy mieli! Należy dodatkowo podkreślić, że badania jasno wskazują, że młodzież i dzieci są w bardzo ograniczonym zakresie podatne na zakażenie wirusem Corona. Należy skupić się na celowanej ochronie starszych ludzi.

Szkoła zaś to dla młodego człowieka jest miejsce zdobywania wiedzy, ale przede wszystkim miejscem spotkań z rówieśnikami oraz ze swoimi mistrzami - nauczycielami. Moje dzieci bardzo źle znoszą brak możliwości spotkań z kolegami i koleżankami. Obserwuję też wśród moich młodych pacjentów dużo zachowań, które mogą być wstępem do depresji. Chciałabym przypomnieć, że izolacja to największa kara dla człowieka, bo czym innym jest więzienie-izolacją!

Dlatego nie wyobrażam sobie, aby moje dzieci nie poszły do szkoły, abym uczyła zdalnie przyszłych lekarzy, fizjoterapeutów. To niedopuszczalne. To zawody, które polegają na kontaktach z człowiekiem, a gdzie młody człowiek ma się tego nauczyć? Przed komputerem?

poniedziałek, 3 sierpnia 2020

O pamięci

Dziś mija 17-ta rocznica tragicznego w konsekwencji upadku na rowerze mego Taty Karola. Piszę o tym smutnym fakcie w kontekście różnych wydarzeń mających miejsce od tego czasu. Wielokrotnie od 2003 roku spotykałem ludzi, zwykle byli to pacjenci Taty, którzy Go bardzo ciepło wspominali. To był bowiem człowiek o wielkim sercu, lekarz niezwykle oddany swej pracy. Pracował w jednej dzielnicy Gliwic - Łabędach 46 lat i 3 dni. Sądzę, że pamięć o takich ludziach powinna trwać by ich zasługi dla lokalnej społeczności nie zostały zapomniane. Powstała inicjatywa by nadać imię Taty jednej z ulic w tej dzielnicy miasta, ale opór materii (lub raczej niektórych ludzi sprawujących władzę) był zbyt duży. Członkowie klubu krwiodawców, który przed laty został założony przez Tatę wyszli z inicjatywą by nadać klubowi Jego imię i tak się stało.
Sądzę, że zachowanie pamięci o tych, którzy odeszli to nasz ważny obowiązek. W naszej Uczelni każdy z nas, absolwentów miał swych nauczycieli wielkich Mistrzów. Niestety, pamięć o nich zwykle szybko mija. Tylko w nielicznych katedrach wiszą portrety byłych kierowników, a pamięć o niektórych np. Profesorze Stanisławie Szyszko ocalała bo Jego imię nadano Szpitalowi Klinicznemu w Zabrzu.
Ale to o wiele za mało, jeśli nie umiemy zadbać o przeszłość, nie ocalimy pamięci o tych, którzy tworzyli Uczelnię, o ich sukcesach i osiągnięciach nie uda nam się nigdy zbudować uczelni na miarę Uniwersytetu.

poniedziałek, 27 lipca 2020

Czego Jaś się nie nauczył tego Jan nie będzie umiał…

Wakacje w pełni co jednak nie oznacza, że w uczelniach nic się nie dzieje. Najważniejsza, absolutnie kluczowa kwestia dotyczy zasad prowadzenia zajęć dydaktycznych w nadchodzącym roku akademickim. W marcu br. cały świat, także świat uniwersytetów został sparaliżowany przez pandemię. Nikt nie był przygotowany na powstałą sytuację i nic dziwnego, że w nasze codzienne życie wkradł się chaos i niepewność tego co nas czeka jutro i dalszej perspektywie. Lockdown dotknął także szkoły wyższe, a sferą najbardziej „zaatakowaną” była dydaktyka. Musieliśmy błyskawicznie przestawić się na e-learning. To było trudne zadanie, pewnie jednym udało się lepiej stanąć na wysokości zadania, innym – także z obiektywnych przyczyn – nie udało się w pełni spełnić oczekiwania odbiorców czyli studentów. Pewnie łatwiej jest uczyć np. biochemii niż np. wdrażać studentów w tajniki badania lekarskiego.

Jak nauczyć zbierania wywiadu bez udziału pacjenta?

A jak badać fizykalnie pacjenta?

Ale ten trudny czas mamy za sobą, kraj w zasadzie wrócił do normalnego funkcjonowania, gospodarka działa, sklepy, kina, teatry, obiekty rekreacyjne są czynne. Oczywiście są pewne ograniczenia i konieczne są działania prewencyjne ale żyjemy już prawie normalnie. Dlatego z ogromnym zdziwieniem i niepokojem przyjąłem informacje o planowym trybie zajęć w nowym roku akademickim. By uzyskać szerszy obraz zasięgnąłem „języka” w wielu polskich uczelniach medycznych korzystając z wiedzy pracowników naukowo-dydaktycznych. W większości z nich są prowadzone zaawansowane prace utrzymujące system szkolenia zdalnego. Nie ma jednolitego modelu; są uczelnie, w których e-learning ma być de facto jedynym sposobem prowadzenia zajęć dydaktycznych a w innych ta forma ma być wykorzystana tylko w zakresie wykładów lub seminariów. Są także uczelnie, w których trwają intensywne analizy dotyczące dydaktyki w nowym roku akademickim i brak jest dziś jasnego stanowiska.

Cokolwiek by nie powiedzieć te działania budzą niepokój. Mogą odbywać się wesela, ludzie bawią się na dyskotekach, chodzą na koncerty a uniwersytety zachowują system z okresu początku pandemii? Czy można sobie wyobrazić prawidłowy cykl nauczania bez kontaktu z żywym pacjentem? Oczywiście, dziś nikt nie wie jak potoczą się wydarzenia, ale życie na zna próżni. Straconego czasu nigdy nie odzyskamy, a efektem tego stanu będą elementarne braki wykształcenia.

