piątek, 6 lipca 2012

Idą wakacje...

Rok akademicki 2011/2012 mamy za sobą (pomijając jesienną sesję poprawkową). Był to ważny, wyborczy rok. Nowe władze staną niebawem w obliczu poważnych wyzwań z gruntowną reformą studiów na wydziałach lekarskich. Ale właśnie zaczęły się wakacje i dziś myśli większości z nas kierują się raczej ku kurortom morskim lub górskim niż krążą wokół spraw akademickich. Wszyscy potrzebujemy oddechu i nabrania sił, tych mentalnych i tych fizycznych by powrócić do obowiązków w uczelni po letnich wakacjach.
Na czas wakacji nie przewiduję formalnego zamknięcia bloga, ale teksty będę zamieszczał raczej okazjonalnie. Niemniej od nowego roku akademickiego z pewnością funkcja bloga ulegnie istotnym modyfikacjom. Moja aktywność zmniejszy się, nie będę członkiem Senatu zatem nie będzie możliwości relacjonowania treści obrad najwyższego organu kolegialnego. Sądzę jednak, patrząc na spore zainteresowanie Czytelników, że jakaś forma komunikacji w Internecie jest nadal potrzebna. Korzystając z dość dobrze ugruntowanej pozycji bloga zapraszam wszystkie osoby, którym bliskie są sprawy ze sfery życia akademickiego do nadsyłania informacji mogących zainteresować szersze grono osób. Z pewnością z uwagą przeczytamy o wydarzeniach z obrad Senatu oraz innych miejsc naszej uczelni. Cenny będzie także każdy komentarz.

3 komentarze:

Portier pisze...

Już od dłuższego czasu zastanawiałem się nad zaproponowaniem Panu poruszenia na blogu sprawy badań okresowych. Jest to kwestia bardzo ogólna, ale ciekawa, bo dotycząca spraw na styku medycyny i prawa pracy. W skrócie chodzi mi o to czy jest określony jakiś standard tych badań i czy ktokolwiek go przestrzega.

Sam jeszcze jako pracownik SUM w Ligocie przechodziłem badania np. tak, że w jednym pokoju pobierano mi krew do analizy (której wynik miał być następnego dnia), a w drugim po osłuchaniu i zmierzeniu ciśnienia wpisywano "zdrowy - na dwa lata". Kiedyś nie wytrzymałem i może mało kulturalnie zapytałem: A co jeśli mam HIV?! A ma pan? No nie. No widzi pan.


To oczywiście wygląda podobnie chyba wszędzie, a skoro tak, to jest ogromną fikcją.

Mój obecny pracodawca nie robi już nawet badań krwi - nic ponad ciśnienie i osłuchanie. Pewien jestem, że gdybym był żołnierzem w czasie pierwszej wojny światowej zbadano by mnie dokładniej!

A przecież to wszystko (poza last but not least zdrowiem) są pieniądze. Pracownik dostaje dniówkę, placówka określoną kwotę za każdego pacjenta, wypisuje się jakieś papierki, zapełnia kartoteki, zabiera czas i co? I nic!

Sądzę, że sprawa jest godna szerszego zainteresowania.

Dla porównania powiem jeszcze tylko, że będąc w latach 90 pracownikiem kopalni Kleofas musiałem rok w rok przechodzić badania wzroku, słuchu (audiometrem, nie "na szept spod okna"), prześwietlenie płuc, kontrolę uzębienia oraz analizę krwi i moczu. I to była najnormalniejsza w świecie procedura.

Jak jest dziś, wie każdy...

Anonimowy pisze...

Pracowałem na Śląskiej Akademii Medycznej (tak się Uczelnia nazywała) prawie 30 lat. Badań okresowych nie przechodziłem ani raz.

Anonimowy pisze...

Wakacje szybko miną, jesień nie będzie łatwa...