Na dzisiejszym posiedzeniu Senatu poruszyłem sprawę wprowadzenia w naszej uczelni Kodeksu Dobrych Praktyk w Szkołach Wyższych. Kodeks ten został przyjęty na konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) w kwietniu 2007 roku. Także JM Rektor Prof. dr hab. n. med. Ewa Małecka-Tendera podpisała ten dokument.
Od kwietnia 2007 roku wiele uczelni przyjęło Kodeks w całości lub w części. Procedura akceptacji Kodeksu wymaga szerokiej dyskusji akademickiej z odpowiednią uchwałą Senatu danej uczelni na końcu.
Zgodnie z informacją uzyskaną z sekretariatu KRASP-u władze naszej uczelni otrzymały Kodeks do konsultacji prawnych. Dziś, na moje zapytanie dotyczące, na jakim etapie jesteśmy, jako uczelnia usłyszeliśmy odpowiedź, że nasi eksperci prawni mają liczne zastrzeżenia do Kodeksu. Na najbliższym posiedzeniu KRASP-u sprawa Kodeksu ma być ponownie przedmiotem uwagi tego gremium.
Nie wynikając w szczegóły uważam jednak, że skoro nasza uczelnia w osobie JM Rektor podpisała dokument, należy poddać Kodeks szerokiej dyskusji we wszystkich kręgach pracowników oraz wśród studentów. Trudno zaakceptować sytuację, gdy o zasadach regulujących życie uczelni decydować mają prawnicy, bez szerokiej, otwartej i nieskrępowanej dyskusji.
Wolność akademicka i demokracja może być albo PEŁNA albo jej NIE MA.
Pełny tekst Kodeksu jest dostępny na stronie: www.krasp.org.pl
środa, 26 listopada 2008
poniedziałek, 24 listopada 2008
Na łamach Rzeczpospolitej 19 listopada 2008 znajdujemy raport brukselskiego biura lisbon council. Dotyczył on efektywności systemów szkolnictwa wyższego w 17 krajach OECD. Polska znalazła się w środku tabeli. „Ale od najlepszych krajów dzieli nas przepaść, a do najgorszych zaledwie jeden krok” czytamy w artykule. Polska zajmuje co prawda pierwsze miejsce jeśli chodzi o dostępność do systemu edukacji, ale jest najgorsza jeśli chodzi o szanse znalezienia pracy za godziwe wynagrodzenie po ukończeniu studiów.
Najwyżej oceniono Australię, Wielką Brytanię i Danię, listę zamyka Hiszpania.
W rankingu brano pod uwagę:
- Ilu absolwentów kończy wyższe uczelnie
- Jak łatwo dostać się na studia
- Dostępność studiów dla osób dorosłych
- Jak łatwo znaleźć pracę po studiach
- Atrakcyjność studiów dla obcokrajowców
- Zdolność systemu szkolnictwa do reform
W Polsce studiuje około 1,6 mln osób, w tym 660 tys. w uczelniach niepublicznych. Łączna liczba uczelni wynosi 456 w tym 332 niepublicznych.
Próbując ogarnąć raport należy docenić postęp jaki dokonał się w Polsce jeśli chodzi o dostępność do uczelni. Nowe uczelnie w mniejszych miastach to szansa dla wielu młodych ludzi.
Ale jest też druga strona medalu: niski poziom dydaktyki, słabe przygotowanie do pracy zawodowej, niska innowacyjność. Świat przemysłu i biznesu od świata nauki dzieli ogromna przepaść. Dalsze utrzymywanie takiej sytuacji to zagrożenie rozwoju cywilizacyjnego Polski.
Pełna wersja raportu jest dostępna na stronie: www.lisboncouncil.net
poniedziałek, 17 listopada 2008
7 listopada miało miejsce dyplomatorium tegorocznych absolwentów Wydziału Lekarskiego w Zabrzu. Uroczystość prowadził Prodziekan Prof. dr hab. n. med. Andrzej Wiczkowski. Obecna była JM Rektor Prof. dr hab. n. med. Ewa Małecka-Tendera. Znakomity wykład, trafiający w sedno przyszłej pracy lekarskiej wygłosił Prof. dr hab. n. med. Aleksander Sieroń.
Dyplomatorium odbyło się w centrum kongresowo-konferencyjnym Politechniki Śląskiej w Gliwicach. We wspaniałej, nowoczesnej sali konferencyjnej tłumnie zasiedli absolwenci wraz z rodzinami, podniosły charakter chwili podkreślały togi, w które ubrani byli młodzi lekarze.
Niestety, nie dopisała frekwencja samodzielnych pracowników Wydziału, doliczyłem się ich zaledwie 8! Na liczbę około 90 doktorów habilitowanych i profesorów Wydziału to bardzo mało, czyżby upadała tradycja akademicka?
