O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskie...

piątek, 30 stycznia 2009

Często przydaje mi się „Kodeks Dobre Praktyki w Szkołach Wyższych”, dlatego mam go zawsze pod ręką, by mógł mi służyć w potrzebie.

W Preambule Kodeksu czytamy: „Podstawową wartością etosu akademickiego jest prawda. Uczelnie są powołane po to, by jej rzetelnie poszukiwać …, w realizacji tych celów uczelnie muszą być instytucjami otwartymi…”.

Te zdania odnoszą się do wszystkich sfer życia uniwersyteckiego, sądzę jednak, że w sposób szczególny należy pojęcia „rzetelność” i „otwartość” stosować w dyskusjach prowadzonych w organach kolegialnych uczelni. Trudno sobie bowiem wyobrazić dążenie do prawdy bez nieskrępowanej, otwartej i rzetelnej dyskusji.

Chciałbym zatem, w nawiązaniu do ostatniego posiedzenia Senatu Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, zapytać pracowników naszej uczelni, a także innych czytelników bloga:

  • Czy można akceptować niedopuszczenie do głosu członka organu kolegialnego uczelni, argumentując, że jego wcześniejsze kilkuminutowe wystąpienie wyczerpuje temat?
  • Czy ucięta w ten sposób dyskusja nie podważa podjętych decyzji?

Przecież każdy uczestnik posiedzenia Senatu lub Rady Wydziału może użyć argumentów zmieniających pogląd innych obecnych i w ten sposób zmienić końcowy werdykt.

czwartek, 29 stycznia 2009

W nawiązaniu do sprawy prof. Drewsa poruszanej na blogu 11. grudnia ubieglego roku warto otworzyć poniższy link.

http://blogjw.wordpress.com/2008/12/12/list-otwarty-do-rektora-uniwersytetu-medycznego-w-poznaniu/

środa, 28 stycznia 2009

W nawiązaniu do spraw wrocławskich (patrz post z dn. 22. stycznia) zapraszam do zapoznania się z poniższymi tekstami.

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,6208837,Profesor_popelnil_plagiat__Ocenil_to_jego_kolega.html

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,6208845,Profesor_Ludwik_Turko__To_konflikt_interesow.html

poniedziałek, 26 stycznia 2009

Wśród wielu poruszanych spraw na posiedzeniu Rady Wydziału 22 stycznia br. jedna wydaje mi się szczególnie ważna. Chodzi o aplikację pracowników uczelni o uczelniane granty na badania naukowe określane, jako badania własne i statutowe. Od Dziekana usłyszeliśmy bulwersujące informacje; otóż z zeszłego roku została nam niewykorzystana kwota 2 milionów złotych na badania naukowe! Przyczyna jest banalnie prosta: nie zgłoszono wystarczającej liczby wniosków. Trudno jest to pojąć, powszechnie bowiem wiadomo, że sumy z budżetu państwa przeznaczane na naukę są znikome i naturalna powinna być ostra rywalizacja o ograniczoną pulę pieniędzy.

Przed paru laty, za czasów gdy Rektorem mojej uczelni był prof. Tadeusz Wilczok całkowicie wstrzymano finansowanie nauki. Przez okres około 3 lat w ogóle nie można było uzyskać środków na badania naukowe z puli uczelnianej. Ta nienormalna sytuacja była powszechnie krytykowana w uczelni. Później, po objęciu stanowiska Rektora przez prof. Ewę Małecką-Tenderę sytuacja finansowania nauki ulegała stopniowej poprawie. Znów mogliśmy prowadzić badania naukowe w ramach badań własnych i statutowych.

  • Co się zatem stało, że teraz zapał do prowadzenia badań tak osłabł?

  • Czy już nie chcemy zajmować się nauką?

  • A może osiągnęliśmy w naszej uczelni tak wysoki poziom, że nie musimy zabiegać o nowe środki?

  • A może mamy dość pieniędzy z grantów ministerialnych i unijnych?

Spróbuję na te pytania odpowiedzieć.

Zacznę od dwóch ostatnich pytań: nasz ranking naukowy nie jest zbyt dobry, a grantów ministerialnych i unijnych mamy mało.

