Wczoraj odbyły się uroczystości rocznicowe z okazji 30-lecia powstania „Solidarności”. Historia tego związku zawodowego, a raczej ruchu społecznego to niezwykle ważny kawałek współczesnej Polski, ale i Europy. Bez tego zrywu trudno wyobrazić sobie, by losy Europy Środkowej i Wschodniej potoczyły w tak dynamicznym tempie; można śmiało stwierdzić, że to właśnie „Solidarność” stanowiła „zapalnik” podłożony pod system sowiecki. Losy „Solidarności” wplotły się we współczesną historię naszego kraju. To nasz polski wkład w historię powszechną. „Solidarność” to nasza ikona narodowa, tym cenniejsza, że mimo zawirowań w czasie mrocznego czasu stanu wojennego, doprowadziła do zakończenia okupacji sowieckiej i odzyskania niepodległości. „Solidarność” to rodzaj narodowej świętości.
Dlatego ze smutkiem obserwowałem wczorajsze wydarzenia; brak obecności Lecha Wałęsy, gwizdy, spory. Sprzeczajmy się w domu, w czasie święta świętujmy. Niestety - legenda „Solidarności’ została zmarnowana. Tak, jak przed laty cały świat podziwiał naszą pokojową rewolucję, tak dziś obserwuje w milczeniu, jak bieżące sprawy przesłoniły chwalebną przeszłość. Niemcy znakomicie „sprzedają” obalenie muru berlińskiego, Czesi chlubią się aksamitną rewolucją, a my się kłócimy. Na naszych oczach zaprzepaszczono szansę, która może się już nigdy nam nie trafić, by na trwale wpisać się do wydarzeń o skali historycznej. Ta umiejętność destrukcji nie dotyczy zresztą tylko historii „Solidarności”; w USA Barack Obama swą konkurentkę do godności prezydenta Hillary Clinton uczynił sekretarzem stanu, w Niemczech powołano tzw. wielką koalicję rządową, a Czesi i Słowacy potrafili się nawet pokojowo rozstać, by rozpocząć odrębne byty państwowe. U nas spory przesłaniają dobro publiczne; zamiast dyskusji i działań na rzecz dobra wspólnego dominuje dbałość o interes partyjny, grupy interesów, tego lub innego lobby.
wtorek, 31 sierpnia 2010
Smutna rocznica
poniedziałek, 30 sierpnia 2010
Szanowny Panie Profesorze,
Przesyłam Panu zdjęcie zarządzenia Pani Dziekan Kowalik, które wprawiło nas [studentów WLK] w niemałe osłupienie. Nasz dziekanat rozpisuje nam zajęcia, np. na święto Bożego Ciała, którego termin widocznie jest dla niego nie do przewidzenia. Według Pani Dziekan musimy je potem odrabiać.
Czy taka decyzja jest zgodna z przepisami obowiązującymi na naszej
uczelni?
Z poważaniem,
student
środa, 25 sierpnia 2010
poniedziałek, 23 sierpnia 2010
Warto zastanowić się skąd taka ożywiona dyskusja, w dodatku w środku wakacji. Jak celnie zauważyli komentujący (do listu studenta 8.08. godz.23.40 i 9.08 godz.20.43) zastrzeżenia można mieć nie tylko w odniesieniu do tego wydziału.
Zatem czy tylko w Zabrzu tak źle się studiuje?
Czekam na dalsze opinie.
Komentarze do tekstu podsumowującego lipiec
Anonimowy pisze...
Poza poniżej opisanymi kwestiami, należy skupić się na najważniejszym, tj. warunkach studiowania na SUM dla studentów, a szczególnie na Wydziale Lek. w Zabrzu. Warunki są bardzo złe, wręcz tragiczne, baza dydaktyczna nie modernizowana od ponad pół wieku. Właściwie, to można być zaskoczonym, ze są chętni do studiowania na ww. Taka sytuacja była by nie do przyjęcia w innym cywilizowanym kraju Europy. Zaprośmy kogoś spoza Polski, mógłby nie uwierzyć, ze tam kształci sie przyszłych lekarzy. Może rzeczywiście warto postawić jasno sprawę: generalny remont, albo po prostu zamkniecie wydziału. Bolesna prawda, ale coraz bardziej realna.
