wtorek, 2 lutego 2010

Etyka w nauce – spotkanie w Klubie im. Irka Kwietnia

Irek był niezwykłym człowiekiem, innym od znanych mi ludzi. Chodził własnymi ścieżkami, zawsze niezależny, ale przecież był tak blisko spraw wielu osób. Przed laty, w stanie wojennym odmówił złożenia przysięgi wojskowej, za co spotkała Go surowa kara – skierowano Go do zasadniczej służby wojskowej. Do dziś, a od Jego nagłej śmierci minęło pół roku nieraz łapię się na tym, że chcę do Niego zadzwonić, zadać pytanie, na które tylko On mógłby znać odpowiedź. Grupa Jego przyjaciół stworzyła Klub Dyskusyjny Jego Imienia; dotąd odbyło się parę udanych spotkań. Przedmiotem uwagi były problemy życia publicznego. Tym razem z mojej inicjatywy tematem obrad były sprawy nauki polskiej, a bardziej precyzyjnie, etyki w nauce, choć pewnie lepiej byłoby rzec: braku etyki w nauce. Jak zwykle korzystaliśmy z gościnności gospodarzy Klubu Niezależnych Stowarzyszeń Twórczych „Marchołt” w Katowicach ul. Warszawska 37.

Naszymi gośćmy byli dr med. Marek Wroński z Forum Akademickiego oraz dr med. J. Pająk i dr med. Z. Półtorak z Wrocławia. Spotkanie zaszczycił swą obecnością Prof. Leszek Paradowski, były rektor Akademii Medycznej z Wrocławia.

Wykład „Nierzetelność naukowa w Polsce – podsumowanie ostatniego 10-lecia” wygłosił dr n. med. Marek Wroński, ekspert od patologii nauki z Warszawy, a dr med. Jarosław Pająk relacjonował wydarzenia związane z zarzutami o popełnienie plagiatu przez aktualnego Rektora wrocławskiej AM w wykładzie „Rektor Andrzejak – historia plagiatu”.

Marek Wroński to człowiek-instytucja. Spędził 18 lat w Stanach Zjednoczonych i tam, przed parunastu laty zetknął się ze zjawiskiem plagiatu. Czynnie przyczynił się do zdemaskowania działalności dr hab. Jendryczki ze Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach. Poświęcił temu długie miesiące, a po powrocie do Polski nadal prowadzi aktywną działalność zmierzającą do pokazywania patologii w polskiej nauce. W swym wykładzie zaprezentował zarówno „casus Jendryczko” jak i wiele innych przykładów oszustw naukowych. Skala zjawiska jest porażająca! Ale czy to tylko my, Polacy lubimy „iść na skróty” i kraść czyjąś pracę? Oczywiście nie, na całym świecie nie brak oszustów, także plagiatorów = złodziei. Zasadnicza różnica między naszymi realiami, a sytuacją w krajach cywilizowanych polega na tym, iż tam funkcjonuje cały system przeciwdziałania takim praktykom. Nowoczesne instrumenty techniczne w znacznym stopniu pozwalają na wykrycie w zarodku próby oszustwa naukowego, a gdy ktoś zostanie przyłapany to oznacza zwykle koniec jego kariery naukowej. Ogrom nieprawidłowości w polskiej nauce i to na każdym poziomie poczynając od licencjatów, a na profesorach kończąc nie znajduje adekwatnej reakcji. Ale działalność doktora Wrońskiego i wielu innych osób to iskierka nadziei, że coś się jednak zmienia. Od 2005 roku plagiat jest ścigany z urzędu, a niedawne odebranie prof. Krajewskiemu tytułu profesorskiego to już dowód, że oszuści nie mogą spać spokojnie. Ale prawo prawem, wprowadzanie go w życie nie jest łatwe, zbyt wiele osób jest zainteresowanych utrzymaniem status quo. Dla plagiatu nie ma przedawnienia (poprzednia interpretacja prawa po 10 latach zakładała przedawnienie), co na Centralnej Komisji wymógł swą konsekwentną postawą dr Wroński.

Druga przedstawiana sprawa, zarzuty o popełnienie plagiatu przez rektora dużej, publicznej uczelni to smutny przykład atrofii przyzwoitości, ale także braku skuteczności różnych organów państwowych i instytucji publicznych. Nie rozstrzygając o winie (od tego jest niezawisły sąd), jak można się zgodzić by od listopada 2008 roku cała sprawa nie została definitywnie rozstrzygnięta? W pierwszej kolejności to kompromitacja uczelni wrocławskiej, dalej całego wrocławskiego środowiska akademickiego, polskich uczelni medycznych, Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych, Ministerstwa Nauki i Zdrowia. Dr Pająk, który zapłacił osobiście wysoką cenę za swe działania i już nie pracuje w uczelni wrocławskiej przedstawił wydarzenia chronologicznie. Mimo, iż pojawiła się szansa na wyjaśnienie całej sprawy, nadal tak się „gra” by nic nie wyjaśnić. Pat trwa, kompromitacja zatacza coraz szersze kręgi. Po latach wróciliśmy na łono cywilizacji europejskiej, nasi rodacy piastują najwyższe, europejskie godności, jesteśmy solą Starego Kontynentu!

A tak naprawdę, nasza nauka to ścisły „ogon” europejski, a kryteria etyczne (stosowanej, nie tej zapisanej w kodeksach etyki) w polskiej nauki przystają raczej do norm cywilizacji pierwotnych. Inni, spoza Polski uważnie się nam przyglądają, nikt o zdrowych zmysłach nie weźmie do projektów europejskich partnerów z kraju, gdzie nie przestrzega się podstawowych zasad etycznych w nauce. Za nieodpowiedzialność wielu osób, niewypełnianie obowiązków przez różne instytucje państwowe przyjdzie nam, polskim naukowcom zapłacić wysoką cenę.

Ale kogo to obchodzi? Urban triumfuje, rząd się wyżywi…

Tak jak przed laty sprawa dr Jendryczki na lata hańbą okryła polskie środowisko naukowe, tak teraz podejrzenia o plagiat rektora Andrzejaka cieniem okrywają każdego polskiego badacza. A na renomę pracuje się długo, dobre imię traci się w jednej chwili.

Zdechłe ryby płyną z prądem (Hugo Steinhaus).

A całość wydarzeń pokazuje ignorancję i bezradność instytucji państwowych, lekceważących znaczenie nauki i szkolnictwa wyższego.

Czy kraj, który na naukę przeznacza JEDNĄ TRZECIĄ PROCENTA dochodu narodowego to kraj poważny?

Sabotowanie polskiej nauki trwa od 1945 roku, końca nie widać.

0 komentarze: