Drugą sprawą, którą miałem zamiar poruszyć dotyczyła zaliczenia w Katedrze Biochemii. Studenci są „solą” każdej uczelni, dla nich tu jesteśmy, oni są odbiorcami naszej pracy dydaktycznej. Stąd przeprowadzenie powtórnego zaliczenia dla całego roku w konsekwencji zachowania jednego studenta wzbudził tyle emocji i skupił uwagę wielu osób. O sprawie zostałem zawiadomiony przez samych studentów, ich list opublikowałem na blogu 12 grudnia. Od początku koncepcja zastosowania kary zbiorowej za winę indywidualnego studenta uważałem za błędną, a nawet szkodliwą z punktu widzenia wizerunku uczelni. Ten pogląd zaprezentowałem na posiedzeniu Rady Wydziału oraz w tekście na blogu 12 grudnia. Nadeszło bardzo wiele komentarzy.
Nie bez przyczyny piszę o tej sprawie właśnie teraz. Na dzisiejszym posiedzeniu Rady Wydziału Dziekan Prof. M. Misiołek poruszył tą sprawę wskazując, że źle się stało, że opisałem powstałą sytuację na blogu, co wywołało powstanie np. artykułów prasowych o tej sprawie. Jak zrozumiałem wypowiedź Dziekana powinniśmy swoje sprawy załatwiać we własnym gronie, a komentarze na blogu nadesłane w reakcji na zamieszczony materiał miały być obraźliwe dla osób trzecich. Odebrałem wypowiedź Dziekana, jako apel o zaprzestanie prowadzenia bloga, a przynajmniej pomijanie poruszania spraw wewnątrzuczelnianych. Już całkiem na marginesie, nie przeceniam znaczenia i poczytności mego bloga, by sądzić, że bez niego sprawa by nie nabrała tak dużego formatu. W dobie internetu nie ma szans na ukrycie czegokolwiek, a fora studenckie żyją własnym życiem. Nie odpowiadam za treści, jakie tam się pojawiają, ale moja odpowiedzialność za treści mego bloga jest stuprocentowa. Wszystkie moje teksty są sygnowane moim nazwiskiem, a komentarze moderowane. W tym miejscu warto także postawić retoryczne pytanie, dlaczego w zasadzie wszystkie komentarze są anonimowe, dlaczego dyskutanci nie ujawniają swoich danych personalnych? Anonimowość nie sprzyja jakości dyskusji.
Nie zamieszczam komentarzy naruszających dobra osób trzecich. Informuję, że od lutego 2008 roku czyli przez prawie 6 lat prowadzenia bloga nikt nie zgłosił pretensji do zamieszczonych tekstów i nie skierował sprawy o naruszenie dóbr osobistych.
Cała ta sprawa – w tym jej dzisiejszy ciąg – wymaga znacznie szerszego omówienia.
Podstawowe pytanie, na które musimy znaleźć odpowiedź to:
- Jak powinna funkcjonować taka instytucja publiczna, jak uniwersytet?
- Czy powinna to być instytucja hermetyczna, zamykająca się we własnym gronie, czy też uniwersytet powinien być miejscem otwartej dyskusji. Optuję za drugim wariantem funkcjonowania uczelni, gdyż tylko wtedy wszystkie zainteresowane osoby będą miały szanse na zaprezentowanie swych poglądów w danej sprawie. Utajnianie takiej dyskusji uważam za szkodliwe, notabene w praktyce jest to niemożliwe w dobie współczesnej. Nie oznacza to jednomyślności, poglądy mogą, a nawet powinny się różnić. Czy nie możemy wypowiadać krytycznych opinii o innych osobach, o ich działaniach czy decyzjach? Czy uczelnia ma być miejscem sielankowej jednomyślności? Czy posiadanie odrębnej, niezależnej opinii i prezentowanie jej opinii publicznej np. przy pomocy internetu jest czymś nagannym?