O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskie...

piątek, 31 lipca 2009

Komentarz Czytelnika do dyskusji

Do tekstu z 23 lipca „O Wydziale Zabrzańskim” otrzymałem od anonimowego Czytelnika bloga interesujący komentarz. Autor stawia tezę dotyczącą prawdziwych motywów działań władz naszej uczelni.

Uznałem, że warto zwrócić uwagę na tę analizę.

Stawiam zarazem pytania:

  • Czy Pan/i zgadza się z tym tokiem rozumowania?
  • Czy może upatruje Pan/i innych motywów działania władz np. chęć uzdrowienia uczelni?
  • Czy rzeczywiście znacząca część pracowników z ulgą przyjęła by takie rozwiązania jak przewiduje autor?

Nie wiem, czy czytający ten blog zdają sobie sprawę z dwóch głównych motywów działania władzy: powolnej likwiadacji uczelni z przejęciem niektórych jej wydziałów przez wpływowe osoby prywatne oraz kasa, czyli duże pieniądze dla kilkunastu osób. Plany już są skutecznie, stopniowo realizowane, pytanie dotyczy jedynie czasu trwania tej agonii i oficjalnej daty zamknięcia rekrutacji na pierwszy rok akademicki. Wbrew pozorom duża część pracowników od dawna na to czeka ponieważ ma dość rozgrywek personalnych, złej atmosfery na uczelni oraz wynagrodzeń na poziomie mimimum, które są jawną pogardą dla pracownika nauki i dydaktyka.

Działania dość typowe dla niektórych spółek, gdzie przed upływem kadencji każdy zawłaszcza jak najwięcej, na granicy prawa w celu zapewnienia sobie dostatniego i wygodnego życia na emeryturze.
Nie chodzi o samą krypto-likwidację, to od lat było do przewidzenia. Dla większości będzie to korzystna decyzja. Poszukamy sobie uczciwej pracy,
a nie fikcji kademickiej, 'wyścigu szczurów' za punktami, finansowego poniżenia, żenujących środków na badania naukowe, restrykcji i regulaminowych ograniczeń.

Chcemy tylko formalnego potwierdzenia i szczerej odpowiedzi kiedy zostanie zamknięta rekrutacja na niektóre lub wszystkie wydziały ŚUM. To ułatwi nam podjęcie rozsądnych decyzji życiowych, niezwiązanych z fikcyjną nauką i pozwoli uniknąć rozczarowania w przyszłości.
W interesie rady wydziału/wydziałów jest uzyskanie informacji o dacie początkowej i całkowitym czasie trwania likwidacji ŚUM. Poszukamy sobie normalnej pracy i unikniemy niepotrzebnego stresu. Dla wielu z nas będzie to bardzo korzystna decyzja, w końcu zaczniemy normalnie żyć i realizować swoje obowiązki zawodowe jako lekarze.

czwartek, 30 lipca 2009

Przeczytane w katowickiej prasie

Rektor ŚUM odmawia innym prawa do krytyki

środa, 29 lipca 2009

W odpowiedzi na zapytanie Czytelnika

Na zapytanie Czytelnika dotyczące interpelacji poselskiej dotyczącej Profesora Dzielickiego odpowiadam, że nie miałem dotąd żadnej wiedzy w tej mierze. Przed chwilą zadzwoniłem do Profesora z tym pytaniem i uzyskałem odpowiedź, że taka interpelacja była przed rokiem i w jej wyniku Minister Zdrowia Ewa Kopacz skierowała sprawę do prokuratury przeciw dyrektorowi A. Drybańskiemu. Dalsze losy tego wniosku nie są znane Profesorowi.
I druga poruszona kwestia: co Pani Rektor zrobiła w sprawie zwolnienia Profesora?
Niech za odpowiedź posłuży informacja, że na moje pytanie w czasie posiedzenia Senatu jak Pan Profesor po pozbawieniu go możliwosci kontaktu z pacjentem ma prowadzic zajęcia dydaktyczne Pani Rektor stwierdziła, że będzie prowadzic wykłady i seminaria. Taki lokalny model medycyny klinicznej: nauczanie bez pacjenta...

Z życia SUM

Budowa zawsze trwa długo, burzy się wielokrotnie szybciej. By coś zbudować trzeba mieć wizję, wiedzę, wytrwałość. By zburzyć wystarczy podpisać stosowne rozporządzenie.
Konflikt wokół Ceglanej pokazał jak niska jest kultura naszego uniwersytetu i jakie rządzą nim zasady.
Uwaga setek osób skupiała się głównie na losach szpitala okulistycznego, ale chciałbym parę słów napisać o innej „ofierze”. Myślę, że warto opisać historię Katedry i Kliniki Alergologii. A mam do tego tytuł, gdyż przez 19 lat pracowałem w tej jednostce, początkowo jako asystent ZOZ-u, potem asystent szpitala, w końcu adiunkt i doktor habilitowany uczelni.
Początki kliniki to rok 1960. Wtedy za zachętą wspaniałego Profesora Witolda Zahorskiego powstały podwaliny pod przyszłą klinikę, swe działanie rozpoczęła poradnia astmologiczna. Od początku jej kierownikiem był Profesor Edmund Rogala, mój późniejszy wieloletni przełożony. Atmosfera stworzona przez Profesora Zahorskiego była znakomitym zaczynem do tworzenia, a Jego szkoła interny była słynna w całej Polsce. W 1976 roku powstała Klinika Alergologii, Profesor Rogala był jej kierownikiem do 1999 roku, kiedy przeszedł na emeryturę. Ale do maja 2009 był obecny w pracy kliniki służąc swym doświadczeniem i wiedzą. Odszedł z pracy w klinice dopiero przed paroma tygodniami.
Chyba nie chciał być naocznym świadkiem niszczenia dzieła Jego życia.
Zastanówmy się, 49 lat trwała budowa kliniki, a zburzono ją w parę miesięcy…

wtorek, 28 lipca 2009

W odpowiedzi na zapytanie Czytelnika

W ostatnich latach na Wydziale Zabrzańskim zlikwidowano następujące kliniki: neurochirurgii, chirurgii szczękowo-twarzowej, okulistyki i ginekologii.

