piątek, 30 września 2011
czwartek, 29 września 2011
HOT NEWS!
Na dzisiejszym posiedzeniu Rady Wydziału w Zabrzu miało miejsce ważne wydarzenie. RW zajęła się, między innymi, sprawą postępowania konkursowego w sprawie wyboru kierownika Zakładu Chirurgii Stomatologicznej. W tym konkursie było dwóch kandydatów: dr hab. n. med. Rafał Koszowski oraz dr n. med. Tadeusz Morawiec. Obaj pracują w tym zakładzie, przez wiele lat jego kierownikiem był dr hab. Koszowski, a od 2009 roku funkcję p.o. kierownika pełnił dr n. med. Morawiec. W komisji konkursowej wynik głosowania był 5 do 1 na korzyść dr Morawca. Dziś RW miała się drogą głosowania wypowiedzieć w tej sprawie. Głosowanie było poprzedzone dyskusją, w której zabrałem głos. Stałem na stanowisku, że w sytuacji tak niespodziewanego rozstrzygnięcia, gdzie w konkurencji dr hab. versus dr med. uznanie komisji konkursowej zdobywa dr med., RW, nim podejmie decyzję, powinna być poinformowana o merytorycznych podstawach tego wyboru przez członków komisji. Z takim wnioskiem zwróciłem się do Dziekana Prof. W. Króla. Niestety, Dziekan nie udzielił takiej informacji. Dalsza dyskusja tak naprawdę nic nie wniosła; postawiono nas pod „ścianą” – mieliśmy podjąć decyzję bez posiadania rzeczywistej wiedzy.
To jest absolutnie niedopuszczalna sytuacja, Dziekan odmawia RW, która go wybrała podania informacji o podstawach podjęcia decyzji przez komisję wydziałową. A to właśnie Dziekan jest z urzędu przewodniczącym komisji konkursowych i nie ma żadnych powodów, by po prostu stwierdzić, że taki był wybór komisji.
Ze swej strony dodam, że dorobek naukowy dr Morawca jest w przybliżeniu dwukrotnie mniejszy od dorobku dr hab. Koszowskiego.
Wynik głosowania: dokładny remis; za wnioskiem podtrzymującym werdykt komisji poparły 43 osoby, a liczba głosów przeciwnych było 37, 4 były wstrzymujące, a 2 mandaty uznano za nieważne.
Teraz głos zabierze Senat uczelni - w mądrości tego gremium nadzieja…
To jest absolutnie niedopuszczalna sytuacja, Dziekan odmawia RW, która go wybrała podania informacji o podstawach podjęcia decyzji przez komisję wydziałową. A to właśnie Dziekan jest z urzędu przewodniczącym komisji konkursowych i nie ma żadnych powodów, by po prostu stwierdzić, że taki był wybór komisji.
Ze swej strony dodam, że dorobek naukowy dr Morawca jest w przybliżeniu dwukrotnie mniejszy od dorobku dr hab. Koszowskiego.
Wynik głosowania: dokładny remis; za wnioskiem podtrzymującym werdykt komisji poparły 43 osoby, a liczba głosów przeciwnych było 37, 4 były wstrzymujące, a 2 mandaty uznano za nieważne.
Teraz głos zabierze Senat uczelni - w mądrości tego gremium nadzieja…
środa, 28 września 2011
WYNIKI LEP-U i LDEP-U
Wyniki jesiennej sesji Państwowego Egzaminu Lekarskiego są dość zaskakujące.
Wśród lekarzy-stażystów prym wiodą absolwenci z CM UJ (średnio 138 punktów) wyprzedzając nieznacznie kolegów z Gdańska (136,5). Absolwenci z Wydziału Lekarskiego z Katowic uplasowali się w środku stawki (8 miejsce, 133), a młodzi lekarze z Zabrza zajęli przedostatnie miejsce z wynikiem 126,5. Za nimi byli tylko niedawni studenci z Wydziału Lekarsko-Wojskowego z Łodzi. Musi martwić obniżenie wyników absolwentów z Katowic, którzy wiosną byli liderami zestawienia oraz ciągle odległe miejsce niedawnych studentów z Zabrza.
