Równocześnie rozpoczęto prace projektowe i budowlane dla potrzeb Wydziału Farmaceutycznego. Do tego budynku (ul. Ostrogórska) mieliśmy się wprowadzić w 1980 roku. W miarę pozyskiwania pieniędzy budowla ta rozrastała się i przed dużym budynkiem widoczny jest niższy, w którym miały być zlokalizowane sale wykładowe. Jak SUM rozwiązuje problem tej inwestycji ostatnio opisano: Jak SUM lekceważy sosnowiec
Należy tylko postawić sobie pytanie: ile rocznie uczelnię kosztuje utrzymanie tego obiektu?
piątek, 26 lutego 2010
Śląski Uniwersytet Medyczny w obiektywie – część 11.
środa, 24 lutego 2010
Diagnoza stanu szkolnictwa wyższego w Polsce – Kształcenie
Kształcenie to, obok prowadzenia badań naukowych, podstawowy kierunek aktywności uczelni wyższych. Niewątpliwie jakość procesu dydaktycznego oraz dostępność do studiów dla młodych ludzi stanowią podstawowe kryteria oceny całego procesu dydaktycznego. Autorzy opracowania szeroko omawiają te zagadnienia odnosząc się do analogicznych danych krajów OECD. Za ważne spostrzeżenia uznaję:
- Wysoki odsetek skolaryzacji (liczby studiujących do niestudiujących) wynoszący w Polsce 31% trudno porównywać z danymi z innych krajów wobec aż 52% studiujących w trybie zaocznym, zupełnie nieznanym w innych krajach; oznacza to iż w rzeczywistości w kraju studiuje mało osób
- Zbyt dużo mamy studentów handlu czy zarządzania
- Mało bo tylko 6% stanowią studenci kierunków zdrowie i opieka społeczna przy średniej 13% w innych krajach
- Niska jakość kształcenia, szczególnie w uczelniach niepublicznych
- Zbyt mało pracowników dydaktycznych przypadających na jednego studenta
Ciekaw jestem jakie propozycje sformułują autorzy raportu w części dotyczącej postulowanych kierunkach zmian. Sądzę, że w tej części brak jest zupełnie uwzględnienia znaczenia elementu oceny procesu dydaktycznego przez studentów (ankietowanie) oraz oceny jakości relacji na linii student-pracownik. Dopóty, dopóki te stosunki będą pozbawione prawdziwego porozumienia, a dominować będą relacje jednokierunkowe trudno mówić o partnerstwie i uzyskiwaniu wysokiej jakości kształcenia.
wtorek, 23 lutego 2010
poniedziałek, 22 lutego 2010
Ważny komentarz dotyczący najbliższego posiedzenia Senatu
- istotnych dla samodzielnych pracowników nauki ubiegających się w ramach postępowania konkursowego o stanowiska kierownicze,
- istotnych dla przyszłych kierowników jednostek organizacyjnych Uniwersytetu, które zgodnie z Ustawą o zakładach opieki zdrowotnej
(Dziennik Ustaw nr.14, poz.89 z 2007) zaliczane są do zakładów opieki zdrowotnej (tj. klinik, oddziałów klinicznych i innych jednostek zoz), - porządkujące procedurę postępowania w nadawaniu akademickiego tytułu honorowego doktora honoris causa,
- wynikające z zmian organizacyjnych w Uniwersytecie.
Ad 1. Propozycja Kolegium Rektorskiego (Kol. Rek.):
„Oceny kandydatów/kandydata/ dokonuje komisja powołana przez Rektora, w skład której wchodzą: Dziekan - jako przewodniczący oraz pięciu członków powołanych przez właściwą Rade Wydziału” oraz: Ocena poszczególnych kandydatów (kandydata) dokonywana jest w głosowaniu tajnym przy obecności wszystkich członków komisji. Uznaje się, że kandydat otrzymał pozytywną opinię, jeżeli uzyskał co najmniej 4 głosy „za”.
Propozycja Zakładowej Organizacji Związkowej NSZZ”Solidarność”(Związek):
„Oceny kandydatów/kandydata/ dokonuje komisja powołana przez Rektora, w skład której wchodzą: Dziekan-jako przewodniczący oraz sześciu członków powołanych przez właściwą Rade Wydziału” oraz: Ocena poszczególnych kandydatów (kandydata) dokonywana jest w głosowaniu tajnym przy obecności wszystkich członków komisji. Uznaje się, że kandydat otrzymał pozytywną opinię, jeżeli uzyskał co najmniej 4 głosy „za”.
