O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskie...

niedziela, 29 maja 2016

O polskim życiu uniwersyteckim

W czasie pewnego spotkania towarzyskiego konwersacja skierowała się w stronę bieżącego, polskiego życia politycznego. Niektórzy rozmówcy nie przebierając w słowach zaprezentowali swe poglądy. Niby normalna sytuacja, ale argumenty merytoryczne zostały zastąpione kategorycznymi stwierdzeniami oceniającymi ludzi władzy i podejmowane przez nich decyzje. Hasła i epitety, kalki i uproszczone, gdzieś zasłyszane lub przeczytane wypowiedzi całkowicie wyparły stanowiska poparte głębszą analizą wynikającą z indywidualnego toku rozumowania. Poraziła mnie łatwość wyrażania poglądów na poziomie propagandowym, bez absolutnego dopuszczania możliwości złej oceny zjawisk. Takie postawy przywodzą pewne znane powiedzonka: „lepiej się z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć” lub „mądry mówi - mylić się mogę, a głupi - głowę daję”.
Dlaczego piszę o tym na blogu poświęconym sprawom polskiej nauki? Sądzę, że takiego rodzaju dyskurs opanował także środowiska uniwersyteckie. Merytoryczna dyskusja została wyparta przez pseudo-dyskusję. Bliskie mi są różne wydarzenia z polskiego życia akademickiego, ale najbliższa jest „koszula ciału” zatem najważniejsze są dla mnie losy mego macierzystego wydziału. Czy przyszłość wydziału zabrzańskiego rysuje się w optymistycznych barwach? Jest wiele zagrożeń; powstają nowe uczelnie medyczne, idzie niż demograficzny, a samo miasto Zabrze trudno uznać za atrakcyjne miejsce do studiowania. Czym przyciągnąć najlepszą młodzież właśnie do nas? Musimy zapewnić, jak najlepsze warunki do studiowania, szybko poprawić bazę dydaktyczną, poziom prowadzonych zajęć musi być naprawdę wysoki. Gdzie są obiekty do uprawiania sportu przez studentów? A możliwości ich udziału w pracy naukowej w ramach Studenckich Kół Naukowych - czy są na pewno adekwatnie wykorzystane? Inna, kluczowa kwestia rzutująca na ranking wydziału to jakość pracy naukowej - czy jest ona na wystarczająco wysokim poziomie?
Pytań można postawić wiele, ale by próbować formułować odpowiedzi najpierw należy podjąć merytoryczną dyskusję. A tej brakuje, nie było jej w okresie przed wyborami nowych władz uczelni, nie ma jej także dziś. Jak mamy sprostać wyzwaniom współczesności skoro nie mamy planu działań wypracowanego przez całą społeczność akademicką? Proszę spojrzeć na kolejne numery uczelnianego Newslettera, znajdujemy tam masę informacji o życiu uczelni, ale sygnalizowanych treści warunkujących postęp tam nie znajdziemy. Opis rzeczywistości, swoisty fotoplastykon bieżących wydarzeń bez dogłębnej analizy to o wiele za mało, ta droga nie prowadzi do ewolucji w kierunku nowoczesnej, dobrej uczelni. Bez otwartej dyskusji nie mamy żadnych szans na przyszłość. A, jak piszę na początku tekstu, umiejętność dyskusji jest na katastrofalnym poziomie. Niestety, ta diagnoza dotyczy także środowisk uniwersyteckich.

środa, 25 maja 2016

Zawód lekarz, część 24-ta: Jak poinformować o zgonie?



To najtrudniejszy obowiązek w naszej pracy. Stawia nam najwyższe wyzwania dotyczące naszej kultury osobistej, taktu, wyczucia. Nie ma żadnej żelaznej zasady, każda sytuacja jest inna. Inaczej jest, gdy mamy do czynienia z pacjentem terminalnie chorym i rodzina od dawna zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji, a co innego gdy zgon nastąpił całkowicie niespodziewanie. Jeszcze trudniej jest powiedzieć rodzicom, że zmarło ich dziecko. Dla mnie osobiście najtrudniejsze zawsze były sytuacje, gdy zgon nastąpił nieoczekiwanie. Pamiętam pewien dyżur, na który przywieziono 75-letniego pacjenta z zapaleniem płuc. Stan ogólny był dobry, nie było, jak się wydawało, żadnych symptomów zagrożenia życia. Towarzyszyła mu córka, którą lekarz Izby Przyjęć poinformował o stanie zdrowia. Niestety, w ciągu weekendu pacjent zmarł i byłem świadkiem jak rodzina miała pretensje, że nie oceniono właściwie stanu pacjenta w czasie przyjęcia. Trudno stawiać jakiekolwiek formalne czy merytoryczne zarzuty lekarzowi Izby Przyjęć, niemniej pewna ostrożność przy formułowaniu oceny sytuacji byłaby pomocna.

piątek, 20 maja 2016

Zawód lekarz, cześć 23-cia: Jak komunikować się z pacjentem?


