piątek, 29 listopada 2013
czwartek, 28 listopada 2013
Akcja: Paczka dla Polskiego Kombatanta na Kresach - Boże Narodzenie 2013
Zachęcam do udziału w tej akcji
Pozwolenie Ministerstwa Administracji Cyfryzacji na przeprowadzenie zbiórki
Pozwolenie Ministerstwa Administracji Cyfryzacji na zmianę wniosku
Formy współpracy w ramach akcji RODACY-BOHATERTOM Paczka dla polskiego Kombatanta na Kresach Boże Narodzenie 2013
Lista arykułów do wzorcowej paczki
Protokół paczki
Pozwolenie Ministerstwa Administracji Cyfryzacji na przeprowadzenie zbiórki
Pozwolenie Ministerstwa Administracji Cyfryzacji na zmianę wniosku
Formy współpracy w ramach akcji RODACY-BOHATERTOM Paczka dla polskiego Kombatanta na Kresach Boże Narodzenie 2013
Lista arykułów do wzorcowej paczki
Protokół paczki
niedziela, 24 listopada 2013
Jeszcze o polskiej nauce
Zasięgnąłem „języka” u przyjaciół z innych wydziałów naszej uczelni w celu ustalenia czy na posiedzeniach Rad Wydziału miała miejsce dyskusja dotycząca ostatniego rankingu ministerialnego. Owszem, informacje on wynikach wszędzie zostały przekazane, ale nigdzie nie doszło do merytorycznej dyskusji, co należy zrobić by poprawić miejsce naszej uczelni w skali kraju. W mojej radzie zalążki takiej dyskusji były (pisałem o tym 14 listopada), ale było to raczej przedstawienie jak tworzy się ranking niż dyskusja jakie podjąć konkretne działania naprawcze. Przyczyn aktualnego regresu jest wiele, działania reformatorskie muszą być wielokierunkowe. Same apele o aktywność naukową nic nie dadzą. Czekamy na konkretne propozycje władz, ale także sami musimy wykazać zainteresowanie i włączyć się do ogólnouczelnianej dyskusji, o ile takowa zostanie w ogóle zainicjowana.
Warto także przytoczyć opinię jednego z moich rozmówców, który zwrócił uwagę, że aktywność w pracy naukowej nie powinna być li tylko mierzona liczbą publikacji, punktów itd. Prawdziwe badanie naukowe powinno dawać odpowiedź na konkretne pytania wiodące do modyfikacji działań w codziennym życiu. Dopiero tak rozumiana misja nauki zasługuje na wszechstronne wsparcie, ale to jest niestety problem całej polskiej nauki zepchniętej na margines życia publicznego. Nie idzie o „sztukę dla sztuki”, ale o postęp cywilizacyjny kraju.
Każdy z nas, a szczególnie dotyczy grona profesorów i doktorów habilitowanych, ponosi jakąś „mikro winę” za totalny regres polskiej nauki. Nikt za nas nie zreformuje polskich uniwersytetów i polskiej nauki, zacząć musimy od samych siebie.
Warto także przytoczyć opinię jednego z moich rozmówców, który zwrócił uwagę, że aktywność w pracy naukowej nie powinna być li tylko mierzona liczbą publikacji, punktów itd. Prawdziwe badanie naukowe powinno dawać odpowiedź na konkretne pytania wiodące do modyfikacji działań w codziennym życiu. Dopiero tak rozumiana misja nauki zasługuje na wszechstronne wsparcie, ale to jest niestety problem całej polskiej nauki zepchniętej na margines życia publicznego. Nie idzie o „sztukę dla sztuki”, ale o postęp cywilizacyjny kraju.
Każdy z nas, a szczególnie dotyczy grona profesorów i doktorów habilitowanych, ponosi jakąś „mikro winę” za totalny regres polskiej nauki. Nikt za nas nie zreformuje polskich uniwersytetów i polskiej nauki, zacząć musimy od samych siebie.
czwartek, 21 listopada 2013
Prawdziwe miejsce polskiej nauki
Wczorajsze wydarzenia były dobrą ilustracją, jakie jest miejsce nauki i szkolnictwa wyższego w ogóle w polskim życiu publicznym. Stało się tak przy okazji tzw. rekonstrukcji rządu RP. Zmiana na stanowisku Ministra Nauki przeszła prawie niezauważona, a uwagę skupili inni nowo mianowani ministrowie. Nie dziwi zainteresowanie rotacją na stanowisku ministra finansów, bo ten resort wpływa na wszystkie sfery życia. Tylko nieliczne dotyczyły nowej Pani Minister Prof. L. Kolarskiej-Bobińskiej, co jest niezłym testem na umiejscowieniem polskiej nauki w orbicie spraw krajowych. Inne nominacje były znacznie bardziej zauważone.
