wtorek, 31 grudnia 2013

Statystyczne podsumowanie roku

Dziękuję za liczne odwiedzanie bloga w minionym roku. Jak widać to forum nadal służy wymianie informacji oraz dyskusji dotyczącej spraw polskich uczelni.

zestawienie wejść w miesiącach

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wszystkim Czytelnikom życzę spokojnych
Świąt Bożego Narodzenia
i sukcesów w nadchodzącym roku
życzenia

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Bez komentarza

Prosił Pan Profesor o informacje odnośnie dalszego rozwoju sytuacji dotyczącej unieważnienia zaliczenia z biochemii, otóż pomimo naszych próśb, musieliśmy dzisiaj ponownie przystąpić do zaliczenia.


Możemy od siebie jedynie dodać, że smutny do dzień w historii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, gdyż dzisiaj brak poszanowania wobec praw studentów i ogólnie przyjętych norm społecznych stał się na naszej uczelni faktem.



Jeszcze raz dziękujemy, że wstawił się Pan Profesor za nami na Radzie Wydziału.


Pozdrawiamy,

Studenci SUM



O uniwersytecie

Dziś miała miejsce uroczystość wręczenia nagród rektorskich. Jak co roku w grudniu Rektor naszej uczelni uroczyście nagradza laureatów nagrodami naukowymi, dydaktycznymi i organizacyjnymi. Nie umniejszając znaczenia nagród dwóch ostatnich kategorii, należy najwyżej oceniać znaczenie nagród naukowych. Pozycja uczelni, co dobitnie pokazały wyniki ostatniego rankingu ministerialnego, w przeważającym stopniu kształtują wyniki naszej pracy naukowej. Te grudniowe spotkania są zawsze bardzo miłe, to przecież jest naturalne, że lubimy otrzymywać nagrody. Poza dyplomem wyróżnieni otrzymują także nagrody pieniężne.
Ta uroczystość skłania mnie także do nieco szerszej refleksji.
Od lat spotykamy się w bardzo podobnym gronie nagradzanych osób. Widać krąg osób czynnie zaangażowanych w badania naukowe nie jest zbyt liczny. Praca naukowa wymaga spełnienia wielu warunków; poczynając od pomysłu, stworzeniu zespołu badawczego, zdobyciu środków materialnych, przeprowadzaniu samego eksperymentu, analizie zebranych wyników, aż do napisania samej publikacji. A do tego trzeba uzbroić się w wiele cierpliwości by wreszcie otrzymać wiadomość od Editor-in-Chief: Accepted for publication!
Moja ostatnia przyjęta do druku praca została napisana jesienią 2010 roku, a taką wiadomość otrzymałem 6 grudnia 2013 roku! A w międzyczasie najbardziej nielubianym słowem stało się: Rejected!
Nauka wymaga od nas wielu wyrzeczeń, a wyniki końcowe nigdy nie są możliwe do przewidzenia. Na ostatnim posiedzeniu RW w Zabrzu usłyszeliśmy, że gdyby pracownicy każdej jednostki wydziału w ciągu roku opublikowali JEDNĄ (!) publikację oryginalną to pozycja wydziału byłaby bardzo dobra. To przecież bardzo niewiele, np. dla katedry liczącej 8 pracowników to jedna praca per capita na 8 lat! Skoro grono osób nagradzanych jest niezbyt liczne oznacza to, iż osób istotnie zaangażowanych w pracę naukową jest bardzo niewiele.

Co zrobić by zmienić ten trend?

Jak poprawić ranking naszej uczelni tak mocno zależny od wyników pracy badawczej?

Sądzę, że istnieje pilna potrzeba stworzenia prawdziwego systemu motywacyjnego. To wyzwanie dla społeczności akademickiej oraz test jakości przywództwa aktualnych władz naszej uczelni. Od determinacji władz dziekańskich i rektorskich oraz szerokiego wsparcia ze strony pracowników zależy przyszłość uczelni. Osobiście sądzę, że istotą zmian musi być postawienie na sprawdzonych ludzi, w tej mierze to są to ci, którzy skutecznie publikują. Należy stworzyć im warunki dla prowadzenia pracy naukowej np. skierowując do nich gros środków finansowych czy zmniejszając obciążenie dydaktyczne. Konieczne jest także ściągnięcie do uczelni młodych osób, bez nich nie ruszymy z miejsca.
Nadszedł czas odważnych decyzji.
Obawiam się jednak, że nie dojdzie do takich zmian, gdyż nie ma zrozumienia dla konieczności ich wprowadzenia. Od opublikowania ostatniego rankingu ministerialnego sporo wody upłynęło w Brynicy, a poza apelami o aktywność ze strony władz oraz informacją, że wysłano odwołanie do ministerstwa nic się nie dzieje. Żadnej dyskusji na szerszym forum nie było, żadnych konkretnych propozycji ze strony władz nie podano do wiadomości społeczności akademickiej.

Quo vadis, nauko?!
Quo vadis, uniwersytecie?


niedziela, 15 grudnia 2013

Ważny komentarz Czytelnika

W kontekście poruszanych spraw krótkie odniesienie do historii. Otóż, uniwersytet ma wielowiekową tradycję a jego początki były jakże obiecujące zarówno dla studentów jak i nauczycieli. Pierwsze szkoły tego typu oparte na zasadach gildii (w zasadzie były one gildiami scholastycznymi, tzn. korporacjami profesorów i studentów) zaczęły powstawać w wiekach średnich. Universitas łączył nauczanie ze studiami a studentów z profesorami, a sam wyraz universitas miał dwa synonimy, a mianowicie studium oraz studium generale. Średniowieczne uniwersytety były owocem ruchu polegającego na jednoczeniu się ludzi wykonujących to samo rzemiosło, kupców, artystów, itp., były stowarzyszeniami profesorów i studentów, a więc ludzi o tych samych zainteresowaniach, pragnących się zjednoczyć, aby bronić swych wspólnych interesów.
Do pierwszych uniwersytetów należą te w Bolonii oraz Paryżu, po nich przyszły następne. Miały one charakter międzynarodowy, łączyły je wspólne prawa, identyczna organizacja oraz jednakowy język wykładowy – łacina.
Uniwersytet Boloński zorganizowany był na zasadzie korporacyjnej. Studenci organizowali się w tzw. nacje, czyli związki oparte na wspólnocie językowej. To sami studenci decydowali o tym, kto będzie kierować ich studiami, wybierali swoich profesorów z którymi zawierali umowy oraz ich opłacali. Korporacje studentów były w pełni autonomiczne, a rektor był wybierany z ich grona.
Inny model przedstawiał Uniwersytet Paryski. Niestety model ten stał się wzorem dla większości uniwersytetów, w tym polskich. Uniwersytet Paryski był podporządkowany bezpośrednio miejscowemu biskupowi, który decydował o kształcie i doborze nauczanych treści. Obowiązywały na nim ścisłe reguły, podobne do reguł zakonnych, a większość nauczających i uczących się stanowili duchowni. Rektor wybierany był z grona profesorskiego.
Model boloński się nie przyjął, a szkoda, za to system szkolnictwa europejskiego opanował niczym nowotwór system boloński.
Co więcej, student przestał się liczyć jako partner w procesie studiowania. Wprawdzie dzięki niemu istnieje uniwersytet, profesorowie dostają pensje, ale traktowany jest, niestety bardzo często, jako zło konieczne. Student ma wprawdzie szereg praw wypisanych w regulaminach i statutach, ale praktycznie niewiele mu to daje. Coż zatem zostało z pierwotnej ideii uniwersytetu, korporacji studentów i profesorów? Proszę sobie odpowiedzieć na to pytanie samemu.


15 grudnia 2013 12:45

piątek, 13 grudnia 2013

Dyskusja o sprawach studentów

Wczorajsza informacja wzbudziła ogromne zainteresowanie, zanotowałem 531 wejść, nadeszło 10 komentarzy. To dobrze, że problemy studenckie wzbudzają tak duże zainteresowanie, bo przecież szkoły wyższe istnieją głównie dla nich. Miejmy nadzieję, że szybko uda się znaleźć odpowiednie rozwiązanie sprawy, zgodne z literą prawa i duchem uniwersytetu.

czwartek, 12 grudnia 2013

Odpowiedzialność indywidualna czy zbiorowa?

Poniżej przedstawiam list, jaki wczoraj dotarł na moją skrzynkę mailową. Przedstawia sprawę nieuczciwości jednego ze studentów naszej uczelni oraz konsekwencji tego czynu. Jest całkowicie oczywiste, że tego typu działania muszą być surowo karane. Nieuczciwość w czasie zaliczeń czy egzaminów jest niedopuszczalna. Problem podnoszony w nadesłanym liście wskazuje na fakt ukarania nie tylko tego studenta, ale także pozostałych zainteresowanych studentów unieważniając wyniki tego kolokwium.
Na początku dzisiejszego posiedzenia Rady Wydziału zgłosiłem tę sprawę z postulatem włączenia jej do programu. Dziekan Prof. M. Misiołek zaakceptował moją sugestię wspominając, że zna już ten problem. Krótko przedstawiono tą sprawę, ale nie podjęto żadnych oczekiwanych decyzji. Nie było głosowania w tej kwestii. Głos w dyskusji zabrała także Prof. E. Birkner, kierownik katedry, ale nie usłyszeliśmy by zmianie uległa decyzja o wyznaczeniu kary zbiorowej. Inni członkowie RW nie zabrali głosu. Ja zwróciłem uwagę na fakt stosowania odpowiedzialności zbiorowej z winę indywidualnej osoby.
Istotne jest, że ten student wykorzystał zaawansowaną technikę w celu „uzupełnienia” braków w swej wiedzy. To pokazuje, że czas tradycyjnych metod ściągania mija i musimy stawić czoła wyzwaniom współczesności nawet w tak niecodziennych okolicznościach.

Czy można stosować karę zbiorową za czyny pojedynczej osoby?
Nie sądzę, by taka droga była właściwa, jako sprzeczna, tak z literą prawa (regulamin studiów), jak i duchem uczelni.

Szanowny Pan
Prof. dr hab. n. med. Wojciech Pluskiewicz
Katedra Chorób Wewnętrznych, Diabetologii
i Nefrologii, Zakład Chorób Metabolicznych
Kości, SUM

Szanowny Panie Profesorze,

Wiedząc że jest Pan Profesor człowiekiem prostudenckim, prosimy Pana o pomoc, w bardzo niezręcznej i wstydliwej dla nas samych jak i naszego Wydziału sytuacji. Pokrótce postaramy się opisać zaistniałą sytuację i umotywować naszą prośbę o Pana pomoc.

We wtorek tj. 10.12.2013 r. na zaliczeniu seminarium zbiorczego z przedmiotu Biochemia, jeden ze studentów został złapany na tym, że robił zdjęcia i nagrywał test, który był na zaliczeniu, postanowiono unieważnić jego zaliczenie. Oczywistym jest to, że student ten złamał w sposób rażący regulamin studiów, i powinien ponieść pełne tego czynu konsekwencje. Jednakże decyzją Katedry Biochemii, zaliczenie to zostało anulowane dla wszystkich studentów, w ramach odpowiedzialności zbiorowej. Nadmieńmy tutaj, że połowa studentów pisała to zaliczenie w poniedziałek, ponieważ zostaliśmy podzieleni na dwie tury, więc tym studentów nawet do głowy nie przyszło, że takie coś może nastąpić we wtorek.

Starając się zrozumieć decyzje Katedry o unieważnieniu tego zaliczenia, dochodzimy do wniosku, że ma ona nas nauczyć przede wszystkim odpowiedzialności i uczciwości, tak bardzo wymaganej w zawodzie lekarza. I z tym nie można się nie zgodzić. Jednakże drugą stroną medalu jest to, że decyzja o unieważnieniu zaliczenia budzi w wielu studentach gorycz i poczucie niesprawiedliwości, że pomimo ciężkiej pracy, nie otrzymają gratyfikacji w postaci zaliczenia tego seminarium, i co za tym idzie spokojnych Świąt Bożego Narodzenia.

To poprawkowe zaliczenie będzie odbywało się, na całkowicie innych zasadach, niż zostało nam to przedstawione na zajęciach wprowadzających, nadmienię że seminarium zbiorcze polega na udzieleniu odpowiedzi na 40 pytań zamkniętych w ciągu 40 minut. Teraz zaliczenie ma polegać na udzieleniu odpowiedzi na 6 pytań otwartych w ciągu 30 minut. Katedra w tym wypadku nie przestrzega regulaminu, który sam przygotowała, i który my jako studenci podpisywaliśmy za zajęciach wprowadzających. Dotychczas zawsze dopiero II termin był w formie pytań otwartych, wiec skoro I termin jest unieważniony, i musimy go powtarzać, dlaczego mamy go zaliczać już na innych zasadach, tak jakby był on terminem poprawkowym, przecież my oficjalnie niczego nie poprawiamy, gdyż o poprawie można mówić dopiero gdy coś nie zostało zaliczone. Warto nadmienić tutaj fakt, że studenci którzy pisali zaliczenie w poniedziałek, mają już wpisane z niego oceny do kart, i teraz nie znając ocen dowiadują się, że są one nie ważne.

Panie Profesorze ta sytuacja jest bardzo kontrowersyjna, my jako studenci jesteśmy tego świadomi i naprawdę wstydzimy się, że niektórzy z nas, liczą tylko na tak zwane „banki pytań” i na to, że pytania na którymś z kolei terminie się powtórzą. Jednakże, tak jak pisaliśmy wcześniej budzi w nas ogromne poczucie niesprawiedliwości to, że studenci uczciwie pracujący zostali potraktowani na równi z oszustami, i w związku z tym że jutro odbywa się posiedzenie Rady Wydziału, której członkiem jest Pan Profesor, prosimy Pana o interwencję w naszym imieniu, i przedstawieniu tej sytuacji całej Radzie Wydziału.

Prosimy Pana Profesora, aby w oparciu o Regulamin Studiów, który powinien być wiążący zarówno dla studentów, jak i Władz Uczelni, przeprowadził Pan Profesor dyskusję w ramach obrad Rady Wydziału, czy unieważnienie zaliczenia w ramach odpowiedzialności zbiorowej jest zgodne z Regulaminem Studiów? Jeżeli tak, bardzo prosimy o podanie punktu w Regulaminie Studiów, który o tym mówi, jeżeli takowy się znajdzie ( szukaliśmy, ale w naszej ocenie go tam nie ma), przepraszamy Pana Profesora, że w ogóle poruszyliśmy ten temat.
Jedyny punkt regulaminu, który dotyczy złamania przepisów obowiązujących na naszej uczelni brzmi :

§ 13.Za naruszenie przepisów obowiązujących w Uczelni oraz za czyny uchybiające godności studenta, student ponosi odpowiedzialność dyscyplinarną na zasadach określonych w odrębnych przepisach.

