O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskie...

poniedziałek, 11 listopada 2024

List Czytelnika Uczelni

Szanowny Panie Profesorze

Zwracam się do Pana, jako przedstawiciela nie tylko kadry naukowej naszej uczelni, ale może przede wszystkim człowieka znanego od lat ze spojrzenia często krytycznego, ale zawsze troskliwego, rozważnego i szczerze oddanego dobru uniwersytetu.

Dzieje się źle. Nie po raz pierwszy, ale rzec by można z przekąsem, że po raz drugi. Od ponad roku w ŚUM wraca polityka kadrowa i ogólne podejście do funkcjonowania uczelni, jako zakładu pracy, znane z czasów rządów niesławnej pani kanclerz, której nazwiska na tym forum wymieniać nie muszę.

Problemy, o których chcę tu wspomnieć pozornie dotyczą jak na razie głównie pionu administracyjnego, ale ich skutki zaczynają dotykać także pracowników naukowych a z całą pewnością całościowo wpływają na uczelnię i jej wizerunek o wiele bardziej, niżby to wynikało z dosłownie rozumianych posunięć kadrowo płacowych i organizacyjnych.

Nie chcę tu formułować oskarżeń wobec konkretnych osób, choć ich zdefiniowanie niestety nie byłoby szczególnie trudne, ale chcąc być obiektywnym nie mogę także zakładać, że to zza jednego, konkretnego biurka wychodzą zmiany, o których mowa. 

Jakie to zmiany? Z pozoru na lepsze. Zmiany mające ograniczyć koszty, usunąć zbędne etaty, usprawnić pracę, gdzie to możliwe zbliżyć ŚUM-owskie realia do rynkowej codzienności. Tyle założenia. Można dyskutować czy na pewno słuszne. Skutki jednak, a to na nie chciałem zwrócić uwagę Pana Profesora i Czytelników tego bloga, są odwrotne. Wprowadza się chaos, brak zaufania, brak organizacji, nieskuteczność działania i niepewność przyszłości. Odpryski tych zmian widać chociażby po głosach na portalu GoWork, na którym ŚUM w ciągu kilku miesięcy stracił i tak niskie notowania na rzecz jeszcze niższych. 

Zaczęło się od personelu sprzątającego. Od wiosny tego roku nie przedłużano umów o pracę osobom po okresie próbnym lub po trzyletnim, a zatem w sytuacjach, w których wcześniej takie przedłużenie, o ile nie było problemów natury dyscyplinarnej ze strony pracownika, było formalnością. Rejony sprzątane wcześniej przez (de facto, choć nie de iure, bo umowy teoretycznie normalnie wygasały) zwolnione panie przekazywano do obrobienia ich koleżankom. Tak po prostu, bez złotówki podwyżki, bez zmiany czasu pracy, a przecież wszystkie pracują na ¾ a nie cały etat i przede wszystkim bez jakiegokolwiek umniejszenia wymagań jakościowych. Mówiąc wprost, jeżeli w kwietniu coś robiły dwie osoby, to już na przykład w lipcu robić to miała jedna. Określenie tego nadużyciem jest najłagodniejszym co przychodzi mi do głowy, zwłaszcza gdy się pamięta, że te „rejony” w określonych wymiarach funkcjonowały od lat, a zatem mogły być traktowane jako faktycznie przynależne do określonej liczby osób „na metr”.

Nieprzedłużanie umów i niezatrudnianie nowych ludzi stały się właściwie standardem dla pracowników fizycznych. I tak kolejne panie sprzątające znikały po wygaśnięciu ich umów, inne zwalniały się same, zapewne ktoś odszedł na emeryturę i tak dalej i tak dalej. Ilość pracy rośnie, ilość osób spada. Spada ocena pracodawcy. Spada też jakość pracy. Różnie rozumiana, bo nie tylko wprost, jako efekt zmęczenia czy nadmiaru obowiązków. Także jako wszechogarniający nas absurd. W Sosnowcu np. sprzątaczki musiały uczestniczyć w przeprowadzce uczelni z Kasztanowej na Jedności i nosić meble czy pakunki, co absolutnie nie leży w zakresie ich obowiązków, podobnie zresztą jak plewienie, które też im zlecano. W tym samym Sosnowcu, ale także w Ligocie w jednym z Domów Studenta nie wyrażono zgody na zatrudnienie nowych pracowników gospodarczych na miejsce tych, którzy odeszli, bądź są na wielomiesięcznych zwolnieniach lekarskich i łata się to od dłuższego czasu dokładając obowiązków ludziom z innych ośrodków bądź działów, bądź też bez ich zgody przerzucając ich do innego miasta na tygodnie czy miesiące bez liczenia się z tym, że nie każdemu to odpowiada i nie każdy ma jak dojechać…

To że taki załatany gdzieś vacat tworzy równocześnie nowy w miejscu z którego pracownika zabrano jest nie tylko oczywiste, ale i śmieszne i straszne zarazem.

Zmiany, zmiany, zmiany. Zarówno sprzątaczki jak i pracowników gospodarczych zaliczono nie wiedzieć czemu do grupy obsługi zamiast do robotników, choć każdy wiedzieć powinien, a już na pewno pracodawca, jak definiuje się obsługę. W efekcie tego, gdy przykładowo robotnicy z działów technicznych otrzymali ok. 700 zł podwyżki, im przyznano… 70.

Portierzy. Do jesieni ubiegłego roku uczelnia sukcesywnie przejmowała kolejne portiernie od firm ochroniarskich i obsadzała je na powrót naszymi pracownikami, bo po kilkunastu latach od decyzji ówczesnej kanclerz o outsourcingu zrozumiano wreszcie (a raczej znów) jak inna in plus jest jakość ich pracy. Ten proces obecnie zahamowano, a umowy o pracę, choć są przedłużane, to dziwnym trafem do mniej więcej czasu kolejnego przetargu na ochronę uczelni w przyszłym roku. Czy to oznacza powtórkę z lat 2007-2009 i znów objęcie wszystkich obiektów ochroną zewnętrzną? Być może. Czy jednak zapomniano już jak bardzo jest ona nieskuteczna, często nieprofesjonalna, droga, jak różni trafiają się tam ludzie i jak to wszystko wpływa na odbieranie uczelni przez studentów i gości? To przecież były przyczyny powrotu kilka lat temu do własnych pracowników!

Przykłady można mnożyć, każdy jest trudny, ale całościowo, działając w ten sposób, dodatkowo jeszcze ignorując jakąkolwiek formę dialogu z załogą wprowadzono w ciągu circa roku warunki znane tylko z małych prywatnych firemek, w których właściciel jest jednocześnie i bogiem i wrogiem.

Tutaj historia prawie najświeższa. Paniom sprzątającym, które odeszły, zaproponowano wczesną jesienią powrót na etaty szatniarek i umowy czasowe do końca roku akademickiego. Słusznie napisał ktoś w Sieci, że jest to działanie, które można uznać za celowe uniknięcie przedłużenia umowy, bowiem potrzeba zatrudnienia szatniarek była jasna wiosną, gdy sprzątaczki odchodziły. Czy mylą się ci, którzy zakładają, że Sąd Pracy uznałby te nowe umowy za kontynuacje poprzednich a zatem na czas określony? Wydaje mi się, że nie.

Słyszałem także o problemach z zatrudnianiem bądź przedłużaniem umów pracowników fizycznych w dwóch jeszcze zupełnie innych działach, technicznym i ciepłowniczym, jednego z ośrodków, ale nie wchodźmy w indywidualne sprawy.

Ludzie, którzy odchodzą opowiadają o swoich doświadczeniach nowym pracodawcom, piszą o nich w Internecie, dzielą się z rodzinami i znajomymi. Zostaje ślad. Ślad, który obciąża nie tylko zwolnionych, zarobionych, przenoszonych czy zagrożonych, nie tylko sumienia tych, którzy o tym decydują, ale obciąża całą uczelnię, jej wartość jako pracodawcy i jako uniwersytetu. Są to sprawy tak wielkie, także finansowo, że nikomu z nas nie wolno przejść wobec nich obojętnie.

