środa, 2 marca 2016

Kilka słów refleksji

Obserwacje otaczającego życia publicznego, tego z własnego „ogródka” jak i tego nazwijmy to „krajowego” teatru zdarzeń z okresu ostatnich dni i tygodni skłaniają do sformułowania paru zdań refleksji.

Udział w życiu publicznym to zaszczyt i zobowiązanie. To przywilej sprawowania władzy, ale i odpowiedzialność za własne słowa oraz, co znacznie ważniejsze, czyny. Osoby aspirujące do pełnienia takich eksponowanych stanowisk muszą spełniać wiele warunków dotyczących ich kompetencji, ale to nie wystarczy. Potrzebne są pewne dodatkowe cechy: opanowanie, kultura, umiejętność wsłuchiwania się w głos innych osób, zdolność do kompromisu, stosowanie w życiu reguł czystej gry, prawdomówność. Tych cech jest znacznie więcej, nie będę ich wszystkich wyliczał, pozwolę sobie wymienić kilka tych, które dyskredytują osoby chcące aspirować do miana lidera.
Działania zakulisowe, plotki, obmawiania za plecami, budowa grup wąskiego interesu, matactwa, używanie argumentów nie merytorycznych, niskie motywy działania nie biorące pod uwagę prawdziwego interesu grupowego czy wręcz posługiwanie się kłamstwem to niektóre cechy niegodne prawdziwego lidera czy też kandydata do takiej roli.

Na prawdziwy autorytet, na rzeczywiste uznanie pracuje się lata. Podważyć autorytet, zniweczyć uznanie społeczne można szybko, opinia publiczna nie akceptuje pewnych zachowań.

Noblesse oblige…

39 komentarze:

Anonimowy pisze...

We wtorek oficjalnie zaczął działać Wydział Lekarski na Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza-Modrzewskiego. To druga uczelnia w Krakowie, po Uniwersytecie Jagiellońskim, która chce kształcić lekarzy. Komercyjnie, rzecz jasna. Rok nauki, poza wpisowym i opłatą rekrutacyjną, ma kosztować 40 tysięcy złotych.

Wykładowcy to możliwy do wyobrażenia temat sporu pomiędzy Akademią a Collegium Medicum. Dziekan Wydziału Lekarskiego na UJ twardo podtrzymuje stanowisko, że pracownicy Wydziału Lekarskiego nie mogą zatrudniać się na etat na innych uczelniach - to decyzja rady wydziału. Podjęcie pracy bez zgody władz UJ może stanowić podstawę do rozwiązania umowy.

Cały tekst: http://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,44425,19704973,najdrozsze-studia-w-krakowie-przybedzie-medykow.html#ixzz41pVOzLkP


Cały tekst: http://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,44425,19704973,najdrozsze-studia-w-krakowie-przybedzie-medykow.html#ixzz41pVDXoXL

Anonimowy pisze...

Kto będzie pracował na wydziale lekarskim w Opolu jak go otworzą ? Pytanie retoryczne...

Student SUM pisze...

Żeby dolać oliwy do ognia dodam, że wniosek do PKA o zgodę na utworzenie kierunku lekarskiego złożyły: Elbląska Uczelnia Ekonomiczno-Humanistyczna,Wyższa Szkoła Gospodarki w Bydgoszczy, Uniwersytet Technologiczno-Humanistyczny w Radomiu czy Wyższa Szkoła Techniczna w Katowicach oraz wiele innych...Chociaż brzmi to jak najgorszy żart to jednak to prawda. Prywatne uczelnie oraz podupadające prowincjonalne uczelnie publiczne zwietrzyły "niezły biznes". Niestety te wszystkie zmiany doprowadzą do dalszej deflacji dyplomu lekarze oraz doprowadzą do dlaszego pogorszenia istniejących od wielu lat Uniwersytetów Medycznych (dawnych Akademii). Gdzie jest KRAUM wobec precedensu jakim jest utworzenie kierunku na Akademii Frycza w Krk ? Dlaczego nie protestuje ???

Anonimowy pisze...

A kto zgodził się na to ???

Student SUM pisze...