I druga kwestia, miejsce uroczystości. W tej imponującej sali konferencyjnej byłem po raz pierwszy w życiu i poczułem prawdziwą zazdrość, że w Zabrzu nasza uczelnia nie posiada żadnego podobnego obiektu i musimy szukać pomocy w sąsiednich uczelniach.
O ile obiektywne trudności finansowe mogą tłumaczyć, że nie dysponujemy tego typu dużą, reprezentacyjną salą konferencyjną na kilkaset osób to trudno pogodzić się z faktem, że Wydział zabrzański aktualnie nie posiada ŻADNEJ SALI WYKŁADOWEJ! (nie licząc sali sekcyjnej w SK-1).
poniedziałek, 10 listopada 2008
W ostatnim okresie pisałem o sprawie prof. Wolszczana. W międzyczasie na łamach „Głosu Uczelni”, pisma Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu ukazał się list profesora. Uzyskałem od redakcji zgodę na jego opublikowanie.
Sądzę, że warto przytoczyć wypowiedź osoby znajdującej się w centrum sprawy.
Prof. Aleksander Wolszczan w liście do “Głosu Uczelni”
Niesmak z kompromisu
SB zainteresowała się mną w 1973 roku, kiedy jako 26-letni asystent w Instytucie Astronomii przygotowywałem się do wyjazdu na roczny staż do Niemiec. Organizacja ta, tak samo jak PZPR, była nieodłącznym elementem krajobrazu PRL. Wiedziałem, że gdybym zapisał się do PZPR, nie “wychylał się” w czasie studiów i nie miał takiej pasji do badań naukowych, zapewne nie wpadłbym w tę pułapkę. Z młodzieńczą lekkomyślnością uznałem, że do zaakceptowania jest kompromis, według którego pozornie zgodzę się na współpracę i po prostu nie będę udzielał jakichkolwiek użytecznych informacji o kimkolwiek i czymkolwiek, pilnie uważając, aby nie przekroczyć granic elementarnej uczciwości.
Niełatwe kompromisy częściej pozostawiają po sobie uczucie niesmaku niż satysfakcji. Rozmowy z SB, pomimo pozorów, zawsze były trudne i z upływem czasu coraz lepiej rozumiałem, jakie mogą kryć się za nimi niebezpieczeństwa i jakim błędem było dać się uwikłać w taką sytuację. Istniejące zapisy i sposób, w jaki się je interpretuje, w krzywym zwierciadle przedstawiają moją determinację, aby pozostać jedyną osobą mogącą ponieść konsekwencje tych rozmów. Naiwnie, nigdy nie sądziłem, że nazwiska moich kolegów i współpracowników, którymi interesowało się SB i których chroniłem jak umiałem najlepiej, pojawią się teraz w publicznej debacie. Wszystkich ich za to przepraszam.
Z rzadkich, na szczęście, kontaktów z SB udało mi się w końcu wydobyć dopiero w 1981 roku, kiedy to nie zgodziłem się na rozmowę o jednym z moich młodszych kolegów, ogromnie aktywnym w toruńskiej Solidarności. To był mój ostatni “kontakt” i wtedy skończyła się moja “współpraca”. Trzy lata później, już po drugiej stronie oceanu, wysłałem mój paszport do przedłużenia w konsulacie PRL w Nowym Jorku i już go więcej nie zobaczyłem. Dziś wiem, dzięki uprzejmości byłego nowojorskiego konsula generalnego RP, że w mojej tamtejszej “teczce” widnieje notatka SB stwierdzająca, że byłem “wrogiem PRL”.
Aleksander Wolszczan
Tytuł pochodzi od redakcji „Głosu Uczelni”
czwartek, 6 listopada 2008
W ostatnim okresie otrzymałem bardzo interesujące komentarze dotyczące spraw nauki (dn. 3.11.08) i dydaktyki (dn. 29.10.08). Zachęcam do zapoznania się z nimi.
Te głosy dotyczą w zasadzie tych samych kwestii: miejsca i roli pracowników w procesie nauczania oraz prowadzeniu badań naukowych. Te dwa główne, obok działalności leczniczej, obszary działań uczelni mogą być dobrze realizowane tylko pod warunkiem traktowania każdego pracownika jako partnera. Polityka „ręcznego” sterowania, narzucania swoich pomysłów nigdy nie prowadziła do rzeczywistego sukcesu, który w każdej instytucji jest pochodną (sumą) sukcesu każdego, nawet pozornie najmniej ważnego członka społeczności akademickiej. Bieżące komentarze pokazują, jak daleko praktyka w naszej uczelni odbiega od oczekiwań, aspiracji i możliwości.
Osobiście zawsze byłem zwolennikiem stworzenia pewnych dość ścisłych zasad oceny poziomu dydaktyki i jakości pracy naukowej. Spójny system może powstać tylko w otwartej, nieskrępowanej dyskusji z zaangażowaniem wszystkich grup pracowników oraz studentów.
