O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskie...

środa, 11 czerwca 2025

Demokracja a socjotechnika

Dziś opisuję wydarzenia dotyczące funkcjonowania systemów demokratycznych. Pierwsze z nich miały miejsce przed dwudziestu laty, drugie całkiem niedawno. Mimo, że dzielą je dwie dekady jest uderzające podobieństwo w wielu aspektach. Wydarzenia z roku 2005 miały miejsce w naszej uczelni a te z 2025 dotyczą ostatnich wyborów prezydenckich.

W 2005 kandydowałem na stanowisko Rektora naszej uczelni. Przeprowadziłem kampanię wyborczą, w której nakreśliłem kierunki niezbędnych zmian. Drugim kandydatem był Profesor Andrzej Więcek. Pierwsza tura wyborów przyniosła nieoczekiwane wyniki, w trzech głosowaniach otrzymałem więcej głosów niż mój konkurent a moja przewaga każdorazowo rosła. Niemniej nie otrzymałem wystarczającego poparcia gdyż około 60 elektorów skreślało obu kandydatów. Kolegium elektorskie liczyło nieco ponad 300 osób czyli 20% głosów nieważnych skutecznie uniemożliwiło uzyskanie 50% + 1 głosu niezbędnego do wyboru na stanowisko Rektora uczelni. W czasie trwania kolejnych rund głosowania członkowie Kolegium Elektorskiego zachodzili w głowę kto stoi za tym trikiem. Nie było to sprzeczne z zasadami wyborczymi ale skutecznie wypaczyło wyniki. Dopiero za kilka dni sprawa się wyjaśniła. Otóż regulamin wyborczy dopuszczał  zgłaszanie innych kandydatur o ile pierwsza tura nie przeniesie rozstrzygnięcia. To tak jakby po pierwszej turze wyborów Prezydenta RP mogli dołączać kolejni kandydaci! To nie do pomyślenia ale taki kontrowersyjny zapis przyjęto w regulacjach uczelnianych. Swą kandydaturę zgłosiła  Profesor E. Małecka-Tendera co w oczywisty sposób wskazało kto stał za metodą zastosowaną w czasie pierwszej tury. Metoda okazała się skuteczna, w czwartym głosowaniu odpadł Profesor Więcek a w kolejnej turze wybrano na stanowisko Rektora Panią Profesor E. Małecką-Tenderę.
Zasady demokratyczne nie zostały złamane (choć zapis o możliwości zgłoszenia chęci kandydowania między turami budzi wątpliwości) ale zastosowano metodę oczywistej manipulacji. Czy na pewno takie działania pozostały bez wpływu na dalszy bieg spraw w uczelni? W mojej ocenie jakość procesu wyborczego, prymat wartości merytorycznych nad socjotechniką to najlepsza gwarancja najlepszego wyboru. Gdy zamiast sporów dotyczących programów i osobistych cechach kandydatów o sukcesie decydują triki wyborcze trudno oczekiwać by na czele uczelni stanął prawdziwy lider dający szansę na jej prawidłowy rozwój.
A kolejne lata 2005-2012 kiedy uczelnią kierowała Pani Rektor to był czas permanentnego łamania zasad demokracji akademickiej. Niechlubną rolę Pani Kanclerz B. Kuraszewskiej i niezliczone trudne do akceptacji działania samej P. Rektor opisywałem wielokrotnie na tym blogu. Warto przypomnieć choćby fakt iż w roku 2008 przed zbliżającymi się kolejnymi wyborami na stanowisko Rektora z inicjatywy Pani Rektor wysunięto wobec mnie „wyssane z palca” zarzuty i sprawę skierowano do komisji dyscyplinarnej! W ten sposób Pani Rektor walczyła o głosy elektorskie...A gdy komisja dyscyplinarna zebrała się w mojej sprawie już po wyborach w ogóle nie podjęła procedowania wniosku bo zarzuty wobec mnie nie miały cech wykroczeń o charakterze dyscyplinarnym co precyzyjnie określa Ustawa o szkolnictwie wyższym!
Jak widać nieciekawe początki były „kamieniem założycielskim” dla stosowania metod niegodnych Uniwersytetu. Pani Kanclerz swą funkcję pełniła jeszcze w czasie gdy Rektorem był Profesor P. Jałowiecki i dopiero Rektor T.  Szczepański usunął ją z tego stanowiska. Ale szkód jakie zostały poczynione nie da się cofnąć...       

Druga historia jest całkiem świeża, dotyczy ostatnich wyborów prezydenckich.
Prezydent RP jest wybierany w wyborach powszechnych stąd jego wyjątkowa pozycja i prestiż społeczny. Prezydentem Polski z założenia powinna być osoba obdarzona powszechnym szacunkiem, godna miana męża stanu. W naszym systemie politycznym Prezydent nie ma zbyt szerokich kompetencji niemniej jego rola jest kluczowa, gdyż jest zwierzchnikiem sił zbrojnych, ma wpływ na politykę zagraniczną a podpis Prezydenta jest niezbędny dla wejścia w życie ustaw sejmowych. Ostatnie pół roku naszego życia społecznego zostało zdominowane przez kampanię wyborczą, odbywały niekończące się spory, dyskusje i debaty.
Chciałbym zwrócić uwagę Czytelników bloga na wpływ działań socjotechnicznych na wynik wyborów. Karol Nawrocki wybrany na zaszczytne stanowisko pierwszej osoby w państwie uzyskał wsparcie technik manipulacji społecznej opartej na społecznych wyobrażeniach osoby obdarzonej cechami przywódcy. Promowanie niekończącej się sagi pokazującej tężyznę fizyczną i plebejskiego pochodzenia Nawrockiego miało przekonać opinię publiczną, że to jest idealny kandydat zdolny do spełnienia oczekiwań zwykłego obywatela. To ktoś jak każdy z nas, obdarzony co prawda bagażem przeszłości, ale to silny człowiek na trudne czasy. W tym zgiełku medialnym kompletnie umknął fakt całkowitego braku kompetencji z zakresu życia politycznego. Czy osoba spoza świata polityki, bez doświadczenia nie tylko z krajowego życia publicznego oraz wszechstronnej, osobistej wiedzy dotyczącej spraw międzynarodowych może sprostać wyzwaniom chwili, szczególnie w nieprzewidywalnej przyszłości wobec krachu znanego od dekad porządku światowego? W mojej ocenie to jest niemożliwe, przypadkowy człowiek nie ma wielkich szans na właściwą realizację misji Prezydenta.
Analogie z sytuacją w naszej uczelni są uderzające!  
Nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera, jak mawiano przed wojną w II RP.
Niemniej każde ludzkie działania weryfikuje życie, co przyniesie przyszłość zobaczymy. Czasem scenariusze jakie kreuje życie są trudne do przewidzenia; czy wiele osób widziało w Zełenskim męża stanu?! A jednak sprostał on dramatycznym wyzwaniom wobec brutalnej rosyjskiej agresji. Oby Prezydent Nawrocki nie został poddany takiej próbie!
Jeśli się na chwilę wrócimy do treści debat wyborczych to pamiętamy, że kluczowa kwestia czyli rzeczywiste doświadczenie i przygotowanie do pełnienia obowiązków Prezydenta RP nie było raczej przedmiotem dyskusji. Skandaliczna manipulacja, socjotechnika odwracająca uwagę od meritum.

Podsumowując, niegdyś Winston Churchill powiedział, że demokracja ma wiele wad ale nie wymyślono lepszego systemu. To trafne, intelektualnie celne stwierdzenie niemniej warto się zastanowić czy realia współczesności nie powinny skłonić do wprowadzenia pewnych zasad ograniczających możliwości manipulacji i wpływu socjotechniki. Opisane wydarzenia jasno pokazują, że odporność ludzka na różnego rodzaju sztuczki wykorzystywane w czasie kampanii wyborczych jest ograniczona co diametralnie zmienia finalny wynik wyborów i może spowodować nieodwracalne szkody społeczne.
Stawiam zatem tezę, że należy dostosować aktualnie obowiązujące zasady do bieżących realiów by uczynić proces wyborczy jak najbardziej wiarygodnym, dającym wyniki zbliżone do faktycznych preferencji. Myślę zarówno o prostych zasadach np. uniemożliwienie zgłaszania kandydatury w trakcie trwania głosowania co uczyniła przed laty Prof. E. Małecka-Tendera jak i wyeliminowanie działań wykorzystujących współczesne metody socjotechniki. Przykładowo, w USA już wiele lat temu zakazano stosowania reklamy wpływającej na podświadomość. Tak reklamowano Coca-colę lub Pepsi-colę w czasie trwania seansu filmowego wielokrotnie na ekranie pojawiała się na chwilę nazwa tego napoju a po zakończeniu projekcji ludzie masowo sięgali po reklamowany napój. To z pewnością nie jest łatwe ale jeśli procesy demokratyczne mają spełniać swą planowaną rolę czyli gwarantować wybór najlepszych ludzi na odpowiedzialne stanowiska publiczne takie zmiany są konieczne. To ma fundamentalne znaczenie nie tylko dla państwa jako całości ale dla każdego z nas. Ma znaczenie kto pełni daną funkcję, losy uczelni czy państwa w niektórych momentach są całkowicie zależne od tego czy dana osoba podoła odpowiedzialności czy też będąc w istocie osobą przypadkową nie będzie w stanie podejmować właściwych decyzji.
Niech wydarzenia z lat 1939 i 2022 zobrazują możliwe scenariusze. Polskie władze we wrześniu 39 roku uciekły z kraju pozostawiając go na łaskę wrogów z zachodu i wschodu. Czy Marszałek Piłsudski postąpiłby tak samo? Nie sądzę. Albo się jest mężem stanu albo nie. I drugi przykład, w pierwszych dniach inwazji na Ukrainę Amerykanie proponowali „podwózkę” prezydentowi Zełenskiemu ale ten odmówił słowami, które przeszły już do zdań o ponadczasowym znaczeniu:
Ja nie potrzebuję podwózki tylko broni! Jednostka może czasem zmienić bieg historii ale na czele instytucji czy całego państwa musi stać właściwa osoba, zdolna intelektualnie i charakterologicznie by sprostać wyzwaniom chwili. Najlepszy z najlepszych, godny zaszczytu piastowania funkcji rektora uczelni czy Prezydenta Polski.
Jak zmniejszyć wpływ opisywanych działań socjotechnicznych? Z pewnością trudno spodziewać się ich całkowitej eliminacji szczególnie w dobie prymatu mediów społecznościowych i internetu. Niemniej edukacja, w tym przede wszystkim zdolności do logicznego kojarzenia faktów i samodzielnego myślenia są nie do zastąpienia. I na koniec, bez prawdziwych liderów opinii publicznej, bez budowy społeczeństwa obywatelskiego zawsze górą będą interesy partii politycznych, wielkiego biznesu, ponadnarodowych korporacji lub innych, wszechwładnych grup interesu a dobro publiczne i szeroko rozumiany interes społeczny będą zepchnięte na dalszy plan.   


