środa, 30 kwietnia 2025
Ważny list Czytelnika
Szanowny Panie Profesorze!
Od lat uważam Pańskiego bloga, za swego rodzaju kronikę naszej uczelni, dlatego ten list o dwóch z pozoru niezwiązanych ze sobą sprawach chciałbym, aby Pan potraktował jako czytelnika uzupełnienie owej kroniki. A sednem jest tu coś, co bardzo często gości na tej stronie, mianowicie dialog społeczny, tutaj w wydaniu pracownik – pracodawca.
Historia pierwsza. Wiele lat temu pisał Pan o głośnej podówczas w ŚUM sprawie przekazania około 120 pracowników fizycznych uczelni, portierów, do zewnętrznej firmy ochroniarskiej, które to przekazanie więcej miało wspólnego z przetargiem na meble, obok którego zresztą zostało wtedy ogłoszone, niż z przekształceniami wynikającymi ze zbadania sprawy od strony organizacyjnej, finansowej oraz wizerunkowej. Ludzi pozostawiono samych sobie, związki zawodowe zaakceptowały w zasadzie decyzję kanclerz Kuraszewskiej i poza drobiazgami nie walczyły o jej zmianę, a wieloletni, oddani pracownicy obudzili się pewnego dnia po prostu z ręką w… mundurze firmy ochroniarskiej, w której Kodeks Pracy stał na półce z książkami science fiction.
Wedle słów ówczesnej pracownicy działu kadr na portierach ŚUM się „uczył” a zaraz za nimi iść miały pod zewnętrznych pracodawców panie sprzątaczki, działy techniczne oraz transport. I właśnie przekazanie sprzątaczek było w okolicach lat 2008 – 2010 najbardziej zaawansowane, trwały już przygotowania a ich częścią było przekazanie informacji o rozpoczęciu procedury outsourcingu związkom zawodowym. Dziwnym jednak trafem działania te wkrótce wstrzymano i od przekazywania kolejnych grup pracowników odstąpiono. W głównej mierze miały na to wpływ doświadczenia z portierami, zarówno te bezpośrednie (zwrócili się oni do mediów, prowadzili własną akcję informacyjną, wykazywali przypadki łamania prawa przez nową firmę itd.) jak i te, od których zacząłem, to znaczy rachunek ekonomiczny, straty wizerunkowe (rotacja pracowników w firmach ochroniarskich, brak zaangażowania ze względu na przepracowanie i niskie zarobki, a często także fikcyjne umowy śmieciowe dla „ukrycia” dwóch etatów w etacie.) i wreszcie chaos organizacyjny wynikający z połączenia wszystkich spraw wyżej wymienionych.
Warto tu dodać, że po latach uczelnia zaczęła wracać do własnej obsługi portierni na części obiektów właśnie dlatego, że ta zewnętrzna nie spełniała oczekiwań… Proces ten zwolnił jednak około półtora roku temu, kiedy zmieniło się kierownictwo działów administracyjnych w dyrekcji i jak mniemam jego wizja organizacyjno finansowa. Uczelnia nie przejmuje już od firm ochroniarskich kolejnych portierni, na mniejszych obiektach jak np biblioteka na Warszawskiej usługi sprzątające przejęli pracodawcy zewnętrzni a obecnie sprawy idą w kierunku zwolnienia np. obsługi szatni oraz przekazania pań sprzątających bądź to w całości bądź też tylko tych obsługujących tzw. części wspólne uniwersytetu firmie z zewnątrz. Mowa o dziesiątkach kobiet, żebyśmy mieli jasność. Wszystko to dzieje się tuż po tym, jak te same osoby decyzyjne wstrzymały owym paniom przedłużenia umów czasowych i zablokowały wszelkie przyjęcia. Najpierw zatem bez zmiany wynagrodzenia dołożono wszystkim obowiązków po zwolnionych koleżankach, potem wycofując się zmieniono sprzątanie niektórych rejonów z codziennego na co drugi dzień a wreszcie pracownicy dowiedzieli się, że „pójdą pod firmę”. Ot, taki sobie śumowski totolotek.