Nauka i uniwersytety są na szarym końcu zainteresowania tak dla klasy politycznej, jak i społeczeństwa, jako całości. To nie jest dobry prognostyk na przyszłość
Nauka i uniwersytety są na szarym końcu zainteresowania tak dla klasy politycznej, jak i społeczeństwa, jako całości. To nie jest dobry prognostyk na przyszłość
piątek, 15 listopada 2013
W odpowiedzi na komentarz Czytelnika
W odpowiedzi na drugi komentarz Czytelnika do wczorajszego tekstu. Moja sugestia dotycząca wymiaru pensum to tylko jeden z pomysłów, a ostateczny efekt działań naprawczych będzie pochodną wielu zmian (o ile w ogóle ich doczekamy). Nie idę na łatwiznę, szczegółowe rozwiązania przedstawiałem w moich programach wyborczych. Niemniej zawsze warto zacząć od siebie; nie wiem czy zasługuję na miano lidera, ale mogę opisać jaki mój osobisty dorobek, mierzony punktami ministerialnymi za lata 2009-2012 został ujęty w dorobku wydziału. Było to 20 (słownie dwadzieścia) oryginalnych prac naukowych opublikowanych z czasopismach z IF, o punktacji od 15 do 40.
Łączna liczba punktów przekracza 500.
Wojciech Pluskiewicz
Łączna liczba punktów przekracza 500.
Wojciech Pluskiewicz
czwartek, 14 listopada 2013
Ranking polskich uczelni
Na dzisiejszym posiedzeniu Rady Wydziału w Zabrzu prowadzący obrady Prodziekan dr hab. S. Kasperczyk przedstawił szczegółowe wyniki oceny naszego wydziału przez Ministerstwo. Jak powszechnie wiadomo wszystkie wydziały naszej uczelni za okres 2009-2012 uzyskały kategorię B. Dla niektórych wydziałów to regres (np. dla wydziału farmaceutycznego z oddziałem medycyny laboratoryjnej czy wydziału lekarskiego w Katowicach), a dla nas w Zabrzu to utrzymanie poprzedniej pozycji. Generalnie, jesteśmy w średniakami w skali krajowej.
Dziekan bardzo szczegółowo przedstawił zasady tworzenia rankingu. Są one niezmierne skomplikowane i biorą pod uwagę szereg czynników. Wśród nich aż 70% dorobku wydziału to wyniki pracy naukowej mierzone liczbą i jakością publikacji naukowych, a pozostałe czynniki to m. inn. jakość kadry naukowej czy aktywność w pozyskiwaniu grantów zewnętrznych. Ważny czynnik to także liczba pracowników zatrudnionych w uczelni, w tym także osób na stanowiskach naukowo-technicznych. Ten ostatni czynnik okazał się dla nas niezwykle niekorzystny, gdyż ogólny dorobek wydziału dzieli się przez łączną liczbę pracowników. Inaczej mówiąc, liczy się średni dorobek na głowę statystycznego pracownika. Niemniej zasady były dla wszystkich uczelni w kraju takie same. Dziekan krytycznie odniósł się do naszego wyniku określając go, jako niezadowalający. Zgadzam się z tą oceną, wypadliśmy słabo, a liczba niewiele niż 40 punktów ministerialnych na jednego pracownika jest doprawdy kompromitująca. Ważna była także informacja, że mogliśmy wykazać na statystycznego pracownika 3 prace, co dawało łączną liczbę 902 prac z całego wydziału. Zgłosiliśmy zaledwie 752 publikacji co oznacza, że w naszym dorobku zabrakło aż 150 pozycji. Na nic nie przydały się inne publikacje, gdyż minimalna punktacja ministerialna musi wynosić 7. Okazało się, że ponad 1200 publikacji nie miało żadnej wartości dla pozycji wydziału, jako całości. Liczą się tylko naprawdę dobre prace, opublikowane w renomowanych czasopismach. Idzie o jakość, nie o ilość.
Jak poprawić wynik i nasze miejsce na tle polskich uczelni?
