O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskie...

środa, 24 września 2014

Posiedzenie Rady Wydziału w Zabrzu

Dzisiejsze posiedzenie Rady Wydziału rozpoczęło się od pożegnania zasłużonych Profesorów, którzy odchodzą na emeryturę. Dziekan Prof. M. Misiołek serdecznie pożegnał Prof. Prof. J. Drugacza, K. Ślusarczyka i A. Wiczkowskiego licząc na ich dalszą obecność w życiu uczelni.
Pani dr hab. A. Grzanka w imieniu komisji wydziałowej oceniającej jakość procesu dydaktycznego przedstawiła wyniki kontroli z minionego roku akademickiego. Generalnie, audyt wypadł pozytywnie, natomiast są spore problemy w zakresie jakości bazy dydaktycznej czy narzędzi służących prowadzeniu zajęć, np. sprzętu audiowizualnego.
W dalszej części posiedzenia Dziekan Misiołek krótko przedstawił aktualne problemy dotyczące dydaktyki; zasygnalizował występowanie różnych trudności i zagrożeń np. wzrastającą liczbę studentów czy wyzwanie w postaci inauguracji anglojęzycznych studiów stomatologicznych. Nie sposób było nie dostrzec dużego zaangażowania władz wydziału. Na końcu Dziekan zachęcił do dyskusji. Sądziłem, że zgodnie z słowami skierowanymi przez Dziekana do członków RW zogniskuje się ona na sprawach studenckich. Niestety, rozpoczęła się dyskusja dotycząca procesu uzyskiwania stopnia doktora habilitacyjnego… Nie neguję, to ważne kwestie, ale dydaktyka – szczególnie na początku nowego roku akademickiego - musi być postrzegana, jako priorytet. Zabrałem głos zwracając uwagę na szereg zagrożeń dotyczących procesu dydaktycznego. Ciągle zwiększające się obciążenie dydaktyczne sięgające 300 i więcej godzin rocznie, brak młodej kadry czy brak poprawy w zakresie bazy dydaktycznej nieuchronnie muszą powodować obniżanie się jakości dydaktyki. W wielu katedrach jest ogromny niedobór pracowników, a liczba nadgodzin sięga setek.
Dlaczego nie przyjmuje się nowych pracowników? Nie mogę tego pojąć.
Obrany kierunek wiedzie donikąd, poziom dydaktyki musi się obniżać, a takie obciążenie dydaktyczne odbija się także na zaangażowaniu w pracę badawczą.
Miałem nadzieję, że rozpocznie się merytoryczna dyskusja, w końcu na sali było wielu kierowników katedr borykających się z ogromnymi problemami z organizacją prawidłowego procesu dydaktycznego. Ale nikt głosu nie zabrał…
Nie rozumiem, kiedy i gdzie mamy zabierać głos jak nie na posiedzeniu RW?
Czyżby wszyscy obecni byli zadowoleni z aktualnej sytuacji?

10 komentarze:

Anonimowy pisze...

Smutne, że głównym celem jest przetrwanie do emerytury. Lepiej już nie będzie. Czy przypadkiem nie ma "cichych" zakusów na nagłe podwyższenie wymogów do habilitacji aby skutecznie zablokować kadrę ?

Anonimowy pisze...

Zadowoleni nie jesteśmy, ale nie chcemy się "wychylać", nie wierzymy w możliwość poprawy, skupiamy się na własnym życiu, a obowiązki wobec uczelni realizujemy w trybie "minimum minorum". Lata bicia każdego po głowie za samodzielne myślenie z okresu rektor Małeckiej-Tendery zbiera swe żniwo. A skoro od 2012 roku minął już półmetek kadencji nowych władz i nadal się nie obudziliśmy z letargu to już nie ma co liczyć na aktywność i inwencję pracowników.

Anonimowy pisze...

A może nikt nie chce zostawać na Uczelni po studiach. Powodem może być wysokość zarobków. Nie ma chętnych. Kiedyś startowało się z poziomu asystenta, teraz wykładowcy. Zresztą było to już poruszane na tym blogu.

Anonimowy pisze...

To nie chodzi o zarobki, ale o atmosferę pracy i nietypowe układy. Nie ważne co się robi i ile sie daje sibie uczelni, ale kogo się zna.

Anonimowy pisze...