Dzieje się źle. Słuchając opowieści o wykręcanych dla oszczędności świetlówkach czy zmniejszanym także ze względów finansowych ogrzewaniu, o nieskuteczności sprzątania co drugi dzień (przecież redukcje...), nie sposób nie zadać pytania o to czy naprawdę ktoś wydający takie polecenia „dla oszczędności” nie ma świadomości ich absurdu rodem z filmów Barei oraz tego jak są odbierane przez studentów gości i petentów ŚUM?

Ukryta redukcja zatrudnienia sięga coraz dalej i coraz wyżej, coraz to inne osoby przenosi się z ośrodka do ośrodka lub z działu do działu, zakładu, placówki, na inną, coraz to nowym to grozi. Zmienia się organizację pracy, podległości służbowe, łączy, dzieli lub dubluje czyjeś obowiązki, powołuje się nowych kierowników, p.o. kierowników itp. Tym razem dotykać to zaczyna także pracowników naukowych oraz ogólnie zatrudnionych na stanowiskach umysłowych w ŚUM. Eksperymentuje się na żywym, jeszcze żywym, tak to trzeba twardo powiedzieć, organizmie. Zmienia się coś, co działa, nie mając ani jasnego kierunku ani dowodów, że ten właśnie wybrany jest lepszy. A człowiek? Czy człowiek, który nie wie CZY będzie dalej zatrudniony, GDZIE będzie zatrudniony, CO będzie robił i czy za chwilę jego miejsce pracy, obowiązki, znajomi i przyjaciele nie zostaną mu odebrani jednym pociągnięciem czyjegoś rozpędzonego długopisu, może być dobrym, skutecznym pracownikiem? To bardzo trudne, jeżeli w ogóle możliwe.

Związki zawodowe są pomijane w dyskusji o zmianach i choć można uznać, a ja tak uważam, że płacą w ten sposób cenę za swoje wcześniejsze odsunięcie się od codziennych problemów załogi i brak aktywnego działania, to jednak taka schadenfreude nie może nam towarzyszyć.

Do czego zatem powinniśmy dążyć? 

-do określenia kierunków zmian organizacyjnych uczelni poprzez dialog władz ze związkami oraz załogą bądź jej delegatami

  • do poszanowania związków zawodowych i ich praw niezależnie od tego ilu pracowników zrzeszają w swoich szeregach
  • do umożliwienia zgłaszania zarówno związkom jak i załodze swoich wyjaśnień, uwag i wniosków oraz propozycji korekt w kwestiach tych zmian
  • do zatrzymania wszelkich procesów, które dla pozornych oszczędności niszczą sprawnie działające rozwiązania, zgrane zespoły ludzkie i nade wszystko wizerunek uczelni na zewnątrz
  • do stanu, w którym państwowy pracodawca jest wzorem dla innych w kwestii przestrzegania prawa pracy i poszanowania godności pracownika
  • do usunięcia wszystkiego tego, co może sprawiać, że pracownik traktuje swój zakład, naszą uczelnię, jak wroga, jak kogoś lub coś, co zagraża stabilności jego życia, zamiast czuć się częścią sprawnie działającego organizmu, którego jest pełnowartościowym składnikiem
  • do przyjęcia za bezdyskusyjne, że zmiany, jeżeli w ogóle konieczne, muszą zaczynać się od zmian organizacji pracy a nie zwolnień, przeniesień czy potiomkinowskich oszczędności
  • do jasnego określenia personalnego osób, które podejmują decyzje dotykające dziesiątek bądź setek pracowników i do brania przez nie odpowiedzialności za te przekształcenia, ich koszty i skutki, także te niewymierne. 

Jest to wszystko co powyżej napisałem tylko moim głosem do dyskusji, ale ta dyskusja musi zaistnieć w miejsce dziwnych zmian, jeszcze dziwniejszych reorganizacji a także strachu, wrogości, odwoływania się do Inspekcji Pracy, mediów czy sądów. Musimy się zrozumieć i porozumieć, albowiem zakład pracy, każdy zakład pracy, jest dobrem wspólnym a jego sprawność i obraz zależą po równo i od tych na szczytach i od tych na samym dole.

Z wyrazami szacunku
Pracownik Uczelni

środa, 6 listopada 2024

O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskiej historii, także w uczelniach. W książce opisuję wydarzenia od października 1980 roku aż do 13 grudnia 1981 roku czyli daty wprowadzenia stanu wojennego. Tekst uzupełniają relacje innych uczestników tych burzliwych wydarzeń, dokumenty i liczne zdjęcia.

Książkę można nabyć na stronie Wydawnictwa ŚUM:
https://wydawnictwo.sum.edu.pl/product_info.php?products_id=275

okładka tył

wtorek, 29 października 2024

O zawodzie lekarza

Wczoraj spotkałem się ze znajomym lekarzem i oczywiście rozmowa zeszła na bieżące tematy. Ten lekarz jest chirurgiem i opisał mi sytuację w oddziale, którym kieruje. Działalność tego oddziału jest ograniczana z powodu braku fachowego personelu, w pierwszym rzędzie anestezjologów i chirurgów. Sytuacja, która dawniej nie była w ogóle do wyobrażenia. Praca w szpitalu była zawsze najbardziej atrakcyjna i pożądana przez młodych lekarzy. Tam w "ogniu walki" można było sprawdzić własną wiedzę i gotowość do niesienia pomocy pacjentom. Praca w szpitalu to także dyżury, niejedna nieprzespana noc. Ale po co studiowaliśmy medycynę? Po to by realizować misję zawodu, by usłyszeć od uratowanego człowieka słowa podziękowania i wdzięczności. Zawód lekarski jest jedyny w swoim rodzaju, wymaga pracy ale i charakteru. A dziś wokół widzimy postawy sprzeczne z tą wizją. Młodzi adepci sztuki nie palą się do specjalności wymagających dyżurowania, narażonych na stres i ciągłą odpowiedzialność. Dziś średni wiek chirurga ogólnego to 60 lat! Co się stało, dlaczego etos zawodu upadł tak nisko?! Nie potrafię tego wytłumaczyć, może Czytelnicy mi pomogą zrozumieć współczesny świat?!

sobota, 12 października 2024

Rozmowa z Prezesem Polskiej Akademii Nauk

środa, 9 października 2024

Wspomnienie

Życie ludzkie toczy się w odwiecznym rytmie, od narodzin do śmierci. To samo dotyczy życia uczelni, przychodzimy i odchodzimy. Od lat obserwuję zdumiewające zjawisko: zgony byłych lub aktualnych pracowników naszej uczelni występują seriami, po kilka w krótkim okresie czasu. Przed laty w odstępie 2 dni zmarły legendarne Panie Doktor Pietraszek i Bonnenberg, które były przewodniczkami i wspaniałymi nauczycielkami zawodu dla pokoleń adeptów interny w Szpitalu Klinicznym nr 1 w Zabrzu. A Profesorowie Petelenz i Jonerko w wieku sporo ponad 90 lat zmarli tego samego majowego dnia! Nawiązuję to tych faktów z przeszłości bo ciągu tygodnia zmarli dr hab. Antoni Węgiel i dr med. Wojciech Skrzypiec. Obaj pracowali w Szpitalu Klinicznym nr 1 w Zabrzu, odpowiednio na internie i chirurgii dzieci. Pamiętajmy o tych, którzy odeszli, o tych, którzy współtworzyli naszą lekarską i uniwersytecką codzienność.