Dyskusja wpisuje się w wymianę poglądów, jakie ostatnio prezentują Czytelnicy bloga w odpowiedzi na moje teksty dotyczące nauki. Ale komentarze i uwagi to tylko pierwszy krok w kierunku rzeczywistych zmian. Dyskusja tylko wtedy ma sens, gdy prowadzi do decyzji zmieniających istniejący stan rzeczy. Zabrałem głos postulując podjęcie działań przez władze uczelni, gdyż tylko podjęcie strategicznych decyzji przez kierownictwo uczelni może zapoczątkować proces naprawczy. Skoro 70% dorobku naukowego stanowią wyniki pracy naukowej to należy dokonać takich zmian, które dadzą efekt w tym zakresie. Wyniki wszystkich ludzkich działań są pochodną obiektywnych warunków oraz motywacji. Warsztat pracy nie zmieni się „od ręki”, nie napłyną do nas jakieś ogromne środki finansowe. Należy zatem pilnie wprowadzić system motywacyjny np. w postaci zmniejszenia obciążenia dydaktycznego dla osób o dużym dorobku naukowym w danym okresie rozliczeniowym. Zamiast 240 godzin dydaktycznych taki aktywny naukowiec miałby np. 120 czy 150 godzin, a jego godziny zostałby przydzielone osobom mniej aktywnym. Z pewnością wpłynęłoby to na zwiększenie aktywności naukowej, a z drugiej strony mogłoby poprawić także jakość dydaktyki, gdyż przecież są wśród nas „urodzeni” dydaktycy z pasją oddający się nauczaniu.
Czas narzekania minął, nadszedł czas działań, czas odważnych decyzji. Jeśli w pilnym trybie środowisko akademickie uczelni oraz jej władze nie podejmą zdecydowanych działań reformatorskich następny ranking nie przyniesie nam poprawy pozycji, a trudne może być nawet utrzymanie kategorii B.
Dziekan bardzo szczegółowo przedstawił zasady tworzenia rankingu. Są one niezmierne skomplikowane i biorą pod uwagę szereg czynników. Wśród nich aż 70% dorobku wydziału to wyniki pracy naukowej mierzone liczbą i jakością publikacji naukowych, a pozostałe czynniki to m. inn. jakość kadry naukowej czy aktywność w pozyskiwaniu grantów zewnętrznych. Ważny czynnik to także liczba pracowników zatrudnionych w uczelni, w tym także osób na stanowiskach naukowo-technicznych. Ten ostatni czynnik okazał się dla nas niezwykle niekorzystny, gdyż ogólny dorobek wydziału dzieli się przez łączną liczbę pracowników. Inaczej mówiąc, liczy się średni dorobek na głowę statystycznego pracownika. Niemniej zasady były dla wszystkich uczelni w kraju takie same. Dziekan krytycznie odniósł się do naszego wyniku określając go, jako niezadowalający. Zgadzam się z tą oceną, wypadliśmy słabo, a liczba niewiele niż 40 punktów ministerialnych na jednego pracownika jest doprawdy kompromitująca. Ważna była także informacja, że mogliśmy wykazać na statystycznego pracownika 3 prace, co dawało łączną liczbę 902 prac z całego wydziału. Zgłosiliśmy zaledwie 752 publikacji co oznacza, że w naszym dorobku zabrakło aż 150 pozycji. Na nic nie przydały się inne publikacje, gdyż minimalna punktacja ministerialna musi wynosić 7. Okazało się, że ponad 1200 publikacji nie miało żadnej wartości dla pozycji wydziału, jako całości. Liczą się tylko naprawdę dobre prace, opublikowane w renomowanych czasopismach. Idzie o jakość, nie o ilość.
Jak poprawić wynik i nasze miejsce na tle polskich uczelni?
