piątek, 17 listopada 2023

O przyszłości polskiej nauki

Sądzę, że jest teraz dobry moment na rozważania dotyczące przyszłości. Mamy nowe rozdanie, nowy skład Sejmu, wkrótce powstanie nowy rząd. Czy można spodziewać się jakichś znaczących zmian w świecie uniwersyteckim? Nie jestem optymistą, w mojej ocenie nie ma na to wielkch szans. Nauka wymaga myślenia na dekady, współpracy i zgody. Efekty nie są widoczne tu i teraz, plony dzisiejszego siewu można będzie zbierać dopiero za wiele, wiele lat. A taka perspektywa dla świata polityki, przynajmniej tego polskiego nam znanego, nie istnieje. Maksymalny horyzont na jaki może wzbić się tzw. klasa polityczna to 4 lata. Do kolejnych wyborów...Pamiętam spotkanie dotyczące reform systemu nauki za czasów gdy funkcję Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pełniła Profesor T. Kudrycka. W czasie dyskusji zadałem Pani Minister pytanie o ciągłość reform tak by można było uzyskać oczekiwane efekty w długiej perspektywie. Odpowiedź była kuriozalna: należy głosować na PO...Można by rzec, kabaret, chocholi taniec gdyby to nie dotyczyło fundamentalnych spraw dla powodzenia państwa. Bez nauki, bez badań i szerzej, bez dobrej edukacji daleko nie zajedziemy...Ale zostawmy klasę polityczną, wróćmy na nasze, akademickie podwórko. Jestem przekonany, że nawet najbardziej światła władza nie mogłaby dokonać zmian systemowych bez inicjatywy i aktywności naszego środowiska. To my, pracownicy naukowi powinniśmy być motorem postępu. A tego trendu nie widać, nie ma dyskusji, entuzjazmu, wizji. I tu - być może - należy upatrywać prawdziwych przyczyn słabości polskiego szkolnictwa wyższego. Skoro nam samym tak w zasadzie nie zależy na wprowadzaniu prawdziwych reform to dlaczego ten obszar miałby być oczkiem w głowie polityków?! I tak wracamy do punktu wyjścia...nihil novi sub sole...

czwartek, 9 listopada 2023

O polskim kabarecie (dawniej zwanym światem akademickim)

Gdy w 2008 roku zacząłem prowadzić blog do głowy by mi nie przyszło, że kiedykolwiek przyjdzie mi pisać w kabaretowym stylu. W końcu tematyką bloga są sprawy dotyczące polskiej nauki i szerzej szkolnictwa wyższego. Ale gdy model kabaretowy wkracza na uniwersytety muszę iść z duchem czasu. Kilka razy poruszałem kwestię wprowadzenia do systemu szkolnictwa ministerialnej punktacji czasopism naukowych. Arbitralne przypisywanie poszczególnym tytułom punktacji to zaprzeczenie rzetelnej klasyfikacji jakościowej dotąd opartej na tzw. punkty Impact Factor będące pochodną liczby cytacji. Przykładowo: pismo mające IF=4 to takie, gdy średnia liczba cytacji publikacji w okresie roku wyniosła 4. Zatem to nie jest oczywiście miernik wartości konkretnej publikacji ale wskaźnik średniej jakości (wyrażany liczbą cytacji) wszystkich opublikowanych prac. Z tego powodu dobre, szanujące się i dbające o utrzymanie poziomu redakcje prowadzą wymagającą politykę polegającą na starannym, wnikliwym procesie recenzowania. Publikowanie "po uważaniu" lub dla zaprzyjaźnionych autorów niechybnie prowadziłoby do obniżenia jakości i w efekcie obniżenia punktacji pisma i spadku w rankingu. Opracowano także ogólny ranking czasopism wg liczby cytacji; są 4 kategorie od Q1 do Q4 co odpowiada kwartylom cytowalności w danej dziedzinie. Pism w górnym kwartylu Q1 jest nie jest wiele, to są absolutnie topowe tytuły. Przykładowo, w moim dorobku naukowym liczącym 126 oryginalnych artykułów naukowych nie mam żadnego w piśmie z grupy Q1 a takie renomowane pisma moim obszarze tematycznym jak Bone czy Osteoporosis International mieszczą się w grupie Q2. To dowód jakie wysokie są wymagania, jak wyśrubowany jest poziom. Ale tak jest w świecie, jakże zacofanym z naszej polskiej perspektywy. Po co komu takie wyrafinowane zasady, przecież wystarczy sporządzić własną klasyfikację odpowiadającą własnym potrzebom. To proste: decyzją dr hab. P. Czarnka, profesora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, aktualnego Ministra Nauki po raz kolejny zmodyfikowano punktację i np. Pedagogika Katolicka uzyskała najwyższy status i 200 punktów! Vivat Academia, vivat Profesores, vivat Minister Czarnek, najbardziej innowacyjny Minister na świecie. Szkoda, że ten kabaret zmierza do niechybnego końca i nasz światły Minister nie zaskoczy nas swymi kolejnymi pomysłami. A tak na koniec na poważnie: jak "posprzątać" to tej rozkosznej i jakże kreatywnej działalności i wrócić na tory działania godnego miana akademickiego? To nie będzie łatwe ani szybkie, burzy się łatwo, buduje długo...