piątek, 4 października 2024

O państwie prawa z akademickiego punktu widzenia

Kwestie związane z nowymi wydziałami lekarskimi od wielu lat wzbudzają ogromne emocje. Nic dziwnego, od "zawsze" medycyna była kierunkiem cieszącym się największą uwagą. Posiadanie przez uniwersytet wydziału lekarskiego niezwykle zwiększało jego pozycję i prestiż. Można śmiało postawić tezę, że tak wysoka pozycja wydziałów lekarskich wiązała się z faktem iż zdrowie postrzegano za dobro najwyższe. To oczywista mądrość minionych pokoleń. Czy dziś jest tak samo i cenimy zdrowie jako najwyższą wartość? Tak nie jest, przynajmniej w Polsce. Skąd taka opinia? To wprost wynika z modelu szkolenia przyszłych lekarzy. Od ponad 10 lat postawiono na rozwój ilościowy, skoro brakuje lekarzy to należy zwiększać liczbę studentów. Początkowo nowe wydziały powstawały w uniwersytetach w Olsztynie, Opolu, Rzeszowie, Kielcach i Zielonej Górze. W tym czasie nie spotykało się to z aprobatą w dotąd działających uczelniach, po prostu nie bardzo mogliśmy sobie wyobrazić by dało się stworzyć z niczego solidny wydział lekarski. Nie chodziło nawet o bazę materialną, to można stworzyć ale skąd wziąć doświadczoną kadrę?! Ale dziś z perspektywy dalszych wydarzeń te wydziały jawią się w zupełnie innym świetle. W ostatnich latach nowe wydziały powstają jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Są tworzone na bazie szkół zawodowych w ośrodkach, które nikt przy zdrowych zmysłach nie określi mianem uniwersyteckich. Co więcej, powstają także szkoły całkiem prywatne, komercja zabija etos uniwersytetu na całego. I cóż widzimy, "produkcja" lekarzy idzie pełną parą, jak taśma produkcyjna z czasów komuny a lekarzy jak brakowało tak brakuje. Ciągle słyszymy o likwidacji kolejnych oddziałów szpitalnych, o brakach specjalistów w zasadzie w każdej dziedzinie. Nie trzeba być zbytnio bystrym by dostrzec kompletną porażkę koncepcji ekstensywnej "produkcji" lekarzy. Ale to nie wszystko, to także oszukiwanie młodych ludzi mamiąc ich wizją uzyskania solidnego wykształcenia co nie jest w mojej ocenie możliwe. Gdzie się gubią nowi lekarze nie wiem ale z pewnością są i będą coraz bardziej obecni w polskim systemie opieki zdrowotnej. Co to oznacza dla jakości opieki zdrowotnej chyba nie wymaga dalszych wyjaśnień...I na koniec tych pesymistycznych uwag aspekt prawny zasygnalizowany w tytule tekstu. Uczelnie w Polsce działają na podstawie warunków opisanych przepisami prawa. Koniecznym warunkiem jest uzyskanie aprobaty Państwowej Komisji Akredytacyjnej a szereg wydziałów jej nie posiada. Minister Nauki zapowiadał niedawno, że nie będzie tolerował takiego stanu rzeczy ale na zapowiedziach się skończyło...Polska prawem bezprawia, nie panowania prawa...

czwartek, 26 września 2024

O szpitalu klinicznym w Zabrzu

Uczelnie medyczne to wyjątkowy rodzaj szkół wyższych z wielu powodów. Przede wszystkim należy pamiętać, że zdrowie jest najwyższym dobrem człowieka i bez niego wszystko schodzi na dalszy plan. Kształcenie na poziomie uniwersyteckim wymaga spełnienia wielu wyśrubowanych warunków: posiadania doświadczonej kadry dydaktycznej, budynków przystosowanych do realizacji zajęć ze studentami i wyposażenia w narzędzia niezbędne w procesie nauczania.

Uczelnie medyczne muszą dodatkowo dysponować szpitalami klinicznymi; po początkowych latach zdobywania podstaw do uprawiania zawodu poczynając od anatomii a kończąc na mikrobiologii i farmakologii już od 3 roku rozpoczyna się prawdziwa nauka zawodu z udziałem pacjentów. Medycyna to 6 lat mozolnego zdobywania arkanów przyszłej pracy z pacjentami.

Ten tekst powstał z powodu ostatnich wiadomości zamieszczonych na stronie internetowej naszej uczelni dotyczących planowanej budowy nowego szpitala klinicznego. Ma on powstać we współpracy z władzami Gliwic. W tym dużym mieście naszego regionu po wojnie nie powstały żadne łóżka szpitalne nie licząc Instytutu Onkologii oraz szpitala położniczo-ginekologicznego, który na fali Sierpnia 80 utworzono w budynku pierwotnie mającego stanowić siedzibę PZPR-u. Stąd od dekad mówiło się o potrzebie budowy zupełnie nowego szpitala, który miał powstać w okolicy hali widowiskowej „Arena”. I pewnie ten projekt zostałby zrealizowany w pierwotnym kształcie ale zmiana na stanowisku prezydenta Gliwic spowodowała całkowitą zmianę koncepcji. Zamiast szpitala miejskiego ma w tym miejscu powstać szpital uniwersytecki. Jak rozumiem ma on pełnić dwie funkcje: szpitala miejskiego dla mieszkańców miasta i okolic oraz być miejscem realizacji misji nauki i nauczania studentów.

Dlaczego tak nagła zmiana koncepcji? Tego nie wiem, ale można zakładać, że pomysłodawcom przyświecały cele spełnienia jednocześnie dwóch zadań: zapewnienia opieki szpitalnej dla mieszkańców Gliwic oraz stworzenia centrum dydaktyczno-naukowego dla naszej uczelni co dla Gliwic byłoby nobilitacją.

Jak nie wiadomo o co chodzi to prawie zawsze chodzi o pieniądze. Najpewniej ta koncepcja budowy szpitala uniwersyteckiego jest bardziej realna niż inne, wcześniejsze plany. Nim przejdę do nich warto wspomnieć, że w większości a może wszystkich uczelniach medycznych w kraju (nie liczę nowych wydziałów lekarskich powstałych w ostatnim czasie bo to temat na osobne rozważania) w ostatnich dwóch dekadach powstały nowoczesne szpitale a także inne obiekty dydaktyczne.

Tylko jakoś w naszej uczelni to się nie udało...Dlaczego tak się stało i w zasadzie nasza baza dydaktyczna pozostała na poziomie sprzed wielu, wielu lat?

Zapraszam do dalszej części tekstu, opisuję wcześniejsze wydarzenia.

W czasie gdy Rektorem był Profesor W. Pierzchała powstał pomysł by wydział w Zabrzu przestał kształcić lekarzy co miało wynikać z braku odpowiedniej bazy szpitalnej. W miejsce wydziału lekarskiego miał powstać wydział kształcenia podyplomowego co wywołało poczucie zagrożenia kadry wydziału. Likwidacja macierzystego wydziału byłaby czymś niebywałym. Po latach ten destrukcyjny pomysł został zarzucony, chyba w trakcie kadencji kolejnego Rektora Profesora T. Wilczoka. Niemniej problem braku nowoczesnego szpitala klinicznego był nadal aktualny i wymagał podjęcia skutecznych działań by móc kontynuować kształcenie na wydziale lekarskim.