Zgodę na uruchomienie kierunku lekarskiego wydaje Minister Szkolnictwa Wyższego w porozumieniu z Ministrem Zdrowia, po uzyskaniu przez uczelnie aplikującą pozytywnej opinii Państwowej Komisji Akredytacyjnej. O ile dobrze pamiętam, to Pan Profesor Pluskiewicz pisał na blogu parę miesięcy temu, że poprzedni minister zdrowia dał zielone światło na uruchomienie kierunku na 9 uczelniach...PS. Przepraszam za liczne błędy w poprzednim poście, ale pisałem go w pośpiechu na telefonie komórkowym

Anonimowy pisze...

No pięknie...jakość kształcenia przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, liczy się ilość...

Anonimowy pisze...

Czyli drugie etaty na uczelni medycznej w Opolu już wkrótce.

Student SUM pisze...

nNajwyraźniej...chociaż w tym kraju zawsze liczyła się ilość a nie jakość. W dawnej Rzeczpospolitej nawet stan szlachecki liczył 10% społeczeństwa :-)

Anonimowy pisze...

Jak to dobrze, Panie Profesorze, że istnieje ten blog. Wielu rzeczy byśmy wcale nie wiedzieli, ani o naszej uczelni, ani o innych. I chociaż pewnie nie jest on wygodny władzom, to jednak wiele ciekawych i niezwykle potrzebnych informacji tutaj się dowiadujemy. Za to należą się Panu serdeczne podziękowania. Jesteśmy wdzięczni, że możemy tu właśnie dyskutować i dzielić się komentarzami. Nie ukrywam też, że najbardziej interesują mnie informacje o naszej uczelni w korespondencji z innymi uczelniami medycznymi. To naprawdę jest rzecz wspaniała.

Anonimowy pisze...

"Nadchodzą wybory na rektorów i zastanawiam się nad zadaniem w debacie rektorskiej następującego pytania (dowcip, rzecz jasna:): Czy zamierza Pan/Pani wprowadzić system ocen ankietowych dla pracowników administracji?
Zupełnie nie rozumiem, czemu student ma prawo oceniać zajęcia profesora, ale pracy Pań z dziekanatu czy działu spraw bytowych już nie. Nie rozumiem też, dlaczego pracownik naukowy nie może np. oceniać pracy działu badań naukowych, który ma prowadzić obsługę jego projektów badawczych".
(cytat)

Anonimowy pisze...

Prywatne uczelnie medyczne dadzą dodatkowe etaty dla państwowych. Ale kogo to interesuje w tym wyścigu do nikąd, z upadkiem jakości edukacji.

Anonimowy pisze...

Pamiętajcie, że tzw. ambicje naukowe i pogon za karierą mogą bardzo szybko zniszczyć życie.

Anonimowy pisze...

Są tysiąc razy ważniejsze sprawy niż tzw. "nauka", która tak naprawdę jest egoistyczną realizacją ambicji:

Dziedziczenie bezdomności. Bieda w Polsce ma twarz dziecka
Co piąte dziecko w Polsce nie zjada ciepłego posiłku, nie ma książek, zabawek, ani nowych ubrań, nie chodzi do dentysty, nie wyjeżdża na wycieczki, ani na wakacje. To smutny wniosek płynący z raportu UNICEF.
Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/tylko-u-nas/news-dziedziczenie-bezdomnosci-bieda-w-polsce-ma-twarz-dziecka,nId,2157403#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

Anonimowy pisze...

Do komentatora z godz.11:04 Co uważasz za upadek edukacji? Czy uczelnie prywatne to taki upadek? Przecież w większości uczą lub uczyli w nich ci sami wykładowcy co w państwowych. Zajęcia nie przepadają, bo studenci płacą i pilnują tego, co im się należy. A w naszej uczelni mamy przykłady nie realizowania zajęć na wielu katedrach. Dużo zależy od wykładowców właśnie. Jeżeli dostaną dobre pieniądze, to jest nadzieja, że będą się przykładać do dydaktyki. W prywatnych szpitalach i przychodniach sprzęt nie ustępuje naszemu, a może jest lepszy. Sprzętu dla celów naukowych nie potrzeba, bo szkoły mają ambicje wyłącznie dydaktyczne. A to przecież może procentować. Ponadto będą solidnie dofinansowane i pomoce dydaktyczne mogą być nowsze. Upadek jakości edukacji to tylko wyświechtane frazesy na użytek tych, co uważają, że uczelnia nasza, to coś niezastąpionego. Ponadto Państwowa Komisja Akredytacyjna sprawdza przed otwarciem, czy wszelkie standardy są zachowane, i wiem, że najczęściej są wzorowe, w przeciwieństwie do naszych braków.

