piątek, 15 marca 2024

W odpowiedzi na komentarz Czytelnika

Dziękuję za ważny komnentarz do poprzedniego tekstu. Niestety obawiam się, że bieg spraw w Europie nie jest przypadkowy. Precyzjnie planowana ingerencja w wielu ważnych obszarów jaką prowadzi od zawsze Rosja to fakt nie zaprzeczalny. To nie tylko zwykła działalność szpiegowska. Wydaje się, że najważniejsze są innego rozdaju działania wpływające na decyzje w Europie. Tu Rosja kontynuuje model realizacji swych impererialnych interesów znany od co najmniej stulecia. Polecam książkę autorstwa Wołkowa "Montaż". To opowieść o szpiegu, który pod ukryciem latami czekał na swój czas by podjąć działania. Gdy w istocie interesy obcego mocarstwa reprezentuje ktoś znaczący, autorytet, lider społeczny to takie działania są najbardziej szkodliwe i niebezpieczne. Taki człowiek to ukryty agent wpływu. Chyba najbardziej spektakularnym przykładem skuteczności rosyjskiej infiltracji była porażka dotycząca gazu łupkowego. Polskimi rękami, rękami "pożytecznych idiotów" straciliśmy być może ostatnią szansę na prawdziwe gwarancje bezpieczeństwa. Gdyby jak przewidywano USA zainwestowały w Polsce 100 miliardów dolarów to parasol bezpieczeństwa byłby pewny na 100%...

niedziela, 10 marca 2024

Czy cywilizacja europejska chyli się ku upadkowi?

Tę być może nieco bulwersującą tezę stawiam po rozmowie z pewnym profesorem polskiej uczelni medycznej. Był on jednym z wnioskodawców międzynarodowej grupy badaczy aplikujących a duży grant naukowy. Wniosek upadł bo nie zachowano tzw. parytetu płci i w zespole było za mało kobiet. Proszę się chwilę zastanowić, jedyną przesłanką odmowy dla uzyskania finansowania był argument niemający żadnego naukowego uzasadnienia. Jeśli tak wygląda współczesna europejska cywilizacja biada nam. Zamiast rozwoju mamy prymat absurdalnych zasad, bezsensownych i szkodliwych mrzonek snutych przez "liderów" naszej cywilizacji. Rozejrzyjmy się wokół, wojna u bram Europy a na europejskich salonach królują jałowe, nic nie wnoszące dyskusje. Potężne Cesarstwo Rzymskie pokonały germańskie hordy. A jak wiadomo, historia lubi się powtarzać..

czwartek, 22 lutego 2024

Podwyżki dla nauczycieli akademickich – rozporządzenie podpisane

wtorek, 20 lutego 2024

Uzupełnienie do tekstu z 17 lutego

Pewien Czytelnik bloga zwrócił mi uwagę na pewne ważne kwestie dotyczące problemu kształcenia lekarzy poruszonego w tekście z 17 lutego. Jak wiemy każdy wydział musi spełniać określone wymogi  formalne stawiane przez Ministra Nauki i Państwową Komisję Akredytacyjną. Niemniej otwarte pozostaje pytanie czy na pewno uzyskanie akceptacji gwarantuje odpowiedni poziom dydaktyki? Nie sądzę by to był automatyczny proces. Można sobie wyobrazić nowy wydział lekarski, nawet bez akredytacji, który realizuje solidnie proces dydaktyczny. I odwrotnie, nawet na wydziałach w  renomowanych uczelniach nie ma gwarancji jakości.

Należy także brać pod uwagę realia społeczne, które wpływają na codzienne życie, także to uniwersyteckie. Po pierwsze należy brać pod uwagę wpływ okresu pandemii na proces uzyskiwania wiedzy; w mojej ocenie negatywny. Po drugie, aktualni studenci to przedstawiciele tzw. pokolenia Z różniącego się pod wieloma względami od wcześniejszych roczników.

Zatem należy koniecznie zwrócić uwagę na ocenę końcową wyników nauczania stąd kluczowa rola przypada egzaminowi LEK. Jego aktualny kształt musi być jak najszybciej zmieniony gdyż nie gwarantuje, że osoby wkraczające do zawodu będą do tej misji odpowiednio przygotowane. Lepiej na tym etapie nie dopuścić do zawodu osoby doń nieprzygotowane by uniknąć kosztu społecznego, który będą płacić przyszłe pokolenia.  

sobota, 17 lutego 2024

O kształceniu lekarzy

 Od wielu lat w kraju odczuwamy brak lekarzy. Ten stan wynika to najpewniej z wielu przyczyn, w tym emigracji lekarzy, ciągłego zwiększania czasu potrzebnego na mnożone obowiązki biurokratyczne oraz zbyt małą liczbę studentów medycyny. Sądzę, że niebagatelną rolę odgrywa także niechęć młodego pokolenia do podejmowania zatrudnienia np. w chirurgii czy ginekologii z położnictwem gdyż te specjalizacje wiążą się z dużym stresem, dyżurami i poważną odpowiedzialnością. W modzie są raczej specjalizacje o mniejszym ryzyku zawodowym i dające wyższe dochody. Skoro jest brak lekarzy najprostszym rozwiązaniem jest zwiększenie liczby studiujących. Ten trend obserwujemy od kilkunastu lat. Początkowo nowe wydziały lekarskie powstawały na bazie już istniejących uniwersytetów w Olsztynie, Rzeszowie, Opolu, Kielcach i Zielonej Górze. Wówczas dla nas, pracowników już istniejących uczelni medycznych idea tworzenia nowych wydziałów lekarskich wydawała się błędna, nie wierzyliśmy, że da się realizować proces dydaktyczny na dobrym poziomie. Ale życie nas zaskoczyło i niebawem zaczęły powstawać liczne nowe "uczelnie" (?) medyczne kształcące lekarzy. Takich wydziałów jest dziś kilkadziesiąt. Czy są one w stanie prowadzić porządne nauczanie medycyny? Czy dysponują bazą materialną, czy mają doświadczoną kadrę dydaktyczną? Wiele, bardzo wiele informacji jakie napływają z kraju wskazuje, że nowe wydziały wielokrotnie nie spełniają elementarnych wymogów. Co więcej, 10 nowo powołanych wydziałów nie uzyskało akredytacji a mimo to prowadzi proces dydaktyczny. Minister Nauki Dariusz Wieczorek niedawno zapowiedział, że te wydziały by móc nadal funkcjonować muszą uzyskać akredytację a jeśli jej nie uzyskają zostaną rozwiązane a studenci zostaną przesunięci do innych uczelni. To ważna deklaracja, czas pokaże jak się potoczą dalsze losy tych wydziałów. Niemniej problem jakości procesu dydaktycznego nie zniknie nawet gdyby wszystkie nowe wydziały spełniły wymogi formalne. Na łamach Gazety Lekarskiej organu Naczelnej Rady Lekarskiej i Pro Medico miesięcznika śląskiego oddziału samorządu lekarskiego podały słowa zaniepokojenia dotyczące prawidłowości procesu dydaktycznego. A stawka jest wysoka: jakość polskiej medycyny w przyszłości. Nie ma mowy by zachować odpowiedni poziom opieki lekarskiej jeśli absolwenci nie uzyskają niezbędnej wiedzy. I tu w mojej ocenie dochodzimy do istoty problemu, działań, które mogą zapewnić dobry poziom opieki zdrowotnej. By móc rozpocząć pracę zawodową trzeba zdać egzamin końcowy tzw. LEK. Wyniki tego egzaminu decydują także o możliwości aplikowania o najbardziej oblegane specjalizacje. Od jakiegoś czasu LEK w znacznym stopniu opiera na pytaniach z tzw. bazy. Oznacza to, że w zasadzie każdy absolwent wydziału lekarskiego zostaje dopuszczony do zawodu. To musi ulec zmianie a egzamin końcowy musi odzwierciedlać rzeczywistą wiedzę bez stosowania pytań z bazy. Oczywiście niezbędnym czynnikiem zapewniającym wiarygodną ocenę poziomu wiedzy jest nadzór w czasie trwania egzaminu by nie dochodziło do nieuczciwych praktyk ściągania przy pomocy coraz doskonalszych metod. 

