O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskie...

środa, 27 maja 2020

Po uważnej lekturze ostatniego listu Profesora Szewieczka doszedłem do wniosku, że warto pokusić się by na blogu zamieszczać informacje dotyczące osiągnięć i sukcesów pracowników lub absolwentów naszej Uczelni. Mogłyby to być krótkie "newsy" lub nieco dłuższe teksty w myśl poglądu, że "cudze chwalicie, swego nie znacie".

Z przyjemnością zapraszam Czytelników bloga do współpracy i nasyłania takich informacji na podany adres poczty elektronicznej.

Zachęcam do autoryzowania wypowiedzi; przy braku takiej zgody list opublikuję anonimowo niemniej proszę o dane autora do mojej wiadomości.

niedziela, 24 maja 2020

List Profesora Jana Szewieczka

Szanowny Panie Profesorze,
Drogi Wojtku,

Wiele gorzkich i krytycznych ocen pojawia się na Twoim blogu. Podobnie, jak w społeczeństwie. Perspektywa spojrzenia na życie jest ważna. Tak, uczciwe dostrzeganie zła i przeciwstawianie się mu jest konieczne. Ale nie mniej ważne jest dostrzeganie dobra: zarówno w sobie samym, jak i w innych ludziach, w naszym życiu. Frustracja zniechęca. Dobro motywuje do pracy. Zachowanie właściwej proporcji oceny jest kwestią rzetelności, tej samej, która tak bardzo potrzebna jest w nauce.
Pada wiele krytycznych słów na temat naszej uczelni. Ale uczelnię tworzą ludzie. Wielu, których geniusz naukowy połączony z pracowitością zasługuje na podziw. Wspomnę jedynie Profesora Kornela Gibińskiego i kolejne pokolenia Jego wybitnych uczniów, wśród nich – Profesora Franciszka Kokota i Jego znakomitą „szkołę” z Profesorem Władysławem Grzeszczakiem i Tobą – Jego uczniem. Wielu swoim zaangażowaniem i poświęceniem tworzyło fundamenty dydaktyki. Mistrzowie dla studentów. Nie wszyscy mieli znaczące osiągnięcia naukowe – ci szczególnie często pozostają w cieniu. Wielu innych swoją niedocenianą pracą organizacyjną i pomocniczą zapewnia funkcjonowanie uczelni. Myślę o rektoracie i dziekanatach, ale też – szczególnie ciepło – o bibliotece. Nie tracąc z pola widzenia spraw wymagających naprawy, powinniśmy dostrzegać to, co wartościowe. Współtworzymy tę uczelnię. Większość ludzi, których znam, pracuje z wielkim zaangażowaniem. Wyrazem takiego zaangażowania w sprawy uczelni jest przecież także Twój blog. Warto poświęcać więcej uwagi przeszłym i obecnym osiągnięciom. Konkretnym ludziom, konkretnym osiągnięciom. Także – rozsianym po świecie absolwentom naszej uczelni. Ich osiągnięcia to przecież także dziedzictwo tej uczelni. Powinniśmy to robić z myślą o studentach, którzy – jak sądzę – mają prawo do dumy ze swojej Alma Mater, podobnie jak my. Dziedzictwo jest wartością, ale także zobowiązuje. Studenci powinni wiedzieć, że są za uczelnię współodpowiedzialni. Szczególnie dotyczy to kształtowania poziomu dydaktyki – studenci są jej podmiotem, a nie przedmiotem.