Czy decydenci zdobyli się na spotkanie z załogą i przedstawienie swoich planów pod dyskusję? Skądże! Czy może wobec tego jeden ze związków zawodowych prowadzących rozmowy na ten temat poinformował o tym swoich członków, ogłosił zebranie, zebrał postulaty, aby dopiero wtedy mieć prawo w pełni mówić w ich imieniu? Nic podobnego.
Ludzie przekazują sobie teraz link do wiadomości internetowej, w której przeczytać mogą, że rozmowy związek –pracodawca się odbyły, oraz (tu zapewne starsze pokolenia poczują się mile połechtane) wyrażono w nich wzajemne zrozumienie a także chęć dalszej współpracy w przyjacielskiej atmosferze. To nie jest dosłowny cytat, ale kto chce, znajdzie oryginał, a jest on zaprawdę godny uwagi, jako perełka językowa. Rzecz jednak w tym, że to nie szopka noworoczna z 1975 roku a życie. I pojawia się gorycz, bo przecież składki płacimy, zapisaliśmy się w wierze, że ktoś nas będzie bronił, nawet dziecko wie, że prywatne firmy ochroniarsko sprzątające dalekie są od ideału pracodawcy i wreszcie rozmowy na taki temat, które nie są dyskusją a tylko formalnością, nie są też prawdziwymi rozmowami!
Nie rozmawia zatem pracodawca z pracownikami, mimo że planuje wobec nich jedne z najbardziej radykalnych zmian, nie rozmawia też z nimi ich związek zawodowy a rozmowa związku z władzą jest realizowana pro forma. Czy tak powinny wyglądać stosunki w państwowej firmie, jaką w kontekście pracowników fizycznych jest przecież uniwersytet? W państwowej firmie, która, dodajmy to, powinna stanowić ZAWSZE wzór do naśladowania właśnie w poszanowaniu godności pracownika.
Osobnym pytaniem jest, gdzie są dokumenty które piętnaście lat temu spowodowały rezygnację z outsourcingu, że ktoś pozwala sobie dziś na „odgapianie” od dawnej pani kanclerz jej pomysłów, które się nie sprawdziły, bo się sprawdzić nie mogły!
Pracownik. Związki zawodowe. Pracodawca. Dialog.
Znowu jest tylko „pracownik”. Sam.
Sprawa druga, jak napisałem na wstępie z pozoru wydaje się być z innej parafii, ale tylko z pozoru. W ligockim ośrodku ŚUM wypowiedziano umowę najmu barowi studenckiemu Eskulap, działającemu od wielu dziesięcioleci (sic!) w budynku D3. Oficjalnym powodem jest planowany remont, ale takich remontów przez lata było wiele i oznaczały one zawsze tylko przerwę w działalności. Tym razem jest inaczej.
Oczywiście o plany organizacyjne, o rachunek zysków i strat i wreszcie wizje architektoniczne można się spierać. I nie ulega wątpliwości, że to administracja uczelni ma tu głos decydujący, ale czy to oznacza, że nie powinna liczyć się z opiniami innych?
W krótkim czasie pracownicy i studenci zorganizowali samorzutnie akcję w celu uratowania baru. W budynkach ZTM-u rozłożono ulotki, a potem plakaty, rozpoczęto internetowe zbieranie podpisów. W ciągu kilku dni ludzie, którzy nawet się nie znali, okazali się najsprawniejszym związkiem zawodowym świata, bo przecież zaczęli od zera. Efekt? Ponad 530 podpisów za pozostawieniem baru, jako elementu prawie że kultowego w ligockim kampusie.
Delegacja spotkała się z dziekanem, który potwierdził tylko, że decyzje już zapadły i są nieodwołalne. Właściciel baru nie dostąpił nawet „zaszczytu” rozmowy wraz z nimi.
Aż chciałoby się strawestować słynnego dozorcę Anioła: „Nie będzie chóru! Będzie kabaret!”
Albowiem na razie, cóż, nie ma dialogu, nie ma potrzeby dialogu, nie ma praktycznie żadnego już zaufania, nie ma też zbyt aktywnych związków zawodowych, ale kabaret, owszem, ten ma się dobrze.
Któryż to już raz w historii?
(Dane osobowe tylko do Pana wiadomości)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz