sobota, 24 sierpnia 2013
W odpowiedzi na komentarz Czytelnika
Anonimowy pisze...
Myślę, że mój komentarz zostanie przez Pana, Profesorze, odsiany, ale mimo tego piszę w imieniu milionów nas, młodych:
- najpierw zapytam dlaczego nie chcecie ścigać, w znaczeniu : piętnować tych, którzy stłumili powstanie Listopadowe...
A teraz:
- dajcie spokój wreszcie cieniom przeszłości, szukaniem zbrodniarzy, opluwaniem komuchów, a weźmy się wszyscy razem, wreszcie do uczciwej pracy.
Ile ludzi bierze pieniądze w IPNach, za grzebanie patykiem w czasach sprzed lat wielu, 30, 40, 50, a i 70.
KOGO to dzisiaj obchodzi?
Do roboty!!! a nie rozpatrywać lata przeszłe, na które nikt z nas i tak nie ma wpływu, bo minęły.
24 sierpnia 2013 11:51
Powyżej zamieszczam komentarz anonimowego Czytelnika do tekstu „O polskiej rzeczywistości”. Wymaga on paru słów odpowiedzi.
Autor, szkoda, że anonimowo, apeluje o pozostawienie historii samej sobie, bo, jak pisze, KOGO to dzisiaj obchodzi? Zachęca do „roboty”. To jest niestety głos zgodny z trendem obowiązującym w urzędowej propagandzie. Skupmy się na dniu dzisiejszym, pracujemy, bogaćmy się. Stańmy się częścią Europy, nowoczesnej, tej postępowej. Odrzućmy demony przeszłości. To głos osoby, która kompletnie nie rozumie zjawisk społecznych dziejących się dziś i tych z przeszłości. Nie bez kozery mówi się, że zrozumienia historii nie można ogarnąć rzeczywistości. I o to właśnie idzie możnym tego świata, byśmy bezkrytycznie przyjmowali ich wizję świata. Zepchnięcie historii na odległy plan daje efekty, vide powyższy komentarz. Wcale nie idzie o rozpamiętywanie dawnych wydarzeń, idzie o elementarną sprawiedliwość. Komunistyczni zbrodniarze ciągle chodzą bezkarnie po ziemi. Dla wielu Polaków to sprawa bardzo ważna. Jakże niskie jest porównywanie wydarzeń ostatnich lat z Powstaniem Listopadowym (przypomnę, że miało miejsce blisko 200 lat temu).
Autor sugeruje, że „… nie rozpatrywać lata przeszłe, na które nikt z nas i tak nie ma wpływu, bo minęły”.
Oczywiście to nie jest prawda, ludzie dawnego reżimu zgarniają nieproporcjonalnie dużą część wspólnego dobra materialnego (np. w postaci wysokich emerytur), zajmują eksponowane stanowiska w wielu publicznych organizacjach, a dzięki porozumieniu tzw. Okrągłego Stołu zgarnęli znaczącą część majątku narodowego. Oprawcy oraz ich duchowi i rodzinni spadkobiercy mają się świetnie. Stąd, między innymi, bieda wielu obywateli Polski. I nie jest tak, że nikt tego procesu sprytnego zawłaszczenia Polski nie zauważa, ale ostatnie 24 lata nauczyły wielu z nas, że o sprawiedliwość jest w Polsce bardzo trudno i chętnych do zabierania głosu nie jest zbyt wielu. W reakcji mamy odwrót od spraw publicznych, zamknięcie się w kręgu rodzinnym, emigrację z Ojczyzny. Zamiast państwa prawdziwie demokratycznego, zamiast aktywnego społeczeństwa obywatelskiego mamy dziś Polskę będącą zaprzeczeniem dążeń paru pokoleń Polaków, walczących w AK, walczących z powojenną dyktaturą komunistyczną oraz działań opozycji lat 70-tych i 80-tych.
Myślę, że mój komentarz zostanie przez Pana, Profesorze, odsiany, ale mimo tego piszę w imieniu milionów nas, młodych:
- najpierw zapytam dlaczego nie chcecie ścigać, w znaczeniu : piętnować tych, którzy stłumili powstanie Listopadowe...
A teraz:
- dajcie spokój wreszcie cieniom przeszłości, szukaniem zbrodniarzy, opluwaniem komuchów, a weźmy się wszyscy razem, wreszcie do uczciwej pracy.