Efektem takiej szerokiej dyskusji powinien być powszechnie akceptowany kompromis.
Przed laty, w czasie „festiwalu” wolności w czasach pierwszej „Solidarności” sam, jako student piątego roku uczestniczyłem w pracach takich uczelnianych gremiów reformatorskich. Wtedy Rektorem uczelni był Profesor Zbigniew Herman, a stworzona przez Niego atmosfera wręcz zmuszała do pracy i zaangażowania.
Może warto zastanowić się nad częściowym rozdzieleniem pracy naukowej i dydaktycznej? Niektórzy z nas to „urodzeni” nauczyciele, a inni to „tytani” nauki niezbyt dobrze czujący się w roli dydaktyka. W ten sposób efektywność pracy (=zadowolenie pracownika) będzie lepsza, a uczelnia jako całość także skorzysta.
Czekam na dalsze głosy.
poniedziałek, 3 listopada 2008
Na stronie internetowej naszej uczelni znajdujemy liczne dane dotyczące działalności naukowej. Od ładnych paru lat jednym z podstawowych kryteriów oceny dorobku naukowego są tzw. punkty Impact Factor.
Można dyskutować oczywiście czy to jest na pewno najlepszy sposób oceny, ale są to kryteria dość powszechnie stosowane w świecie i w Polsce.
Generalnie obserwujemy znaczący wzrost łącznej liczby punktów IF, a uczelnianym liderem niezmiennie jest Wydział Lekarski w Katowicach. Wzrost w ciągu okresu 2001 do 2007 jest blisko trzykrotny. Na szczególne uznanie zasługuje postęp, jakiego dokonały nowe wydziały: Opieki Zdrowotnej i Zdrowia Publicznego. Dane szczegółowe przedstawia tabela na końcu tekstu.
Spróbowałem ustalić jak analogiczne dane kształtują się w innych polskich uczelniach medycznych. W tym celu zaglądnąłem na ich strony internetowe. Dostęp do danych jest bardzo różny, np. na stronach internetowych uczelni w Poznaniu i Gdańsku te dane są dostępne, Collegium Medium UJ umożliwia wgląd tylko z sieci uczelnianej, a inne uczelnie np. w Warszawie wcale tych danych nie ujmują.
Niemniej udało mi się uzyskać pewne informacje np. drogą telefoniczną lub dzięki osobistym kontaktom.
W Poznaniu w 2001 roku starowano z pułapu 445 punktów dochodząc w 2007 roku do 960.
Na stronie uczelni poznańskiej zamieszczono dodatkowe dane w przeliczeniu na jednego pracownika naukowego.
Łódź miała 411 punków za 2002 i 742 w roku ubiegłym.
Znakomicie wypada relatywnie mała uczelnia w Gdańsku: start w 2001 - 485, 2005 - 742, a w roku 2007 - 960.
Równie wysoką liczbę punktów prezentuje zestawienie dla uczelni w Białymstoku: 2007 – 646, 2005 – 494.
Odpowiednie dla pozostałych uczelni medycznych:
Szczecin: 2001 – 190, 2005 – 304, 2007 – 452.
Bydgoszcz: 2001 – 115, 2005 – 215, 2007 – 270.
Lublin: 2001 – 200, 2005 – 469, 2007 – 744.
Próbując skomentować te fragmentaryczne dane (bez wiodących uczelni w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu) chyba nie wypadamy źle, ale są uczelnie o lepszym dorobku.
Sumaryczna wartość punktów IF jest bowiem pochodną także liczby pracowników, a SUM jest jedną z największych uczelni medycznych.
Generalnie, we wszystkich uczelniach notuje się dynamiczny wzrost liczby punktów IF (poza uczelnią w Bydgoszczy).
Warto zadać pytania dotyczące pracy naukowej w naszej uczelni:
- Co należy uczynić by nasze wyniki były lepsze?
- Co jest naszą mocną stroną, a jakie obszary działalności naukowej wymagają zmian?
Śląski Uniwersytet Medyczny – dorobek naukowy wyrażony liczbą punktów IF
| 2007 | 2006 | 2005 | 2004 | 2003 | 2002 | 2001 |
Cała uczelnia | 992 | 1202 | 709 | 641 | 610 | 371 | 390 |
Wydz. Lekarski Katowice | 574 | 765 | 377 | 372 | 293 | 166 | 203 |
Wydział Lekarski Zabrze | 411 | 427 | 237 | 195 | 286 | 151 | 169 |
Wydział Farmaceutyczny | 96 | 111 | 152 | 129 | 92 | 64 | 36 |
Wydział Opieki | 90 | 78 | 29 | 8 | 8 | 12 | 2 |
Wydział Zdrowia Publ. | 54 | 39 | 6 | 8 | 7 | 2 | 2 |