Wyniki LDEP-u dla stażystów-dentystów są niemniej zadziwiające. Nie dziwi prymat Warszawiaków z 136 punktami, druga uczelnia to UJ ze znacznie słabszym wynikiem 131 punktów, ale stawkę z zaledwie 121 punktami zamykają absolwenci z Poznania od lat zajmujących czołowe miejsca! Młodzi koledzy z Zabrza uzyskali średnio 130 punktów co dało 6 miejsce, lepsze niż w latach poprzednich.
Kompletne wyniki są dostępne na stronie: www.cem.edu.pl
Wśród lekarzy-stażystów prym wiodą absolwenci z CM UJ (średnio 138 punktów) wyprzedzając nieznacznie kolegów z Gdańska (136,5). Absolwenci z Wydziału Lekarskiego z Katowic uplasowali się w środku stawki (8 miejsce, 133), a młodzi lekarze z Zabrza zajęli przedostatnie miejsce z wynikiem 126,5. Za nimi byli tylko niedawni studenci z Wydziału Lekarsko-Wojskowego z Łodzi. Musi martwić obniżenie wyników absolwentów z Katowic, którzy wiosną byli liderami zestawienia oraz ciągle odległe miejsce niedawnych studentów z Zabrza.
Wyniki LDEP-u dla stażystów-dentystów są niemniej zadziwiające. Nie dziwi prymat Warszawiaków z 136 punktami, druga uczelnia to UJ ze znacznie słabszym wynikiem 131 punktów, ale stawkę z zaledwie 121 punktami zamykają absolwenci z Poznania od lat zajmujących czołowe miejsca! Młodzi koledzy z Zabrza uzyskali średnio 130 punktów co dało 6 miejsce, lepsze niż w latach poprzednich.
Kompletne wyniki są dostępne na stronie: www.cem.edu.pl
poniedziałek, 26 września 2011
Maj 2010 versus czerwiec 2011
Od paru lat wiosną odbywają się wspólne posiedzenia Rad Wydziału z całej uczelni. Idea jest generalnie cenna, prezentacja informacji dotyczących wydarzeń w ciągu minionego roku oraz dyskusja mogą być interesujące dla pracowników, a władza ma szanse posłuchać co ‘”lud” ma do powiedzenia. Niestety, teoretyczne założenia i praktyka są od siebie bardzo odległe.
Na spotkaniach w 2008 i 2009 była jakaś forma dyskusji, pytania padały z sali. Także prezentacja sukcesu była nieco mniej nachalna. W czasie ostatnich dwóch posiedzeń oczekiwane proporcje zostały zupełnie zagubione; spróbuje przeanalizować i porównać oba wydarzenia.
12 maja 2010 władze pokazały swe dokonania głosami Dziekanów oraz Pani Rektor. Następnie w nieproporcjonalnie długim wystąpieniu informatyk z uczelni prezentował swe osiągnięcia (nawet nie pamiętam o czym mówił), potem Pani Rektor wyczerpująco odpowiadała na pytanie Prof. A. Sieronia z Katowic. I zaraz mieliśmy się rozejść bo niespodziewanie prowadząca posiedzenie Dziekan V. Skrzypulec-Plinta ogłosiła, że sala będzie natychmiast potrzebna w celu prowadzenia zajęć. Ale natrafiły na zdeterminowanego i konsekwentnego Prof. J. Dzielickiego, który nie dał się usunąć z mównicy i w dramatycznym wystąpieniu opisał swe losy w uczelni w ostatnich latach.
W 2012 roku trudno było powtórzyć manewru z dydaktyką, a należało koniecznie dyskusję ograniczyć. Zatem obok wystąpień w/w osób głosu udzielono także Prorektorom. Oczywiście, pytania do dyskusji należało wysyłać drogą poczty internetowej. Dyskusji nie było (nie licząc odpowiedzi na 4 pytania przesłane drogą poczty elektronicznej), na sali pozostało niezbyt wielu obecnych po blisko czterech godzinach trwania posiedzenia.