Pożegnanie

Wczoraj na Cmentarzu Komunalnym w Katowicach odbyła się uroczystość pogrzebowa Pana Profesora Edwarda Felusia. Profesora poznałem w 1983 roku, kiedy rozpoczął pracę w Katedrze i Klinice Chorób Wewnętrznych i Alergologii w Zabrzu. Był to człowiek o rzadko spotykanym, pogodnym charakterze i przyjaznym stosunku do otaczającego świata. Pracowaliśmy całe lata w tym samym zespole i nie zdarzyła się nigdy sytuacja by Profesor nie pomógł komukolwiek z nas, pracowników. Pacjenci Go uwielbiali.
Pana Profesora będą pamiętali wszyscy, którzy mieli to szczęście spotkać Go w swym życiu.
W pogrzebie brała udział grupa pracowników uczelni, w tym wielu z Wydziału Farmaceutycznego, w którym Profesor pracował wiele lat, pełniąc m.in. funkcję Prodziekana. Słowo pożegnalne wygłosił dr hab. Jerzy Jarząb, dawniej także pracownik Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Alergologii, bliski współpracownik Profesora i Jego przyjaciel.
Dziwić może tylko brak obecności oficjalnej delegacji z dawnej kliniki Profesora, jak również brak przedstawicieli aktualnych władz uczelni.
Przed napisaniem tych paru zdań chciałem zaczerpnąć informacji o Profesorze ze strony internetowej uczelni, ale ku memu żalowi i zdziwieniu wśród biogramów profesorów i doktorów habilitowanych nie znalazłem informacji o Profesorze Felusiu.

poniedziałek, 27 lipca 2009

O Wydziale Zabrzańskim

Macierzysty wydział naszej uczelni od lat boryka się z różnymi trudnościami. Podstawowy problem to słabość bazy materialnej szpitali klinicznych, a także stan ośrodka w Rokitnicy. Z tych powodów od lat mówi się o zagrożeniu istnienia wydziału. Warto przypomnieć, że takie obawy są obecne od lat i były przyczyną powstania sojuszu wyborczego elektorów tego wydziału z elektorami z Wydziału Farmaceutycznego czego efektem był wybór na stanowisko Rektora profesora Z. Religi (1996), a później prof. T. Wilczoka (1999 i 2002). Były to działania w reakcji na otwarte deklaracje dochodzące z Katowic o chęci przekształcenia wydziału w wydział kształcenia podyplomowego. Abstrahując dziś od realności i celowości takiego przekształcenia wydziału zagrożenie nadal jest odczuwalne. Liczba zlikwidowanych klinik (cztery) oraz plany przeniesienia dwóch innych do Katowic nie napawają optymizmem. Dlatego z zainteresowaniem przeczytałem w wydaniu Dziennika Zachodniego z dn. 17.07.09 o planach władz uczelni stworzenia w budynkach dawnego szpitala przy ulicy Wyciska w Zabrzu poradni dla studentów stomatologii. Trudno bez posiadania szczegółowych danych oceniać te plany, ale można postawić parę pytań.

  • Skoro takie są takie zamierzenia to dlaczego nie były one nigdy przedmiotem dyskusji odpowiednich gremiów np. Rady Wydziału w Zabrzu lub Senatu?
  • Dlaczego nie były zaprezentowane przez Dziekana Wydziału
    Zabrzańskiego prof. W. Króla na wspólnym posiedzeniu rad wydziału na początku maja bieżącego roku, gdy przedstawiał plany dotyczące przyszłości wydziału?
  • A może te plany są konsekwencją koncepcji stopniowego przekształcenia Wydziału Lekarskiego z Oddziałem Lekarsko-Dentystycznym w wydział stomatologiczny pozbawiony części lekarskiej?

Pamiętajmy także, że w Zabrzu stoją niewykorzystane od lat budynki przy placu Dworcowym oraz kompleks budynków w Rokitnicy. Także ciągle nierozwiązana jest kwestia losów budynku Akademickiego Centrum Medycznego.

Trudno podważać potrzeby zmian w uczelni, ale powinny one być poprzedzone szeroką dyskusją z udziałem pracowników naukowo-dydaktycznych. Trudno jest zaakceptować sytuację, gdy o tak ważnych decyzjach dowiadujemy się z mediów.

Czy nie przypomina to kwestii przeniesienia klinik endokrynologii i alergologii do Katowic? Władze podejmują decyzje istotne dla naszej przyszłości, a my mamy je pokornie zaakceptować bez możliwości zabrania głosu.

Zamiast umiejętności przekonywania do swych racji mamy w Uniwersytecie system nakazowo-rozdzielczy, zamiast otwartej dyskusji decyzje zapadające w ciszy gabinetu, zamiast szukania racjonalnego kompromisu zastraszanie pracowników (vide sekowanie prof. J. Dzielickiego i ostatnio dyscyplinarne zwolnienie z pracy dr M. Czekaja).

Taka nowa jakość w naszym życiu akademickim…

Śląski Uniwersytet Medyczny już najwyższy czas przemianować na Śląski uniwersytet Medyczny