2 sierpnia 2010 22:04
Anonimowy pisze...
Ludzie chcą w Zabrzu studiować bo mimo mizerii materialnej w porównaniu do Katowic i tak tu się lepiej studiuje, jest lepsza atmosfera, nie ma wrogości wobec studentów jaką spotyka się na wydziale katowickim.
3 sierpnia 2010 21:51
Anonimowy pisze...
Nie ma wrogości? Proszę zapytać studentów 5 roku o brak wrogości ze strony Dziekana.
4 sierpnia 2010 07:49
Anonimowy pisze...
Likwidacja wydziału w Zabrzu jest ekonomicznie, demograficznie i lokalnie uzasadniona. Mamy kryzys gospodarczy, państwo nie stać na wydatki z budżetu na podwójny wydział sum, kształcimy zbyt dużo lekarzy, niż demograficzny, brak pracy dla nowych kadr, za mało specjalizacji, fatalne warunki lokalowe i bytowe dla studentów w Zabrzu. Taka zmiana (zamkniecie wydziału) może dla uczelni być bardzo korzystna, skorzystają na tym studenci i naukowcy.
4 sierpnia 2010 15:23
Anonimowy pisze...
Czyżby to co "ludzie mówili" o polityce władz w ostatnich 5 latach miało okazać się prawdą. Polityka niszczenia okazuje się być skuteczna. Polak jednak potrafi......zniszczyć dorobek poprzedników. Ale niszcząc korzenie (Wydział Zabrzański) prowadzą do upadku całą uczelnię.
4 sierpnia 2010 17:13
Anonimowy pisze...
Lekarzy jest "zbyt dużo" bo aby żyć godnie, na poziomie nie uwłaczającym statusowi i wykształceniu harują na wielu etatach.
Niestety jest ich zbyt mało i zarabiają w większości podle.
5 sierpnia 2010 12:16
Anonimowy pisze...
Dokładnie, tłumy absolwentów byle jak wykształconych, którzy walczą o przetrwanie w najbiedniejszym kraju Europy. A może naprawdę nie ma sensu reanimować wydziału w Zabrzu ? szczerze mówiąc dwuwydziałowa (2xlek) uczelnia w takim kraju jak Polska jest całkowicie bezsensownym pomysłem, rodem z epoki komunizmu, gdzie kształcono byle jak, aby tylko karierowicze mieli miejsce zatrudnienia. Popatrzcie na wyniki LEP i LDEP, jedne z najgorszych w kraju. Szkoda pieniędzy podatnika, jeden, dobrze doposażony dydaktycznie wydział lek. w Katowicach ze zwiększoną liczba studentów na lek. zapewni w zupełności kadry na Śląsku w przyszłości. Może w końcu ktoś podejmie odważną decyzję, szkoda tylko, ze tak późno, szkoda tych studentów, którym wydaje się, ze studiują na wysokim poziomie. Może czas porównać warunki studiowania w Zabrzu do innych wydziałów naszym kraju.
5 sierpnia 2010 17:07
Anonimowy pisze...
czy są jakieś obiektywne wskaźniki mówiące o zapotrzebowaniu na lekarzy na Śląsku ??? a może całe to kształcenie medyków leci siłą rozpędu od czasów 'realnego socjalizmu' ???
5 sierpnia 2010 19:55
Anonimowy pisze...
Trzeba wziąć pod uwagę, że na WL Zabrze studiuje masa studentów spoza województwa. Podkarpacie czy Małopolska, tam wielu wraca po studiach.
7 sierpnia 2010 09:58
Anonimowy pisze...
Całkowicie popieram, likwidacja wydziału zabrzańskiego będzie z korzyścią dla wszystkich, a głównie studentów i absolwentów.
7 sierpnia 2010 12:49
Anonimowy pisze...
To, że Rokitnica była kolebką SUM nie znaczy, że ma trwać wiecznie, odwrotnie, jeżeli warunki studiowania przypominają te z lat powojennych, to czas na jej zamknięcie, tak jest na całym świecie. A czesne za akademik kosmiczne, w porównaniu z zakwaterowaniem. Współczuję studentom.