Kilka słów o życiu społecznym. Zbyt często rywalizacja między stronnictwami politycznymi przybiera charakter bezwzględnej walki. Jest to wyniszczające dla społeczeństwa. W rywalizacji potrzebna jest uczciwości i dobra wola – dostrzeganie dobra również po stronie przeciwnika. Chcę wspomnieć wielką pracę Prof. Łukasza Szumowskiego i jego zespołu, która wielu ludzi uchroniła od śmierci. Pamiętam jego zmęczenie w pierwszych tygodniach epidemii, a dziś z przykrością obserwuję cyniczne ataki na niego.
Życzę nam wszystkim jak najszybszego ustąpienia epidemii i powrotu do normalnego życia. Jednak, kiedy spotykają mnie trudności, zastanawiam się, co Opatrzność chce mi powiedzieć. Trudności są wyzwaniem i zadaniem. Szansą na poprawienie czegoś, przewartościowanie, umocnienie. Obyśmy tej szansy nie zmarnowali.

Serdecznie pozdrawiam
Jan Szewieczek

piątek, 22 maja 2020

O dydaktyce słów parę

Do ostatniego tekstu nadeszło wiele komentarzy dotyczących dydaktyki. Dziękuję za uwagi Czytelników. Sytuacja epidemiczna wymusiła zmianę systemu prowadzenia zajęć dydaktycznych. Generalnie nie jestem zwolennikiem prowadzenia zajęć w trybie internetowym, ale być może to jest dobry moment by się zastanowić jak wykorzystać zebrane doświadczenia w celu poprawy jakości pracy dydaktycznej. Nie sądzę by było to możliwe do wykonania przez nas samych. Sami się nie ocenimy, tkwimy w procesie dydaktycznym; jest niezbędne spojrzenie z zewnątrz. Jest potrzebna solidna, profesjonalna analiza przeprowadzona przez ludzi niezwiązanych z naszym uniwersytetem. Bez zebrania szeroko zakrojonych, wnikliwych danych dających wgląd w dydaktykę - tę dzisiejszą i tą sprzed pandemii - od wszystkich uczestników procesu dydaktycznego (przede wszystkim studentów oraz pracowników dydaktycznych) nie ma szans na uzyskanie obrazu sytuacji. Takie dane powinny pomóc w modyfikacji procesu dydaktycznego prowadzącej do poprawy jego jakości.
To jest oczywiście zadanie, którego mogą się podjąć tylko władze uczelni. To wymaga odważnych decyzji oraz pewnych nakładów finansowych.

poniedziałek, 18 maja 2020

O Ustawie 2.0 i koronawirusie

Co oznacza słowo „Uniwersytet”? Pewnie encyklopedyczna definicja nie jest w stanie pomieścić wszystkich aspektów tak pojemnego pojęcia. Niewątpliwie ludzie, którzy byli kiedyś studentami (a tych są przecież miliony) oraz ci, którzy są pracownikami uczelni dysponują osobistymi doświadczeniami. Dla mnie Uniwersytet to miejsce, w którym trwa nieustająca praca twórcza idąca dwoma głównymi nurtami: dydaktycznym i naukowym. Oba te podstawowe obszary mają jeden podstawowy wspólny mianownik: człowieka. W szkole wyższej wszystko obraca się wokół ludzi. Dydaktyka to student, żywy, młody i dociekliwy umysł. A nauka nie składa się przecież tylko z laboratoriów, urządzeń diagnostycznych, programów komputerowych; nauka to pomysły badawcze, a te tworzą ludzie. To ludzie tworzą zespoły badawcze, wykonują tysiące czynności, piszą publikacje. Zatem nieco upraszczając; uniwersytet to człowiek z całą swoją barwnością, intelektualną ciekawością tajemnic świata. W swej codziennej działalności uniwersytet to tygiel ludzi, idei, spotkań, dyskusji, nigdy niekończących się sporów intelektualnych.