piątek, 24 lipca 2009

Nadal o Ceglanej

Sprawa „bitwy” o Klinikę Okulistyki jeszcze długo będzie zaprzątać naszą uwagę. I choć strona pracownicza nie zdołała zapobiec inkorporacji nowych klinik na jej teren to trudno jednoznacznie podsumować całą sprawę.
Pani Rektor postawiła na swoim, czyli można by skonstatować: wygrała. Tak jednak nie jest, mimo pozornego sukcesu. Koszt, jaki przyszło zapłacić pokryjemy my wszyscy, pracownicy uczelni. Zastosowane metody, szeroko opisywane w blogu i różnych mediach, obnażyły prawdziwe oblicze władz uczelni. Pokazały, że tak naprawdę nie mają nic do zaproponowania, poza manipulacją, lekceważeniem praw pracowniczych, a słowo akademickość nie mieści się w żadnej mierze w słowniku Pani Rektor. Nie jest łatwo zbudować pozycję, zyskać szacunek, szybko się natomiast traci reputację. Pozycja uczelni od dawna jest niska, ale wydarzenia ostatnich tygodni zepchnęły nas jeszcze niżej. Jak długo będziemy tak toczyć się w dół?
Każdy konflikt to test dla lidera, to sprawdzian umiejętności przewodzenia danej społeczności. Jeśli chce się wiedzieć, czy jest się prawdziwym liderem, należy spojrzeć za siebie i sprawdzić, kto za tobą idzie.
Kto poszedł za Panią Rektor? Prorektorzy, prawnicy uczelni, nowy Dyrektor szpitala. „Za” byli tylko przedstawiciele władz. Rada Wydziału w Zabrzu nie została zapytana o zdanie w kwestii translokacji obu klinik.
Każdy lider ma prawo do decydowania o kształcie danej instytucji i nie może oczekiwać, że wszyscy z ochotą zaaprobują jego pomysły. Drogą wiodącą do ich realizacji są mozolne próby zjednania sojuszników, przekonywanie, rozmowy, dyskusje. Tego nie było, mieliśmy zamiast nich polecenia służbowe, dyrektywy, uniki. Do tego jeszcze doszło do haniebnego potraktowania dr Czekaja, a zwolnienie dyscyplinarne lidera protestu należy traktować. jako policzek wymierzony każdemu z nas. Czemu służyła ta decyzja, poza pokazaniem brutalnej siły? I doprawdy tylko ktoś bardzo naiwny mógłby pomyśleć, że ta decyzja powstała w głowie nowego dyrektora…
Życie toczy się dalej, z uwagą będziemy obserwować dalsze losy Kliniki Okulistycznej w nowym kształcie. Przyglądajmy się, jakie warunki zostaną stworzone Klinikom Alergologii i Endokrynologii. Będę publikował każdy komentarz dokumentujący rozwój wypadków na Ceglanej.
Ten konflikt to była także próba wielu ludzi, ich postaw, ich uczciwości. Trudno orzec, jak te tygodnie wpłyną na bieg spraw w przyszłości, ale odniosłem wrażenie, że mimo zrozumiałych różnic poglądów różnych osób, konflikt jednak doprowadził do zjednoczenia pracowników. I co może ważniejsze, udało się stronie pracowniczej zachować poziom i styl, o którym strona przeciwna nawet nie może marzyć. Być może końcowy wynik konfliktu to jest ich częściową porażką, ale solidarność, jaką wykazała załoga to rzadko dziś, w dobie gonitwy za sukcesem i własnym interesem, spotykana wartość.
Musimy pomóc dr Czekajowi. To on został bez pracy, jest bezpośrednią ofiarą konfliktu. Trzeba Go wspierać do czasu rozstrzygnięcia na drodze postępowania sądowego. Bo o werdykt sądu jestem spokojny.

czwartek, 23 lipca 2009

Uzupełnienie wpisu z 24 czerwca

W tym tekście pokusiłem się na autorskie podsumowanie wydarzeń w naszej uczelni w mijającym roku akademickim. Muszę go uzupełnić zgodnie z uwagą zwróconą mi przez jednego z członków Senatu.

W początkowej części komentarza zająłem się „akademickością” w uczelni i przytaczając przykłady sytuacji z życia uczelni zapomniałem opisać sytuację z posiedzenia Senatu, gdy toczyła się dyskusja dotycząca zmiany nazwy kliniki prof. G. Opali z Kliniki Neurologii i Neurologii Wieku Podeszłego na Klinikę Neurologii. W dyskusji wypowiedział się dr med. M. Arkuszewski szeroko uzasadniając potrzebę utrzymania dotychczasowej nazwy kliniki. Miał do tego szczególny tytuł, jako adiunkt pracujący w tej klinice. W gorącej dyskusji brało udział kilka osób, prezentując różne poglądy, a gdy Senator Arkuszewski chciał ponownie zabrać głos w odpowiedzi adwersarzom, Pani Rektor nie pozwoliła na tą wypowiedź.

To taki lokalny model „akademickości”, realizowany miedzy innymi przy pomocy nieudzielania głosu Senatorowi.

Nie dowiemy się nigdy czy zmuszenie do milczenia członka Senatu zmieniło wynik głosowania w sprawie zmiany nazwy kliniki, ale sam fakt powinien być znany społeczności uczelni dlatego uzupełniam swój wcześniejszy wpis.

środa, 22 lipca 2009

Najsmutniejszy wpis na tym blogu

17 lipca Pani Rektor podpisała decyzję o przeniesieniu klinik Alergologii i Endokrynologii do Katowic. Ma to nastąpić do 30 września br. Tym samym kończy się pewien etap sporu.
Są przynajmniej dwie przyczyny, dla których można wydarzenia wokół konfliktu uznać za niezwykle ważne dla życia i przyszłości naszej uczelni.
Po pierwsze, byliśmy świadkami podejmowania przez władze Uniwersytetu decyzji dotyczących setek ludzi bez uwzględnienia racji najważniejszych środowisk. Protest pracowników szpitala okulistycznego i ich determinacja doprowadziły do dialogu przy udziale władz państwowych, ale Pani Rektor decyzję podpisała przed zakończeniem rozmów. Tak, prawo zezwala na taki krok, ale proszę się zastanowić: dziesiątki osób jest zaangażowanych w dialog, w tym Wice-Wojewoda i mediator ministerialny, a Pani Rektor nie czekając na zakończenie mediacji wydaje rozporządzenie o translokacji obu klinik.
Sądzę, że określenie arogancja władzy to jest bardzo łagodne określenie tej postawy.
I druga kwestia, dotycząca wydziału w Zabrzu. Po likwidacji czterech klinik przeniesienie dwóch kolejnych do Katowic w moim najgłębszym przekonaniu to już nie sygnał o zagrożeniu istnienia tego wydziału, ale czytelny dowód o całkowitego demontażu macierzystego wydziału.
Smutny dzień, jak na ironię i chichot historii, mamy dziś 22 lipca…wzory społeczne z tego czasu nadal są żywe…