W mojej ocenie tylko rygorystyczny model LEK-u, oparty na opisanych zasadach daje szanse by osoby dopuszczone do uprawiania zawodu naprawdę na to zasługiwały. To fundamentalna kwestia, to kwestia odpowiedzialności za zdrowie przyszłych pokoleń Polek i Polaków.

czwartek, 1 lutego 2024

Festiwal trwa - nihil novi sub sole

 Mamy to! Tak można powiedzieć po podpisaniu budżetu przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę. Dla milionów pracowników systemu edukacji, w tym także nas, pracowników szkół wyższych oznacza to iż otrzymamy obiecane podwyżki wynagrodzeń. Dodajmy, wynagrodzeń, które nie były podwyższane od lat. W świetle lewicowej, wręcz populistycznej polityki stałego, szybkiego i nieuzasadnionego względami rozwoju gospodarczego podnoszenia płacy minimalnej nawet planowany wzrost o 30% nie spowoduje istotnej zmiany stanu rzeczy. Jeśli dziś asystent ma pensję na poziomie pani z kasy sklepowej  to wzrost o 30% nie spowoduje nagłej, rzeczywistej zmiany jakościowej i napływu do polskich uczelni młodych, ambitnych ludzi. Skupienie się na aspekcie płacowym wręcz zamazuje rzeczywistość i odwraca uwagę od istoty rzeczy. Nie ma żadnych oznak by miał rozpocząć się proces prawdziwych zmian jakościowych w polskim systemie edukacji. A bez tego procesu, który z oczywistych względów musi być rozłożony na lata i realizowany etapowo sama podwyżka płac nic nie da. Edukacja nie ma barw partyjnych, nauka nie zależy od ideologii takiej lub innej. A wiadomo nie od dziś, że każda złotówka włożona w naukę zwraca się podwójnie. Czy rządzący Polską od 1989 roku tego nie wiedzą? Chyba jednak nie...A my, jako środowisko nie potrafimy (nie chcemy?!) wziąć spraw w swoje ręce by wywrzeć presję pro-rozwojową na klasę polityczną. Podsumowując, nic się nie zmieni, nie widać światełka w tunelu...

Mamy tylko dobrą informację dotyczącą nowych wydziałów lekarskich, które powstawały w ostatnim czasie w ekspresowym tempie. Wg doniesień medialnych 8 spośród nich nie uzyskało akredytacji i jeśli jej nie uzyskają w krótkim czasie mają zostać zlikwidowane. To krok w dobrym kierunku ale to tylko naprawa wcześniejszych działań rządu a nie myślenie w kategoriach rozwojowych. Czy na pewno kształcenie studentów na nowych wydziałach lekarskich, które powstały w miejscach bez żadnej tradycji akademickiej gwarantuje oczekiwany poziom? I na koniec uwaga ogólna dotycząca modelu cywilizacyjnego Polski. W moim głębokim przekonaniu trwałym fundamentem rozwoju powinien być model postaw społecznych nakierowany na aktywność, inwencję i przedsiębiorczość. Jeśli idziemy w kierunku państwa socjalnego (tak naprawdę już nim jesteśmy), w którym każdemu obywatelowi się po prostu należy pewne minimum to po co się starać, rozwijać i szukać swego miejsca na ziemi?! Sytuacja w systemie edukacji jest emanacją tego szkodliwego modelu państwa, państwa, które odwróciło się od aktywnej, wykształconej i ambitnej części swych obywateli... 

środa, 24 stycznia 2024

Trudny czas

 Coraz trudniej nadążyć za bieżącymi wydarzeniami na polskiej scenie politycznej. Niezależnie od osobistych poglądów jeden fakt jest niepodważalny: nie da się spokojnie pracować w sferze nauki. Tu niezbędna jest stabilna i przewidywalna przyszłość. A o nauce słychać niewiele co zresztą nie dziwi. Za miedzą wojna, jałowe dyskusje w Europie, wojna Bliskim Wschodzie, konflikt na Morzu Czerwonym, ciemne chmury na Tajwanem, bramy Europy szturmują masowo mieszkańcy z całego świata a w kraju spory, które już dawno przekroczyły granice normalności. Echa niesławnych słów w polskiej historii "Liberum veto" znów pojawiły się...  Może ktoś czytający te słowa nadeśle swój optymistyczny komentarz, może ktoś widzi przysłowiowe "światełko w tunelu"? 

środa, 10 stycznia 2024

Gdzie jest elita intelektualna Polski?

Od pewnego czasu obserwujemy w Polsce wydarzenia bez precedensu, przynajmniej z perspektywy IV RP od 1989 roku. Należy jasno stwierdzić; obywatele kraju obserwują scenę polityczną z coraz większym niepokojem, ba, chyba nawet przerażeniem. Śmiem sądzić, że te uczucia dotyczą wszystkich myślących ludzi niezależnie od poglądów politycznych. Pewne granice już zostały przekroczone i bynajmniej nie widać końca eskalacji. Niejednokrotnie w naszej historii na jej ostrych zakrętach głos zabierały elity intelektualne kraju. Takie stanowiska czy apele były np. autorstwa Kościoła lub grup intelektualistów w latach 60-tych i 70-tych. To był zawsze ważny głos, głos wzywający do umiaru, dialogu, kompromisu.

Jestem głęboko przekonany, że dziś jest taki właśnie moment, chwila gdy jeszcze nie jest za późno na cofnięcie się o krok. 

Jeśli w Polsce mamy jeszcze grupę ludzi mogących aspirować do miana elity intelektualnej to ten głos musi jak najszybciej dotrzeć do opinii publicznej oraz klasy politycznej. 

Gdzie jest ta elita, gdzie jej głos i mądrość? 

Czekamy na jej stanowisko.

Nim to nastąpi w moim własnym imieniu wzywam do rozpoczęcia dialogu i uporządkowania naszych polskich spraw. Najwyższy czas na opamiętanie, na diametralną zmianę biegu polskich spraw. W imię szeroko rozumianego interesu narodowego i społecznego.

    

środa, 3 stycznia 2024

Uwagi w Nowym Roku: jak rozpocząć proces reform polskiego systemu uniwersyteckiego?

O słabościach polskiego systemu uniwersyteckiego pisałem dziesiątki razy i nie mam zamiaru wracać do wcześniejszych diagnoz. Dziś, na początku roku jest moment na zastanowienie się jak można rozpocząć proces koniecznych reform i jakie progowe warunki należy spełnić. Bez zgromadzenia różnego rodzaju danych, w pierwszej kolejności w szeroko rozumianych kręgach władzy oraz w środowisku naukowym trudno jest o jednoznaczne sugestie i rekomendacje. Oczywiście nie dysponuję takimi danymi i mogę tylko wyrazić moją osobistą, subiektywną opinię. 

Sądzę jednak, że kluczowa jest postawa środowiska uniwersyteckiego. To my, poprzez różne gremia np. KRASP (Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich), PAN lub inne istniejące gremia skupiające osoby ze świata nauki powinniśmy być inicjatorami procesu zmian. Wyobrażam sobie także sytuację gdy ten proces zacznie sie z inicjatywy spontanicznie zebranych grup osób. Inicjatywa, projekty reform czy wręcz presja na świat polityki są niezbędne. To musi być oczywiście długofalowy, obliczony na efekty za wiele lat jeśli nie dekady. 

Czy klasa polityczna z własnej inicjatywy jest w stanie rozpocząć proces reform? Nie wierzę by to było możliwe. Także z braku przekonania o skuteczności tych działań wobec braku współpracy ze środowiskiem naukowym. Po co zaczynać działania, które nie mają większych szans na powodzenie? 

Podsumowując, ruch należy do nas, środowiska uniwersyteckiego. Przede wszystkim oczekuję aktywności i inicjatywy od osób pełniących ważne funkcje w polskich uczelniach.

sobota, 30 grudnia 2023

Kilka uwag bieżących na koniec roku

W minionych latach blog był forum bardzo aktywnej dyskusji Czytelników i do jednego tekstu nadchodziło nieraz ponad 20 komentarzy. W ostatnich latach życie akademickie prawie zamarło, tzw. Konstytucja dla nauki i pandemia zrobiły swoje. Uczelnie stały się miejscem realizacji zaleceń różnych komisji i regulacji ustawowych. Miejsce dyskusji zajęły procedury i wszechobecna sprawozdawczość na żądanie różnych organów na poziomie uczelni, szpitala lub innych instytucji. Skutecznie została zniszczona tkanka akademicka i nie widać żadnych oznak by ta sytuacja miała się zmienić. Co więcej nie widać by nasze środowisko oczekiwało zmian i powrotu dawnych realiów. Z tych powodów mój blog choć działający inaczej niż we wcześniejszych latach ciągle jest forum dyskusji a do tekstów w ostatnim kwartale Czytelnicy nadesłali kilkanaście komentarzy. Może ta aktywność to prognostyk na rozpoczęcie szerokiej dyskusji o sprawach naszej Uczelni oraz szerzej o problematyce uniwersyteckiej co jest szczególnie ważne w okresie przed wyborem Rektora, które odbędą się w 2024 roku?

sobota, 23 grudnia 2023

Składam Czytelnikowm bloga
życzenia rodzinnych i spokojnych
Świąt Bożego Narodzenia
oraz wszelkiej pomyślności w roku 2024
życzenia

czwartek, 21 grudnia 2023

O nagrodach rektorskich i nie tylko...