Czy można zatem w myśl tej wizji wyobrazić sobie uniwersytet bez ludzi? To nie jest możliwe, nie ma ludzi, nie ma uniwersytetu.
W ostatnim czasie polskie szkoły wyższe otrzymały dwa ciosy trafiające w najczulsze miejsce czyli ludzkie kontakty.
Pierwszym była Ustawa 2.0 która zlikwidowała rady wydziału. Rady wydziału „od zawsze” stanowiły bardzo ważne miejsce w życiu uczelni. Tam zapadały ważne decyzje, ale było to także forum dyskusji i wymiany poglądów. A poza samymi obradami plenarnymi to było także miejsce spotkań kuluarowych, miejscem gdzie osoby z różnych katedr i zakładów po prostu mieli okazję by się poznać, porozmawiać i czasem zaplanować wspólne badania naukowe. Niestety, muszę stosować czas przeszły, ustawodawca widać nie miał wiedzy jaką różnoraką rolę odgrywały rady wydziału. Potrzeby zmian w uczelniach nie musiały uderzać w odwieczne obyczaje, w esencję życia uniwersyteckiego czyli kontakty między pracownikami. Być może w małych uczelniach można się obyć bez rad wydziału bez szkody do funkcjonowania uniwersytetu, ale w większych organizmach tej wyrwy nie sposób zastąpić.
Proces atomizacji trwa w najlepsze.

A drugie uderzenie nazywa się COVID-19. Życie przeniosło się do sieci. Studentów nauczamy w systemie e-learningowym, wiele innych ważnych decyzji zapada w drodze spotkań przy pomocy ekranu komputera. To była konieczność by jakoś zrealizować nasze zadania. Ale czy można wyobrazić sobie by tak miało na stałe wyglądać nasze życie? Szczególnie w uniwersytecie medycznym to jest wykluczone, jak nauczyć studentów badania pacjentów bez osobistego, bezpośredniego kontaktu? Życie bez personalnych kontaktów, bez żywego przekazu wiedzy to karykatura prawdziwego pojęcia „Uniwersytet”. A docierają głosy, że warto wykorzystać bieżące doświadczenia i część naszej aktywności przenieść na stałe do świata wirtualnego. To w mojej ocenie bardzo szkodliwe pomysły, godzące w sam sens szkoły wyższej. Szkoły wyższej, rozumianej, jako miejsce twórcze, miejsce wymiany poglądów, miejsce burzy mózgów, miejsce spotkania żywych ludzi.

Oczywiście, jeśli podążać tropem najnowszej historii polskich uniwersytetów od 1989 roku to droga właściwa. To kierunek przemianowania polskich uczelni w szkoły zawodowe.

Czy są jeszcze szanse na odwrócenie tego procesu? Osobiście obawiam się, że jest już za późno, pociąg historii wypchał nasz świat akademicki na tory dalekie od drogi do rozwoju niezależnej myśli i tworzenia nauki na poziomie światowym.

poniedziałek, 11 maja 2020

Bieżące pytania

W ciągu kilku dni wykonano tysiące testów diagnostycznych w kierunku koronawirusa u górników śląskich kopalń. Taka potrzeba powstała wobec stwierdzenia w tej grupie licznych przypadków COVID-19.
Jak wiemy od wielu tygodni pracownicy systemu ochrony zdrowia domagają się powszechnych badań dla nich by chronić zarówno samych pracowników jak i pacjentów. Takich badań się nie wykonuje rutynowo u lekarzy, pielęgniarek i ratowników i innych pracowników z pierwszej linii działań.

Stąd moje pytania:
Czy górnicy są "lepsi" od nas?
Kto pokrył koszt tych badań?

