niedziela, 27 grudnia 2015

Autor bloga poza trasą w oczekiwaniu na śnieg...

wtorek, 22 grudnia 2015

Życzenia

Wszystkim Czytelnikom bloga życzę spokojnych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w rodzinnym gronie oraz wielu sukcesów w nadchodącym roku

piątek, 18 grudnia 2015

Zawód lekarz, część dziesiąta: Inni lekarze.

Naturalnym współpracownikiem lekarza jest inny lekarz. Na początku drogi zawodowej bardzo istotną rolą ma do spełnienia starszy lekarz, który nadzoruje jego pracę i wprowadza go w świat praktycznej działalności. Pewnie nie każdy miał szczęście spotkać starszego kolegę, którego po latach będzie mógł określić mianem „mistrza”. Ważna jest kultura i wyczucie obu stron, doświadczony lekarz nie może kpić z niewiedzy młodego adepta, a ten z kolei powinien cierpliwie podpatrywać starszego kolegę, czerpać z jego wiedzy i doświadczenia. Ale zostawmy okres stawiania pierwszych kroków i przejdźmy do zasad współpracy między lekarzami już w miarę swobodnie poruszających się w świecie medycyny. Inaczej przebiega współpraca w warunkach ambulatoryjnych, inne zasady dotyczą izby przyjęć lub w czasie dyżuru nocnego Zgodnie z moimi doświadczeniami nie zawsze ta współpraca przebiega prawidłowo; poniżej opisuję kilka prawdziwych sytuacji z życia demonstrujących tego typu niewłaściwe relacje. W warunkach pracy ambulatoryjnej raczej rzadko zdarza nam się osobiście spotykać innych lekarzy poza tymi pracującymi w tej samej przychodni. Współpraca polega na wzajemnym konsultowaniu pacjentów, tu trudności często stwarza nasz system opieki zdrowotnej i długi czas oczekiwania na kolejną wizytę. Częściej zdarza się pośrednio „stykać” z efektami pracy innych lekarzy oraz wymianą zdań między pacjentem i lekarzem na temat innych lekarzy. Niedopuszczalne są wszelkie opinie wyrażane wobec pacjenta dezawuujące działania innych lekarzy. Nie musimy się zawsze zgadzać z innymi, ale określenia, jakie czasem w odniesieniu do innych lekarzy przytaczają pacjenci typu: „co za idiota dał pani takie leki” są nie do przyjęcia. Pewnego razu w czasie dyżuru pielęgniarka o godzinie drugiej w nocy wezwała lekarza do pacjentki. Lekarz internista dostrzegł objawy udaru mózgu i zadzwonił do dyżurnego neurologa. Ku swemu zaskoczeniu zamiast pytań z jego strony dotyczących pacjenta usłyszał: „Czy pan wie, która jest godzina?! Jak śmie dzwonić o takiej porze!” Lekarz dyżurny zachował spokój i kategorycznie zażądał konsultacji. Czy tak powinna wyglądać dobra współpraca? Innym, znanym mi wydarzeniem, a raczej ciągiem zdarzeń jest historia pewnej pacjentki z podejrzeniem niedrożności jelit. Ta kobieta niezbyt fortunnie trafiła na obserwację na oddział internistyczny, co częściowo usprawiedliwiał jej dobry stan ogólny i objawy niedrożności występujące tylko okresowo. Pewnie lepiej by było, gdyby od początku została hospitalizowana na oddziale chirurgii. Od początku hospitalizacji pacjentka była konsultowana przez chirurgów, którzy zlecali kolejne badania. Na wyraźne żądanie lekarza prowadzącego każdorazowo dokonywali wpisu do historii choroby. Ordynator badał pacjentkę, jako czwarty konsultujący lekarz i natychmiast przyjął ją na swój oddział. Niezwłocznie przeprowadzono zabieg chirurgiczny, ale pacjentka po paru dniach zmarła. Ta tragiczna historia wcale nie musiała się zdarzyć, wina pewnie rozkłada się na wiele osób, ale w mojej ocenie w pierwszej kolejności nie było odpowiedniej współpracy między lekarzami. Ważnym przykładem, gdy niezbędna jest współpraca z innymi lekarzami są badania kliniczne. Bez nich nie ma postępu, nie będzie nowych leków i nowych metod terapeutycznych. Badacz ma obowiązek zawiadomić lekarza podstawowej opieki lekarskiej o decyzji pacjenta uczestniczenia w badaniu klinicznym. Jeśli lekarz prowadzący stałą terapię ma jakiekolwiek wątpliwości i pytania powinien zwrócić się do głównego badacza w celu wyjaśnienia wszystkich kwestii. Niestety, w naszych realiach nie ma takiego kontaktu, a normą jest raczej zniechęcanie pacjentów do udziału w badaniu klinicznym.

