piątek, 7 czerwca 2013

Posiedzenie Rady Wydziału w Zabrzu

Na kolejnym posiedzeniu Rady Wydziału w Zabrzu omawiano wiele spraw; trzy w mojej ocenie wymagają krótkiego omówienia.

Przed rozpoczęciem obrad odebraliśmy urządzenia do głosowania elektronicznego i oddelegowany pracownik uczelni przystąpił do instruktażu stosowania tej metody. Od dawna postulowałem wprowadzenie tej metody w celu usprawnienia i skrócenia obrad. System jest prosty i łatwy w obsłudze; jest jednak pewne „ale”. Otóż każdemu członkowi RW przypisano pilota do głosowania o stałym numerze, co oznacza, że można zidentyfikować sposób głosowania, także w sprawach personalnych. Podniosłem ten problem, co wywołało dość ożywioną dyskusję. Co prawda osoba prowadząca szkolenie zapewniała o „szczelności” systemu i nawet pokazano nam stosowne oświadczenie firmy, która opracowała system, ale niektórzy dyskutanci nie dali temu wiary.
A sprawa jest łatwa do rozstrzygnięcia; należy po prostu przy odbiorze urządzenia przydzielać je losowo, bez przypisywania numeru konkretnej osobie. Wg obietnicy Dziekana Prof. M. Misiołka ta sprawa ma być rozstrzygnięta w najbliższej przyszłości, a dzisiejsze głosowania miały tylko charakter testowy.

Druga ważna sprawa dotyczyła planów uruchomienia studiów na wydziale lekarsko-dentystycznym dla studentów anglojęzycznych. To duża szansa dla wydziału, ale i wyzwanie. Pytanie, czy mamy wystarczającą kadrę, dysponującą czasem dla prowadzenia zajęć z tymi studentami w świetle już dziś dużego obciążenia dydaktyką, czy liczba osób płynnie władających językiem angielskim jest odpowiednia, no i kwestia jakości bazy dydaktycznej nie mówiąc już o konieczności dostosowania akademików do oczekiwań studentów zagranicznych. Jest aprobata RW dla tej idei, ale droga do jej realizacji jest trudna i pewnie nie tak bliska.

Trzecia kwestia to sprawa sprecyzowania wymagań stawianych kandydatom do stopni naukowych oraz tytułu naukowego. To bardzo dobry kierunek, stałe zasady oceny dorobku naukowego są konieczne; 1 maja opublikowałem ankietę dotyczącą tej sprawy. Problem przedstawił Prof. A. Gabriel, który zaprezentował propozycje wydziałowej komisji ds. nauki. Ta propozycja jest oparta, wg podanej informacji, na zasadach obowiązujących w CM UJ ze zmniejszeniem wymogu wartości wskaźnika IF z 10 do 7,2 punktu. W dyskusji przedstawiłem moją propozycję, opartą na wynikach ankiety (jej wyniki zaprezentowałem na blogu 2 czerwca). Poniżej tego tekstu zamieszczam tekst prezentacji jaką przedstawiłem na posiedzeniu RW. Problematyka dotycząca oceny dorobku i kryteriów awansu wywołała żywą dyskusję, część zabierających głos przychylała się do poglądu o konieczności stworzenia zasad wolnych od subiektywnych ocen, inni optowali za utrzymaniem przy ocenie kandydata także innych kryteriów, nie pozostających w związku z dorobkiem naukowym. Dziekan M. Misiołek zapowiedział dalsze prace, zaprosił mnie do współpracy by na następnym posiedzeniu RW zaprezentować nową propozycję.

16 komentarze:

Anonimowy pisze...

Uważam, że RW w Zabrzu nie ma moralnego prawa do takich dyskusji. Dlaczego nie wprowadzano progów wcześniej? Bo trzeba było puścić "swojaków". Ciekaw jestem jaki procent z nas, obecnych dr hab. nie spełnia tych kryteriów? I oni mają głosować nad ich wprowadzeniem?

Anonimowy pisze...

A dla mnie sprawa jest prosta. Należy sprawdzić najsłabszy dorobek który w Zabrzu umożliwił habilitację lub staranie się o profesora i już mamy progi.W końcu uczelnia jest ostoją demokracji a wszyscy są równi. O ile mi wiadomo na habilitację wystarczało mniej niż 5 i nie trzeba było być pierwszym autorem żadnej publikacji z IF

Anonimowy pisze...