piątek, 6 czerwca 2025

Z kart historii

Szanowny Panie Profesorze,

Jakiś czas temu na blogu zamieścił Pan wpis pt.: „O autorytetach wczoraj i dziś”. Dopełniając wpis przesyłam Panu fragment ciekawych wspomnień profesora Tadeusza Ginki, traktujący na temat wspomnianych przez Pana ważnych wydarzeń z pamiętnego 23 października 1980 roku. Wiadomość przesyłam tą drogą, ponieważ na blogu nie doszukałem się opcji dodawania załączników.

Pozdrawiam serdecznie
Paweł Bojko


Link do pobrania (PDF)

Fragment wspomnień udostępniony na zasadzie prawa cytatu (art. 29 ustawy Prawo autorskie i prawa pokrewne).

sobota, 31 maja 2025

Obserwacje bieżące

Niedawno odbyłem dwie rozmowy z moimi dobrymi znajomymi. Obie dotyczyły wyborów prezydenckich a moi rozmówcy byli zwolennikami innego kandydata niż ja. Ale rozmowy przebiegały zupełnie inaczej; gdy żadne moje argumenty, nawet te najbardziej logiczne i merytorycznie uzasadnione nie znalazły zrozumienia u pierwszego rozmówcy to usłyszałem: Wojtku, a przecież byłeś moim przyjacielem...Inaczej przebiegała rozmowa z drugim znajomym, co prawda nikt nikogo nie przekonał ale różnica stanowisk nie spowodowała przeniesienia sporu na poziom emocji wykraczający poza przyjęte zwyczajowo normy. Poruszam ten temat także w kontekście życia uniwersyteckiego. Dialog, rozmowa, szukanie optymalnych dróg rozwoju są kluczowe w pracy szkoły wyższej. Mamy różne punkty widzenia wynikające z wcześniejszych doświadczeń życiowych, cech charakteru i wielu innych przyczyn. Każdy z nas wchodząc w jakieś działania zastaje aktualny stan rzeczy i oczywiste jest, że w jakimś sensie kontynuujemy dzieło poprzedników starając się wnieść nowe wartości, nowe możliwości i zdobycze nauki. Zacząłem od polityki i na niej zakończę. Obserwując kampanię wyborczą można by odnieść wrażenie, że toczy się walka na śmierć i życie. Nasz przeciwnik polityczny to śmiertelny wróg, zagrożenie dla całego kraju. Taka retoryka uderza w podstawy funkcjonowania Polski, podział na „my” i „oni” nie wróży nam nic dobrego. Ale to nie krasnoludki doprowadziły do takiej polaryzacji społeczeństwa, to „dzieło” tzw. PO-PiS-u. Obie formacje polityczne wywodzące się z dawnej opozycji demokratycznej w 2005 po wyborach parlamentarnych miały w zgodzie dokończyć reformy ustrojowe. Ale małość ludzka wzięła górę i dawne przymierze przeistoczyło się w bezwzględną walkę polityczną trwającą dwie dekady! Takie działania prowadzą donikąd, nie ma zwycięzców, wszyscy są przegrani. Nie budowanie barykad a dialog i kompromis są podstawą rozwoju społecznego.

czwartek, 29 maja 2025

W odpowiedzi na dzisiejsze komentarze Czytelników

Pełna zgoda, związki mają inne zadania niż wspierać jakiekolwiek opcje polityczne. Niestety nie mam wiedzy dotyczącej podwyżek.

Z życia Uczelni

Szanowni Państwo, Członkowie Wspólnoty Uczelni, Uprzejmie informuję, że w dniu dzisiejszym tj. 28.05.2025 r. Senat Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach podjął uchwałę negatywnie opiniującą powołanie międzyuczelnianego zespołu mającego za zadanie określenie potencjału konsolidacyjnego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach i Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Jednocześnie nadmieniam, że Rada Uczelni, Rada Dziedziny Naukowej, Senacka Komisja ds. Rozwoju Uniwersytetu i Kadry Uczelni również wyraziły podobne stanowisko w sprawie, co znalazło odzwierciedlenie w podjętych uchwałach.

piątek, 23 maja 2025

Czy Rosja należy do państw cywilizowanych?

Protest w sprawie zniszczenia polskich symboli narodowych na Cmentarzu Ofiar Zbrodni Katyńskiej w Miednoje Opublikowano: 21 maj 2025 Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Rzeczypospolitej Polskiej oraz Federacja Rodzin Katyńskich stanowczo protestują przeciwko usunięciu polskich symboli narodowych z Cmentarza Wojennego w Miednoje, na którym spoczywają ofiary Zbrodni Katyńskiej. W tych dniach dotarła do nas wiadomość, że na podstawie postanowienia Prokuratury w okręgu Twerskim w Rosji z dnia 16 maja 2025 zostały z terenu Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje usunięte wizerunki polskich odznaczeń: Orderu Virtuti Militari oraz Krzyża Kampanii Wrześniowej 1939 roku. Postanowienie to miało zostać wykonane dnia 19 maja 2025. W treści postanowienia Prokuratury Twerskiej zostały przywołane przepisy prawa „O obiektach dziedzictwa narodowego (pomnikach historii i kultury)” oraz „O upamiętnieniu zwycięstwa narodu sowieckiego w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej lat 1941–1945”. Upamiętnienia, stanowiące integralną część Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje, miały rzekomo naruszyć wymienione przepisy, co stało się podstawą do wydania postanowienia. Zarówno treść postanowienia Prokuratury Twerskiej, jak i sam akt zniszczenia polskich krzyży są usiłowaniem zaprzeczenia odpowiedzialności za sprawstwo Zbrodni Katyńskiej. Jednoznaczną odpowiedzialność za nią ponosi najwyższe kierownictwo ówczesnego Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Usunięcie odznaczeń doprowadziło do naruszenia świętości miejsca wiecznego spoczynku i bezprecedensowego naruszenia godności Ofiar Zbrodni Katyńskiej, pochowanych na Polskim Cmentarzu Wojennym w Miednoje i przysporzyło cierpienia ich bliskim. Wzywamy władze Federacji Rosyjskiej do natychmiastowego przywrócenia symboli Orderu Virtuti Militari oraz Krzyża Kampanii Wrześniowej 1939 roku na Polskim Cmentarzu Wojennym w Miednoje. Rosja już dawno uznała odpowiedzialność za Zbrodnię Katyńską. Przypominamy bezsporne fakty: 13 kwietnia 1990 roku agencja TASS w komunikacie oficjalnym, zatwierdzonym przez uchwałę Biura Politycznego KC KPZR, stwierdziła: „Strona radziecka, wyrażając ubolewanie w związku z tragedią katyńską, oświadcza, że jest ona jedną z ciężkich zbrodni stalinizmu”. Na podstawie dokumentów, przekazanych przez prezydenta Związku Radzieckiego Michaiła Gorbaczowa prezydentowi RP Wojciechowi Jaruzelskiemu (1990) oraz przez prezydenta Federacji Rosyjskiej Borisa Jelcyna prezydentowi RP Lechowi Wałęsie (1992) ustalono, że 5 marca 1940 roku na podstawie tajnej uchwały Biura Politycznego KC WKP(b) rozstrzelano co najmniej 21 768 polskich jeńców wojennych. Było to Zbrodnia Katyńska, nazwana od jednego z miejsc mordu. Wśród Ofiar tej stalinowskiej zbrodni znalazło się 6314 jeńców wojennych, od jesieni 1939 przetrzymywanych w obozie specjalnym NKWD w Ostaszkowie, między 4 kwietnia a 16 maja 1940 roku wywiezionych do Kalinina (obecnie Twer), i zamordowanych w tamtejszej siedzibie Obwodowego Zarządu NKWD. Ciała pogrzebano we wspólnych mogiłach w lesie obok wsi Miednoje w obwodzie twerskim. 22 lutego 1994 podpisano umowę między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Federacji Rosyjskiej o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji (Dz.U. 1994, nr 112, poz. 543), na podstawie której rozpoczęto prace przy budowie Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje. Decyzje i formalne pozwolenie na budowę po odpowiednich uzgodnieniach obu stron wydano 1 czerwca 1999. Nekropolia została otwarta 2 września 2000. 26 listopada 2010 roku rosyjska Duma Państwowa podjęła uchwałę potępiającą zbrodnię katyńską. Kształt Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje nie był dotąd nigdy kwestionowany. Integralną częścią nekropolii są przedstawienia Orderu Virtuti Militari oraz Krzyża Kampanii Wrześniowej 1939 roku. W umowie z 22 lutego 1994 między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Federacji Rosyjskiej o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji, w artykule 3 punkt 4 czytamy: „Strony zobowiązują się do natychmiastowego wzajemnego informowania się o wszystkich przypadkach wandalizmu wobec miejsc pamięci i spoczynku oraz podejmowania niezwłocznych działań w celu przywrócenia tym miejscom należytego porządku, ukarania sprawców zgodnie z ustawodawstwem swojego państwa i zapobiegania podobnym aktom w przyszłości”. Lech Parell, Szef Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Izabella Sariusz-Skąpska, Prezes Federacji Rodzin Katyńskich