W tym tygodniu Rektor wręczał nagrody naukowe, dydaktyczne i organizacyjne. Od czasu piastowania funkcji Rektora przez Profesora Wilczoka nadano znaczenie tej uroczystości. Wcześniej po prostu otrzymwaliśmy nagrody, dyplomy i przelewy ale dopiero ten Rektor docenił fakt aktywności w pracy, przede wszystkim na polu pracy naukowej. Na nagrody przenacza się 2% funduszu płac i ta kwota wpływa na wysokość nagród. Oczywiście znaczenie ma także liczba osób nagrodzonych, im jest ich mniej tym wysokość nagród rośnie. Nadeszło kilka komentarzy Czytelników w tej sprawie. Nie dziwię się, że jest rozczarowanie wysokością nagród. Ale należy brać pod uwagę realia i niski, skandalicznie niski poziom finansowania nauki. Pisałem o tym wielokrotnie. 22 października zwróciłem uwagę na dysproporcję między wynagrodzeniami za pracę usługową i naukowo-dydaktyczną. To tłumaczy niskie nagrody. Gdyby wzrost nakładów na naukę był proporcjonalny do wzrostu nakładów w systemie opieki zdrowotnej to nasze płace a także nagrody byłyby dwukrotnie wyższe. Asystent otrzymywłby za swą pracę wynagrodzenie miesięczne 5000 złotych zamiast 2500 zł! A najniższa nagroda naukowa zamiast oscylować wokół 1000 zł wynosiłaby 2000 zł. Warto zwrócić uwagę, że nagrody II i I stopnia były znacznie wyższe. Nie wiem jakie były nagrody w pozostałych kategoriach (dydaktyczne i organizacyjne) ale wg przekazanych nam informacji stanowiły one około 30% ogólnej liczby nagród. Oczywiście można dyskutować jaka kategoria jest najważniejsza. W mojej ocenie praca naukowa zasługuje na największą uwagę bo pozycja uczelni w przeważającej mierze zależy od aktywności naukowej. Niemniej pozostałe obszary pracy w uczelni też mają znaczenie. Nigdy nie uda się znaleźć złotego środka, zawsze jest jakiś kompromis.

środa, 13 grudnia 2023

Ze świata polityki

Powstał nowy rząd kierowany przez Premiera Donalda Tuska. Dokonano pewnych zmian orgnizacyjnych a dla nas, pracowników szkół wyższych istotne jest rozdzielenie wcześniejszego Ministerstwa Edukacji i Szkolnictwa Wyższego na dwa odrębne resorty. Na czele Ministerstwa Nauki stanął Dariusz Wieczorek. Zapoznałem się z informacjami dostępnymi w Wikipedii dotyczącymi nowego Ministra i nie ma tam ani słowa o wcześniejszych doświadczeniach związanych z obszarem nauki. Czy zatem można oczekiwać nowych, wizjonerskich idei zdolnych tchnąć nowego ducha w nasz świat uniwersytecki? Liczę na pomoc Czytelników bloga i ich opinie w tej kwestii.

piątek, 17 listopada 2023

O przyszłości polskiej nauki

Sądzę, że jest teraz dobry moment na rozważania dotyczące przyszłości. Mamy nowe rozdanie, nowy skład Sejmu, wkrótce powstanie nowy rząd. Czy można spodziewać się jakichś znaczących zmian w świecie uniwersyteckim? Nie jestem optymistą, w mojej ocenie nie ma na to wielkch szans. Nauka wymaga myślenia na dekady, współpracy i zgody. Efekty nie są widoczne tu i teraz, plony dzisiejszego siewu można będzie zbierać dopiero za wiele, wiele lat. A taka perspektywa dla świata polityki, przynajmniej tego polskiego nam znanego, nie istnieje. Maksymalny horyzont na jaki może wzbić się tzw. klasa polityczna to 4 lata. Do kolejnych wyborów...Pamiętam spotkanie dotyczące reform systemu nauki za czasów gdy funkcję Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pełniła Profesor T. Kudrycka. W czasie dyskusji zadałem Pani Minister pytanie o ciągłość reform tak by można było uzyskać oczekiwane efekty w długiej perspektywie. Odpowiedź była kuriozalna: należy głosować na PO...Można by rzec, kabaret, chocholi taniec gdyby to nie dotyczyło fundamentalnych spraw dla powodzenia państwa. Bez nauki, bez badań i szerzej, bez dobrej edukacji daleko nie zajedziemy...Ale zostawmy klasę polityczną, wróćmy na nasze, akademickie podwórko. Jestem przekonany, że nawet najbardziej światła władza nie mogłaby dokonać zmian systemowych bez inicjatywy i aktywności naszego środowiska. To my, pracownicy naukowi powinniśmy być motorem postępu. A tego trendu nie widać, nie ma dyskusji, entuzjazmu, wizji. I tu - być może - należy upatrywać prawdziwych przyczyn słabości polskiego szkolnictwa wyższego. Skoro nam samym tak w zasadzie nie zależy na wprowadzaniu prawdziwych reform to dlaczego ten obszar miałby być oczkiem w głowie polityków?! I tak wracamy do punktu wyjścia...nihil novi sub sole...

czwartek, 9 listopada 2023

O polskim kabarecie (dawniej zwanym światem akademickim)

Gdy w 2008 roku zacząłem prowadzić blog do głowy by mi nie przyszło, że kiedykolwiek przyjdzie mi pisać w kabaretowym stylu. W końcu tematyką bloga są sprawy dotyczące polskiej nauki i szerzej szkolnictwa wyższego. Ale gdy model kabaretowy wkracza na uniwersytety muszę iść z duchem czasu. Kilka razy poruszałem kwestię wprowadzenia do systemu szkolnictwa ministerialnej punktacji czasopism naukowych. Arbitralne przypisywanie poszczególnym tytułom punktacji to zaprzeczenie rzetelnej klasyfikacji jakościowej dotąd opartej na tzw. punkty Impact Factor będące pochodną liczby cytacji. Przykładowo: pismo mające IF=4 to takie, gdy średnia liczba cytacji publikacji w okresie roku wyniosła 4. Zatem to nie jest oczywiście miernik wartości konkretnej publikacji ale wskaźnik średniej jakości (wyrażany liczbą cytacji) wszystkich opublikowanych prac. Z tego powodu dobre, szanujące się i dbające o utrzymanie poziomu redakcje prowadzą wymagającą politykę polegającą na starannym, wnikliwym procesie recenzowania. Publikowanie "po uważaniu" lub dla zaprzyjaźnionych autorów niechybnie prowadziłoby do obniżenia jakości i w efekcie obniżenia punktacji pisma i spadku w rankingu. Opracowano także ogólny ranking czasopism wg liczby cytacji; są 4 kategorie od Q1 do Q4 co odpowiada kwartylom cytowalności w danej dziedzinie. Pism w górnym kwartylu Q1 jest nie jest wiele, to są absolutnie topowe tytuły. Przykładowo, w moim dorobku naukowym liczącym 126 oryginalnych artykułów naukowych nie mam żadnego w piśmie z grupy Q1 a takie renomowane pisma moim obszarze tematycznym jak Bone czy Osteoporosis International mieszczą się w grupie Q2. To dowód jakie wysokie są wymagania, jak wyśrubowany jest poziom. Ale tak jest w świecie, jakże zacofanym z naszej polskiej perspektywy. Po co komu takie wyrafinowane zasady, przecież wystarczy sporządzić własną klasyfikację odpowiadającą własnym potrzebom. To proste: decyzją dr hab. P. Czarnka, profesora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, aktualnego Ministra Nauki po raz kolejny zmodyfikowano punktację i np. Pedagogika Katolicka uzyskała najwyższy status i 200 punktów! Vivat Academia, vivat Profesores, vivat Minister Czarnek, najbardziej innowacyjny Minister na świecie. Szkoda, że ten kabaret zmierza do niechybnego końca i nasz światły Minister nie zaskoczy nas swymi kolejnymi pomysłami. A tak na koniec na poważnie: jak "posprzątać" to tej rozkosznej i jakże kreatywnej działalności i wrócić na tory działania godnego miana akademickiego? To nie będzie łatwe ani szybkie, burzy się łatwo, buduje długo...

