sobota, 31 sierpnia 2013

Po wakacjach

Lato nieuchronnie kończy się, wakacje szkolne za nami. Idzie czas pracy.
Sierpień to miesiąc szczególny w polskiej historii. Lata 1920, 1944 i 1980 były świadkami historycznych wydarzeń. Tak się złożyło, że mój blog choć niejako „zahibernowny” na czas lata w minionym miesiącu został zdominowany przez teksty odwołujące się do wydarzeń z przeszłości. Jak na czas odpoczynku nadeszło sporo komentarzy. „Kij w mrowisko” włożył anonimowy Czytelnik, którego anonimowy komentarz negujący sens zagłębiania się w historię opublikowałem wraz z moją odpowiedzią.
Mój blog powstał w lutym 2008 roku na trzy miesiące przed wyborami rektorskimi i generalnie zawsze dominowały na nim tematy dotyczące spraw życia uczelni. Niemniej nie stronię od uwag dotyczących innych sfer życia. Uniwersytet nie jest miejscem oderwanym od rzeczywistości, nie bez przyczyny w dobrze zorganizowanych państwach także uniwersytety stoją na dobrym poziomie. Patrząc na funkcjonowanie uczelni warto zawsze krytycznie spojrzeć wstecz zauważając dobre i słabe strony minionych dni. To dokładnie tak samo jak w odniesieniu do historii; umiejętność trzeźwej oceny wydarzeń z przeszłości własnej uczelni to nieodzowny krok na drodze postępu i rozwoju.
Nasza uczelnia to dobre pole do takiej analizy. Pamiętamy trudne czasy pod koniec drugiej kadencji Rektora T. Wilczoka, zadłużenie, brak środków na badania itd. Jako członek Senatu uczelni w tym czasie apelowałem do Pani Rektor E. Małeckiej-Tendery by przygotować bilans otwarcia w odpowiedzi na bilans zamknięcia, jaki opublikował na stronie internetowej uczelni Rektor Wilczok pod koniec swej kadencji. Niestety, bilans zamknięcia decyzją Pani Rektor został utajniony, a bilans otwarcia - o ile w ogóle powstał - nigdy nie został podany do wiadomości społeczności akademickiej. Nie wchodząc w szczegółową ocenę działań podjętych przez Rektor E. Małecką-Tenderę, nie sposób nie dostrzec faktu, iż brak rzetelnej, wszechstronnej dyskusji w oparciu o bilans zamknięcia minionej i otwarcia nowej kadencji nie daje możliwości prawdziwej oceny sytuacji w naszej uczelni w tym okresie. Tylko umiejętność otwartej dyskusji, bez cenzury prewencyjnej, za jaką należy uznać utajnienie dokumentu sporządzonego przez poprzedniego rektora, stwarza szanse na istotny postęp w uczelni. Brak umiejętności myślenia, nazwijmy to „historycznego” to jedna z podstawowych przyczyn bierności większości z nas. Skoro nie rozumiemy rzeczywistości bo nie mamy dostępu do informacji, skoro władza wie lepiej co należy zrobić bez pytania nas o zdanie, nie widzimy potrzeby angażowania się w bieżące wydarzenia.
Koło się zamyka, władza się alienuje, drepczemy w miejscu.
Historia, także ta bliska, to prawdziwa nauczycielka życia.


wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozważania historyczne Zbyszka Kopczyńskiego

Warto było walczyć?

sobota, 24 sierpnia 2013

W odpowiedzi na komentarz Czytelnika

Anonimowy pisze...

Myślę, że mój komentarz zostanie przez Pana, Profesorze, odsiany, ale mimo tego piszę w imieniu milionów nas, młodych:
- najpierw zapytam dlaczego nie chcecie ścigać, w znaczeniu : piętnować tych, którzy stłumili powstanie Listopadowe...
A teraz:
- dajcie spokój wreszcie cieniom przeszłości, szukaniem zbrodniarzy, opluwaniem komuchów, a weźmy się wszyscy razem, wreszcie do uczciwej pracy.
Ile ludzi bierze pieniądze w IPNach, za grzebanie patykiem w czasach sprzed lat wielu, 30, 40, 50, a i 70.
KOGO to dzisiaj obchodzi?
Do roboty!!! a nie rozpatrywać lata przeszłe, na które nikt z nas i tak nie ma wpływu, bo minęły.
24 sierpnia 2013 11:51