Czego Jaś się nie nauczył tego Jan nie będzie umiał…

Najwyższy czas by w tych absolutnie kluczowych sprawach zasięgnąć opinii środowiska akademickiego. Nie wyobrażam sobie by takie decyzje mogły zapadać w gabinetach dziekańskich, rektorskich czy nawet ministerialnych bez uwzględnienia szerokiego głosu społecznego: pracowników uczelni oraz studentów.

Dlatego proszę o jak najaktywniejszy udział w poniższej ankiecie. Jej wyniki podam 17 sierpnia.

Create your own user feedback survey

środa, 15 lipca 2020

Apel o udział w manifestacji


Manifestacja zawodów medycznych
Koledzy i Koleżanki,

Pogłębia się kryzys w ochronie zdrowia, którego skutki wyraźnie były widoczne w trakcie epidemii, a brak współpracy z rządem oraz chaos tym spowodowany czynił naszą pracę jeszcze trudniejszą.

Maleje dostępność do ochrony zdrowia, rosną kolejki, będzie brakować medyków. Zewsząd płyną informacje o niejasnych wydatkach ministerstwa zdrowia. Za naszymi plecami i mimochodem pod pozorem tarczy 4.0 wprowadza się paragrafy, które w konsekwencji mogą wiązać nam ręce i odbierać szanse pacjentom.

Brak jest reakcji polityków na wszelkie apele i pisma środowisk medycznych zgłaszające coraz liczniejsze problemy. Wszystkie te działania prowadzą do zagrożenia życia i zdrowia pacjentów oraz nam medykom w sposób krytycznie niebezpieczny utrudniają leczenie. Nadszedł czas, żeby pokazać nasz sprzeciw wyraźnie i zmusić polityków do poważnych i realnych działań w celu naprawy systemu ochrony zdrowia.

Walczymy o:

minimum 6,8% przeznaczone na leczenie pacjentów a nie błędy i marnotrawstwo ministerstwa.
rozwiązania problemu kolejek i niedostępności świadczeń medycznych, które upokarzają pacjenta
poważne zajęcie się przez polityków kryzysem w ochronie zdrowia – epidemia pokazała jak jest tragicznie
jesteśmy oburzeni zmianą art. 37a KK, który zrównuje medyków do przestępców i zabiera pacjentom szansę na życie – chcemy powrotu do stanu sprzed tarczy 4.0
Manifestacja 8 sierpnia, w sobotę w Warszawie o godzinie 12:00 ruszająca spod Ministerstwa Zdrowia ma pokazać wyraźne veto i sprzeciw całego środowiska medycznego. Jest to wspólna inicjatywa lekarzy, pielęgniarek oraz ratowników i całej grupy medyków, bo problem dotyczy w równym stopniu nas wszystkich i tak jak na co dzień pracujemy razem, a tak i razem wyjdziemy na ulicę.

Prosimy o rozesłanie informacji do jak najszerszego grona i przyjazd na manifestację i marsz!

Inicjatorzy oraz osoby do kontaktu:

Stowarzyszenie Porozumienie Chirurgów SKALPEL – Katarzyna Pikulska 608-538-658, Krzysztof Hałabus 794-135-650

Porozumienie Rezydentów Piotr Pisula 727-915-300, Filip Płużański

Stowarzyszenie Pielęgniarki cyfrowe Katarzyna Kowalska 530209535, Ewelina Tymoszuk 605293022

Ogólnopolski Związek Zawodowy Ratowników Medycznych – Piotr Dymon 502483523

Do zobaczenia w Warszawie pod MZ!

Koordynator Katarzyna Pikulska

.

środa, 8 lipca 2020

Skuteczność działania

Widzimy pewne ruchy dotyczące ostatnich wydarzeń w naszej Uczelni, niemniej daleko jest do wyprowadzenia jej na szerokie wody.
Dobre chęci to za mało, świat nauki wymaga fundamentalnych zmian, nie tylko gaszenia pożarów...
A by móc działać adekwatnie do potrzeb należy spełnić parę warunków jakże trafnie opisanych przez pewien hinduski aforyzm:

Od nieuków lepszy ten co księgi czyta
Od czytających kto pamięcią chwyta
Od czytających kto treść ich rozumie
Od rozumiejących kto działać umie

wtorek, 7 lipca 2020

Dziś na stronie SUM

Warto zajrzeć na stronę internetową Uczelni; zamieszczono tam ważne komunikaty władz. Oby to był prognostyk prawdziwych zmian na lepsze. Lepiej późno niż wcale...

środa, 1 lipca 2020

Uwagi bieżące

Jestem przekonany, że bardzo wielu pracowników naszej Uczelni, ale także osoby spoza niej z uwagą śledzi bieg ostatnich wydarzeń. Sprawy zaszły bardzo daleko i wkroczyły wręcz w globalny obieg informacyjny. Nie ma powodu do dumy, że się o nas mówi i pisze, nie tak powinno się rozsławiać dobre imię ŚUM. Ale „mleko się rozlało” i trzeba szukać dróg rozwiązań.
Sądzę, że obserwatorzy z zadowoleniem przyjęli fakt zdecydowanych działań władz ŚUM. To dobrze, należy zacząć sprzątanie własnego domu. Oczywiście spektrum problemów jest ogromne, to dopiero początek.

Mam pewne uwagi.
Jak to jest możliwe, że trzeba było tak zmasowanej akcji studentów by obecne w Uczelni patologie zostały dostrzeżone? Przecież w Uczelni istnieje szereg możliwości działań kontrolujących jej funkcjonowanie. Pójdę dalej, nadzór nad prawidłowością funkcjonowania szkoły wyższej, w tym także nadzór dotyczący procesu dydaktycznego to jest obowiązek władz uczelni. Już z pobieżnej lektury wpisów internetowych widać, że zgłaszane uwagi dotyczą wydarzeń nieraz z dość odległej przeszłości. To jedna z najważniejszych cech dobrego uniwersytetu; umiejętność prowadzenia skutecznego, permanentnego programu kontroli jakości. Tu kłania się brak prawdziwego modelu gromadzenia opinii studentów, a istniejący wyrywkowy system nic nie wnosi. Osobiście wielokrotnie w czasach pełnienia funkcji senatora zgłaszałem konieczność zmian w tym zakresie, ale zawsze z ust Pani Rektor E. Małeckiej-Tendery słyszałem odpowiedzi, że moje uwagi są bezzasadne i system się stopniowo będzie się doskonalił.