środa, 16 grudnia 2015

Koncert dla Doktora Daniela Sabata

Dziś odbył się Świąteczny Koncert organizowany przez Wydziałowy Samorząd Studencki Wydziału Lekarskiego z Oddziałem Lekarsko-Dentystycznym w Zabrzu. Koncert był dedykowany doktorowi Danielowi Sabatowi, który od 3 miesięcy znajduje się w śpiączce. W zabrzańskiej restauracji Impresja zgromadziło się ponad setka osób, głównie studentów, ale przybyli także liczni pracownicy uczelni. Nasi studenci wznieśli się na naprawdę wysoki poziom artystyczny. Zbierano pieniądze na pokrycie kosztów dalszej terapii i rehabilitacji doktora Sabata.

niedziela, 13 grudnia 2015

Ważna rocznica

zaproszenie na złożenie kwiatów pod tablicą upamiętniającą postawę lekarzy i pielęgniarek podczas strajku w kopalni Wujek

piątek, 11 grudnia 2015

Zawód lekarz, część dziewiąta: Personel pomocniczy.

Lista osób, z którymi stykamy się na niwie zawodowej jest długa: pielęgniarka, salowa, sekretarka medyczna, technicy EKG lub RTG, rejestratorka, portier, kierowca karetki. Sądzę, że nie uświadamiamy sobie wystarczająco, jak ważnym czynnikiem naszego osobistego sukcesu jest ich postawa. Przykładowo, pierwszą osobą z personelu, jaką spotyka pacjent, który trafia do szpitala jest portier. Jeśli ten wypowie słowa „dzień dobry” na widok pacjenta od razu szpital wyda się mniej groźny. Miła, uśmiechnięta rejestratorka jest najlepszą wizytówką poradni. Także pozostałe wymienione osoby odgrywają istotną rolę. Oczywiście otwarte pozostaje pytanie, czy mamy wpływ na tych wszystkich ludzi. Czasem tak, w innych przypadkach nie. Ale zawsze warto próbować zmieniać postawę osób personelu pomocniczego, o ile takie zmiany są potrzebne. To na nas, lekarzach spoczywa ciężar kształtowania pracy zespołów medycznych, a czasem niewielkie zmiany mogą znacząco poprawić ogólny wizerunek poradni czy szpitala i oceny naszej pracy. Przykładem niedocenienia znaczenia osób pozornie niezwiązanych z procesem leczniczym była postawa moich rozmówców z pewnej firmy farmaceutycznej z USA. W czasie spotkania dotyczącego organizacji pracy w moim ośrodku badawczym wymieniając czynniki istotne dla uzyskania wysokiej rekrutacji, a zwłaszcza utrzymania pacjentów w wieloletnim badaniu wymieniłem także rolę taksówkarzy, którzy przywozili pacjentów na kolejne wizyty. Moi rozmówcy, doświadczeni menadżerowie byli niepomiernie zdziwieni: „jak to? co do sukcesu w badaniu ma kierowca?” Wręcz stwierdzili, że nigdy dotąd nie słyszeli, by jakiś badacz wskazał na znaczenie taksówkarzy. A to jest oczywiste i proste; to właśnie taksówkarz jest taką zewnętrzną wizytówką ośrodka badawczego. Przez lata badań pacjent spędza z nim wiele godzin, nawiązują się zwykłe, ludzkie kontakty. Jeden z moich taksówkarzy relacjonował mi kiedyś, że nieraz pacjenci pytają go, czy warto w ogóle uczestniczyć w badaniu! Kierowca spełnia ważną rolę, wchodzi do mieszkania pacjentki, pomaga, jeśli jest tak wola i potrzeba ubrać się lub zejść po schodach. W pracy lekarza w warunkach szpitalnych najważniejsza jest rola pielęgniarki. Nie sposób przecenić znaczenia dobrej, doświadczonej pielęgniarki w kompleksowej opiece nad pacjentem. Ileż to razy, szczególnie w czasie trwania ostrego dyżuru lub gdy mieliśmy do czynienia z trudnym przypadkiem podpowiedź pielęgniarki była bezcenna. Pewnie doświadczonemu lekarzowi te rady nie są aż tak bardzo potrzebne, ale na początku drogi zawodowej warto słuchać i korzystać z takich rad. Pamiętam pewnego pacjenta z astmą oskrzelową, nota bene skierowanego do kliniki przez mojego Tatę. Nic mu nie pomagało, stan ciągle się pogarszał aż jedna z pielęgniarek zasugerowała, by zamiast leków podać…sól fizjologiczną! Oczywiście pacjent został poinformowany, że otrzymuje silny lek. Efekt był znakomity, później okazało się, że problem pacjenta był pochodną jego stanu psychicznego, a choroba była specyficzną formą ucieczki od życiowych zawirowań. Ale nie zawsze współpraca na linii lekarz-pielęgniarka przebiega gładko i bezproblemowo. Decyduje głównie postawa lekarza, musimy szanować pracę pielęgniarek. Pamiętam pewną sytuację, gdy młoda lekarka na sugestię pielęgniarki ofuknęła ją mówiąc, że „ma dyplom i sama wie najlepiej, co ma robić”. Ta sama pielęgniarka żaliła mi się potem, że tak została potraktowana. Oczywiście, nigdy więcej ta lekarka nie mogła liczyć na pomoc tej, ale także innych pielęgniarek.