niedziela, 18 maja 2025

O autorytetach wczoraj i dziś

Odkąd pamiętam w naszej uczelni byli profesorowie, którzy byli autentycznymi autorytetami, osobami powszechnie szanowanymi, ludźmi, których głos miał duże znaczenie. Ta wyjątkowa pozycja przysługiwała nielicznym członkom społeczności akademickiej. Wymienię kilku profesorow, którzy w mojej opinii zasłużyli na miano autorytetu: Prof. Prof. Kornel Gibiński, Zbigniew Górka, Zbigniew Herman, Władysław Nasiłowski, Stanisław Szyszko czy Witold Zahorski. To byli wybitni ludzie nie tylko z powodu dorobku naukowego, ich pozycja wiązała się z innymi przymiotami ludzkimi, kulturą, sposobem zachowania się i umiejętnością zajmowania stanowiska szczególnie w ważnych momentach historii uczelni a także stosunkiem do studentów. Tacy ludzie są niezwykle ważni dla każdej społeczności a w uniwersytecie ich znaczenie jest nie do przecenienia. Głos zabrany przez taką osobę w ważnych chwilach może zmienić bieg spraw w szkole wyższej. Taką rolę odgrywają liderzy także życiu społecznym czy politycznym. W październiku 1980 roku gdy połączone Rady Wydziałów Lekarskich z Zabrza i Katowic zebrały się by zażądać dymisji od ówczesnego Rektora Profesora J.J. Jonka jako pierwszy głos zabrał Profesor Górka a Profesora Hermana wybrano w tajnym, demokratycznym głosowaniu nowym rektorem. Poruszam te kwestie by zestawić dawne realia i czas bieżący. Czy mamy w naszym gronie osoby o podobnej pozycji jak wymienieni profesorowie? A czasy z pewnością stawiają ogromne wyzwania, świat polskiej nauki i medycyny jest w mojej opinii na ostrym zakręcie. Głos autortetów jest niezmiernie ważny. Dziś jednak pojęcie "autorytet" zostało zdezawuowane. Proszę zaglądnąć do wszechwładnego Internetu, w tym także na strony internetowe polskich uczelni, iluż mamy wokół "autorytetów"! Kiedyś pozycję budowało się mozolnie przez długie lata, dziś górą są często ludzie umiejący tworzyć są pozycję na bazie fajerwerków, działań pozorowanych, na błyszczeniu w sieci. Biada nam, tak rozumiane przywództwo "intelektualne" to droga donikąd, widać to aż nadto wyraźnie a misja uniwersytetu sprowadza się głównie do roli szkoły zawodowej...

piątek, 16 maja 2025

O pracy naukowej

W dzisiejszej dobie praca naukowa to w znacznej mierze wyścig o uznanie recenzentów. Bez ich anonimowej, przychylnej opinii nie można uzyskać grantu na finansowanie badań naukowych. A same badania naukowe są wtedy coś warte, gdy zostaną opublikowane w dobrym piśmie naukowy by dotrzeć do odbiorców naszej pracy. Tu także sukces jest uwarunkowany oceną zewnętrznych recenzentów.

Jak widać bez akceptacji naszych działań ani rusz. Pytanie czy na pewno zawsze anonimowa recenzja obiektywnie ocenia naszą pracę. Tak z pewnością nie jest w każdym przypadku co może być pochodną braku odpowiedniej wiedzy i rzetelności recenzenta, ale może być także wyrazem niestosownej złośliwości. Ileż to razy w mojej pracy naukowej otrzymywałem recenzje pozbawione sensu merytorycznego! A mam w dorobku 137 prac opublikowanych w pismach z tzw. Listy Filadelfijskiej. Trudno mi precyzyjnie policzyć, ale z pewnością średnia liczba recenzji na jedną publikację oscyluje wokół 3-4, bo tyle było redakcji, do których wysłałem pracę. Zwykle są dwie recenzje, rzadko jedna lub trzy. Oznacza to, iż łącznie trafiło do mnie w przybliżeniu od 822 do 1096 recenzji!

Ważna jest cierpliwość, wiara we własne siły i oczywiście jakość naszej pracy. Nieraz udaje się szybko opublikować pracę o umiarkowanej wartości a świetna publikacja krąży od redakcji do redakcji. Mój osobisty rekord do 15 podejść do kolejnych redakcji. Sądzę, że element szczęścia odgrywa pewną rolę choć im jakość wysyłanych prac jest wyższa tym ten czynnik ma mniejsze znaczenie. Pamiętam pewną publikację, która najpierw trafiła do pisma Ultrasound in Medicine and Biology, została odrzucona, ale merytoryczne uwagi pozwoliły na jej znaczącą poprawę. I tak się powtórzyło jeszcze 3x, różne redakcje odrzucały publikację, ale wskazywały na jej słabe punkty i pomagały na dokonanie odpowiednich korekt. Aż finalnie praca trafiła ponownie do Ultrasound in Medicine and Biology i została przyjęta do druku. Ale to była de facto inna publikacja niż jej pierwsza wersja, nawet tytuł został zmieniony. To optymistyczny przykład pozytywnego wkładu recenzentów, niespotkany zbyt często.

Inny pozytywny przykład to praca, która została zrecenzowana, ale autor recenzji miał bardzo wiele uwag a sama recenzja liczyła 5 lub 6 stron! Korekta pracy wymagała ogromnej pracy, ale efekt był pozytywny. IF tego pisma nie jest wysoki, ale sama publikacja najwyraźniej została doceniona przez jej odbiorców, bo liczba cytowań wynosi 249 czyli jest to ważna pozycja mego dorobku jako tzw. Highly Cited Paper (Panoramic-based mandibular indices in relation to mandibular bone mineral density and skeletal status assessed by dual energy X-ray absorptiometry and quantitative ultrasound. B. Drozdzowska, W. Pluskiewicz, B. Tarnawska Dentomaxillofacial Radiology, Volume 31, Issue 6, 1 November 2002, Pages 361–367.)

Nieco inna sytuacja dotyczy grantów, gdyż konkursy są rozpisywane cyklicznie co 6 lub 12 miesięcy i niepowodzenie znacząco wpływa na nasze możliwości badawcze. Tu niekompetentne recenzje godzą we wnioskodawców bardzo mocno. Ten temat omówię szerzej osobno.

Tu stawiam pytanie:

co można zrobić by system anonimowej oceny zapewniał jak najbardziej obiektywną oceny?

W mojej opinii jak najbardziej istnieje pole do działań by uzyskać jak najbardziej obiektywne finalne oceny pracy naukowej. Odpowiedzialność spada na redaktorów naczelnych pism naukowych. Jeśli „kawa na ławę” widać niekompetencję recenzenta należy zrezygnować z jego usług. W redakcjach powinny działać niezależne systemy oceny jakości by eliminować niekompetentnych lub po prostu złośliwych recenzentów. To leży w interesie autorów publikacji ale także samych redakcji aspirujących do miana poważnych, renomowanych pism naukowych. Opisane niewłaściwe działania recenzentów mogą uniemożliwić publikację wartościowych danych naukowych lub odwrotnie, promować publikacje słabe. A przecież w interesie redakcji jest publikowanie prac, które uzyskają wysoki wskaźnik cytacji bo ranking pisma mierzy się właśnie średnią liczbą cytacji, jako wskaźnik Impact Factor (IF).

Recenzent rekomenduje odrzucenie (rejection) artykułu ale pisze, cytuję: The authors presented an interesting original article...large number of patients, and the modern research technique using ultrasonography supports the attractiveness and innovation of the work.

Uwagi w dalszej części recenzji w żaden sposób nie można uznać za dyskwalifikujące, to wewnętrzna sprzeczność. Co najważniejsze, autor recenzji nie odnosi się w ogóle do meritum czyli wyników, skupiając się na kwestiach drugo- lub trzeciorzędnych.

To jak ze szkolnego dowcipu: nauczyciel mówi do ucznia, Jasiu, bardzo dobrze, pała!

 

Section Editor recommendation:

Dear Editor I would like to recommend this manuscript for rejection. After careful consideration of this manuscript I recognised that does not fulfill criteria for acceptance for publishing in our journal.