Nasze uzasadnienie:
Tworzone zapisy prawne na szczeblu Uniwersytetu (Statut) powinny być zgodne z intencją zmian przewidywanych w nowej ustawie o szkolnictwie wyższym, która przewiduje, że konkurs na stanowisko kierownicze może się odbyć, jeżeli przystępują do niego przynajmniej dwaj kandydaci. Stanowisko
Kierownicze będzie można sprawować tylko przez dwie kadencje. Proponowany przez Kol. Rek. zapis spowoduje, że większość konkursów będzie nierozstrzygniętych. Aby otrzymać pozytywną ocenę komisji liczącej 6 osób trzeba aż uzyskać 66,67% głosów.
Odpowiedź JM Rektor:
„Celem wprowadzenia nowelizacji tego zapisu była eliminacja zgłaszanych, w tym przez związki zawodowe, wątpliwości interpretacyjnych do dotychczasowej treści -Tak to jest prawda: w tej sprawie było wystosowane pismo do JM Rektor i sama na stronie internetowej związku i blogu prof. W. Pluskiewicza poruszałam ten temat.
Dalej czytamy:
Zawarta w piśmie propozycja utrzymania 7 osobowego składu komisji przy jednoczesnym obniżeniu progu wymaganych głosów „ zupełnie wypacza sens wprowadzania szczególnie (restrykcyjnego) trybu głosowania w odniesieniu do pozostałych zapisów Statutu”.
Propozycja Związku na tym etapie postępowania została odrzucona (zgodnie z opinią należy dodać, tajnych radców prawnych). Dalsze losy tego zapisu przesądzi głosowanie Senatorów na najbliższym Senacie. Jestem ciekawa ilu będzie odważnych aby się sprzeciwić?
Czym przegłosowany przez proponowany zapis Kol. Rek i radców prawnych będzie skutkować:
- zaostrzeniem kryterium wyboru kandydata z wymaganych 57,1% głosów
(przy 7 członkach komisji) do 66,67% (przy 6 członkach komisji), - w wielu przypadkach nie rozstrzygnięciem lub wydłużaniem się procedur konkursowych,
- odstraszeniem kandydatów z innych uczelni (instytutów naukowych),
- wzmocnienie władzy rektora, gdyż konkursy zamienią się na powoływanie na kierownicze stanowiska. Czy o to walczyliśmy ?
Ad 2. Propozycje Kol. Rek.
„Kandydata na kierownika katedry/zakładu/kliniki/oddziału klinicznego wyłania się w drodze konkursu ogłoszonego przez Dziekana za zgodą Rektora (tak było do tej pory i ten zapis jest prawidłowy,) a teraz jest uzupełniony przez propozycję: ”za wyjątkiem konkursów na kierowników jednostek posadowionych w zakładach opieki zdrowotnej. W takich przypadkach konkurs ogłasza Rektor na wniosek Dziekana”.
Propozycja Związku
Aby można było zająć konstruktywne stanowisko w proponowanej zmianie wystąpiliśmy z zapytaniem: Jakie jednostki organizacyjne w strukturze Uniwersytetu projektodawca zalicza do zakładów opieki zdrowotnej skoro nie są nimi katedry (§60 Statut), nie są też zakłady/kliniki/oddziały kliniczne (§61) co pozostaje w sprzeczności z Ustawą o zakładach opieki zdrowotnej (Dz. Ust. Nr 14 poz.89 z 2007 r.).
Uważamy, że jeżeli projektodawca dokładnie nie sprecyzuje dla jakich innych zakładów opieki zdrowotnej tworzy zapis prawny (podobno diabeł tkwi w szczegółach) to w zależności od potrzeb raz konkurs ogłasza Dziekan za zgodą
Rektora, a raz Rektor na wniosek Dziekana. W drugim przypadku zmniejszone są uprawnienia Dziekana, a to wymaga odpowiednich korekt w Statucie, których projektodawca nie przewidział.
Komentarz ogólny:
Organizacja związkowa (nie dysponująca radcami prawnymi) miała tydzień czasu, aby ustosunkować się do proponowanych zmian w Statucie, natomiast odpowiedź otrzymaliśmy po trzech tygodniach.
Nie zostałam upoważniona do ustosunkowania się propozycji w zmianach statutu proponowanych przez ZNP Pracowników Śląskiego Uniwersytetu Medycznego i Szpitali Klinicznych – cieszę się, że poruszona została sprawa ogłaszania konkurs na stanowiska kierownicze. Nie umniejszam zasług w tej kwestii, ale pojawienie się ogłoszeń na stronie internetowej konkursów na stanowiska kierownicze to też nasza zasługa, gdyż między innymi w piśmie skierowanym do Minister Zdrowia Pani Ewy Kopacz ( S-5-10 z dnia 19 stycznia br.) wśród zgłaszanych wielu nieprawidłowości jakie są w Uniwersytecie na pierwszym miejscu była sprawa ogłaszania Konkursów.
prof. dr hab. n med. Aleksandra Kochańska – Dziurowicz
w-ce przewodnicząca NSZZ ”Solidarność” ŚUM w Katowicach
Dokumenty źrodłowe znajdują się na stronie NSZZ Solidarność ŚUM
piątek, 19 lutego 2010
Śląski Uniwersytet Medyczny w obiektywie – część 10.
