środa, 9 czerwca 2010

Czy naprawdę zbliża się rozstrzygnięcie w sprawie zarzutów stawianych Rektorowi R. Andrzejakowi?

Praca habilitacyjna rektora AM do ponownej kontroli

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ten problem wraca jak bumerang i warto uswiadomić sobie, że przez ponad rok nic się nie zmieniło. Będąc niedawno we Wrocławiu miałam okazję bliżej poznać pewne okoliczności tej „hańby polskiej nauki i niemocy władz”. Wiele miesięcy temu przedstawił Pan zeskanowane dokumenty, po obejrzeniu których chyba tylko ślepiec nie znalazłby zapożyczeń czy wręcz „żywcem” przepisanych akapitów. A teraz jeszcze wypłynął kolejny plagiat tego autora. Ale po kolei, przed ponad rokiem Centralna Komisja ds. Tytułów i Stopni Naukowych nakazała ponowne przeprowadzenie przewodu habilitacyjnego rektora Andrzejaka. I co się dzieje – nic. Z jednej strony parasol ochronny roztacza ministerstwo zdrowia, które „umyło ręce” po „tajnej” opinii Rzecznika Dyscyplinarnego oczyszczającej rzekomo z oskarżenia o plagiat, tenże rzecznik posługuje się podobno w swojej opinii definicją plagiatu wzietą z Vikipedii, szkoda, że nie z teleturnieju… CK nie mogąc od prawie roku wyegzekwować od rady wydziału powtórzenia przewodu habilitacyjnego, wyznaczyła w końcu termin 15 czerwca. Pod koniec maja rada wydziału powołała w końcu komisję, której skład gwarantuje bezpieczeństwo kandydatowi, a jeszcze przed zebraniem i rady i komisji mówiło się, że recenzentem będzie szef kliniki hematologii, który na pewno nie skrzywdzi swojego kolegi... Smaku tej sprawie dodaje sytuacja gdy Dziekanem jest podwładna Rektora zamieszana w całej sprawie, zaś lokalne środowisko nie jest w stanie napiętnować czarnej owcy w swoim gronie... Ale to się chyba skończy bo parasol się zamyka. Mówiło się, że za Andrzejakiem stał ważny polityk PO, którego blyskotliwa kariera niedawno legła w gruzach, a w ministerstwie jego interesów pilnowała wiceminister, dawna wicedyrektor szpitala akademickiego, która teraz po dymisji została kolejną wicekwestor AM. CK też nie była zbyt skuteczna i jednomyslna w swoich działaniach, trzebaby przeanalizować jej skład żeby doszukać się protektorów. Co prawda straszy radę groźbą utraty uprawnień, ale w to nikt nie wierzy. Chociaż to wydaje się być jedynym możliwym argumentem, który mógłby obudzić członków rady wydziału z niemocy. I wtedy dopiero sie okaze ze nie bylo warto ochraniac plagiatora.

Anonimowy pisze...

Jest jeszcze drugi wiceminister, podobno kolega z roku studiów Andrzejaka. Też trudno się spodziewac zeby chcial go "skrzywdzic"...

Anonimowy pisze...

Mamy dzis 16 czerwca!
Nie slychac zeby RW zdazyla przeprowadzic powtornie przewod habilitacyjny pana Andrzejaka. Wiec bedzie rektor bez habilitacji, rada wydzialu bez uprawnien do nadawania stopni i tytulow, uczelnia bez wstydu i honoru, a srodowisko chroniace plagiatora bez twarzy...