Ciekawej lektury dostarcza analiza bloga w okresie bezpośrednio po tych zgromadzeniach; po obu posiedzeniach było masę wejść (w roku 2010 12 i 13 maja było łącznie ponad 700 odwiedzających, w 2011 w dniach 1-3 czerwca blog otworzyło 1200 osób, a 2 maja zanotowałem rekordową liczbę 503 odwiedzin). Wtedy nadeszło 29 komentarzy, w tym roku było ich aż 38.
Ciekawe co będzie za rok choć to będzie już po wyborach, a rektor-elekt zasiądzie na sali obrad.
Pierwotnie miałem zamiar na tym zakończyć ten tekst, ale pomyślałem, że te wydarzenie to dobry przyczynek do podsumowania bieżącego roku akademickiego. Roku, który niestety nie przyniósł postępu w ogólnej sytuacji w uczelni. Trudno o optymizm; wchodzą w życie nowe ustawy (zdrowotna i o szkolnictwie wyższym), w następnych latach szykuje się w Polsce wielkie „zaciąganie” pasa co przewidują wszyscy ekonomiści, a uczelnie nie są odosobnioną wyspą. Rankingi światowe są bezwzględne, nauka polska niezmiennie to tylko tło współczesnej cywilizacji. Ale chyba najsmutniejsze są realne zwyczaje panujące w świecie uniwersyteckim. Najlepiej mogę odnieść się do tego co obserwuję w mojej uczelni, ale mam wrażenie, że wszędzie jest podobnie. Coraz trudniej jest nam ze sobą rozmawiać, że zamiast wymiany poglądów i argumentów mamy mało merytoryczną wymianę zdań lub wręcz chwyty obliczone na poniżenie czy ośmieszenie rozmówcy. Motorem działań jest prezentowanie wizerunku, a nie treści. I wcale nie dostrzegam symptomów dających podstawę do wiary, że polskie życie społeczne i publiczne nabierze kształtu i treści dających rękojmię panowania innych wartości. Górą są siła, kombinacja, cwaniactwo kosztem pracowitości, przyzwoitości, uczciwości.
Marne to pocieszenie, że podobne opinie dochodzą od ludzi z innych środowisk i kręgów społecznych.
Na spotkaniach w 2008 i 2009 była jakaś forma dyskusji, pytania padały z sali. Także prezentacja sukcesu była nieco mniej nachalna. W czasie ostatnich dwóch posiedzeń oczekiwane proporcje zostały zupełnie zagubione; spróbuje przeanalizować i porównać oba wydarzenia.
12 maja 2010 władze pokazały swe dokonania głosami Dziekanów oraz Pani Rektor. Następnie w nieproporcjonalnie długim wystąpieniu informatyk z uczelni prezentował swe osiągnięcia (nawet nie pamiętam o czym mówił), potem Pani Rektor wyczerpująco odpowiadała na pytanie Prof. A. Sieronia z Katowic. I zaraz mieliśmy się rozejść bo niespodziewanie prowadząca posiedzenie Dziekan V. Skrzypulec-Plinta ogłosiła, że sala będzie natychmiast potrzebna w celu prowadzenia zajęć. Ale natrafiły na zdeterminowanego i konsekwentnego Prof. J. Dzielickiego, który nie dał się usunąć z mównicy i w dramatycznym wystąpieniu opisał swe losy w uczelni w ostatnich latach.
W 2012 roku trudno było powtórzyć manewru z dydaktyką, a należało koniecznie dyskusję ograniczyć. Zatem obok wystąpień w/w osób głosu udzielono także Prorektorom. Oczywiście, pytania do dyskusji należało wysyłać drogą poczty internetowej. Dyskusji nie było (nie licząc odpowiedzi na 4 pytania przesłane drogą poczty elektronicznej), na sali pozostało niezbyt wielu obecnych po blisko czterech godzinach trwania posiedzenia.
Ciekawej lektury dostarcza analiza bloga w okresie bezpośrednio po tych zgromadzeniach; po obu posiedzeniach było masę wejść (w roku 2010 12 i 13 maja było łącznie ponad 700 odwiedzających, w 2011 w dniach 1-3 czerwca blog otworzyło 1200 osób, a 2 maja zanotowałem rekordową liczbę 503 odwiedzin). Wtedy nadeszło 29 komentarzy, w tym roku było ich aż 38.