Druga kwestia dotyczy zarzutów stawianych konkretnym osobom. Sam taki fakt nie przesądza o winie, od tego są odpowiednie organy uczelni i państwa. Niemniej widzimy artykuły prasowe, śledzimy internet a i samej uczelni krążą różne informacje. Wiadomo, że należy dbać o dobre imię każdego człowieka, ale jeśli odwołuje się ze stanowiska kierowniczego osoby z tytułem profesorskim to chyba nie dzieje się to bezpodstawnie. Plotka to nie jest dobre źródło informacji, stąd postuluję by podać do wiadomości informacje personalne. Podkreślam, taka informacja nie przesądza o winie, ale w tej sytuacji w mojej opinii jest potrzebna, nawet konieczna.
Pozwolę sobie także przypomnieć wydarzenia w 2008 roku. To był roku wyborów rektora. W lutym Pani Rektor E. Małecka-Tendera skierowała wobec mnie zarzuty dyscyplinarne. Zaczęła się odpowiednia procedura, przesłuchał mnie Rzecznik Dyscyplinarny Prof. E. Kucharz. Sprawa była znana społeczności Uczelni bo w celu postawienia mi zarzutów zwołano posiedzenie trzech komisji senackich i ponad 20 osób było bezpośrednio zaangażowanych. Oczywiście, nikt się nie przejmował szanowaniem mojego dobrego imienia, chodziło tylko i wyłącznie o efekt wyborczy. Skoro postawiono mi zarzuty to „coś musi być na rzeczy”.
Skuteczność tych działań była duża, wynik kwietniowych wyborów na stanowisko rektora był 171 do 141 na korzyść Pani Rektor.
A Komisja Dyscyplinarna zebrała się w lipcu i oddaliła zarzuty bo nie miała po prostu podstaw prawnych do podjęcia działań. Nigdy nie usłyszałem słowa „przepraszam” czego się zresztą nie należało spodziewać.
A jednym z efektów takich niedopuszczalnych działań wobec mnie było powstanie bloga. Wówczas to była forma obrony mego dobrego imienia a także prowadzenia kampanii rektorskiej. I od tego czasu blog pozostał forum informacyjno-dyskusyjnym dla środowiska uniwersyteckiego.

Liczę na działania władz Uczelni "przy otwartej kurtynie".

czwartek, 25 czerwca 2020

W odpowiedzi Czytelnikowi

Anonimowy Anonimowy pisze...
Panie Profesorze,
jak się Pan ustosunkuje do informacji jaką właśnie otrzymaliśmy, że mamy przeprowadzić na wydziałach naszej uczelni kolejne 4 i 5 dodatkowe terminy zaliczenia czy egzaminu. Czy tak bardzo boimy się studentów, że godzimy się na obniżenie wymagań, ba na fikcję, bo przecież te terminy są po to by przepchać tych, którzy się nie nadają, a nie wyegzekwować wiedzę?
Czyżby ideał sięgnął bruku.
Idziemy na dno jako uczelnia, niczym przysłowiowy Titanic.
Strach tylko pomyśleć, że dziesiątki słabych i nie przygotowanych mentalnie studentów wypłynie na rynek pracy i przyjdzie nam - o zgrozo! - kiedyś się z nimi spotkać jako pacjenci, w aptece czy u fizjoterapeuty.
Mamy taką odwagę, by dziś ich przepuścić i dać im zaliczenie i odważnie potem skorzystać z ich usług?

25 czerwca 2020 13:04

W odpowiedzi na powyższy komentarz pozwolę sobie przytoczyć uwagę mojego dawnego przełożonego, Profesora Edmunda Rogali. Po Jego uważnym okiem zdobywałem szlify lekarskie po zakończeniu studiów na wydziale lekarskim w Zabrzu w 1982 roku. Profesor mawiał do swych asystentów: "jak będziecie pobłażliwie traktować niedouczonych studentów sami kiedyś do nich traficie jako pacjenci". To święte słowa, powinniśmy dbać o interes uczelni i utrzymanie dobrego poziomu nauczania, ale w tle jest także nasze własne zdrowie!
Niech to zdanie absolwenta pierwszego rocznika naszej Uczelni, zasłużonego Profesora będzie odpowiedzią na pytanie Czytelnika.

Trudno mi wprost odnieść się do informacji o kolejnych zaliczeniach, może taka decyzja wynika z sytuacji epidemicznej? Niemniej musi budzić niepokój.

Chciałbym także opisać sytuację jaka zdarzyła się przed paru laty. Otóż na ostatnim bloku ćwiczeniowym z interny tuż przed sesją egzaminacyjną w mojej grupie ćwiczeniowej jeden student był nieobecny przez dwa dni zajęć. Nie przedstawił żadnego usprawiedliwienia, po prostu zjawił się na zajęciach jakby wszystko było w porządku. Na końcu zajęć oznajmiłem, że wszystkie osoby zaliczyły ten blok poza tym studentem z dwoma dniami nieobecności, który musi je odrobić. Nie było z jego strony żadnej reakcji, nie próbował umówić się na jakieś dodatkowe dni. Nie zgłosił się ani do mnie ani do kierownika ćwiczeń. I dopiero w drugiej połowie września przypomniał sobie o zaległościach. Wszystkie terminy dawno minęły i skończyło się na powtarzaniu roku.
Czy taka powinna być postawa przyszłego lekarza? Czy takie zachowanie można zaakceptować?
My, pracownicy uczelni mamy nauczać, ale czasem przypada nam także niewdzięczna rola cenzorów zachowania i kultury osobistej...

środa, 24 czerwca 2020

Dwa przypadki z polskiego życia akademickiego

Toczy się burzliwa historia spowodowana wpisami na stronie studenckiej. To dopiero początek tej sprawy i dopiero po jakimś czasie zobaczymy czy uda się dokonać wyjaśnień, ustalić prawdziwy obraz opisywanych zdarzeń a niektórych - po udowodnieniu winy ukarać.
To ważny test dla całej uczelni, a w pierwszej mierze dla nowych władz, szczególnie Rektora-Elekta, Prof. T. Szczepańskiego, którego kadencja niebawem się rozpocznie.