Wielce Szanowny Panie Profesorze,
Pozwalam sobie prosić Pana Profesora o udostępnienie łam Pańskiego bloga do przekazania kilku ważnych słów do Załogi, z którą czuję się nierozerwalnie związany i z którą prowadzę walkę o przetrwanie Naszego Szpitala. Blog Pana Profesora jest naprawdę wolną trybuną, z której każdy może wyrazić swoją własną opinię na każdy temat, który gdzie indziej bywa przemilczany lub wypaczony. A zatem - śledzę od kilku dni wątki główne wraz z komentarzami na blogu i z niepokojem stwierdzam, że w ich treści oraz formie zawarty jest olbrzymi ładunek emocjonalny autorów. I mimo, iż nie jestem tym zaskoczony to ubolewam nad faktem, że skrajne emocje dzielą ludzi i powodują powstawanie trwałych antagonizmów, które są największym zagrożeniem dla pomyślnego finału walki w obronie Szpitala. Apeluję zatem do wszystkich, którym leży na sercu dobro Naszego Szpitala, aby powstrzymali się od wewnętrznych waśni, gdyż nie służy to naszej sprawie. Nie możemy dać się podpuścić i wykorzystać w tak niecny sposób. Założyliśmy sobie na samym początku, że będziemy prowadzić naszą walkę w uczciwy sposób i nie damy sobie ubrudzić rąk. I musimy w tym postanowieniu wytrwać do końca. A na końcu obronimy szpital i zwyciężymy, gdyż nasz cel jest szlachetny, a metody uczciwe.
W środę siadamy do stołu negocjacyjnego. Jak zawsze jesteśmy przygotowani merytorycznie do rozmów. Tego samego tym razem oczekujemy od strony pracodawcy.
Pozdrawiam Wszystkich gorąco. DAMY RADĘ!
Marek Czekaj

wtorek, 21 lipca 2009

W odniesieniu do komentarza tekstu z 17 lipca

Nadszedł komentarz do tekstu z dn. 17 lipca br., który skłonił mnie do napisania paru słów. Autor komentarza zastanawia się (sugeruje), że za dr Czekajem stoi ktoś inny. I choć nie jest to wykluczone, że ta teza jest prawdziwa (sam nie skłaniam się do tego poglądu), to taka teza obrazuje pośrednio realia polskiego życia publicznego.

Opiszę to na przykładzie opinii towarzyszących memu kandydowaniu w wyborach rektorskich w 2005 roku. Wtedy byłem mało znaną osobą w uczelni, ale zdecydowałem się kandydować, gdyż postrzegałem sytuację w akademii jako złą. Wielokrotnie słyszałem wtedy głosy niedowierzania dotyczącą mego kandydowania; dopatrywano się „drugiego dna” tej decyzji. Jak to możliwe by kandydatem był ktoś bez zaplecza, szerzej nieznany? Kto za tym stoi? Kogo tak naprawdę reprezentowałem? Czyje interesy wspiera ma osoba?

Piszę o tym dziś, bo wpisywanie dr Czekaja w działania jakichś bliżej nieokreślonych sił i interesów przypomina mi własne wybory sprzed lat. Pokazuje to stan mentalny naszego społeczeństwa, wszędzie dopatrujemy się układu, siatki interesów, nici niezauważalnych powiązań. Trudno nam jest pojąć, że ludzkie działania i ich motywy mogą być bezinteresowne, być pochodną niezależnej postawy, że można reprezentować siebie (i innych myślących podobnie).

Musimy koniecznie oderwać się od tej szkodliwej, podejrzliwej postawy przypisującej wszystkim aktywnym niekoniecznie szlachetne intencje. Wzbijmy się nieco ponad, spojrzyjmy na sprawy szerzej, bez emocji. Co nie oznacza, że liderzy (a takim naturalnym liderem jest dr Czekaj) mają być poza kontrolą; wręcz przeciwnie, należy się ich działaniom bacznie przyglądać i oceniać nie na podstawie słów, ale czynów.

A w działaniach dr Czekaja nie dostrzegam żadnego pęknięcia, natomiast metody stosowane przez władze uczelni oraz dyrektora szpitala cofają nas do minionej, smutnej epoki.

poniedziałek, 20 lipca 2009

Szanowny Panie Profesorze !

Nadszedł już czas by odsłonić następne kulisy pracy w SPSK 5 w Katowicach oraz konfliktu związanego z przeniesieniem na Ceglaną dwóch zabrzańskich klinik z punktu widzenia pracownika tego szpitala.

Może na początek sprawa zwolnienia Pana dr Marka Czekaja. Biorąc pod uwagę absurdalność, błahość, śmieszność i bezzasadność stawianych mu zarzutów określanych jako „ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych”, wydaje mi się, że dyrektor Drybański jako częsty bywalec Sądu Pracy, pewnie zdaje sobie sprawę, że i tym razem naraża się na kompromitację i przegranie sprawy, ale co gorsze naraża następny szpital na wypłacanie zwolnionemu pracownikowi odszkodowania. Słyszałam i czytałam o kilku jego zwolnieniach dyscyplinarnych jako pracodawcy, które to następnie miały finał w Sądzie Pracy i które to pan Drybański przegrał, a pracownik był przywracany na stanowisko pracy. Nadużywanie jednak zwolnień dyscyplinarnych przez niego jest czymś nagannym nie tylko z moralnego punktu widzenia, ale jest również szkodliwe dla szpitala, który wypłaca odszkodowania, co pozwala mi oceniać jego poczynania w kategoriach niegospodarności . Pewnie za każdym razem sobie myśli: „może i nie mam racji, ale ot tak zwolnię niewygodnego pracownika, a nawet jak Sąd Pracy go przywróci na stanowisko, to przynajmniej trochę go nastraszę, uponiewieram i zatruję mu życie.” A dodam, że odszkodowania przywróconym do pracy pracownikom wypłacane są ze szpitalnych funduszy, a nie z prywatnych pieniędzy pana dyrektora, więc można je trwonić dowoli na nieudane próby zwolnień dyscyplinarnych.