W 2006 lub 2007 roku była szansa na uzyskanie rządowego finansowania budowy całkiem nowego szpitala klinicznego w Zabrzu. Wówczas kończyła się budowa szpitali w Łodzi i Wrocławiu stąd pojawiły się pieniądze na budowę 3 nowych szpitali klinicznych w skali kraju. A właśnie wydział lekarski w Zabrzu takiego szpitala pilnie potrzebował, pojawiła się historyczna szansa na skok cywilizacyjny. Decyzja o budowie nowego szpitala należała do Rektora uczelni a tę funkcję pełniła wówczas Pani Profesor E. Małecka-Tendera. Pani Rektor przed podjęciem stosownej decyzji zwróciła się do Senatu w celu uzyskanie jego opinii. Stanowisko Senatu nie jest warunkiem niezbędnym, Rektor może sam taką decyzję podjąć niemniej dobre obyczaje akademickie skłaniają do uzyskiwania aprobaty najwyższego organu kolegialnego uczelni w tego rodzaju kluczowych sprawach. Wiem, że Pani Rektor przed posiedzeniem Senatu przeprowadziła w wieloma członkami Senatu indywidualne rozmowy nakłaniając ich do głosowania na „nie”. I tak się niestety stało, zaledwie 5 członków Senatu, w tym ówczesny Dziekan Profesor L. Poloński i przyszły Dziekan Profesor W. Król oraz piszący te słowa plus dwie inne osoby, których nazwisk nie pamiętam byli na „tak”. Pamiętam doskonale, że decyzja była potrzebna natychmiast i Pani Rektor bezpośrednio po posiedzeniu Senatu telefonicznie poinformowała Ministerstwo o braku zainteresowania uczelni budową nowego szpitala klinicznego.

Wiem, że odrzucenie oferty ministerialnej spotkało się z niedowierzaniem, wręcz zdumieniem w stolicy. Jak to możliwe; wydział pilnie potrzebuje nowego szpitala klinicznego a uczelnia mówi „nie”?!

W mojej ocenie przyczyną takiego obrotu sprawy były względy nie mające nic wspólnego z meritum. Gdyby udało się zbudować nowy szpital to Zabrze uzyskałoby „przewagę” nad Katowicami. Partykularne ambicje wzięły górę, nie można było dopuścić do powstania nowego szpitala a działania Pani Rektor niestety okazały się skuteczne. Przysłowiowym „listkiem figowym” była decyzja Senatu, skoro ten najwyższy organ kolegialny uczelni odrzucił ofertę finansowania to Pani Rektor była pozornie zobowiązana do uszanowania tej decyzji. Tak oczywiście nie było, głos Senatu jest doradczy, ostateczna decyzja należy do Rektora.

Dziś, z perspektywy tylu lat widać jasno jak szkodliwe były działania Rektor Małeckiej-Tendery. Baza kliniczna wydziału w Zabrzu nie zmieniła się, nadal nie mamy nowoczesnego szpital na miarę potrzeb i oczekiwań.

I w ten sposób ogromna szansa na skok cywilizacyjny została zaprzepaszczona.

Przed dwoma laty doszło do porozumienia władz Zabrza i władz uczelni i przekazano nam ogromny teren pod budowę nowego szpitala w Rokitnicy. To był dobry prognostyk na przyszłość, co prawda do powstania szpitala droga była daleka, ale pierwszy krok został zrobiony. Oczywiście należało uzyskać wsparcie finansowe państwa co nie jest łatwe.

Ta lokalizacja była wymarzona, szpital kliniczny zaraz obok kampusu w kolebce uczelni w Rokitnicy. Dziś jesteśmy świadkami kolejnej odsłony tego serialu, widzimy całkiem nową koncepcję. Czy się uda ją zrealizować czas pokaże, oczywiście lepiej mieć szpital w Gliwicach niż w ogóle go nie mieć choć z pewnością lokalizacja w Rokitnicy była lepsza z punktu widzenia integralności uczelni.

wtorek, 3 września 2024

Katastrofa w systemie ochrony zdrowia

Wczoraj w rozmowie ze znajomą lekarką usłyszałem od niej, że otrzymała do weryfikacji dane dotyczące wykształcenia medycznego 15 lekrzy ubiegających się o nostryfikację dyplomu lekarskiego w Polsce. Zgodnie z relacją to uciążliwa praca, wymagająca dużej uwagi i nakładu czasu. Czy na pewno proces oceny takich osób gwarantuje weryfikację ich poziomu przygotowania zawodowego? Mam w tej kwestii spore wątpliwości. Jeśli dodamy do powyższych informacji dwie inne: sprowadzenie LEK-u do formalności wobec wprowadzenia tzw. bazy pytań co spowodowało, że zdawalność jest bliska 100% i ten egzamin nie jest żadną weryfikacją wiedzy oraz powstanie dziesiątów nowych wydziałów lekarskiech nie gwarantujacych utrzymania poziomu dydaktyki to mamy ponury obraz przyszłości polskiej medycyny. W mojej ocenie słowo: KATASTROFA właściwie oddaje stan rzeczy. Na marginesie, znajoma lekarka za swoją pracę nie otrzymuje żadnego wynagrodzenia, a przecież za nostryfikację pobiera się spore pieniądze.

czwartek, 22 sierpnia 2024

LEK-propozycja Prorektora Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu Profesora Michała Nowickiego

Dwuetapowa procedura lekarskiego egzaminu końcowego – w pierwszej części dotycząca teorii i nauk przedklicznicznych, w której egzaminowana osoba musi odpowiedzieć na minimum 85 proc. pytań, w drugiej „weneckie lustro”. To propozycja prorektora do spraw nauki i współpracy z zagranicą Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu Michała Nowickiego. Od 2020 r., aby zdać lekarski egzamin końcowy, trzeba udzielić jedynie 56 proc. poprawnych odpowiedzi – 70 proc. pytań pochodzi z jawnej bazy. Przystępujący do testu uczą się zatem na pamięć rozwiązań i uzyskują pozytywny wynik. We wrześniu 2023 r. 99,22 proc. egzaminowanych uzyskało pozytywny wynik. Taki wysoki odsetek zdających to nic szczególnego w ostatnich latach: w lutym 2021 r. było to 98,3 proc. we wrześniu 2021 r. – 97,79 proc., w lutym 2022 r. – 97,45 proc., we wrześniu 2022 r. – 98,83 proc., w lutym 2023 r. – 97,10 proc., we wrześniu 2023 r. – 99,22 proc., w lutym 2024 r. – 97,86 proc. Wcześniej było zdecydowanie gorzej – we wrześniu 2020 r. wskaźnik wyniósł 76,96 proc. LEK nie jak egzamin – a więc co z nim? LEK nie jak egzamin – a więc co z nim?– Lekarski egzmian końcowy w obecnej formie to nie jest egzamin, a jedynie pewna weryfikacja umiejętności nauczenia się na pamięć – mówi „Menedżerowi Zdrowia” wiceminister Marek Kos. Propozycja eksperta Co zatem zrobić, aby LEK był rzetelnym sprawdzeniem wiedzy i umiejętności zdających? Swoją propozycję w „Menedżerze Zdrowia” przedstawia prorektor do spraw nauki i współpracy z zagranicą Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu Michał Nowicki. – Tworzenie baz pytań nie jest niczym nagannym. To dobry sposób na indywidualne zweryfikowanie, czego się nauczyliśmy. Sprawdzenie, jakie treści już się opanowało, a z czym mamy jeszcze problem. Wprowadzanie ogólnie dostępnych pytań do państwowego egzaminu jest już jednak problematyczne – mówi ekspert, podkreślając, że ocenę takiego postępowania ułatwia analiza intencji decydentów, którzy taką decyzję podjęli. Produkcja lekarzy-rzemieślników ► Produkcja lekarzy-rzemieślników – Wszyscy chcielibyśmy, aby lekarzy było więcej. Ale jak to zrobić? Najprostsza odpowiedź, czyli zwiększenie liczby studentów medycyny, nie powinna nas satysfakcjonować – twierdzi prof. Michał Nowicki. – Jedną z pobudek, które przyczyniły się do zmiany trybu lekarskiego egzaminu końcowego w 2020 r., była chęć szybkiego „wyprodukowania” lekarzy przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. W myśl zasady – nieważna jest jakość, liczy się liczba. Ważne, abyśmy dobrze wypadali we wskaźnikach i mogli pochwalić się odwróceniem negatywnych tendencji społecznych. Być może miał to być również ukłon w stronę szybko powstających szkół kształcących przyszłych lekarzy. Pamięciowe opanowanie bazy dawało im bowiem przepustkę do wykonywania zawodu lekarza. A to, w jaki sposób ten zawód będzie wykonywany, nikogo już specjalnie nie interesowało – a zawód lekarza albo lekarza dentysty to zawód zaufania społecznego. Wymaga umiejętności łączenia wiedzy i doświadczenia ze szczególnymi kompetencjami społecznymi. Nie wystarczy wypisać recepty. Trzeba jeszcze odpowiednio się z pacjentem komunikować, wyjaśnić podstawy choroby, omówić założenia profilaktyki, odpowiedzieć na pytania – wyjaśnia Michał Nowicki. Profesor sugeruje, abyśmy spojrzeli na Stany Zjednoczone. Dwuetapowa procedura Jego pomysł na lekarski egzamin końcowy to dwuetapowa procedura w dużym stopniu oparta na doświadczeniach zza oceanu. – W pierwszym etapie osoba podchodząca do lekarskiego egzaminu końcowego otrzymuje dwie pule pytań. Pierwsza z nich dotyczy teorii i nauk przedklicznicznych. Egzaminowana osoba musi odpowiedzieć na minimum 85 proc. pytań. Nie mam nic przeciwko temu, aby trzy czwarte z nich stanowiły pytania z bazy. Umiejętność zapamiętywania jest bowiem ważną kompetencją lekarską. Do drugiej puli pytań mogłyby przejść wyłącznie te osoby, które udzieliły wymagane minimum poprawnych odpowiedzi. Pytania z niej dotyczyłyby sprawdzenia umiejętności wykorzystania wiedzy w sytuacjach klinicznych. W tej części nie powinno już być pytań z bazy. Dlaczego? Ponieważ mnogość i niejednorodność sytuacji klinicznych jest tak duża, że bez obaw o zwiększający się z roku na rok stopień skomplikowania pytań można je tworzyć praktycznie bez końca. Oczywiście próg zdawalności tej części nie powinien być niższy niż 60 proc. – opisuje w „Menedżerze Zdrowia”. A drugi etap? – Mając pełną świadomość tego, jak trudne jest to zadanie, powinniśmy przetestować w ośrodkach symulacji medycznej z symulowanymi pacjentami kompetencje komunikacyjne, znajomość procedur, kulturę osobistą oraz umiejętność stawiania rozpoznania. Po drugiej stronie tego swoistego „weneckiego lustra” powinni być obecni nie tylko lekarze, ale również psychologowie – sugeruje. – Jestem przekonany, że działanie takie w kompleksowy sposób zweryfikowałoby zdobytą przez adeptów sztuki lekarskiej wiedzę. A być może pozwoliłoby również rozpoznać te osoby, które zawodu lekarskiego – z różnych przyczyn – nigdy nie powinny wykonywać – podsumowuje.