Ciekawe co będzie za rok choć to będzie już po wyborach, a rektor-elekt zasiądzie na sali obrad.
Pierwotnie miałem zamiar na tym zakończyć ten tekst, ale pomyślałem, że te wydarzenie to dobry przyczynek do podsumowania bieżącego roku akademickiego. Roku, który niestety nie przyniósł postępu w ogólnej sytuacji w uczelni. Trudno o optymizm; wchodzą w życie nowe ustawy (zdrowotna i o szkolnictwie wyższym), w następnych latach szykuje się w Polsce wielkie „zaciąganie” pasa co przewidują wszyscy ekonomiści, a uczelnie nie są odosobnioną wyspą. Rankingi światowe są bezwzględne, nauka polska niezmiennie to tylko tło współczesnej cywilizacji. Ale chyba najsmutniejsze są realne zwyczaje panujące w świecie uniwersyteckim. Najlepiej mogę odnieść się do tego co obserwuję w mojej uczelni, ale mam wrażenie, że wszędzie jest podobnie. Coraz trudniej jest nam ze sobą rozmawiać, że zamiast wymiany poglądów i argumentów mamy mało merytoryczną wymianę zdań lub wręcz chwyty obliczone na poniżenie czy ośmieszenie rozmówcy. Motorem działań jest prezentowanie wizerunku, a nie treści. I wcale nie dostrzegam symptomów dających podstawę do wiary, że polskie życie społeczne i publiczne nabierze kształtu i treści dających rękojmię panowania innych wartości. Górą są siła, kombinacja, cwaniactwo kosztem pracowitości, przyzwoitości, uczciwości.
Marne to pocieszenie, że podobne opinie dochodzą od ludzi z innych środowisk i kręgów społecznych.
piątek, 23 września 2011
poniedziałek, 19 września 2011
Diagnoza stanu nauki polskiej
Przedstawiam bardzo interesujące opracowanie dr Lecha Keller-Krawczyka dotyczące polskiej nauki oraz polskiego szkolnictwa wyższego. Warto uważnie przeczytać ten tekst, gdyż, niestety, pesymistyczna diagnoza jest trafna. Szczególnie dziś, gdy dokonują się pewne zmiany w polskim świecie nauki jest czas by się zastanowić czy istotnie podążamy we właściwym kierunku. Poniżej CV Autora.
Dr Lech Keller-Krawczyk jest absolwentem kierunku ekonomika produkcji w Szkole Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie (rok 1973). Pracował on w licznych polskich uczelniach (Szkoła Główna Handlowa, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie oraz Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna w Łodzi) oraz w Przemysłowym Instytucie Elektroniki (PIE) i Instytucie Organizacji Zarządzania i Doskonalenia Kadr (IOZiDK) - oba w Warszawie. Obecnie jest adiunktem (Assistant Professor) w uniwersytecie w Vila Real (Portugalia) oraz ekspertem Komisji Europejskiej (Dyrektoriat d/s Badań i Innowacji). Po wyjeździe z kraju ukończył studia podyplomowe w Australii (MA z ekonomii na The University of Melbourne, w roku 1996 i PhD z nauk politycznych na Monash University w Melbourne, w roku 2002). W latach 1982-1993 pracował jako informatyk (programista i tzw. systems analyst i project manager) w różnych wielkich korporacjach, m. in Computer Sciences, Compaq, Datapoint, Digital i Tandem oraz w bankach, np. Barclays, ANZ i CBA (dwa ostatnie w Australii). Po zrobieniu doktoratu wykładał politologię na Monash w Melbourne, a później ekonomię i zarządzanie na na Cyprze (jako Associate Professor w tamtejszym American College). Jego zainteresowania naukowe koncentrują się głównie na rynku pracy i polityce gospodarczej, a także na twórczości Stanisława Lema.