Student SUM pisze...

Poprawka. To nie są prywatne uczelnie medyczne, tylko prywatne uczelnie, które dostały z zgodę na prowadzenie kierunku lekarskiego. Z medycyną to mają one tyle wspólnego, co doktor Mengele z etyką lekarską...

Student SUM pisze...

Pozostaje mieć tylko nadzieję, że PKA ustosunkuje się negatywnie do wniosków tych uczelni. Chociaż w piątek minister Gowin zapowiedział, że kompentencje PKA ma przejąć samo ministerstwo nauki, a PKA ma pełnić tylko rolę ciała doradczego.

Anonimowy pisze...

Orócz niszczenia własnego życia przez naukę, cierpi rodzina i bliskie osoby. "Naukowiec" zamiast zajmować się dziećmi i opiekować rodzicami, którzy się starzeją, zabawia się w publikacje.

Anonimowy pisze...

Zastanawia mnie założenie a priori że szkoły prywatne lub też państwowe, na których otwarto kierunki lekarskie będą uczyły źle studentów, że nie mają przygotowanej kadry ani nie zapewnią zaplecza dydaktycznego. Skąd wiadomo, że nie stworzą warunków do nauki o wiele lepszych niż te, które zapewnia wydział lekarski w Zabrzu (brak sal wykładowych oraz ćwiczeniowych z prawdziwego zdażenia, zbyt liczne grupy studenckie, brak życia studenckiego). Może się zdarzyć, że kadra o świeżym spojrzeniu, pozbawiona rutyny bedzie starannie przygotowywać się do zajęć, wykłady będzie prowadzić w sposób ciekawy mówić bedzie o rzeczach aktualnych, a nie odczytywać starych informacji z pożółkłego zeszyciku lub (nowocześnie) ze slajdów. Nauczać się będzie w formie modułowej, tak że student pozna temat zajęć równolegle na anatomii, fizjologii, histologii itp. Może na tych nowootwartych kierunkach lekarskich studenta bedzie się traktować jak partnerów, poważnie, sznując ich czas i starając się im dostarczyc jak najwięcej wiedzy, również na zajęciach fakultatywnych i w formie zdalnej. Może tam wszyscy zrozumieją, że uniwersytet jest dla studenta, bez którego pracownikowi naukowo-dydaktycznemu pozostanie jedynie praca w laboratorium lub bibliotece.
Jeśli tak będzie, za parę lat obecnie istniejące wydziały lekarskie będą zamykane, bo młodzież (mądra i rozsądna) wybierze taki ośrodek, gdzie nauczy się czegoś, bedzie miała rzetelne warunki do studiowania i gdzie bedzie traktowana poważnie i z szacunkiem.

Anonimowy pisze...

Przykre i bardzo smutne, ile lat zmarnowaliśmy dla pseudokariery na uczelni, ile straconych lat.

Student SUM pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Student SUM pisze...

Szkoda tylko że ta oferta prywatnych uczelni będzie skierowana do bardzo wąskiej części społeczeństwa, bo kryterium 40 000 zł za rok studiów plus 5000 zł wpisowego to kryterium dyskwalifikujące a priori 95% polskiego społeczeństwa. Secundo: nikt nie mówi, że ŚUM i inne uczelnie medyczne są idealne. Na naszej uczelni wiele rzeczy nie działa tak jak powinno, ale czego można się spodziewać po wydziale zadłużonym na dziesiątki milionów złotych ? Ciekaw jestem, czy prywatne uczelnie będzie stać/będzie im się opłacać budowa centrum symulacji medycznej za 30 mln złotych ? Moim zdaniem, lepiej jest wykorzystywać potencjał już istniejących uczelni i je dofinansować oraz reformować, a nie tworzyć dziesiątki nowych jednostek i rozdrabniać potencjał edukacyjny. Zresztą spójrzmy na przykład studiów prawniczych. Po oddaniu kształcenia w ręce prywatnych uczelni nie powiedziałbym, że poziom na tym kierunku wzrósł. "Historia magistra vitae est" Akademia Frycza( dawna Krakowska Szkoła Wyższa), na której otwarto właśnie kierunek lekarski przez całe lata ciężko pracowała sobie na przydomek" KSW- kup sobie wykształcenie" a wiem o tym bardzo dobrze, ponieważ pochodzę z tamtych stron i wiele moich znajomych studiowało właśnie tam. Ja nie bronię bezkrytycznie uczelni publicznych, ale proszę mi też nie mydlić oczu, ponieważ wszyscy wiedzą jak kształcenie prywatne wygląda. Proszę sobie poczytać opinie w internecie. W czasach upadku poziomu i jakości kształceni, prywatne uczelnie NA PEWNO nie są chlubnym wyjątkiem...