Ile ludzi bierze pieniądze w IPNach, za grzebanie patykiem w czasach sprzed lat wielu, 30, 40, 50, a i 70.
KOGO to dzisiaj obchodzi?
Do roboty!!! a nie rozpatrywać lata przeszłe, na które nikt z nas i tak nie ma wpływu, bo minęły.
24 sierpnia 2013 11:51
Powyżej zamieszczam komentarz anonimowego Czytelnika do tekstu „O polskiej rzeczywistości”. Wymaga on paru słów odpowiedzi.
Autor, szkoda, że anonimowo, apeluje o pozostawienie historii samej sobie, bo, jak pisze, KOGO to dzisiaj obchodzi? Zachęca do „roboty”. To jest niestety głos zgodny z trendem obowiązującym w urzędowej propagandzie. Skupmy się na dniu dzisiejszym, pracujemy, bogaćmy się. Stańmy się częścią Europy, nowoczesnej, tej postępowej. Odrzućmy demony przeszłości. To głos osoby, która kompletnie nie rozumie zjawisk społecznych dziejących się dziś i tych z przeszłości. Nie bez kozery mówi się, że zrozumienia historii nie można ogarnąć rzeczywistości. I o to właśnie idzie możnym tego świata, byśmy bezkrytycznie przyjmowali ich wizję świata. Zepchnięcie historii na odległy plan daje efekty, vide powyższy komentarz. Wcale nie idzie o rozpamiętywanie dawnych wydarzeń, idzie o elementarną sprawiedliwość. Komunistyczni zbrodniarze ciągle chodzą bezkarnie po ziemi. Dla wielu Polaków to sprawa bardzo ważna. Jakże niskie jest porównywanie wydarzeń ostatnich lat z Powstaniem Listopadowym (przypomnę, że miało miejsce blisko 200 lat temu).
Autor sugeruje, że „… nie rozpatrywać lata przeszłe, na które nikt z nas i tak nie ma wpływu, bo minęły”.
Oczywiście to nie jest prawda, ludzie dawnego reżimu zgarniają nieproporcjonalnie dużą część wspólnego dobra materialnego (np. w postaci wysokich emerytur), zajmują eksponowane stanowiska w wielu publicznych organizacjach, a dzięki porozumieniu tzw. Okrągłego Stołu zgarnęli znaczącą część majątku narodowego. Oprawcy oraz ich duchowi i rodzinni spadkobiercy mają się świetnie. Stąd, między innymi, bieda wielu obywateli Polski. I nie jest tak, że nikt tego procesu sprytnego zawłaszczenia Polski nie zauważa, ale ostatnie 24 lata nauczyły wielu z nas, że o sprawiedliwość jest w Polsce bardzo trudno i chętnych do zabierania głosu nie jest zbyt wielu. W reakcji mamy odwrót od spraw publicznych, zamknięcie się w kręgu rodzinnym, emigrację z Ojczyzny. Zamiast państwa prawdziwie demokratycznego, zamiast aktywnego społeczeństwa obywatelskiego mamy dziś Polskę będącą zaprzeczeniem dążeń paru pokoleń Polaków, walczących w AK, walczących z powojenną dyktaturą komunistyczną oraz działań opozycji lat 70-tych i 80-tych.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Przez cały PRL komuniści usiłowali stawiać opozycję małą i dużą na pozycjach burzycieli porządku społecznego. Te teksty w gazetach, reportaże w radiu i telewizji! W każdym koniecznie jakaś matka z dzieckiem, co to gdzieś nie dojechała, bo znowu był strajk! Bidulka!
A my weźmy się do uczciwej pracy! Budujmy socjalizm! Powiedzmy NIE wichrzycielom!
Stara śpiewka. Na co bardziej zahukanych zawsze działała.
"Grzebiący w historii" nie grzebią w niej dlatego, że chcą zarabiać na przelewaniu z pustego w próżne. Oni robią to, ponieważ przez dziesiątki lat siłą narzucona Polsce władza ustawiała kraj i nasze życie podług swego widzimisię i wszyscy do dziś ponosimy tego konsekwencje.
Skoro od urodzenia do śmierci żyjemy między WCZORAJ a JUTRO, to myślę, że wnioski do tworzenia dobrego DZIŚ także brać powinniśmy z obu stron.
Chciałabym zwrócić uwagę, że w życiu uczelni także należy umieć spojrzeć wstecz by nie popełniać błędów innych osób. W pierwszej kolejności dotyczy to przedstawicieli władz: rektora, dziekanów. Historia to dobry nauczyciel.