środa, 1 listopada 2023

O systemie wynagrodzeń i nie tylko

Pieniądze to niekończący się temat. Zawsze będzie ich za mało, zawsze ktoś będzie niezadowolony. Polityka finansów dotyczy całego państwa jak i każdego z nas. Oczywiście przyjęte ogólne zasady na poziomie państwa decydują o losach indywidualnego człowieka. Rozwiązania obowiązujące w różnych krajach są różne niemniej w naszym kręgu kulturowym widzimy wyraźny trend ingerowania państwa we wszelkie obszary. Wszystko ma być uregulowane, odgórnie ustalone, kontrolowane. Podatki, obowiązki obywatela wobec szeroko rozumianego państwa, opłaty, daniny itd. Wolność to pojęcie o bardzo ograniczonym zakresie w naszym współczesnym świecie. A może takie cechy współczesności to dowód na jej postęp względem przeszłości? Nie sądzę, w poniższym tekście próbuję wykazać szkodliwość takiego modelu państwa i to na wielu płaszczyznach. Popatrzmy na system płac. Dobrym przykładem, którym się posłużę niech będzie system płac obowiązujący w Polsce na przykładzie uczelni i szpitala. W każdej instytucji pracują różne osoby, mają inną rolę, kompetencje, odpowiedzialność. Wydaje się oczywiste, że poziom wynagadzania musi się znacząco różnić. Inną pensję ma dozorca i sprzątaczka a inną kierownik działu lub dyrektor. Analogicznie w uczelni, pensja młodego, startującego pracownika naukowo-dydaktycznego musi być znacząco niższa niż adiunkta czy szefa katedry z tytułem profesora. Odpowiednio, pensja salowej, pielęgniarki, początkującego lekarza, lekarza specjalisty i na końcu ordynatora muszą mieć wysokość odpowiadającą kompetencjom i odpowiedzialności. Od dość dawna wymyślono pojęcie płacy minimalnej wyrażanej w stawce godzinowej. W ostatnich 8 latach stawka minimalna poszybowała i minimalna stawka wynagrodzenia wzrosła znacząco. Ale temu zjawisku nie towarzyszy równoległy wzrost płac osób z większą odpowiedzialnością. Asystent ma pensję minimalną, na poziomie osób z najniższym wykształceniem. A w siatce płac początkujący lekarz-rezydent ma pensję zbliżoną do profesorskiej lub ordynatorskiej. Obserwujemy spłaszczenie siatki płac z absolutnym pominięciem roli kompetencji, wykształcenia i odpowiedzialności. Wróciliśmy do wydawałoby się całkowicie mionionej epoki czasów realnego socjalizmu. To zjawisko jest jednym z największych przeszkód do dalszego rozwoju kraju. Każdemu po równo, każdy musi jeść tak samo, starsi Czytelnicy pamiętają te komunistyczne slogany. Owoce takiej polityki państwa już dziś widzimy. Zawsze gdy coś się należy każdemu niezależnie od własnego wkładu i wysiłku musi prowadzić do patologii. Lepiej dać przysłowiową wędkę niż rybkę. Jeśli trwale zabijemy inicjatywę indywidualnego człowieka promując bezkrytycznie model socjalnego rozdawnictwa i socjalistyczny model wynagradzania bez uzależnienia sukcesu jednostki od jej ambicji, pracowitości czy wykształcenia to uderzamy w podstwy rozwoju państwa. Należy także pamiętać, że system nieuzasadnionej ingerencji państwa dotyczy także przedsiębiorstw prywatnych. Zmuszanie tych pracodawców do nieustannego podnoszenia płacy minimalnej nieuzasadnionego obiektywnymi przesłankami ekonomicznymi blokuje możliwości odpowiedniego wynagradzania osób na wyższych stanowiskach a także zmniejsza możliwości inwestycyjne. W efekcie końcowym i tak uderzy to cały system, w pierwszej kolejności tych na dole w hierarchii społecznej. Nie ma perpetuum mobile, zasady ekononomii są nieubłagane. To ślepa uliczka, z której trudno będzie zawrócić. Zapraszam do przeczytania gorzkiego komentarza profesora do tekstu z 22.10. Modo socialistico redivivus...

piątek, 27 października 2023

O środowisku naukowym i o wyzwaniach przyszłości

Świat akademicki się zmienia jak cały świat. Miałem możliwość być jego obserwatorem i uczestnikiem od 1980 roku. Wówczas byłem członkiem Rady Wydziału Lekarskiego w Zabrzu z ramienia Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Pamiętam różne sytuacje widziane oczami studenta V i VI roku. Były dyskusje w czasie obrad, rozmowy kuluarowe. Nieraz pojawiał się kapitan Obtułowicz ze Służby Bezpieczeństwa, który "opiekował" się wydziałem z ramienia PZPR. Ponownie do RW trafiłem w 2001 roku po uzyskaniu stopnia doktora habilitowanego. Przez blisko dwie dekady byłem jej aktywnym członkiem. Różnie bywało ale to było miejsce dyskusji, sporów, wymiany poglądów. Nie wszystko mi się podobało niemniej RW była otwartym forum akademickim. Dopiero pandemia COVID-19 i jakże światła działalność Ministra Nauki J. Gowina zlikwidowały ten organ uczelni. Powstałe w miejsce Rada Dziedziny i Rady Dyscypliny nie zastąpiły dawnych RW, dyskusja akademickia w zasadzie nie istnieje. Nie rozmawiamy ze sobą, ba, nawet się nie znamy. To fatalny prognostyk na przyszłość. Jeśli dodamy do tego radosną twórczość ministerstwa pod kierownictwem Ministra Czarnka to widać jasno jaka jest sytuacja. W pewnym sensie nawet gorsza niż w 1989 roku. Wówczas był entuzjazm po upadku komuny i nadzieja na lepszą przyszłość. Były perspektywy na odbudowę etosu uniwersyteckiego. Dziś zatomizowanie naszego środowiska jest ogromne. Jak to zmienić? To nie nastąpi natychmiast, tego nie zapewni nawet najbardziej światły nowy Minister (oby taki był!). Do tego trzeba naszej aktywności, zaangażowania i wiary w możliwość odwrócenia fatalnego ciągu zdarzeń. O skali wyzwań najlepiej świadczy sytuacja dotycząca szkolenia przyszłych lekarzy. Niedopuszczalne, wręcz skandaliczne działania legislacyjne, które obniżyły wymagania dotyczące procesu dydaktycznego studentów medycyny to przykład niebezpiecznych działań antyspołecznych. Szkoły modo "Felczer-Plus" nie są nam potrzebne. Nie tędy droga, trzeba jak najszybciej zatrzymać to szaleństwo!

niedziela, 22 października 2023

O pieniądzach

Niedawno rozmawiałem z pracownikiem naszej uczelni, który ma staż 25-letni. Jakoś rozmowa zeszła na kwestię zarobków. W tym okresie jego pensja w uczelni wzrosła około 5x, co w znacznym stopniu wynika z faktu uzyskanej w uczelni pozycji czyli specjalizacji i stopni naukowych. Pensja asystencka w okresie ćwierćwiecza wzrosła około trzykrotnie. Drugą składową dochodów pracownika uczelni będącego lekarzem są dyżury w szpitalu. I tu stawka dyżurowa wzrosła w przybliżeniu 10x! To zestawienie pokazuje jak bardzo praca dydaktyczno-naukowa została w tyle. To jest bardzo pesymistyczny obraz, najbardziej oczywisty dowód na totalną zapaść polskich szkół wyższych. I tak lekarz, naukowiec jest w pozycji uprzywilejowanej bo może niskie dochody z pracy w uczelni uzupełnić środkami uzyskanymi za pracą usługową co nie jest możliwe u innych pracowników. Utrzymywanie takiej sytuacji musi doprowadzić do trwałego, trudnego do odwrócenia trendu co będzie skutkować dalszą marginalizacją polskich uczelni w skali globalnej.

sobota, 7 października 2023

Oto Polska - najbardziej innowacyjny kraj w dziedzinie kształcenia lekarzy

Business Insider: Rok akademicki już trwa, a na medycynie nadal są wolne miejsca

niedziela, 1 października 2023

O edukacji

Tekst opublikowany po raz pierwszy w 112. numerze Kuriera WNET - Gazety Niecodzienej
Jest wiele obszarów życia publicznego wpływających na jego funkcjonowanie i pozycję w świecie. Gospodarka, obronność, której znaczenie tak dobitnie zademonstrowała wojna na Ukrainie, polityka zagraniczna czy energetyka to tylko niektóre istotne składowe każdego państwa. Jest oczywiste, że żadna z tych części nie funkcjonuje w oderwaniu od pozostałych.