opracowanie dr Lecha Keller-Krawczyka
Dr Lech Keller-Krawczyk jest absolwentem kierunku ekonomika produkcji w Szkole Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie (rok 1973). Pracował on w licznych polskich uczelniach (Szkoła Główna Handlowa, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie oraz Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna w Łodzi) oraz w Przemysłowym Instytucie Elektroniki (PIE) i Instytucie Organizacji Zarządzania i Doskonalenia Kadr (IOZiDK) - oba w Warszawie. Obecnie jest adiunktem (Assistant Professor) w uniwersytecie w Vila Real (Portugalia) oraz ekspertem Komisji Europejskiej (Dyrektoriat d/s Badań i Innowacji). Po wyjeździe z kraju ukończył studia podyplomowe w Australii (MA z ekonomii na The University of Melbourne, w roku 1996 i PhD z nauk politycznych na Monash University w Melbourne, w roku 2002). W latach 1982-1993 pracował jako informatyk (programista i tzw. systems analyst i project manager) w różnych wielkich korporacjach, m. in Computer Sciences, Compaq, Datapoint, Digital i Tandem oraz w bankach, np. Barclays, ANZ i CBA (dwa ostatnie w Australii). Po zrobieniu doktoratu wykładał politologię na Monash w Melbourne, a później ekonomię i zarządzanie na na Cyprze (jako Associate Professor w tamtejszym American College). Jego zainteresowania naukowe koncentrują się głównie na rynku pracy i polityce gospodarczej, a także na twórczości Stanisława Lema.
opracowanie dr Lecha Keller-Krawczyka
niedziela, 18 września 2011
KORESPONDENCJA Z USA
Od wczoraj uczestniczę w kongresie ASBMR (American Society for Bone and Mineral Research) w San Diego. Jak zawsze te dni to jest prawdziwa uczta dla tysięcy badaczy z całego świata. Dominują oczywiście Amerykanie, ale obecni są naukowcy ze wszystkich kontynentów. Prezentowane są prace z dziedzin podstawowych oraz nauk klinicznych. Dla mnie z oczywistych względów najciekawsze są najnowsze doniesienia dotyczące praktycznego wykorzystania osiągnięć naukowych w diagnostyce oraz terapii osteoporozy i innych chorób metabolicznych kości. Obrady zaczynają się o 8 rano i trwają do wieczora co wymaga od uczestników dużo wytrwałości, szczególnie, że San Diego to piękne miasto. Ogromne centrum kongresowe znajduje się na zatoką, nieopodal jest port jachtowy, a nieco dalej cumują słynne amerykańskie okręty wojenny (m. inn. lotniskowiec Midway). Ale sale są pełne.
Z Polski spotkałem 11 osób, ale prezentujemy zaledwie 2 (słownie: dwie) prace…
No cóż, nauka polska już dawno stanowi tylko tło dla świata.
Wiadomo od dawna, że świat nam szybko ucieka, że w krajach cywilizowanych nauka może być sposobem na życie. Pojęcie: zawód „naukowiec” ma tu jak najbardziej zastosowanie. Sam wielokrotnie bywając na różnych konferencjach zderzałem się z tą przykrą prawdą widząc mizerię polskiej nauki wobec osiągnięć świata. Ale za każdym razem to jest bardziej dokuczliwe, gdyż świat nam ucieka coraz dalej. Mam przeświadczenie, że jeszcze nawet przed paru laty coś wnosiliśmy do dorobku światowego podczas gdy dziś nawet polski głos w dyskusji to niezmierna rzadkość.
Ale żeby tę korespondencję zza oceanu nie zdominował tylko pesymizm mała anegdotka. Gdy przeglądałem oferty pracy w badaniach naukowych na terenie USA skierowane do uczestników kongresu podeszła do mnie osoba z personelu porządkowego, która także zapoznała się z tymi ogłoszeniami i przy mnie głośno wyraziła swe zdziwienie, że oferuje się pensję 39.000 – 44.000 dolarów rocznie. Stwierdziła, że to pensja zbliżona do jej dochodów. Jak widać, przynajmniej dla szeregowych pracowników naukowych, nauka to nie jest źródło dużych apanaży, ale z pewnością dla pracowitych i zdolnych ludzi jest szansa na osiągnięcie życiowego sukcesu.
Z Polski spotkałem 11 osób, ale prezentujemy zaledwie 2 (słownie: dwie) prace…
No cóż, nauka polska już dawno stanowi tylko tło dla świata.