Review 1: 
The authors presented an interesting original article on bone parameters in twins. The study was carried out on a large number of patients, and the modern research technique using ultrasonography supports the attractiveness and innovation of the work. I noticed several elements that could be improved: 
  • lines 18-19 - I suggest the aim of the study be included in the introduction as a paragraph; 
  • line 24 - was the bioethics committee approval really obtained in 2003? This seems to be a transcript error. Please verify; 
  • lines 39-40 - 'Each of them had weight and height measured with the use of certified medical devices.' please describe the measuring devices in more detail; 
  • line 51 - the experienced person should be described, including who they are, their education, courses, and specialisation. Initials are not advisable here; 
  • line 52 - was the statistical analysis performed using specialised software? Then describe what kind of software it was, specify the version used and the manufacturer along with the country; 
  • line 152 - there should be a period, not a semicolon; 
  • line 182 - I suggest expanding the conclusion and adding information on the possible molecular mechanisms responsible for the results presented and the need for further research.

wtorek, 13 maja 2025

Relacja ze strajku studenckiego 1981 roku

W mojej książce o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów starałem się ująć jak najwięcej wydarzeń ale pamięć ludzka jest zawodna i wiele faktów umknęło mojej uwadze. Jakiś czas temu zadzwonił do mnie uczestnik wydarzeń z lat 80/81 Marek Neuman i zwrócił mi uwagę na brak opisu niektórych wydarzeń. Poniżej prezentuję jego relację. Na zdjęciu widzimy Autora relacji w swetrze w pasy.
Jeśli inny Czytelnik bloga zechce napisać swoją relację z tego okresu z przyjemnością ją opublikuję.
W momencie gdy jesienią 1981 roku wybuchł strajk w Wyższej Szkole Pożarniczej studenci naszej uczelni postanowili się solidaryzować ze strajkującymi w ramach ogólnopolskiej akcji protestacyjnej. Po przygotowaniu się do strajku (śpiwory, jedzenie) zaczął się w budynku Dziekanatu w Zabrzu. Byłem ulokowany na największej sali gdzie spałem i tak się wydarzyło, że powierzono mi rolę kierowania radiowęzłem strajkowym. Miałem dokument stwierdzający, że jestem szefem radiowęzła. Do moich obowiązków należało informowanie o poleceń komitetu strajkowego ale także umilanie czasu na strajku i puszczanie muzyki. Było niezwykle miłe, że mnóstwo ludzi okazywało nam wsparcie i solidarność z nami co wyrażało się przynoszeniem nam żywności. Po jakimś czasie zorientowaliśmy się, że całą dobę niedaleko od budynku Dziekanatu stoi samochód marki Syrena, w którym siedzieli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa pilnujący nas. Koledzy chodzili do tych ludzi z herbatą a zima była sroga. Niebawem Syrena została zamieniona na Fiata 125p i dozór strajku trwał nadal. Codziennie były msze, w których uczestniczył Rektor Z. Herman. Liczba strajkujących rosła z dnia na dzień. Na początku strajku udałem się z kolegą do Rokitnicy celem poinformowania, że powodu strajku nie będziemy na zajęciach a profesor, któremu to zakomunikowaliśmy odpowiedział, że jeśli zgłosi się jakiś student-łamistrajk to mu zaraz wpakuje pałę. To było bardzo miłe, że mieliśmy wsparcie kadry Śl.AM-u.
Z obawy przed interwencją z zewnątrz zabarykadowaliśmy drzwi prowadzące do szkoły mieszczącej się w tym samym budynku. Kilka dni później doszło do pacyfikacji w Szkole Pożarniczej. Niebawem doszło do dyskusji na sali Rady Wydziału czy w tej sytuacji jest sens dalej strajkować i po burzliwych dyskusjach zapadła decyzja, że kończymy strajkować. Obawialiśmy się prześladowań ze strony Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej ale generalnie nic takiego się nie działo. Przy okazji przypadkowego przesłuchania na Komendzie Milicji w Katowicach po kradzieży samochodu mojej mamy milicjanci przeszukali mieszkanie mojego brata i znaleźli legitymację NZS-u, której nigdy nie odzyskałem.
W latach po studiach byłem aktywny udział na wielu polach zawodowych i pozazawodowych ale to już inna bajka.

środa, 30 kwietnia 2025

Ważny list Czytelnika

Szanowny Panie Profesorze! 

Od lat uważam Pańskiego bloga, za swego rodzaju kronikę naszej uczelni, dlatego ten list o dwóch z pozoru niezwiązanych ze sobą sprawach chciałbym, aby Pan potraktował jako czytelnika uzupełnienie owej kroniki. A sednem jest tu coś, co bardzo często gości na tej stronie, mianowicie dialog społeczny, tutaj w wydaniu pracownik – pracodawca. 

Historia pierwsza. Wiele lat temu pisał Pan o głośnej podówczas w ŚUM sprawie przekazania około 120 pracowników fizycznych uczelni, portierów, do zewnętrznej firmy ochroniarskiej, które to przekazanie więcej miało wspólnego z przetargiem na meble, obok którego zresztą zostało wtedy ogłoszone, niż z przekształceniami wynikającymi ze zbadania sprawy od strony organizacyjnej, finansowej oraz wizerunkowej. Ludzi pozostawiono samych sobie, związki zawodowe zaakceptowały w zasadzie decyzję kanclerz Kuraszewskiej i poza drobiazgami nie walczyły o jej zmianę, a wieloletni, oddani pracownicy obudzili się pewnego dnia po prostu z ręką w… mundurze firmy ochroniarskiej, w której Kodeks Pracy stał na półce z książkami science fiction. 

Wedle słów ówczesnej pracownicy działu kadr na portierach ŚUM się „uczył” a zaraz za nimi iść miały pod zewnętrznych pracodawców panie sprzątaczki, działy techniczne oraz transport. I właśnie przekazanie sprzątaczek było w okolicach lat 2008 – 2010 najbardziej zaawansowane, trwały już przygotowania a ich częścią było przekazanie informacji o rozpoczęciu procedury outsourcingu związkom zawodowym. Dziwnym jednak trafem działania te wkrótce wstrzymano i od przekazywania kolejnych grup pracowników odstąpiono. W głównej mierze miały na to wpływ doświadczenia z portierami, zarówno te bezpośrednie (zwrócili się oni do mediów, prowadzili własną akcję informacyjną, wykazywali przypadki łamania prawa przez nową firmę itd.) jak i te, od których zacząłem, to znaczy rachunek ekonomiczny, straty wizerunkowe (rotacja pracowników w firmach ochroniarskich, brak zaangażowania ze względu na przepracowanie i niskie zarobki, a często także fikcyjne umowy śmieciowe dla „ukrycia” dwóch etatów w etacie.) i wreszcie chaos organizacyjny wynikający z połączenia wszystkich spraw wyżej wymienionych. 

Warto tu dodać, że po latach uczelnia zaczęła wracać do własnej obsługi portierni na części obiektów właśnie dlatego, że ta zewnętrzna nie spełniała oczekiwań… Proces ten zwolnił jednak około półtora roku temu, kiedy zmieniło się kierownictwo działów administracyjnych w dyrekcji i jak mniemam jego wizja organizacyjno finansowa. Uczelnia nie przejmuje już od firm ochroniarskich kolejnych portierni, na mniejszych obiektach jak np biblioteka na Warszawskiej usługi sprzątające przejęli pracodawcy zewnętrzni a obecnie sprawy idą w kierunku zwolnienia np. obsługi szatni oraz przekazania pań sprzątających bądź to w całości bądź też tylko tych obsługujących tzw. części wspólne uniwersytetu firmie z zewnątrz. Mowa o dziesiątkach kobiet, żebyśmy mieli jasność. Wszystko to dzieje się tuż po tym, jak te same osoby decyzyjne wstrzymały owym paniom przedłużenia umów czasowych i zablokowały wszelkie przyjęcia. Najpierw zatem bez zmiany wynagrodzenia dołożono wszystkim obowiązków po zwolnionych koleżankach, potem wycofując się zmieniono sprzątanie niektórych rejonów z codziennego na co drugi dzień a wreszcie pracownicy dowiedzieli się, że „pójdą pod firmę”. Ot, taki sobie śumowski totolotek. 

Czy decydenci zdobyli się na spotkanie z załogą i przedstawienie swoich planów pod dyskusję? Skądże! Czy może wobec tego jeden ze związków zawodowych prowadzących rozmowy na ten temat poinformował o tym swoich członków, ogłosił zebranie, zebrał postulaty, aby dopiero wtedy mieć prawo w pełni mówić w ich imieniu? Nic podobnego. 

Ludzie przekazują sobie teraz link do wiadomości internetowej, w której przeczytać mogą, że rozmowy związek –pracodawca się odbyły, oraz (tu zapewne starsze pokolenia poczują się mile połechtane) wyrażono w nich wzajemne zrozumienie a także chęć dalszej współpracy w przyjacielskiej atmosferze. To nie jest dosłowny cytat, ale kto chce, znajdzie oryginał, a jest on zaprawdę godny uwagi, jako perełka językowa. Rzecz jednak w tym, że to nie szopka noworoczna z 1975 roku a życie. I pojawia się gorycz, bo przecież składki płacimy, zapisaliśmy się w wierze, że ktoś nas będzie bronił, nawet dziecko wie, że prywatne firmy ochroniarsko sprzątające dalekie są od ideału pracodawcy i wreszcie rozmowy na taki temat, które nie są dyskusją a tylko formalnością, nie są też prawdziwymi rozmowami! 

Nie rozmawia zatem pracodawca z pracownikami, mimo że planuje wobec nich jedne z najbardziej radykalnych zmian, nie rozmawia też z nimi ich związek zawodowy a rozmowa związku z władzą jest realizowana pro forma. Czy tak powinny wyglądać stosunki w państwowej firmie, jaką w kontekście pracowników fizycznych jest przecież uniwersytet? W państwowej firmie, która, dodajmy to, powinna stanowić ZAWSZE wzór do naśladowania właśnie w poszanowaniu godności pracownika. 