Przykładowo trudno sobie wyobrazić nowoczesną, sprawną gospodarkę bez spójnej i dalekosiężnej polityki zagranicznej, która powinna prowadzić do utrzymywania wzajemnie korzystnych relacji z innymi krajami.

W mojej ocenie jeden obszar łączy wszystkie elementy tej skomplikowanej układanki i stanowi wręcz niezbędny warunek prawidłowego i skutecznego działania organizmu państwa. To edukacja. Nie ma żadnych szans na uzyskanie wysokiego poziomu cywilizacyjnego państwa bez sprawnego systemu edukacji. Jestem przekonany, że edukacja to centralny, wręcz kluczowy czynnik decydujący o miejscu danego państwa na mapie cywilizacyjnej świata. Bez wykształconego, światłego społeczeństwa pomyślna realizacja zadań państwa nie jest możliwa. Potrzebni są liderzy tworzący elitę intelektualną oraz wyedukowane społeczeństwo zdolne do podjęcia wysiłku na rzecz wspólnego dobra. Liderów wykuwa uniwersytet. Oczywiście ten etap nie wyłoni prawdziwych przywódców, jeśli nie uzyskają oni wszechstronnego wykształcenia na wcześniejszych etapach.

Co oznacza słowo ‘uniwersytet’? To miejsce panowania wolnego słowa, miejsce dyskusji, wymiany argumentów oraz oczywiście zdobywania wiedzy i pracy naukowej. To tam kończy się proces kształtowania intelektualnego, obejmującego uzyskaną wiedzę oraz nabyte postawy etyczne. Człowiek uzyskujący wyższe wykształcenie powinien być przygotowany do pełnienia odpowiedzialnych funkcji wymagających posiadania wielu intelektualnych przymiotów. To obraz, nazwijmy go, idealny. To model prowadzący do ukształtowania osób zdolnych do kreowania rzeczywistości, nosicieli wiedzy i postawy etycznej jako immanentnych warunków prawidłowej pracy na rzecz dobra wspólnego.

Jak w praktyce zweryfikować jakość wykształcenia? Można oczywiście pokusić się o ocenę konkretnej osoby, ale chodzi raczej o jakość systemu jako całości. Opracowano wiele metod oceniających jakość systemu edukacyjnego. Skupię się na szkołach wyższych. Znajdą tu zastosowanie takie kryteria jak np. liczba publikacji, liczba ich cytowań lub aspekty dotyczące bazy materialnej. Te dane są podstawą tworzenia globalnych rankingów uniwersytetów. Od dekad w pierwszej dziesiątce plasują się uczelnie z USA i Wielkiej Brytanii. Najlepsze polskie uniwersytety zajmują miejsca w czwartej lub piątej setce. Ten stan w zasadzie nie zmienia się od 1989 roku. Spory o palmę pierwszeństwa w Polsce między Uniwersytetem Jagiellońskim a Uniwersytetem Warszawskim uważam za jałowe i chybione. Polska nauka jako całość jest tłem dla świata. Oczywiście nie oznacza to, iż nie mamy indywidualnych osiągnięć na poziomie światowym, niemniej „uśredniony” poziom spycha nas na peryferia cywilizacyjne. Polskie uczelnie nie stały się kuźnią elity intelektualnej będącej motorem postępu kraju.

Dlaczego jesteśmy tacy słabi? Jak to jest możliwe, że odzyskanie suwerenności państwowej w 1989 roku nie spowodowało zasadniczych zmian w polskim świecie uniwersyteckim? Polska się diametralnie zmieniła, inaczej wyglądają polskie miasta i wsie, po nowych drogach jeżdżą inne samochody, powstało mnóstwo nowoczesnych obiektów kultury, sportu czy rekreacji, a miliony obywateli odwiedzają najdalsze zakątki świata. De facto nie mamy powodów do kompleksów wobec innych nacji, a poziom życia zbliża nas do Grecji, Portugalii czy Hiszpanii. Ale nasz rozwój jest przede wszystkim wyrazem osiągania celów czysto materialnych, konsumpcyjnych, chcemy szybko, „tu i teraz”, doszlusować do innych krajów. W miejsce harmonijnego, dalekosiężnego planu rozwoju, obliczonego na pomyślność przyszłych pokoleń i budowę trwałych fundamentów sukcesu państwa i obywateli, widzimy głównie działania prowadzące do zaspokojenia mbieżących potrzeb.

Mimo oczywistego postępu cywilizacyjnego w okresie ostatnich trzech dekad, pozycja polskiej nauki nie zmieniła się. W mojej ocenie brak własnej, niezależnej elity intelektualnej stwarza w długiej perspektywie zagrożenie dla polskiego dobrobytu, a być może nawet bezpieczeństwa. Podstawą trwałego powodzenia państwa nie może być transfer do Polski zagranicznych idei, inwestycje kapitału zagranicznego nie zastąpią rozwoju opartego na własnych pomysłach. Oczywiście w epoce globalizacji rośnie współzależność i w zasadzie nie ma państw całkowicie odpornych na czynniki globalne. Niemniej istnieje spory margines działań mogących poszerzyć własne aktywa, zwiększające odporność na zewnętrzne fluktuacje.

System edukacji to skomplikowany, wieloskładnikowy organizm. Wymaga dalekosiężnego, spójnego myślenia obliczonego na efekty uzyskiwane za wiele, wiele lat. Nie ma miejsca na chaotyczne kroki, zmiany motywowane bieżącymi potrzebami ideologicznymi lub politycznymi. Efekty zmian nauczania przedszkolnego widać najwcześniej po 20 latach.

Świat uniwersytecki widzę z perspektywy uczelni medycznej. Postawa, zaangażowanie i poziom wiedzy naszych studentów jest emanacją kilkunastu lat spędzonych wcześniej w polskich placówkach edukacyjnych. Mój pogląd w tej kwestii nie jest optymistyczny. Zamiast pasji, ambicji i dążenia do wiedzy widzę coraz częściej bierność, nijakość, a nawet cwaniactwo. Ale uczelnia to nie tylko studenci, to także kadra dydaktyczna. Czy spełniamy wyśrubowane kryteria i wymagania? Czy angażujemy się w pracy adekwatnie do opisanego wcześniej oczekiwanego poziomu? Z pewnością daleko nam do tego.

I druga obok dydaktyki kluczowa kwestia, czyli nauka. Wysoka jakość badań naukowych, mierzona wieloma parametrami bibliometrycznymi, to podstawa wysokiego poziomu systemu. Oczywiście obie sfery: dydaktyka i nauka, są ściśle powiązane; dobrą naukę tworzą dobrze przygotowani absolwenci. Dlaczego prowadzimy niewiele badań na światowym poziomie? Obok czynnika ludzkiego powodują to cechy systemu nie dające wystarczającej rękojmi sukcesu życiowego pracownikom naukowym: skandalicznie niskie finansowanie rzędu 0,5% PKB, przy absolutnym minimum na poziomie 2%, uznawanym za dolną granicę wymaganą dla optymalnego rozwoju państwa. To także coraz bardziej rozpowszechniona biurokracja, zajmująca znaczną część czasu, który powinien być przeznaczony na prowadzenie badań. Pojęcie „zawód: naukowiec” – przynajmniej w odniesieniu do medycyny – nie istnieje. Nauka jest dodatkiem do pracy zawodowej, czasem wręcz balastem, miast być jej osią.

Dlaczego tak wygląda polski uniwersytet, dlaczego tak wygląda praca polskiego naukowca?

Po pierwsze, edukacja po przełomie 1989/90 roku nie stała się obszarem prawdziwego zainteresowania i troski rządzących. Nie widziałem i nadal nie widzę zbyt często myślenia w kategorii pro publico bono, w dobrym znaczeniu tych słów. Są natomiast aż nadto widoczne skrajności ideologiczne, małe sprawy, bieżące interesy i interesiki.

Po drugie, potrzeba stworzenia całkiem nowego systemu edukacji w miejsce komunistycznej indoktrynacji nie znalazła zrozumienia społecznego. Nie powstało społeczeństwo obywatelskie zdolne do reprezentowania prawdziwego interesu publicznego i wpływającego skutecznie na świat szeroko rozumianej władzy. Brak prawdziwej elity intelektualnej zdolnej do wytyczania kierunków rozwoju jest aż nadto widoczny.