Ale dziś chciałbym zwrócić uwagę, że uczelnia to nie jest przysłowiowa "bezludna" wyspa a sprawy studentów wplecione w proces dydaktyczny wiążą się z innymi obszarami działania uczelni. Drugim, podstawowym obszarem działania każdej szkoły wyższej jest nauka (dla uczelni medycznych pamiętajmy jeszcze o działalności lekarskiej). Dydaktyka i nauka są ze sobą związane, a każdy pracownik naukowo-dydaktyczny (a takich jest znakomita większość) ma w swym zakresie obowiązków prowadzenie zajęć dydaktycznych i badań naukowych. Wspominałem nieraz, także w kontekście bieżących wydarzeń o szkodliwej roli czynnika biurokratycznego. Pomysły z tej sfery są coraz "ciekawsze", dosłownie zabijają idee uniwersyteckie. Nim opiszę dwa autentyczne przypadki zwrócę uwagę na Ustawę 2.0. Czegoś w niej ostatnio szukałem i dostrzegłem, że ten dokument liczy 237 stron! To przejaw próby uregulowania wszystkich możliwych aspektów życia, nieuprawnionych w mojej ocenie dążeń do ingerencji w każdy nasz ruch. Każdy z nas ma być dokładnie śledzonym, bezwolnym trybikiem w maszynerii biurokratycznej.

Przypadek nr 1.
Pewien profesor przygotowywał projekt grantu. Prace były mocno zaawansowane i przeprowadzono także analizę przyszłych wynagrodzeń dla osób realizujących grant. Aplikowano o kwotę 1 mln złotych. Pani z działu nauki wyliczyła wysokość wynagrodzeń i kierownikowi, inicjatorowi projektu wyliczyła kwotę około 1500 zł miesięcznie. Wówczas ten profesor zadzwonił do działu nauki dlaczego ta kwota jest tak niska i usłyszał, że, cytuję: "granty nie są stworzone do dorabiania do pensji". To nie żart, pracownik administracyjny w ten sposób skarcił profesora o znaczącym, wręcz wybitnym dorobku naukowym. Pokazał jego miejsce w szeregu. Pomijając niestosowność samego komentarza warto wspomnieć, że wyliczenie wysokości wynagrodzenia zostały oparte o mnożnik liczby godzin mających być poświęcanych na prowadzenie badań razy stawka godzinowa. Pani z administracji wykonała swoje zadanie zgodnie z zaleceniami. Tylko czy grant to tylko te godziny? Nie, to pochodna lat pracy naukowej, naukowiec nie "sprzedaje" godzin, on wykorzystuje swą wiedzę zdobytą przez całe życie. To się określa mianem "know-how"; przelicznik godzinowy nadaje się raczej do wyceny pracy robotnika przy taśmie produkcyjnej...

Przypadek nr 2.
Profesor, wybitny naukowiec w swej dziedzinie uzyskał grant na kilka milionów złotych. Gdy przystąpił do jego realizacji ze zdumieniem przyjął wiadomość przekazaną mu z administracji uczelni, że 30% wysokości grantu zabierze mu uczelnia. Oczywiście takie zwyczaje to nic nowego i profesor powinien mieć tego świadomość już na etapie przygotowania projektu. Ale w tym momencie był już za późno i okazało się, że po prostu badań się nie da przeprowadzić bo jest za mało pieniędzy. Profesor usiłował bezskutecznie zmniejszyć wysokość kontrybucji, ale uczelnia była nieugięta. I wtedy profesor podjął jedyną rozsądną decyzję, grant zwrócił!
Szybko uzyskał środki zagraniczne i prowadzi badanie bez udziału macierzystej uczelni.


Jak widać, do normalności w polskim życiu uniwersyteckim droga jest daleka, bardzo daleka...
Ryba psuje się od głowy...

czwartek, 18 czerwca 2020

O polskim życiu akademickim

Dotarły do nas informacje, że Rektor uczelni zwrócił się do prokuratury celem podjęcia odpowiednich działań związanych z informacjami ze strony ŚUMemenes. To dobrze, czyny mające znamiona przestępstwa muszą być poddane wnikliwej ocenie odpowiednich organów państwa. Ale przecież nie czyny tego rodzaju stanowią o tak negatywnej ocenie naszej uczelni. Istotą rzeczy jest brak przestrzegania elementarnych zasad życia akademickiego oraz powszechnie akceptowanych zasad życia społecznego. Nie będę powtarzał znanych wielu z nas opisów z codziennego dnia w naszej uczelni zamieszczonych na wspomnianej stronie, to przykra lektura.
Nie wiem czy to jest typowy obraz dla innych polskich uczelni, ale skala problemu przytłacza. I to nie jest w rzeczy samej problem natury karnej (oczywiście opisane czyny należy tępić i karać!), to ogromny kryzys pojęcia "akademickość". To totalny krach, to katastrofa, której nie uzdrowi prokuratura. Długie lata degradacji obyczajów akademickich dziś odsłaniają swe "zdobycze".