Nie ma tutaj nic o odpowiedzi zbiorowej studentów.

Panie Profesorze, jedyne czego pragniemy to, to żeby uczelnia uszanowała nasze prawa i własny Regulamin Studiów, jeżeli uczelnia nie szanuje regulaminu, który sama przygotowała, to coś jest naprawdę nie tak.

Wierzymy że Pan Profesor nam pomoże i stanie w obronie studentów uczciwych, a przynajmniej naświetli zaistniały problem całej społeczności naszego wydziału, i za to z góry dziękujemy Panu Profesorowi.

Z wyrazami głębokiego szacunku i poważania,

Studenci Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

niedziela, 8 grudnia 2013

Ciekawy głos o stanie polskich uczelni

Były rektor UWr: Uczelnie biorą każdego, kto nie ucieknie

czwartek, 5 grudnia 2013

Ankieta o ortografii

5 listopada zamieściłem na blogu ankietę dotyczącą ortografii. Proszę o jej wypełnienie,

będzie to możliwie do 6 grudnia.


środa, 4 grudnia 2013

O polskim życiu "uniwersyteckim"...

Klany rodzinne działające na uczelniach wykorzystują młodych pracowników naukowych

piątek, 29 listopada 2013

Ważne uchwały KRASP-u

uchwała 23.VI

uchwała 26.VI

czwartek, 28 listopada 2013

Akcja: Paczka dla Polskiego Kombatanta na Kresach - Boże Narodzenie 2013

Zachęcam do udziału w tej akcji

plakat paczka

Pozwolenie Ministerstwa Administracji Cyfryzacji na przeprowadzenie zbiórki

Pozwolenie Ministerstwa Administracji Cyfryzacji na zmianę wniosku

Formy współpracy w ramach akcji RODACY-BOHATERTOM Paczka dla polskiego Kombatanta na Kresach Boże Narodzenie 2013

Lista arykułów do wzorcowej paczki

Protokół paczki

niedziela, 24 listopada 2013

Jeszcze o polskiej nauce

Zasięgnąłem „języka” u przyjaciół z innych wydziałów naszej uczelni w celu ustalenia czy na posiedzeniach Rad Wydziału miała miejsce dyskusja dotycząca ostatniego rankingu ministerialnego. Owszem, informacje on wynikach wszędzie zostały przekazane, ale nigdzie nie doszło do merytorycznej dyskusji, co należy zrobić by poprawić miejsce naszej uczelni w skali kraju. W mojej radzie zalążki takiej dyskusji były (pisałem o tym 14 listopada), ale było to raczej przedstawienie jak tworzy się ranking niż dyskusja jakie podjąć konkretne działania naprawcze. Przyczyn aktualnego regresu jest wiele, działania reformatorskie muszą być wielokierunkowe. Same apele o aktywność naukową nic nie dadzą. Czekamy na konkretne propozycje władz, ale także sami musimy wykazać zainteresowanie i włączyć się do ogólnouczelnianej dyskusji, o ile takowa zostanie w ogóle zainicjowana.
Warto także przytoczyć opinię jednego z moich rozmówców, który zwrócił uwagę, że aktywność w pracy naukowej nie powinna być li tylko mierzona liczbą publikacji, punktów itd. Prawdziwe badanie naukowe powinno dawać odpowiedź na konkretne pytania wiodące do modyfikacji działań w codziennym życiu. Dopiero tak rozumiana misja nauki zasługuje na wszechstronne wsparcie, ale to jest niestety problem całej polskiej nauki zepchniętej na margines życia publicznego. Nie idzie o „sztukę dla sztuki”, ale o postęp cywilizacyjny kraju.
Każdy z nas, a szczególnie dotyczy grona profesorów i doktorów habilitowanych, ponosi jakąś „mikro winę” za totalny regres polskiej nauki. Nikt za nas nie zreformuje polskich uniwersytetów i polskiej nauki, zacząć musimy od samych siebie.

czwartek, 21 listopada 2013

Prawdziwe miejsce polskiej nauki

Wczorajsze wydarzenia były dobrą ilustracją, jakie jest miejsce nauki i szkolnictwa wyższego w ogóle w polskim życiu publicznym. Stało się tak przy okazji tzw. rekonstrukcji rządu RP. Zmiana na stanowisku Ministra Nauki przeszła prawie niezauważona, a uwagę skupili inni nowo mianowani ministrowie. Nie dziwi zainteresowanie rotacją na stanowisku ministra finansów, bo ten resort wpływa na wszystkie sfery życia. Tylko nieliczne dotyczyły nowej Pani Minister Prof. L. Kolarskiej-Bobińskiej, co jest niezłym testem na umiejscowieniem polskiej nauki w orbicie spraw krajowych. Inne nominacje były znacznie bardziej zauważone.
Nauka i uniwersytety są na szarym końcu zainteresowania tak dla klasy politycznej, jak i społeczeństwa, jako całości. To nie jest dobry prognostyk na przyszłość

piątek, 15 listopada 2013

W odpowiedzi na komentarz Czytelnika

W odpowiedzi na drugi komentarz Czytelnika do wczorajszego tekstu. Moja sugestia dotycząca wymiaru pensum to tylko jeden z pomysłów, a ostateczny efekt działań naprawczych będzie pochodną wielu zmian (o ile w ogóle ich doczekamy). Nie idę na łatwiznę, szczegółowe rozwiązania przedstawiałem w moich programach wyborczych. Niemniej zawsze warto zacząć od siebie; nie wiem czy zasługuję na miano lidera, ale mogę opisać jaki mój osobisty dorobek, mierzony punktami ministerialnymi za lata 2009-2012 został ujęty w dorobku wydziału. Było to 20 (słownie dwadzieścia) oryginalnych prac naukowych opublikowanych z czasopismach z IF, o punktacji od 15 do 40.
Łączna liczba punktów przekracza 500.
Wojciech Pluskiewicz

czwartek, 14 listopada 2013

Ranking polskich uczelni

Na dzisiejszym posiedzeniu Rady Wydziału w Zabrzu prowadzący obrady Prodziekan dr hab. S. Kasperczyk przedstawił szczegółowe wyniki oceny naszego wydziału przez Ministerstwo. Jak powszechnie wiadomo wszystkie wydziały naszej uczelni za okres 2009-2012 uzyskały kategorię B. Dla niektórych wydziałów to regres (np. dla wydziału farmaceutycznego z oddziałem medycyny laboratoryjnej czy wydziału lekarskiego w Katowicach), a dla nas w Zabrzu to utrzymanie poprzedniej pozycji. Generalnie, jesteśmy w średniakami w skali krajowej.
Dziekan bardzo szczegółowo przedstawił zasady tworzenia rankingu. Są one niezmierne skomplikowane i biorą pod uwagę szereg czynników. Wśród nich aż 70% dorobku wydziału to wyniki pracy naukowej mierzone liczbą i jakością publikacji naukowych, a pozostałe czynniki to m. inn. jakość kadry naukowej czy aktywność w pozyskiwaniu grantów zewnętrznych. Ważny czynnik to także liczba pracowników zatrudnionych w uczelni, w tym także osób na stanowiskach naukowo-technicznych. Ten ostatni czynnik okazał się dla nas niezwykle niekorzystny, gdyż ogólny dorobek wydziału dzieli się przez łączną liczbę pracowników. Inaczej mówiąc, liczy się średni dorobek na głowę statystycznego pracownika. Niemniej zasady były dla wszystkich uczelni w kraju takie same. Dziekan krytycznie odniósł się do naszego wyniku określając go, jako niezadowalający. Zgadzam się z tą oceną, wypadliśmy słabo, a liczba niewiele niż 40 punktów ministerialnych na jednego pracownika jest doprawdy kompromitująca. Ważna była także informacja, że mogliśmy wykazać na statystycznego pracownika 3 prace, co dawało łączną liczbę 902 prac z całego wydziału. Zgłosiliśmy zaledwie 752 publikacji co oznacza, że w naszym dorobku zabrakło aż 150 pozycji. Na nic nie przydały się inne publikacje, gdyż minimalna punktacja ministerialna musi wynosić 7. Okazało się, że ponad 1200 publikacji nie miało żadnej wartości dla pozycji wydziału, jako całości. Liczą się tylko naprawdę dobre prace, opublikowane w renomowanych czasopismach. Idzie o jakość, nie o ilość.

Jak poprawić wynik i nasze miejsce na tle polskich uczelni?

Dyskusja wpisuje się w wymianę poglądów, jakie ostatnio prezentują Czytelnicy bloga w odpowiedzi na moje teksty dotyczące nauki. Ale komentarze i uwagi to tylko pierwszy krok w kierunku rzeczywistych zmian. Dyskusja tylko wtedy ma sens, gdy prowadzi do decyzji zmieniających istniejący stan rzeczy. Zabrałem głos postulując podjęcie działań przez władze uczelni, gdyż tylko podjęcie strategicznych decyzji przez kierownictwo uczelni może zapoczątkować proces naprawczy. Skoro 70% dorobku naukowego stanowią wyniki pracy naukowej to należy dokonać takich zmian, które dadzą efekt w tym zakresie. Wyniki wszystkich ludzkich działań są pochodną obiektywnych warunków oraz motywacji. Warsztat pracy nie zmieni się „od ręki”, nie napłyną do nas jakieś ogromne środki finansowe. Należy zatem pilnie wprowadzić system motywacyjny np. w postaci zmniejszenia obciążenia dydaktycznego dla osób o dużym dorobku naukowym w danym okresie rozliczeniowym. Zamiast 240 godzin dydaktycznych taki aktywny naukowiec miałby np. 120 czy 150 godzin, a jego godziny zostałby przydzielone osobom mniej aktywnym. Z pewnością wpłynęłoby to na zwiększenie aktywności naukowej, a z drugiej strony mogłoby poprawić także jakość dydaktyki, gdyż przecież są wśród nas „urodzeni” dydaktycy z pasją oddający się nauczaniu.
Czas narzekania minął, nadszedł czas działań, czas odważnych decyzji. Jeśli w pilnym trybie środowisko akademickie uczelni oraz jej władze nie podejmą zdecydowanych działań reformatorskich następny ranking nie przyniesie nam poprawy pozycji, a trudne może być nawet utrzymanie kategorii B.

czwartek, 7 listopada 2013

O nauce

Od dawna zbieram się do napisania nieco większego tekstu o szeroko rozumianej nauce. Spory odzew Czytelników na niedawne teksty dotyczące nauki pokazuje, że nauka ciągle jest obszarem ważnym dla wielu z nas. Ale codzienna gonitwa nie pozwala na wystarczająco długą przerwę w oderwaniu od spraw bieżących. Zatem niż znajdę ten czas krótka relacja z rozmowy z moim bliskim znajomym, może nawet przyjacielem. To człowiek z szeroko rozumianej branży medycznej, od dawna nieczynny zawodowo, jako lekarz. To człowiek dużego sukcesu życiowego, którego nie sposób podejrzewać o niskie pobudki czy zawiść. Niedawno zapytał mnie wprost:
„Po co w ogóle nadal piszę kolejne prace naukowe, po co mi są potrzebne nowe publikacje, co mi to daje, czy to ma sens?”
W pierwszym odruchu chciałem zaprotestować, oburzyć się…ale zaraz dotarło do mnie, że to trafne spostrzeżenie, a uwaga nie ma żadnego podtekstu i czy drugiego dna.

Pytam: Po co ta zabawa w naukę, czy to jest dobra recepta na życie?!

wtorek, 5 listopada 2013

O Ortografii

Od dawna zbierałem się by napisać tekst dotyczący ortografii. Immanentną częścią obowiązków studentów V roku wydziału lekarskiego, z którymi prowadzę zajęcia jest przygotowanie historii choroby. To bardzo ważny etap szkolenia przyszłych adeptów medycyny; zebranie w spójny, logiczny sposób wszystkich informacji obejmujących badanie podmiotowe, badanie przedmiotowe oraz wyniki badań prowadzić powinno do sformułowania czytelnej konkluzji dotyczącej proponowanych kroków diagnostyczno-terapeutycznych. Wbrew pozorom napisanie dobrej merytorycznie historii choroby wcale nie jest takie proste, wymaga nie tylko wiedzy, ale także umiejętności wybrania najistotniejszych informacji spośród mnóstwa nieistotnych danych, dobór najlepszych badań diagnostycznych, różnicowania oraz wskazanie ścieżki optymalnej terapii.

Ale to nie wszystko, chciałbym poruszyć dodatkowy aspekt. Otóż historie choroby powinny spełniać jeszcze pewien dodatkowy warunek: muszą być napisane poprawną polszczyzną. Dlaczego o tym piszę? Dość często spotykam w nich błędy ortograficzne. Trudno jest zaakceptować np. słowo przerzut pisane, jako „przeżut” czy płuca jako „płóca”. Gdyby takie sytuacje zdarzały się okazjonalnie, raz, dwa razy w roku akademickim można by przymknąć na nie oko, ale w zasadzie w każdej liczącej kilka osób grupie takie błędy się zdarzają.
Czy ktoś może sobie wyobrazić takie błędy ortograficzne np. w sentencji wyroku sądu podpisanego przez sędziego lub w decyzji administracyjnej podpisanej przez architekta?
To podważa powagę urzędu, pełnionego w imieniu Państwa Polskiego.