Anonimowy pisze...

Typowe dla naszego kraju - Inwestycje, Centra Symulacji ponad wszystkim i wszystkimi, człowiek, pracownik jest znacznie niżej w hierarchii ważności i nie jest właściwie istotny. Firmy dostarczające te symulatory zarobią miliony, pracownik będzie głodował na emeryturze.

Student SUM pisze...

Do autora postu z godz 21:43

Największym skarbem na KAŻDEJ uczelni są dobrzy nauczyciele, którzy chcą się dzielić swoją wiedzą ze studentami. Żadne centrum symulacji, chociażby warte było 120 mln zł,bez dobrych nauczycieli nie przedstawia NIC. Tak się składa, że piszę ten post z perspektywy studenta 5 roku kierunku lekarskiego i dobrze wiem o czym mówię. Niestety takich "mistrzów" też jest coraz mniej, i gdyby jeszcze oni odeszli do ościennych - nowo otwieranych uczelni, strata dla ŚUM byłaby tym bardziej dotkliwa i to jest główny problem !!! Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że gdy zajęcia prowadzi asystent z pasją, to większość studentów zostanie na zajęciach nawet 2 godziny dłużej niż jest napisane w planie a wstawanie o 6 nad ranem nie jest problemem. Gdy natomiast studenci widzą, że na zajęciach są traktowani jak piąte koło u wozu i zło konieczne, to ich stosunek do przedmiotu jest też odpowiedni. Na szczęście, na naszym wydziale wcale nie brakuje nauczycieli z powołania i ich się bardzo dobrze po latach wspomina. Proszę mi wierzyć !!! PS. Prywatne uczelnie też uruchamiają kierunki lekarskie dla pieniędzy a nie misji. Rachunek jest prosty! 100 studentów na roku x 40 000 zł wynosi 4 mln zł przychodu rocznie za samo czesne ( gdy będą już miały 6 roczników kierunku lekarskiego to przychód będzie wynosił 24 mln zł ) Czyli też chcą zarabiać miliony, podobnie jak te firmy dostarczające sprzęt do centrów symulacji...

Anonimowy pisze...

Drogi Studencie SUM, jest to typowo polskie myslenie: "Rachunek jest prosty! 100 studentów na roku x 40 000 zł wynosi 4 mln zł przychodu rocznie za samo czesne ( gdy będą już miały 6 roczników kierunku lekarskiego to przychód będzie wynosił 24 mln zł ) Czyli też chcą zarabiać miliony". A gdzie wydatki w tym jakże uproszczonym rachunku? Trochę należałoby odjąć z przychodów, a to co zostanie będzie dochodem uczelni.
Na prawie każdej pąństwowej uczelni kształci się studentów zagranicznych, w Zabrzu także. Dla idei? Dla prestiżu? Dla kasy!

Student SUM pisze...