Upadek dobrych obyczajów dobrze ilustruje sytuacja dotycząca awansu szeregu osób, członków RW. Do dobrego tonu zwyczajowo, gdy są omawiane sprawy danej osoby wychodzi ona z sali obrad. Wczoraj tylko dr hab. Ewa Nowalany-Kozielska się tak zachowała, a inni - w tym także członkowie władz uczelni - siedzieli jakby nigdy nic...O czym my mówimy, to upadek totalny...przyzwoitość, akademickość, umiar, rozwaga, kultura etc. gdzieś powędrowały w nicość...

Anonimowy pisze...

Ja chciałabym zwrócić uwagę na głosy opowiadające się za kryterami niezwiązanymi z dorobkiem naukowym. A co to miałoby być? Zasługi dla Partii? W poprzednim systemie mieliśmy "barbórkowych inżynierów", teraz będziemy mieć "zabrzańskich docentów i profesorów"

Anonimowy pisze...

A może powinien być wprowadzony nowy stopień naukowy: dr hab. zabrzański (to dla tych bez dorobku, ale z zasługami...)

Anonimowy pisze...

Dlaczego tych progów nie wprowadzono kilka temu ? O co w tym wszystkim chodzi ? Najsłabszy dorobek, który umożliwił habilitację to w tej sytuacji optymalny pomysł na ustalenie progu minimalnego. Ewentualnie skorzystać z przykładu innych uczelni. Ministerstwo nie ustaliło minimalnych wymagań.

Anonimowy pisze...

Też tak uważam, żadne kryterium nie powinno być wyższe niż osiągnięcia osoby która już się wyhabilitowała lub została profesorem z najsłabszym dotychczas dorobkiem. W przeciwnym wypadku będziemy mieć do czynienia z nierównym traktowaniem pracowników. Proszę sprawdzić ten dorobek i podać go do publicznej wiadomości.

Anonimowy pisze...

Pewnie jakiś sens stworzenie kryteriów ma, ale dlaczego teraz, gdy masa ludzi z często miernym dorobkiem uzyskała habilitacje, a sporo aspiruje o profesurę wcale nie błyszcząc zbytnio? To forma dzielenia na tych "swoich" i "innych", którzy muszą się ze dwa razy bardziej napracować by uzyskać to samo.

Anonimowy pisze...

Niestety nasz kraj i system jest bardzo niewydolny, daje przywileje jednej grupie i odcina dostęp młodym pokoleniom naukowców poprzez niezrozumiałe podwyższenie, bez uzasadnienia, wymogów dorobku naukowego. Oby nie był to sposób na planowe odcięcie osób ze znacznym dorobkiem od możliwości rozwoju zawodowego.

Anonimowy pisze...

Można skorzystać z kryteriów, które już funkcjonują w Katowicach. Są rozsądne i zgodne z prawem. Czy należy tworzyć nagle zupełnie nowe ? Jaki jest powód tak nagłego ustalania kryteriów ?

Anonimowy pisze...

Panie Profesorze, jest Pan zawsze bardzo skrupulatny w swoich analizach i przedsięwzięciach. Proszę więc sprawdzić i podać na blogu jaki był w ostatnich 4 latach najsłabszy dorobek (tj. IF, h, l. cytacji, ilość publik), który umożliwił w Zabrzu uzyskanie stopnia dr hab. lub tytułu profesora. Byłaby to bardzo istotna informacja wyjściowa do dalszych dyskusji o kryteriach. Myślę, że taka informacja należy się wszystkim czytelnikom zaangażowanym obecnie na blogu w dyskusję o powyższym problemie.

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...