Są to akademiki zlokalizowane niedaleko koło budynku na Ostrogórskiej, to tutaj miał być Campus Farmacji. W budynkach tych szczególnie drugim do niedawna mieścił się dziekanat i kilka katedr. Po zagospodarowaniu budynku przy ul. Jedności (nowej wizytówki Wydziału) zostały tu przeniesione katedry z budynków przy ul. Narcyzów aby polepszyć warunki przestrzenne.
środa, 17 lutego 2010
Śląski Uniwersytet Medyczny w obiektywie – część 9.
Wydział Farmaceutyczny przy ul. Jagiellońskiej 4 w Sosnowcu. Jest to pierwszy obiekt mającym być tymczasowym pomieszczeniem wydziału, do którego wprowadziliśmy się w 1973 roku i jesteśmy w nim nadal. Był on projektowany dla szkoły pielęgniarskiej, a miasto przekazało go Śląskiej Akademii Medycznej. Prawie wszystkie jednostki Wydziału były zlokalizowane w budynku "matce". Pojedyncze jednostki znalazły swoje miejsce w maleńkim budynku przy ul. Jagiellońskiej nr 40 i w wygospodarowanych pomieszczeniach budynków mieszkalnych przy ul. Jagiellońskiej 11 i przy ul. Akacjowej.
poniedziałek, 15 lutego 2010
Diagnoza stanu szkolnictwa wyższego w Polsce - Finansowanie szkolnictwa wyższego
Poziom i jakość finansowania jakiejkolwiek działalności ludzkiej w znacznym stopniu determinuje jej wyniki. Ale na pewno same pieniądze nie są warunkiem wystarczającym do uzyskania sukcesu, potrzeba także precyzyjnego systemu monitorowania sposobu wydatkowania środków finansowych oraz wprowadzenie zasad rzeczywiście motywujących do efektywnej pracy. Dotąd w Polsce nie dość, że poziom finansowania jest niski to panuje system antymotywacyjny.
W kolejnym rozdziale opracowania autorzy dokonali systematycznego przeglądu i krytycznej oceny zasad finansowania szkolnictwa wyższego w Polsce. Zapraszam do jego uważnego przeczytania oraz udziału w dyskusji.
Dla mnie najważniejsze wydają się następujące kwestie:
- Niski poziom finansowania
- Brak systemu motywacyjnego w działalności naukowej
- Brak bezpośredniego wsparcia finansowania liderów w nauce
- Całkowity brak przełożenia jakości w procesie kształcenia na wielkość dotacji (przykładem mogą być pozorowane działania dotyczące oceny dydaktyków przez studentów prowadzone w naszej uczelni)
sobota, 13 lutego 2010
Podsumowanie konkursu na Blog Roku 2009
Mój blog otrzymał łącznie 680 głosów, za co wszystkim dziękuję. W ten sposób zebrana kwota zostanie przekazana na cel charytatywny.
W kategorii blogów profesjonalnych mój blog został ostatecznie sklasyfikowany na 3. miejscu.
piątek, 12 lutego 2010
Diagnoza stanu szkolnictwa wyższego w Polsce - Pracownicy uczelni
Uczelnie bez pracowników nie mogą istnieć, to oni decydują o obliczu każdej szkoły, kształtują jej wizerunek. W rozdziale opracowania grupy ekspertów szczegółowo omówiono wiele problemów dotyczących pracowników polskich uczelni. Opisane negatywne zjawiska można dostrzec także w naszej uczelni. W ekspertyzie skupiono się na pracownikach naukowo-dydaktycznych stanowiących 57% ogółu wszystkich zatrudnionych, ale trzeba pamiętać, że nowoczesna uczelnia bez profesjonalnej kadry wspierającej nas, naukowców nie może prawidłowo funkcjonować.
Za najważniejsze problemy poruszone w opracowaniu uważam:
- Luka pokoleniowa, obserwuje się zmniejszanie się proporcji asystenci/profesorowie, średni wiek pracownika jest coraz wyższy. Sam kiedyś analizowałem średni wiek najmłodszego pracownika w moim szpitalu, jest on bliski 40 lat! Kto ma stanowić siłę pociągową?