wtorek, 20 sierpnia 2024

Filia SUm w Bielsku-Białej

14 sierpnia filia SUM w Bielsku-Białej otrzymała akredytację Państwowej Komisji Akredytacyjnej. To dobra wiadomość!

czwartek, 25 lipca 2024

Prima Aprilis w lipcu czyli dotacje na rowery elektryczne - program "Mój rower elektryczny".

Od jakiegoś czasu docierały informacje medialne o programie dotacji na rowery elektryczne. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej zamierza na ten cel przeznaczyć 300 mln złotych co ma pozwolić na zakup co najmniej 46667 rowerów. Maksymalna kwota dotacji ma wynieść 5000 zł i 9000 zł na rowery towarowe. Autorzy zachwalają korzyści z tego programu i wskazują, że podobne dotacje są przyznawane w innych krajach. To model oparty na unijnej wierze w moc regulacji wszystkich sfer życia. Biurokratyczne idee mają zastąpić zwykłe mechanizmy znane od wieków. Wiara w moc naśladowania obcych wzorów, nawet tych najbardziej bezsensownych, jest druzgocąca. Czy naprawdę musimy iść tym tropem? Czy dotowanie pojazdow określanym mianem "rower elektryczny" poprawią stan ekologii? Czy takie pojazdy poprawią zdrowotność Polek i Polaków? Nie sądzę, raczej wskazują ścieżkę jak lekko przejść przez życie. A teraz państwo wyciąga pomocną dłoń, coś pięknego! Oczywiście, jest pewna grupa osób mająca znaczne ograniczenia sprawności, dla których taki pojazd jest faktycznie pomocny. Ale z mojej obserwacji (robię rocznie co najmniej 5000 km na rowerze) znakomita większość użytkowników tych pojazdów rowero-podobnych to młodzi, w pełni sprawni ludzie...O tempora, o mores!

sobota, 29 czerwca 2024

A to Polska właśnie?!

W tym tygodniu opinia publiczna w Polsce została zaalarmowana na skutek zmian na wystawie głównej w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Z tej wystawy znienacka usunięto portrety rtm. Witolda Pileckiego, o. Maksymiliana Kolbego i wielkoformatową fotografię rodziny Ulmów. Ta niebywała decyzja będąca wyrazem wrogości wobec najnowszej historii Polski i negacji doniosłej roli jaką odegrali wymienieni ludzie, bohaterowie naszych czasów spowodowała liczne protesty. Sądzę, że szybko dojdzie do przywrócenia stanu wyjściowego. Niemniej warto postawić pytanie: dlaczego w ogóle doszło do takiej sytuacji, jak są możliwe takie działania? W mojej ocenie osoba odpowiedzialna za funkcjonowanie tego muzeum (Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego?) w trybie natychmiastowym powinien dokonać analizy tych bulwersujących zdarzeń i podjąć stosowne kroki=usunięcia osób, które podjęły tę haniebną decyzję z grona kierownictwa muzeum.

czwartek, 27 czerwca 2024

O etyce

Zasady etyki lekarskiej to podstawa naszego zawodu. To fundament, opoka, bez której nie ma mowy o utrzymaniu jakości opieki lekarskiej. Niestety, znanych jest wiele przykładów gdy w imię fałszywie rozumianej solidarności zawodowej lekarze utrudniali ukaranie innych lekarzy, którzy ewidentnie sprzeniewierzyli się zasadom etycznym. Dziś stawiam pytanie czy studenci medycyny i stomatologii powinni być objęci tymi samymi krteriami co lekarze? Piszę o tym nie bez kozery bo w czasie egzaminu na wydziale stomatologii doszło do próby oszustwa i egzamin został unieważniony. De facto cały rok został ukarany za nieuczciwość pojedynczych osób. Jaka powinna być kara po starannym ustaleniu faktów? W mojej ocenie taka osoba (lub osoby) powinna być relegowana ze studiów w trybie natychmiastowym. I nie ma znaczenia, że to był ostatni egzamin w czasie studiów. Nie ma miejsca dla oszustów w gronie lekarzy, a student prezentujący taką postawę najpewniej nie będzie przestrzegał elementarnych zasad etycznych w pracy zawodowej. Tu powinny zapaść czytelne, jednoznaczne decyzje władz uczelni. To ma być jasny sygnał dla innych chętnych do tego rodzaju oszustwa, że kara będzie surowa i nieuchronna.