Nie mniej żenujący i żałosny jest celowy chaos informacyjny ze strony władz uczelni i dyrekcji szpitala. Nie dotyczy on jednak tylko pracowników SPSK 5, ale również członków Rady Wydziału. Oto jak on wygląda. W kwietniu na jednej z odpraw pełniący obowiązki Lekarza Naczelnego SPSK 5 poinformował, że ucina wszelkie spekulacje i oficjalnie informuje pracowników, że na Ceglaną przenoszone są z Zabrza dwie kliniki: endokrynologii i alergologii. Potwierdziła to w czerwcu Pani Rektor na spotkaniu z załogą, a na Radzie Wydziału zabrzańskiego Prorektor Jałowiecki podał nawet ostateczną datę przeniesienia klinik. Jednak tydzień później, na ostatniej w roku akademickim Radzie Wydziału Pan Dziekan odwołał wszystko i poinformował, że przenoszenia klinik nie będzie. Mamy lipiec. W telewizji pan Drybański informuje, że pomysł przeniesienia klinik z Zabrza wypłynął od niego, że to on rozmawiał z Panią Rektor oraz Panią Dyrektor Puką. Dwa dni później natomiast na odprawie poinformował pracowników, że nie wie w jakim celu jest ten protest, skoro żadnych rozmów w sprawie przenoszenia klinik z Panią Rektor jeszcze nie było, nie ma żadnych ostatecznych decyzji, a jedynie jakieś tam plany. A w klinice na Ceglanej w przyszłym miesiącu ma się rozpocząć remont akurat na piętrze, które ma być przeznaczone dla przenoszonych klinik. Na wspomnianej odprawie pan Drybański chyba chcąc nas „uspokoić” powiedział również o zabrzańskiej endokrynologii i alergologii: „to są oddziały obserwacyjne, tam się nie leczy, tam się obserwuje i diagnozuje”. Czy wiedzą o tym kierownicy tych klinik i ich pracownicy?! I mimo iż dobrze wiemy, że z pieniędzy wypracowanych przez załogę SPSK 5 miałoby być sfinansowane wszystko, w tym również laboratorium dla badań endokrynologicznych, pan Drybański poinformował, że badania endokrynologiczne będą wykonywane w szpitalu klinicznym na ul. Francuskiej w Katowicach, bo on już w tej sprawie rozmawiał z dyrektorem Płazakiem (tylko, że pan Płazak nie jest już dyrektorem tej placówki!). Więc jak to jest: pan Drybański nie wie po co protest, skoro to wszystko to tylko plany, twierdzi, że nie rozmawiał z Panią Rektor jeszcze, ale rozmawiał już z dyrektorem szpitala, w którym miałyby być wykonywane badania dla endokrynologów? W swoim wystąpieniu na odprawie pozwolił sobie jeszcze zwrócić się do nas słowami: „gówniarstwo pełnej klasy” oraz nadmienił, że „to co się będzie uczyło w danym szpitalu zależy od władz uczelni, Pani Rektor i nikt nie podskoczy”! (przepraszam za składnię, ale cytat jest dosłowny).

Od pewnego czasu krążą plotki, że na terenie województwa śląskiego powstaną prywatne szpitale okulistyczne. Ponieważ dobrze wiemy, że kontrakt z NFZ nie jest z gumy, więc aby dostać go mógł ktoś, komuś trzeba zabrać. Kiedyś plotką było też przenoszenie zabrzańskich klinik… Tym bardziej usprawiedliwia to zaniepokojenie załogi, która podejrzewa, że ograniczenie łóżek okulistycznych i osłabienie pozycji naszego szpitala może być działaniem celowym, aby ułatwić start konkurencyjnym, prywatnym ośrodkom. Sam pan dyrektor Drybański na czwartkowej odprawie powiedział: „…a wiadomo, że w przyszłym roku powstaną trzy szpitale okulistyczne prywatne, dwa w Katowicach i jeden w Częstochowie-one też muszą z czegoś żyć”! SZOK!!!!!!!!!!! Czy mamy przez to rozumieć, że dyrektor, którego głównym zadaniem jest dbałość o finanse placówki, troszczy się również o finanse konkurencji ?! Zatem po dwóch miesiącach okazało się, że nasz protest był zasadny! Chcąc nie chcąc pan dyrektor spontanicznie obnażył kulisy istoty sporu!

Pan dyrektor Drybański na wspomnianej już odprawie powiedział: „ doktor Czekaj jest dla mnie symbolem cwaniactwa i manipulowania ludźmi”. Oceńcie jednak Państwo sami kto kim manipuluje!
XX Pracownik SPSK 5 SUM w Katowicach

piątek, 17 lipca 2009

stanowisko ozzpip strona 1
stanowisko ozzpip strona 2

czwartek, 16 lipca 2009

Usłyszane w Radio Katowice

Dziś gościem w porannym programie Radia Katowice gościem był dr Marek Czekaj. Rozmowa dotyczyła konfliktu dotyczącego szpitala okulistycznego.

Chciałbym przytoczyć parę wątków z tego programu.

Dyrektor Drybański: „dr Czekaj jest nieobliczalny, protest jest enigmatyczny, przeciw czemu i komu jest prowadzony, równie dobrze można protestować w sprawie dzieci głodujących w Somalii…w klinice nie są prowadzone rozmowy, bo nie ma tematu do rozmów” (wypowiedź z nagrania).

Dr Czekaj poinformował, że toczą się rozmowy w ramach komisji trójstronnej. Zatem stroną jest, obok strony pracowniczej, są także władze Uniwersytetu i Dyrekcja Szpitala.

Co bardzo ważne, w ramach tych rozmów strona pracownicza sformułowała szereg szczegółowych pytań dotyczących m.inn. kwestii ekonomicznych, ale nie otrzymała dotąd odpowiedzi. Oznacza to, że to nie strona pracownicza odpowiada za opóźnienie w rozmowach toczących się przy udziale mediatora ministerialnego Pani Majchrzak.