7 sierpnia 2010 15:49
Anonimowy pisze...
Niedokończony i niszczejący budynek ACM w Zabrzu pokazuje jak kończą się próby utrzymania nadmiernie rozbudowanych instytucji.
7 sierpnia 2010 22:23
Anonimowy pisze...
Wątpliwe, aby wydział w Zabrzu był dla studentów, to raczej wyłącznie miejsce realizacji ambicji naukowych i kierowniczych, a odbija się to na studencie. Na innych uczelniach liczy się tez kreatywność, tutaj raczej jest ona celowo niszczona i uczelnię kończy bezwolny absolwent, który nie daje sobie rady na rynku pracy.
9 sierpnia 2010 15:15
Komentarze do tekstu Hot news o podwyżkach
Anonimowy pisze...
Co do ostatniego wątku, to częściowo przerost kadry i zbyt duża liczba wydziałów powoduje tak niskie wynagrodzenia. Dla wielu Zabrze to tylko przetrwanie do emerytury.
7 sierpnia 2010 20:40
Anonimowy pisze...
Młody człowiek w przesłanym emailu do Pana Profesora zastanawia się, czy warto studiować na wydziale lek. w Zabrzu. Jeżeli tak zrobi, za pięć lat po studiach, jak dostanie się na etat otrzyma pierwszą wypłatę równą połowie średniej krajowej. Przez całe dalsze życie będzie ciągle naiwnie wierzył, że doktorat i specjalizacja poprawią jego statut materialny. O dalszych etapach kariery naukowej niech lepiej szybko zapomni. W tym czasie jego kolega po szkole zawodowej zacznie budowę własnego domu i będzie miał perspektywy na lepszą przyszłość. Na SUM jeżeli nie na tzw. pleców, będzie tylko coraz bardziej sfrustrowanym pracownikiem (jeżeli wydział w Zabrzu będzie jeszcze istniał(.
8 sierpnia 2010 14:30
Komentarze do listu studenta
Anonimowy pisze...
Gdyby wszyscy nauczający na sum byli tak jak Profesor, wtedy nauka tutaj miała by sens. Niestety, takich osób jest dosłownie kilka. Ten młody absolwent, jak większość z nas, jest nadal niepoprawnym optymistą i ciągle wierzy że będzie lepiej, tak jak my co najmniej od 1990 roku. Prawda jest taka, że będzie coraz gorzej i nie ma sensu oszukiwać młodych ludzi i samych siebie. Nikt nie wyda kilkuset tysięcy złotych na całkowitą modernizację wydziału w Zabrzu. Takich pieniędzy nigdy nie było nie ma i nie będzie w biednym kraju jakim jest Polska. Niech ten młody człowiek skorzysta z komputerów dla studentów w Zabrzu, które mają ponad 10 lat i właściwie nie można z nich korzystać, wtedy pozna prawdę, nich przejedzie się do Rokitnicy i na Traugutta. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze, potem to tylko oszukiwanie samych siebie.
A LEP ? jakoś go zda, a potem przyjdzie prawdziwa konkurencja na rynku pracy w całym kraju. Wtedy zobaczy, że Zabrze nie dało mu tego o czym pragnął. Dostać się na studia to najmniejszy problem, najważniejsze to wybrać dobrą uczelnię, więc jeszcze ma czas na podjęcie decyzji, która zadecyduje o całym jego przyszłym życiu.
8 sierpnia 2010 14:23
Anonimowy pisze...
Ja natomiast (absolwent wydziału zabrzańskiego AD 2006), sugerowałbym raczej (przykro mi to pisać) poszukać innej uczelni. Być może czasy świetności wrócą ale póki co nic nie wskazuje na to, żeby właśnie ten wydział był kluczowy dla uczelni, działania władz idą raczej w kierunku jego demontażu.