czwartek, 20 czerwca 2024

O systemie (?!) polskiej nauki

Rozważając różne aspekty funkcjonowania systemu polskiej nauki nie sposób pominąć kwestii finansowych. Bez środków finansowych na badania nauka nie może istnieć. Co więcej, postęp nauki wymaga coraz większych środków na badania. Oczywiście, same pieniądze nic nie znaczą, najważniejsi są ludzie, ambitni badacze gotowi na podjęcie każdego wyzwania. A kto jest motorem postępu, kto wykonuje mrówczą pracę "u podstaw"? Tę rolę pełnią młodzi ludzie, to esencja nauki i nadzieja na przyszłość. Jest oczywiste, że wiodąca rola w kreowaniu nauki, w wytyczaniu kierunków rozwoju przypada liderom nauki, doświadczonym badaczom, profesorom, kierownikom katedr i zespołów badawczych. Młodzi badacze zasługują na wszelkie wsparcie i pomoc. W tym celu są rozpisywane także konkursy dedykowane specjalnie dla tej grupy badaczy. Jednym z nich był projekt Sonata, w ramach którego o finansowanie projektu badawczego mogły ubiegać się osoby posiadające stopień doktora, uzyskany w okresie od 2 do 7 lat przed rokiem wystąpienia z wnioskiem. Czyli to ścieżka dla młodych naukowców, już z pewnym dorobkiem i dalszymi planami rozwoju. W ostatnim konkursie 7 (słownie siedem!) wniosków w skali kraju uzyskało finansowanie. To wygląda na niesmaczny żart, jak ma wyglądać rozwój młodych ludzi przy takim niskim poziomie finansowania?! To raczej ścieżka prowadząca do zniechęcenia o aplikowanie o granty badawcze. W mojej ocenie to sytuacja skandaliczna, nie do zaakceptowania. Wymagania tak, możliwości nie! To droga donikąd..

środa, 19 czerwca 2024

A to Polska właśnie...

niedziela, 16 czerwca 2024

Rekomendacje Rady Dziedziny Naukowej SUM

Praca pracowników naukowo-dydaktycznych podlega sysytematycznej ocenie a suma indywidualnych dorobków pracowników składa się na ocenę całej uczelni. Uzyskana kategoria ma istotny wpływ na wiele możliwości funkcjowoania każdej szkoły wyższej, także w zakresie finansowania. Stąd tak ważna jest aktywność i jakość pracy naukowej każego z nas. W maju br. Rada Dziedziny SUM określiła rekomendacje dotyczące minimalnego dorobku wyrażanego punktacją ministerialną w okresie 2 lat. Ten minimalny dorobek dla asystenta, adiunkta i profesora wynosi odpowiednio 80, 100 i 120 punktów. W mojej ocenie to bardzo niski próg wymagań. Zaproponowane wymagania to zaledwie 1-2 publikacje w zależności od punktacji pisma w okresie 2 lat!Trudno będzie uzyskać naszej uczelni kategorię A przy tak niskim poziomie wymagań dotyczących jakości pracy naukowej.

środa, 15 maja 2024

Studencka konferencja naukowa

Dziś brałem udział jako juror w konferencji studenckiej w Katowicach. Jestem pod wrażeniem poziomu merytorycznego i zaangażowania prelegentów, którzy w rozprezentowali różne polskie i zagraniczne uczelnie medyczne. Co prawda nie jestem zwolennikiem systemu zdalnego ale czasem trudno oczekiwać osobistej obecności. Niemniej niektórzy autorzy np. z Wrocławia lub Krakowa przybyli osobiście. Oby pasja i ambicje nie opuściły młodych adeptów nauki! Powodzenia!

czwartek, 9 maja 2024

Z życia wzięte

Ostatnie dni przebiegają pod znakiem ucieczki z kraju sędziego Szmydta. Wolałbym określenie: byłego sędziego, zdrajcy i renegata, persony na grata w Polsce. Najbardziej zdumiewający jest fakt iż taki człowiek, jawnie działający na szkodę Polski nie może zostać w trybie natychmistowym pozbawionym stanowiska i dochodów. Ale także inna sprawa jest dla mnie bulwersująca. Media informują, że pensja tego zdrajcy wynosi brutto ponad 24.000 zł! I ta pensja nadal nie jest zablokowana. To pokazuje dysproporcję w odniesieniu do pensji profesora. Ta, nawet po tegorocznej podwyżce jest co najmniej dwa razy niższa niż wynagrodzenie tego sędziego. To najlepszy dowód jak nisko w hierarchi społecznej znajduje się polska nauka. Jestem przekonany, że wysiłek niezbędny do uzyskania tytułu naukowego jest znacząco większy niż spełnienie wymagań stawianych sędziemu. I nie idzie tylko o samą wysokość wynagrodzenia, tu można dyskutować i być może po prostu wynagrodzenie sędziego jest o wiele za wysokie? Cokolwiek by nie powiedzieć, zestawienie dochodów jest szokujące.

piątek, 3 maja 2024

O systemie polskiej nauki

Wreszcie otrzymaliśmy pobory za pracę w uczelni wg nowych stawek. Wg otrzymanej informacji wyrównanie od stycznia zostanie wypłacone w czerwcu. To są dobre informacje niemniej tak naprawdę z punktu widzenia systemu to nic nie zmieni. Nie chodzi przecież tylko o pieniądze, nauka i uniwerytety to coś znacznie ważniejszego. To podstawa rozwoju państwa chcącego aspirować do miana globalnego lub przynajmniej europejskiego lidera. Same pieniądze nie kreują sukcesu i postępu. Atrofię polskich uczelni widać aż za bardzo wyraźnie. Niby wszystko się toczy swoim torem, prowadzamy zajęcia dydatktyczne, realizujemy badania naukowe, piszemy publikacje. Ale gdzie jest twórczy ferment, gdzie dyskusje, gdzie pasja i "dążenie do gwiazd"? Co najgorsze, w ogóle nie widać symptomów świadomości potrzeby dokonania skoku jakościowego. Nie widać żadnych sygnałów chęci stworzenia modelu konkurencyjnego promującego liderów nauki. Rządzący o tym nie mówią i nie są mi znane żadne działania w naszym akademickim środowisku mogące świadczyć o zrozumieniu potrzeby gruntownych zmian systemowych. Także w świadomości społecznej taka potrzeba nie jest uświadamiana. By móc rzeczywiście wprząc naukę w podstawy rozwoju państwa są niezbędne zmiany nie tylko w uniwersytetach, to znacznie szerszy problem. To cała gama działań obejmujących wiele obszarów funkcjonowania państwa. Same badania, nawet najlepsze publikacje nic nie dadzą jeśli pozostaną na półkach bibliotecznych lub w zbiorach elektronicznych. Mam w tej mierze bardzo pesymistyczne własne doświadczenia gdyż od pewnego czasu zderzam się z murem niechęci w gremiach osób, które powinny być zainteresowane by wyniki moich badań wykorzystać z korzyścią społeczną. Nie będę dziś tego szczegółowo przedstawiał, gdyż nadzieja jeszcze nie umarła ale jeśli ostatecznie doznam smaku porażki opiszę tę historię będącą stygmatem naszych czasów...