Badania naukowe prowadzą zespoły ludzkie. Na ich czele zawsze stoi lider, zwykle doktor habilitowany lub profesor. To on zwykle wytycza drogę jaką będziemy podążać, ale realizacja projektu badawczego należy do jego współpracowników. Trzeba tu „koni pociągowych”, entuzjastów, którzy nie patrząc na zegarek by śpieszyć do prywatnego gabinetu będą realizowali program krok o kroku.

Ale tych młodych ludzi w naszej uczelni już prawie nie ma.

Z mojej uczelni odeszło grono adiunktów, doświadczonych dydaktyków. Ich brak w procesie dydaktycznym widzimy w wynikach LEP-u (patrz blog z 27.10.08). Niestety, ich miejsca nie zajęli absolwenci na etatach asystenckich, a luka pokoleniowa osiągnęła katastrofalne rozmiary.

W ten sposób skutecznie zostały podkopane fundamenty dwóch podstawowych obszarów działań uczelni: dydaktyki oraz nauki.

czwartek, 22 stycznia 2009

Dziś zakończył się etap głosowania na blogi w poszczególnych kategoriach. Otrzymałem największą liczbę głosów – 526. Następne blogi otrzymały 129 i 99 głosów.

Wszystkim, którzy oddali na mnie głos bardzo dziękuję. Ostatecznych zwycięzców wyłonią jurorzy.

Ciekawe są wyniki głosowań w innych grupach blogów. Zdecydowanie prym wiodły blogi „polityczne”. Wygrał blog znanego ze świata polityki redaktora Michalkiewicza (1988 głosów!), a 3 inne blogi z tej kategorii uzyskały poparcie większe od mojego.

Polacy to jednak „zwierzęta polityczne”. W końcu na polityce, zdrowiu i sporcie zna się każdy, a nie jest łatwo skupić uwagę czytelników na relatywnie wąskich zagadnieniach.

Zagadnienia dotyczące etyki życia akademickiego były wielokrotnie poruszane na łamach mego blogu.

W końcu pierwotną przyczyną powstania blogu były działania podjęte wobec mnie w lutym 2008 roku (patrz pierwszy tekst).

Nie ulega wątpliwości, że szanowanie etosu akademickiego jest dla pozycji społecznej środowisk akademickich niemniej ważne niż poziom finansowania czy podstawy prawne regulujące nasze działania.

Interesujące informacje dotyczące Akademii Medycznej z Wrocławia można uzyskać otwierając poniższy link.

http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=72&w=90132280&v=2&s=0

środa, 21 stycznia 2009

Jutro dobiega etap konkursu na blog roku 2008 polegający na wysyłaniu sms-ów. Mój blog został zgłoszony do kategorii „blog profesjonalny”. Wśród 243 konkurentów uzyskałem dotąd największe poparcie za co wszystkim głosującym na mnie dziękuję.

Proszę o dalsze wsparcie bym także jutro mógł zobaczyć się na czele stawki.

Niezależnie jednak od końcowego wyniku konkursu otrzymanie tak znaczącego poparcia zmobilizuje mnie do aktywności w przyszłości; widać, że istnieje powszechna potrzeba jawności, rzetelnej informacji i dyskusji na tematy dotyczące polskiego życia uniwersyteckiego.

poniedziałek, 19 stycznia 2009

W nawiązaniu do informacji dotyczących siatki płac pracowników nauki, o czym pisałem niedawno, chciałbym pokazać, jak w praktyce wygląda sprawa wynagradzania w Śląskim Uniwersytecie Medycznym na moim przykładzie.

Warto porównać moje zarobki z „widełkami” ministerialnymi… (patrz blog z dn. 16.01.09)

Przypominam z mego CV parę informacji:

  • Mam 51 lat
  • Czas pracy: 27 lat
  • Stanowisko w Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach: kierownik zakładu, profesor nadzwyczajny
  • Tytuł naukowy: profesor medycyny (od 5 lat)
  • Inne informacje: patrz obok

PS. pozycja ROR to kwota, która wpłynęła na moje konto

Prof.zw.dr hab. n.med Józef DzielickiZabrze 15.12.2008


Prof.dr n.med.Wojciech Pluskiewicz
Kierownik Zakładu Chorób Metabolicznych Kości
Członek Senatu SUM



     Uprzejmie informuję, że w dniu 03.11.2008 zostałem zmuszony przez dyrektora SK1 A.Drybańskiego do opuszczenia mojego gabinetu, w dniu tym równocześnie zdjęto wizytówkę z gabinetu. W dniu 12.12.2008 dokonano eksmisji wszystkich rzeczy znajdujących się w gabinecie oraz zmieniono zamek w drzwiach.