W prasie (Polityka, GW) nowe informacje opisujące dyskusję o komórkach VSEL. Bardzo ciekawe.
To też dedykuję anonimowemu z 24.08 z godziny 11:51
Sierżant Aleksander Drej. Urodził się 27 listopada 1905 roku w Warszawie jako syn Bronisławy i Wincentego Drejów. W latach 1947-1954 będąc oficjalnie przydzielonym do dyspozycji Szefa Urzędu, Wydziału I, Ekspozytury Kolejowej, Wydziału II, Wydziału Ogólnego, Wydziału IV Warszawskiego WUBP pracował jako kat w więzieniu na Mokotowie wykonując wyroki śmierci strzałem w potylicę. Ludzi mordował już „za czasów” Śmietańskiego, tyle że wtedy, był wysyłany na prowincję. Zachowało się przynajmniej jedno świadectwo jego zbrodni popełnionych poza Warszawą. Miało to miejsce w Płońsku, dokąd Drej przybył późnym wieczorem
19 lutego 1947 roku. Osadzeni w tamtejszym więzieniu dowiedzieli się, że przyjechał ważny funkcjonariusz UB z centrali. W Płońsku byli osadzenie żołnierze Ruchu Oporu Armii Krajowej – Bronisław Urbański ps. Andrzej, „Ślepy”, Zygmunt Ciarka „Sowa” i Marceli Gajewski „Mściciel”. Wszyscy 9 grudnia 1946 roku zostali skazani na śmierć przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie. Jednak nawet strażnicy mówili im, że nie wyrok nie będzie wykonany – za trzy dni w życie wchodziła przecież amnestia. Strażnicy albo kłamali, albo sami nie wiedzieli, że amnestia tych skazanych nie obejmie. Około trzeciej w nocy Drej i inni funkcjonariusze więzienni wyprowadził całą trójkę na zaplecze płońskiego aresztu. W pobliżu należącej do zakładu karnego chlewni Drej otworzył ogień. Najpierw posłał do nich serię z karabinu, potem wyciągnął pistolet i dobił każdego strzałem w głowę. Ciała wrzucił do dołu, wyżłobionego przez strumień gnoju i błota, wylewających się z chlewni, po czym przykrył je jeszcze jedną warstwą gnoju. Wykonawszy zadanie Drej spokojnie wrócił do stolicy i kontynuował mordowanie. To on zastrzelił Antoniego Olechowicza „Podhoreckiego” – ostatniego komendanta AK okręgu wileńskiego, majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”, ppłk. Łukasza Cieplińskiego – prezesa zarządu WiN, byłego więźnia KL Auschwitz – Tadeusza Cieślę, który w obozowej konspiracji działał razem z rotmistrzem Witoldem Pileckim i wielu innych. Podobnie, jak w przypadku Śmietańskiego liczba jego ofiar jest trudna do ustalenia. Drej mordował aż do 1957 roku, kiedy to przeszedł do milicji obywatelskiej, której szeregi musiał opuścić w listopadzie 1957 roku z powodu braku „przygotowania do służby w MO”, gdyż „przez okres służby w BP st. sierż. Drej wykonywał zlecenia specjalne”. Zbrodniarza hojną premią nagradzała ludowa ojczyzna – w latach pięćdziesiątych Zarządzeniem nr 19 MBP za ofiarną pracę w zwalczaniu wrogiego podziemia otrzymał premię w wysokości 30 tys. ówczesnych złotych (prawie dwuletnia średnia pensja). Wtedy była to kwota oszałamiająca. Drej wykłócał się zresztą o nagrody za każde „zlecenie” i chciał mieć ich jak najwięcej. Za każde dostawał więcej, niż wynosiła nauczycielska pensja. Co się z nim działo potem, nie wiadomo. Poza jednym – ten morderca także nigdy nie odpowiedział za swoje zbrodnie – zmarł „w latach dziewięćdziesiątych” w Warszawie. Wolna Polska nie tylko nigdy nie kazała mu za zbrodnie odpowiedzieć, ale też była dla niego bardzo szczodra – Drej do końca życia pobierał resortową emeryturę dla szczególnie zasłużonych.
Tych morderców było znacznie więcej. Ale wszystkich starannie chroniono.
Źródła:
Tadeusz M. Płużański „To oni strzelali w tył głowy”, WWW.asme.pl
Prześlij komentarz