Ta umiejętność mogłaby zostać umieszczona w rozdziale „Kontakt z pacjentem”, ale problem jest nieco szerszy. Nie zawsze komunikujemy się z samym chorym, bywa, że naszym rozmówcą jest rodzina pacjenta. Te okoliczności dotyczą głównie pacjentów hospitalizowanych. Generalnie można założyć, że stan zdrowia takiego pacjenta, wymagającego diagnostyki szpitalnej jest poważniejszy niż pacjenta leczonego w trybie ambulatoryjnym. Często stajemy przed dylematem: jak informować pacjenta o jego stanie zdrowia? Odpowiedź wydaje się oczywista: należy mówić prawdę. W życiu codziennym nie jest to tak proste. Pacjent lub członek jego rodziny nie zawsze jest w stanie właściwie zrozumieć nasze słowa, a poza tym zwykle oczekuje się od nas pomyślnych informacji. Na podstawie moich obserwacji należy zachować pewną ostrożność i przedstawiać perspektywy stojące przed pacjentem w nieco bardziej pesymistycznej tonacji niż zbyt optymistycznej. Przecież tak naprawdę rzadko możemy mieć stuprocentową pewność co do rokowania i robienie nieuprawnionej nadziei może wywołać uzasadnione zarzuty ze strony pacjenta lub jego rodziny. Nie proponuję oczywiście celowej dezinformacji pacjenta by później zbierać pochwały za cudowne wybawienie z poważnej opresji; taka postawa czasem prezentowana przez lekarzy nie może uzyskać akceptacji. Najtrudniej dotrzeć z informacją dotyczącą osoby ciężko chorej, o niepewnym rokowaniu. Opowiem pewną historię. Do szpitala przyjęto 18-letnią dziewczynę, u której postawiono niedawno rozpoznanie poważnej choroby. Dotąd na nic nie chorowała, dla niej samej i rodziny był to szok, szczególnie, że była na parę miesięcy przed maturą. Matka tej dziewczyny była częstym gościem w szpitalu, wykazywała niezwykłą troskę o stan zdrowia córki. Pacjentkę prowadził ten sam lekarz, który woził inną młodą pacjentkę na konsultacje co wywołało później problem opisany w rozdziale „Kontakt z pacjentem”. Od początku, jako lekarz z powołania zaangażował się mocno w opiekę na pacjentką, prawie codziennie rozmawiał z jej matką czyniąc – jak się później okazało – nieuzasadnione nadzieje. Matka nie potrafiła przyjąć do wiadomości, że stan jej córki jest bardzo poważny, a lekarz nieco pochopnie podtrzymywał jej wiarę w wyzdrowienie. Gdy pacjentka zmarła rozpacz matki była ogromna, być może nieco inny, bardziej realistyczny sposób komunikowania mógłby lepiej ją przygotować na nieuchronny finał?

niedziela, 15 maja 2016

O polskich uczelniach medycznych

W ostatnim czasie docierają informacje o powstających wydziałach lekarskich w takich miastach, jak Rzeszów, Kielce, Zielona Góra, Warszawa czy Kraków, a w szeregu innych miejscowości trwają intensywne prace przygotowawcze by rozpocząć szkolenie przyszłych medyków. Słychać także informacje o ogromnych braku lekarzy sięgających w skali kraju 70 tysięcy. W wielu specjalnościach lekarskich średni wiek znacznie przekracza 50 lat; luka pokoleniowa wręcz zagraża bezpieczeństwu zdrowotnemu polskiego społeczeństwa. Nie próbując dociec dlaczego tak się stało dość oczywista wydaje się potrzeba działań zmierzających do zwiększenia liczby studentów medycyny. Jak uzdrowić sytuację? Można próbować zwiększać liczbę studentów w już istniejących uczelniach, tworzyć nowe wydziały lub też wykorzystywać obie te drogi. Trudno oczywiście liczyć na natychmiastowe efekty, a jednym z warunków jest dysponowanie środkami finansowymi.

Kwestie powstawania nowych wydziałów medycznych budzą ogromne emocje w już istniejących uczelniach medycznych. Rozrzut opinii jest ogromny; od totalnej krytyki do głosów wskazujących, że nowe wydziały to szansa także dla istniejących uczelni z powodu naturalnej konkurencji wymuszającej wprowadzanie reform. W ankiecie przedstawiam szereg pytań, proszę o zaznaczenie dowolnej liczby odpowiedzi zgodnie z posiadanym poglądem. Wyniki ankiety przedstawię 13 czerwca.