Powyżej zamieszczam komentarz anonimowego Czytelnika do tekstu „O polskiej rzeczywistości”. Wymaga on paru słów odpowiedzi.
Autor, szkoda, że anonimowo, apeluje o pozostawienie historii samej sobie, bo, jak pisze, KOGO to dzisiaj obchodzi? Zachęca do „roboty”. To jest niestety głos zgodny z trendem obowiązującym w urzędowej propagandzie. Skupmy się na dniu dzisiejszym, pracujemy, bogaćmy się. Stańmy się częścią Europy, nowoczesnej, tej postępowej. Odrzućmy demony przeszłości. To głos osoby, która kompletnie nie rozumie zjawisk społecznych dziejących się dziś i tych z przeszłości. Nie bez kozery mówi się, że zrozumienia historii nie można ogarnąć rzeczywistości. I o to właśnie idzie możnym tego świata, byśmy bezkrytycznie przyjmowali ich wizję świata. Zepchnięcie historii na odległy plan daje efekty, vide powyższy komentarz. Wcale nie idzie o rozpamiętywanie dawnych wydarzeń, idzie o elementarną sprawiedliwość. Komunistyczni zbrodniarze ciągle chodzą bezkarnie po ziemi. Dla wielu Polaków to sprawa bardzo ważna. Jakże niskie jest porównywanie wydarzeń ostatnich lat z Powstaniem Listopadowym (przypomnę, że miało miejsce blisko 200 lat temu).
Autor sugeruje, że „… nie rozpatrywać lata przeszłe, na które nikt z nas i tak nie ma wpływu, bo minęły”.
Oczywiście to nie jest prawda, ludzie dawnego reżimu zgarniają nieproporcjonalnie dużą część wspólnego dobra materialnego (np. w postaci wysokich emerytur), zajmują eksponowane stanowiska w wielu publicznych organizacjach, a dzięki porozumieniu tzw. Okrągłego Stołu zgarnęli znaczącą część majątku narodowego. Oprawcy oraz ich duchowi i rodzinni spadkobiercy mają się świetnie. Stąd, między innymi, bieda wielu obywateli Polski. I nie jest tak, że nikt tego procesu sprytnego zawłaszczenia Polski nie zauważa, ale ostatnie 24 lata nauczyły wielu z nas, że o sprawiedliwość jest w Polsce bardzo trudno i chętnych do zabierania głosu nie jest zbyt wielu. W reakcji mamy odwrót od spraw publicznych, zamknięcie się w kręgu rodzinnym, emigrację z Ojczyzny. Zamiast państwa prawdziwie demokratycznego, zamiast aktywnego społeczeństwa obywatelskiego mamy dziś Polskę będącą zaprzeczeniem dążeń paru pokoleń Polaków, walczących w AK, walczących z powojenną dyktaturą komunistyczną oraz działań opozycji lat 70-tych i 80-tych.

czwartek, 22 sierpnia 2013

O polskiej rzeczywistości

Dziś jedną z najważniejszych wiadomości programów informacyjnych stanowiła wiadomość o identyfikacji kolejnych 9 osób, bojowników walki z komunistycznym okupantem Polski w od 1945 roku. To z pewnością dobrze, że dzięki wysiłkowi wielu osób udało się tego dokonać. Ale nie można traktować historii narodowej, losów polskich bohaterów, którzy oddali życie w służbie Ojczyźnie tak jednostronnie. Przecież ktoś dokonał tej zbrodni, ktoś w kazamatach bezpieki oddał strzał w tył głowy tysiącom bezimiennych bohaterów.
Pewnie niejeden z tych bezpośrednich morderców żyje, może na tym świecie są także ci, którzy wydawali rozkazy.
A z pewnością są wśród nas kontynuatorzy tej „polityki”, by wymienić tylko Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka.
To kompletny dysonans poznawczy; coś się dziś dowiedzieliśmy o ofiarach, ale o zbrodniarzach ani słowa…
To stan, który dla mnie jest nie do zaakceptowania, skoro uznajemy mordowanie żołnierzy walczących o wolną Polskę za czyny zbrodnicze, to dlaczego system komunistyczny nie został uznany za system zbrodniczy?
I na koniec, gdzie rachunek win i kar, czy jest do przyjęcia fakt, iż zbrodniarze pozostaną na zawsze bezkarni?