czwartek, 10 grudnia 2015

Sprostowanie

W komentarzu zamieszczonym 11.10 godzina 13;39 do tekstu z 9.10.2015 autor komentarza podał nieprawdziwą informację wprowadzając w błąd opinię publiczną, godząc w dobra osobiste rodziny Profesora Krystiana Wity. Informuję, że Profesor Wita nie jest kierownikiem żadnej Kliniki Kardiologii, a jego syn nie jest pracownikiem Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, a więc informacja jakoby syn pracował w jednostce kierowanej przez jego ojca nie jest prawdziwa. Nie zostały zatem spełnione żadne przesłanki kreujące niepokojące zjawisko, jakim niewątpliwie jest nepotyzm. Poza tym syn Profesora nie jest zatrudniony przez Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 7 w Katowicach, którym współzarządza Pan Profesor, a jest rezydentem na oddziale kardiologii (było to możliwe za sprawą bardzo wysokiej oceny uzyskanej na Lekarskim Egzaminie Państwowym). Szkolenie w ramach specjalizacji dla rezydentów jest realizowane ze środków Ministerstwa Zdrowia. Wojciech Pluskiewicz

środa, 9 grudnia 2015

35 lat Niezależnego Zrzeszenia Studentów

Zapraszam na spotkanie byłych członków Niezależnego Zrzeszenia Studentów Śląskiej Akademii Medycznej, które odbędzie się 9 stycznia 2016 roku w Szczyrku w hotelu Alpin, początek o godzinie 18. Rejestracja indywidualna jest możliwa do 15.12.2015 pod nr tel. 728445477 w godzinach 10-18 lub na adres: biuro@hotel-alpin.pl podając hasło „NZS”. Koszt cateringu 100 zł na osobę, noclegi każdy uczestnik zamawia indywidualnie. Do zobaczenia niebawem!