My wszyscy, pracownicy polskich uczelni mamy w tym procesie swój udział; przez brak aktywności, odwagi cywilnej, przez milczenie i cichą akceptację upadku, za zgodę na prymat biurokracji nad wartościami uniwersyteckimi.
Gdy kanclerz jest ważniejszy niż rektor to widać koniec tradycyjnej hierarchii akademickiej, to czytelny znak czasu, że biurokracja zdobywa nienależną jej władzę.
Doprawdy nie wiem co będzie dalej, jak długo mamy się zgadzać na taki zjazd i upadek obyczaju akademickiego?
Jak widać, dla władzy nauka i uczelnie to nic nie znaczące słowa, może my sami wreszcie się upomnimy o swe prawa?!

wtorek, 16 czerwca 2020

Kilka pytań pracownika naszej Uczelni - tekst przesłany do autora bloga

Co prawda, w komunikacje z dnia 15.06.2020 Władze SUM ustosunkowały się do  nieetycznego zachowania niektórych członków Wspólnoty Akademickiej w stosunku do Studentów, jednak nieznane jest stanowisko Władz SUM w sprawie zachowań noszących znamiona mobbingu, których dopuszczają się niektórzy przełożeni wobec podwładnych pracowników na tej Uczelni. Pracowników, którzy są również w sposób nieetyczny wykorzystywani, zastraszani, poniżani, szykanowani, którzy boją się mówić prawdę i latami znoszą patologię mobbingu, tylko dlatego, aby nie stracić pracy. Oczywiście nie można uogólniać, gdyż są również na tej Uczelni wspaniali przełożeni, prawdziwi mistrzowie, którzy dzielą się wiedzą, pomagają w dynamicznym i prężnym rozwoju, ale trzeba mieć wielkie szczęście, aby trafić na takiego Kierownika.
Podobnie jak Studenci latami bali się mówić o swojej krzywdzie wielu asystentów, też woli w milczeniu znosić zachowania daleko wykraczające poza normy etyczne, niż się temu przeciwstawić. Czy za zjawisko moralnie akceptowalne i zgodne z prawem można uznać dopisywanie przełożonej, do każdej publikacji wychodzącej z zakładu, pomimo tego, że nie wniosła żadnego wkładu naukowego, a nawet nie sprawdziła pracy? Nazywając rzeczy po imieniu, to jest zwykła kradzież własności intelektualnej. Jeżeli ktoś został kiedykolwiek okradziony to łatwo wyobrazi sobie, jak czuje się człowiek okradany ze swojej pracy naukowej, której poświecił wiele czasu i wyrzeczeń, jak czuje się wtedy, gdy słyszy od swojej przełożonej, że musi dopisać do swojej publikacji jeszcze kolejną osobę/osoby, bo inaczej nie uzyska zgody na opublikowanie manuskryptu.

Czy wymuszanie na podwładnych udziału w „towarzyskich spotkaniach” przez kierownika jednostki, nie jest niedopuszczalną formą wykorzystywania swojej pozycji zawodowej?
Czy publiczne uwłaczanie godności podwładnej, która zaszła w ciążę może być akceptowalne na tej Uczelni?
Czy dopuszczalne jest nieprzestrzeganie przez przełożoną zapisów Statutu SUM, mówiących o obowiązku „dbania o stały rozwój naukowy pracowników” w sytuacji, w której przełożony blokuje podwładnemu pracownikowi naukowo-dydaktycznemu rozwój naukowy na kilka znaczących lat?
Dlaczego dopuszcza się sytuacje, w której pracownik z prawie 20-letnim, nienagannym stażem pracy jest zwalniany z SUM tylko dlatego, że stał się już bezużyteczny z punktu widzenia potrzeb przełożonego?
Dlaczego wystarczy napisanie na wniosku o zwolnienie z pracy asystenta, a jednocześnie matki samotnie wychowującej dziecko, jednego zdania „nie widzę możliwości dalszej współpracy”, aby taki pracownik został pozbawiony zatrudnienia na SUM?
Dlaczego kolejni przełożeni – Kierownik Katedry i Dziekan - piszą na tym wniosku „prośbę popieram” nie przeprowadzając jakiejkolwiek rozmowy wyjaśniającej z pracownikiem?
Dlaczego żadnych konsekwencji nie ponoszą osoby, które dopuszczają się wezwania pod fałszywym pretekstem, tego samego pracownika do Dziekanatu, przetrzymywania go tam przez godzinę, mimo jego woli tylko po to, aby wręczyć mu - w warunkach uwłaczających ludzkiej godności – wypowiedzenie z pracy?
Dlaczego pokrzywdzony pracownik musi szukać pomocy w Instytucjach zewnętrznych w Sądzie, w Prokuraturze, w kilku Ministerstwach, w Instytucjach Pozarządowych, a nie znajduje pomocy na Uczelni, mimo tego, że zgłasza na piśmie Władzom Uczelni czyny wyraźnie noszące znamiona mobbingu?
Dlaczego nie znajduje pomocy w Związkach Zawodowych, które odmawiają dalszej współpracy w momencie, gdy pracownik prosi o zgłoszenie sprawy do Prokuratury?
I wreszcie zapytam, dlaczego na tej Uczelni są pracownicy, którym „rozdzielano” ciągłość umów o pracę miesięcznymi „przerwami”?
Rekordziści przepracowywali nawet kilkanaście lat na czas określony. Czy nie jest to swego rodzaju polityka zastraszenia pokazująca pracownikowi, że w każdym momencie może zostać zwolniony z pracy na SUM, bez podania przyczyny, pozostawiony bez środków do życia i możliwości utrzymania rodziny. Już sam lęk przed utratą pracy powoduje, że pracownik SUM podobnie, jak Student tej Uczelni jest w stanie znieść wszystko.

Czy naprawdę istnieje na to wszystko przyzwolenie członków Wspólnoty Akademickiej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach?