- Wysoki, średni wiek profesorów
- Zatrudnienie na kilku uczelniach, w pogoni z pieniądzem (niestety, zwykle uzasadnionym) cierpi poziom dydaktyki i nauki
- Wiek uzyskiwania tytułu profesorskiego jest ciągle zbyt wysoki (choć się obniża)
- Zaledwie 14% osób uzyskuje habilitację do 40-tki, a 1/3 po 50-tce, kiedy mają zrealizować swe ambicje naukowe?
- Płace są niskie, to powoduje frustracje, wielozatrudnienie, emigrację, ucieczkę do innych sektorów
- Mała jest mobilność naukowców, model kariery od studiów do profesury w jednej uczelni to standard, ale w Europie tak nie jest (nie mówiąc o Stanach), ta sytuacja sprzyja tworzeniu lokalnych układów, koterii itd., na pewno nie jest prorozwojowa.
Czekam na Państwa opinie.
środa, 10 lutego 2010
Diagnoza stanu szkolnictwa wyższego w Polsce - Wewnętrzny ład akademicki
Rozpoczynam tym tekstem dyskusję dotyczącą polskich uczelni wyższych. Dokument „Diagnoza stanu szkolnictwa wyższego w Polsce”, który udostępniłem na blogu przed tygodniem stanowi cenne źródło informacji na temat polskiego szkolnictwa wyższego. To dobrze, że taki dokument powstał, to będzie podstawa sformułowania kolejnego – opisującego co należy uczynić by polskie uniwersytety podniosły się z dzisiejszego stanu. Takie działania to znak, że świadomość konieczności dokonania fundamentalnych reform to realizacja polskiej racji stanu, bo bez dobrego szkolnictwa wyższego i sektora badawczego miejsce Polski w świecie będzie coraz odleglejsze.
Uczelnie wyższe tradycyjnie cieszą się dużą autonomią. Wielu z nas pamięta czasy gdy każdy wydział miał swego „anioła” stróża = funkcjonariusza służby bezpieczeństwa. W tym miejscu nie mogę nie opisać pewnego wydarzenia sprzed lat. W roku akademickim 1980/1981, w czasach festiwalu Solidarności, jako student V roku Wydziału Lekarskiego brałem udział w posiedzeniach Kolegium Dziekańskiego. Gdy po raz pierwszy się tam znalazłem Dziekan oraz Prodziekani cierpliwie tłumaczyli mi zasady funkcjonowania tego gremium, pokazywali na czym będzie polegać moja rola. Ale w czasie posiedzenia pojawił się także nieznany mi osobnik, który, jak można było się łatwo zorientować, był świetnie we wszystkim zorientowany. Swobodny i pewny siebie. Po jego wyjściu zapytałem Dziekana, Profesora Kłaptocza kto to jest. Tym pytaniem wywołałem absolutną konsternację! Panowie Profesorowie o pomoc zwrócili się do Pani Kierownik Dziekanatu mgr Kopeć, która wyjaśniła mi, że to jest kapitan Obtułowicz, nasz „opiekun”, „przyjaciel studentów”, nasz „anioł stróż”. O ile pamiętam, a działo się to prawie 30 lat temu, nie padło słowo, że jest to ubek. Niemniej moje pytanie dało pewien efekt, gdyż na moje stanowcze żądanie, że jako przedstawiciel studentów nie życzę sobie by ten pan uczestniczył w posiedzeniach kolegium więcej go tam nie widziałem (ale więcej przesiadywał w gabinecie Pani Kierownik Dziekanatu…).
Ten epizod przytaczam by przypomnieć jaki niegdyś się działo, gdy tylko nominalnie uczelnie były demokratyczne i wolne. Nikt dziś nie wyobraża sobie powrotu do dawnych wzorców, ale trzeba zastanowić się czy polskie uczelnie dobrze wykorzystały szanse po 1989 roku.
Zapraszam do uważnej lektury rozdziału dokumentu pt. „Wewnętrzny ład uczelni”.
W mojej ocenie zasady funkcjonowania uniwersytetów muszą ulec zasadniczym zmianom, a podstawowe kierunki zmian powinny m. inn., obejmować:
- Istotne zmniejszenie liczebności organów decyzyjnych np. rad wydziału
- Opracowanie zasad doboru osób zasiadających w niektórych gremiach w taki sposób, by wyeliminować możliwość manipulacji w myśl realizowania partykularnych interesów
- Zatrudnienie osób o profesjonalnym przygotowaniu w zarządzaniu takim organizmem jak szkoła wyższa
- Większa i systemowo określona zasada odpowiedzialności osób pełniących jednoosobowe funkcje w uczelniach
- Zapewnienie ciągłości strategii rozwojowej uczelni, gdyż maksymalny okres dwóch kadencji czyli 8 lat jest zbyt krótki na realizację celów długofalowych
- Przestrzeganie obowiązującego prawa
Zapraszam do dyskusji, jak Czytelnicy widzą kierunki zmian.