wtorek, 8 grudnia 2015

O zabrzańskim życiu akademickim

Na dzisiejszym posiedzeniu Rady Wydziału w Zabrzu był obecny Rektor uczelni, Profesor Przemysław Jałowiecki, który podsumował dokonania mijającej kadencji rektorskiej oraz przedstawił plany na kolejne 4 lata. Na samym początku wystąpienia poinformował, że wobec braku innych kandydatów na stanowisko rektora uczelni nie widzi sensu organizowania osobnego spotkania dla całej społeczności akademickiej (debaty wyborczej) w miejsce której przewiduje analogiczne do dzisiejszego spotkania we wszystkich radach wydziału uczelni. Podczas dyskusji zwróciłem uwagę, że taka formuła nie daje szansy na bezpośrednie dotarcie do pracowników uczelni nie będących członkami rad wydziału. Poinformowałem także, że zgodnie z ankietą jaką przeprowadziłem 95% respondentów opowiedziało się za przeprowadzeniem debaty. W tej sytuacji Dziekan Profesor Maciej Misiołek zaproponował by rada wydziału wypowiedziała się w tej kwestii, a Rektor przekazał informację, że taka debata mogłaby odbyć się 11 stycznia o godzinie 15. Wynik głosowania był następujący: 49 za, 54 przeciw, 9 głosów wstrzymujących się. Problem polega na tym, że głosowali członkowie RW, którzy mieli możliwość wysłuchania Rektora natomiast nie poznaliśmy zdania osób spoza tego grona. Poza tym trudno liczyć na zainteresowanie debatą zwołaną na godzinę 15… Zaanonsowano, że podobne głosowanie zostanie przeprowadzone w innych RW uczelni, zobaczymy jakie dadzą wyniki. Ważna była o także informacja o stanowisku Rektora, że nie będzie wyrażał zgody samodzielnym pracownikom nauki wchodzących w skład tzw. minimum kadrowego na podejmowanie zatrudnienia w innych uczelniach medycznych. W czasie posiedzenia miało także miejsce wystąpienie Profesora Mariana Zembali, który podsumował swą pracę w charakterze Ministra Zdrowia. Chyba najbardziej godnym wzmiankowania jest docenienie roli psychiatrii oraz zaprezentowanie obszarów zainteresowania ministerstwa skupionych wokół powszechnych chorób cywilizacyjnych. W dyskusji – w związku z szeroko rozpowszechnionymi informacjami o powołaniu nowego wydziału lekarskiego w Opolu – zapytałem Profesora Zembalę czy, jako Minister Zdrowia podpisał stosowny dokument. Usłyszeliśmy, że podpisana przez niego zgoda dotyczy 9 ośrodków akademickich aspirujących do utworzenia wydziałów medycznych. Nie oznacza to automatycznego powołania wydziału w Opolu stanowiąc tylko etap na drodze długotrwałych przygotowań. Profesor wyraził także swój pogląd, że zabrzańskie akademickie środowisko powinno okazać pomoc naszym kolegom z Opola w ich pracy na rzecz powołania wydziału lekarskiego na tamtejszym uniwersytecie. Jak tę deklarację pogodzić z czytelnym stanowiskiem Rektora w sprawie braku zgody na pracę w konkurencyjnych uczelniach medycznych nie mam pojęcia…

piątek, 4 grudnia 2015

Zawód lekarz, część ósma: Umiejętność wyboru najprostszej drogi w procesie diagnostyczno-leczniczym

Codzienna praca lekarska wymaga wykonania wielu czynności i zwykle potrzebujemy pomocy wielu innych osób, odrębnych jednostek organizacyjnych lub nawet zewnętrznych instytucji. Zlecamy badania obrazowe, laboratoryjne, zasięgamy konsultacji kolegów z innych specjalności lekarskich. Celem jest postawienie diagnozy i podjęcie skutecznej terapii. Na tej drodze musimy wybrać kompromis, by jak najprostszą drogą dotrzeć do celu. Idzie z jednej strony o dobro pacjenta i oszczędzenie mu cierpień oraz nienarażanie na wielokrotne pobieranie krwi lub źródła promieniowania jonizującego, ale w tle jest także aspekt ekonomiczny. Dlatego tak ważna jest sztuka wyboru najprostszej i najkrótszej drogi postępowania. Zawsze należy zaczynać od badań podstawowych; znakomita większość pacjentów wcale nie wymaga wykonywania zbyt wielu badań. Na tej drodze zderzamy się z realiami twardej rzeczywistości, ale o pozostałych czynnikach (współpraca z innymi osobami, organizacja pracy) napiszę w dalszej części.