Mimo, iż od momentu opuszczenia przeze mnie murów uczelni upłynęło już parę lat, ciągle sporo znajomych studiuje, przez pewien czas miałem też zajęcia ze studentami. Informacje które płyną nie nastrajają pozytywnie i nie pozwalają niestety powiedzieć że to jest dobre miejsce do studiowania. Wśród afer, kłótni, i ewidentnej niechęci "międzywydziałowej" ciężko o miłą atmosferę sprzyjającą rozwojowi naukowemu.
Pozdrawiam i życzę powodzenia :)
8 sierpnia 2010 14:50
Anonimowy pisze...
Dziwię się bardzo, że ktokolwiek wybiera studiowanie w Zabrzu. Jest tyle lepszych uniwersytetów medycznych, które dbają o studenta. Nawet wydział lekarski w Katowicach wydaje się być lepszy.
8 sierpnia 2010 15:36
Anonimowy pisze...
"Czasy świetności" nigdy już nie wrócą, Zabrze zatrzymało się w latach 60-tych ubiegłego wieku. To jak było kiedyś to już tylko legenda przekazywania z pokolenia na pokolenie. Zrozumcie to młodzi ludzie.
8 sierpnia 2010 15:39
Anonimowy pisze...
A ja widzę jeden plus tych lat spędzonych na ŚUM. Mając ciągle pod górkę i niejednokrotnie mówiąc kolokwialnie dostanie się w tyłek człowiek nabiera dystansu do siebie, Polski i całej medycyny. Wydaje mi się, że będzie to procentowało na przyszłość. Lepszej szkoły życia moim zdaniem kolega w naszym kraju nie znajdzie. Więc pod tym względem polecam ŚUM i WL Zabrze:) Głowa do góry kolego. Trzymam za Ciebie kciuki i za innych przyjętych studentów na nowy rok akademiki :)
Starszy kolega z WL Zabrze
8 sierpnia 2010 16:00
Anonimowy pisze...
Też jestem studentką i mogę powiedzieć, że studiowanie tutaj to na pewno nie kształcenie charakteru, ale niszczenie osobowości studenta, wtłaczanie niepotrzebnej wiedzy teoretycznej przez pierwsze lata. Do dobrego wykonywania zawodu w klinice na pewno nie przygotują. Może to zamierzone działanie, niczego nie nauczyć, aby nie mieć konkurencji.
8 sierpnia 2010 21:05
Anonimowy pisze...
Tu się dobrze studiuje ? ktoś ma poczucie humoru...Dobrze to studiuje się w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Gdańsku, itp.
8 sierpnia 2010 22:48
Anonimowy pisze...
Jak wynika z opinii p. rektor może przyjąć meldunek "zadanie zostało wykonane". Zabrze zniszczone, ale w Katowicach nie lepiej.....
8 sierpnia 2010 23:40
Anonimowy pisze...
Zabrze jest sobie same winne, tylko nikt tego nie zauważa.
9 sierpnia 2010 10:12
Anonimowy pisze...
Studiowanie w Zabrzu to moja porażka życiowa.
9 sierpnia 2010 15:10
Anonimowy pisze...
Trochę dziwna ta nagła nagonka na Wydział w Zabrzu. A niby w Katowicach to jest doskonale???
Ktoś tu chyba próbuje upiec jakąś PR-ową pieczeń....
9 sierpnia 2010 20:43
Komentarze do tekstu o podwyżkach
Anonimowy pisze...
Co do ostatniego wątku, to częściowo przerost kadry i zbyt duża liczba wydziałów powoduje tak niskie wynagrodzenia. Dla wielu Zabrze to tylko przetrwanie do emerytury.
7 sierpnia 2010 20:40
Anonimowy pisze...
Młody człowiek w przesłanym emailu do Pana Profesora zastanawia się, czy warto studiować na wydziale lek. w Zabrzu. Jeżeli tak zrobi, za pięć lat po studiach, jak dostanie się na etat otrzyma pierwszą wypłatę równą połowie średniej krajowej. Przez całe dalsze życie będzie ciągle naiwnie wierzył, że doktorat i specjalizacja poprawią jego statut materialny. O dalszych etapach kariery naukowej niech lepiej szybko zapomni. W tym czasie jego kolega po szkole zawodowej zacznie budowę własnego domu i będzie miał perspektywy na lepszą przyszłość. Na SUM jeżeli nie na tzw. pleców, będzie tylko coraz bardziej sfrustrowanym pracownikiem (jeżeli wydział w Zabrzu będzie jeszcze istniał).