wtorek, 9 lutego 2010
Podsumowanie konkursu na blog roku 2009
Dzisiaj zakończyła się piąta edycja konkursu na blog roku. Zgłosiło się do niej znacznie mniej kandydatów w porównaniu do roku ubiegłego gdy wybieraliśmy spośród 9138 blogów. Niemniej emocje były, wyłoniono zwycięzców. Co prawda wyniki głosowań sms-owych tylko częściowo odzwierciedlają preferencje internautów, a tak naprawdę o wszystkim decydują jurorzy to i tak warto brać udział w tego typu inicjatywie. To znakomita okazja do poinformowania potencjalnych czytelników o blogu i rozszerzenie kręgu odbiorców.
Wszystkim, którzy oddali na mnie swój głos serdecznie dziękuję za wsparcie.
Zapraszam do aktywnego uczestniczenia w wymianie poglądów na moim blogu.
poniedziałek, 8 lutego 2010
Śląski Uniwersytet Medyczny w obiektywie – część 8.
Budynek na zdjęciu znajduje się w Zabrzu – Rokitnicy. Kontrastuje ze wszystkimi innymi obiektami w tym kompleksie uczelni. Ma się w nim mieścić międzyuczelniane centrum badawcze, inicjatorem jego powstania był prof. T. Krzemiński z Katedry Farmakologii w Zabrzu. Nakłady finansowe na remont budynku wraz ze znajdującym się w nim wyposażeniu sięgnęły kwoty blisko 3 mln.
Niestety, mimo iż prace zostały dawno zakończone nadal stoi on bezużytecznie.
Jak jest możliwe by nasze wspólne pieniądze były w taki sposób marnowane?
Przecież wyasygnowano z publicznych środków tak dużą sumę by prowadzić badania naukowe. Zewsząd słyszymy o skandalicznie niskim poziomie finansowania polskiej nauki, tu mamy inny, bulwersujący przykład: nakłady poniesiono, ale inwestycja pozostaje martwa.
sobota, 6 lutego 2010
piątek, 5 lutego 2010
Diagnoza stanu szkolnictwa wyższego w Polsce
Poniżej przedstawiam interesujący dokument. Stanowi on pierwszy etap pracy grupy ekspertów powołany przez Minister Nauki Prof. B. Kudrycką. Nim przystępuje się do jakiegokolwiek działania reformatorskiego wpierw trzeba postawić diagnozę, co dla nas, lekarzy jest oczywiste. Zachęcam do uważnego przeczytania tego opracowania, od przyszłego tygodnia rozpocznę dyskusję dotyczącą niektórych rozdziałów. Z pewnością stan polskich uczelni jest wypadkową regulacji systemowych (ustalanych na poziomie centralnym dla całego kraju) oraz zasad panujących w konkretnej uczelni. Są lepsze i gorsze szkoły wyższe, wiara w moc odgórnych rozporządzeń nie może zatrzymać miejscowych działań, których nikt za nas nie podejmie.
Dzisiejszy stan polskiego szkolnictwa wyższego jest zły, a warunkiem powodzenia jest czynny udział w procesie reform szerokich kręgów osób.
Diagnoza stanu szkolnictwa wyższego w Polsce
środa, 3 lutego 2010
Czy tak powinno wyglądać finansowanie nauki?
W Polsce 13 proc. budżetu nauki idzie na granty dla naukowców
Polska Agencja Prasowa - 03-01-2010 10:30
"Nauka w Polsce jest tragicznie niedofinansowania. Z budżetu wydajemy na nią w Polsce na jednego mieszkańca 5-10-krotnie mniej niż w krajach +starej+ Unii" - powiedział prof. Żylicz i podkreślił, że tylko 13 proc. budżetu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego przeznacza się na granty dla naukowców. W jego ocenie to zdecydowanie za mało, dlatego - jak mówił - "wszystkie nowe środki, jakie dostanie nauka z budżetu państwa powinny być przeznaczone bezpośrednio na system grantowy". Według prof. Żylicza, trudności polskiej nauki wynikające ze słabego finansowania projektów badawczych pogłębia dodatkowo fakt, że najwięcej dotacji otrzymują starsi naukowcy, którzy często wygrywają je ze względu na niesprawiedliwy sposób ich przyznawania. "W polskim systemie budżetowego finansowania projektów badawczych mamy dwa typy grantów: granty promotorskie oraz tzw. projekty własne (w tym habilitacyjne). W przypadku grantów promotorskich doktoranci konkurują miedzy sobą. W przypadku projektów własnych młodzi uczeni startują w tym samym konkursie, co wszyscy pozostali wnioskodawcy, a więc ich osiągnięcia są porównywane z osiągnięciami starszych, dużo bardziej doświadczonych uczonych. Są więc na przegranej pozycji, mimo, że w swojej kategorii mogą być świetni" - tłumaczy prof. Żylicz.