W poniższej ankiecie sformułowałem kilka pytań dotyczących oceny tego zjawiska. Proszę o zaznaczenie wszystkich odpowiedzi, jakie Czytelnicy uznają za właściwe.

piątek, 1 listopada 2013

Chwila refleksji

Chyba na co dzień nie bardzo sobie uświadamiamy jak szybko mija czas. Takie dni, jak Święto Zmarłych skłania do refleksji i zastanowienia bez pośpiechu towarzyszącego nam na co dzień. Odwiedziłem dziś m. inn, Cmentarz Centralny w Gliwicach. W tej nekropolii zostało pochowanych wiele osób zasłużonych dla naszej uczelni, np. Prof. K. Oklek, były Dziekan w Zabrzu. Dziś, będąc na tym cmentarzu przez chwilę zastanowiłem się czy aby na pewno potrafimy i chcemy pamiętać o tych, którzy odeszli. Te osoby kształtowały naszą uczelnię, a nieraz ich decyzje nadal rzutują na bieżące życie. W naszej uczelni, jak wszędzie ciągle przybywają nowi pracownicy, a inni odchodzą z uczelni po uzyskaniu wieku emerytalnego. To naturalna kolej rzeczy, ale czy chwila bieżąca nie przesłania nam szerszego obrazu? Zawsze warto spojrzeć wstecz, przypomnieć o nieobecnych wśród nas, o ich dokonaniach, a nawet porażkach i błędach. To ważne by trwała pamięć o nich, powinna ona stanowić kawałek naszego bieżącego życia.
Zdarzyło mi się kiedyś w towarzystwie młodych lekarzy wspomnieć jednego z zasłużonych profesorów ze Szpitala Klinicznego nr 1 w Zabrzu. Młodsi koledzy zapytali mnie kto taki, nigdy nie słyszeli nawet takiego nazwiska. To przykre, powinniśmy zadbać by pamięć o dawnych mistrzach nie umarła wraz z ich śmiercią. To nasz obowiązek wobec minionych pokoleń, ale także rękojmia, że pamięć o nas nie zniknie wraz z naszym odejściem z uczelni. To ważny, ale mało doceniany aspekt życia społecznego, także akademickiego.

czwartek, 24 października 2013

O środowisku lekarskim

Niedawno wygłosiłem wykład dla grona ortopedów z województwa Opolskiego. Sobotni termin tego spotkania mógł wydawać się niezbyt fortunny, ale okazało się, że frekwencja była całkiem niezła. Akurat tego dnia była piękna pogoda, w sam raz na spędzenie wolnego czasu gdzieś na łonie natury, ale widać zainteresowanie sprawami zawodowymi przeważyło. Oprócz mego wykładu wygłoszono dwie prezentacje dotyczące problemów z dziedziny ortopedii na bazie własnych obserwacji i doświadczeń. Uczestnicy aktywnie brali udział w dyskusji. Moje ogólne wrażenia są bardzo dobre, relatywnie małe środowisko pokazało aktywność i prężność.
Piszę o tym doświadczeniu, gdyż nie sądzę by podobne spotkania miały miejsce na Górnym Śląsku. Przed ponad 20 laty, gdy zaczynałem swą aktywną pracę związaną z chorobami metabolicznymi kości miałem szereg wykładów dla oddziałów PTL-u. Dzisiaj ta działalność jest, zgodne z moją wiedzą, raczej w zaniku. Realia dnia codziennego skutecznie zabijają chęć działań szkoleniowych, a przecież chodzi także o wzajemne poznanie się i szeroko rozumianą integrację środowiska lekarskiego. Zatomizowani, podzieleni, nieraz skłóceni jesteśmy dla różnych instytucji oddziaływujących na nasze życie zawodowe łatwo sterowalnym środowiskiem. Niejeden z nas bywa pozostawiony sam wobec bezwzględnego świata biurokracji. Razem mamy siłę przebicia, każdy z osobna niewiele znaczy.

niedziela, 20 października 2013

Wyniki ankiety z 10. września

Odpowiedzialność lekarza

PytanieUdziałL. odpowiedzi
Lekarz powinien zostać dożywotnio pozbawiony prawa wykonywania zawodu12.63%12
Lekarz powinien zostać czasowo pozbawiony prawa wykonywania zawodu25.26%24
Powinien otrzymać karę dyscyplinarną nałożoną przez samorząd lekarski61.05%58
Powinien zwrócić do NFZ pieniądze zarobione w ramach tego kontraktu66.32%63
Sprawa o oszustwo powinna być skierowana do prokuratury66.32%63
NFZ powinien natychmiast unieważnić kontrakt z tą placówką64.21%61
Nie ma potrzeby karania tego lekarza4.21%4

Ankietę z 10 września wypełniło 95 osób, dziękuję za udział.

Wyniki pokazują, że generalnie nie ma akceptacji dla tego typu nieuczciwych działań lekarskich. Niemniej jednak około 1/3 respondentów nie widzi potrzeby karania poprzez nałożenia kary dyscyplinarnej, zwrotu nieuczciwie zarobionych pieniędzy, skierowaniu sprawy do prokuratury bądź unieważnieniu kontraktu z NFZ. To zadziwiająca tolerancja dla takiej nieuczciwej postawy lekarskiej.

Niemniej dziwi także stosunkowo mała liczba odpowiedzi wskazujących na potrzebę pozbawienia prawa wykonywania zawodu. O ile można dyskutować na pierwszym punktem ankiety sugerującym potrzebę dożywotniego pozbawienia prawa wykonywania zawodu, to zaledwie 25% respondentów opowiedziało się za czasowym pozbawieniem prawa wykonywania zawodu. Sądzę, że w interesie korporacji zawodowej, czyli każdego z nas jest eliminowanie z niej nieuczciwych członków. Albo będziemy potrafili podejmować czasem nawet drastyczne decyzje i usuwać nieuczciwych lekarzy z naszego grona (czasowo lub na stałe) albo wizerunek całego środowiska lekarskiego będzie cierpiał z powodu działań niektórych osób.

I ostatnia, ale bardzo ważna kwestia. Nie mam niestety informacji dotyczącej jak ta sprawa się potoczyła i jakie konsekwencje poniósł opisany lekarz. Sprawdziłem natomiast telefonicznie, że nadal pracuje w swej prywatnej przychodni przyjmując pacjentki tylko w ramach praktyki specjalistycznej, czyli prawa zawodu nie został pozbawiony. W tej placówce medycznej inni lekarze przyjmują także w ramach kontraktu z NFZ, co najpewniej oznacza, że żadnej postulowanej w ankiecie kary nie wymierzono.

niedziela, 13 października 2013

Ze świata polskich uczelni

Zarzuty oszustwa dotyczą 7 projektów badawczych

czwartek, 10 października 2013

Sprawozdanie z Rady Wydziału w Zabrzu

Na dzisiejszym posiedzeniu Rady Wydziału Dziekan Prof. M. Misiołek podjął temat badań naukowych i dorobku wydziału. Okazją były wyniki niedawnego rankingu wydziałów w polskich uczelniach. Wyniki tego rankingu są dostępne na blogu (3.10.2013). Wszystkie wydziały w naszej uczelni uzyskały kategorię B, co oznacza dla niektórych spośród nich regres. Tylko dwa wydziały lekarskie w Gdańsku i Białymstoku uzyskały kategorię A+. Dziekan apelował o aktywność naukową, a Prodziekan dr hab. S. Kasperczyk przedstawił propozycje zaleceń dotyczących minimalnego dorobku naukowego dla kandydatów aplikujących o stopień doktora, doktora habilitowanego i tytuł naukowy. Te wymagania są wyższe niż dotąd, ale trudno uznać je za wygórowane, np. 10 IF + 200 punktów ministerialnych to dorobek możliwy do uzyskania w ciągu 10-15 lat pracy przed planowanym uzyskaniem habilitacji. Głos zabrał także poprzedni Dziekan Prof. W. Król, który przychylił się do idei zwiększenia wymagań w tej mierze.
Ta dyskusja świetnie wpisuje się w dyskusję, jaką wywołał mój wpis „Korespondencja z Baltimore” (5.10.2013). Niestety, nie wierzę w moc apeli, ani administracyjnego zwiększania wymagań choć rozumiem potrzebę ich wprowadzenia. Tu trzeba znacznie szerszych działań. Znam sytuację w uczelniach w Gdańsku i Białymstoku, gdzie od dawna postawiono na naukę. To musi być proces wieloletni, oparty na solidnych podstawach. Zmiany muszą być fundamentalne, na poziomie uczelni i poszczególnych wydziałów.
Nic nie wiem by w naszej uczelni opracowano taki koherentny, zakrojony na lata program naprawczy.
Ale nawet gdyby powstał taki projekt, jako wynik naszej wspólnej pracy, nie ma szans na jego realizację bez szerokiego udziału nas, pracowników naukowych. Musimy chcieć ze sobą współpracować, znaleźć w nauce „sposób na życie”. Warunkiem progowym sukcesu jest stworzenie nie tylko warunków materialnych i organizacyjnych, ale także uzyskanie odpowiedniej atmosfery wokół nauki.

poniedziałek, 7 października 2013

Sesja plakatowa, ASBMR, Baltimore, 7.10.2013

autor bloga i współautorka Prof. Ewa Sewerynek

Autor bloga i współautorka Prof. Ewa Sewerynek

sobota, 5 października 2013

Korespondencja z Baltimore

Od wielu lat biorę udział w corocznych kongresach American Society for Bone and Mineral Research. To są zawsze inspirujące dni. Nie inaczej jest w tym roku; od środy przebywam w Baltimore w USA. Mnóstwo sesji, wykładów, setki prezentacji plakatowych. Do tego spotkania z znajomymi badaczami z różnych kontynentów i niekończące się dyskusje. Ale ta pozytywna strona kongresu jest nieco zaburzona świadomością jak daleko nam do światowej nauki. Nie prowadzimy sesji, nie mamy wykładów, ba, nawet liczba plakatów z kraju jest znikoma. Na jednym ze stoisk przeglądnąłem dwa opasłe opracowania monograficzne i nie znalazłem ani jednej pozycji polskiego autorstwa. Nie jest miło skonstatować, że tak naprawdę jesteśmy tylko tłem dla świata.
„To kwestia pieniędzy i nakładów na naukę” usłyszałem przed paru godzinami od jednego z uczestników z Polski.
Tak, to jest prawda, ale tylko częściowa. Nie mamy zespołów badawczych, nie umiemy tworzyć konsorcjów międzyuczelnianych, prawie całkowicie brak jest młodych osób w polskiej nauce. Nawet duże zwiększenie finansowania polskiej nauki nie da znaczących efektów, degradacja w tej dziedzinie jest zbyt głęboka. Odbudowa etosu nauki, zbudowanie prawdziwych, opartych na czytelnych zasadach zespołów badawczych (w których profesor nie będzie „żerował” na pracy podwładnych), uczciwe przydzielanie środków finansowych, stworzenie jednoznacznych kryteriów awansu naukowego mierzonego stopniami naukowymi to tylko niektóre niezbędne obszary do gruntownych zmian.
Niestety, nie widzę, by takie działania miały miejsce w polskiej nauce, trwa gra pozorów, a świat nieubłaganie ucieka…

czwartek, 3 października 2013

Wyniki oceny jednostek naukowych

Komunikat

Pełna lista

sobota, 21 września 2013

Uzupełnienie wpisu z 20 września

Drogą poczty elektronicznej zwrócono mi uwagę, że pominąłem ważną informację z posiedzenia Rady Wydziału w Zabrzu z 19 września.

Zlikwidowano bowiem kolejną jednostkę, jedyną w naszym Wydziale, Klinikę Intensywnej Terapii Dziecięcej w Zabrzu. Zwrócono uwagę na następujące fakty dotyczące tej sprawy:

1. dlaczego nie ogłoszono konkursu na stanowisko kierownika Kliniki?
2. dlaczego, po 40 latach istnienia, zlikwidowano ośrodek pediatryczny, który:
a. był bardzo dochodowy
b. koło STN 5 -krotnie zdobywało nagrody
c. nie był "uwikłany " w jakiekolwiek problemy sądowe itp.
Również zaskakujący jest fakt, że nikt z pediatrów nie zabrał głosu w tej sprawie, wypowiedział się jedynie chirurg dziecięcy dr hab. W. Korlacki.

piątek, 20 września 2013

Początek nowego roku akademickiego

Wczoraj odbyło się pierwsze posiedzenie Rady Wydziału w Zabrzu w zaczynającym się niebawem roku akademickim. Mimo wrześniowego terminu zanotowaliśmy niezłą frekwencję. Nie było kolokwium habilitacyjnego, ale liczba głosowań była spora co wpłynęło na czas trwania posiedzenia.
Za najważniejszą informację uważam fakt wprowadzenia losowego sposobu przydziału pilotów do głosowania elektronicznego, czyli po podpisaniu listy każdy członek RW pobierał pilota bez identyfikacji numeru. Dotąd każda osoba otrzymywała ten przyrząd do głosowania w sposób przyporządkowany dla niej konkretnym numerem. Ta sytuacja wzbudzała wcześniej gorące dyskusje wobec możliwej identyfikacji jak głosowali poszczególni członkowie RW. Dziekan Prof. M. Misiołek poinformował nas, że losowy i zapewniający pełną anonimowość system przydziału pilotów wprowadzono na zalecenie Rektora Prof. P. Jałowieckiego.
To dobra wiadomość na progu nowego roku akademickiego, gdyż poszanowanie tajności głosowań personalnych należy do podstawowych zasad życia akademickiego i publicznego w ogóle.

wtorek, 10 września 2013

Odpowiedzialność lekarza

Lekarz to zawód szczególny. Zdrowie jest najważniejsze, bez niego wszystko inne schodzi na dalszy plan. Nic dziwnego, że wymagania stawiane lekarzom są najwyższe; dotyczą zarówno obszaru kompetencji czysto zawodowych, jak i innych cech. Bez wysokiej kultury, cierpliwości, empatii i wielu innych cech osobistych lekarza trudno wyobrazić sobie tzw. lekarza z prawdziwego zdarzenia. Od lekarzy wymaga się także uczciwości; gdy lekarz coś poświadczy nie może być mowy o wątpliwościach dotyczącej dobrej wiary i prawdziwości opinii danego lekarza. Podpis lekarza powinien być święty.

Chciałbym dziś w odniesieniu do tych paru słów wstępu prosić Czytelników bloga o wyrażenie opinii w bulwersującej sprawie. Pewien lekarz wypełniając dokumenty konkursowe dla NFZ wpisał na listę osób pracujących w przychodni będącej jego własnością lekarzy, którzy nigdy u niego nie pracowali. Dzięki temu uzyskał intratny kontrakt z NFZ. Ci lekarze w ogóle nie mieli pojęcia, że ich nazwiska figurują wśród zatrudnionych w tej placówce. Sprawa szybko wyszła na jaw.

Moje pytanie dotyczy kwestii: jakie konsekwencje powinien ponieść lekarz, który dopuścił się ewidentnego oszustwa. Nie mamy tu do czynienia z błędem, ale w pełni świadomym oszustwem, w dodatku z motywem materialnym.