środa, 2 grudnia 2015

Wyniki ankiety "Czy chcesz by odbyła się debata kandydatów na Rektora SUM?"

Czy powinna odbyć się debata z udziałem kandydatów na stanowisko Rektora Śląskiego Uniwersytetu Medycznego?

  • Wszystkich odpowiedzi: 72
Created with Highcharts 3.0.10
68 (94.44%)
TakNie
0%10%20%30%40%50%60%70%80%90%100%
Wybór
Tak
94.44%
68
Nie
5.56%
4
Suma 72

Czy chcesz by odbyła się debata kandydatów na Rektora SUM?

Dziś o godzinie 22 zamknę ankietę z 22 listopada w tej sprawie.
Jeśli jeszcze nie głosowałeś oddaj swój głos, Czytelniku!

piątek, 27 listopada 2015

Zawód lekarz, część siódma: praca naukowa.

Po co komu – poza uczelniami medycznymi – jest potrzebna praca naukowa?
Kto ma na nią czas?
Co praca naukowa ma wspólnego z codziennym życiem zawodowym?
Przed laty, na początku mojej drogi zawodowej nie miałem świadomości, by badania naukowe miały jakiś logiczny związek z praktyczną działalnością lekarską. Wydawało mi się, że badania naukowe, choć ważne w sensie poznawczym i rolą dla rozwoju medycyny, nie powinny zaprzątać głowy szeregowego lekarza. Ale tak się złożyło, że znalazłem się w zespole Docenta a niebawem Profesora Rogali i z pewnego dystansu mogłem obserwować świat nauki. Nie dostąpiłem zaszczytu uzyskania etatu klinicznego, gdyż moja przeszłość aktywnego członka Niezależnego Zrzeszenia Studentów niejako automatycznie w roku 1982 wykluczała mnie, jako kandydata do pracy w charakterze nauczyciela akademickiego. Ale udało mi się uzyskać tzw. etat ZOZ-owski i oddelegowanie do pracy w klinice.
Tak, niejako „kuchennymi” drzwiami, znalazłem się w gronie pracowników naukowych. Problemy badań naukowych mnie nie dotyczyły bezpośrednio, ale miałem okazję obserwować, jak się tworzy naukę. Wówczas jakoś wcale mnie ten obszar nie interesował, nauka nie wydała mi się ani ciekawa ani godna uwagi. Pamiętam rozmowy z dr med. Jerzym Jarząbem (dziś Profesorem i szefem katedry), który usiłował bezskutecznie wdrożyć mnie w niektóre tajniki statystyki. A dr med. Wojciech Grzywna, wybitny neonatolog i pediatra starał się przekonać mnie, że praca naukowa dla lekarza to szansa na rozwój zawodowy. Wtedy zupełnie nie przyjmowałem tych argumentów. Ale życie bywa przewrotne i moja droga zawodowa nagle uległa diametralnej zmianie. Profesor Rogala od dłuższego czasu namawiał mnie do zrobienia doktoratu, na co nie miałem najmniejszej ochoty. I pewnie nigdy bym się nie zmobilizował do tego wysiłku, gdyby nie przegrany drugi konkurs ordynatorski. Szybko wybrałem temat i przystąpiłem do pracy, a po kilkunastu miesiącach odbyła się obrona doktorska. Wówczas przekonałem się, jak fascynująca może być praca naukowa. Dopiero samodzielne prowadzenie badań pozwoliło mi zrozumieć sugestie doktora Grzywny; istotnie praca naukowa wzbogaca lekarza, rozszerza jego wiedzę i horyzonty intelektualne. Nie myślę o pracy prowadzonej li tylko w celu uzyskania stopnia doktora, ale pracy zmierzającej do doskonalenia zawodowego. W wielu krajach ocena lekarza obejmuje także jego dorobek naukowy i wcale nie dotyczy to tylko pracowników stricte naukowych. Do dobrego tonu należy posiadanie paru publikacji w swym dorobku. Niekoniecznie praca naukowa musi kończyć się uzyskaniem stopnia doktora, takim przykładem był mój Tata Karol Pluskiewicz. Miał ponad 30 publikacji, a badania dotyczyły bardzo praktycznych zagadnień związanych z Jego praktyką zawodową.

niedziela, 22 listopada 2015

Debata

Wybory nowych władz uczelni już niebawem. Jak pisałem 12 listopada harmonogram wyborczy nie przewiduje debaty kandydatów na stanowisko Rektora SUM.