Poinformowano, że konflikt na także ważne tło ekonomiczne, budżet szpitala w wysokości 50 milionów i w razie zmniejszenia bazy dla okulistyki trudno będzie go zrealizować. Redaktor zadał pytanie dokąd powędrują te niewykorzystane środki, a dr Czekaj w odpowiedzi zasugerował by to pytanie zadać Narodowemu Funduszowi Zdrowia.

Redaktor stwierdził, że Rektor SUM Prof. Ewa Małecka-Tendera deklarowała chęć prowadzenia rozmów w programie radiowym przed paru tygodniami. Podobne stanowisko deklaruje dr Czekaj.

Skoro władze uczelni i strona pracownicza chcą rozmawiać, a porozumienia nie ma to na sugestię redaktora z radia dr Czekaj zaprosił Panią Rektor do wspólnego wystąpienia w programie radiowym.

To dobrze, że są wolne media, że można rozmawiać, a osoby aktywnie kontestujące wydarzenia w życiu publicznym nie kończą w Polsce jak to ma miejsce w Rosji. Niemniej do standardów europejskich w sposobie rozwiązywania konfliktów jest nam daleko i społeczność Śląska, a uczelni medycznej w szczególności oczekuje szybkiego zakończenia sporu.

środa, 15 lipca 2009

25187

To jest liczba wejść na blog od 24-go czerwca 2008 roku (wcześniej nie prowadziłem statystyki).

Wszystkim czytelnikom bloga dziękuję za zainteresowanie i komentarze. W ostatnich tygodniach, mimo wakacji, liczba czytelników stale wzrasta. Wasza obecność i chęć czytania moich tekstów utwierdza mnie w przekonaniu, że ciągle w Polsce istnieje głód „wolnego słowa”. I choć rzadko przyszło mi pisać o sprawach, które można określić jako „pozytywy” to przecież opisuję rzeczywistość taką jaką widzę wokół nas. Bez lukrowania i bez cenzury.

Dużo jeszcze trzeba zmienić!

I na koniec, nieśmiała prośba, proszę o więcej komentarzy.

wtorek, 14 lipca 2009

Z życia Śląskiego Uniwersytetu Medycznego – powrót do sprawdzonych wzorców

Wczoraj miało w naszej uczelni miejsce niebywałe wydarzenie. Odpowiedni dokument przedstawiam poniżej. Dyrektor szpitala klinicznego nr 5 w Katowicach (przypomnę, że to stanowisko objął przed tygodniem) jednym ruchem przeniósł nas do okresu trwania „najlepszego z systemów”. Młodszym Czytelnikom należy się wyjaśnienie; chodzi o system panujący w Polsce od 1945 do 1989 roku. Zwalniając z pracy w trybie dyscyplinarnym dr Marka Czekaja dyrektor wprowadza nową jakość w sporze, metodę zastraszenia pozostałych osób czynnie zaangażowanych w protest. Dr Czekaj jest jedyną osobą wobec której zastosowano tego typu działania. Co to oznacza łatwo odczytać, jest to groźba skierowana także pod adresem pozostałych osób.

Oryginalny sposób rozwiązywania sporów zbiorowych, nieprawdaż?

Scenę takiego gatunku możnaby wpisać w scenariusz „Człowieka z marmuru”, ale to niestety nie fikcja, to życie w Śląskim Uniwersytecie Medycznym…

A wszystko dzieje się w Polsce 20 lat od upadku komunizmu (czy na pewno zniknął on z naszego życia publicznego?), w Polsce należącej do Unii Europejskiej, w przeddzień objęcia przez naszego rodaka odpowiedzialnej i prestiżowej funkcji Przewodniczącego Parlamentu Europejskiego.

Dla uzupełnienia i poinformowania Czytelników o zasadach organizacyjnych życia uczelni medycznej, dyrektor Andrzej Drybański pełni funkcję dyrektora szpitala klinicznego, na tę funkcję powołała go Rektor uczelni Prof. Ewa Małecka-Tendera, jako organ założycielski szpitali klinicznych.


lis str 1
lis str 2

poniedziałek, 13 lipca 2009

Sprawy studenckie

Przed paroma tygodniami naszą uwagę przykuła sprawa egzaminu testowego z interny, który się nie odbył z powodu niedostarczenia testów. Ta poważna wpadka nie powinna mieć miejsca, ale miejmy nadzieję, że to wydarzenie spowoduje lepszą koordynację działań w uczelni w przyszłości. Zostawmy sam fakt, skupmy się na chwilę na sytuacji w środowisku studenckim.

Tekst dotyczący tego zdarzenia zamieszczony na blogu wywołał lawinę komentarzy. Ich lektura odzwierciedla atmosferę wśród studentów, a trudna sytuacja wywołała bardzo różne reakcje. Szczególnie istotny i niepokojący jest brak jedności i solidarności wśród studentów.

Gdzie podziała się spójność tej grupy? Każdy sobie rzepkę skrobie?

Nie sądzę, żeby okres wakacji, gdy studenci odpoczywają po trudach roku akademickiego był dobrym czasem na wnikliwą, szczegółową analizę, wrócę do tematu po wakacjach. Dyskusja po tak długim okresie pozbawiona emocji powinna umożliwić nam lepsze zrozumienie zjawisk dotyczących życia studenckiego w naszej uczelni. Niemniej chciałbym podzielić się z Czytelnikami bloga moimi ogólnymi spostrzeżeniami.

Dobrym probierzem jakości uczelni jest ocena relacji na linii nauczyciel akademicki – student. Umiejętność prowadzenia zajęć, chęć podzielenia się swą wiedzą, sumienność, punktualność, ale także kultura osobista wykładowcy i traktowanie studenta, jako partnera, a nie jak ucznia to podstawowe wymagania od kadry. Z kolei student powinien wykazywać prawdziwe zainteresowanie zajęciami, przygotowywać się do nich, być aktywnym partnerem wykładowcy. W uczelni medycznej dochodzi jeszcze trzeci, bardzo istotny element – pacjent. Relacje na linii lekarz – pacjent rzutują na jakość procesu dydaktycznego, trudno sobie wyobrazić by studenci szanowali prowadzącego zajęcia, gdy on nie odnosi się do pacjenta z należną mu uwagą i szacunkiem. Stosunek studentów do chorych w znacznym stopniu jest pochodną znanych im wzorców. Obserwacja zajęć dydaktycznych pozwala na ocenę wszystkich zakreślonych wyżej obszarów.