Proszę o wypełnienie ankiety zaznaczając wszystkie odpowiedzi, jakie uznasz za właściwe.

piątek, 6 września 2013

Apel o pomoc

Od roku uczę Historii w Polonijnym Liceum Ogólnokształcącym Niepublicznym (PLON) "Klasyk". Nasi uczniowie to młodzież polskiego pochodzenia z terenów bywszego Sajuza, ogromna większość z terenów, które pozostały poza wschodnią granicą II RP. Ich przodków zdradzono w Rydze, pozostawiając za wschodnią granicą. Zachowali polskość od... rozbiorów - ponad dwieście lat. Przeżyli, nie wszyscy, rozkułaczanie i wielką czystkę - 143 000 uwięzionych Polaków z czego 111 000 rozstrzelanych przez NKWD (pięć "Katyniów"), w tym czterech prapradziadków naszych tegorocznych - ośmioro - maturzystów. Jako Naród jesteśmy im coś dłużni. Mamy szkołę z internatem i stołówką, generuje to dodatkowe koszty. Brakuje ok. 600 zł miesięcznie na ucznia. Jest ich 50-sięciu. "Adopcja", o której w załączniku, może być zespołowa - organizacje uczelniane NZS, wyższe uczelnie, organizacje kombatanckie NZS. MSZ, który niestety przejął fundusze od Senatu RP na wspieranie Polonii, woli wygodnie siedzieć niż się ruszyć - bez wyjaśnienia cofnęło nam dotację, która pokrywała wyżywienie. Wychowała mnie babcia - z dziada pradziada z Kresów - i dziadek, który służył w Korpusie Ochrony Pogranicza i cudem przeżył rozstrzelanie przez NKWD w 1941r.. Moja mama urodziła się w Lidzie. Kresowiacy to moi krewni, jestem gotów ich uczyć za darmo, ale muszą coś jeść.

Wojtek Bogaczyk

Zaadoptuj Wschodniaka!

Polonijne Liceum Ogólnokształcące Niepubliczne "Klasyk" i Bursa "Inter" (www.plon-klasyk.pl) prowadzone przez Fundację Międzynarodowy Instytut Edukacji uczą utalentowaną polską młodzież ze Wschodu, która w stu procentach zdaje polska maturę i dostaje się na studia w Polsce.

Od 1 września rodzice uczniów - Rodacy ze Wschodu (Białorusi, Gruzji, Kazachstanu, Kirgizji, Mołdawii, Naddniestrza, Osetii, Rosji, Ukrainy) muszą pokryć koszty wyżywienia i ubezpieczenia (600 zł miesięcznie), ponieważ szkoła nie otrzymała w tym roku dodatkowego wsparcia budżetowego.

Większość z nich znalazła się w dramatycznej sytuacji. Ta kwota to równowartość kilku ich pensji. Nie udźwigną tego ciężaru bez naszej pomocy.

Okaż serce w tych trudnych dla wszystkich czasach, udziel najszlachetniejszej pomocy, umożliwiając młodym Polakom ze Wschodu naukę i wychowanie w Ojczyźnie Przodków. Nie licz na Państwo, dbaj o nie sam!.

Włącz się w akcję "Zaadoptuj Wschodniaka", wpłacając dowolną sumę na konto: 46 1020 1097 0000 7902 0188 4790

(Szczegóły na stronie www.plon-klasyk.pl)

Wojtek Bogaczyk

sobota, 31 sierpnia 2013

Po wakacjach

Lato nieuchronnie kończy się, wakacje szkolne za nami. Idzie czas pracy.
Sierpień to miesiąc szczególny w polskiej historii. Lata 1920, 1944 i 1980 były świadkami historycznych wydarzeń. Tak się złożyło, że mój blog choć niejako „zahibernowny” na czas lata w minionym miesiącu został zdominowany przez teksty odwołujące się do wydarzeń z przeszłości. Jak na czas odpoczynku nadeszło sporo komentarzy. „Kij w mrowisko” włożył anonimowy Czytelnik, którego anonimowy komentarz negujący sens zagłębiania się w historię opublikowałem wraz z moją odpowiedzią.
Mój blog powstał w lutym 2008 roku na trzy miesiące przed wyborami rektorskimi i generalnie zawsze dominowały na nim tematy dotyczące spraw życia uczelni. Niemniej nie stronię od uwag dotyczących innych sfer życia. Uniwersytet nie jest miejscem oderwanym od rzeczywistości, nie bez przyczyny w dobrze zorganizowanych państwach także uniwersytety stoją na dobrym poziomie. Patrząc na funkcjonowanie uczelni warto zawsze krytycznie spojrzeć wstecz zauważając dobre i słabe strony minionych dni. To dokładnie tak samo jak w odniesieniu do historii; umiejętność trzeźwej oceny wydarzeń z przeszłości własnej uczelni to nieodzowny krok na drodze postępu i rozwoju.
Nasza uczelnia to dobre pole do takiej analizy. Pamiętamy trudne czasy pod koniec drugiej kadencji Rektora T. Wilczoka, zadłużenie, brak środków na badania itd. Jako członek Senatu uczelni w tym czasie apelowałem do Pani Rektor E. Małeckiej-Tendery by przygotować bilans otwarcia w odpowiedzi na bilans zamknięcia, jaki opublikował na stronie internetowej uczelni Rektor Wilczok pod koniec swej kadencji. Niestety, bilans zamknięcia decyzją Pani Rektor został utajniony, a bilans otwarcia - o ile w ogóle powstał - nigdy nie został podany do wiadomości społeczności akademickiej. Nie wchodząc w szczegółową ocenę działań podjętych przez Rektor E. Małecką-Tenderę, nie sposób nie dostrzec faktu, iż brak rzetelnej, wszechstronnej dyskusji w oparciu o bilans zamknięcia minionej i otwarcia nowej kadencji nie daje możliwości prawdziwej oceny sytuacji w naszej uczelni w tym okresie. Tylko umiejętność otwartej dyskusji, bez cenzury prewencyjnej, za jaką należy uznać utajnienie dokumentu sporządzonego przez poprzedniego rektora, stwarza szanse na istotny postęp w uczelni. Brak umiejętności myślenia, nazwijmy to „historycznego” to jedna z podstawowych przyczyn bierności większości z nas. Skoro nie rozumiemy rzeczywistości bo nie mamy dostępu do informacji, skoro władza wie lepiej co należy zrobić bez pytania nas o zdanie, nie widzimy potrzeby angażowania się w bieżące wydarzenia.
Koło się zamyka, władza się alienuje, drepczemy w miejscu.
Historia, także ta bliska, to prawdziwa nauczycielka życia.


wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozważania historyczne Zbyszka Kopczyńskiego

Warto było walczyć?

sobota, 24 sierpnia 2013

W odpowiedzi na komentarz Czytelnika

Anonimowy pisze...

Myślę, że mój komentarz zostanie przez Pana, Profesorze, odsiany, ale mimo tego piszę w imieniu milionów nas, młodych:
- najpierw zapytam dlaczego nie chcecie ścigać, w znaczeniu : piętnować tych, którzy stłumili powstanie Listopadowe...
A teraz:
- dajcie spokój wreszcie cieniom przeszłości, szukaniem zbrodniarzy, opluwaniem komuchów, a weźmy się wszyscy razem, wreszcie do uczciwej pracy.
Ile ludzi bierze pieniądze w IPNach, za grzebanie patykiem w czasach sprzed lat wielu, 30, 40, 50, a i 70.
KOGO to dzisiaj obchodzi?
Do roboty!!! a nie rozpatrywać lata przeszłe, na które nikt z nas i tak nie ma wpływu, bo minęły.
24 sierpnia 2013 11:51

Powyżej zamieszczam komentarz anonimowego Czytelnika do tekstu „O polskiej rzeczywistości”. Wymaga on paru słów odpowiedzi.
Autor, szkoda, że anonimowo, apeluje o pozostawienie historii samej sobie, bo, jak pisze, KOGO to dzisiaj obchodzi? Zachęca do „roboty”. To jest niestety głos zgodny z trendem obowiązującym w urzędowej propagandzie. Skupmy się na dniu dzisiejszym, pracujemy, bogaćmy się. Stańmy się częścią Europy, nowoczesnej, tej postępowej. Odrzućmy demony przeszłości. To głos osoby, która kompletnie nie rozumie zjawisk społecznych dziejących się dziś i tych z przeszłości. Nie bez kozery mówi się, że zrozumienia historii nie można ogarnąć rzeczywistości. I o to właśnie idzie możnym tego świata, byśmy bezkrytycznie przyjmowali ich wizję świata. Zepchnięcie historii na odległy plan daje efekty, vide powyższy komentarz. Wcale nie idzie o rozpamiętywanie dawnych wydarzeń, idzie o elementarną sprawiedliwość. Komunistyczni zbrodniarze ciągle chodzą bezkarnie po ziemi. Dla wielu Polaków to sprawa bardzo ważna. Jakże niskie jest porównywanie wydarzeń ostatnich lat z Powstaniem Listopadowym (przypomnę, że miało miejsce blisko 200 lat temu).
Autor sugeruje, że „… nie rozpatrywać lata przeszłe, na które nikt z nas i tak nie ma wpływu, bo minęły”.
Oczywiście to nie jest prawda, ludzie dawnego reżimu zgarniają nieproporcjonalnie dużą część wspólnego dobra materialnego (np. w postaci wysokich emerytur), zajmują eksponowane stanowiska w wielu publicznych organizacjach, a dzięki porozumieniu tzw. Okrągłego Stołu zgarnęli znaczącą część majątku narodowego. Oprawcy oraz ich duchowi i rodzinni spadkobiercy mają się świetnie. Stąd, między innymi, bieda wielu obywateli Polski. I nie jest tak, że nikt tego procesu sprytnego zawłaszczenia Polski nie zauważa, ale ostatnie 24 lata nauczyły wielu z nas, że o sprawiedliwość jest w Polsce bardzo trudno i chętnych do zabierania głosu nie jest zbyt wielu. W reakcji mamy odwrót od spraw publicznych, zamknięcie się w kręgu rodzinnym, emigrację z Ojczyzny. Zamiast państwa prawdziwie demokratycznego, zamiast aktywnego społeczeństwa obywatelskiego mamy dziś Polskę będącą zaprzeczeniem dążeń paru pokoleń Polaków, walczących w AK, walczących z powojenną dyktaturą komunistyczną oraz działań opozycji lat 70-tych i 80-tych.

czwartek, 22 sierpnia 2013

O polskiej rzeczywistości

Dziś jedną z najważniejszych wiadomości programów informacyjnych stanowiła wiadomość o identyfikacji kolejnych 9 osób, bojowników walki z komunistycznym okupantem Polski w od 1945 roku. To z pewnością dobrze, że dzięki wysiłkowi wielu osób udało się tego dokonać. Ale nie można traktować historii narodowej, losów polskich bohaterów, którzy oddali życie w służbie Ojczyźnie tak jednostronnie. Przecież ktoś dokonał tej zbrodni, ktoś w kazamatach bezpieki oddał strzał w tył głowy tysiącom bezimiennych bohaterów.
Pewnie niejeden z tych bezpośrednich morderców żyje, może na tym świecie są także ci, którzy wydawali rozkazy.
A z pewnością są wśród nas kontynuatorzy tej „polityki”, by wymienić tylko Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka.
To kompletny dysonans poznawczy; coś się dziś dowiedzieliśmy o ofiarach, ale o zbrodniarzach ani słowa…
To stan, który dla mnie jest nie do zaakceptowania, skoro uznajemy mordowanie żołnierzy walczących o wolną Polskę za czyny zbrodnicze, to dlaczego system komunistyczny nie został uznany za system zbrodniczy?
I na koniec, gdzie rachunek win i kar, czy jest do przyjęcia fakt, iż zbrodniarze pozostaną na zawsze bezkarni?

czwartek, 15 sierpnia 2013

Polityka historyczna

Dziś mamy Święto Wojska Polskiego. Ten dzień nie został wybrany przypadkowo, bo choć w naszej historii polski oręż odniósł wiele zwycięstw to jednak to z 15 sierpnia 1920 roku ma szczególne znaczenie. Bez zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej nie powstałaby II Rzeczpospolita. To zwycięstwo zmieniło bieg historii Europy i nie bez kozery było zaliczone do 17-tu najważniejszych bitew w historii świata. Każdy kraj, każdy naród w dobrze rozumianym interesie narodowym, nie pozostającym w żaden sposób w sprzeczności z polityka i interesami innych państw i narodów, prowadzi własną politykę historyczną. Obejmuje ona porażki i sukcesy, klęski i zwycięstwa. Ważna jest dogłębna analiza przyczyn porażek by ich było jak najmniej w przyszłości. Ale dla pamięci historycznej, dla poczucia przynależności do danego narodu, dla pielęgnowania tradycji narodowych i krzewienia patriotyzmu najważniejsze są zwycięstwa. Porażki to przestroga i nauka; triumfy to esencja narodowej dumy i wiary w lepszą przyszłość nas wszystkich, ale i każdego obywatela z osobna. Jak należy utrwalać pamięć o bohaterach czasów minionych? Jest wiele dróg np. właściwe programy nauki historii w szkole, obecność materiałów prasowych w mediach, filmy historyczne, nadanie uroczystościom państwowym odpowiedniej rangi i wiele innych możliwości. Jedną z form, powszechnie wykorzystywaną w świecie jest budowanie pomników. To bardzo tradycyjna forma utrwalania pamięci narodowej, a pomniki stoją w każdej stolicy europejskiej. Kolejne pokolenia mają możliwość zobaczenia bohaterów z przeszłości, wielkich wodzów, ludzi, którzy zmieniali bieg historii.
Ludzie odchodzą, zmieniają się pokolenia, pomniki stoją.
Ale w Polsce nie ma pomnika upamiętniającego Bitwę Warszawską.
Nie powstał w krótkim epizodzie II RP, potem nie mógł zaistnieć w mrocznym okresie lat panowania sowieckiej okupacji. Ale przecież niebawem minie ĆWIERĆ WIEKU od odzyskania niezawisłości państwowej. Nawet jeśli roku 1989 uznać tylko za początek tego procesu to od wycofania wojsk okupacyjnych miną niebawem dwie dekady.
Dlaczego nie zdołaliśmy w tym czasie stworzyć pomnika godnego bohaterów tych wydarzeń z 1920 roku?
Czyżby w Polsce zapomniano o konieczności uczczenia tak ważnego wydarzenia?
Czy mamy w ogóle spójną, przemyślaną, obliczoną na dekady własną politykę historyczną? Polityka historyczna powinna być całkowicie oddzielona od bieżącego życia politycznego. Bez niej trudno wierzyć w pomyślną przyszłość każdego państwa, a przynależność do takich organizacji międzynarodowych, jak NATO czy Unia Europejska w żaden sposób nie kłóci się z kroczeniem własną drogą, w tym także tworzeniem i prowadzeniem polityki historycznej. Wystarczy przyglądnąć się np. Niemcom, Brytyjczykom, Rosjanom, Skandynawom czy Amerykanom by dostrzec w bardzo różnych działaniach prowadzonych w tych państwach znamiona i elementy bardzo przemyślanej, prowadzonej w myśl interesu narodowego i państwowego polityki historycznej.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Wakacyjny epizod