środa, 6 maja 2020

Parę uwag o polskiej nauce

Mój blog jest platformą informacyjno-dyskusyjną skupiającą swą uwagę na problemach życia akademickiego. Niemniej czasem „wypuszczam” się nieco poza tematykę polskiej nauki. Bywa, że zamieszczam teksty innych autorów. Ostatnio syn Tomasz podesłał mi znakomity tekst Prof. Andrzeja Szahaja, filozofa z Uniwersytetu w Toruniu. W mojej opinii to jest niezwykle trafna, syntetyczna diagnoza kształtowania fundamentalnych zasad funkcjonowania polskiego społeczeństwa od przełomu 1989 roku aż po rok 2020. To był bardzo ważny okres w historii Polski, okres budowania na nowego ładu społecznego po blisko pół wieku panowania systemu będącego zaprzeczeniem wszelkiej normalności i moralności. Systemu, w którym pojęcia wolność, demokracja, sprawiedliwość nie istniały albo były tylko nic nie znaczącymi frazesami. Musieliśmy podjąć wysiłek pracy „u podstaw” tak, by rozpocząć długą drogę budowy III RP, kraju, w którym swe miejsce do życia z poczuciem sprawiedliwości społecznej i szansami na osobisty sukces powinien móc znaleźć każdy mieszkaniec krainy między Odrą a Bugiem i Sanem.
Autor – elegancko unikając wchodzenia w detale „kuchni” politycznej, bez personalizacji opisywanych zjawisk – trafia w samo sedno zdefiniowania dzisiejszego stanu Polski. Co prawda pozornie istotą przedstawianych problemów jest świat polityki, ale to nie polityka jest osią toku myśli Autora. Centralną myślą jest wpływ etyki na politykę. Zaprezentowaną ocenę zjawisk dotyczących życia politycznego i społecznego, które obserwujemy od wiosny 1989 roku do wiosny 2020 roku pozwolę sobie tak skonkludować:
„Sprzeniewierzenie się zasadom etyki wyrażanej zapewnieniem powszechnie akceptowanej sprawiedliwości społecznej zaprowadziło Polskę w krąg krajów o ogromnych nierównościach społecznych, kraju, w którym prymat dzierżą ludzie władzy, która w swej istocie nie służy zwykłym obywatelom będąc raczej trampoliną do uzyskiwania osobistych korzyści relatywnie wąskiej grupie osób orbitujących wokół aparatu władzy”.

Dlaczego odnoszę się do tej analizy zjawisk społecznych na blogu dotyczącym świata nauki?

Wielokrotnie próbowałem analizować problemy uniwersyteckie, prezentowałem wydarzenia z mojej własnej uczelni, ale także te mające szerszy wymiar. Niestety, moja ocena stanu polskiej nauki i jej perspektyw na przyszłość jest bardzo pesymistyczna. Dotyczy to zarówno konkretnych problemów (w tym spraw macierzystej uczelni) jak i zjawisk ogólnych rzutujących na szanse rozwojowe polskiej nauki i polskiego szkolnictwa wyższego. Dziś, po uważnej lekturze tekstu Profesora Szahaja skłaniam się do tezy, że fatalny stan polskiej nauki można (prawie) wprost wpisać z sekwencję wydarzeń opisanych w kontekście życia politycznego. Uczelnie nie są oderwane od ogólnych trendów społecznych stanowiąc jego część. Generalne zasady funkcjonowania polskich uniwersytetów, wzorzec zachowań osób pełniących funkcje kierownicze, a także model kariery akademickiej wpisują się w tak celnie opisane przez Profesora ogólne reguły.
Może warto – co może być szczególnie przydatne młodszym pracownikom uczelni – przypomnieć jak wyglądały polskie szkoły wyższe na progu epokowej zmiany końca panowania „najlepszego” z systemów społeczno-politycznych, tzw. realnego socjalizmu. Koniec lat 80-tych zwiastował nadejście nowego. Pojęcia „swobody akademickie” czy „wolność słowa” miały wyprzeć na zawsze słowa „egzekutywa”, „cenzura” czy „sekretarz partii”. Oczekiwania i nadzieje były ogromne. Aż nadeszły nowe porządki, zniknęli uczelniani ubecy nadzorujący pracę dziekanów i rektorów, zniknęły koszmarki typu nomenklatury a nowe władze dziekańskie i rektorskie wybierały demokratycznie wyłaniane kolegia elektorskie. Oczywiste wydawało się wówczas, że skoro jesteśmy gospodarzami we własnym domu to jest tylko kwestią czasu by polskie uczelnie uzyskały jeśli nie światowy to przynajmniej solidny europejski poziom. Nikt rozsądny nie oczekiwał cudów „od zaraz”, reformy musiały potrwać, ale głęboko wierzyliśmy we wspólny sukces w jakiejś możliwej do zaakceptowania przyszłości.