Głęboki kryzys w jaki objął całą uczelnię sięgnął nie ominął także studentów. Zresztą dlaczego miałoby być inaczej; studenci są ważną i bardzo liczną grupą osób w uczelni. Realia życia w grupie pracowników naukowo-dydaktycznych rzutują na życie studenckie. I nawet nie aspekty materialne i ekonomiczne są najważniejsze; decydująca jest atmosfera w uczelni, wzajemny szacunek, rzetelność, sumienność.

Studenci obserwując bieżące wydarzenia w uczelni np. dotyczące szpitala okulistycznego czy losy profesora Dzielickiego zamykają się w kręgu swych spraw. Lepiej siedzieć cicho, lepiej się nie wychylać.

Jakie wzorce dajemy tym młodym ludziom? Jaki kształtujemy im obraz świata dorosłych? Czy ludzie o takich doświadczeniach będą świadomymi obywatelami uczestniczącymi w życiu publicznym? Nie sądzę. Dlatego znaczenie tego co się dzieje w Śląskim Uniwersytecie Medycznym daleko wykracza poza obszar uczelni, dramatyczna zapaść naszego uniwersytetu będzie miała wielorakie i odległe skutki społeczne.

piątek, 10 lipca 2009

Mediacje

Ważne informacje dotyczące sytuacji wokół szpitala okulistycznego wiążą się z toczącymi się rozmowami przy udziale mediatora ministerialnego. Uczestniczą w nich władze uczelni, kierownictwo szpitala oraz przedstawiciele pracowników szpitala. Dotąd odbyło się jedno spotkanie, a dalsze odbędę się niebawem. Z pewnością lepiej jest rozmawiać niż protestować, a naturalne jest w każdej instytucji występowanie różnic poglądów i interesów różnych grup. Sposób rozwiązywania sporów jest jednym z najczulszych probierzy kultury każdego organizmu społecznego. Wydarzenia ostatnich tygodni nie wystawiają najlepszego świadectwa naszej uczelni, niemniej nie zostały zaprzepaszczone szanse na kompromisowe rozwiązania. A czas nagli, wczoraj spotkałem lekarkę, która z powodu katastrofalnej zapaści jednej z klinik mających być przeniesionych do Katowic zrezygnowała z pracy. Czy można dopuścić do zmarnowania wieloletniej pracy dziesiątków ludzi?
Dla mnie ta sprawa ma także aspekt osobisty; 19 lat pracowałem w Klinice Chorób Wewnętrznych i Alergologii, znam świetnie cały zespół, który w ostatnich latach dokonał ogromnego skoku jakościowego i plasuje się w czołówce jednostek wydziału. Uznaniem w skali krajowej niech będzie informacja, że prof. Barbara Rogala jest Prezesem-Elektem Polskiego Towarzystwa Alergologicznego.
Tak potraktować czołowego polskiego alergologa?
Niemniej smutne są koleje losu kliniki prof. Beaty Kos-Kudły. Pani profesor jest niezwykle dynamiczną osobą, od podstaw zbudowała pierwszą w naszej uczelni klinikę endokrynologii. Osiągnięcia prof. Kos-Kudły na niwie naukowej dotyczą m. inn. diagnostyki i terapii guzów neuroendokrynnych, jest niekwestionowanym liderem w kraju w tym zakresie, jest także redaktorem naczelnym Endokrynologii Polskiej. Jej klinika rozpada się dosłownie w oczach, dokonania 10 lat za chwilę pozostaną tylko gorzkim wspomnieniem.
Nieodpowiedzialne kroki podejmowane przez władze uczelni pogłębiają jej regres, tkanka społeczna ulega destrukcji, dorobek zaprzepaszczeniu, obyczaje akademickie to puste słowa…
Społeczność akademicka czeka na czytelne, jasne i korzystne rozwiązania.

środa, 8 lipca 2009

Hot news!

Dziś, 8 lipca Dyrektor Andrzej Drybański odwołał ze stanowiska zastępcy ordynatora Oddziału Anestezjologii dr Marka Czekaja, Przewodniczącego Komitetu Obrony Szpitala na Ceglanej w Katowicach.

wtorek, 7 lipca 2009

Nowy (Stary) Dyrektor na Ceglanej

Od wczoraj Szpital Kliniczny na Ceglanej nie jest już pozbawiony dyrektora; wcześnie rano 6 lipca br. Rektor Śląskiego Uniwersytetu Medycznego prof. dr hab. n. med. Ewa Małecka-Tendera przedstawiła nowego dyrektora dr med. Andrzeja Drybańskiego. Użyłem określenia „starego”, gdyż pełni on od ponad dwóch lat funkcję dyrektora SK 1 w Zabrzu, gdzie znajduje się siedziba Katedry i Kliniki, w której pracuję.

Pani Rektor sięgnęła po sprawdzonego człowieka skoro zdecydowała się desygnować na ten „gorący” stołek dyrektora Drybańskiego - oznacza to niechybnie, że dobrze ocenia jego pracę w SK 1. Nowy dyrektor na Ceglanej ma równocześnie pełnić nadal dotychczasową funkcję dyrektorską w SK 1.

Czy podoła nowym zadaniom?

Czyżby ławka kandydatów była taka krótka?

A może nie ma chętnych do realizacji planu demontażu tego szpitala?

Czytelnikom bloga Pan dyrektor Drybański kojarzy się pewnie z jego niechlubną rolą wyeliminowania z pracy klinicznej prof. Dzielickiego. Ta sprawa przysporzyła (i nadal przysparza) naszej uczelni bardzo wiele złego - atmosfera skandalu, sprzeniewierzenia się zasadom akademickim to doprawdy bardzo łagodne określenia.