Pewnego dnia w czasie wycieczki rowerowej po Rudawach Janowickich (bardzo piękne pasmo górskie w pobliżu Kowar) spotkałem parę rowerzystów prowadzących rowery. Okazało się, że jeden z nich złapał gumę. Na moje pytanie dlaczego nie załatali dziury z rozbrajającym uśmiechem usłyszałem, że nic nie mają ze sobą (są potrzebne łatki, specjalne łyżki do ściągnięcia opony oraz oczywiście pompka), ale niebawem przyjedzie serwis. W ciągu paru minut przy pomocy udostępnionego przeze mnie zestawu naprawczego znów byli gotowi do jazdy, ale żaden serwisant się nie pojawił. W międzyczasie wywiązała się krótka rozmowa, gdyż zainteresowanie wzbudziły naklejki znajdujące się na ramie mojego roweru. Pochodzą one z różnych miejsc, które przemierzyłem na dwóch kółkach np. z Alp, Norwegii, Szkocji czy Nowej Zelandii. Młodszy rowerzysta ze zdumieniem, wręcz niedowierzaniem zapytał czy naprawdę taki rower był w tylu odległych miejscach. „Taki rower”, czyli raczej przeciętny egzemplarz. Gdy padła odpowiedź twierdząca z niedowierzaniem kręcili głowami. Moi rozmówcy byli modnie ubrani, a ich rowery były z „górnej półki” z ceną jednostkową co najmniej 10.000 zł; pewnie rower za dwa tysiące wydał im się jakiś dziwny…
Widać wiara, że wszystko można kupić jest obecna także u sportowców. Ale jak widać z opisu tego epizodu nie zawsze tak jest, a drobna awaria może stanowić nie lada kłopot.
Niestety wiara w moc „kasy” rozciąga się na wszystkie sfery życia, a dość powszechny jest pogląd, że można kupić wszystko i wszystkich. Tradycyjne wartości tak ważne w życiu publicznym np. pracowitość, uczciwość, sumienność, patriotyzm i wiele, wiele innych zostają zastąpione lub nawet już zostały wyparte przez „nową wiarę”, czyli pieniądz.

wtorek, 30 lipca 2013

Apel Andrzeja Rozpłochowskiego

Andrzej Rozpłochowski NARÓD WETERANOM OPOZYCJI ANTYKOMUNISTYCZNEJ

niedziela, 28 lipca 2013

Wakacyjna migawka

Ostatnie dwa tygodnie spędziłem zwiedzając Dolny Śląsk. Odwiedziłem wiele miejscowości, sporo kilometrów przekręciłem także na rowerze dzięki czemu miałem liczne okazje do rozmów z mieszkańcami miast, miasteczek i wiosek. Ocena sytuacji w tych miejscach – w ocenie mych rozmówców - była w zasadzie zawsze taka sama: narzekano na niekompetencję lokalnych władz, korupcję, brak wizji rozwoju. Taka jednomyślna postawa jest zastanawiająca; czy jest możliwe by wszędzie działo się tak źle? Według mojej oceny w wielu miejscowościach widać zmiany, a te tereny znam dobrze z corocznych wycieczek rowerowych. Może to znak, iż to obywatele nie chcą lub nie potrafią uczestniczyć w życiu lokalnej społeczności? Nie miałem oczywiście żadnej możliwości poznania poglądów przedstawicieli lokalnych władz i to jest obraz świata tylko jednej strony.
Spróbujmy spojrzeć przez ten pryzmat na życie polskich uczelni; tu także słychać wiele narzekań i krytycznych ocen działań władz na szczeblu krajowym i lokalnym. Ale czy my, pracownicy uczelni jesteśmy partnerami dla władz i staramy się czynnie brać udział w kształtowaniu uczelni? Nie sądzę by tak było; model społeczny jaki utrwalił się w ciągu minionych dekad od 1945 roku trwale (niestety) podzielił społeczeństwo na dwie grupy: „my” i „oni”, czyli władza. Brak społeczeństwa obywatelskiego widać na każdym kroku, a bez prawdziwego współdziałania na rzecz dobra wspólnego trudno będzie zbudować nowoczesne państwo zdolne do skutecznej rywalizacji na polu międzynarodowym. Na polu nauki widać to aż nadto wyraźnie; stanowimy tylko tło dla świata.

wtorek, 9 lipca 2013

Informacje z kraju

Już nawet lekarzy będzie brakowało? Arłukowicz chce limitować studentów

czwartek, 4 lipca 2013

Wakacje

Zaczęły się wakacje, bieżące sprawy odchodzą na dalszy plan. W tym okresie nie zamykam formalnie bloga, ale nowe teksty będą się ukazywały raczej okazjonalnie, jako potrzeba wynikająca z bieżących wydarzeń. Wszystkim Czytelnikom dziękuję za aktywność w minionym roku akademickim mierzoną liczbą odsłon i komentarzy.
Życzę udanych wakacji.

piątek, 28 czerwca 2013

O systemie głosowania elektronicznego

Wczoraj odbyło się ostatnie przed wakacjami posiedzenie Rady Wydziału w Zabrzu. Mimo iż nie było kolokwium habilitacyjnego ze względu na bardzo liczne głosowania posiedzenie trwało dość długo. Głosowania odbywały się drogą elektroniczną i o tym systemie chciałbym napisać parę zdań. Na poprzednim spotkaniu RW gorącą dyskusję wywołała kwestia przyporządkowania każdemu członkowi RW konkretnego, numerowanego pilota do głosowania. Ten system nie gwarantuje anonimowości głosowań dotyczących spraw personalnych. Dziekan Prof. M. Misiołek poinformował nas, że ta sprawa była przedmiotem długich dyskusji w gronie rektorskim i dziekańskim. Jednocześnie przyznał, że ten system nie gwarantuje anonimowości głosowania i, jak stwierdził „włamać się można nawet do Pentagonu”. Swe zdanie wspierające dotychczasowy system imiennego przydziału pilotów uzasadniał faktem, iż w części głosowań biorą udział tylko samodzielni pracownicy nauki, a w innych cała RW. Prof. M. Rokicki zasugerował, żeby problem rozwiązać w taki sposób, by podzielić pulę pilotów na dwie części; jedną dla doktorów habilitowanych i profesorów, drugą dla pozostałych członków RW i w obu przydzielać piloty losowo, bez identyfikacji odbiorcy.
Niestety, Dziekan zignorował tę propozycję.
Uważam, że ta sytuacja jest nie do zaakceptowania, a anonimowość głosowań personalnych to absolutnie nieodzowny warunek prawidłowego funkcjonowania uczelni. W dawniej stosowanym systemie anonimowość była stuprocentowa, czego nie zapewnia – przy takiej organizacji przydziału pilotów – nowy system głosowania elektronicznego.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Światowy Dzień Osteoporozy

Ekspert: świadomość osteoporozy wciąż za mała

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Tysięczny tekst

Poprzedni tekst był tysięcznym jaki ukazał się na blogu. To dobra okazja do pewnych podsumowań. Blog istnieje od lutego 2008 roku, ale dopiero 24 czerwca 2008 roku założyłem licznik wejść. Od tego czasu zanotowałem 359.777 wejść, co daje średnio prawie 200 wejść dziennie. Odwiedzający blog z Internetem łączyli się w 94 krajach świata, a najwięcej wejść (oczywiście poza Polską) było z USA (1475), Niemiec (1325) i Wielkiej Brytanii (993). Najbardziej intryguje mnie aż 216 wejść z Tuvalu, małego państewka zagubionego gdzieś na Pacyfiku. Tą drogą proszę o kontakt tego Czytelnika lub Czytelników.
Ciekawie przedstawia się także geografia statystyki Czytelników bloga z Polski; najwięcej wejść, nie licząc Górnego Śląska, było z województw małopolskiego i dolnośląskiego, a w klasyfikacja miast wygląda następująco: Gliwice, Katowice, Kraków, Wrocław i Warszawa.
Najwięcej wejść bo aż 1475 miał tekst „Densytometr” z 24.06.2010, a kolejne teksty cieszące się największą uwagą to post z 13.11.2012 („Ważna decyzja Trybunału Konstytucyjnego” z 915 odsłonami) i „Najnowsze wyniki wyborów” z 19.04.2012 (520). Nadeszło łącznie ponad 4000 komentarzy, a 196 nie opublikowałem z powodu ich niestosownej treści, używanego w nich słownictwa lub naruszenia dóbr osób trzecich.
Dziękuję wszystkim Czytelnikom oraz komentatorom za ich udział w kształtowaniu opinii publicznej, tak potrzebnej dla prawidłowego biegu spraw w uczelniach. Jestem przekonany, że niezależne obszary dyskusji są ważnym elementem demokracji akademickiej.



środa, 12 czerwca 2013

Na styku prawa i medycyny

Sądowa kapitulacja DKMS-Polska

niedziela, 9 czerwca 2013

Wspomnienie o Profesorze Edmundzie Rogali

25 maja zmarł Profesor Edmund Rogala, były kierownik Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Alergologii w Zabrzu, Prorektor ds. klinicznych w latach 1984-1990. To smutna wiadomość dla wielu osób, które spotkały Profesora na swej drodze życiowej.
Jako były pracownik tej kliniki chciałbym napisać parę słów wspomnień.
Pracę zawodową pod kierunkiem Profesora Rogali rozpocząłem w 1982 roku. To był trudny czas; Polska była rozdarta po okresie „festiwalu wolności” z lat 1980-1981. Dla mnie osobiście to był także okres próby, bo właśnie zbliżał się czas końca studiów. Już wiosną 1982 roku, gdy byłem na VI roku medycyny zwróciłem się z zapytaniem do Profesora czy mógłbym liczyć na zatrudnienie w Jego klinice. Nawet nie marzyłem o etacie akademickim, bo dla osób z przeszłością aktywnej działalności w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów zatrudnienie w uczelni było raczej wykluczone. Profesor okazał mi przychylność, zarekomendował mnie ówczesnemu dyrektorowi Szpitala Klinicznego nr 1 w Zabrzu dr Z. Tyczyńskiemu, który obiecał mi etat szpitalny. Niestety, gdy ponownie zgłosiłem się jesienią celem złożenia stosownych dokumentów przed rozpoczęciem pracy okazało się, że nie ma dla mnie miejsca. Dopiero parę lat temu dowiedziałem się, że zablokowanie etatu było efektem działań tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa dr Jerzego Nożyńskiego (TW Anatom). Ale wówczas ponownie pomocną dłoń wyciągnął do mnie Profesor Rogala, który pomógł uzyskać etat w Zespole Opieki Zdrowotnej w Zabrzu z oddelegowaniem do kliniki. Profesor z pewnością wiedział o przyczynach zablokowania etatu szpitalnego, ale nie wahał się pójść drogą „pod prąd” ówczesnego czasu. Te wydarzenia ukierunkowały całe moje późniejsze życie zawodowe. Pod kierunkiem Profesora pracowałem 17 lat, aż do Jego przejścia na emeryturę. Zawsze pogodny, elegancki i dystyngowany znakomicie uosabiał wizerunek prawdziwego profesora medycyny. W Klinice Alergologii, jak się wówczas nazywała kierowana przez Niego jednostka zebrał się młody zespół lekarski oraz czworo adiunktów dr med. B. Rogala, J. Dwornicki, K. Zawisza i J. Jarząb. To był inspirujący czas dla młodego adepta medycyny stawiającego dopiero pierwsze kroki na drodze zawodowej. Profesor w swej klinice realizował konsekwentny program działań obejmujący pracę zawodową i naukową. Wszystko miało swój czas i porządek. Dzień zaczynał się od raportu, w czasie którego lekarz dyżurny zdawał bardzo precyzyjną i dokładną relację z przebiegu dyżuru. Na każdym odcinku, męskim i kobiecym regularnie odbywały się wizyty profesorskie. Profesor skrupulatnie badał pacjentów, ale także oczekiwał od nas, lekarzy prowadzących, szczegółowej wiedzy o stanie zdrowia naszych chorych. Oglądał, ba, sprawdzał historie choroby, pytał nas o wyniki badań i plany dalszej diagnostyki. Teraz, z perspektywy lat można docenić ten trud ukierunkowany na stworzenie prawidłowych warunków rozwoju zawodowego, choć wtedy niejednokrotnie czuliśmy dużą presję. Podobnie poważnie traktowano w klinice pracę naukową. W każdy czwartek odbywały się zebrania naukowe. Punktualnie o godzinie 10 jedna osoba przedstawiała jakiś problem medyczny w salce biblioteki kliniki. Nieobecność nie wchodziła w grę, to było najważniejsze wydarzenie tygodnia. Profesor nie akceptował czytania z kartek, a do dobrego tonu było wygłoszenie tekstu bez pomocy wcześniejszych notatek. Czasem ktoś przygotował przeźrocza, a o prezentacjach multimedialnych nikt wówczas nie słyszał. To była dobra szkoła wystąpień publicznych, co niejednemu z wychowanków Profesora przydało się później w życiu. Regularnie odbywały się także tzw. „Zaduszki”, czyli analiza zgonów przy udziale patomorfologa, a dyskusje i spory z doktorami Majewskim czy Kowalskim trudno zapomnieć.
W pracy pod kierunkiem Profesora Rogali zdarzały się także epizody humorystyczne. Kiedyś na profesorskiej wizycie pacjent na pytanie skierowane do pacjenta: czy Pan pali? ten całkiem poważnie odpowiedział oburzony, że na sali chorych nie pali…Profesor zachował spokój i opanowanie. Cenną cechą Profesora, ważną dla każdej osoby sprawującej funkcję kierowniczą, była umiejętność łatwego nawiązywania kontaktu z innymi ludźmi, od portiera poprzez pacjenta aż do personelu pielęgniarskiego i lekarzy w klinice.
Praca pod kierunkiem Profesora Rogali dawała solidne podstawy dla dalszego rozwoju zawodowego i naukowego. Mnóstwo osób uzyskało I i II stopień specjalizacji w chorobach wewnętrznych, a także alergologii. O jakości pracy naukowej świadczą uzyskane stopnie i tytuły naukowe; 6 osób związanych z kliniką uzyskało tytuły naukowe profesora, dwie stopień doktora habilitowanego, a liczba doktoratów jest długa.
29 maja na uroczystościach pogrzebowych zebrało się liczne grono byłych współpracowników Profesora, pracowników uczelni, pacjentów. W imieniu władz uczelni głos zabrał Prorektor Prof. J. Duława, a z grona dawnych pracowników kliniki Profesora pożegnał Prof. J. Jarząb. Odszedł kolejny z naszych Nauczycieli, wychowanek i absolwent Śląskiej Akademii Medycznej.