Z tego powodu zwracam się do Czytelników bloga z poniższym pytaniem w ankiecie interaktywnej. Wynik ankiety podam 3 grudnia.

piątek, 20 listopada 2015

Zawód lekarz, część szósta: poczucie humoru

Poczucie humoru ważną częścią postawy lekarza?! Czy to jakiś żart? Po co lekarzowi poczucie humoru? Nie, to nie żart, spróbuję opisać parę sytuacji z mego życia zawodowego, gdy właśnie ta cecha okazała się ważna. Kiedyś w czasie obchodu profesorskiego z moim ówczesnym szefem Profesorem Edmundem Rogalą jeden z pacjentów na jego widok krzyknął: „To pan, panie profesorze? to pan jeszcze żyje?!” A Profesor, wcale niezmieszany spokojnie przystąpił do zwykłych czynności i zbadał pacjenta, jakby nigdy nic. Innym razem na pytanie Profesora skierowane do pacjenta o palenie papierosów pacjent z oburzeniem odpowiedział: „panie profesorze, jak pan może mi proponować papierosa na sali, tu bym nigdy nie zapalił!” Miałem kiedyś pacjenta z dużym problemem dotyczącym oddawania stolca. Zebrałem odpowiednie dane i umieściłem je w historii choroby sądząc, że ten fragment wywiadu został wyczerpany. Następnego dnia ten sam pacjent w czasie porannej wizyty wręczył mi liczący 3 strony opis swych problemów związanych z defekacją. Byłem zszokowany, tym bardziej, że pacjent prawie zmusił mnie do natychmiastowego przeczytania tego elaboratu i zajęcia stanowiska. Nie wiedziałem co zrobić, dla tego pacjenta sprawa była śmiertelnie poważna, ale cała sytuacja była nieco komiczna. Udało mi się jakoś zachować kamienną powagę. Zajmuję się zawodowo i naukowo osteoporozą i kiedyś na pytanie skierowane do pacjentki czy miała kiedykolwiek jakieś złamanie usłyszałem: „Tak, miałam złamane serce”. Trudno się nie uśmiechnąć, choć, być może takie wspomnienie, wcale dla tej pani nie musiało być miłe.