Jak przypomniał, dotychczasową sytuację młodych badaczy mają zmienić propozycje rządu zawarte w pakiecie pięciu projektów ustaw (m.in. ustawa o zasadach finansowania nauki oraz ustawa o Narodowym Centrum Nauki), które - zgodnie z zapowiedzią resortu - mają wejść w życie w połowie przyszłego roku (obecnie projekty te są omawiane w sejmowej podkomisji ds. nauki i szkolnictwa wyższego).
wtorek, 2 lutego 2010
Etyka w nauce – spotkanie w Klubie im. Irka Kwietnia
Irek był niezwykłym człowiekiem, innym od znanych mi ludzi. Chodził własnymi ścieżkami, zawsze niezależny, ale przecież był tak blisko spraw wielu osób. Przed laty, w stanie wojennym odmówił złożenia przysięgi wojskowej, za co spotkała Go surowa kara – skierowano Go do zasadniczej służby wojskowej. Do dziś, a od Jego nagłej śmierci minęło pół roku nieraz łapię się na tym, że chcę do Niego zadzwonić, zadać pytanie, na które tylko On mógłby znać odpowiedź. Grupa Jego przyjaciół stworzyła Klub Dyskusyjny Jego Imienia; dotąd odbyło się parę udanych spotkań. Przedmiotem uwagi były problemy życia publicznego. Tym razem z mojej inicjatywy tematem obrad były sprawy nauki polskiej, a bardziej precyzyjnie, etyki w nauce, choć pewnie lepiej byłoby rzec: braku etyki w nauce. Jak zwykle korzystaliśmy z gościnności gospodarzy Klubu Niezależnych Stowarzyszeń Twórczych „Marchołt” w Katowicach ul. Warszawska 37.
Naszymi gośćmy byli dr med. Marek Wroński z Forum Akademickiego oraz dr med. J. Pająk i dr med. Z. Półtorak z Wrocławia. Spotkanie zaszczycił swą obecnością Prof. Leszek Paradowski, były rektor Akademii Medycznej z Wrocławia.
Wykład „Nierzetelność naukowa w Polsce – podsumowanie ostatniego 10-lecia” wygłosił dr n. med. Marek Wroński, ekspert od patologii nauki z Warszawy, a dr med. Jarosław Pająk relacjonował wydarzenia związane z zarzutami o popełnienie plagiatu przez aktualnego Rektora wrocławskiej AM w wykładzie „Rektor Andrzejak – historia plagiatu”.
Marek Wroński to człowiek-instytucja. Spędził 18 lat w Stanach Zjednoczonych i tam, przed parunastu laty zetknął się ze zjawiskiem plagiatu. Czynnie przyczynił się do zdemaskowania działalności dr hab. Jendryczki ze Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach. Poświęcił temu długie miesiące, a po powrocie do Polski nadal prowadzi aktywną działalność zmierzającą do pokazywania patologii w polskiej nauce. W swym wykładzie zaprezentował zarówno „casus Jendryczko” jak i wiele innych przykładów oszustw naukowych. Skala zjawiska jest porażająca! Ale czy to tylko my, Polacy lubimy „iść na skróty” i kraść czyjąś pracę? Oczywiście nie, na całym świecie nie brak oszustów, także plagiatorów = złodziei. Zasadnicza różnica między naszymi realiami, a sytuacją w krajach cywilizowanych polega na tym, iż tam funkcjonuje cały system przeciwdziałania takim praktykom. Nowoczesne instrumenty techniczne w znacznym stopniu pozwalają na wykrycie w zarodku próby oszustwa naukowego, a gdy ktoś zostanie przyłapany to oznacza zwykle koniec jego kariery naukowej. Ogrom nieprawidłowości w polskiej nauce i to na każdym poziomie poczynając od licencjatów, a na profesorach kończąc nie znajduje adekwatnej reakcji. Ale działalność doktora Wrońskiego i wielu innych osób to iskierka nadziei, że coś się jednak zmienia. Od 2005 roku plagiat jest ścigany z urzędu, a niedawne odebranie prof. Krajewskiemu tytułu profesorskiego to już dowód, że oszuści nie mogą spać spokojnie. Ale prawo prawem, wprowadzanie go w życie nie jest łatwe, zbyt wiele osób jest zainteresowanych utrzymaniem status quo. Dla plagiatu nie ma przedawnienia (poprzednia interpretacja prawa po 10 latach zakładała przedawnienie), co na Centralnej Komisji wymógł swą konsekwentną postawą dr Wroński.