Oczywiście, że tak. Należy odjąć koszty od przychodów. Ale nawet po tym rachunku, i tak chodzi o zarabianie na studentach grubej kasy. Zważywszy na to, że żadna z tych uczelni nie będzie posiadać/nie posiada własnego szpitala, przynoszącego starty. To recepta wszystkich prywatnych i małych uczelni na kryzys demograficzny, który puka do ich drzwi. Dlaczego wcześniej nie otwierały tak ochoczo kierunków lekarskich ? Ja nie odbieram im prawa do rozszerzania swojej oferty edukacyjnej i podnoszenia jakości kształcenia,ale niech nie porywają się z motyką na słońce ! Bo bardzo przepraszam, ale jaką ofertę rozwoju w medycynie może studentowi zaproponować Elbląska Szkoła Ekonomiczno-Humanistyczna ? Za chwilę dojdzie do tego, że będziemy mieli 2x więcej jednostek kształcących na kierunku medycznym niż 80-milionowe Niemcy. Proszę mi pokazać jeden przykład malutkiej, prywatnej uczelni niemieckiej kształcącej na dobrym poziomie na kierunkach od aktorstwa i reżyserii do medycyny włącznie (tak chce zrobić katowicka WST) ??? Opowiadając na pytanie: dlaczego uczelnie publiczne mają nie kształcić studentów zagranicznych ? Tylko prywatne jednostki mają prawo do odpłatnych studiów, mimo że często kształcą na niższym poziomie ? Dla mnie typowo polskim myśleniem jest bezkrytyczne prawo do robienia biznesu na wszystkim co tylko możliwe ! To tak pięknie się wpisuje w prywatę szlachecką...ZYSK i PIENIĄDZ wyznacznikiem wszystkiego w tym kraju ! Proszę mnie źle nie zrozumieć. Ja nie bronię bezkrytycznie ŚUMu i innych uczelni medycznych. U nas WIELE rzeczy jest do naprawienia (w tym jakość kształcenia) Najlepszym przykładem są absolwenci kierunku lekarskiego na Uniwersytecie w Olsztynie, którzy w wynikach leku pokonali nawet Warszawę, mimo iż też było wiele głosów krytyki, gdy 7 lat temu otwierano tam kierunek lekarski. Ale uważam, że kryteria przyznawania zgody na prowadzenie kierunków medycznych powinny być zaostrzone ! Wszak nie tylko liczba, ale jakość też się liczy.

Anonimowy pisze...

Kolejny wykład na IV roku odwołany, po Chirurgi, Chorobach zakaźnych, dzisiaj przyszedł czas na Ortopedię.
Panie Profesorze czy ktoś to szaleństwo w ogóle kontroluje? Czy te praktyki zaczęły żyć już własnym życiem i jest to uznawane za wariant normy?
Czy może się Pan Profesor odnieść do nagminnego odwoływania zajęć na naszym wydziale?

Z wyrazami szacunku
Student

Anonimowy pisze...

Z jakiej niby racji Pan Profesor autor Bloga miałby kontrolować albo odnosić się do nieprawidłowości dydaktycznych na Wydziale Zabrzańskim. Przecież Jego to bezpośrednio nie dotyczy. Ważne jest, że umieścił na swoim blogu Twoją skargę i że setki osób to przeczyta i wyrobi sobie opinię. Od działań zapobiegawczych, kontroli i konsekwencji
są odp.jednostki organizacyjne i władze, więc należy się do nich zwrócić. To oni są z wyboru i powinni się tym zająć.

Anonimowy pisze...

Jest przecież dziekan ds studenckich, który musi być akceptowany przez studentów podczas wyborów. Tylko sprawa tak wygląda, że ci co mają zaufanie i zostali wybrani w celu utrzymania standardów - sami zawodzą. Polak mądry po szkodzie. Musimy bacznie rozważać kogo wybieramy. Sprawiedliwość nie wszystkim jest dana w jednakowym stopniu.

Anonimowy pisze...

Do komentatora z 9 marca 16.33
Proszę sprecyzować, czy chodzi o ortopedię WL w Zabrzu czy Katowicach? Poza tym wykładów z ortopedii z pewnością nie ma na IV roku?

Anonimowy pisze...

Ortopedia na IV roku jest w Zabrzu

Anonimowy pisze...

Czytając ostatnie komentarze na blogu dostrzegamy smutną rzeczywistość jaką fundują nam władze wydziału. Nie chodzi mi w tym momencie o fakt puszczania studentów z absurdalnych fakultetów ale o to, że poziom dziadostwa na naszej uczelni przewyższa już Himalaje. Brak chęci prowadzenia zajęć, wszystko opiera się na patologicznej ilości prezentacji, brak kontaktu z pacjentem, rzeczywisty brak opieki i obecności asystentów podczas procesu edukacyjnego na większości katedr. Przecież to wszystko woła o pomstę do nieba... Jedynym wyjściem wobec braku reakcji władz wydziału wydaje się być zainteresowanie sprawą mediów, co biorąc pod uwagę rosnące zainteresowanie społeczeństwa sytuacją młodych lekarzy, będzie chwytliwym tematem. Liczbę patologii można wyliczać w nieskończoność, najgorsze jest to, że studenci sami to dostrzegają i jako jedynym zależy im na poprawie jakości procesu kształcenia ale są w tej walce osamotnieni. Być może interwencja mediów zachęci władze wydziału do rzetelnego przyjrzenia się sprawie i rozwiązania problemów. Jako świeży absolwent, zachęcam gorąco Państwa Redaktorów do przyjrzenia się sprawie, polecam zacząć od rozmowy ze studentami. W razie braku reakcji ufam, że znajdzie się ktoś kto takie zainteresowanie wzbudzi, w zasadzie jestem tego pewien i to w najbliższym czasie. :)

Anonimowy pisze...