     Oczywiście dla podkreślenia efektu “władzy” i upokorzenia tzw. przeciwnika wszystko odbywa się na oczach salowych, pielęgniarek oraz lekarzy dla których jeszcze niedawno byłem autorytetem i szanowanym profesorem oraz przełożonym.

     O tym, niezgodnym z wszystkimi zasadami akademickimi oraz prawem postępowaniu powiadamiałem wielokrotnie Rektora SUM oraz Dziekana Wydziału Lekarskiego z Oddziałem Lekarsko-Dentystycznym w Zabrzu. Dziekana - również jako Przewodniczącego Rady Społecznej. Interweniowałem również na forum Senatu SUM, kiedy byłem jego członkiem. Aprobata takich działań dyrektora Szpitala Klinicznego SUM to kompromitacja akademickich zasad niespotykana dotychczas w SlAM (SUM) nawet w okresie terroru dyktatorów zwanym totalitaryzmem.










PS.Klinikę tworzyłem od “zera”,pracuję 42 lata. A Drybański rozpoczął pracę 07.05.2007

piątek, 16 stycznia 2009

Po co pracujemy w uniwersytetach, politechnikach i innych typach szkół wyższych? Odpowiedź wydaje się prosta: by wykładać i prowadzić badania naukowe. To jest oczywista wykładnia naszych obowiązków zawodowych. Powinniśmy dążyć by wypełniać te zadania najlepiej jak potrafimy. Tak by nasz uniwersytet był jak najlepszy, bo przecież przyjemnie jest pracować w dobrej, szanowanej instytucji.

To obowiązki pracownicze; przejdźmy teraz na drugą stronę, do pracodawcy. W interesie władz uczelni jest pozyskiwanie dobrego pracownika i jego motywowanie do jak najlepszej pracy. Jak to uzyskać? Wiele zależy od podstawowych możliwości danej uczelni (baza dydaktyczna, pracownie naukowe itd.), ale wszyscy potrzebujemy do życia pieniędzy i we współczesnym świecie miarą życiowego sukcesu (może niestety?) jest wielkość wynagrodzenia.

Zamieszczam tabelę płac dla różnych grup pracowników akademickich.

Warto sprawdzić na jakim końcu widełek się znajdujemy.


wtorek, 13 stycznia 2009

Szanowni Czytelnicy,

Dziś od godziny 15 rozpoczęło się głosowanie w konkursie na blog roku 2008.

Głosowanie trwać będzie do 22 stycznia.

Krótki opis konkursu można znaleźć otwierając link pod zdjęciem.

Mój blog bierze udział w kategorii „profesjonalne”.

Liczę na Wasze głosy.

Należy wysłać na nr 7144 sms o treści: B00076

poniedziałek, 12 stycznia 2009

Na ostatnim posiedzeniu Senatu naszej Uczelni jego członkowie zostali poinformowani przez JM Rektor o dyskusji dotyczącej Kodeksu Dobrych Praktyk w Szkołach Wyższych w czasie grudniowej konferencji KRASP (Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich). Bardzo dobrze się stało, iż sprawa Kodeksu na obradach tak ważnego gremium została poruszona przez Rektora SUM. Wielokrotnie odwoływałem się na zapisów Kodeksu w nawiązaniu do wydarzeń w naszej Uczelni, a ostatnio Kodeks był przedmiotem uwagi spotkań JM Rektor z członkami Rad Wydziału. Należy z zadowoleniem przyjąć sam fakt dyskusji, co jest podstawą akademickości w ogóle, ale niepokoi brak przyjęcia Kodeksu przez większość polskich uczelni. Trudno jest zrozumieć dlaczego KRASP w kwietniu 2007 roku przyjął Kodeks, ale nie nastąpiło powszechne wprowadzenie Kodeksu w życie. Skoro rektorzy dokument podpisali logiczną konsekwencją powinno być rozpoczęcie procedury przyjęcia Kodeksu w uczelniach.