niedziela, 14 czerwca 2020

O bieżącej sytuacji

Ponownie zabieram głos w sprawie fali komentarzy jakie nadeszły w ostatnim czasie. To już prawdziwe ‘tsunami”. W krótkim czasie problem naszej uczelni znalazł się w centrum uwagi w skali kraju. To bardzo niedobra i trudna sytuacja. Sądzę, że konieczne są szybkie decyzje i działania. Stanowisko uczelni zaprezentowane na stronie internetowej i szeroko cytowane przez krajowe media nie zmienia sytuacji i nie zmierza do jej rozwiązania. Sądzę, że aktualna sytuacja jest jednym z największych kryzysów naszej uczelni – a może nawet największym w jej ponad 70-cioletniej historii. Widzę pewne podobieństwa do wydarzeń związanych z wykryciem afery plagiatowej dr hab. A. Jendryczko przez dr Marka Wrońskiego. Sprawa wówczas miała wymiar ogólnoświatowy. Dzięki czujności „tropiciela” plagiatów doszło do wykrycia opublikowania dziesiątków skopiowanych prac naukowych na łamach wielu renomowanych pism światowych. To była chyba najbardziej spektakularna afera tego rodzaju w historii światowej nauki. Z udziałem dr Wrońskiego w Londynie doszło do spotkania redaktorów naczelnych kilkudziesięciu czołowych periodyków naukowych i podjęto wówczas ważna decyzje dotyczące wspólnej polityki antyplagiatowej. To był przełom; dziś w każdej szanującej się redakcji nadsyłane prace przed wprowadzeniem ich do procedury recenzji muszą przejść test przez program antyplagiatowy. W taki sposób polska nauka wniosła swój wkład do systemu globalnego; tylko czy o taki „wkład” zabiegamy? To była jednak gorzka lekcja; nie było łatwo być pracownikiem uczelni, której pracownik dopuścił się tak gigantycznego oszustwa. Czy nasza uczelnia i szerzej polska nauka stanęły na wysokości zadania i sprostały wyzwaniu? Nie sądzę, co prawda udało się wstrzymać nadanie tytułu naukowego profesora dr hab. Jendryczce, ale zgodnie z moją wiedzą nie poniósł on żadnej prawdziwej kary. Pracował, a może nadal pracuje w innych polskich uczelniach.

Widzę wiele podobieństw do bieżącej sytuacji. I wówczas i dziś masa ludzi była zaangażowana: przed laty w procesie tworzenia dziesiątków prac naukowych, dziś w procesie dydaktycznym. Jak to możliwe, że nikt z tak wielu współautorów skopiowanych prac nic nie wiedział o tym procederze? A w procesie dydaktycznym bierze udział tysiące osób, studentów i pracowników naukowych. Jeśli rzeczywiście opisywane zjawiska są tak powszechne dlaczego nie były zgłaszane? Ale przecież żadna instytucja nie może opierać się na tego rodzaju sygnałach, obowiązkiem uczelni jest kontrola jej funkcjonowania na wielu płaszczyznach. Muszą istnieć procedury umożliwiające nadzór nad uczelnią. Musi funkcjonować ciągły system kontroli gwarantujący wysoki poziom nauczania oraz jakość pracy naukowej. Wobec mizernych efektów działania władz uczelni w związku z aferą plagiatową można się zastanowić w kontekście aktualnych doniesień czy nie powinny do akcji wkroczyć inne organy państwa; np. ministerstwo lub prokuratura o ile zgłaszane czyny mają charakter przestępczy.
Zatem jak bumerang wraca kwestia systemu polskiej nauki. Profesjonalnego systemu, zorientowanego na jakość a nie rozbudowanej do granic absurdu biurokracji. Jeśli nie dojdzie do takich zasadniczych zmian opisywane zjawiska będą się powtarzać w wielu polskich uczelniach.
Trzy dekady braku działań reformatorskich na poziomie państwa zbierają dziś swe smutne „żniwa”.

czwartek, 11 czerwca 2020

O polskiej nauce

Na fanapagu ŚUMemes w ostatnich dniach zamieszczono wiele krytycznych opinii dotyczących naszej Uczelni. Nie mam pełnego wglądu w ich treść, znam tylko nieliczne teksty ale nie ulega wątpliwości, że problem jest poważny. Na stronie internetowej Uczelni władze zamieściły swe stanowisko w tej sprawie.
Nie mam ani wiedzy ani podstaw by ferować wyroki i kogokolwiek usprawiedliwiać ani tym bardziej oskarżać. Chciałbym jednak zaapelować o umiar i rozsądek. Nie jest sztuką anonimowo formułować zarzuty. Przykładowo, studentka (lub była studentka) zarzucająca molestowanie powinna była to zgłosić niezwłocznie po takim fakcie. A dziś rzuca podejrzenie na inne osoby pracujące w tej katedrze. Tu nie ma miejsca na anonimowość, ktoś się dopuścił czynu niegodnego i należy podjąć kroki wobec konkretnego człowieka, a nie całego zespołu. Na to zwrócono uwagę w stanowisku Uczelni, są przecież możliwości zgłaszania takich zachowań.
Pomijając tego rodzaju naganne zachowania gros uwag dotyczy zajęć dydaktycznych. Z pewnością obiektywne trudności stworzone przez pandemię dołożyły wiele niełatwych do realizacji zadań.
Dlaczego nagle wylała się cała masa zarzutów? Szala goryczy się przelała? Nie wiem, ale jestem przekonany, że tego rodzaju sytuacje się wyrazem zjawisk toczących się od dawna, od dekad. Działanie każdej instytucji, także uniwersytetu jest wypadkową bardzo wielu czynników. Nic nie dzieje się nagle, wszystko jest pochodną codziennych wysiłków pokoleń pracowników. To nie jest tak, że jakość dydaktyki jest oderwana od jakości całej instytucji. Jak wiemy, polska nauka w ostatnich 3 dekadach licząc od przełomu 1989 roku jest na stałej równi pochyłej. Dla władzy, ktokolwiek by jej nie sprawował, nauka i szkolnictwo wyższe to zawsze były i są kwestie marginalne.
To diagnoza nie do podważenia czego najlepszym odzwierciedlaniem jest finansowanie na poziomie poniżej 0,5% PKB. A powinno być co najmniej 2%, czterokrotnie więcej!

To nie jest skandal, to jest działanie antypaństwowe, sprzeczne z żywotnym interesem kraju. To jest praprzyczyna opisywanych zjawisk.
Nie oznacza to oczywiście zgody na taki stan rzeczy, ale krytycy powinni zrozumieć, że problem jest znacznie szerszy.