Czego oczekujecie od tych biednych studentów, że nie chodzą na wykłady? Przy obecnym planie (do wglądu na stronie uczelni) oni po prostu nie mają czasu na nie chodzić. Zlikwidowano z niewiadomych przyczyn dzień wykładowy, zajęcia odbywają się w takim rozrzuceniu i godzinach, że jeżeli ktoś nie posiada samochodu, a większość studentów go nie posiada, to po prostu jest to niemożliwe, żeby być w tych wszystkich miejscach. Czy ktokolwiek myśli w dziekanacie o kosztach jakie muszą ponieść studenci? jest wtorek a ja przejechałem już 140 km w drodze na zajęcia, nie jestem osobą majętną i po prostu mnie na to nie stać, w zeszłym roku jeździłem autobusem i pociągami ale w tym semestrze jest taki zwariowany plan, że nie da się tego zrobić :( policzyłem i oczywiście odbywa się to kosztem jedzenia, ceny akademików też są u nas warszawskie. Natomiast uczelnia pokazuje biednym studentom gdzie ich miejsce... Wyremontowano częściowo akademik na Rokitnicy, można byłoby się z tego cieszyć, gdyby nie to, że zastrzeżono: dzienni studenci nie mogą tam zamieszkać, to jest miejsce dla studentów zagranicznych, bo przecież to są "żywe dolary", miejsce biednych jest w obskurnych pokojach, oczywiście pod warunkiem, że odpowiednio przepłacą, bo taniej jest moi drodzy na naszej uczelni wynająć mieszkanie niż akademik.

Anonimowy pisze...

Jeeli to co napisano w komentarzu z 01:37 jest prawdą to - po prostu brak słów ! Gdzie w tym wszyskim normalność i dobro studenta ?. Czy tylko finanse sie liczą ? Minimalne wynagrodzenia dla pracowników, maksymalne opłaty za akademik, o co tutaj chodzi ? Gdzie w tej smutnej rzeczywistości jest człowiek ?

Anonimowy pisze...

Te smutne wpisy dot. dydaktyki skłaniają do refleksji: nie mamy prawa krytykować
a priori nowo powstających wydziałów, gdyż z pewnością unikną one, bądź nie dopuszczą do takich patologii dydaktycznych jak tutaj opisywane. Nie jesteśmy niestety wzorem do naśladowania i nie mamy co się unosić pychą. Ponadto stosunki międzyludzkie w naszej uczelni są godne napiętnowania. Mobbing był i jest rzeczą dość powszechną. Ostatnio w Ligocie Związek Solidarność odniósł spektakularny sukces. Pracownicy jednej z katedr od długiego czasu walczyli z mobbingującym ich kierownikiem, wszystko było zamiatane pod dywan przez komisje i władze. Dopiero działania Solidarności spowodowały, że mobber utracił funkcje kierownika katedry oraz prodziekana i przeniósł się na inny wydział. Papiery ma jednak czyste, bo sprawa nie trafiła do sądu i nie ma wyroku. Wróbelki ćwierkają jednak, że planuje się otworzyć mu zakład w nowym wydziale. Oby te plotki się nie sprawdziły, bo świadczyłoby to o bagatelizowaniu tego poważnego zagadnienia.

Anonimowy pisze...

Życie uczy, że nic nie jest do końca białe i do końca czarne. Zgadzam się z argumentami zamieszczonymi powyżej i też jestem zbulwersowany obecną sytuacją w SUM-ie. Jednak jako 30-letni nauczyciel uczelni chciałem zwrócić uwagę na fakt, że studenci już często też nie pozostają bez zastrzeżeń i nie są tacy jak dawniej. Spóźnianie się na zajęcia, korzystanie w czasie ćwiczeń czy wykładów (niekoniecznie nudnych) ze smartfonów, iphonów itp.urządzeń, pisanie sms-ów czy maili, spożywanie posiłków i gadanie, lekceważenie prowadzących, siedzenie w pozycjach trudnych do zaakceptowania (o wstawaniu przy wchodzeniu na salę wykładowcy, nawet w randze profesora, już nie wspomnę)to wcale nie tak rzadki obrazek z perspektywy drugiej strony. Oni są ważni, ale my też!