Wiadomo od dawna, że świat nam szybko ucieka, że w krajach cywilizowanych nauka może być sposobem na życie. Pojęcie: zawód „naukowiec” ma tu jak najbardziej zastosowanie. Sam wielokrotnie bywając na różnych konferencjach zderzałem się z tą przykrą prawdą widząc mizerię polskiej nauki wobec osiągnięć świata. Ale za każdym razem to jest bardziej dokuczliwe, gdyż świat nam ucieka coraz dalej. Mam przeświadczenie, że jeszcze nawet przed paru laty coś wnosiliśmy do dorobku światowego podczas gdy dziś nawet polski głos w dyskusji to niezmierna rzadkość.
Ale żeby tę korespondencję zza oceanu nie zdominował tylko pesymizm mała anegdotka. Gdy przeglądałem oferty pracy w badaniach naukowych na terenie USA skierowane do uczestników kongresu podeszła do mnie osoba z personelu porządkowego, która także zapoznała się z tymi ogłoszeniami i przy mnie głośno wyraziła swe zdziwienie, że oferuje się pensję 39.000 – 44.000 dolarów rocznie. Stwierdziła, że to pensja zbliżona do jej dochodów. Jak widać, przynajmniej dla szeregowych pracowników naukowych, nauka to nie jest źródło dużych apanaży, ale z pewnością dla pracowitych i zdolnych ludzi jest szansa na osiągnięcie życiowego sukcesu.
czwartek, 15 września 2011
Korespondencja z Kanady
Ostatnie dni spędziłem z Kanadzie gdzie zostałem zaproszony na wygłoszenie cyklu wykładów. W Saskatoon w stanie Saskatchewan pracuje od blisko 30 lat profesor Wojciech Olszyński i na jego zaproszenie się tu znalazłem. Profesor Olszyński już w Polsce zajmował się pracą badawczą, ale swe główne osiągnięcia zanotował w Kanadzie. Jest reumatologiem aktywnym także na polu badań metabolizmu kostnego i członkiem licznych gremiów naukowych w Kanadzie oraz poza jej granicami. Wielokrotnie jako wykładowca bywał w Polsce. Dlatego z prawdziwą przyjemnością przyjąłem to zaproszenie. Miałem tu cztery wystąpienia dotyczące osteoporozy u mężczyzn oraz osteoporozy, jako problemu medycznego (poniżej linki zaproszeń). To było dla mnie ciekawe doświadczenie, ale i wyzwanie. Różnorodne były gremia słuchaczy: lekarze, naukowcy z różnych dziedzin, ale najważniejsze było wystąpienie przez pracownikami wydziału medycznego oraz studentami medycyny. Było to tym bardziej trudne, że ostatnim zaproszonym wykładowcą był profesor M. McClung z Portland, czołowa postać w tej dziedzinie nauki w skali światowej. Szczególnie ważny był wykład dla wydziału medycznego, na którym zjawili się licznie profesorowie, lekarze, rezydenci oraz studenci. Generalnie, obecni byli uważnymi słuchaczami oraz aktywnymi dyskutantami. Uznanie budzą także świetne warunki wykładowe oraz przychylna atmosfera.
Poniżej zdjęcia z pobytu w Saskatoon (na Sali wykładowej w towarzystwie szefa interny oraz przed wejściem do gmachu szpitala uniwersyteckiego).
Z Kanady udaję się jutro do San Diego na kongres American Society for Bone and Mineral Research.
Zaproszenia (PDF)
Poniżej zdjęcia z pobytu w Saskatoon (na Sali wykładowej w towarzystwie szefa interny oraz przed wejściem do gmachu szpitala uniwersyteckiego).
Z Kanady udaję się jutro do San Diego na kongres American Society for Bone and Mineral Research.