Create your own user feedback survey

piątek, 13 maja 2016

Zawód lekarz, część 22: Punktualność

Czas pracy lekarza regulują ogólne przepisy. Ale nie zawsze te formalne wymogi są najważniejsze, czasem decydują inne względy. Znaczenie punktualności ma innym wymiar w pracy ambulatoryjnej, a inny w warunkach szpitala. Czy lekarz może spóźnić się na operację? A na dyżur na Izbie Przyjęć? Do dobrego zwyczaju jest przekazywanie sobie dyżuru; znam sytuację, gdy jeden lekarz dyżurujący do 8 rano opuścił Izbę Przyjęć nie czekając na zmiennika, który dotarł po 10 minutach. Ale ciągu tych zaledwie 10 minut do Izby Przyjęć trafiło dwóch pacjentów w ciężkim stanie! W poradni raczej nie ma takiego ryzyka, ale do naszych obowiązków na pewno trzeba zaliczyć punktualność. To ważny, raczej niedoceniany fragment kreowania wizerunku lekarza. Nikt z nas nie lubi oczekiwać na otwarcie urzędu lub banku, w którym akurat mamy coś do załatwienia. Nie można akceptować innych standardów w naszej pracy, wręcz przeciwnie powinniśmy być wzorem do naśladowania.

wtorek, 10 maja 2016

Najlepszy dydaktyk roku

W ostatnim numerze Newslettera naszej uczelni (link poniżej) znajduje się informacja o wyborze najlepszego dydaktyka przez studentów Wydziału Nauk o Zdrowiu. To świetny pomysł, podobny wysunąłem w 2008 roku w moim programie wyborczym, gdy kandydowałem na stanowisko rektora SUM (link do programu poniżej).

Postuluję, by podobne konkursy zorganizować we wszystkich wydziałach. To studenci powinni nas oceniać, a taki tytuł to zaszczyt i honor dla wyróżnionego dydaktyka.

Numer 30. newslettera SUM
Program wyborczy 2008

piątek, 6 maja 2016

Zawód lekarz, część 21-sza: Organizacja pracy

Indywidualne starania lekarza by jak najlepiej wywiązywać się ze swych obowiązków nie są zależne tylko od niego samego. Są pewne okoliczności zewnętrzne, na które nie mamy wpływu. Do takich czynników należy np. wcześniej wzmiankowane znaczenie sprzętu do badań diagnostycznych. Dużą rolę odgrywa także organizacja pracy lekarskiej. To sfera dla managerów służby zdrowia, dyrekcji i pionów organizacyjnych przychodni i szpitali. Z pewnością istotne są także regulacje prawne obowiązujące w danym kraju. Nie chodzi przecież by lekarz wykonywał mnóstwo niepotrzebnych lub mało znaczących czynności, powinno nam zależeć by skupił się na najważniejszym zadaniu: leczeniu ludzi. Im więcej tej dodatkowej, biurokratycznej pracy wykona personel pomocniczy tym efektywniejsza będzie nasza praca. Dam dwa przykłady pomysłów na dobrą organizację pracy. Przed laty zostałem zaproszony przez Profesora Wojciecha Olszyńskiego z Saskatoon w Kanadzie do wygłoszenia paru wykładów dla tamtejszego środowiska lekarskiego. To było spore wyzwanie, szczególnie wykład dla lekarzy uniwersytetu i studentów wymagał długotrwałych przygotowań. W czasie tygodniowego pobytu w Kanadzie miałem także okazję podpatrzeć pracę Profesora w Jego prywatnej przychodni. Cała dokumentacja jest prowadzona elektronicznie, recepty są także wypisywane przy pomocy komputera, a następnie są wysyłane drogą elektroniczną do wskazanej przez pacjenta apteki. Proste i przyjazne, nieprawdaż? Ale najbardziej zdziwiła mnie możliwość podania drogiego leku w cenie 300 dolarów kanadyjskich już na pierwszej wizycie, za który pacjent dopiero później zapłaci. Co więcej, nie musi pokryć tego kosztu jednorazowo, ale ma na to 6 miesięcy. Przyjazna procedura, oszczędzająca dodatkowej wizyty i dająca szansę na podjęcie kosztownej terapii. Moja siostra Małgorzata od dwóch dekad pracuje w Australii, jako lekarz pierwszego kontaktu, tzw. General Practitioner (GP). Wielokrotnie wysyła do specjalistów swych pacjentów; podoba mi się sposób komunikowania między nią a specjalistami. Odbywa się to drogą poczty elektronicznej, w ciągu 2 tygodni od konsultacji jej pełny tekst jest przesyłany. To zabiera sporo czasu, ale dzięki takiemu systemowi jakość opieki na pewno wzrasta.