Jak uczynić by poziom uczelni, w tym poziom dydaktyki był dobry? W mojej ocenie tylko stały system oceny jakości prowadzony za pomocą ankiet wypełnianych przez studentów daje szanse na poprawę jakości zajęć. Nie oceny raz, dwa razy w roku akademickim, to musi być proces ciągły. Gdy wprowadzono w naszej Uczelni system ankiet, które wypełniało 5-10% studentów wielokrotnie podnosiłem ten fakt w czasie obrad Senatu wskazując, że nic z tych danych nie wynika. Niestety, mijają lata i nic się nie zmienia. Kultura organizacyjna każdej instytucji musi uwzględniać głos odbiorców jej działań, w przypadku uczelni to głównie jest głos studentów. Tylko czy w świetle obiektywnej sytuacji polskich uczelni naprawdę możemy sprostać oczekiwaniom?
Pamiętajmy, uczelnie dysponują budżetem CZTEROKROTNIE niższym niż potrzebny! Jak dotąd w mojej ocenie reformy systemu szkolnictwa wyższego wyrażają się przede wszystkim wymaganiami biurokratycznymi bez stworzenia możliwości rzeczywistego rozwoju, w tym prowadzenia pracy naukowej i realizacji zadań dydaktycznych na wysokim poziomie.
Koło się zamyka, z próżnego i Salomon nie naleje...

czwartek, 4 czerwca 2020

4 czerwca 1989

Warto przypomnieć o dzisiejszych rocznicach.

Przed 31 laty w Polsce odbyły się pierwsze częściowo wolne wybory i w ich wyniku wszystkie miejsca w Senacie RP zajęli przedstawiciele społeczeństwa. Wtedy padły słynne słowa Joanny Szczepkowskiej wypowiedziane na żywo w czasie emisji wieczornych wiadomości TV: 4 czerwca w Polsce skończył się komunizm.

Tego dnia w Chinach na placu Niebiańskiego Spokoju wojsko na rozkaz władz Chin dokonało masakry studentów pokojowo domagających się zmian ustrojowych i demokratyzacji Chin. Zginęły tysiące ludzi. A świat - poza nic nie znaczącymi protestami - nic nie uczynił.
Dziś zbieramy owoce ówczesnej inercji, właśnie trwa brutalny proces inkorporacji Hong-Kongu do Chin terytorialnych i likwidacja demokracji w tej części świata. I jak przed 31 laty, odbywa się bez rzeczywistej reakcji wolnego świata.
To nie wróży dobrze na przyszłość...

środa, 27 maja 2020

Po uważnej lekturze ostatniego listu Profesora Szewieczka doszedłem do wniosku, że warto pokusić się by na blogu zamieszczać informacje dotyczące osiągnięć i sukcesów pracowników lub absolwentów naszej Uczelni. Mogłyby to być krótkie "newsy" lub nieco dłuższe teksty w myśl poglądu, że "cudze chwalicie, swego nie znacie".

Z przyjemnością zapraszam Czytelników bloga do współpracy i nasyłania takich informacji na podany adres poczty elektronicznej.

Zachęcam do autoryzowania wypowiedzi; przy braku takiej zgody list opublikuję anonimowo niemniej proszę o dane autora do mojej wiadomości.

niedziela, 24 maja 2020

List Profesora Jana Szewieczka

Szanowny Panie Profesorze,
Drogi Wojtku,

Wiele gorzkich i krytycznych ocen pojawia się na Twoim blogu. Podobnie, jak w społeczeństwie. Perspektywa spojrzenia na życie jest ważna. Tak, uczciwe dostrzeganie zła i przeciwstawianie się mu jest konieczne. Ale nie mniej ważne jest dostrzeganie dobra: zarówno w sobie samym, jak i w innych ludziach, w naszym życiu. Frustracja zniechęca. Dobro motywuje do pracy. Zachowanie właściwej proporcji oceny jest kwestią rzetelności, tej samej, która tak bardzo potrzebna jest w nauce.
Pada wiele krytycznych słów na temat naszej uczelni. Ale uczelnię tworzą ludzie. Wielu, których geniusz naukowy połączony z pracowitością zasługuje na podziw. Wspomnę jedynie Profesora Kornela Gibińskiego i kolejne pokolenia Jego wybitnych uczniów, wśród nich – Profesora Franciszka Kokota i Jego znakomitą „szkołę” z Profesorem Władysławem Grzeszczakiem i Tobą – Jego uczniem. Wielu swoim zaangażowaniem i poświęceniem tworzyło fundamenty dydaktyki. Mistrzowie dla studentów. Nie wszyscy mieli znaczące osiągnięcia naukowe – ci szczególnie często pozostają w cieniu. Wielu innych swoją niedocenianą pracą organizacyjną i pomocniczą zapewnia funkcjonowanie uczelni. Myślę o rektoracie i dziekanatach, ale też – szczególnie ciepło – o bibliotece. Nie tracąc z pola widzenia spraw wymagających naprawy, powinniśmy dostrzegać to, co wartościowe. Współtworzymy tę uczelnię. Większość ludzi, których znam, pracuje z wielkim zaangażowaniem. Wyrazem takiego zaangażowania w sprawy uczelni jest przecież także Twój blog. Warto poświęcać więcej uwagi przeszłym i obecnym osiągnięciom. Konkretnym ludziom, konkretnym osiągnięciom. Także – rozsianym po świecie absolwentom naszej uczelni. Ich osiągnięcia to przecież także dziedzictwo tej uczelni. Powinniśmy to robić z myślą o studentach, którzy – jak sądzę – mają prawo do dumy ze swojej Alma Mater, podobnie jak my. Dziedzictwo jest wartością, ale także zobowiązuje. Studenci powinni wiedzieć, że są za uczelnię współodpowiedzialni. Szczególnie dotyczy to kształtowania poziomu dydaktyki – studenci są jej podmiotem, a nie przedmiotem.

Kilka słów o życiu społecznym. Zbyt często rywalizacja między stronnictwami politycznymi przybiera charakter bezwzględnej walki. Jest to wyniszczające dla społeczeństwa. W rywalizacji potrzebna jest uczciwości i dobra wola – dostrzeganie dobra również po stronie przeciwnika. Chcę wspomnieć wielką pracę Prof. Łukasza Szumowskiego i jego zespołu, która wielu ludzi uchroniła od śmierci. Pamiętam jego zmęczenie w pierwszych tygodniach epidemii, a dziś z przykrością obserwuję cyniczne ataki na niego.
Życzę nam wszystkim jak najszybszego ustąpienia epidemii i powrotu do normalnego życia. Jednak, kiedy spotykają mnie trudności, zastanawiam się, co Opatrzność chce mi powiedzieć. Trudności są wyzwaniem i zadaniem. Szansą na poprawienie czegoś, przewartościowanie, umocnienie. Obyśmy tej szansy nie zmarnowali.