Osobnym pytaniem jest, gdzie są dokumenty które piętnaście lat temu spowodowały rezygnację z outsourcingu, że ktoś pozwala sobie dziś na „odgapianie” od dawnej pani kanclerz jej pomysłów, które się nie sprawdziły, bo się sprawdzić nie mogły! 

Pracownik. Związki zawodowe. Pracodawca. Dialog. 

Znowu jest tylko „pracownik”. Sam. 

Sprawa druga, jak napisałem na wstępie z pozoru wydaje się być z innej parafii, ale tylko z pozoru. W ligockim ośrodku ŚUM wypowiedziano umowę najmu barowi studenckiemu Eskulap, działającemu od wielu dziesięcioleci (sic!) w budynku D3. Oficjalnym powodem jest planowany remont, ale takich remontów przez lata było wiele i oznaczały one zawsze tylko przerwę w działalności. Tym razem jest inaczej. 

Oczywiście o plany organizacyjne, o rachunek zysków i strat i wreszcie wizje architektoniczne można się spierać. I nie ulega wątpliwości, że to administracja uczelni ma tu głos decydujący, ale czy to oznacza, że nie powinna liczyć się z opiniami innych? 

W krótkim czasie pracownicy i studenci zorganizowali samorzutnie akcję w celu uratowania baru. W budynkach ZTM-u rozłożono ulotki, a potem plakaty, rozpoczęto internetowe zbieranie podpisów. W ciągu kilku dni ludzie, którzy nawet się nie znali, okazali się najsprawniejszym związkiem zawodowym świata, bo przecież zaczęli od zera. Efekt? Ponad 530 podpisów za pozostawieniem baru, jako elementu prawie że kultowego w ligockim kampusie. 

Delegacja spotkała się z dziekanem, który potwierdził tylko, że decyzje już zapadły i są nieodwołalne. Właściciel baru nie dostąpił nawet „zaszczytu” rozmowy wraz z nimi. 

Aż chciałoby się strawestować słynnego dozorcę Anioła: „Nie będzie chóru! Będzie kabaret!” 

Albowiem na razie, cóż, nie ma dialogu, nie ma potrzeby dialogu, nie ma praktycznie żadnego już zaufania, nie ma też zbyt aktywnych związków zawodowych, ale kabaret, owszem, ten ma się dobrze. 

Któryż to już raz w historii? 

(Dane osobowe tylko do Pana wiadomości)

wtorek, 15 kwietnia 2025

Świat uniwersytecki w ślepym zaułku

W rozmowie ze znajomym usłyszałem, że w ASP w Katowicach nie można zwracać się do studentów per "studencie" czy "studentko". Zamiast tego wprowadzono określenie "osoba studiująca"! To doprawdy rewolucyjny pomysł diametralnie zmieniający uczelnię! I może byłoby to śmieszne, nawet warte wykorzystania w kabarecie gdyby nie było smutne. To kolejny przykład aberracji intelektulnej i wprowadzanie do codziennego życia pomysłów godnych Bareji. W codziennym życiu coraz więcej miejsca zajmują wyimaginowane, sztuczne problemy a zamiast istotą rzeczy zajmujemy się procedurami i czynnościami pozornymi. Sprawozdawczość, tony papieru służą najróżniejszym, nic nie wnoszący komisjom. I nie widać końca tej rozkosznej twórczości negującej zasady zdrowego rozsądku...Coraz bardziej wątpię czy ten kierunek da się w ogóle odwrócić!

piątek, 11 kwietnia 2025

Czy nadchodzi koniec wolnej Ameryki?!

Uczestniczyłem w kilkudziesięciu zagranicznych konferencjach naukowych dotyczących chorób metabolicznych kości, głównie osteoporozy. Większość z nich odbyła się w Europie ale miałem okazję wielokrotnie gościć w USA a także w Australii i Brazylii. Trudno sobie wyobrazić rozwój naukowy bez osobistego uczestniczenia w wykładach lumiarzy nauki, udziału w dyskusjach czy omawianiu danych naukowych prezentownych w czasie sesji plakatowych. Nie wystarczy znać liderów światowej nauki z publikacji, osobista wymiana poglądów i dyskusje są bezcenne. Odczarowuje się "magia" wielkich nazwisk, za którymi zwykle stoją normalni ludzie. Każda konferencja to inspiracja dla własnych pomysłów badawczych, to niezbędne uzupełnienie pracy naukowej. Zawsze ceniłem sobie szczególnie konferencje w Stanach. Tam swoboda dyskusji, brak sztuczności i pozerstwa czasem spotykanego w Europie stwarzały najlepsze warunki do rozwoju. Piszę o tym w kontekście informacji medialnych docierających zza wielkiej wody pokazujących, że dochodzi do zmian w amerykańskim świecie nauki. Autocenzura, brak odwagi w wypowiadaniu niepopularnych opinii, zamykanie się uniwersytetów we własnym gronie - to całkiem nowe zjawiska w znanych mi dotąd amerykańskich realiach. To bardzo niepokojące informacje, trudno oczywiście z daleka oceniać jak daleko zaszła erozja wolności akademickiej niemniej podstawą USA zawsze były znakomite uniwersytety, bez których nie można sobie wyobrazić tego państwa...

środa, 12 marca 2025

1,5% podatku dla lekarzy-seniorów

Zbliża się czas rocznych rozliczeń podatkowych i gorąco zachęcam do przeznaczenia 1,5% podatku na wsparcie Fundacji "Lekarzom Seniorom". Wśród osób oczekujących pomocy są nasi starsi koledzy, mentorzy, którzy wprowadzali nas w świat medycyny. Pomóżmy im tą drogą!

poniedziałek, 3 marca 2025

Od polityki do nauki

Ostatnie lata to okres demontażu globalnego świata jaki znamy od dekad. Od upadku dwubiegunowego świata na początku lat 90-tych ubiegłego wieku nastał w Europie złoty czas pokoju i proserity. Rosja została niejako wypchnięta z Europy, kraje dawnego bloku sowieckiego zostały przyjęte do UE i NATO. I do niedawna wydawało się, że era wojen na Starym kontynencie minęła bezpowrotnie. Niestety, odwieczny imperializm rosyjski przypomniał o swoim istnieniu. Najpierw atak na Gruzję w 2008 roku, potem Ukraina została zaatakowana w 2014 roku a 2022 rok to już otwarta, brutalna agresja na naszego wschodniego sąsiada. Obrazy rodem z okresu II wojny światowej, gwałty i ludobójstwo wtargnęły do mediów. Minęły 3 lata wojny, końca nie widać a zadumiewające wydarzenia ostatnich dni pokazują, że oczekiwania powrotu do normalności i trwałego pokoju są mało realne. Dlaczego piszę o tym w blogu dotyczącym świata uniwersyteckigo? Wydaje się, że świadomość powagi sytuacji jest mała. Starego, stabilnego świata już nie ma, a jaki będzie nowy porządek świata nie wiadomo. A po drodze mamy niespokojny świat, dla którego losy mniejszych krajów i narodów jak Polska został zepchnięte na dalszy plan. W grze możnych tego świata nie ma miejsca dla maluczkich... Stąd wszystkie sprawy - poza bezpieczeństwem - de facto muszą zejść na dalszy plan. I musimy mieć tego świadomość, że także nauka jest "ofiarą" sytacji ogólnej. To w mojej ocenie powinno wymusić jak najbardziej racjonalne działania reformatorskie by jak najlepiej wykorzystać ograniczone środki jakimi dysponujemy. 7.03 w naszej Uczelni odbędzie się spotkanie dotyczące reform systemu szkolnictwa wyższego, warto dowiedzieć się jakie są plany na przyszłość.