W ostatnim okresie mieliśmy w kraju wiele wydarzeń skłaniających do zastanowienia się nad kształtem życia polskich uczelni wyższych. Podstawowe pytanie dotyczy relacji zapisów prawa np. w Ustawie o Szkolnictwie Wyższym z praktyką życia w uczelniach. Czy wszystko da się precyzyjnie przewidzieć i zapisać w odpowiednich dokumentach prawnych? Czy życie uniwersyteckie powinno być ściśle uregulowane czy należy jednak pozostawić jakiś margines dowolności? Dura lex sed lex, ale nie ulega wątpliwości, że istota uczelni polega właśnie na ich wolności i wewnętrznej demokracji. Bez tych przymiotów polskie uczelnie pozostałyby tylko ściśle regulowanymi przepisami szkołami. Ale czy na pewno nasze uniwersytety prawidłowo wykorzystują swe szanse? Czy są oazą wolności, otwartej dyskusji, kuźnią rozwoju intelektualnego emanującego na całe społeczeństwo?

Podam parę znanych mi przykładów z kilku polskich uczelni pokazujących, że tak niestety nie jest.

  • po obronie jednego z doktoratów usłyszeliśmy od recenzenta z innej uczelni relację o pewnym pracowniku nauki, który usłyszał od swego przełożonego (profesora): jeśli pojedzie pan wygłosić ten wykład to może pan szukać sobie nowej pracy…

  • w innej uczelni tak długo trzymano pewnemu doktorowi dokumenty w czasie przewodu habilitacyjnego, aż jego znacznie słabszy kolega już wcześniej „namaszczony” na kierownika jednostki został doktorem habilitowanym i kierownikiem…

  • w innym końcu Polski rektor nie wyraził zgody na wyjazd na stypendium naukowe do znakomitego ośrodka w USA młodemu pracownikowi nauki, który na takie dictum po prostu zwolnił się z pracy i pojechał w świat…

  • jeszcze gdzie indziej recenzent pisze dwie sprzeczne recenzje w przewodzie habilitacyjnym i obie wysyła do jednej uczelni…

  • a w innym uniwersytecie rektorowi postawiono zarzuty o plagiat…

  • a wracając na nasze podwórko, sprawa plagiatów, która tak bardzo zaszkodziła naszemu wizerunkowi zakończyła się tak naprawdę niczym…

Te przykłady, a pewnie Czytelnicy bloga znają mnóstwo innych podobnych przypadków, pokazują, że dokumenty typu Kodeksu są niezmiernie potrzebne. Nie mają one zastępować prawa, ale być wskazówką co oznacza pojecie „etos akademicki”. Przyzwoitość, rzetelność, otwartość, poszanowanie praw innych ludzi i wiele innych pojęć to nie terminy prawnicze, ale bez nich życie uczelni byłoby tylko mizerną karykaturą.

A na pytanie dlaczego większość polskich uczelni nie wprowadziła Kodeksu w życie najlepiej odpowie sprawdzenie na jakim miejscu w globalnym rankingu uczelni są polskie uniwersytety. W pierwszych paru setkach nie ma polskich uczelni i opisane przykładowe sytuacje (wraz z innymi przyczynami np. niskim poziomem finansowania nauki) skutecznie spychają nas na margines współczesnego świata.

Pełny tekst Kodeksu jest dostępny na stronie KRASP-u.

piątek, 9 stycznia 2009

Życie to jest jednak najlepszy reżyser! sprawa "wrocławska" toczy się szybko. Podaję linki do artykułów dotyczących Akademii Medycznej we Wrocławiu.
Zwykłem komentować bieżące wydarzenia, ale tym razem pióro odmówiło współpracy...

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,6139701,Przedawnienie_ratuje_profesury_na_Medycznej.html

http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=72&w=89512134

środa, 7 stycznia 2009

Nie sądziłem, że będę pisał o sprawach odległych od życia akademickiego. Przecież mój blog jest platformą (nomen omen) dyskusji na tematy dotyczące spraw uczelni wyższych. Ale czasem nie sposób przejść obojętnie obok innych wydarzeń.