środa, 1 listopada 2023

O systemie wynagrodzeń i nie tylko

Pieniądze to niekończący się temat. Zawsze będzie ich za mało, zawsze ktoś będzie niezadowolony. Polityka finansów dotyczy całego państwa jak i każdego z nas. Oczywiście przyjęte ogólne zasady na poziomie państwa decydują o losach indywidualnego człowieka. Rozwiązania obowiązujące w różnych krajach są różne niemniej w naszym kręgu kulturowym widzimy wyraźny trend ingerowania państwa we wszelkie obszary. Wszystko ma być uregulowane, odgórnie ustalone, kontrolowane. Podatki, obowiązki obywatela wobec szeroko rozumianego państwa, opłaty, daniny itd. Wolność to pojęcie o bardzo ograniczonym zakresie w naszym współczesnym świecie. A może takie cechy współczesności to dowód na jej postęp względem przeszłości? Nie sądzę, w poniższym tekście próbuję wykazać szkodliwość takiego modelu państwa i to na wielu płaszczyznach. Popatrzmy na system płac. Dobrym przykładem, którym się posłużę niech będzie system płac obowiązujący w Polsce na przykładzie uczelni i szpitala. W każdej instytucji pracują różne osoby, mają inną rolę, kompetencje, odpowiedzialność. Wydaje się oczywiste, że poziom wynagadzania musi się znacząco różnić. Inną pensję ma dozorca i sprzątaczka a inną kierownik działu lub dyrektor. Analogicznie w uczelni, pensja młodego, startującego pracownika naukowo-dydaktycznego musi być znacząco niższa niż adiunkta czy szefa katedry z tytułem profesora. Odpowiednio, pensja salowej, pielęgniarki, początkującego lekarza, lekarza specjalisty i na końcu ordynatora muszą mieć wysokość odpowiadającą kompetencjom i odpowiedzialności. Od dość dawna wymyślono pojęcie płacy minimalnej wyrażanej w stawce godzinowej. W ostatnich 8 latach stawka minimalna poszybowała i minimalna stawka wynagrodzenia wzrosła znacząco. Ale temu zjawisku nie towarzyszy równoległy wzrost płac osób z większą odpowiedzialnością. Asystent ma pensję minimalną, na poziomie osób z najniższym wykształceniem. A w siatce płac początkujący lekarz-rezydent ma pensję zbliżoną do profesorskiej lub ordynatorskiej. Obserwujemy spłaszczenie siatki płac z absolutnym pominięciem roli kompetencji, wykształcenia i odpowiedzialności. Wróciliśmy do wydawałoby się całkowicie mionionej epoki czasów realnego socjalizmu. To zjawisko jest jednym z największych przeszkód do dalszego rozwoju kraju. Każdemu po równo, każdy musi jeść tak samo, starsi Czytelnicy pamiętają te komunistyczne slogany. Owoce takiej polityki państwa już dziś widzimy. Zawsze gdy coś się należy każdemu niezależnie od własnego wkładu i wysiłku musi prowadzić do patologii. Lepiej dać przysłowiową wędkę niż rybkę. Jeśli trwale zabijemy inicjatywę indywidualnego człowieka promując bezkrytycznie model socjalnego rozdawnictwa i socjalistyczny model wynagradzania bez uzależnienia sukcesu jednostki od jej ambicji, pracowitości czy wykształcenia to uderzamy w podstwy rozwoju państwa. Należy także pamiętać, że system nieuzasadnionej ingerencji państwa dotyczy także przedsiębiorstw prywatnych. Zmuszanie tych pracodawców do nieustannego podnoszenia płacy minimalnej nieuzasadnionego obiektywnymi przesłankami ekonomicznymi blokuje możliwości odpowiedniego wynagradzania osób na wyższych stanowiskach a także zmniejsza możliwości inwestycyjne. W efekcie końcowym i tak uderzy to cały system, w pierwszej kolejności tych na dole w hierarchii społecznej. Nie ma perpetuum mobile, zasady ekononomii są nieubłagane. To ślepa uliczka, z której trudno będzie zawrócić. Zapraszam do przeczytania gorzkiego komentarza profesora do tekstu z 22.10. Modo socialistico redivivus...