Druga przedstawiana sprawa, zarzuty o popełnienie plagiatu przez rektora dużej, publicznej uczelni to smutny przykład atrofii przyzwoitości, ale także braku skuteczności różnych organów państwowych i instytucji publicznych. Nie rozstrzygając o winie (od tego jest niezawisły sąd), jak można się zgodzić by od listopada 2008 roku cała sprawa nie została definitywnie rozstrzygnięta? W pierwszej kolejności to kompromitacja uczelni wrocławskiej, dalej całego wrocławskiego środowiska akademickiego, polskich uczelni medycznych, Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych, Ministerstwa Nauki i Zdrowia. Dr Pająk, który zapłacił osobiście wysoką cenę za swe działania i już nie pracuje w uczelni wrocławskiej przedstawił wydarzenia chronologicznie. Mimo, iż pojawiła się szansa na wyjaśnienie całej sprawy, nadal tak się „gra” by nic nie wyjaśnić. Pat trwa, kompromitacja zatacza coraz szersze kręgi. Po latach wróciliśmy na łono cywilizacji europejskiej, nasi rodacy piastują najwyższe, europejskie godności, jesteśmy solą Starego Kontynentu!
A tak naprawdę, nasza nauka to ścisły „ogon” europejski, a kryteria etyczne (stosowanej, nie tej zapisanej w kodeksach etyki) w polskiej nauki przystają raczej do norm cywilizacji pierwotnych. Inni, spoza Polski uważnie się nam przyglądają, nikt o zdrowych zmysłach nie weźmie do projektów europejskich partnerów z kraju, gdzie nie przestrzega się podstawowych zasad etycznych w nauce. Za nieodpowiedzialność wielu osób, niewypełnianie obowiązków przez różne instytucje państwowe przyjdzie nam, polskim naukowcom zapłacić wysoką cenę.
Ale kogo to obchodzi? Urban triumfuje, rząd się wyżywi…
Tak jak przed laty sprawa dr Jendryczki na lata hańbą okryła polskie środowisko naukowe, tak teraz podejrzenia o plagiat rektora Andrzejaka cieniem okrywają każdego polskiego badacza. A na renomę pracuje się długo, dobre imię traci się w jednej chwili.
Zdechłe ryby płyną z prądem (Hugo Steinhaus).
A całość wydarzeń pokazuje ignorancję i bezradność instytucji państwowych, lekceważących znaczenie nauki i szkolnictwa wyższego.
Czy kraj, który na naukę przeznacza JEDNĄ TRZECIĄ PROCENTA dochodu narodowego to kraj poważny?
Sabotowanie polskiej nauki trwa od 1945 roku, końca nie widać.
poniedziałek, 1 lutego 2010
Samorząd lekarski – sukces czy porażka środowiska lekarskiego?
Gdy przed dwudziestu laty reaktywowano po półwieczu samorząd lekarski towarzyszyły temu wydarzeniu wielkie emocje i nadzieje. Lata poniżania naszego zawodu przez umyślne działania władz komunistycznych miały się wreszcie skończyć, a o naszych sprawach mieliśmy zacząć decydować sami. Dotąd tematyka związana z działalnością Izb Lekarskich rzadko gościła na blogu. W niedzielę wieczorem dotarła do mnie informacja o wyborze dr med. Macieja Hamankiewicza, członka Śląskiej Izby Lekarskiej na stanowiska nowego Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej. Niezwłocznie zamieściłem krótką informację o tym fakcie. Zadzwoniłem także do nowego Prezesa z gratulacjami. Przed laty, gdy wytoczyłem proces wydawnictwu Polpresse o bezprawne wykorzystanie mego nazwiska w reklamie leku stosowanego w osteoporozie dr Hamankiewicz znalazł czas by zjawić się w sądzie w charakterze świadka (proces notabene wygrałem). Zamieszczając informację o wyborze nowego prezesa nie przypuszczałem, że wywoła ona tak negatywne reakcje. I nie idzie tu wcale o samą osobę dr Hamankiewicza, ale o miejsce Izby Lekarskiej w ogóle. W pracach Izby w zasadzie nie biorę udziału, kiedyś, przed wielu laty byłem delegatem na zjazd regionalny, moje kontakty ze Śląską Izbą sprowadzają się do okazjonalnej współpracy z biuletynem Pro Medico, którego redakcja użycza mi swych łam na relacje z wypraw rowerowych lub narciarskich.