Zaproszenia (PDF)
poniedziałek, 12 września 2011
czwartek, 8 września 2011
Ważne pytania przedwyborcze stawia Niezależne Forum Akademickie
http://www.nfa.alfadent.pl/news.php?id=7409
Niezależne Forum Akademickie' działające od 7 lat na platformie internetowej
www.nfa.pl na rzecz głębokich zmian w systemie nauki i edukacji w Polsce stawia pytania
przedwyborcze do partii, jak i poszczególnych kandydatów na posłów i senatorów
Czy i jak partia jeśli stworzy rząd po wyborach zamierza
http://www.nfa.alfadent.pl/news.php?id=7409
Niezależne Forum Akademickie' działające od 7 lat na platformie internetowej
www.nfa.pl na rzecz głębokich zmian w systemie nauki i edukacji w Polsce stawia pytania
przedwyborcze do partii, jak i poszczególnych kandydatów na posłów i senatorów
Czy i jak partia jeśli stworzy rząd po wyborach zamierza
- wyciągnąć Polskę z głębokiej akademickiej prowincji
- opracować i wprowadzić z w życie strategię rozwoju nauki i szkolnictwa wyższego, taką która by dawała szanse na wykorzystanie potencjału intelektualnego Polaków, rozproszonych także poza granicami Polski
- zastąpić obecny patologiczny system 'tytularny' w nauce – systemem 'dorobkowym' , w którym będzie się liczył uznawany międzynarodowy dorobek naukowy, a nie mylące społeczeństwo i drenujące budżet - tytuły, nieraz bez wartości
- ograniczyć patologie akademickie (na poziomie zarówno studenckim, jak i profesorskim), które obecnie prowadzą do marnotrawstwa potencjału intelektualnego i marnotrawstwa środków finansowych księgowanych po stronie wydatków na naukę
- opracować takie ustawy, które by zachęciły przemysł i biznesmenów do finansowania nauki i szkolnictwa wyższego
- przeciwdziałać próbom ograniczenia swobody badań naukowych i wypowiedzi ludzi nauki
poniedziałek, 5 września 2011
OBSERWACJE Z ŻYCIA POLITYCZNEGO
W polskich zwyczajach politycznych pojawiła się niedawno ważna zmiana. Wybory do izby wyższej polskiego parlamentu, Senatu są przeprowadzane wg ordynacji większościowej. Krótko definiując ten model wyborczy: w danym okręgu wygrywa kandydat, który uzyskał największą liczbę głosów. Proste, prawda? To dla każdego myślącego człowieka oczywista sytuacja – wygrać ma najlepszy. Ale tak się w naszej rzeczywistości wyborczej wcale nie dzieje, decydują także inne względy np. łączna liczba głosów oddanych na całe ugrupowanie lub partię. Stąd wprowadzenie okręgów jednomandatowych to szansa dla demokracji, szansa dla Polski by o jej losach w większym stopniu decydowali obywatele, a nie interesy partyjne. Dodatkowo smaczek całej dodaje inicjatywa - Obywatele do Senatu - prezydentów polskich miast, którzy wysunęli swych kandydatów. Ale klasa polityczna się broni przed zabraniem jej części władzy, partie polityczne wcale niezależnych kandydatów wcale nie witają z otwartymi rękami. Warto opisać stosowane metody by ograniczyć szanse wyborcze obywateli. By zostać kandydatem do Senatu należało zebrać 2000 podpisów. Dotyczy to wszystkich kandydatów, także tych z partii politycznych. Ale ci ostatni podpisy zaczęli zbierać już 8 sierpnia, niezależni 12 dni później. Czy szanse były równe? Dzięki temu fortelowi wyeliminowano wielu groźnych konkurentów; sam znam kandydata, świetnego, kandydata, który przegrał z czasem. Kandydaci spoza partii musieli zebrać najpierw 1000 podpisów pod wnioskiem o rejestrację komitetu, a dopiero po jego rejestracji mogli zacząć zbierać podpisy pod kandydaturą (nie wolno zbierać ich razem). W takim systemie wystarczy, że ktoś nieco wcześniej zarejestruje komitet o takiej samej nazwie jak ten, dla którego zbierano podpisy i sprawa się komplikuje. Partie polityczne nie muszą zbierać podpisów pod utworzeniem komitetu. Zawiadamiają jedynie Komisje Wyborczą o utworzeniu komitetu i komitet rejestrowany jest automatycznie pod nazwą partii. Jeśli dodamy do tego różnicę potencjałów finansowych i organizacyjnych komitetów partyjnych i obywatelskich, widzimy walką Dawida z Goliatem. W czasach biblijnych wygrał Dawid, w Polsce miałby większe problemy.