Taką spektakularną i bardzo niepokojącą sytuacją jest konflikt dotyczący gazu z Rosji. Zaczęło się dość niewinnie i mogło wydawać się, że - podobnie jak przed paru laty - strony konfliktu szybko dojdą do porozumienia. Ale tym razem to nie jest już tylko konflikt na linii Gazprom - Naftohaz, pardon, Rosja-Ukraina, ale krąg ofiar jest znacznie szerszy. Coraz nowe państwa alarmują, że brak dostaw gazu zagraża wręcz ich bytowi i gospodarce. Dziś rano gaz przestał płynąć także do Polski.

Co to oznacza chyba nie jest tak trudne do pojęcia dla średnio inteligentnego człowieka. Ze strony rządowej słyszymy z ust vice-premiera o „elastycznym reagowaniu”, a np. dzisiejszy popołudniowy informacyjny program telewizyjny wcale nie zaczyna się od tych informacji, bo ważniejszy jest news o… choince z lodu w górach, ale przecież gaz, obok ropy, to podstawowe paliwo energetyczne. Dziś gaz, jutro ropa, przedwczoraj Ukraina, wczoraj Słowacja, dziś Polska. Kto następny? A za oknami sroga zima, termin ataku został dobrze wybrany…

A my, pracownicy uniwersytetu w końcu nie jesteśmy na pustkowiu, żyjemy w społeczeństwie, ogrzewamy nasze domy gazem, jeździmy samochodami. Nasze osobiste powodzenie jest pochodną sukcesu państwa jako całości np. zatrzymanie produkcji w fabrykach stosujących gaz to mniejsze wpływy do budżetu i w konsekwencji zagrożenie zmniejszeniem dotacji także na nasze pensje i badania naukowe.



Dziś przedstawiam tekst, który nie wyszedł spod mojego pióra. Jestem przekonany, że trafnie opisuje on aktualny stan nauki polskiej. Nie jest to obraz optymistyczny, ale nawet Nowy Rok nie może przesłaniać nam prawdy.

Amicus Plato sed magis amica veritas…

Zachęcam do lektury i komentarzy:

http://www.ii.uni.wroc.pl/~jma/potiomkinowski.phtml

Uzyskałem zgodę autorów na zamieszczenie ich wypowiedzi w moim blogu.

poniedziałek, 5 stycznia 2009

W Nowym Roku chciałbym podzielić się uwagami dotyczącymi wydarzeń jeszcze z minionego roku. 17 grudnia w charakterze recenzenta odwiedziłem Uniwersytet Medyczny w Poznaniu. Z tym miastem wiążą się losy mojej rodziny, gdyż w 1957 roku studia medyczne ukończył tam mój Ojciec. Z zainteresowaniem oczekiwałem na spotkanie z profesorami z Poznania. I nie zawiodłem się, to było bardzo ciekawe i emocjonujące spotkanie.

Ale po kolei; samochód zostawiłem na parkingu kliniki przy ul. Polnej skąd blisko było do miejsca obrony. Po 100 metrach spaceru ku memu zdumieniu zobaczyłem okazały budynek stomatologii wraz z centrum kongresowym. Wspaniałe, nowoczesne gmachy. Z daleka przypomina Wydział Prawa Uniwersytetu Śląskiego poszerzony o centrum kongresowe. W środku przestronne korytarze, szkło, aluminium.

Zazdrość…

Niespodzianka czekała także tuż przed obroną pracy doktorskiej, ceremonię nadzoruje „mistrz” pomagający ubierać togi i ustawiający orszak wg ściśle określonej kolejności. Prawdziwy porządek poznański!

Sam przebieg przewodu doktorskiego nie odbiegał normy, ale nikt nie nosił pod pachą rzutnika…

Po obronie zostałem zaproszony do zwiedzenia gmachu, po którym oprowadziła mnie niezmiernie miła i gościnna Pani Profesor Honorata Shaw.

A w czwartek przyszło mi doznać kolejnego szoku, wróciłem do SK-1 w Zabrzu…

Załączam parę zdjęć z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.