Józef Wieczorek laureatem Nagrody Kongresu Mediów Niezależnych przyznawanej za obronę prawdy w mediach

Józef Wieczorek laureatem Nagrody Kongresu Mediów Niezależnych przyznawanej za obronę prawdy w mediach

piątek, 7 czerwca 2013

Posiedzenie Rady Wydziału w Zabrzu

Na kolejnym posiedzeniu Rady Wydziału w Zabrzu omawiano wiele spraw; trzy w mojej ocenie wymagają krótkiego omówienia.

Przed rozpoczęciem obrad odebraliśmy urządzenia do głosowania elektronicznego i oddelegowany pracownik uczelni przystąpił do instruktażu stosowania tej metody. Od dawna postulowałem wprowadzenie tej metody w celu usprawnienia i skrócenia obrad. System jest prosty i łatwy w obsłudze; jest jednak pewne „ale”. Otóż każdemu członkowi RW przypisano pilota do głosowania o stałym numerze, co oznacza, że można zidentyfikować sposób głosowania, także w sprawach personalnych. Podniosłem ten problem, co wywołało dość ożywioną dyskusję. Co prawda osoba prowadząca szkolenie zapewniała o „szczelności” systemu i nawet pokazano nam stosowne oświadczenie firmy, która opracowała system, ale niektórzy dyskutanci nie dali temu wiary.
A sprawa jest łatwa do rozstrzygnięcia; należy po prostu przy odbiorze urządzenia przydzielać je losowo, bez przypisywania numeru konkretnej osobie. Wg obietnicy Dziekana Prof. M. Misiołka ta sprawa ma być rozstrzygnięta w najbliższej przyszłości, a dzisiejsze głosowania miały tylko charakter testowy.

Druga ważna sprawa dotyczyła planów uruchomienia studiów na wydziale lekarsko-dentystycznym dla studentów anglojęzycznych. To duża szansa dla wydziału, ale i wyzwanie. Pytanie, czy mamy wystarczającą kadrę, dysponującą czasem dla prowadzenia zajęć z tymi studentami w świetle już dziś dużego obciążenia dydaktyką, czy liczba osób płynnie władających językiem angielskim jest odpowiednia, no i kwestia jakości bazy dydaktycznej nie mówiąc już o konieczności dostosowania akademików do oczekiwań studentów zagranicznych. Jest aprobata RW dla tej idei, ale droga do jej realizacji jest trudna i pewnie nie tak bliska.

Trzecia kwestia to sprawa sprecyzowania wymagań stawianych kandydatom do stopni naukowych oraz tytułu naukowego. To bardzo dobry kierunek, stałe zasady oceny dorobku naukowego są konieczne; 1 maja opublikowałem ankietę dotyczącą tej sprawy. Problem przedstawił Prof. A. Gabriel, który zaprezentował propozycje wydziałowej komisji ds. nauki. Ta propozycja jest oparta, wg podanej informacji, na zasadach obowiązujących w CM UJ ze zmniejszeniem wymogu wartości wskaźnika IF z 10 do 7,2 punktu. W dyskusji przedstawiłem moją propozycję, opartą na wynikach ankiety (jej wyniki zaprezentowałem na blogu 2 czerwca). Poniżej tego tekstu zamieszczam tekst prezentacji jaką przedstawiłem na posiedzeniu RW. Problematyka dotycząca oceny dorobku i kryteriów awansu wywołała żywą dyskusję, część zabierających głos przychylała się do poglądu o konieczności stworzenia zasad wolnych od subiektywnych ocen, inni optowali za utrzymaniem przy ocenie kandydata także innych kryteriów, nie pozostających w związku z dorobkiem naukowym. Dziekan M. Misiołek zapowiedział dalsze prace, zaprosił mnie do współpracy by na następnym posiedzeniu RW zaprezentować nową propozycję.

czwartek, 6 czerwca 2013

O polskich uczelniach

Chciałbym kilka słów napisać, jako komentarz do ostatniego posiedzenia Rady Wydziału. Jak wspominałem wcześniej od kilku miesięcy z powodu prowadzenia ćwiczeń nie brałem udziału w obradach RW. Ten czasowy dystans stwarza lepszą możliwość dostrzeżenia pewnych faktów. Przede wszystkim zdumiała mnie mała liczba obecnych osób; przecież obawiano się, że po przywróceniu do składu RW wszystkich samodzielnych pracowników nauki sala obrad będzie pękać w szwach. To poważny problem, jak RW ma podejmować swe decyzje przy nieobecności tak wielu osób? Są członkowie RW, którzy w zasadzie nigdy się nie pojawiają, chyba gdy mają do załatwienia swoje sprawy. Usprawiedliwieniem nieobecności jest urlop, udział w konferencji naukowej lub prowadzenie zajęć dydaktycznych. Naszym OBOWIĄZKIEM jest obecność. Ale sama obecność to za mało, tworzenie nowej jakości musi być oparte na otwartej dyskusji. Ale chętnych do zabierania głosu jest niewielu. Patrząc na posiedzenia RW z perspektywy blisko roku pracy nowych władz widać istotne różnice względem dwóch wcześniejszych kadencji. Dziekan Prof. M. Misiołek sprawnie prowadzi obrady, nie ma miejsca na typowe dla poprzednich lat pozamerytoryczne dyskusje. Ale to niestety nie przełom z powodu niskiej aktywności członków RW.
Dlaczego tak się dzieje? Sądzę, że jest to konsekwencja ogólnej sytuacji polskich uczelni. Regres trwa od lat. Obniżanie finansowania nauki, coraz większe możliwości zarobkowania w innych miejscach niż macierzyste uczelnie (np. w innych, zwykle niepublicznych uczelniach) doprowadziły do sytuacji, że nasze życie nie kręci się wokół własnej uczelni, która stała się swoistym dodatkiem do innych aktywności. Ewolucja zjawisk społecznych prowadzących do deprecjacji znaczenia nauki i szkolnictwa wyższego jest faktem, ale życie nie zna próżni. Dążenie do spełnienia życiowych aspiracji jest naturalne dla każdego człowieka i w efekcie procesu, który zarysowałem widzimy odwracanie się od uczelni.
Bez zmian na poziomie krajowym nie ma żadnych szans na odwrócenie tego trendu, ale to potrzeba zmian o fundamentalnym charakterze. Nie chodzi wcale – przynajmniej w pierwszym etapie – o zwiększenie nakładów na szkolnictwo wyższe i naukę. Najpierw należy zmienić zasady funkcjonowania uczelni idące w kierunku podniesienia ich poziomu w zakresie dydaktyki i nauki. Bez tych działań, będących wspólnym dziełem rządu i Sejmu oraz środowisk uniwersyteckich, będziemy skazani bezterminowo na rolę tła dla świata.

Stawiam pytania:
-Czy klasa polityczna, rozumiana jako rząd i Sejm + Senat jest w stanie podjąć odpowiednie reformy?
-Czy środowiska polskich uczelni są gotowe by wziąć udział, jako równorzędny partner dla klasy politycznej, w prawdziwej reformie polskich uczelni?


niedziela, 2 czerwca 2013

Wyniki ankiety

W ankiecie z 1 maja br. dotyczącej zasad awansu naukowego wzięło udział 65 osób. Poniżej przedstawiam wyniki.

W odpowiedzi na dwa zadane pytania dotyczące kryteriów awansu naukowego:
1. Czy potrzebne są czytelne i precyzyjne kryteria oceny kandydata do stopni naukowych?
- 95% respondentów odpowiedziało TAK,
2. Czy potrzebne są czytelne i precyzyjne kryteria oceny kandydata do tytułu naukowego?
- 94% respondentów odpowiedziało TAK.

3. pytanie dotyczyło wybrania najważniejszego kryterium oceny dorobku naukowego – tu rozrzut odpowiedzi był duży:
- Liczba publikacji – 5%
- Liczba publikacji oryginalnych – 11%
- Wartość dorobku wyrażoną w punktach ministerialnych - 4%
- Liczba publikacji, w których kandydat jest pierwszym autorem lub autorem seniorem – 22%
- Wartość współczynnika IF – 23%
- Wartość współczynnika Hirscha – 17%
- Liczba cytacji – 17% .


Wyniki ankiety jednoznacznie wskazują, że istnieje potrzeba przyjęcia czytelnych zasad awansu naukowego. Aktualnie stosowane kryteria są dość dowolnie interpretowane, a rozrzut dorobku osób ubiegających się o stopnie naukowe i tytuł naukowy jest ogromny i trudny do zaakceptowania.
Do dyskusji pozostaje oczywiście, jakie kryteria powinny być najważniejsze; najpewniej optymalna byłby jakiś wspólny algorytm ujmujący przynajmniej pewne kryteria przy założeniu minimalnego dorobku dla każdego z punktów. Np. mogę sobie wyobrazić, że kandydat do stopnia doktora powinien mieć np. co najmniej 2-3 publikacje, a kandydat do stopnia doktora habilitowanego, co najmniej 30 publikacji (w tym 20 oryginalnych publikacji), być w co najmniej 10. z nich pierwszym lub ostatnim autorem, mieć IF>15, wsp. Hirscha co najmniej 5 (tzn. pięć prac cytowanych po 5x) oraz 100 cytacji.
Dla aspirujących do tytułu naukowego profesora należałoby ten dorobek w przybliżeniu podwoić.
Można także nadać każdemu z kryteriów względną wartość (np. dla wsp. Hirscha 17%, a dla wartości IF 23%) i postawić warunek uzyskania 100% dla rozpoczęcia procedury awansowej.
I tak osoba mająca IF=15 otrzymywałaby 23% przy kryterium IF=15 punktów, a osoba z IF=30 uzyskiwałaby 46%. Analogicznie można postąpić z innymi kryteriami, by móc wyrównać szanse w różnych specjalnościach medycznych różniących się np. wartością IF czasopism (np. przy IF np. 5 można uzupełnić dorobek w innych kategoriach: odpowiednia liczba publikacji, cytacji i wartość wsp. Hirscha).


środa, 29 maja 2013

Pożegnanie Profesora Edmunda Rogali

Dziś odbył się pogrzeb Profesora Edmunda Rogali, mojego pierwszego Nauczyciela medycyny. Po nabożeństwie żałobnym w imieniu władz uczelni kilka zdań wygłosił Prorektor Prof. J. Duława, który w ciepłych słowach pożegnał Profesora zaliczając Go do grona znakomitych mistrzów medycyny. Potem zabrał głos Prof. Jerzy Jarząb, wychowanek Profesora. W nieco dłuższej, pełnej emocji wypowiedzi zawarł parę faktów z życia zmarłego, opisał Jego zasługi, a także odniósł się do 30 lat wspólnej pracy w Katedrze i Klinice Chorób Wewnętrznych i Alergologii. Sądzę, że te ciepłe słowa podzielało wielu obecnych wychowanków i uczniów Profesora Edmunda Rogali.
Pod kierownictwem Profesora pracowałem blisko 20 lat; w najbliższym czasie napiszę o tych latach specjalny tekst.

poniedziałek, 27 maja 2013

Uroczystości pogrzebowe Profesora Edmunda Rogali

Przed chwilą uzyskałem informację, że msza święta w intencji Profesora Edmunda Rogali odbędzie się w środę 29 maja o godzinie 11 w kościele pod wezwaniem Św. Anny w Zabrzu ul. 3-Maja, a uroczystości pogrzebowe na cmentarzu przy ulicy Czołgistów w Zabrzu.

niedziela, 26 maja 2013

Zmarł Profesor Edmund Rogala

Wczoraj zmarł Profesor Edmund Rogala, były kierownik Katedry Chorób Wewnętrznych i Alergologii w Zabrzu. Pod Jego kierunkiem zdobywałem kolejne stopnie zawodowe i naukowe w latach 1982-2001. Grono licznych współpracowników Profesora ze smutkiem przyjęło wiadomość o Jego śmierci.

sobota, 25 maja 2013

Układ zamknięty

Chyba tylko raz zdarzyło mi się kiedyś przedstawić na blogu moją opinię dotyczącą obrazu filmowego. Drugą taką okazję stworzyło powstanie filmu „Układ zamknięty” Ryszarda Bugajskiego. Opowiedziano w nim historię opartą na autentycznych wydarzeniach z początku bieżącego stulecia (2003 r.). By nie odebrać atrakcyjności odbioru filmu osobom, które jeszcze go nie widziały streszczę go w paru zdaniach. Akcja toczy się w Gdańsku (w rzeczywistości te wydarzenia miały miejsce w Krakowie) w środowisku biznesowym. Trzech wspólników otwiera nowoczesną fabrykę, co wzbudza zainteresowanie osób z kręgu władzy szukających na nich „haków”. Prokurator, brawurowo wykreowany przez Janusza Gajosa i naczelnik urzędu skarbowego, w którego postać wcielił się Kazimierz Kaczor osaczają bohaterów stosując przy tym brutalne metody znane raczej dla walki z mafią. Te działania, jak się potem okaże, nie mają żadnego uzasadnienia, a ich jedynym motywem była chęć przejęcia atrakcyjnego przedsięwzięcia biznesowego. Dzięki uporowi jednego dziennikarza udaje się zdemaskować ten niecny plan, ale dokonane w międzyczasie kroki prawne nie zostały anulowane. Nasi bohaterowie spędzają parę miesięcy w więzieniu, tracą dorobek życia, a potem latami walczą o swe prawa i dobre imię., natomiast przestępcze działania prokuratora i innych zamieszanych osób nigdy nie zostały osądzone. Ba, niektórzy nikczemni spiskowcy awansowali w hierarchii zawodowej.
Końcowa konkluzja filmu jest porażająca; w państwie mieniącym się mianem państwa prawa urzędnicy piastujący wysokie funkcje publiczne bezkarnie dopuścili się przekrętu na dużą skalę.
Piszę o tych wydarzeniach, bo wiodąca oś filmu – opis układu ludzi władzy znajdujących się niejako poza zasięgiem prawa – wcale nie ogranicza się do tego przykładu. Oczywiście nieuczciwi ludzie chętnie podążający drogami poza prawem trafiają się w każdym kraju, ale tam muszą liczyć się, że dosięgnie ich ręka sprawiedliwości. U nas jest dokładnie odwrotnie; ile to razy słyszeliśmy, że ukarano np. sprzedawczynię, która nie wbiła do kasy fiskalnej należności za bułkę wartą 50 groszy, a malwersanci i łapówkarze z udowodnionymi przestępstwami liczonymi w milionach unikają kary. Nawet – jak pokazał niedawny, kuriozalny wyrok sądu – można wziąć łapówkę i zostać uznanym za osobę niewinną.
Kwestia odpowiedzialności za swe czyny nie dotyczy tylko przestępstw natury kryminalnej, idzie o poszanowanie prawa w ogóle. Przykładów sytuacji, w których zasady prawa były przekraczane nie brak także w życiu polskich uczelni.
Szkody społeczne tego rodzaju bezprawnych działań są ogromne i daleko wykraczają poza bezpośredni zakres decyzji. Prowadzą do atrofii dyskusji, odwracanie się od życia publicznego w ogóle, ucieczkę w sferę prywatności. Takie postawy widzimy wokół, bierność stała się wręcz normą, a osoby aktywne, dyskutujące i zadające nieraz trudne pytania są rzadko spotykane i wręcz niemile widziane.
Prawdziwi Bohaterowie filmu stworzyli Stowarzyszenie „Niepokonani”, które broni osób pokrzywdzonych przez aparat państwowy. W krótkim okresie udokumentowali 2000 (DWA TYSIĄCE) spraw, w których doszło do nadużycia władzy. Te dane jednoznacznie sugerują, że takich przykładów jest w skali kraju wielokrotnie więcej. To przejaw paraliżu państwa, które nie jest w stanie dopilnować interesu zwykłych obywateli, bezbronnych wobec różnego rodzaju działań „układu” znajdującego się poza zasięgiem prawa.