8 sierpnia 2010 14:30
środa, 18 sierpnia 2010
A to Polska właśnie, duży, europejski, cywilizowany kraj...
poniedziałek, 16 sierpnia 2010
PŁATNE STUDIA MEDYCZNE
Medycyna, obok prawa i architektury zawsze były obiektem pożądania absolwentów szkół średnich. Dlaczego tak było, jest i pewnie będzie? Przyczyn jest wiele, podobnie dzieje się w innych krajach. Medycyna i prawo to obszary niezwykle silnie oddziaływujące na funkcjonowanie każdego państwa, i oczywiste są dążenia by ludzie tych profesji byli jak najlepiej przygotowani do pełnienia odpowiedzialnych funkcji w społeczeństwie. W naszych realiach poziom studiów prawniczych został skutecznie zdeprecjonowany, studia dzienne, zaoczne, wieczorowe. A jaka jest jakość polskiego prawa (i prawników) widzimy codziennie…
Wróćmy do medycyny; prestiż studiów medycznych oraz zawodu lekarza, mimo dziesiątków lat usilnych starań władz komunistycznych, ciągle jest w Polsce wysoki. Wszędzie w cywilizowanym świecie poziom wymagań wobec kandydatów na studentów medycyny jest wysoki, wręcz wyśrubowany. Np. w Australii tylko maturzyści z wynikiem ponad 95% mają szanse na studia medyczne. Niedawno Prof. Marek Rudnicki, Visiting Professor w naszej uczelni, w wykładzie dla studentów opisał, jak wysokie progi trzeba pokonać, by wejść do elitarnego grona studentów medycyny w USA. To dość oczywiste, w końcu zdrowie jest najważniejsze. W latach, gdy studiowałem i jeszcze długo później medycynę można było studiować tylko w systemie studiów dziennych. Zresztą nikt sobie wówczas nie wyobrażał, by móc studiować medycynę w innym systemie. Dopiero stosunkowo niedawno wprowadzono system studiów „niestacjonarnych” (czytaj: płatnych). Początkowo ci studenci byli zbierani w osobne grupy, ale już od dość długiego czasu wymieszano studentów „dziennych” i „niestacjonarnych”. Nie studiują osobno, bo z organizacyjnych powodów nie jest to możliwe. Z perspektywy wieloletnich obserwacji jednoznacznie wynika, że poziom tej grupy studentów jest wyraźnie niższy niż pozostałych. Nie oznacza to oczywiście automatycznie, że wszyscy studenci studiujący w tym trybie są słabsi niż ich koledzy, ale średnia jest nieubłagana. Wynika to z prostego faktu, iż byli oni słabiej przygotowani do studiowania medycyny osiągając słabsze wyniki w egzaminach wstępnych lub ostatnio w czasie egzaminu dojrzałości.
Co z faktu dopuszczenia do studiów medycznych osób o słabszym przygotowaniu oznacza dla polskiej medycyny i szerzej, polskiego społeczeństwa? Może, skoro brakuje lekarzy, ta metoda zwiększenia dostępności do zawodu jest nieunikniona? Nie sądzę, by przyjęte zasady służyły interesowi społecznemu. Nie idzie przecież o ilość, ale o jakość. Efekty takich trudnych do pojęcia działań będziemy odczuwać przez dziesięciolecia.
Do napisania tych uwag skłoniła mnie informacja o limitach przyjęć zawarta w poniższej tabeli. Jak co roku te limity określa Minister Zdrowia. W niektórych uczelniach nawet ponad 30% studentów przyszłego pierwszego roku to studenci płacący za naukę! W naszej uczelni na 450 miejsc mamy do dyspozycji 130 miejsc płatnych. To musi nieuchronnie powodować równanie w dół. Ta polityka jest społecznie szkodliwa, a pozorna korzyść w postaci zastrzyku finansowego jest złudna.