Dyskusja wpisuje się w wymianę poglądów, jakie ostatnio prezentują Czytelnicy bloga w odpowiedzi na moje teksty dotyczące nauki. Ale komentarze i uwagi to tylko pierwszy krok w kierunku rzeczywistych zmian. Dyskusja tylko wtedy ma sens, gdy prowadzi do decyzji zmieniających istniejący stan rzeczy. Zabrałem głos postulując podjęcie działań przez władze uczelni, gdyż tylko podjęcie strategicznych decyzji przez kierownictwo uczelni może zapoczątkować proces naprawczy. Skoro 70% dorobku naukowego stanowią wyniki pracy naukowej to należy dokonać takich zmian, które dadzą efekt w tym zakresie. Wyniki wszystkich ludzkich działań są pochodną obiektywnych warunków oraz motywacji. Warsztat pracy nie zmieni się „od ręki”, nie napłyną do nas jakieś ogromne środki finansowe. Należy zatem pilnie wprowadzić system motywacyjny np. w postaci zmniejszenia obciążenia dydaktycznego dla osób o dużym dorobku naukowym w danym okresie rozliczeniowym. Zamiast 240 godzin dydaktycznych taki aktywny naukowiec miałby np. 120 czy 150 godzin, a jego godziny zostałby przydzielone osobom mniej aktywnym. Z pewnością wpłynęłoby to na zwiększenie aktywności naukowej, a z drugiej strony mogłoby poprawić także jakość dydaktyki, gdyż przecież są wśród nas „urodzeni” dydaktycy z pasją oddający się nauczaniu.
Czas narzekania minął, nadszedł czas działań, czas odważnych decyzji. Jeśli w pilnym trybie środowisko akademickie uczelni oraz jej władze nie podejmą zdecydowanych działań reformatorskich następny ranking nie przyniesie nam poprawy pozycji, a trudne może być nawet utrzymanie kategorii B.
czwartek, 7 listopada 2013
O nauce
Od dawna zbieram się do napisania nieco większego tekstu o szeroko rozumianej nauce. Spory odzew Czytelników na niedawne teksty dotyczące nauki pokazuje, że nauka ciągle jest obszarem ważnym dla wielu z nas. Ale codzienna gonitwa nie pozwala na wystarczająco długą przerwę w oderwaniu od spraw bieżących. Zatem niż znajdę ten czas krótka relacja z rozmowy z moim bliskim znajomym, może nawet przyjacielem. To człowiek z szeroko rozumianej branży medycznej, od dawna nieczynny zawodowo, jako lekarz. To człowiek dużego sukcesu życiowego, którego nie sposób podejrzewać o niskie pobudki czy zawiść. Niedawno zapytał mnie wprost:
„Po co w ogóle nadal piszę kolejne prace naukowe, po co mi są potrzebne nowe publikacje, co mi to daje, czy to ma sens?”
W pierwszym odruchu chciałem zaprotestować, oburzyć się…ale zaraz dotarło do mnie, że to trafne spostrzeżenie, a uwaga nie ma żadnego podtekstu i czy drugiego dna.
Pytam: Po co ta zabawa w naukę, czy to jest dobra recepta na życie?!
„Po co w ogóle nadal piszę kolejne prace naukowe, po co mi są potrzebne nowe publikacje, co mi to daje, czy to ma sens?”
W pierwszym odruchu chciałem zaprotestować, oburzyć się…ale zaraz dotarło do mnie, że to trafne spostrzeżenie, a uwaga nie ma żadnego podtekstu i czy drugiego dna.
Pytam: Po co ta zabawa w naukę, czy to jest dobra recepta na życie?!
wtorek, 5 listopada 2013
O Ortografii
Od dawna zbierałem się by napisać tekst dotyczący ortografii. Immanentną częścią obowiązków studentów V roku wydziału lekarskiego, z którymi prowadzę zajęcia jest przygotowanie historii choroby. To bardzo ważny etap szkolenia przyszłych adeptów medycyny; zebranie w spójny, logiczny sposób wszystkich informacji obejmujących badanie podmiotowe, badanie przedmiotowe oraz wyniki badań prowadzić powinno do sformułowania czytelnej konkluzji dotyczącej proponowanych kroków diagnostyczno-terapeutycznych. Wbrew pozorom napisanie dobrej merytorycznie historii choroby wcale nie jest takie proste, wymaga nie tylko wiedzy, ale także umiejętności wybrania najistotniejszych informacji spośród mnóstwa nieistotnych danych, dobór najlepszych badań diagnostycznych, różnicowania oraz wskazanie ścieżki optymalnej terapii.
Ale to nie wszystko, chciałbym poruszyć dodatkowy aspekt. Otóż historie choroby powinny spełniać jeszcze pewien dodatkowy warunek: muszą być napisane poprawną polszczyzną. Dlaczego o tym piszę? Dość często spotykam w nich błędy ortograficzne. Trudno jest zaakceptować np. słowo przerzut pisane, jako „przeżut” czy płuca jako „płóca”. Gdyby takie sytuacje zdarzały się okazjonalnie, raz, dwa razy w roku akademickim można by przymknąć na nie oko, ale w zasadzie w każdej liczącej kilka osób grupie takie błędy się zdarzają.