wtorek, 21 maja 2013

O badaniach klinicznych

Eksperci: wciąż za mało badań klinicznych w Polsce
wczoraj, 15:23
Badania kliniczne są motorem postępu w medycynie, przyczyniają się do poprawy opieki medycznej i wydłużenia życia ludzi – przypominają eksperci z okazji Międzynarodowego Dnia Badań Klinicznych, obchodzonego 20 maja. Ich zdaniem w Polsce prowadzi się ich za mało.
Lekarze, badacze i przedstawiciele firm farmaceutycznych dyskutowali o tym w poniedziałek w Warszawie podczas konferencji pt. "Badania kliniczne – za i przeciw".
Jak ocenił Tomasz Kowalczyk z Premier Research, firmy zajmującej się organizacją i prowadzeniem badań klinicznych, Polska ma potencjał do prowadzenia badań klinicznych. Wynika to m.in. z tego, że mamy dużą liczbę mieszkańców – ok. 38 mln (34. miejsce na świecie pod względem liczby ludności), podczas gdy np. Węgry i Czechy łącznie mają tylko 10 mln, czyli cztery razy mniej.
REKLAMA
Mimo to, z przedstawionych przez Kowalczyka danych serwisu ClinicalTrials.gov amerykańskich Narodowych Instytutów Zdrowia, wynika, że na koniec 2011 r. w Polsce prowadzone były 272 badania, podczas gdy w Czechach - 185, a na Węgrzech - 188. Najnowsze dane europejskiego rejestru EU Clinical Trials Register wskazują, że różnice te są jeszcze większe. Liczba badań (w tym badań niekomercyjnych) rozpoczętych w 2012 r. na Węgrzech wynosiła 573, w Czechach - 401, a w Polsce – 359.
Zdaniem ekspertów, oznacza to, że mamy potencjał do prowadzenia badań klinicznych, ale go nie wykorzystujemy.
- Mamy szereg wyspecjalizowanych placówek medycznych skupionych wokół wielkich miast (jak Warszawa, Wrocław, Kraków, Poznań, Szczecin, Gdańsk, Lublin, Bydgoszcz, Rzeszów), co zapewnia w miarę równomierny dostęp pacjentów – podkreślił Kowalczyk. Według Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) mamy 800 szpitali i 16 600 zakładów ambulatoryjnej opieki zdrowotnej, co stanowi olbrzymią pulę do robienia badań.
Wśród czynników, które czynią Polskę atrakcyjną dla sponsorów badań klinicznych Patryk Mikucki, dyrektor Warszawskiego Centrum Operacyjnego Badań Klinicznych Astra Zeneca, wymienił też m.in. niskie koszty prowadzenia badań, wysoką jakość pracy badaczy i pozostałego personelu medycznego, a także szybką i skuteczną rekrutację pacjentów.
Teresa Brodniewicz z MTZ Clinical - firmy prowadzącej badania kliniczne na zlecenie - oceniła, że sponsorzy badań klinicznych napotykają w Polsce na wiele utrudnień, w tym natury prawnej, które przyczyniają się do ograniczenia tego rynku w naszym kraju.
Zaznaczyła, że aby zarejestrować badanie kliniczne w Polsce trzeba złożyć średnio 31 dokumentów do Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, a do komisji bioetycznej – średnio 22 dokumenty. Dla porównania, w Kanadzie należy złożyć jedynie 12 dokumentów do agencji Therapeutic Product Directorate.
Zwróciła też uwagę na potrzebę stworzenia centralnego systemu rejestracji uczestników badań klinicznych. Dzięki niemu - według niej - czują się oni bezpieczniej, bo mają poczucie, że państwo ma większy nadzór nad badaniem, a po drugie, może to pomóc wychwycić sytuację, w której pacjent uczestniczy w dwóch czy trzech badaniach klinicznych, co czasem się zdarza.
Zdaniem uczestników konferencji istotny problem stanowi ogólnie niska świadomość społeczna na temat badań klinicznych w Polsce. Wiele mediów - zaznaczyła Brodniewicz - przedstawia je stereotypowo, jako doświadczenia na "królikach". Tymczasem uczestnicy badań oceniają, że dzięki nim mają lepszy dostęp do nowoczesnych technologii i poczucie lepszej opieki medycznej.
Międzynarodowy Dzień Badań Klinicznych jest obchodzony 20 maja dla upamiętnienia pierwszego nowożytnego badania klinicznego przeprowadzonego przez Szkota Jamesa Linda, lekarza okrętowego na statku Królewskiej Marynarki Wojennej - HMS Salisbury. 20 maja 1747 r. rozpoczął on trwający sześć dni eksperyment wśród 12 marynarzy mający wykazać, który z dostępnych wówczas środków może zapobiegać i leczyć szkorbut.
Podzielił ich na sześć par i zastosował: cydr, wodę morską, mieszaninę czosnku, musztardy i chrzanu, roztwór octu, słaby roztwór kwasu siarkowego oraz cytrusy – 2 pomarańcze i jedną cytrynę. Skuteczne okazały się tylko cytrusy, które są bogatym źródłem witaminy C.

niedziela, 19 maja 2013

Majowe reminiscencje

Zbigniew Kopczyński to przewodniczący Niezależnego Zrzeszenia Studentów Politechniki Ślaskiej z 1981 roku. Od "zawsze" był aktywny na polu działalności społecznej w kraju, a od paru lat jest także wnikliwym obserwatorem i komentatorem wydarzeń polskiego życia publicznego. Zapraszam do uważnego przeczytania poniższego tekstu.

Różowa biało-czerwona

czwartek, 16 maja 2013

Z życia akademickiego w Zabrzu

Od stycznia br. nie uczestniczyłem w obradach Rady Wydziału w Zabrzu, gdyż miałem w tym czasie zajęcia dydaktyczne. Z tego powodu nie było możliwości by relacjonować bieżące wydarzenia z życia wydziału. Jeden z członków RW zwrócił mi nawet uwagę, że na blogu brak jest bieżących informacji. To fakt, dawniej, jako członek Senatu byłem bliżej aktualnych wydarzeń i znacznie częściej je komentowałem. Zawsze uważałem, że sprawozdanie z posiedzenia Senatu powinno być jednym z pierwszych punktów obrad RW. Jako członek Senatu w latach 2005-2012 zdaję sobie sprawę jak istotne decyzje tam zapadają. Dlatego przy akceptowaniu programu dzisiejszej RW złożyłem wniosek by sprawozdanie z Senatu przesunąć na początek posiedzenia, co spotkało się z aprobatą Dziekana Prof. M. Misiołka. Taki wniosek złożyłem także z tego powodu, iż od studentów dowiedziałem się o planach zmian w regulaminie studiów umożliwiających ich kontynuowanie bez zdania wszystkich egzaminów i chciałem u „źródła” zweryfikować te informacje. Taki system warunkowego dopuszczenia na dany rok od lat obowiązuje na wielu, może większości polskich uczelni. Od lat studenci podejmowali próby wprowadzenia tych zmian także u nas, ale zawsze natrafiali na stanowczy opór.
W sprawozdaniu z Senatu przedstawiono zarys tej rewolucyjnej zmiany filozofii studiowania na naszej uczelni. Istotnie od następnego roku akademickiego dopuszczalne ma być warunkowe zaliczenie roku, ale mają niebawem zostać określone pewne ograniczenia. Trzeba uznać racje, że bez zdania egzaminu np. z anatomii czy fizjologii kontynuowanie studiów nie może mieć miejsca, gdyż to są filary nauk medycznych. Nie ujmując znaczenia żadnej dziedzinie nauczania medycyny takie podejście do sprawy jest jak najbardziej uzasadnione.
Konkludując, mam nadzieję, że odtąd wydarzenia bieżące będące odzwierciedleniem wyników obrad Senatu będą jednym z pierwszych punktów obrad każdej RW.

Ku pamięci bohatera narodowego

Koncert „Tadka” oraz specjalny pokaz spektaklu Sceny Faktu Teatru Telewizji „Śmierć rotmistrza Pileckiego” w 65. rocznicę zamordowania rotmistrza Witolda Pileckiego – Katowice, 25 maja 2013
25 maja 2013 r. przypada 65 rocznica śmierci rotmistrza Witolda Pileckiego. Aby uczcić Jego pamięć, Oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach oraz kino „Światowid” zapraszają na koncert „Tadka” z utworami z płyty „Niewygodna prawda” oraz specjalny pokaz spektaklu Sceny Faktu Teatru Telewizji „Śmierć rotmistrza Pileckiego”, który odbędzie się 25 maja 2013 r. o godz. 15.30 w kinie „Światowid” w Katowicach (ul 3 Maja 7).

Witold Pilecki (1901–1948) całe swoje życie poświęcił ojczyźnie, walce o wolność i godność człowieka. W 1918 r. uczestniczył w akcji rozbrajania Niemców, a w 1920 r. walczył z bolszewikami. W 1939 r. brał udział w kampanii wrześniowej, a następnie zaangażował się w działalność konspiracyjną. W 1940 r. pozwolił się ująć Niemcom, by w ten sposób dostać się do Auschwitz (jako więzień nr 4859), aby zbierać informacje o obozie, m.in. o zagładzie Żydów i utworzyć tam ruch oporu. W 1943 r. zbiegł z Auschwitz, a w 1944 r. wziął udział w powstaniu warszawskim, po którym trafił do niemieckiej niewoli. Po wojnie powrócił do okupowanego przez Sowietów kraju, gdzie podjął działania konspiracyjne. Aresztowany przez UB został skazany na śmierć i zamordowany w 1948 r. Rotmistrz Pilecki przeszedł do historii głównie jako „ochotnik do Auschwitz”.

W programie:
  • multimedialna prezentacja pieśni patriotycznych
  • koncert „TADKA” z utworami z płyty „Niewygodna prawda”
  • prelekcja Krzysztofa Trackiego… o Rotmistrzu Witoldzie Pileckim - wystąpienie historyka
  • Scena Faktu Teatru Telewizji „Śmierć rotmistrza Pileckiego”

Więcej informacji o uroczystości w kinie „Światowid”:
tel. 32 258 74 32, mail: kino@swiatowid.katowice.pl.

Plakat - Pilecki

sobota, 11 maja 2013

Ranking polskich uczelni 2013

Poniżej przedstawiam ranking polskich uczelni medycznych wg Rzeczpospolitej i Perspektyw Anno 2013. Nasza uczelnia plasuje się w dole tabeli, podobnie jak w latach ubiegłych. Zaniedbania i różne "wpadki" wizerunkowe jakie się zdarzały w naszej uczelni w ostatnich latach spychają nas do grona najsłabszych polskich uczelni medycznych, a przecież nawet te najlepsze odbiegają znacząco o najlepszych uczelni europejskich i światowych. Niestety, nie widać światełka w tunelu dla polskich uniwersytetów, świat ucieka coraz szybciej. Potrzebujemy prawdziwych reform, a nie pozorowanych zmian i prężenia muskułów. Z finansowaniem nauki na poziomie znacznie poniżej 1% PKB na zawsze pozostaniemy tylko tłem dla zagranicznych uczelni.

MiejsceUczelnia20122013Wskaźnik
1Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego13100,00
2Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu2194,95
3Warszawski Uniwersytet Medyczny4491,16
4Gdański Uniwersytet Medyczny6591,01
5Uniwersytet Medyczny w Łodzi3785,48
6Uniwersytet Medyczny im. Piastów Śląskich we Wrocławiu71085,21
7Uniwersytet Medyczny w Białymstoku5283,46
8Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach8979,85
9Uniwersytet Medyczny w Lublinie9679,31
10Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie10872,17
11Collegium Medicum UMK im. Ludwika Rydygiera w Bydgoszczy111161,62

piątek, 3 maja 2013

Wyniki ankiety o dyskusji


Przedstawiam wyniki ankiety z 3 kwietnia dotyczącej jawności i anonimowości dyskusji prowadzonych na blogu.
Uzyskane odpowiedzi dają pewien obraz i pozwalają na zrozumienie, dlaczego dyskusja nie toczy się przy otwartej kurtynie.
Poszczególne pytania uzyskały następującą liczbę odpowiedzi TAK

• Biorę udział w dyskusji na blogu – 73,5%
• Brak ujawniania danych personalnych wpływa na jakość dyskusji – 79,6%
• Nie ujawniam swych, gdyż obawiam się reakcji przełożonych – 59,2%
• Nie ujawniam swych, gdyż obawiam się reakcji władz uczelni – 79,6%
• Nie ujawniam swych, gdyż obawiam się reakcji osób trzecich – 38,8%

Cieszy, że ¾ Czytelników deklaruje udział w dyskusjach na blogu. Aż 4 na 5 dyskutantów podziela pogląd, że anonimowość dyskusji negatywnie wpływa na jej jakość. Interesujące dane przynoszą trzy kolejne pytania; okazuje się, że najwięcej obaw budzi ewentualna reakcja władz uczelni i aż 80% osób biorących udział w dyskusjach tym względem motywuje potrzebę zachowania anonimowości. To bardzo znamienna sytuacja wskazująca na poważne zachwiania relacji na linii władze uczelni – pracownicy. Oczywiście dalszych badań wymaga ustalenia dlaczego tak powszechna jest obawa przed reakcją władz uczelni; czy wynika to z obserwacji losów innych pracowników, którzy publicznie prezentowali swe poglądy (np. Prof. Opala) lub osobistych doświadczeń. Niezależnie od przyczyn tego stanu rzeczy brak otwartej dyskusji to przeszkoda na drodze przekształcenia naszej uczelni w nowoczesną, wiodącą uczelnię medyczną w kraju. Interesująca inicjatywa Rektora P. Jałowieckiego prezentująca w Newsletterze różne informacje dotyczące uczelni to przykład jednokierunkowego przepływu treści od władzy do pracowników. Brak jest ścieżki w odwrotnym kierunku.
Potrzebę otwartej dyskusji toczonej na poziomie całej uczelni (czego nie dają dyskusje toczone w Senacie i Radach Wydziału nieznane ogółowi pracowników) uważam za kluczowy warunek rozwoju uczelni.