niedziela, 9 lutego 2025

Ważny list Rektorów do Ministra Nauki

https://kraum.org.pl/?p=4955

czwartek, 30 stycznia 2025

Uwagi ogólne

O polskiej nauce a raczej o jej mizernej kondycji pisałem na blogu wielokrotnie. Nie istnieje żadna, spójna wizja rozwoju nauki, wizja, któa powinna być realizowana w interesie społecznym niezależnie od aktualnie wiejących wiatrów politycznych. Tak samo jak polityka zagraniczna nauka wymaga wytyczenia dalekosiężnych celów i ich systematycznej realizacji. Tak jednak nie jest i nie będę w bieżącym tekście dalej rozwijał tej myśli. Chciałbym zwrócić Czytelenikom bloga uwagę na inne kwestie. Słychać coraz głośniej o grożącym nam kryzysie energetycznym. Za parę lat zabraknie nam prądu, elektrownie węglowe będą zamykane, energia z wiatru i słońca nie wypełni tej luki (poza tym jest to źródło niestabilne) a atom to jakaś nierealna fantasmagoria, jeśli nawet realna to w bardzo odległej perspektywie. A przecież o potrzebie transformacji energetycznej wiadomo było od 2 dekad, do Polski trafiły ogromne sumy na ten cel, gdzie są te miliardy?! Idzimy dalej, nie mamy ustawy o ochronie cywilnej, którą zlikwidowała ustawa o obronie Ojczyzny z 2022 roku. Nie mamy schronów, by pozostać w tym obszarze. Polska ma najmniejsze zasoby wody pitnej (mniejsze jak Egipt!) ale nic nie wiadomo o skutcznych działaniach w tej mierze. A nasze powietrze, najbardziej zanieczyszczone w Europie? Niby są podejmowane różne działania ale efekty są mizerne. Spójrzmy na ochronę zdrowia ale nie przez pryzmat przechwałek przedstawicieli aktualnej władzy lub nagan przedstawicieli opozycji. Twarde fakty są bezsporne, jest źle, bardzo źle. I nie idzie nawet o nakłady bo same pieniądze nie uleczą chorego, scentralizowanego systemu. A nie ma w ogóle żadnych koncepcji reform, jedyna myśl, która kiełkuje w głowach klasy politycznej to dosypać kasy...To ślepa ścieżka ale jak widać na nic więcej nie stać szeroko rozumianej klasy politycznej...Przypomnijmy bolesny fakt z niedawnej przeszłości, w czasie pandemii COVID-19 liczba tzw. zgonów nadmiarowych w Polsce plasuje nas na trzecim miejscu od końca w Europie (za nami były tylko Rumunia i Bułgaria). To wynik zapaści systemu opieki zdrowotnej niezdolnej do sprostaniu wyzwaniom pandemii ale także wyraz ogólnego poziomu rozwoju cywilizacyjnego bo pacjenci po prostu zaniechali kontynuacji leczenia co skutkowało tak tragicznymi konsekwencjami. Jak widać z tych kilku przykładów poziom rozwoju Polski odbiega od oczekiwanego w wielu obszarach. Dlaczego tak się sprawy mają? Ktoś powie, w kraju dokonał się ogromny skok cywilizacyjny, dziesiejsza Polska to zupełnie inny kraj niż rzeczywistość z początku lat 90-tych. Tak, to prawda, ale czy nie powinniśmy być znacznie dalej? Czy takie zadowolenie nie jest nieco na wyrost? Moja teza: nie udało się stworzyć po zapaści cywilizacyjnej spowodowanej przez okres panowania najlepszego z systemów prawdziwego społeczeństwa obywatelskiego. Nie ma poczucia odpowiedzialności u osób pełniących różne ważne funkcje publiczne. Dotyczy to zarówno klasy politycznej (zapraszam do tesktu o nowym Ministrze nauki) ale także wielu innych osób; np. samorządowców. Nie lepiej jest w świecie nauki i medycyny... Proszę o komentarze.

środa, 15 stycznia 2025

O systemie anty-naukowym

Wczoraj ogłoszono kto po Ministrze Wieczorku obejmie stanwisko szefa Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Ministrem zostanie poseł lewicy Marcin Kulasek. Kim jest nowy Minister, jakie ma kompetencje do kierowania polskimi uniwersytetami i szerzej polską nauką? W życiorysie czytamy, że nowy Minister ukończył studia na kierunku technologii żywności i uzyskał stopień doktora. To są całe doświadczenia w zakresie nauki, nie ma żadnej wzmianki o pełnieniu jakichkolwiek funkcji w polskich uczelniach, kierowaniu zespołami badawczymi czy innych osiągnięciach np. patentach czy znaczących publikacjach. I tu odpowiadam na wcześniejsze pytanie: nowy Minister nie ma kompetencji do objęcia sterów ministerialnych. To kolejny przykład chorej kariery politycznej. Nauka to obszar bardzo trudny wymagający posiadania wielu umiejętności, rozległej wiedzy i wszechstronnych doświadczeń, w tym także poznanie realiów dotyczących zasad działania systemu nauki w krajach Zachodu. Co może wnieść nowy Minister? Nic nie może i nic nie wniesie. To jest zresztą szerszy problem, pisałem o tym na blogu wielokrotnie. Nauka od dekad jest traktowana jak "zło" konieczne przez kolejne rządy. Znikome finasowanie i brak rzeczywistych reform zepchnęły polską naukę chyba jeszcze niżej niż za czasów PRL-u. Ale nikogo to nie interesuje, nikogo nie martwi. Sprawy nauki nie są przedmiotem uwagi społecznej, o nauce nie mówi się w czasie trwania kolejnych kampanii wyborczych. Ciszej nad tą trumną...A bez własnej myśli naukowej i oryginalnego dorobku naukowego przekładających się na rozwój gospodarczy Polska na zawsze pozostanie średniakiem na mapie cywilizacyjnej świata. De facto można śmiało stwierdzić, że działania polskiej klasy politycznej w tym zakresie to SZKODNICTWO. Oczywiście należy się także zastanowić nad rolą środowiska naukowego, czy przypadkiem jego bierność nie jest przejawem wygodnictwa i oportunizmu. Sądzę, że gdyby istniało społeczeństwo obywatelskie a polskie istytucje akademickie np. Polska Akademia Mauk czy Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich potrafiłyby spełniać swą ustawową rolę, jako gremia zdolne do kreowania wizji rozwoju to byłaby szansa na stopniową zmianę aktualnego stanu rzeczy. Nie jesteśmy partnerem dla władz państwowych. Myślę, że taka postawa środowiska, nacechowana ostrożnością, biernością i brakiem wiary na możliwość odbicia sie od dna leżały także u podstaw moich porażek w czasie trzech wyborów rektorskich w naszej Uczelni. Niby wiemy, że nie jest dobrze, ale po co próbować dokonywać zmian, a nóż zmuszą nas do pracy i wysiłku? I na koniec anegdotka, jak najbardziej prawdziwa. Dr Józef Wiśniewski, znany gliwicki pulmonolog w latach głębokiej komuny żartował, że może objąć każdy resort poza służbą zdrowia bo na ty się nieco zna! To była ocena rzeczywistości przez pryzmat realiów państwa kierowanego przez organizację przestępczą czyli PZPR. A dziś, gdy chlubimy się mianem demokracji, realia są bardzo podobne a może wręcz identyczne?! Nihil novi sub sole...

sobota, 11 stycznia 2025

W odpowiedzi komentującemu Wiesławowi Golcowi

Do tekstu "Doniesienia medialne" nadszedł komentarz sygnowany imieniem i nazwiskiem. To bardzo rzadkie wśród komentujących z reguły anonimowo zabierających głos. W mojej ocenie to także przykład interpretacji wpisu na blog, która jest niezgodna z jego treścią. Poruszyłem ten temat bo sam fakt tego rodzaju zarzutów jest bulwersujący i musi budzić niepokój w świecie lekarskim. Wymagania stawione przedstawicielom naszego zawodu są wysokie. Wymagania dotyczą sfery merytorycznej i etycznej. A wszystko wskazuje, że mówimy o zarzutach dotyczących etyki w postępowaniu lekarskim. Po to właśnie stworzono kodeks etyki lekarskiej by zachować najwyższe standardy w działaniu lekarskim. Niemniej zapisy prawa swoje a życie swoje. Nie da się przewidzieć każdej sytuacji, która się zdarzy. Postęp medycyny powoduje, że stajemy czasem w obliczu nowych, nieznanych wyzwań. I być może taka jest właśnie ta sytuacja dotycząca zarzutów wobec Pani Profesor. Dopóki nie ma finalnego rozstrzygnięcia sprawy przed odpowiedni organ państwa osoba postawiona w stan oskarżenia jest NIEWINNA, co ująłem w moim wpise. Konkludując mą odpowiedź, nie można w komentarzach wkładać w moje usta treści, których nie było. Oczekiwany i niezbędny poziom dyskusji akademickiej musi odbiegać od tej, która opanowała nasze życie publiczne...Krytyka nie jest tożsama z hejtem, zwrócenie uwagi na jakiś problem nie jest ferowaniem wyroku...

czwartek, 9 stycznia 2025

Dziś i wczoraj...

Dziś odbył się pogrzeb 39-tego Prezydenta USA J. Cartera. W uroczystościach pogrzebowych wzięli udział wszyscy żyjący byli Prezydenci tego kraju a także Prezydent-Elekt D. Trump. Piszę o tym wydarzeniu tak odległym od Polski nie bez kozery. Śmierć tak ważnego człowieka spycha na dalszy plan bieżące spory, różnice poglądów i stanowisk. W takiej chwili należy stanąć na wysokości zadania, należy oddać hołd zmarłemu, wybitnemu rodakowi. Piszę o tym gdyż pamiętam gdy w marcu 2008 roku zmarł nasz były Rektor Profesor Zbigniew Religa na Jego pogrzeb ówczesna Rektor Prof. E. Małecka-Tendera wydelegowała Prorektora Prof. J. Duławę. To był dyshonor wobec zmarłego, wybitnej postaci naszej Uczelni a także polskiej medycyny w ogóle. W moim nagłębszym przekonaniu w uroczystościach pogrzebowych powinna wziąć udział delegacja, w skład której powinni wejść Pani Rektor oraz wszyscy byli Rektorzy a było ich czterech: Prof. Prof. Z. Herman, F. Kokot, W. Pierzchała i T. Wilczok. Ale jak widać klasy nie kupisz, a jak nie wiesz jak się zachować to zachowaj się przyzwoicie...

środa, 8 stycznia 2025

Doniesienia medialne

Dziś media donoszą o zarzutach postawionych Profesor Kyrcz-Krzemień w związku z jej działalnością w zakresie hematologii. Nie zajmuję oczywiście stanowiska w tej sprawie bo nie mam tu żadnej wiedzy, niemniej sam fakt sformułowania tak poważnych zarzutów dotyczących etyki lekarskiej i przypuszczalnie dotyczących także innych naruszeń prawa są czymś niezwykłym i niezmiernie rzadkim. To memento dla każdego z nas, lekarzy, musimy na każdym etapie działań lekarskich pamiętać o przestrzeganiu zasad etyki lekarskiej i ogólnych zasad współżycia społecznego a także reguł prawa.

