poniedziałek, 5 stycznia 2009

W Nowym Roku chciałbym podzielić się uwagami dotyczącymi wydarzeń jeszcze z minionego roku. 17 grudnia w charakterze recenzenta odwiedziłem Uniwersytet Medyczny w Poznaniu. Z tym miastem wiążą się losy mojej rodziny, gdyż w 1957 roku studia medyczne ukończył tam mój Ojciec. Z zainteresowaniem oczekiwałem na spotkanie z profesorami z Poznania. I nie zawiodłem się, to było bardzo ciekawe i emocjonujące spotkanie.

Ale po kolei; samochód zostawiłem na parkingu kliniki przy ul. Polnej skąd blisko było do miejsca obrony. Po 100 metrach spaceru ku memu zdumieniu zobaczyłem okazały budynek stomatologii wraz z centrum kongresowym. Wspaniałe, nowoczesne gmachy. Z daleka przypomina Wydział Prawa Uniwersytetu Śląskiego poszerzony o centrum kongresowe. W środku przestronne korytarze, szkło, aluminium.

Zazdrość…

Niespodzianka czekała także tuż przed obroną pracy doktorskiej, ceremonię nadzoruje „mistrz” pomagający ubierać togi i ustawiający orszak wg ściśle określonej kolejności. Prawdziwy porządek poznański!

Sam przebieg przewodu doktorskiego nie odbiegał normy, ale nikt nie nosił pod pachą rzutnika…

Po obronie zostałem zaproszony do zwiedzenia gmachu, po którym oprowadziła mnie niezmiernie miła i gościnna Pani Profesor Honorata Shaw.

A w czwartek przyszło mi doznać kolejnego szoku, wróciłem do SK-1 w Zabrzu…

Załączam parę zdjęć z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.





1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Pracuję w hotelach studenckich w Ligocie i znam dobrze cały nasz ośrodek.

Każdy z budynków tutaj (ZTM, WOZ, DS-y) jest taki jakim go dawno temu postawiono. Jeśli coś jest młodsze to i wygląda lepiej, ale tylko dlatego, że młodsze, nie dlatego że uczciwie konserwowane.

Szczytem absurdu jest to że uniwersytet medyczny (ZTM dokładnie) obłożony jest azbestem czy czymś pokrewnym, ale na tym się nie kończy.
Wewnątrz mamy całe ciągi korytarzy w łatwopalnych płytach wiórowych, ubikacje (przynajmniej te ogólnodostępne)gorsze niż na niejednym dworcu, brudne świetlówki z których najczęściej 1/3 nie działa, odłażące płytki pcv w różnych kolorach (po "uzupełnianiu") i długo by jeszcze wymieniać.

Powiem szczerze, że denerwuję się gdy słyszę o planach budowy nowych obiektów dla SUM, a widzę jak są traktowane te już istniejące. Dawny szpital dziecięcy głęboko w panewnickich lasach od lat 90 stoi i niszczeje. Zaczęto tam jakiś remont około 2000 roku, a potem go przerwano. Od tej pory jest tylko gorzej. Nowa szklano aluminiowa elewacja z zewnątrz, a w środku goły beton, resztki gruzu, zardzewiałe kotły grzewcze i postępująca dewastacja. Nawet płot już ukradziono(sic!). Przykład następny - dawny budynek Zarządu Inwestycji ŚlAM. Prawie ta sama historia. Stoi pusty i niszczeje wespół z całkiem sporym zapleczem magazynowym. Uczelnia wykorzystała tylko jeden parterowy barak na stworzenie archiwum. Bardzo dobrze, szkoda tylko że zanim je tam urządzono opuszczony budynek przez ok. trzy lata najzwyczajniej gnił. Odpadały tynki, pękały rury, przemarzały stropy. Teraz to samo dzieje się z biurowcem wspomnianego Zarządu. Nieco dalej mamy dawną pralnię. Ogromna hala która (jeżeli naprawdę nikt nie ma koncepcji co z nią zrobić) mogłaby przynosić zyski jako np. magazyn dla użytkownika z zewnątrz. Nic z tych rzeczy. Stoi i czeka. Piwnice zalewa woda, uczelnia płaci ciężkie pieniądze za wypompowywanie jej, ale o remoncie albo wynajęciu cisza.

I jak się tak lepiej rozejrzeć to dochodzi się do irytującego wniosku, że nie tylko design został tu z czasów towarzysza Edwarda, ale i mentalność co niektórych także...