Dlaczego o tym piszę na forum poświęconym sprawom polskich uczelni? Sądzę, że pokusa zawłaszczenia władzy nie jest obecna tylko w świecie polityki. Uczelnie także mają swe władze, które realizują swoją politykę. Czy na pewno sprawy w polskich szkołach wyższych idą w dobrym kierunku? Moje obserwacje są niestety przeciwne, górą są raczej interesy wąskich grup osób (nacisku) niż dobro społeczności akademickich jako całości. W naszym dobrze rozumianym interesie jest zadbanie o sprawy uczelni, a pierwszym krokiem w tym kierunku jest wybór do władz uczelni najlepszych z najlepszych. Dziś, gdy tworzymy w naszej uczelni nowy statut dostosowany do zapisów nowej ustawy o szkolnictwie wyższym mamy niepowtarzalną szansę by przyjąć takie regulacje prawne by żadne sprytne zabiegi i fortele nie mogły wypaczyć wyborów nowych władz. Np. należy ustalić jeden termin zgłaszania kandydatów na stanowisko rektora, tak by zrównać szanse wszystkich aspirujących i poddać ich jednakowej ocenie wyborców. Pułapek jest wiele, pomysłów na wprowadzenie furtek prawnych jest wiele. Liczmy, że zaproponowany projekt statutu uwzględni interes nas wszystkich, dla dobra wspólnego.
Dlaczego o tym piszę na forum poświęconym sprawom polskich uczelni? Sądzę, że pokusa zawłaszczenia władzy nie jest obecna tylko w świecie polityki. Uczelnie także mają swe władze, które realizują swoją politykę. Czy na pewno sprawy w polskich szkołach wyższych idą w dobrym kierunku? Moje obserwacje są niestety przeciwne, górą są raczej interesy wąskich grup osób (nacisku) niż dobro społeczności akademickich jako całości. W naszym dobrze rozumianym interesie jest zadbanie o sprawy uczelni, a pierwszym krokiem w tym kierunku jest wybór do władz uczelni najlepszych z najlepszych. Dziś, gdy tworzymy w naszej uczelni nowy statut dostosowany do zapisów nowej ustawy o szkolnictwie wyższym mamy niepowtarzalną szansę by przyjąć takie regulacje prawne by żadne sprytne zabiegi i fortele nie mogły wypaczyć wyborów nowych władz. Np. należy ustalić jeden termin zgłaszania kandydatów na stanowisko rektora, tak by zrównać szanse wszystkich aspirujących i poddać ich jednakowej ocenie wyborców. Pułapek jest wiele, pomysłów na wprowadzenie furtek prawnych jest wiele. Liczmy, że zaproponowany projekt statutu uwzględni interes nas wszystkich, dla dobra wspólnego.
piątek, 2 września 2011
PODSUMOWANIE SIERPNIA
Sierpień to czas wakacji, gdy uciekamy od codzienności, w tym także Internetu. Nic zatem nieoczekiwanego nie ma w mniejszym niż we wcześniejszych miesiącach zainteresowania blogiem. Sam zresztą byłem na urlopie, a jeżdżąc rowerem raczej trudno jest wozić komputer; zaczerpnąłem oddechu z dala od zgiełku cywilizacji. W minionym miesiącu warto zwrócić uwagę na jeden tekst, ten z 8 sierpnia. Zebrałem wówczas i zaprezentowałem Czytelnikom komentarze, które nie były publikowane na blogu z różnych powodów. Ich wspólnym mianownikiem było ich pochodzenie z ostatnich miesięcy. Pierwotnie wahałem się czy je w ogóle publikować, ale duże zainteresowanie Czytelników mierzone liczbą 24 komentarzy pokazało, że warto było je zebrać w jedną całość. Mam nadzieję, że nadchodzących miesiącach przesyłane komentarze będą niosły wyłącznie treści merytoryczne.
Subskrybuj:
Posty (Atom)