Ale by opisać, jakim człowiekiem jest Pan dyrektor Drybański przytoczę jego słowa z pierwszego posiedzenia Rady Ordynatorów w SK 1 w Zabrzu. Byłem wtedy obecny; miało to miejsce w maju 2007 roku. Dyrektor po raz pierwszy spotykał się z kierownikami klinik z tego szpitala. Jego wypowiedź brzmiała: „…bardzo szanuję tytuły profesorskie i habilitacje tu obecnych, ale w Kodeksie Pracy nie ma takich pojęć i dla mnie jesteście lek. med.” .

Ciekawe, dla dyrektora szpitala klinicznego profesor lub dr hab. = lek. med….

Ponury żart? Nie, to rzeczywistość w Śląskim Uniwersytecie Medycznym…

Za czasów tego dyrektora SK 1 „odchudziła” się o dwie kliniki (Ginekologii i Chirurgii Szczękowo-Twarzowej), dwie kolejne (Alergologii i Endokrynologii) czekają w kolejce…

Kto następny?!

poniedziałek, 6 lipca 2009

Po urlopie

Ostatnie dwa tygodnie spędziłem na urlopie z rodziną i tylko okazjonalnie miałem dostęp do sieci. Z tego powodu nie wykazywałem aktywności; jeden z czytelników zarzucił mi nawet nieróbstwo! Zatem postaram się nadrobić zaległości, niemniej wakacje zaczęły się na dobre i życie przez nadchodzące miesiące będzie toczyło się w zwolnionym tempie. Nie ma mowy o zawieszeniu bloga na czas lata tak jak to miało miejsce w roku ubiegłym.

Ostatnie tygodnie zostały zdominowane w uczelni dwoma wydarzeniami: odwołaniem testu z interny dla studentów V roku Wydziału Lekarskiego w Zabrzu oraz dalszymi kolejami sporu dotyczącego przeniesienia dwóch klinik z Zabrza do Katowic. Mimo urlopu waga tego pierwszego faktu zmusiła mnie do zajęcia stanowiska, a liczne komentarze i gorąca dyskusja pokazały ogromne zainteresowanie. Ta bulwersująca sprawa wymaga szerszego komentarza dotyczącego środowiska studenckiego; niebawem wypowiem się w tej mierze.

W tematykę studencką wpisuje się także list jaki otrzymałem od studenta z Katowic, pełny tekst zamieszczam poniżej.

Kwestię przeniesienia klinik przedstawię poruszę w drugiej kolejności.

Dzień dobry!

Piszę do Pana Profesora z niemałym oburzeniem. Jestem bowiem mocno rozczarowany, powiedziałbym wręcz rozgoryczony tym, co spotkało mnie na ostatnim egzaminie w tym roku. Jest to moja pierwsza korespondencja z Panem, dlatego dla porządku nadmienię, że jestem studentem katowickiego Wydziału Lekarskiego, rok IV. Przejdźmy jednak do meritum sprawy.

Każdy student medycyny zdaje sobie sprawę z wagi przedmiotu, jakim jest patomorfologia. Jest to bowiem, ze względu na bardzo ograniczony i fatalnie realizowany kurs onkologii, praktycznie jedyny przedmiot, na którym możemy spotkać się z tymi, jakże istotnymi w obecnej sytuacji tematami. Każdy też przyzna, że dwuletni kurs to ogrom pracy, wiele wyrzeczeń i nieprzespanych nocy, poświęconych na przyswojenie ogromnego materiału. Nie jest też tajemnicą, że wielu z nas przygotowuje się do tego egzaminu systematyczne już dwa miesiące przed jego pierwszym terminem. Zmusza do tego ogrom materiału, ale również i uczciwe podejście do tematu. Co spotyka nas w zamian? Tutaj zaczyna się historia...

Otóż test, którym zostaliśmy potraktowani, przynajmniej przeze mnie, odebrany został jako policzek wymierzony mi przez Katedrę. Jako wyraz kompletnej ignorancji, braku szacunku i nieuczciwości. Czy jest do pomyślenia, że praktycznie w każdym pytaniu na teście znajdują się większe lub mniejsze "literówki"? Że guzy "germinalne" nagle stają się guzami "terminalnymi"? Że połowa nazw zawiera błędy? To jest niepoważne, przecież "przejrzenie" testu okiem specjalisty to co najwyżej pół godziny pracy. Niewiele, przy naszych dwóch miesiącach, prawda? Dla niektórych jak się okazuje to jednak za wiele.

Kolejny przykład? Kontrowersyjne odpowiedzi. Nagle okazuje się, że przy niedoborze żelaza w zespole Plummera-Vinsona występuje anemia... makrocytarna! Że najprostsze fakty, które podają zalecane podręczniki stają się dla Katedry odpowiedziami błędnymi! A na przedstawione przez nas ARGUMENTY dostajemy jedną odpowiedź: "NIE BO NIE". Jest to tłumaczenie godne ośmioletniego dziecka bawiącego się w piaskownicy, nie doświadczonego specjalisty, pedagoga!

Dlaczego dziwimy się, że pozycja ŚUM jest taka słaba? W obliczu tego, co dzieje się wewnątrz naszej uczelni, powinno to być wręcz normalne. Wejście na pierwsze forum, gdzie kandydaci pragną dowiedzieć się czegokolwiek o naszym wydziale wywołuje silne zaczerwienienie - ze wstydu! Bo tam, na każdym froncie jesteśmy gromieni. Nie dziwny zatem wydaje się być najniższy próg punktowy zapewniający "awans" na naszą uczelnię.

Żal tylko, że nie potrafimy działać razem. Wiem, że cały rok miałby siłę, żeby coś w tej kwestii zmienić. Jednakże większość osób, widząc tylko koniec swojego nosa, zamyka temat zdanym "jakoś" egzaminem. Dla nich inni nie istnieją. To chyba najgorsza rzecz, jaką spotkałem na tej uczelni...

--
Pozdrowienia,
Student WL Katowice