Na koniec przytoczę uwagi, jakie słyszałem przed laty z ust mego przełożonego, Profesora Edmunda Rogali. Pod kierunkiem Profesora stawiałem swe pierwsze kroki w medycynie i internie. Często mawiał, by stawiać studentom wysokie wymagania, bo kiedyś w bliżej nieokreślonej przyszłości możemy trafić do nich, jako pacjenci. Profesor obserwując nas przez wiele lat mawiał także, że, gdyby w przyszłości miał znaleźć się w roli pacjenta, to chciałby, by jego lekarzem była dr Alicja Grzanka. Ala była zawsze i jest wzorem sumienności, dokładności, wiedzy i zaangażowania w pracy. Znakomita studentka, zwyciężczyni ogólnopolskiej konferencji Studenckich Kół Naukowych także, jako lekarz prezentowała (i tak jest nadal) najwyższy poziom merytoryczny i etyczny.
piątek, 13 sierpnia 2010
Niezależna opinia dotycząca podejrzenia o plagiat popełniony przez Rektora AM z Wrocławia - czy wreszcie koniec sprawy?
poniedziałek, 9 sierpnia 2010
niedziela, 8 sierpnia 2010
Szanowny Panie Prof. Pluskiewicz,
Od tego roku mam przyjemność spełnić swoje marzenie i rozpocząć studia medyczne. Wybrałem właśnie Wydział lekarski z oddziałem lekarsko-dentystycznym w Zabrzu Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dosyć nie dawno trafiłem na bloga, który Pan prowadzi, informujący o sprawach bieżących wyżej wymienionego wydziału. Napiszę krótko, zależy mi na dobrze napisanym LEP-ie. Wiem, że jeszcze nie zacząłem studiów i trudno jest mówić już teraz o tym egzaminie, ale wybór uczelni też ma jakiś na egzamin (Przynajmniej tak mi się wydaje). Słyszałem od studentów tego wydziału, że uczelnia w tym roku zaczęła działać w kierunku lepszego przygotowywania studentów do LEP-u. Czytając Pana blog mam wrażenie, ze nie jest obojętny Panu los tego wydziału, ale wydaje się Pan być obiektywny w ocenie. Ośmielam się więc prosić Profesora by, jeśli tylko znajdzie choć trochę czasu, odpisał krótko czy są szanse, że w Zabrzańskim wydziale Lekarskim będzie lepiej?
Z wyrazami szacunku,
Student kierunku Lekarskiego w Zabrzu
Ten list otrzymałem 29 lipca. Poniżej zamieszczam odpowiedź.
Jestem absolwentem wydziału zabrzańskiego. Ukończyłem go dość dawno, bo w 1982 roku. To był trudny czas stanu wojennego, gdy życie nie tylko uczelni, ale całego kraju zamarło. Ale ten smutny czas poprzedził wspaniały okres zrywu czasów „Solidarności”. Wolność dosłownie zalała kraj, a uczelnie były w awangardzie zmian na lepsze. Byłem wówczas, jesienią 1980 roku studentem V roku medycyny i wir rewolucyjnych zmian wciągnął mnie na dobre. Byłem jednym z założycieli Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Nie było łatwo pogodzić studia z intensywną działalnością w NZS-ie, ale to był niezapomniany okres dla wielu z nas. Tak naprawdę dopiero wtedy poznałem mą uczelnię, zrozumiałem co znaczy być studentem. Atmosfera była wspaniała, gdzieś zniknęły sztuczne bariery dzielące nas, studentów od kadry naukowo-dydaktycznej. W tych parunastu miesiącach „festiwalu” wolności bywałem także w innych wydziałach uczelni i muszę jednoznacznie stwierdzić, że to właśnie wydział w Zabrzu był centrum uczelni, tu była najlepsza atmosfera, tu działy się najważniejsze rzeczy. Wtedy zobaczyliśmy, że kolebka uczelni nadal jest miejscem dynamicznym, wiodącym.