Po trzecie, środowisko akademickie jako całość nie jawi się jako zwolennik niezbędnych zmian. Reformy, które zmuszałyby do wysiłku każdego z nas oraz wprowadzały ciągły system bieżącej oceny jakości pracy, nie są popularne ani oczekiwane. Zamiast tego mamy pseudosystem akredytacji, papierową biurokrację, imitującą rzeczywiste działania monitorujące jakość systemu.

Nie stworzono także warunków dla tysięcy polskich badaczy pracujących na uczelniach rozsianych na całym świecie. Oni mogliby wnieść na nasze podwórko swą wiedzę i doświadczenia nabyte w pracy na najlepszych uniwersytetach.

Jestem pracownikiem uniwersytetu medycznego, wobec czego zajmę się funk- cjonowaniem edukacji przede wszystkim z tej perspektywy. Zawsze brakowało lekarzy, a dziś ich brak jest bardzo dotkliwy. Od ponad dekady obserwujemy proces tworzenia nowych wydziałów lekarskich. Początkowo powstawały one w już istniejących uniwersytetach (Olsztyn, Rzeszów, Opole, Kielce, Zielona Góra), ale od kilku lat, jak przysłowiowe grzyby po deszczu, powstają wydziały lekarskie w różnych szkołach (także prywatnych), które z pojęciem uniwersytetu nie mają nic wspólnego. Co więcej, stale obniża się wymagania stawiane tym nowym wydziałom (ostatnia liberalizacja miała miejsce w czerwcu br.). Ba, nawet ostatnio Ministerstwo Nauki i Ministerstwo Zdrowia wydały zgodę na rozpoczęcie działalności dwóch wydziałów lekarskich: w Nowym Targu i Nowym Sączu – bez akceptacji Państwowej Komisji Akredytacyjnej!

Nie ma, w mojej ocenie, żadnych szans na realizację na nowych wydziałach lekarskich procesu kształcenia na miarę wymagań stawianych lekarzom. Ale gdyby nawet gdzieś udało się stworzyć solidny wydział lekarski, to – poza samą wiedzą – nie da się ukształtować przyszłego lekarza humanisty bez uniwersytetu, kontaktu z prawdziwymi autorytetami, przekazem postaw etycznych, czegoś więcej niż tylko szkolenia zawodowego. Lekarz nie ma być tylko osobą przepisującą leki i stawiającą diagnozy. To zawód wymagający specjalnych cech, wyjątkowych umiejętności, nawiązywania kontaktu z drugim człowiekiem. Zawodowa szkoła lekarska nie ma szans na kształcenie takich lekarzy – nosicieli wiedzy fachowej i humanistycznej postawy.

Przytaczam ten przykład, by pokazać, jak bieżące potrzeby mogą doprowadzić do powstania sytuacji, której nie można określić inaczej niż mianem: patologia. Sprowadzenie studiów lekarskich do poziomu, który Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, dr Łukasz Jankowski, określił słowem: „felczer plus”, to zjawisko niebywale szkodliwe społecznie, nie do zaakceptowania.

Ten przykład z obszaru medycyny jest swego rodzaju memento, że wprowadzanie szkodliwych rozwiązań cofa nas w rozwoju o dekady, jeśli nie stulecia. A tak niedawno wydawało się, że czasy, gdy leczeniem zajmowali się cyrulicy i felczerzy, minęły bezpowrotnie...

W mojej ocenie sposób kształcenia studentów medycyny to przejaw głębokiego kryzysu naszych czasów, przykład braku busoli, której rolę może spełniać tylko prawdziwa elita intelektualna. Klasa polityczna nie może aspirować do pełnienia roli elity intelektualnej. Jej rolą jest realizacja dalekosiężnych wizji wykuwanych w mozolnej pracy elit państwa, pracy ludzi wyposażonych w intelekt zdolny do kreowania wizji rozwoju oraz instytucji państwa przygotowujących finalne projekty do realizacji. Realizacji nie tylko jutro czy pojutrze albo na czas trwania kadencji parlamentarnej. To muszą być działania strategiczne, obliczone na dekady.

Dziś nie widać przysłowiowego światełka w tunelu. Edukacja w szeroko rozumianej świadomości społecznej nie jest obszarem odpowiednio ważnym, środowisko akademickie jest słabe, bierne i zatomizowane (to także efekt pandemii plus nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, tzw. Konstytucji 2.0, która rozbiła dotychczasowy model funkcjonowania uczelni, nie wprowadzając w jego miejsce nowego, sprawnego mechanizmu), a klasa polityczna żyje własnym życiem, z horyzontem sięgającym co najwyżej 4 lat. I – co najgorsze – nie mamy prawdziwej opinii publicznej i społeczeństwa obywatelskiego, nośników idei i wartości.

Proces zmian musiałby być wpisany w generalną, zasadniczą reformę państwa. Dziś to nie jest możliwe. Żeby sobie uświadomić, jak wygląda treść, forma i poziom życia publicznego, wystarczy spędzić kilka godzin przed ekranem telewizora.

Sądzę, że aktualnie w Polsce nie mamy elit zdolnych do zainicjowania koniecznych zmian państwa, wyposażonych w wiedzę, prezentujących odpowiedzialną, etyczną postawę propaństwową. W mojej ocenie tylko mozolny, stopniowy, etapowy proces reformy edukacji stwarza szansę na naprawę. Należy zacząć budować lepiej wyedukowane i świadome społeczeństwo, posiadające rzeczywistych liderów oraz opinię publiczną będącą emanacją uzyskanego wykształcenia. Wtedy przyszłe pokolenia będą w stanie podjąć próbę kształtowania społeczeństwa i państwa na miarę oczekiwań.

Podstawowym warunkiem jest to, by ludzie i gremia dziś nadające bieg sprawom państwa, w miejsce sporów i niekończących się kłótni, porozumiały się. W przeciwnym razie pozostaniemy na zawsze krajem na średnim poziomie rozwoju, bez własnej tożsamości cywilizacyjnej, krajem o nieakceptowalnym poziomie zależności od obcych interesów i obcej myśli. Oczywiście nawet najlepszy system edukacji musi być uzupełniony o cały system instytucji państwa, które będą służyć jako forum analiz, dyskusji, których wyniki mają realizować organa wykonawcze państwa. By nie spełniło się słynne powiedzenie Bismarcka: Hundert Professoren und die Heimat ist verloren (Stu profesorów i ojczyzna zgubiona).

Na koniec pozwolę sobie przytoczyć pewien aforyzm hinduski:
Od nieuków lepszy ten, kto książki czyta,/ Od czytających, kto pamięcią chwyta;/ Od pamiętających, kto treść ich rozumie,/ Od rozumiejących, kto działać umie.

sobota, 16 września 2023

Ważne! Apel środowiska naukowego ws. funkcjonowania Narodowego Centrum Nauki

Apel w obronie Narodowego Centrum Nauki. Laureaci „polskich Nobli” przeciwko planom Czarnka

wtorek, 12 września 2023

Nagrody naukowe

Jak co roku jesienią pracownicy uczelni mogą aplikować o nagrody w kategorii naukowej, dydaktycznej i organizacyjnej. Zawsze otrzymujemy na swoje skrzynki poczty elektronicznej informacje o konkursie. Taka wiadomość dotycząca nagród dydaktycznych i organizacyjnych dotarła do pracowników mego wydziału w Zabrzu jeszcze w sierpniu, ale brak jest analogicznej wiadomości dotyczącej nagród naukowych. Wiem, że taka informacja już 12 lipca dotarła do pracowników z Wydziału Nauk Medycznych w Katowicach. Nie wiem dlaczego dotąd jej nie otrzymaliśmy.