czwartek, 15 sierpnia 2013

Polityka historyczna

Dziś mamy Święto Wojska Polskiego. Ten dzień nie został wybrany przypadkowo, bo choć w naszej historii polski oręż odniósł wiele zwycięstw to jednak to z 15 sierpnia 1920 roku ma szczególne znaczenie. Bez zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej nie powstałaby II Rzeczpospolita. To zwycięstwo zmieniło bieg historii Europy i nie bez kozery było zaliczone do 17-tu najważniejszych bitew w historii świata. Każdy kraj, każdy naród w dobrze rozumianym interesie narodowym, nie pozostającym w żaden sposób w sprzeczności z polityka i interesami innych państw i narodów, prowadzi własną politykę historyczną. Obejmuje ona porażki i sukcesy, klęski i zwycięstwa. Ważna jest dogłębna analiza przyczyn porażek by ich było jak najmniej w przyszłości. Ale dla pamięci historycznej, dla poczucia przynależności do danego narodu, dla pielęgnowania tradycji narodowych i krzewienia patriotyzmu najważniejsze są zwycięstwa. Porażki to przestroga i nauka; triumfy to esencja narodowej dumy i wiary w lepszą przyszłość nas wszystkich, ale i każdego obywatela z osobna. Jak należy utrwalać pamięć o bohaterach czasów minionych? Jest wiele dróg np. właściwe programy nauki historii w szkole, obecność materiałów prasowych w mediach, filmy historyczne, nadanie uroczystościom państwowym odpowiedniej rangi i wiele innych możliwości. Jedną z form, powszechnie wykorzystywaną w świecie jest budowanie pomników. To bardzo tradycyjna forma utrwalania pamięci narodowej, a pomniki stoją w każdej stolicy europejskiej. Kolejne pokolenia mają możliwość zobaczenia bohaterów z przeszłości, wielkich wodzów, ludzi, którzy zmieniali bieg historii.
Ludzie odchodzą, zmieniają się pokolenia, pomniki stoją.
Ale w Polsce nie ma pomnika upamiętniającego Bitwę Warszawską.
Nie powstał w krótkim epizodzie II RP, potem nie mógł zaistnieć w mrocznym okresie lat panowania sowieckiej okupacji. Ale przecież niebawem minie ĆWIERĆ WIEKU od odzyskania niezawisłości państwowej. Nawet jeśli roku 1989 uznać tylko za początek tego procesu to od wycofania wojsk okupacyjnych miną niebawem dwie dekady.
Dlaczego nie zdołaliśmy w tym czasie stworzyć pomnika godnego bohaterów tych wydarzeń z 1920 roku?
Czyżby w Polsce zapomniano o konieczności uczczenia tak ważnego wydarzenia?
Czy mamy w ogóle spójną, przemyślaną, obliczoną na dekady własną politykę historyczną? Polityka historyczna powinna być całkowicie oddzielona od bieżącego życia politycznego. Bez niej trudno wierzyć w pomyślną przyszłość każdego państwa, a przynależność do takich organizacji międzynarodowych, jak NATO czy Unia Europejska w żaden sposób nie kłóci się z kroczeniem własną drogą, w tym także tworzeniem i prowadzeniem polityki historycznej. Wystarczy przyglądnąć się np. Niemcom, Brytyjczykom, Rosjanom, Skandynawom czy Amerykanom by dostrzec w bardzo różnych działaniach prowadzonych w tych państwach znamiona i elementy bardzo przemyślanej, prowadzonej w myśl interesu narodowego i państwowego polityki historycznej.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Wakacyjny epizod

Pewnego dnia w czasie wycieczki rowerowej po Rudawach Janowickich (bardzo piękne pasmo górskie w pobliżu Kowar) spotkałem parę rowerzystów prowadzących rowery. Okazało się, że jeden z nich złapał gumę. Na moje pytanie dlaczego nie załatali dziury z rozbrajającym uśmiechem usłyszałem, że nic nie mają ze sobą (są potrzebne łatki, specjalne łyżki do ściągnięcia opony oraz oczywiście pompka), ale niebawem przyjedzie serwis. W ciągu paru minut przy pomocy udostępnionego przeze mnie zestawu naprawczego znów byli gotowi do jazdy, ale żaden serwisant się nie pojawił. W międzyczasie wywiązała się krótka rozmowa, gdyż zainteresowanie wzbudziły naklejki znajdujące się na ramie mojego roweru. Pochodzą one z różnych miejsc, które przemierzyłem na dwóch kółkach np. z Alp, Norwegii, Szkocji czy Nowej Zelandii. Młodszy rowerzysta ze zdumieniem, wręcz niedowierzaniem zapytał czy naprawdę taki rower był w tylu odległych miejscach. „Taki rower”, czyli raczej przeciętny egzemplarz. Gdy padła odpowiedź twierdząca z niedowierzaniem kręcili głowami. Moi rozmówcy byli modnie ubrani, a ich rowery były z „górnej półki” z ceną jednostkową co najmniej 10.000 zł; pewnie rower za dwa tysiące wydał im się jakiś dziwny…
Widać wiara, że wszystko można kupić jest obecna także u sportowców. Ale jak widać z opisu tego epizodu nie zawsze tak jest, a drobna awaria może stanowić nie lada kłopot.
Niestety wiara w moc „kasy” rozciąga się na wszystkie sfery życia, a dość powszechny jest pogląd, że można kupić wszystko i wszystkich. Tradycyjne wartości tak ważne w życiu publicznym np. pracowitość, uczciwość, sumienność, patriotyzm i wiele, wiele innych zostają zastąpione lub nawet już zostały wyparte przez „nową wiarę”, czyli pieniądz.