Anonimowy pisze...

Piszący komentarz z 9:20 dotyczący mobbingu na Katedrze w Ligocie nie ma pojęcia o sytuacji. To nie kierownik był mobberem, on jest raczej ofiarą konfliktu który między pracownikami istniał już od dawna. Jego jedyną winą było to , że nie potrafił zareagować wcześniej (jakieś dwa, trz lata temu) kiedy to dwie pracownice zaczęły jątrzyć między współpracownikami. A jeśli chodzi o sukces solidarności to jakoś nie potrafił ten związek zawodowy reagować gdy przez Kanclerz i poprzednią rektorkę byli szykanowani i zwalniani pracownicy, którzy później wygrywali w sądach pracy, a Ci mniej odporni zapłacili zdrowiem za zafundowane im wtedy stresy. Wtedy związek musiał siedzieć cicho. Teraz też toleruje zastraszanie pracowników. Zareagował dopiero jak ktoś wykorzystał sytuację i rękami współpracowników pozbył się konkurenta, a jednocześnie dobrego człowieka.

Anonimowy pisze...

Mobbing w naszej uczelni jest tolerowany przez władze. Największym mobberem od lat jest Kuraszewska, a to, że wciąż pracuje w Uczelni jest ewidentnym potwierdzeniem faktu życzliwej tolerancji tego zjawiska. Jeśli chodzi o katedrę w Ligocie, to Przedmówca z godz. 00:10 zapomniał napisać, że to wszyscy pracownicy katedry czuli się krzywdzeni przez szefa, w tym profesor tytularny zatrudniony w katedrze, który wcześniej w ciepłych słowach rekomendował go na to stanowisko. Długotrwałe przepychanki i wyciszanie sprawy źle świadczą o władzach wydziału, na które liczba skarg jest również imponująca. Niepodważalnym dowodem na winę kierownika jest zmuszenie go, aby zrezygnował z pełnionych funkcji i opuścił wydział, po to, aby nie dopuścić do rozprawy sądowej, która nie rokowała przecież jego zwycięstwa. Zlikwidowano także jego katedrę. Gdyby niepodważalne fakty świadczyły inaczej, działania władz wydziału byłyby skrajnie odmienne. Zresztą spraw w sądzie w temacie mobbingu jest w naszej uczelni więcej. Świadczy to dobitnie o fatalnych stosunkach międzyludzkich i tolerowaniu krzywdy ludzkiej. Czas naprawdę z tym skończyć.

Anonimowy pisze...

Widać pan "profesor tytularny zatrudniony w katedrze, który wcześniej w ciepłych słowach rekomendował go na to stanowisko" oczekiwał w zamian dozgonnej wdzięczności i posłuszeństwa. Niestety wyrozumiałość wybranego z polecenia szefa po paru latach się skończyła i pewnie przestał tolerować samowolkę podwładnych więc znaleziono sposób by się pozbyć "niepokornego niewdzięcznika". O takich zależnościach wspomina komentujący post "Zawód lekarz, część 17" w dniu 17.03. o godz. 8:56

Anonimowy pisze...

Komentarze w obronie mobbera z godz.00:10 oraz 00:40 są niewiarygodne i pokrętne. Najpierw: "dwie pracownice zaczęły jątrzyć, teraz profesor tytularny rękami współpracowników pragnie pozbyć się niepokornego niewdzięcznika", tylko mobber jest niewinnym aniołkiem. I ten biedaczysko, mając racje po swojej stronie, rezygnuje z niemałych przecież dodatków funkcyjnych i przenosi się na odległy wydział. Rezygnując z wszelkich zaszczytów i prerogatyw jawi się jako "raczej ofiara konfliktu". Prosimy o nie wciskanie nam kitu, bo potrafimy analizować i wyciągać wnioski. Nie wiadomo co jeszcze kryje się za tym wszystkim? Zawsze znajdą się obrońcy, ludzie najczęściej tego samego pokroju, którzy siebie mierzą inną miarką niż pozostałych. Na wydziale jeśli dobrze poszukać, można będzie znależć takich kierowników więcej.