Czy ktoś może sobie wyobrazić takie błędy ortograficzne np. w sentencji wyroku sądu podpisanego przez sędziego lub w decyzji administracyjnej podpisanej przez architekta?
To podważa powagę urzędu, pełnionego w imieniu Państwa Polskiego.
W poniższej ankiecie sformułowałem kilka pytań dotyczących oceny tego zjawiska. Proszę o zaznaczenie wszystkich odpowiedzi, jakie Czytelnicy uznają za właściwe.
Ale to nie wszystko, chciałbym poruszyć dodatkowy aspekt. Otóż historie choroby powinny spełniać jeszcze pewien dodatkowy warunek: muszą być napisane poprawną polszczyzną. Dlaczego o tym piszę? Dość często spotykam w nich błędy ortograficzne. Trudno jest zaakceptować np. słowo przerzut pisane, jako „przeżut” czy płuca jako „płóca”. Gdyby takie sytuacje zdarzały się okazjonalnie, raz, dwa razy w roku akademickim można by przymknąć na nie oko, ale w zasadzie w każdej liczącej kilka osób grupie takie błędy się zdarzają.
Czy ktoś może sobie wyobrazić takie błędy ortograficzne np. w sentencji wyroku sądu podpisanego przez sędziego lub w decyzji administracyjnej podpisanej przez architekta?
To podważa powagę urzędu, pełnionego w imieniu Państwa Polskiego.
W poniższej ankiecie sformułowałem kilka pytań dotyczących oceny tego zjawiska. Proszę o zaznaczenie wszystkich odpowiedzi, jakie Czytelnicy uznają za właściwe.
piątek, 1 listopada 2013
Chwila refleksji
Chyba na co dzień nie bardzo sobie uświadamiamy jak szybko mija czas. Takie dni, jak Święto Zmarłych skłania do refleksji i zastanowienia bez pośpiechu towarzyszącego nam na co dzień. Odwiedziłem dziś m. inn, Cmentarz Centralny w Gliwicach. W tej nekropolii zostało pochowanych wiele osób zasłużonych dla naszej uczelni, np. Prof. K. Oklek, były Dziekan w Zabrzu. Dziś, będąc na tym cmentarzu przez chwilę zastanowiłem się czy aby na pewno potrafimy i chcemy pamiętać o tych, którzy odeszli. Te osoby kształtowały naszą uczelnię, a nieraz ich decyzje nadal rzutują na bieżące życie. W naszej uczelni, jak wszędzie ciągle przybywają nowi pracownicy, a inni odchodzą z uczelni po uzyskaniu wieku emerytalnego. To naturalna kolej rzeczy, ale czy chwila bieżąca nie przesłania nam szerszego obrazu? Zawsze warto spojrzeć wstecz, przypomnieć o nieobecnych wśród nas, o ich dokonaniach, a nawet porażkach i błędach. To ważne by trwała pamięć o nich, powinna ona stanowić kawałek naszego bieżącego życia.
Zdarzyło mi się kiedyś w towarzystwie młodych lekarzy wspomnieć jednego z zasłużonych profesorów ze Szpitala Klinicznego nr 1 w Zabrzu. Młodsi koledzy zapytali mnie kto taki, nigdy nie słyszeli nawet takiego nazwiska. To przykre, powinniśmy zadbać by pamięć o dawnych mistrzach nie umarła wraz z ich śmiercią. To nasz obowiązek wobec minionych pokoleń, ale także rękojmia, że pamięć o nas nie zniknie wraz z naszym odejściem z uczelni. To ważny, ale mało doceniany aspekt życia społecznego, także akademickiego.
Zdarzyło mi się kiedyś w towarzystwie młodych lekarzy wspomnieć jednego z zasłużonych profesorów ze Szpitala Klinicznego nr 1 w Zabrzu. Młodsi koledzy zapytali mnie kto taki, nigdy nie słyszeli nawet takiego nazwiska. To przykre, powinniśmy zadbać by pamięć o dawnych mistrzach nie umarła wraz z ich śmiercią. To nasz obowiązek wobec minionych pokoleń, ale także rękojmia, że pamięć o nas nie zniknie wraz z naszym odejściem z uczelni. To ważny, ale mało doceniany aspekt życia społecznego, także akademickiego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)