Panie Profesorze, 300 godzin i krzyk ? Niektórzy robią po 700 - 800 i więcej. Pracują na etacie wykładowcy i wymaga się od nich pracy naukowej. Nie mogą samodzielnie zostać kierownikiem własnych badań, bo nie są asystentami, więc na dzień dobry muszą oddać komuś własny pomysł ( i dopisać do publikacji... a jakże) , a jeśli nie są lekarzami ( tak proszę państwa, pracują na uczelni nie lekarze którzy prowadzą badania naukowe i tych zawodów jest sporo) , by uzyskać zgodę Komisji Bioetycznej na prowadzenie badań, również muszą wpisać lekarza jako kierownika. Tak właśnie Komisja Bioetyczna wymusza nieetyczne zachowanie w postaci kradzieży własności intelektualnej. To już daje 2 autorów extra, którzy praktycznie nic nie muszą robić. Praca naukowa ? To chyba tylko dla naiwnych.Czy zapewni awans, karierę naukową, pewność bycia na uczelni ? Ależ skąd : 3 umowy śmieciowe i wynocha.

Anonimowy pisze...

Do anonimowego z 10.20. Skoro potrzebujesz zgody KBE to z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że pracujesz na materiale klinicznym. Pytanie w jaki sposób nie będąc lekarzem chcesz pozyskać próbki od pacjentów do badań? Obecna ustawa o ochronie zdrowia nie daje ci takich możliwości, poza tym chociażby ze względów etycznych ktoś tych pacjentów musi kwalifikować. Trudna do zaakceptowania byłaby sytuacja, w której, z całym szacunkiem, o konieczności np. dodatkowego pobrania krwi, czy uzyskania świadomej zgody pacjenta, decydowałby chemik czy biolog. Pomijajac nawet aspekty prawne, postaw się w roli pacjenta, do którego idzie biolog i tłumaczy mu aspekty medyczne związane np. z ryzykiem udziału w badaniu...

Anonimowy pisze...

Do przedmówcy z 18:13. Wydaje się, że zaszło nieporozumienie. Nie chodzi o to, że w projekcie badań ma nie być lekarza, chodzi o to, że do KBE może złożyć wniosek tylko lekarz - jako kierownik wniosku. Tak samo jest z badaniami statutowymi. Nie ma już badań własnych, więc w każdym projekcie, niezależnie od pomysłu i wykonania, jako kierujący figuruje kierownik jednostki, czasami nie mający specjalnie związku z danymi badaniami (sam przeżyłem). Osoba realizująca projekt i pomysłodawca nigdzie wtedy nie figurują, co rodzi - także w mojej opinii - wątpliwości natury moralnej (nie mówiąc o możliwości blokowania w ten sposób rozwoju podległych pracowników).

Anonimowy pisze...

Do przedmówcy z 18:13 dokładnie jest tak, ja pisze mój przedmówca. Kierownikiem badań we wniosku do Komisji Bioetycznej musi być lekarz. Na uczelni pracują również specjalności nie lekarskie, jak np. pielęgniarki, położne, fizjoterapeuci, dietetycy, kosmetolodzy, których zawód upoważnia do bezpośredniego kontaktu z pacjentem i pobranie jak to Pan/Pani określiła próbek biologicznych, lub poddanie pacjenta badaniu w zakresie które te zawody bez najmniejszego problemu obejmują.Czy lekarz uzyska świadomą zgodę pacjenta lepiej niż pielęgniarka ? Czy nie zakwalifikuje pacjenta do własnych badań tak dobrze jak lekarz? Natomiast realia są takie, że będąc pomysłodawcą i autorem projektu nie możesz go zgłosić personalnie, a jeśli Twój przełożony też nie jest lekarzem, trzeba wpisać jakiegokolwiek lekarza i oddać mu na papierze własny projekt. Czy to jest etyczne ?

Anonimowy pisze...

I tak jest w polskiej nauce, profity czerpią osoba na górze, ci którzy samodzielnie i rzetelnie przeprowadzają badania są wyrobnikami dla innych.

Anonimowy pisze...

Teraz naukowiec Kuraszewska powinna przejść na etat asystenta z doktoratem lub adiunkta (jeżeli posiada IF). Oczywiście powinna również otrzymać apanaże wypłacane osobom na tych stanowiskach. Wtedy dopiero będzie wiedziała jak się świetnie żyje za te pieniądze, razem z rodziną.