piątek, 26 kwietnia 2024

Wykład Profesora Andrzeja Nowaka

Wczoraj odbył się kolejny wykład na forum Wszechnicy Polskiej Akademii Umiejętności w Gliwicach. Jak zwykle spotkanie miało miejsce w willi Caro, w siedzibie Muzeum w Gliwicach. Wykład wygłosił znany historyk, autor Dziejów Polski i wybitny znawca stosunków polsko-rosyjskich, prof. Andrzej Nowak z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tytuł wykładu: Patriotyzm polski i modernizacja. Profesor zabrał licznie zebranych słuchaczy na przeląd polskich dziejów w tysiącleciu od pierwszych Piastów aż do współczesności. Dylemat, poruszony problem czyli jak pogodzić potrzebę lokalnego, polskiego patriotyzmu z oczywistą potrzebą wprowadzania koniecznych reform by kraj nadążał za wyzwaniani czasu. Profesor ze swadą i znakomitym znawstwem materii historycznej trafnie w czasie godzinnego wykładu przekazał obecnym swą myśl przewodnią. Ponurym mememto opisanym przez Profesora były wieki polskiej historii gdy kraj nie nadażął za światem i na długie 123 lata Polskę wymazano z mapy Europy i świata. Po wykładzie była dyskusja i zadałem pytanie wykładowcy o - moim zdaniem kluczową - rolę świata uniwersyteckiego dla rozwoju państwa. Profesor się zgodził, że rola środowiska naukowgo jest niezmiernie ważna by Polska mogła zaliczać się do światowych liderów niemniej trudno oczekiwać diagnozy jakie kroki miałyby dokonać takiej zmiany. Piszę na blogu z natury zogniskowanym na problemach polskiego świata akademickiego o tym interesującym spotkaniu bo ten świat zamarł, prawie całkowicie objął go marazm i atrofia. Nie ma spotkań, nie ma dyskusji; jak zatem mamy, jako środowisko stanowić motor postępu i rozwoju? Na moim blogu poruszałem te kwestie wielokrotnie ale dziś, na kolejnym zakręcie historii (albo raczej polityki a polityka to przecież historia odbywająca się tu i teraz na naszych oczach) Polska stoi przed niezwykłym wzywaniem modernizacji. Znaleźliśmy się między szaleństwem europejskich (brukselskich) "reformatorow" a agresją wschodniego sąsiada, Rosją. Szybkie decyzje podejmowane Polsce mogą ocalić nas od katastrofy. Miejmy nadzieję, że sojusze nie zawiodą, ale musimy sami jaki kraj prowadzić spójną, zgodną politykę wewnętrzną, politykę reform wzmacniających kraj i wzmacniających polskie więzi społeczne, wzmacniające polski patriotyzm. To warunek przetrwania, patriotyzm wcale nie jest sprzeczny z modernizacją. A ta w moim najgłębszym przekonaniu nie uda się bez wiodącego udziału środowiska uniwersyteckiego...

wtorek, 9 kwietnia 2024

Podwyżki...

Od lutego wiadomo, że sfera budżetowa otrzyma podwyżki ale jak dotąd nie dotyczy to uczelni medycznych. Według posiadanej wiedzy wiąże się to z brakiem odpowiedniej decyzji ze strony Pani Minister Zdrowia. Czy to niekompetencja, bałagan czy celowe działanie nie wiem jednak niezależnie od przyczny tego stanu rzeczy określenie "skandal" chyba jest łagodne...

piątek, 29 marca 2024

Z okazji Świąt Wielkiej Nocy Życzę czytelnikom bloga zdrowia, spokoju oraz wielu ciepłych
i serdecznych chwil spędzonych
w gronie najbliższych

środa, 27 marca 2024

Uwagi nie-Świąteczne

Pracownicy zatrudnieni w sferze budżetowej mieli otrzymacć podwyżke płac. Warto podkreślić-pierwszą od wielu lat. I otrzymali ją. Także pracownicy polskich uczelni zanotowali większe przelewy. Ale nie dotyczy to pracowników uczelni medycznych, wg uzyskanej informacji wciąż nie dopełniono jakichś procedur w Ministerstwie Zdrowia. To nie jest w porządku, czyżby Polska nadal istniała tylko teoretycznie?!

piątek, 15 marca 2024

W odpowiedzi na komentarz Czytelnika

Dziękuję za ważny komnentarz do poprzedniego tekstu. Niestety obawiam się, że bieg spraw w Europie nie jest przypadkowy. Precyzjnie planowana ingerencja w wielu ważnych obszarów jaką prowadzi od zawsze Rosja to fakt nie zaprzeczalny. To nie tylko zwykła działalność szpiegowska. Wydaje się, że najważniejsze są innego rozdaju działania wpływające na decyzje w Europie. Tu Rosja kontynuuje model realizacji swych impererialnych interesów znany od co najmniej stulecia. Polecam książkę autorstwa Wołkowa "Montaż". To opowieść o szpiegu, który pod ukryciem latami czekał na swój czas by podjąć działania. Gdy w istocie interesy obcego mocarstwa reprezentuje ktoś znaczący, autorytet, lider społeczny to takie działania są najbardziej szkodliwe i niebezpieczne. Taki człowiek to ukryty agent wpływu. Chyba najbardziej spektakularnym przykładem skuteczności rosyjskiej infiltracji była porażka dotycząca gazu łupkowego. Polskimi rękami, rękami "pożytecznych idiotów" straciliśmy być może ostatnią szansę na prawdziwe gwarancje bezpieczeństwa. Gdyby jak przewidywano USA zainwestowały w Polsce 100 miliardów dolarów to parasol bezpieczeństwa byłby pewny na 100%...

niedziela, 10 marca 2024

Czy cywilizacja europejska chyli się ku upadkowi?

Tę być może nieco bulwersującą tezę stawiam po rozmowie z pewnym profesorem polskiej uczelni medycznej. Był on jednym z wnioskodawców międzynarodowej grupy badaczy aplikujących a duży grant naukowy. Wniosek upadł bo nie zachowano tzw. parytetu płci i w zespole było za mało kobiet. Proszę się chwilę zastanowić, jedyną przesłanką odmowy dla uzyskania finansowania był argument niemający żadnego naukowego uzasadnienia. Jeśli tak wygląda współczesna europejska cywilizacja biada nam. Zamiast rozwoju mamy prymat absurdalnych zasad, bezsensownych i szkodliwych mrzonek snutych przez "liderów" naszej cywilizacji. Rozejrzyjmy się wokół, wojna u bram Europy a na europejskich salonach królują jałowe, nic nie wnoszące dyskusje. Potężne Cesarstwo Rzymskie pokonały germańskie hordy. A jak wiadomo, historia lubi się powtarzać..

czwartek, 22 lutego 2024

Podwyżki dla nauczycieli akademickich – rozporządzenie podpisane

wtorek, 20 lutego 2024

Uzupełnienie do tekstu z 17 lutego

Pewien Czytelnik bloga zwrócił mi uwagę na pewne ważne kwestie dotyczące problemu kształcenia lekarzy poruszonego w tekście z 17 lutego. Jak wiemy każdy wydział musi spełniać określone wymogi  formalne stawiane przez Ministra Nauki i Państwową Komisję Akredytacyjną. Niemniej otwarte pozostaje pytanie czy na pewno uzyskanie akceptacji gwarantuje odpowiedni poziom dydaktyki? Nie sądzę by to był automatyczny proces. Można sobie wyobrazić nowy wydział lekarski, nawet bez akredytacji, który realizuje solidnie proces dydaktyczny. I odwrotnie, nawet na wydziałach w  renomowanych uczelniach nie ma gwarancji jakości.

Należy także brać pod uwagę realia społeczne, które wpływają na codzienne życie, także to uniwersyteckie. Po pierwsze należy brać pod uwagę wpływ okresu pandemii na proces uzyskiwania wiedzy; w mojej ocenie negatywny. Po drugie, aktualni studenci to przedstawiciele tzw. pokolenia Z różniącego się pod wieloma względami od wcześniejszych roczników.