Serdecznie pozdrawiam
Jan Szewieczek

piątek, 22 maja 2020

O dydaktyce słów parę

Do ostatniego tekstu nadeszło wiele komentarzy dotyczących dydaktyki. Dziękuję za uwagi Czytelników. Sytuacja epidemiczna wymusiła zmianę systemu prowadzenia zajęć dydaktycznych. Generalnie nie jestem zwolennikiem prowadzenia zajęć w trybie internetowym, ale być może to jest dobry moment by się zastanowić jak wykorzystać zebrane doświadczenia w celu poprawy jakości pracy dydaktycznej. Nie sądzę by było to możliwe do wykonania przez nas samych. Sami się nie ocenimy, tkwimy w procesie dydaktycznym; jest niezbędne spojrzenie z zewnątrz. Jest potrzebna solidna, profesjonalna analiza przeprowadzona przez ludzi niezwiązanych z naszym uniwersytetem. Bez zebrania szeroko zakrojonych, wnikliwych danych dających wgląd w dydaktykę - tę dzisiejszą i tą sprzed pandemii - od wszystkich uczestników procesu dydaktycznego (przede wszystkim studentów oraz pracowników dydaktycznych) nie ma szans na uzyskanie obrazu sytuacji. Takie dane powinny pomóc w modyfikacji procesu dydaktycznego prowadzącej do poprawy jego jakości.
To jest oczywiście zadanie, którego mogą się podjąć tylko władze uczelni. To wymaga odważnych decyzji oraz pewnych nakładów finansowych.

poniedziałek, 18 maja 2020

O Ustawie 2.0 i koronawirusie

Co oznacza słowo „Uniwersytet”? Pewnie encyklopedyczna definicja nie jest w stanie pomieścić wszystkich aspektów tak pojemnego pojęcia. Niewątpliwie ludzie, którzy byli kiedyś studentami (a tych są przecież miliony) oraz ci, którzy są pracownikami uczelni dysponują osobistymi doświadczeniami. Dla mnie Uniwersytet to miejsce, w którym trwa nieustająca praca twórcza idąca dwoma głównymi nurtami: dydaktycznym i naukowym. Oba te podstawowe obszary mają jeden podstawowy wspólny mianownik: człowieka. W szkole wyższej wszystko obraca się wokół ludzi. Dydaktyka to student, żywy, młody i dociekliwy umysł. A nauka nie składa się przecież tylko z laboratoriów, urządzeń diagnostycznych, programów komputerowych; nauka to pomysły badawcze, a te tworzą ludzie. To ludzie tworzą zespoły badawcze, wykonują tysiące czynności, piszą publikacje. Zatem nieco upraszczając; uniwersytet to człowiek z całą swoją barwnością, intelektualną ciekawością tajemnic świata. W swej codziennej działalności uniwersytet to tygiel ludzi, idei, spotkań, dyskusji, nigdy niekończących się sporów intelektualnych.

Czy można zatem w myśl tej wizji wyobrazić sobie uniwersytet bez ludzi? To nie jest możliwe, nie ma ludzi, nie ma uniwersytetu.
W ostatnim czasie polskie szkoły wyższe otrzymały dwa ciosy trafiające w najczulsze miejsce czyli ludzkie kontakty.
Pierwszym była Ustawa 2.0 która zlikwidowała rady wydziału. Rady wydziału „od zawsze” stanowiły bardzo ważne miejsce w życiu uczelni. Tam zapadały ważne decyzje, ale było to także forum dyskusji i wymiany poglądów. A poza samymi obradami plenarnymi to było także miejsce spotkań kuluarowych, miejscem gdzie osoby z różnych katedr i zakładów po prostu mieli okazję by się poznać, porozmawiać i czasem zaplanować wspólne badania naukowe. Niestety, muszę stosować czas przeszły, ustawodawca widać nie miał wiedzy jaką różnoraką rolę odgrywały rady wydziału. Potrzeby zmian w uczelniach nie musiały uderzać w odwieczne obyczaje, w esencję życia uniwersyteckiego czyli kontakty między pracownikami. Być może w małych uczelniach można się obyć bez rad wydziału bez szkody do funkcjonowania uniwersytetu, ale w większych organizmach tej wyrwy nie sposób zastąpić.
Proces atomizacji trwa w najlepsze.

A drugie uderzenie nazywa się COVID-19. Życie przeniosło się do sieci. Studentów nauczamy w systemie e-learningowym, wiele innych ważnych decyzji zapada w drodze spotkań przy pomocy ekranu komputera. To była konieczność by jakoś zrealizować nasze zadania. Ale czy można wyobrazić sobie by tak miało na stałe wyglądać nasze życie? Szczególnie w uniwersytecie medycznym to jest wykluczone, jak nauczyć studentów badania pacjentów bez osobistego, bezpośredniego kontaktu? Życie bez personalnych kontaktów, bez żywego przekazu wiedzy to karykatura prawdziwego pojęcia „Uniwersytet”. A docierają głosy, że warto wykorzystać bieżące doświadczenia i część naszej aktywności przenieść na stałe do świata wirtualnego. To w mojej ocenie bardzo szkodliwe pomysły, godzące w sam sens szkoły wyższej. Szkoły wyższej, rozumianej, jako miejsce twórcze, miejsce wymiany poglądów, miejsce burzy mózgów, miejsce spotkania żywych ludzi.

Oczywiście, jeśli podążać tropem najnowszej historii polskich uniwersytetów od 1989 roku to droga właściwa. To kierunek przemianowania polskich uczelni w szkoły zawodowe.

Czy są jeszcze szanse na odwrócenie tego procesu? Osobiście obawiam się, że jest już za późno, pociąg historii wypchał nasz świat akademicki na tory dalekie od drogi do rozwoju niezależnej myśli i tworzenia nauki na poziomie światowym.