środa, 25 grudnia 2024

Podsumowanie roku

Dawniej zawsze publikowałem teksty podsumowujący wydarzenia mijającego roku. W burzliwych latach 2008-2012 publikowałem także podsumowania miesiąca. Ale to były inne czasy, uczelnia kipiała dynamicznością i aktywnością. Liczba tekstów na blogu nieraz sięgała 20 miesięcznie, nadchodziły setki komentarzy. I właśnie porównanie temperatury w Uczelni z tych lat do bieżącej sytuacji skłoniło mnie do napisania paru słów. Dziś można odnieść wrażenie, że życie akademickie zamarło, nie spotkamy się ze sobą, a w miejsce osobistych spotkań zajęły sesje internetowe. Nawet obrony doktoratów i habilitacji przeniosły się do sieci i tak pozostało mimo że pandemia to już historia. Oczywiście przeglądając stronę internetową Uczelni i czytając uczelniany biuletyn widzimy, że życie się toczy swoim rytmem ale moje osobiste wrażenie jest inne. A nie jest to tylko moje odczucie, podobne opinie nieraz słyszę od innych pracowników naszej Uczelni. Gdzie podziała się dawna atmosfera? Warto zatem się zastanowić dlaczego tak się dzieje, gdzie są przyczyny aktualnego stanu rzeczy. W mojej ocenie ogólna sytuacja w Uczelni jest pochodną wielu okoliczności, w tym także tych odległych od realiów życia akademickiego. Generalnie, życie przenosi się do świata wirtualnego. Należy także zwrócić uwagę na coraz niższą naszą pozycję w rankingu polskich uczelni publikowanych przez Perspektywy. W 2024 roku wydziały lekarskie zajęły 11 miejsce na 15 sklasyfikowanych wydziałów lekarskich na innych uczelniach a wydział lekarsko-dentystyczny ma miejsce 9 na 10. To musi martwić, ta sytuacja wymaga podjęcia wspólnego wysiłku, wspólnych działań. W moim najgłębszym przekonaniu bez otwartej dyskusji, szukania dróg postępu nie da się odwrócić tego negatywnego trendu. Nie znam oczywiście cudownego lekarstwa, skutecznej drogi by uzyskać pozycję na miarę ambicji i oczekiwań. Jedno jest pewne, nie da się tego dokonać bez wszechstronnego zaangażowania całej społeczności akademickiej, każdego z nas a nawet najlepsze pomysły władz Uczelni nie dadzą oczekiwanego efektu. Jak przywrócić czasy gdy nasza „Akademia” była oczkiem w głowie a zatrudnienie w „Ślam-ie” było marzeniem wielu osób. Samo przemianowanie na „Uniwersytet” nie jest jak widać panaceum. Nie chciałbym by to pesymistyczne podsumowanie mijającego roku miało tylko pejoratywny wydźwięk, nich te słowa skłonią nas do zastanowienia się co możemy zrobić by zmienić aktualny stan rzeczy...

niedziela, 22 grudnia 2024

Pragnę złożyć Czytelnikom
serdeczne życzenia
Wesołych Świąt Bożego Narodzenia
spędzonych w rodzinnym gronie.
życzenia

piątek, 20 grudnia 2024

O analfabetyźmie słów kilka...

Wczoraj byliśmy świadkami niecodziennego wydarzenia: Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Dariusz Wieczorek podał się do dymisji. Niby nic nadzwyczajnego, życie polityka bywa kręte. Niemniej trudno było nie zauważyć w przedstawieniu przez Ministra przyczyn tej decyzji słowa "hejt", który miał się na niego wylać aż czara goryczy się przelała. Jakże prosto jest unikać krytyki chowając się z tym tak często nadużywanym słowem. Nie wolno nikogo oceniać, krytykować jego posunięć. Każda krytyka to hejt! To powszechna praktyka "odwracania kota ogonem"! Ale w tym przypadku dotyczy to Ministra Nauki, czy to objaw wtórnego a może pierwotnego analfabetyzmu?!

czwartek, 5 grudnia 2024

Uwagi bieżące

Wczoraj opublikowałem komentarz Czytelnika do tekstu z 11-tego listopada. Dziękuję za ten komentarz. Uwagi Czytelnika są bardzo celne ale zarazem niezwykle pesymistyczne. Co się z nami stało, dlaczego gremialnie udaliśmy się na "emigrację wewnętrzną"? Przecież jeszcze nie tak dawno w naszej Uczelni toczyły się autentyczne spory, ścierały się różne wizje jej rozwoju. Czy to jest tylko pokłosie pandemii i nieszczęsnej Ustawy 2.0, która dopełniła dzieło swoistego rozmontowania demokracji akademickiej? Dziękuję także za miłe słowa dotyczące powstania książki o NZS-ie.

piątek, 29 listopada 2024

Światowy ranking publikacji

niedziela, 24 listopada 2024

Zaproszenie na wykład

poniedziałek, 11 listopada 2024

List Czytelnika Uczelni

Szanowny Panie Profesorze

Zwracam się do Pana, jako przedstawiciela nie tylko kadry naukowej naszej uczelni, ale może przede wszystkim człowieka znanego od lat ze spojrzenia często krytycznego, ale zawsze troskliwego, rozważnego i szczerze oddanego dobru uniwersytetu.

Dzieje się źle. Nie po raz pierwszy, ale rzec by można z przekąsem, że po raz drugi. Od ponad roku w ŚUM wraca polityka kadrowa i ogólne podejście do funkcjonowania uczelni, jako zakładu pracy, znane z czasów rządów niesławnej pani kanclerz, której nazwiska na tym forum wymieniać nie muszę.

Problemy, o których chcę tu wspomnieć pozornie dotyczą jak na razie głównie pionu administracyjnego, ale ich skutki zaczynają dotykać także pracowników naukowych a z całą pewnością całościowo wpływają na uczelnię i jej wizerunek o wiele bardziej, niżby to wynikało z dosłownie rozumianych posunięć kadrowo płacowych i organizacyjnych.

Nie chcę tu formułować oskarżeń wobec konkretnych osób, choć ich zdefiniowanie niestety nie byłoby szczególnie trudne, ale chcąc być obiektywnym nie mogę także zakładać, że to zza jednego, konkretnego biurka wychodzą zmiany, o których mowa. 

Jakie to zmiany? Z pozoru na lepsze. Zmiany mające ograniczyć koszty, usunąć zbędne etaty, usprawnić pracę, gdzie to możliwe zbliżyć ŚUM-owskie realia do rynkowej codzienności. Tyle założenia. Można dyskutować czy na pewno słuszne. Skutki jednak, a to na nie chciałem zwrócić uwagę Pana Profesora i Czytelników tego bloga, są odwrotne. Wprowadza się chaos, brak zaufania, brak organizacji, nieskuteczność działania i niepewność przyszłości. Odpryski tych zmian widać chociażby po głosach na portalu GoWork, na którym ŚUM w ciągu kilku miesięcy stracił i tak niskie notowania na rzecz jeszcze niższych. 

Zaczęło się od personelu sprzątającego. Od wiosny tego roku nie przedłużano umów o pracę osobom po okresie próbnym lub po trzyletnim, a zatem w sytuacjach, w których wcześniej takie przedłużenie, o ile nie było problemów natury dyscyplinarnej ze strony pracownika, było formalnością. Rejony sprzątane wcześniej przez (de facto, choć nie de iure, bo umowy teoretycznie normalnie wygasały) zwolnione panie przekazywano do obrobienia ich koleżankom. Tak po prostu, bez złotówki podwyżki, bez zmiany czasu pracy, a przecież wszystkie pracują na ¾ a nie cały etat i przede wszystkim bez jakiegokolwiek umniejszenia wymagań jakościowych. Mówiąc wprost, jeżeli w kwietniu coś robiły dwie osoby, to już na przykład w lipcu robić to miała jedna. Określenie tego nadużyciem jest najłagodniejszym co przychodzi mi do głowy, zwłaszcza gdy się pamięta, że te „rejony” w określonych wymiarach funkcjonowały od lat, a zatem mogły być traktowane jako faktycznie przynależne do określonej liczby osób „na metr”.

Nieprzedłużanie umów i niezatrudnianie nowych ludzi stały się właściwie standardem dla pracowników fizycznych. I tak kolejne panie sprzątające znikały po wygaśnięciu ich umów, inne zwalniały się same, zapewne ktoś odszedł na emeryturę i tak dalej i tak dalej. Ilość pracy rośnie, ilość osób spada. Spada ocena pracodawcy. Spada też jakość pracy. Różnie rozumiana, bo nie tylko wprost, jako efekt zmęczenia czy nadmiaru obowiązków. Także jako wszechogarniający nas absurd. W Sosnowcu np. sprzątaczki musiały uczestniczyć w przeprowadzce uczelni z Kasztanowej na Jedności i nosić meble czy pakunki, co absolutnie nie leży w zakresie ich obowiązków, podobnie zresztą jak plewienie, które też im zlecano. W tym samym Sosnowcu, ale także w Ligocie w jednym z Domów Studenta nie wyrażono zgody na zatrudnienie nowych pracowników gospodarczych na miejsce tych, którzy odeszli, bądź są na wielomiesięcznych zwolnieniach lekarskich i łata się to od dłuższego czasu dokładając obowiązków ludziom z innych ośrodków bądź działów, bądź też bez ich zgody przerzucając ich do innego miasta na tygodnie czy miesiące bez liczenia się z tym, że nie każdemu to odpowiada i nie każdy ma jak dojechać…

To że taki załatany gdzieś vacat tworzy równocześnie nowy w miejscu z którego pracownika zabrano jest nie tylko oczywiste, ale i śmieszne i straszne zarazem.