środa, 1 maja 2013

O nauce

Nie brałem udziału w ostatnim posiedzeniu Rady Wydziału w Zabrzu, gdyż przebywałem w tym czasie na kongresie naukowym. Jednak dotarły do mnie informacje dotyczące dyskusji w sprawie prowadzenia procedur nadania stopnia doktora habilitowanego trzem pracownikom uczelni. Istotą sporu był ich dorobek naukowy, mierzony znanymi kryteriami stosowanymi powszechnie (liczba publikacji, wartość współczynnika IF, cytacje itd.). Część dyskutantów, w tym Dziekan Prof. M. Misiołek postulowali by wstrzymać procedurę w celu zwiększenia dorobku; inni optowali za utrzymaniem tych punktów programu. Oczywiście, jako że nie byłem obecny nie mam możliwości zaprezentowania mego osobistego poglądu, ale problem oceny dorobku naukowego od dawna wymaga – w mojej ocenie – zupełnie nowego podejścia. Dotychczasowe kryteria, mało precyzyjnie określające wymagania stawiane kandydatom aspirującym do uzyskania kolejnych stopni naukowych i tytułu naukowego profesora powinny być ściśle określone. Do dyskusji pozostaje jakie wymagania należy spełnić, a dla różnych dziedzin nauki kryteria powinny być osobno sprecyzowane. Dziś (czego egzemplifikacją jest opisany spór) o dopuszczeniu kandydata decydują w znacznym stopniu względy pozamerytoryczne. Sądzę, że takie kryteria powinny być jednolite dla wszystkich uczelni danego typu w całej Polsce. Drugim istotnym czynnikiem jest ich stabilność; dany kandydat musi na wiele lat przed podejściem do danej procedury wiedzieć, że w czasie przygotowań zasady nie ulegną zmianie.


W celu uzyskania poglądów Czytelników bloga poniżej sformułowałem parę pytań w ankiecie. Pod koniec miesiąca podsumuję jej wyniki, proszę o aktywny udział.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Ankieta

3 kwietnia zamieściłem interaktywną ankietę dotyczącą anonimowości dyskusji na blogu. Dotąd wypełniło ją 47 osób. Za parę dni podsumuję wyniki ankiety i proszę Czytelników o zabranie głosu w tej ważnej sprawie.

piątek, 26 kwietnia 2013

Ważna informacja

W imieniu grupy robotniczej str. 1W imieniu grupy robotniczej str. 2

niedziela, 21 kwietnia 2013

Gdy po powrocie z Rzymu, gdzie uczestniczyłem w obradach kongresu dotyczącego osteoporozy zaglądnąłem do Internetu ku memu zdziwieniu zauważyłem tekst dotyczący właśnie osteoporozy. Widać, że czasem wydarzenia z kręgu nauki przenikają do opinii publicznej.

Specjaliści: grozi nam epidemia złamań kości z powodu osteoporozy

Grozi nam epidemia różnego rodzaju złamań kości, jeśli nie zaczniemy wykrywać i skutecznie leczyć osteoporozy – zaalarmowali specjaliści podczas europejskiego kongresu poświęconego osteoporozie, który rozpoczął się w Rzymie.

Prezes europejskiego oddziału Międzynarodowej Fundacji Osteoporozy (IOF), John A. Kanis powiedział, że liczba złamań osteoporotycznych jedynie w latach 2001-2007 zwiększyła się o 30-100 proc. w poszczególnych krajach Unii Europejskiej.
Głównym powodem tak licznych złamań jest starzenie się społeczeństw, ale także lekceważenie tej podstępnej i groźnej choroby, jaką jest osteoporoza. Wiele osób się nie leczy, gdyż nie odczuwa żadnych dolegliwości. Tymczasem terapia polega przede wszystkim na zapobieganiu skutkom tej choroby, czyli złamaniom kości.
Osteoporoza objawia się niską masą kostną i upośledzoną mikroarchitekturą tkanki kostnej, co zwiększa łamliwość kości. Atakuje wszystkie kości człowieka, ale najczęściej dochodzi do złamania kręgów kręgosłupa, kości przedramienia, nadgarstków oraz bioder.
Złamania kręgów kręgosłupa u wielu osób są pierwszym objawem choroby, ale wtedy jest ona już mocno zaawansowana. Z przedstawionego na kongresie raportu wynika, że w poszczególnych krajach europejskich zdarzają się one u 10-24 proc. osób po 50. roku życia. Prawdopodobnie jest ich przynajmniej o jedną trzecią więcej, gdyż wiele przypadków nie jest wykrywanych.
Aż 60 proc. złamań kręgosłupa nie powoduje poważniejszych dolegliwości lub przebiega bezobjawowo. Osłabione kręgi się jednak zapadają i następuje zmniejszenie wzrostu nawet o 4 cm. Dochodzi również do następnych złamań, jeszcze groźniejszych, gdyż każde złamanie zwiększa ryzyko kolejnego aż dziesięciokrotnie.
Najbardziej niebezpieczne są złamania szyjki kości udowej. Na skutek powikłań po takim urazie, takich jak zapalenie płuc i choroba zakrzepowo-zatorowa, w ciągu roku umiera 20 proc. kobiet i 25 proc. mężczyzn. Spośród tych chorych, którzy przeżyli krytyczny rok, aż 30 proc. wymaga stałej opieki medycznej. Połowa z nich nigdy już nie będzie chodzić samodzielnie.
Międzynarodowa Fundacja Osteoporozy alarmuje, że w Europie osteoporoza jest już częstszą przyczyną niepełnosprawności niż nowotwory (z wyjątkiem raka płuc). Kobiety po 45. roku życia cierpiące na zaawansowaną osteoporozę dłużej przebywają w szpitalu na skutek powikłań tej choroby aniżeli z powodu cukrzycy, zawału serca czy raka piersi.
Skutkiem złamań związanych z osteoporozą są również: lęk i depresja oraz izolacja społeczna. Na depresję cierpi 40 proc. kobiet dotkniętych tą chorobą, a 41 proc. odczuwa znaczne pogorszenie jakości życia. Na różnego rodzaju bóle narzeka ponad 50 proc. chorych z tego powodu kobiet, aż 26 proc. odczuwa je przez ponad 10 godzin dziennie.
Prof. Maria Luisa Brandi z uniwersytetu we Florencji podkreśliła, że tego wszystkiego można uniknąć, trzeba tylko przeprowadzić wykrywające osteoporozę badanie densytometryczne i ocenić ryzyko osteoporozy.

czwartek, 18 kwietnia 2013

O nauce i pieniądzach

O 2 dni przebywam z Rzymie i biorę udział w światowym kongresie dotyczącym osteoporozy i choroby zwyrodnieniowej. To duże spotkanie z liczbą uczestników przekraczającą 4000. Trudno oczywiście opisywać szczegółowo treść wykładów, ale warto skreślić parę zdań ogólniejszej refleksji. Na kongresy tej rangi jeżdżę od blisko dwóch dekad i obserwuję niepokojące zjawisko. Na treści spotkań z natury rzeczy nakierowanych na prezentację informacji naukowych coraz większy wpływ wywierają czynniki, nazwijmy je, biznesowe. Sesje są „szyte” pod firmy farmaceutyczne, zwykle te pełniące rolę głównych sponsorów. Znani naukowcy, pretendujący do miana światowych autorytetów, na kolejnych sesjach pod niebiosa wychwalają coraz to inne leki. Czasu na dyskusje zwykle jest bardzo mało. Przewagę sfer biznesowych widać także po wysokości opłat zjazdowych; nigdy nie były one niskie, ale kwoty zbliżone do 1000 Euro należy uznać za skandalicznie wygórowane. Gdy dodamy, że lista wykładowców (przynajmniej na kongresach z mojej dziedziny) od lat się w zasadzie nie zmienia to uzyskujemy raczej pesymistyczny obraz przemożnego wpływu świata przemysłu farmaceutycznego na świat nauki. Stare prawidło, że „zły pieniądz wypiera dobry pieniądz” wkracza na dobre także do innych sfer życia…

niedziela, 14 kwietnia 2013

O nagrodzie Nobla - tekst nadesłany przez Czytelnika bloga

Dziwne "polskie obyczaje" czyli "kto nasz a kto obcy"?

Polskie źródła podają, że jest tylko sześciu polskich laureatów Nagrody Nobla: Henryk Sienkiewicz, Władysław Reymont, Maria Skłodowska-Curie (znana na świecie jako Marie Curie), Lech Wałęsa, Czesław Miłosz i Wisława Szymborska.
Bardzo dziwne! Polska zapomniała o... dziewięciu innych polskich laureatach nagrody Nobla!

Chociaż oficjalny spis noblistów wymienia tych dziewięciu mężczyzn, jako polskich noblistów, to Polska, która przecież wśród krajów europejskich ma najmniejszą liczbę noblistów w stosunku do liczby ludności, oficjalnie się do tych dziewięciu nie przyznaje.

Warto przypomnieć polskich noblistów, o których ich ojczyzna Polska nie pamięta:

1) Tadeusz Reichstein (1897-1996) urodzony we Włocławku chemik, w 1950 roku otrzymał nagrodę Nobla z medycyny i fizjologii za odkrycie kortyzonu.

2) Izaak Singer (Isaac Bashevis Singer) (1904-1991) urodzony w Leoncinie niedaleko Warszawy, w Polsce mieszkał do 1935 roku, w 1978 roku otrzymał nagrodę Nobla z literatury.

3) Józef (Joseph) Rotblat (1908-2005) urodzony w Warszawie, w 1938 roku na Uniwersytecie Warszawskim otrzymał doktorat z fizyki, dwa lata później wyjechał do Wielkiej Brytanii, w 1995 roku otrzymał pokojową nagrodę Nobla za wysiłki w celu zredukowania broni jądrowej.
Józef Rotblat całe życie mówił po polsku i podkreślał, że jest Polakiem z brytyjskim paszportem. Protestował przeciwko zapisywaniu jego imienia jako "Joseph".

4) Mieczysław Biegun (Menachem Begin) (1913-1992) urodzony w Brześciu nad Bugiem, opuścił Polskę w 1940 roku, został szóstym premierem Izraela, w 1979 roku otrzymał pokojową nagrodę Nobla za podpisanie traktatu pokojowego z Egiptem.

5) Leonid Hurwicz, urodzony w 1917 roku, od 1919 roku mieszkał w Warszawie, gdzie ukończył studia prawnicze, w 1940 roku wyjechał do USA, w 2007 roku otrzymał Nagrodę Nobla z ekonomii.
6) Szymon Perski (Szimon Peres) urodzony w 1923 roku w Wiszniewie
(województwo wileńskie), wyjechał z Polski w 1934 roku, został
dziewiątym prezydentem Izraela, w 1994 roku otrzymał pokojową Nagrodę
Nobla.

7) Jerzy Szarpak (Georges Charpak) urodzony w 1924 roku w Dąbrowicy
(województwo wołyńskie), wyjechał do Francji w 1931 roku, otrzymał nagrodę Nobla z fizyki w 1992 roku.

8) Andrzej Wiktor Schally (Andrew Viktor Schally), urodzony w 1926 roku w Wilnie, syn generała Kazimierza Schally, szefa gabinetu prezydenta RP Mościckiego, po wybuchu II wojny świat. wyjechał z Polski, otrzymał nagrodę Nobla z medycyny w 1977 roku.
Schally pochodził z żydowsko-szwedzko-francusko-polskiej rodziny o nieokreślonej przynależności religijnej. Według rasowych kryteriów nazizmu był tzw. "mieszańcem" i groziła mu śmierć. Ocalał z masakry holokaustu ukrywając się w Rumunii w środowisku polskich Żydów.

9) Roald Hoffman, urodzony w 1937 roku w Złoczowie (województwo lwowskie), wyemigrował do USA w 1949 roku, otrzymał nagrodę Nobla z chemii w 1981 roku, od 1965 roku do dzisiaj pracuje na Cornell University w USA.

Dlaczego Polska nie uważa tych noblistów za Polaków? Ośmiu z nich (z jedynym wyjątkiem Reichsteina) posiadało obywatelstwo polskie i zdobywało w Polsce wykształcenie. Język polski był dla nich językiem macierzystym lub drugim najważniejszym.
Trzeba pamiętać, że Skłodowska-Curie nigdy nie miała polskiego obywatelstwa (początkowo była obywatelką Rosji, potem Francji) a Polskę opuściła na zawsze w wieku 24 lat. Czesław Miłosz przez wiele lat posiadał tylko obywatelstwo litewskie, a pisał głównie w języku
angielskim. Wiele jego wypowiedzi wskazuje, że uważał się za Litwina, mówiącego po polsku.
Dlaczego Polska przyznaje się do Skłodowskiej i Miłosza, a nie przyznaje się do Reichsteina, Singera, Rotblata, Szarpaka, Hurwicza, Perskiego, Bieguna, Schally'ego i Hoffmana?

Polska jest niechlubnym wyjątkiem, bo na przykład Niemcy szczycą się wszystkimi swoimi laureatami Nobla, z których wielu było niemieckimi Żydami. Bardzo dużo laureatów Nobla jest zaliczanych jednocześnie do dwóch narodowości, na przykład Skłodowska-Curie do francuskiej i polskiej. Oficjalny spis laureatów Nobla nie zawiera kategorii "Żydzi", a
nagrodzonych klasyfikuje według kraju pochodzenia lub/i zamieszkania. Dlaczego w takim razie Polska nie uznaje na przykład Perskiego i Bieguna za polsko-izraelskich noblistów?