Dlaczego Czytelnicy, jak mniemam lekarze, tak negatywnie oceniają działalność Izby? Czy naprawdę tak bardzo zawiodła ona oczekiwania środowiska medycznego? Skoro nam się nie podoba to co się dzieje, dlaczego nie staramy się włączyć do działania? Czyżby to jeden z przejawów naszego nieprzygotowania do funkcjonowania w społeczeństwie obywatelskim; dominuje postawa roszczeniowa z nieśmiertelnym podziałem na „my” i „oni”. Ale dziś ci mityczni „Oni” pochodzą nie z nadania komitetu partii, ale z demokratycznego wyboru.
Sądzę, że te pytania i zastrzeżenia komentujących powinny dać wiele do myślenia nowym władzom, także nowemu Prezesowi. W jego dobrą wolę, kompetencje i chęć pozytywnego działania nie wątpię, ale warto pochylić się nad poglądami krytyków i kontestatorów idei samorządu lekarskiego w ogóle.
Dla mnie ta krytyka to symptom znacznie szerszego zjawiska, generalnego niezadowolenia z biegu spraw publicznych w Polsce. Coraz powszechniejsza jest postawa, które określam, jako „emigrację wewnętrzną” nowego typu. W mrocznych latach stanu wojennego pojęcie emigracji wewnętrznej głęboko zakorzeniło się w świadomości społecznej, było formą protestu wobec przemocy i deptaniu ludzkiej godności. Dziś możemy zobaczyć współczesną mutację tego zjawiska, wycofujemy się w krąg rodziny, przyjaciół, własnych spraw. Nie rozumiemy otaczającego świata, nie akceptujemy go, stoimy z boku.
Taka postawa jest także typowa dla pracowników mojej uczelni, Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Zanik inwencji, niechęć do działania, pesymizm i kontestacja. Z pewnością takie zjawiska, społecznie niezwykle niepokojące mają bardzo skomplikowane podłoże. Nie można udawać, że ich nie ma, ale droga do przywrócenia wiary w sens uczestniczenia w życiu samorządu lekarskiego, uczelni, rady miejskiej i wielu, wielu innych instytucji jest długa i trudna.
Jeśli jej nie rozpoczniemy może być tylko gorzej.
Podsumowanie stycznia
Początek roku był rzeczywiście świąteczny i Czytelnicy byli myślami raczej bliżej wakacji niż pracy. Liczba wejść była umiarkowana, ale w kolejnych dniach i tygodniach wszystko wróciło do normy obserwowanej w roku ubiegłym. Kilka tematów szczególnie zainteresowało Czytelników.
Najwięcej komentarzy wpłynęło do tekstu „Sens bloga” (13 stycznia), a uzasadnienie potrzeby dalszego prowadzenia bloga przedstawione przez komentujących było bardzo przekonujące. Jest zastanawiające, że nadal, w kraju o braku (? - patrz tekst z 29) cenzury prewencyjnej, jest takie zapotrzebowanie na wolne, niczym nieskrępowane słowo. Z tym tekstem korespondował tekst z 8 stycznia „Pesymizm, optymizm, realizm”, który komentowało 8 osób.
Nauka nadal dla wielu z nas jest ważna o czym świadczą liczne głosy (9) w reakcji na tekst „Katastrofa naukowa…” z 25 stycznia. Nauka to obszar bardzo wrażliwy na wszelkie działania restrykcyjne, wolność prowadzenia badań (w granicach obowiązującego prawa) to podstawowy warunek powodzenia w tej mierze. Dlatego choć z uznaniem należy przyjąć próby zmian podjęte w czasie styczniowego posiedzenia Senatu (patrz blog z 28), to można zdać pytanie: jak można było dopuścić do takiego regresu, przecież negatywne zjawiska nie zaczęły się w ostatnim czasie i są pochodną wielu czynników narastających przez długi czas?
Potrzebujemy rzeczywistych, konstruktywnych działań, żadne zaklęcia, apele i markowane ruchy nie pomogą. A „materia” jest skomplikowana, nauka jest wrażliwa na wszelkie ograniczenia i nadmiar regulacji.
I na koniec ciągle ciągnie się sprawa Prof. Dzielickiego, prezentowane dokumenty (20), niestosowna interpretacja wyroku Trybunału Konstytucyjnego przez Dziekana Wydziału Prof. W. Króla (22) oraz zaskakująca, trudna do zrozumienia decyzja o odwołaniu programu telewizyjnego (29) świadczą, że konflikt nie został zakończony. Trudno jest pojąć jak jest możliwe, że nie da się uzyskać społecznie korzystnego rozwiązania, a Profesor nie robi tego co umie najlepiej – operować chorych w klinice, którą sam stworzył.