Przeskoczmy trzy dekady do roku 2020.

-Czy polskie uczelnie doszlusowały do świata?
-Czy mamy kadrę i środki materialne by prowadzić badania na poziomie gwarantującym ich regularne publikowanie w czołowych periodykach naukowych?
Tak nie jest, najlepsze polskie uczelnie plasują się gdzieś w czwartej lub piątej setce w globalnych rankingach. Finansowanie na poziomie poniżej 0,5% PKB jest skandalicznie niskie.
Przypuszczam, że dystans do najlepszych uczelni na świecie od lat 80-tych się wręcz zwiększył.

Dostrzegam bezpośrednie przełożenie tak celnie opisanych przez Profesora zjawisk na świat nauki. Szkolnictwo wyższe nie daje szans na szybkie efekty, wymagana jest żmudna, mrówcza praca. Tu nie zdarzają się fajerwerki, cudowne odkrycia znikąd. Dlatego świat uniwersytecki jest obcym obszarem dla szeroko rozumianej klasy politycznej, światem, w którym trudno o tak upragniony ich bieżący sukces osobisty. Korzyści społeczne mające nadejść po dekadach ciężkiej pracy nikogo nie interesują.
To jedna praprzyczyna porażki polskiej nauki, nazwijmy ją polityczną.

Ale jest i druga, choć blisko związana z modelem życia politycznego. W polskich uniwersytetach ukształtowała się dominująca postawa ludzka nie motywowana ambicjami badawczymi, chęcią odkrywania „terra incognita”, pasją i pracowitością. Analogicznie jak świecie polityki czy samorządu decydujący głos, największe wpływy uzyskały osoby niekoniecznie na to zasługujące. Kariera przede wszystkim, wszystkie chwyty dozwolone. Prawdziwi liderzy, wybitne indywidualności, potencjalni odkrywcy są szybko sprowadzani na ziemię przez reguły codziennej szarzyzny. Albo wejdą w utarte przez pół wieku socrealizmu tory pokory i zaakceptują utrwaloną hierarchię władzy, ale muszą zniknąć ze świata nauki. Niejeden czytający te słowa powie: znam ludzi, którzy nie dali się wciągnąć w te grę, szli własną drogą i osiągnęli sukces. To prawda, ale to rzadkie przypadki, to droga zastrzeżona dla fanatyków nauki, osób o twardym charakterze i nieprzeciętnej odporności psychicznej.
Generalnie nie ma zbyt wiele miejsca w polskich uczelniach miejsca dla tego rodzaju ludzi.
My sami, pracownicy polskich uczelni mamy swój znaczący udział dotyczący dzisiejszego stanu polskich uczelni, nie daliśmy rady, nie sprostaliśmy wyzwaniom czasu.
Polityka nakryła nas czapką, etyka nauki została wyparta przez „etykę” władzy...

Dziś polskimi uczelniami rządzi wszechwładna biurokracja (którą współtworzą także pracownicy polskich uczelni), karty rozdają kanclerze, bezimienni prawnicy czy urzędnicy różnego szczebla.
Ważne są sprawozdania, raporty i inne dokumenty nie dotykające zwykle najistotniejszych kwestii.
Poziom pracy badawczej i jakość dydaktyki zepchnięto na dalszy plan.
A że Polska bez własnej, silnej nauki na zawsze pozostanie krajem drugoplanowym, tłem dla świata, konsumentem obcej myśli, krajem zależnym idei obcego pochodzenia jest przedmiotem troski niewielu osób.

sobota, 2 maja 2020

Trafna diagnoza polskiej rzeczywistości

Prof. Andrzej Szahaj: Kapitalizm drobnego druku.
Niesprawiedliwość a demoralizacja