czwartek, 7 września 2023

O nauce i pieniądzach

Od dawna przymierzałem się do napisania tekstu dotyczącego zasad pokrywania kosztów publikacji w czasopismach. To jest coraz większy problem ale niż go opiszę chciałbym cofnąć się w czasie. Mój pierwszy artykuł naukowy w piśmie z tzw. Listy Filadelfijskiej ukazał się w 1997 roku w Ultrasound in Medicine and Biology. W kolejnych latach aż do roku bieżącego opublikowałem 125 oryginalnych artykułów naukowych. Lista nazw periodyków, na łamach których się one ukazywały jest długa, zamieszczam ją na moim CV. Początkowo nawet nie pomyślałem, że kwestia kosztów publikowania będzie kiedyś stanowiła problem bo wszystkie znane mi pisma były bezpłatne. Dopiero ostatnie lata przyniosły istotne zmiany w tej materii. Część pism, w których wcześniej publikowałem bezpłatnie wprowadziły cennik za każdą publikację. Dotyczy to także polskich tytułów, np. Endokrynologii Polskiej lub Polskiego Archiwum Medycyny Wewnętrznej. Koszt publikacji sięga nawet kwot oscylujących wokół 10000 zł (po przeliczeniu z Euro, franka szwajcarskiego lub dolara amerykańskiego). Jak w praktyce wygląda kwestia finansowania publikacji? W naszej uczelni można albo wykorzystać środki z projektu statutowego lub jeśli nie ma takiej możliwości to istnieje druga ścieżka aplikowania do Prorektor ds. Nauki o wyrażenie zgody na pokrycie tego kosztu. Do niedawna taka furtka była dość szeroko otwarta choć pismo musiało mieć dobrą pozycję wyrażoną punktacją IF lub Ministerialną. Wiosną br. Senat SUM podjął uchwałę by pokrywać koszt publikacji tylko gdy pismo plasuje się w górnym kwartylu cytacji (Q1). System przy wykorzystaniu grantów badawczych nie uległ zmianie. To zasadnicza zmiana, która znacząco utrudni publikowanie. Sięgnę do mojego dorobku naukowego, wśród wszystkich 125 opublikowanych artykułów naukowych nie ma ani jednego tytułu z grupy Q1. Nawet takie renomowane periodyki jak Bone, Osteoporosis International czy Journal of Bone and Mineral Research mieszczą się w kategorii Q2. Te informacje wskazują jak wysoko postawiono poprzeczkę. Przyczyna takiej decyzji jest prosta: brak wystarczającej ilości środków jakimi dysponuje uczelnia. Niemniej to duży problem, skąd wziąć pieniądze na pokrycie kosztów publikowania? Oczywiście należy najpierw wysyłać manuskrypty do pism bezpłatnych ale ich liczba szybko maleje. Z drugiej strony należy patrzeć na problem szerzej; obciążenie kosztami publikowania zmniejsza ogólne środki na badania naukowe. Nie dość, że polska nauka jest tak beznadziejnie słabo finansowana to koszty publikowania jeszcze bardziej ograniczają nasze możliwości. Biednemu wiatr w oczy wieje...

poniedziałek, 28 sierpnia 2023

O historii

Sprawiedliwy z Szerokiej

środa, 23 sierpnia 2023

30 lat po...

W marcu 1993 roku obroniłem pracę doktorską. Wcześniej nie bardzo miałem ochotę na podjęcie pracy naukowej, byłem wówczas pracownikiem szpitala klinicznego nr w Zabrzu i nie miałem takiego obowiązku jak pracownicy uczelni. Ale w związku z przegraną w drugim konkursie na stanowisko ordynatora styczniu 1992 roku zmieniłem zdanie i zgodnie z sugestiami mojego przełożonego Profesora E. Rogali rozpocząłem przygotowania do przeprowadzenia badań mających stanowić podstawę przyszłej rozprawy doktorskiej. Przedmiotem badań miała być osteoporoza posterydowa. To był poważny problem u naszych pacjentów z astmą oskrzelową czesto stosujących leki sterydowe. Dość szybko udało się zebrać grupę pacjentów i przeprowadzić zaplanowane badania. Początkowo podejmując to wyzwanie nie zdawałem sobie sprawy, że to zmieni diametralnie moje życie. Od tego czasu osteoporoza stała się osią mego życia zawodowego i motorem działań przez dekady. W maju 1993 wziąłem udział w konferencji, którą zorganizował Prof. R. Lorenc. Do ośrodka Ministerstwa Sprawiedliwości w Popowie na jeziorem Zegrzyńskim zawitali liderzy globalni w dziedzinie badań dotyczących osteoporozy. Tam po raz pierwszy zobaczyłem aparat do badań kości piętowej "Achilles". Okazało się, że demonstrowany egzemplarz był wystawiony na sprzedaż. Szybko zapadła decyzja o kupnie tego urządzenia i rozpoczęciu działalności diagnostyczno-leczniczej. Dziś, z tak odległej perspektywy widać jak rewolucyjna była ta decyzja. Zebrałem nieco opinii dotyczących sensowności powstania gabinetu lekarskego dedykowanego pacjentom z osteoporozą. Generalnie, były one raczej zniechęcające lub co najwyżej neutralne. Nikt mnie nie zachęcał do takich działań. Ale zgodnie moim modelem działań w życiu zawsze najbardziej ufam własnym sądom. 23 sierpnia 1993 ruszył gabinet diagnostyki i leczenia osteoporozy. Musiałem dotrzeć do potencjanych adresatów moich usług, to była absolutnie nowatorska droga. Przeprowadziłem intensywną akcję informacyjną, wysłałem setki listów do lekarzy z regionu, a w lokalnej prasie ukazały się ogłoszenia. Słowo Internet wtedy nie istniało. Dziś mijają dokładnie 3 dekady od tego dnia. Udało się, ale na początku tego drogi trudno było mieć pewność powodzenia. Kolejne lata to był czas intensywnej pracy zawodowej i naukowej. Gabinet był fantastyczną szansą na zebranie ogromnego materiału do badań i skwapliwie to zostało wykorzystane. 7 lat później zrobiłem habilitację a 3 lata później w grudniu 2003 roku uzyskałem profesurę. Piszę o tych sprawach by wskazać na sens podejmowania wyzwań. Dzięki osteoporozie otworzyły się przede mną zupełnie nowe możliwości, poznałem mnóstwo interesujących ludzi, wziąłem udział w ogromnej liczbie konferencji krajowych i zagranicznych. Ścieżka naukowa to fantastyczna życiowa droga, nauka nie może się znudzić. A jeśli badania są blisko ludzi i poprawiają jakość naszej codziennej pracy z pacjentami to jest w mojej opinii wręcz idealny model realizacji misji zawodu lekarza.

czwartek, 3 sierpnia 2023

Wspomnienie wydarzeń sprzed 20 lat

3-go sierpnia 2003 roku tragicznemu w skutkach wypadkowi uległ mój Tata Karol. Byliśmy razem na rowerze i po upadku doszło do urazu głowy z natychmiastową utratą przytomności. W stanie śpiączki żył do 26 września. 20 lat to szmat czasu ale ostrość tych chwil nie mija. Zawód lekarza to specjalny zawód, wymaga posiadania wielu cech poza samą wiedzą medyczną. Sądzę, że nie ma wielu lekarzy, którzy byli nimi tak obdarzeni jak mój Tata. Oddanie pacjentom, poświęcenie, wiara w moc medycyny i optymizm każdego dnia były fundamentami Jego nadzwyczajnej realizacji misji zawodowej. Kilkukrotnie przejeżdżając rowerem przez dzielnicę Gliwic Łabędy gdzie 46 lat i 3 dni Karol Pluskiewicz niósł pomocy swoim pacjentom zagadnąłem przypadkowych przechodniów w starszym wieku czy Go znali. Otrzymałem zdumiewające odpowiedzi, szerokie i szczegółowe wspomnienia byłych pacjentów. Jakby Karol odszedł niedawno a przecież minęło tyle lat. Widać ludzka pamięć o dobrych uczynkach trwa długo. Ale mija wraz z odejściem osób, z którymi skrzyżowały się nasze drogi życiowe. Stąd przed laty zrodził się pomysł by nadać ulicy w Łabędach nazwy Karola Pluskiewicza. Zebrałem setki podpisów, zorganizowałem tzw. "białą niedzielę", w czasie której kilku zaprzyjaźnionych lekarzy bezinteresownie udzielało porad miejscowym mieszkańcom. Niestety, opór materii, a może lepiej ujmując ludzka niechęć i małość sprawiły, że ta forma utrwalenia pamięci o Nim przepadła. A wystaczyła by nawet najmniejsza uliczka... Ale na wysokości zadania stanęli członkowie Klubu Honorowych Krwiodawców, którego założycielem był mój Tata i temu klubowi nadano imię Karola Pluskiewicza. Dla mnie, ale pewnie i wielu innych osób, które zetknęły się z Nim w życiu pozostanie niedoścignionym wzorem postawy lekarskiej godnej najwyższego uznania i szacunku.

wtorek, 18 lipca 2023

O polskim unikalnym w skali światowej "modelu" (?!) kształcenia lekarzy...

Dwie małopolskie uczelnie wyższe ogłosiły właśnie, że od 1 października rozpoczną kształcenie przyszłych lekarzy. Chodzi o Akademie Nauk Stosowanych w Nowym Sączu i Nowym Targu. Decyzję podjęli wspólnie minister zdrowia Adam Niedzielski i nauki Przemysław Czarnek. Specjaliści mówią jasno: to decyzja dziwna, a oba wydziały nie uzyskały aprobaty Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Dojdzie do sytuacji, w której studentów czekają wyjazdy na zajęcia praktyczne do miast odległych nawet o kilkaset kilometrów. Komentarz autora bloga: nazwa "Akademia Nauk Stosowanych" brzmi dumnie ale w przypadku medycyny to niesmaczny żart, stosowanie eksperymentów jest zalecane ale nie w odniesieniu do zdrowia ludzkiego...

piątek, 7 lipca 2023

homo sovieticus redivivus...