Zmiany, zmiany, zmiany. Zarówno sprzątaczki jak i pracowników gospodarczych zaliczono nie wiedzieć czemu do grupy obsługi zamiast do robotników, choć każdy wiedzieć powinien, a już na pewno pracodawca, jak definiuje się obsługę. W efekcie tego, gdy przykładowo robotnicy z działów technicznych otrzymali ok. 700 zł podwyżki, im przyznano… 70.

Portierzy. Do jesieni ubiegłego roku uczelnia sukcesywnie przejmowała kolejne portiernie od firm ochroniarskich i obsadzała je na powrót naszymi pracownikami, bo po kilkunastu latach od decyzji ówczesnej kanclerz o outsourcingu zrozumiano wreszcie (a raczej znów) jak inna in plus jest jakość ich pracy. Ten proces obecnie zahamowano, a umowy o pracę, choć są przedłużane, to dziwnym trafem do mniej więcej czasu kolejnego przetargu na ochronę uczelni w przyszłym roku. Czy to oznacza powtórkę z lat 2007-2009 i znów objęcie wszystkich obiektów ochroną zewnętrzną? Być może. Czy jednak zapomniano już jak bardzo jest ona nieskuteczna, często nieprofesjonalna, droga, jak różni trafiają się tam ludzie i jak to wszystko wpływa na odbieranie uczelni przez studentów i gości? To przecież były przyczyny powrotu kilka lat temu do własnych pracowników!

Przykłady można mnożyć, każdy jest trudny, ale całościowo, działając w ten sposób, dodatkowo jeszcze ignorując jakąkolwiek formę dialogu z załogą wprowadzono w ciągu circa roku warunki znane tylko z małych prywatnych firemek, w których właściciel jest jednocześnie i bogiem i wrogiem.

Tutaj historia prawie najświeższa. Paniom sprzątającym, które odeszły, zaproponowano wczesną jesienią powrót na etaty szatniarek i umowy czasowe do końca roku akademickiego. Słusznie napisał ktoś w Sieci, że jest to działanie, które można uznać za celowe uniknięcie przedłużenia umowy, bowiem potrzeba zatrudnienia szatniarek była jasna wiosną, gdy sprzątaczki odchodziły. Czy mylą się ci, którzy zakładają, że Sąd Pracy uznałby te nowe umowy za kontynuacje poprzednich a zatem na czas określony? Wydaje mi się, że nie.

Słyszałem także o problemach z zatrudnianiem bądź przedłużaniem umów pracowników fizycznych w dwóch jeszcze zupełnie innych działach, technicznym i ciepłowniczym, jednego z ośrodków, ale nie wchodźmy w indywidualne sprawy.

Ludzie, którzy odchodzą opowiadają o swoich doświadczeniach nowym pracodawcom, piszą o nich w Internecie, dzielą się z rodzinami i znajomymi. Zostaje ślad. Ślad, który obciąża nie tylko zwolnionych, zarobionych, przenoszonych czy zagrożonych, nie tylko sumienia tych, którzy o tym decydują, ale obciąża całą uczelnię, jej wartość jako pracodawcy i jako uniwersytetu. Są to sprawy tak wielkie, także finansowo, że nikomu z nas nie wolno przejść wobec nich obojętnie.

Dzieje się źle. Słuchając opowieści o wykręcanych dla oszczędności świetlówkach czy zmniejszanym także ze względów finansowych ogrzewaniu, o nieskuteczności sprzątania co drugi dzień (przecież redukcje...), nie sposób nie zadać pytania o to czy naprawdę ktoś wydający takie polecenia „dla oszczędności” nie ma świadomości ich absurdu rodem z filmów Barei oraz tego jak są odbierane przez studentów gości i petentów ŚUM?

Ukryta redukcja zatrudnienia sięga coraz dalej i coraz wyżej, coraz to inne osoby przenosi się z ośrodka do ośrodka lub z działu do działu, zakładu, placówki, na inną, coraz to nowym to grozi. Zmienia się organizację pracy, podległości służbowe, łączy, dzieli lub dubluje czyjeś obowiązki, powołuje się nowych kierowników, p.o. kierowników itp. Tym razem dotykać to zaczyna także pracowników naukowych oraz ogólnie zatrudnionych na stanowiskach umysłowych w ŚUM. Eksperymentuje się na żywym, jeszcze żywym, tak to trzeba twardo powiedzieć, organizmie. Zmienia się coś, co działa, nie mając ani jasnego kierunku ani dowodów, że ten właśnie wybrany jest lepszy. A człowiek? Czy człowiek, który nie wie CZY będzie dalej zatrudniony, GDZIE będzie zatrudniony, CO będzie robił i czy za chwilę jego miejsce pracy, obowiązki, znajomi i przyjaciele nie zostaną mu odebrani jednym pociągnięciem czyjegoś rozpędzonego długopisu, może być dobrym, skutecznym pracownikiem? To bardzo trudne, jeżeli w ogóle możliwe.

Związki zawodowe są pomijane w dyskusji o zmianach i choć można uznać, a ja tak uważam, że płacą w ten sposób cenę za swoje wcześniejsze odsunięcie się od codziennych problemów załogi i brak aktywnego działania, to jednak taka schadenfreude nie może nam towarzyszyć.

Do czego zatem powinniśmy dążyć? 

-do określenia kierunków zmian organizacyjnych uczelni poprzez dialog władz ze związkami oraz załogą bądź jej delegatami

  • do poszanowania związków zawodowych i ich praw niezależnie od tego ilu pracowników zrzeszają w swoich szeregach
  • do umożliwienia zgłaszania zarówno związkom jak i załodze swoich wyjaśnień, uwag i wniosków oraz propozycji korekt w kwestiach tych zmian
  • do zatrzymania wszelkich procesów, które dla pozornych oszczędności niszczą sprawnie działające rozwiązania, zgrane zespoły ludzkie i nade wszystko wizerunek uczelni na zewnątrz
  • do stanu, w którym państwowy pracodawca jest wzorem dla innych w kwestii przestrzegania prawa pracy i poszanowania godności pracownika
  • do usunięcia wszystkiego tego, co może sprawiać, że pracownik traktuje swój zakład, naszą uczelnię, jak wroga, jak kogoś lub coś, co zagraża stabilności jego życia, zamiast czuć się częścią sprawnie działającego organizmu, którego jest pełnowartościowym składnikiem
  • do przyjęcia za bezdyskusyjne, że zmiany, jeżeli w ogóle konieczne, muszą zaczynać się od zmian organizacji pracy a nie zwolnień, przeniesień czy potiomkinowskich oszczędności
  • do jasnego określenia personalnego osób, które podejmują decyzje dotykające dziesiątek bądź setek pracowników i do brania przez nie odpowiedzialności za te przekształcenia, ich koszty i skutki, także te niewymierne. 

Jest to wszystko co powyżej napisałem tylko moim głosem do dyskusji, ale ta dyskusja musi zaistnieć w miejsce dziwnych zmian, jeszcze dziwniejszych reorganizacji a także strachu, wrogości, odwoływania się do Inspekcji Pracy, mediów czy sądów. Musimy się zrozumieć i porozumieć, albowiem zakład pracy, każdy zakład pracy, jest dobrem wspólnym a jego sprawność i obraz zależą po równo i od tych na szczytach i od tych na samym dole.

Z wyrazami szacunku
Pracownik Uczelni

środa, 6 listopada 2024

O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskiej historii, także w uczelniach. W książce opisuję wydarzenia od października 1980 roku aż do 13 grudnia 1981 roku czyli daty wprowadzenia stanu wojennego. Tekst uzupełniają relacje innych uczestników tych burzliwych wydarzeń, dokumenty i liczne zdjęcia.

Książkę można nabyć na stronie Wydawnictwa ŚUM:
https://wydawnictwo.sum.edu.pl/product_info.php?products_id=275

okładka tył

wtorek, 29 października 2024

O zawodzie lekarza

Wczoraj spotkałem się ze znajomym lekarzem i oczywiście rozmowa zeszła na bieżące tematy. Ten lekarz jest chirurgiem i opisał mi sytuację w oddziale, którym kieruje. Działalność tego oddziału jest ograniczana z powodu braku fachowego personelu, w pierwszym rzędzie anestezjologów i chirurgów. Sytuacja, która dawniej nie była w ogóle do wyobrażenia. Praca w szpitalu była zawsze najbardziej atrakcyjna i pożądana przez młodych lekarzy. Tam w "ogniu walki" można było sprawdzić własną wiedzę i gotowość do niesienia pomocy pacjentom. Praca w szpitalu to także dyżury, niejedna nieprzespana noc. Ale po co studiowaliśmy medycynę? Po to by realizować misję zawodu, by usłyszeć od uratowanego człowieka słowa podziękowania i wdzięczności. Zawód lekarski jest jedyny w swoim rodzaju, wymaga pracy ale i charakteru. A dziś wokół widzimy postawy sprzeczne z tą wizją. Młodzi adepci sztuki nie palą się do specjalności wymagających dyżurowania, narażonych na stres i ciągłą odpowiedzialność. Dziś średni wiek chirurga ogólnego to 60 lat! Co się stało, dlaczego etos zawodu upadł tak nisko?! Nie potrafię tego wytłumaczyć, może Czytelnicy mi pomogą zrozumieć współczesny świat?!

sobota, 12 października 2024

Rozmowa z Prezesem Polskiej Akademii Nauk