Dlaczego, próbując odpowiedzieć młodemu człowiekowi, studentowi pierwszego roku, cofam się tak daleko w przeszłość? Czynię to jak najbardziej świadomie, gdyż nadal uważam Zabrze za kluczowe dla całej uczeni. I choć ostatnie lata nie napawają zbytnim optymizmem, czemu daję wyraz na blogu, to jestem absolutnie przekonany, że czasy świetności tu wrócą. Bo każda instytucja to przede wszystkim ludzie, to oni tworzą jej jakość. A ci są w Zabrzu i Bytomiu, są zaangażowani, otwarci. Dobrze wybrałeś, to ciągle jest niezłe miejsce do studiowania.
Co do LEP-u. To dobrze, że już dziś o tym myślisz, to dobry znak na przyszłość dla Ciebie. Podjęte ostatnio działania władz wydziału na pewno dadzą pozytywny efekt, ale wynik każdego zdającego to wypadkowa obiektywnych warunków oraz indywidualnej pracy studenta. Wierzę, że sobie poradzisz, ale czeka Cię 6 lat ciężkiej pracy.
Do zobaczenia na zajęciach
Pozdrawiam
Wojciech Pluskiewicz
czwartek, 5 sierpnia 2010
Hot news!
Dziś w Rektoracie odbyły się rozmowy dotyczące podwyżek płac w naszej uczelni. Brały w nich udział Pani Rektor Prof. dr hab. n. med. E. Małecka-Tendera, Kanclerz mgr B. Kuraszewska oraz przedstawiciele NSZZ „Solidarność” i Związku Nauczycielstwa Polskiego. O tej podwyżce słyszymy od wielu miesięcy, pracownicy uczelni czekają na poprawę swej sytuacji finansowej. Śledząc dotychczasowy bieg spraw (patrz strona internetowa NSZZ „Solidarność”) można było odnieść wrażenie, że do porozumienia na linii władze uczelni – związki zawodowe jest daleko, a stanowiska obu stron są całkowicie rozbieżne. Dzisiejsze rozmowy pokazały, że w zasadniczych kwestiach uzyskano porozumienie i podwyżka wreszcie stanie się faktem. Oczywiście, jest jeszcze sporo do zrobienia nim konkretne kwoty wpłyną na konta pracowników, ale najważniejsze iż ustalono zasady współpracy i teraz pozostają do opracowania kwestie szczegółowe.
To bardzo dobra wiadomość dla pracowników uczelni.
środa, 4 sierpnia 2010
poniedziałek, 2 sierpnia 2010
Podsumowanie lipca
W tym roku wcale nie miało być lata, roztaczano wizje katastroficznych zmian klimatycznych po wybuchu wulkanu na Islandii. Nic takiego nie nastąpiło, w lipcu wybuchło prawdziwie tropikalne lato. Temperatury ponad 35 stopni skutecznie zaburzają działalność człowieka. Trudno było zatem oczekiwać, by w tych okolicznościach duży ruch panował na blogu, tym bardziej, że sam przebywałem na urlopie. Niemniej liczba 160 wejść dziennie nie jest mała.
Duże zainteresowanie wzbudziła informacja o nowych zasadach podejmowania pracy dodatkowej w uczelni. Czytelnicy wyrazili swe zaniepokojenie tymi regulacjami w 9 komentarzach. Życie pokaże, jak to rozporządzenie będzie funkcjonować.
Znaczące zainteresowanie wywołał tekst dotyczący polskiej nauki, natomiast mniejsze zainteresowanie wzbudziła informacja o wynikach ostatniego konkursu na granty ministerialne. Niezły wynik pracowników naszej uczelni (choć nie wszystkich wydziałów) powinien, w mej ocenie, zwrócić większą uwagę Czytelników. Otrzymałem natomiast anonimowy komentarz do tego tekstu, w którym autor usiłuje zupełnie niepotrzebnie sprowadzać dyskusję prowadzoną pro publico bono na poziom wycieczek personalnych.
Sporo uwagi, biorąc pod uwagę liczbę komentarzy odwiedzających blog, zwrócił tekst o nadchodzących nowych regulacjach prawnych polskiej nauki. Oby tym razem kierunek zmian prowadził nas w kierunku zmian na lepsze. Pożyjemy, zobaczymy.