Zatem należy koniecznie zwrócić uwagę na ocenę końcową wyników nauczania stąd kluczowa rola przypada egzaminowi LEK. Jego aktualny kształt musi być jak najszybciej zmieniony gdyż nie gwarantuje, że osoby wkraczające do zawodu będą do tej misji odpowiednio przygotowane. Lepiej na tym etapie nie dopuścić do zawodu osoby doń nieprzygotowane by uniknąć kosztu społecznego, który będą płacić przyszłe pokolenia.  

sobota, 17 lutego 2024

O kształceniu lekarzy

 Od wielu lat w kraju odczuwamy brak lekarzy. Ten stan wynika to najpewniej z wielu przyczyn, w tym emigracji lekarzy, ciągłego zwiększania czasu potrzebnego na mnożone obowiązki biurokratyczne oraz zbyt małą liczbę studentów medycyny. Sądzę, że niebagatelną rolę odgrywa także niechęć młodego pokolenia do podejmowania zatrudnienia np. w chirurgii czy ginekologii z położnictwem gdyż te specjalizacje wiążą się z dużym stresem, dyżurami i poważną odpowiedzialnością. W modzie są raczej specjalizacje o mniejszym ryzyku zawodowym i dające wyższe dochody. Skoro jest brak lekarzy najprostszym rozwiązaniem jest zwiększenie liczby studiujących. Ten trend obserwujemy od kilkunastu lat. Początkowo nowe wydziały lekarskie powstawały na bazie już istniejących uniwersytetów w Olsztynie, Rzeszowie, Opolu, Kielcach i Zielonej Górze. Wówczas dla nas, pracowników już istniejących uczelni medycznych idea tworzenia nowych wydziałów lekarskich wydawała się błędna, nie wierzyliśmy, że da się realizować proces dydaktyczny na dobrym poziomie. Ale życie nas zaskoczyło i niebawem zaczęły powstawać liczne nowe "uczelnie" (?) medyczne kształcące lekarzy. Takich wydziałów jest dziś kilkadziesiąt. Czy są one w stanie prowadzić porządne nauczanie medycyny? Czy dysponują bazą materialną, czy mają doświadczoną kadrę dydaktyczną? Wiele, bardzo wiele informacji jakie napływają z kraju wskazuje, że nowe wydziały wielokrotnie nie spełniają elementarnych wymogów. Co więcej, 10 nowo powołanych wydziałów nie uzyskało akredytacji a mimo to prowadzi proces dydaktyczny. Minister Nauki Dariusz Wieczorek niedawno zapowiedział, że te wydziały by móc nadal funkcjonować muszą uzyskać akredytację a jeśli jej nie uzyskają zostaną rozwiązane a studenci zostaną przesunięci do innych uczelni. To ważna deklaracja, czas pokaże jak się potoczą dalsze losy tych wydziałów. Niemniej problem jakości procesu dydaktycznego nie zniknie nawet gdyby wszystkie nowe wydziały spełniły wymogi formalne. Na łamach Gazety Lekarskiej organu Naczelnej Rady Lekarskiej i Pro Medico miesięcznika śląskiego oddziału samorządu lekarskiego podały słowa zaniepokojenia dotyczące prawidłowości procesu dydaktycznego. A stawka jest wysoka: jakość polskiej medycyny w przyszłości. Nie ma mowy by zachować odpowiedni poziom opieki lekarskiej jeśli absolwenci nie uzyskają niezbędnej wiedzy. I tu w mojej ocenie dochodzimy do istoty problemu, działań, które mogą zapewnić dobry poziom opieki zdrowotnej. By móc rozpocząć pracę zawodową trzeba zdać egzamin końcowy tzw. LEK. Wyniki tego egzaminu decydują także o możliwości aplikowania o najbardziej oblegane specjalizacje. Od jakiegoś czasu LEK w znacznym stopniu opiera na pytaniach z tzw. bazy. Oznacza to, że w zasadzie każdy absolwent wydziału lekarskiego zostaje dopuszczony do zawodu. To musi ulec zmianie a egzamin końcowy musi odzwierciedlać rzeczywistą wiedzę bez stosowania pytań z bazy. Oczywiście niezbędnym czynnikiem zapewniającym wiarygodną ocenę poziomu wiedzy jest nadzór w czasie trwania egzaminu by nie dochodziło do nieuczciwych praktyk ściągania przy pomocy coraz doskonalszych metod. 

W mojej ocenie tylko rygorystyczny model LEK-u, oparty na opisanych zasadach daje szanse by osoby dopuszczone do uprawiania zawodu naprawdę na to zasługiwały. To fundamentalna kwestia, to kwestia odpowiedzialności za zdrowie przyszłych pokoleń Polek i Polaków.

czwartek, 1 lutego 2024

Festiwal trwa - nihil novi sub sole

 Mamy to! Tak można powiedzieć po podpisaniu budżetu przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę. Dla milionów pracowników systemu edukacji, w tym także nas, pracowników szkół wyższych oznacza to iż otrzymamy obiecane podwyżki wynagrodzeń. Dodajmy, wynagrodzeń, które nie były podwyższane od lat. W świetle lewicowej, wręcz populistycznej polityki stałego, szybkiego i nieuzasadnionego względami rozwoju gospodarczego podnoszenia płacy minimalnej nawet planowany wzrost o 30% nie spowoduje istotnej zmiany stanu rzeczy. Jeśli dziś asystent ma pensję na poziomie pani z kasy sklepowej  to wzrost o 30% nie spowoduje nagłej, rzeczywistej zmiany jakościowej i napływu do polskich uczelni młodych, ambitnych ludzi. Skupienie się na aspekcie płacowym wręcz zamazuje rzeczywistość i odwraca uwagę od istoty rzeczy. Nie ma żadnych oznak by miał rozpocząć się proces prawdziwych zmian jakościowych w polskim systemie edukacji. A bez tego procesu, który z oczywistych względów musi być rozłożony na lata i realizowany etapowo sama podwyżka płac nic nie da. Edukacja nie ma barw partyjnych, nauka nie zależy od ideologii takiej lub innej. A wiadomo nie od dziś, że każda złotówka włożona w naukę zwraca się podwójnie. Czy rządzący Polską od 1989 roku tego nie wiedzą? Chyba jednak nie...A my, jako środowisko nie potrafimy (nie chcemy?!) wziąć spraw w swoje ręce by wywrzeć presję pro-rozwojową na klasę polityczną. Podsumowując, nic się nie zmieni, nie widać światełka w tunelu...

Mamy tylko dobrą informację dotyczącą nowych wydziałów lekarskich, które powstawały w ostatnim czasie w ekspresowym tempie. Wg doniesień medialnych 8 spośród nich nie uzyskało akredytacji i jeśli jej nie uzyskają w krótkim czasie mają zostać zlikwidowane. To krok w dobrym kierunku ale to tylko naprawa wcześniejszych działań rządu a nie myślenie w kategoriach rozwojowych. Czy na pewno kształcenie studentów na nowych wydziałach lekarskich, które powstały w miejscach bez żadnej tradycji akademickiej gwarantuje oczekiwany poziom? I na koniec uwaga ogólna dotycząca modelu cywilizacyjnego Polski. W moim głębokim przekonaniu trwałym fundamentem rozwoju powinien być model postaw społecznych nakierowany na aktywność, inwencję i przedsiębiorczość. Jeśli idziemy w kierunku państwa socjalnego (tak naprawdę już nim jesteśmy), w którym każdemu obywatelowi się po prostu należy pewne minimum to po co się starać, rozwijać i szukać swego miejsca na ziemi?! Sytuacja w systemie edukacji jest emanacją tego szkodliwego modelu państwa, państwa, które odwróciło się od aktywnej, wykształconej i ambitnej części swych obywateli... 

środa, 24 stycznia 2024

Trudny czas

 Coraz trudniej nadążyć za bieżącymi wydarzeniami na polskiej scenie politycznej. Niezależnie od osobistych poglądów jeden fakt jest niepodważalny: nie da się spokojnie pracować w sferze nauki. Tu niezbędna jest stabilna i przewidywalna przyszłość. A o nauce słychać niewiele co zresztą nie dziwi. Za miedzą wojna, jałowe dyskusje w Europie, wojna Bliskim Wschodzie, konflikt na Morzu Czerwonym, ciemne chmury na Tajwanem, bramy Europy szturmują masowo mieszkańcy z całego świata a w kraju spory, które już dawno przekroczyły granice normalności. Echa niesławnych słów w polskiej historii "Liberum veto" znów pojawiły się...  Może ktoś czytający te słowa nadeśle swój optymistyczny komentarz, może ktoś widzi przysłowiowe "światełko w tunelu"?