Od dawna moja uwagę przykuwają zmiany w systemie kształcenia lekarzy w Polsce. Od „zawsze” medycyna była jednym z najbardziej obok prawa i architektury obleganych kierunków studiów. Przez cały okres powojenny liczba uczelni medycznych nie zmieniała się (poza wydziałem powstałym w Bydgoszczy chyba w latach 70-tych). Uczelnie kształcące przyszłych lekarzy nazywały się Akademiami Medycznymi. Studia medyczne były prestiżowe, a po ich ukończeniu droga kariery była otwarta. Ale droga od pierwszych zajęć z anatomii do uzyskania dyplomu była długa i trudna. Pamiętam świetnie jak się bałem anatomii a pierwszym zajęciom towarzyszyły ogromne emocje. Lata studiów medycyny to był trudny, pracowity czas. Czas wyrzeczeń, zarwanych nocy, zakuwania setek, tysięcy pojęć zapisanych na stronach grubych podręczników.

Zmiany przyniósł dopiero początek nowego tysiąclecia. Najpierw zaczęła się akcja zmian nazw Akademii na Uniwersytety co miało wiązać się z nomenklaturą uczelni wyższych w Europie Zachodniej. Pamiętam z jaką dumą ówczesna Rektor SUM Prof. E. Małecka-Tendera ogłaszała na forum Senatu, że staliśmy się Uniwersytetem. Czy na pewno sama zmiana nazwy to zmiana jakościowa czy tylko zmiana szyldu? W mojej opinii raczej druga diagnoza jest trafna.

Ale dopiero kolejna dekada przyniosła prawdziwą rewolucję, która dziś śmiało można określić mianem KATASTROFY. Najpierw zaczęły powstawać wydziały lekarskie na istniejących uniwersytetach. Pierwszy był Olsztyn. W czasie jednego z posiedzeń Rady Wydziały w Zabrzu, chyba w 2015 roku zapytałem Profesora M. Zembalę, ówczesnego Ministra Zdrowia czy jest prawdą, że podpisał dokument dający zielone światło dla powstania nowych wydziałów lekarskich i padła odpowiedź twierdząca. Minister podał nawet liczbę 15 nowych miejsc do kształcenia lekarzy. W tym świetle powstanie wydziałów w uniwersytetach w Opolu, Rzeszowie, Kielcach czy Zielonej Górze co wówczas nam się wydawało mało wykonalne dziś jawi się jako działanie solidne, stwarzające godne zaufania miejsca prowadzenia dydaktyki. Od tego czasu widzimy wysyp nowych wydziałów lekarskich, w tym szkół prywatnych. To są dziesiątki nowych wydziałów. Jak wygląda rzeczywistość wystarczy zapoznać się ostatnimi informacjami jak działa medycyna na tzw. Akademii Śląskiej.

Ale życie idzie dalej, wprowadzane są nowe, rewolucyjne idee. Szerzej o nowych zasadach nauczania medycyny traktuje tekst poniżej. Od teraz szkolić przyszłych lekarzy może prawie każda szkoła, spełniająca bardzo, ale to bardzo niskie wymogi. Sądzę, że niebawem w Polsce liczba „uczelni” szkolących przyszłych lekarzy przekroczy 100.

Pamiętam jak przed laty mój ówczesny szef Profesor E. Rogala mawiał do swoich asystentów: jak będziecie przymykać oko na braki wiedzy studentów sami kiedyś traficie do nich jako pacjenci. Jakże to było trafne (i prorocze) stwierdzenie. Jakość szkolenia spada dramatycznie, nie ma absolutnie szans na utrzymanie poziomu dydaktyki.

Co będzie dalej? To jasne, za braki wiedzy zapłacą pacjenci czyli wszyscy Polacy. I żadne zaklęcia tu nie pomogą, szybkość degradacji jest porównywalna z szybkości na równi pochyłej...

Te zmiany wpisują się w obserwowane zmiany społeczne i systemu wynagradzania. Jeśli sprzątaczka lub kasjerka ma wynagrodzenie na poziomie asystenta wyższej uczelni to jednoznacznie określa miejsce edukacji na mapie wartości.

Koło historii zatoczyło krąg, jak za komuny wykształcenie jest deprecjonowane.

A kraj bez dobrego systemu edukacji to kraj (pół)kolonialny, kraj zagranicznych marketów, montowni i panowania obcej myśli i obcego kapitału.

Biada nam, przyszłość jawi się w czarnych barwach...

Lex Frankenstein. Obniżone kryteria kierunków kształcących lekarzy

niedziela, 2 lipca 2023

O polskim życiu (pseudo) akademickim...

Studia medyczne na Akademii Śląskiej w Katowicach. Studenci narzekają na odwoływanie zajęć i seminaria w barze Naczelna Rada Lekarska chce, aby przyszli lekarze kształcili się tylko na uniwersytetach. Na studentów Akademii Śląskiej padł blady strach

piątek, 30 czerwca 2023

O dydaktyce i etyce

Trwa sesja, czas podsumowania semestru i weryfikacja wyników nauczania. W mojej opinii to jest nie tylko sprawdzian wiedzy studentów ale także ważny test dla jakości funkcjonowania uczelni. Studia medyczne muszą stawiać wysokie wymagania, lekarz, jako przedstawiciel zawodu zaufania publicznego musi spełniać oczekiwania społeczne. Sesja to czas testu a przebieg egzaminów dużo mówi o jakości uczelni. Jedną z najważniejszych kwestii jest uczciwość przebiegu egzaminów. Standardowym modelem weryfikacji wiedzy są egzaminy testowe. Należy zadbać by były one odzwierciedlaniem wiedzy, każda próba ściągania musi kończyć się źle dla takiej osoby. Dawniej, przed erą powszechnej dostępności współczesnych narzędzi techniki stosowano ściągi chowane gdzieś w kieszeniach lub rękawach. Dziś nawet kompletnie nieprzygotowany student może uzyskać świetny wynik stosując coraz bardziej wyrafinowane metody. Przed laty taka sytuacja miała miejsce gdy dwóch studentów, nota bene synów znanej prezenterki telewizyjnej D. Holeckiej zostało nakrytych na ściaganiu w czasie egzaminu z biochemii. Niebawem opuścili mury naszej uczelni ale cały rok został ukarany i egzamin powtórzono. Nie jestem zwolennikiem stosowania odpowiedzialności zbiorowej; każdy powinien odpowiadać za swoje zachowania. Utrzymanie zasad sprawiedliwej oceny wymaga zdeponowania telefonów komórkowych przed wejściem na salę egzaminacyjną. Niestety, dochodzą informacje, że wielu studentów wnosi telefony komórkowe ze sobą na sale egzaminacyjne i wspomaga się nimi. To nie tylko oszustwo w ocemie indywidualnej osoby, to także uderza w uczciwych studentów, gdyż poprawa wyników nieuczciwie zawyża średnią i fałszuje prawdziwą ocenę wiedzy. W mojej opinii najłagodniejszą karą jest usunięcie takiego nieuczciwego studenta z egzaminu ale do rozważenia jest relegowanie z uczelni. Osobiście optuję za tą drugą opcją. Oczywiście, każdy student musi być na początku studiów jednoznacznie poinformowany, że w naszej uczelni nie toleruje się takiej postawy. Czy można liczyć, że nieuczciwy student będzie solidnym, uczciwym lekarzem? W moim najgłębszym przekonaniu nie ma takiej możliwości, optuje za wersją "zero-jedynkową". Oszukujesz, sam siebie skreślasz w listy studentów. I na koniec inny przykład z przeszłości, także z naszej uczelni. Otóż wykryto, że pewien student kończący V rok sfałszował podpis profesora w indeksie. W jego sprawie zbierały się komisje dyscyplinarne by podjąć dezyzje odnoście jego dalszych losów w uczelni. Moje stanowisko było wówczas identyczne jak moje zdanie na temat dzisiejszych oszustów: usunąć z uczelni. Nie wiem jak tamta sprawa się skończyała. I na koniec, opisane przykłady to kamyczek wrzucony do naszej uczelni. Zadaniem pracowników dydaktycznych jest prowadzenie procesu oceny wyników nauczania w taki sposób by nie było możliwości oszukiwania, nie ma tu żadnego pola do pobłażania.