Ciekawa dyskusja. Rzeczywista miarą dorobku jest osobisty udział. Określa go liczba jedynie oryginalnych publikacji (żadne prace poglądowe, żadne opisy przypadków, rozdziały etc.), których autor jest pierwszym drugim bądź autorem-seniorem. Pracom powstałym w ramach międzynarodowych projektów badawczych winno się przypisywać rangi, gdyż autorstwo niekoniecznie jest związane z gromadzeniem danych, niemniej związane jest z ich opracowaniem i ostateczną ich prezentacją ( PI międzynarodowej pracy wieloośrodkowej winnien uzyskać 1/n punktu IF pracy (n=liczba autorów) pomniejszonej o 10% przy liczbie badaczy do 100, o 20% przy liczbie badaczy 101-200, i o 30% przy liczbie badaczy ponad 200. Przykładowo, dla współautora pracy wieloośrodkowej opublikowanej w NEJM z IF około 52, przy liczbie współautorów 10, i badaczy wymienionych w stopce w liczbie 350, rzeczywisty IF osiąga (wg proponowanych kryteriów) 3,64. Tymczasem przypisuje się tym Autorom pełną wartość IF (=52.,,,~7%). Na taką wartość IF niektórzy badacze nie zdobędą sie nawet po 30 latach pracy.
Przy obecnym systemie oceny, wskazane jest aby osoba ubiegająca się o stopień doktora habilitowanego bądź tytuł naukowy profesora wykazała się zdolnością do uczestnictwa w projektach międzynarodowych (pełny IF, <10% udział).
W określonych specjalnościach, najwyższa wartość IF w znaczacych międzynarodowych czasopismach może nie przekraczać 2, pomimo że prace te są wysoce oryginalne. Stąd może konieczne są wagi?
W medycynie klinicznej, uzyskanie określonego stopnia/tytułu naukowego rozpoznawane jest jako osiągnięcie najwyższych kompetencji zawodowych. Stąd pomijanie osiągnięć zawodowych w ocenie kandydata może być ostatecznie zgubne a aspekcie klinicznym. Dobry albo "ustawiony" naukowiec niekoniecznie musi być kompetentnym zawodowo. W medycynie praktycznej IF to jednak za mało by określić się jako mistrz.
Aktywność dydaktyczna to kolejny istotny element. Docent czy profesor medycyny to koniecznie nauczyciel. Dla uchylających się temu obowiązkowi pozostają jedynie placówki PAN. W przeciwnym razie najwyższy nawet IF nie powinień wystarczyć dla uzyskania awansu naukowego. Rzekoma aktywność w tym zakresie winna być raczej piętnowana, niż nagradzana.

Anonimowy pisze...

Dyskutant z dnia 12 czerwca zwrócił uwagę na ogromną złożoność problemu oceny dorobku. W dodatku Jego propozycje są wygórowane. A ja zastanawiam się, czy należy ustalać wysokie kryteria, w kraju, gdzie nawet najlepsze uczelnie są w światowym ogonie. Gdzie zarobki naukowców są takie, że całkowite oddanie się nauce jest niemożliwe. Gdzie wyjazd na sympozjum jest często problemem finansowym nie do przejścia. A bez kontaktów osobistych z czołówką nauki, nie postąpimy do przodu. Przecież cały kraj to system naczyń połączonych. Nie może być dobrej nauki i dydaktyki, gdy np szwankuje kolej czy naukowca nie stać na kupno zagranicznej książki. Zawyżając kryteria nie osiąga się sukcesu. Co najwyżej frustrację i kombinatorstwo, czyli kupowanie prac i miejsca w spisie autorów. W biednym kraju, a takim jesteśmy, należy ustalać kryteria oceny na naszą miarę.

Anonimowy pisze...

Myślę, że dźwiganie progów bez analizy rzeczywstego wkładu autora w publikację nasili tylko "kwitnące" na WLZ dopisywnie do publikacji osób które nie miały w badaniach żadnego udziału, bardzo często na codzień związanych z zupełnie inną dziedziną medycyny. Jak dotąd nikt nie zwraca na to uwagi i mamy to co mamy...

Anonimowy pisze...

Spis publikacji, powinien być powodem do chwały autora. A jednak, spis publikacji wszystkich naukowców Śląskiej Akademii Medycznej (tak się wówczas nazywała ta Uczelnia), był ogólnodostępny tylko przez krótki okres czasu. Potem został zamknięty. Dlaczego, czyżby wielu prominentnych naukowców wstydziło się swoich prac? Społeczność lokalna akademicka i tak wie, jaki był rzeczywisty udział konkretnej osoby w pracy opublikowanej, w doktoracie czy w habilitacji. A problem dopisywania był, jest i będzie. Można go tylko inaczej nazwać, np autorstwo z racji kierowania katedrą czy kliniką, autorstwo senioralne czy jeszcze inaczej. Jeżeli profesor wykazuje kilkadziesiąt publikacji rocznie, to po odjęciu niedziel i urlopów, zostaje kilkadziesiąt godzin na jedną publikację. W kuluarach to powód do śmiechu, oficjalnie - powód do chwały. Erozja zaczyna się od góry. Kierownik kliniki chce wykazać się ilością doktoratów, chce również swoich pupili wypromować, dlatego przymyka oczy na fakt rzeczywistego wykonywania pracy przez "murzyna" z zakładu teoretycznego. W tym układzie usatysfakcjonowani są wszyscy. Jest to problem moralny, czy cel uświęca środki. Rzeczywiście, dużo jest patologii w życiu naukowym. Na przykład, na światło dzienne wychodzą czasem tylko nieliczne plagiaty. W dodatku, jak sądzę, są ujawniane nie ze względu na czystość nauki, lecz z powodów personalnych. A to tylko mały, malutki procent naukowej patologii.