piątek, 13 listopada 2015

Zawód lekarz, część piąta: kontakt z pacjentem

Umiejętność nawiązania dobrego kontaktu z pacjentem to jeden z najważniejszych warunków prawidłowej pracy lekarskiej. Nie dość, że lekarz musi posiadać odpowiednie przygotowanie merytoryczne to jeszcze powinien spełniać szereg warunków osobistych. Jak pogodzić goniący czas z potrzebą cierpliwości, jak porozumieć się z osobą w podeszłym wieku, jak dotrzeć do pacjentów słabo słyszących? Takich trudnych sytuacji jest mnóstwo; niemniej warto zastanowić się, jakie cechy lekarza umożliwią mu nawiązanie dobrego kontaktu z chorym. A bez takiego porozumienia nie sposób wyobrazić sobie prawidłowy proces diagnostyczny i terapeutyczny. Bez wiary w lekarza ze strony pacjenta nie ma szans na jego pełną akceptację proponowanej drogi postępowania. Kółko się zamyka; nawet najbardziej kompetentny lekarz, który instrumentalnie traktuje pacjenta natrafi na bariery uniemożliwiające wdrożenie optymalnej terapii. Lekceważony pacjent nie będzie skłonny do akceptacji proponowanych metod leczniczych. Poniżej w punktach przedstawiam najistotniejsze - w mojej ocenie - czynniki warunkujące dobry kontakt z pacjentem.
• Pierwsze wrażenie. Każdy kontakt z lekarzem stanowi dla pacjenta pewien stres zatem warto zadbać o miły początek kontaktu. Pierwsze chwile decydują o dalszym kontakcie, uśmiech, zaproszenie do zajęcia miejsca łatwo niwelują początkową niepewność.
• Przywitanie z pacjentem i podanie swego nazwiska zmienia relacje na bardziej osobiste. W poradni zwykle tabliczka z nazwiskiem przyjmującego lekarza znajduje się na drzwiach, ale w warunkach szpitalnych sytuacja jest inna. Do pewnego stopnia sprawę rozwiązują identyfikatory osobiste, ale o wiele lepiej będzie jak przy pierwszym kontakcie z chorym lekarz przedstawi się, poda swe nazwisko i poinformuje, że będzie się nim opiekował. Niestety, często bywa, że lekarz nie przedstawia się, a pacjent szuka swego lekarza prowadzącego opisując go np. tak: wysoki blondyn lub niska brunetka w okularach.
• Dostosowanie słownictwa do możliwości danego pacjenta adekwatnie do jego poziomu intelektualnego, słuchu, poziomu niepokoju czy wieku. Inaczej będziemy rozmawiać z profesorem uniwersytetu, a inaczej podejdziemy do osoby z wykształceniem podstawowym. Musimy unikać terminologii fachowej i słów, które nic pacjentowi nie mówią. Ale nawet proste pozornie terminy mogą być niezrozumiałe dla pacjenta. To tak, jak z treścią dokumentów prawniczych, czytamy, rozumiemy wszystkie słowa, ale trudno nam pojąć ich sens. Niezbędne jest uzyskanie pewności, że pacjent rozumie nasze intencje tak, by mógł adekwatnie realizować zalecenia.
• Umiejętność przekonania chorego do podjęcia terapii według sugestii lekarskiej to kolejny krok na drodze do sukcesu. Ten czynnik ściśle wiąże się z poprzednim punktem, najpierw pacjent musi zrozumieć na czym ma polegać diagnostyka i terapia, ale potem musi zaakceptować proponowane działania. Pół biedy, gdy badania są niebolesne i proste, ale jak przekonać pacjenta do wykonania bronchoskopii lub gastroskopii albo biopsji? Jak przekonać pacjenta do zgody na trudną operację? Bez zaufania i dobrego kontaktu to będzie trudne do uzyskania.
• Empatia to ważny warunek dobrego kontaktu z pacjentem. Empatia, czyli zdolność do uczuciowego utożsamiania się z inną osobą to cecha dobrego lekarza. Ale w mojej ocenie ta kwestia wcale nie jest taka jednoznaczna. Wyobraźmy sobie lekarza pracującego np. na oddziale onkologicznym, który stara się realizować taką empatyczną postawę w życiu codziennym. Wokół sami ciężko chorzy ludzie, czy można sobie wyobrazić pełnego zaangażowania w każdym przypadku? To nie jest możliwe i może wręcz spowodować problemy emocjonalne u samego lekarza. Lekarz nie może „chorować” razem z każdym pacjentem. Granica między właściwą postawą lekarza, a zbytnim zaangażowaniem jest bardzo nikła. Przed laty byłem świadkiem, czym może skończyć się taka nadmiernie zaangażowana postawa lekarza. Na oddziale leżała młoda dziewczyna, a lekarz miał wówczas niewiele ponad 30 lat i był kawalerem. Potrzebna była konsultacja kardiologiczna, ale był jakiś problem z karetką wobec czego nasz oddany lekarz sam zawiózł pacjentkę na konsultację. Piękna postawa, nieprawdaż? Po paru dniach, gdy ta pacjentka była już wypisana do dyżurki lekarskiej zawitała mama tej dziewczyny i zwróciła się z pretensjami do lekarza. Stwierdziła, że córka jest pod jego ogromnym wrażeniem, rzuciła swego chłopaka i liczy, że jej dalsze życie spędzi o boku swego lekarza prowadzącego. Skoro tak wspaniale się nią zajął to nadaje się na męża! Kilku innych lekarzy było świadkami tej sceny, zapanowała totalna konsternacja. Pozornie wspaniała, empatyczna postawa przyniosła zupełnie odwrotny, niespodziewany efekt. Druga, przeciwstawna postawa to całkowita obojętność i przysłowiowe opisywanie pacjenta w stylu: „to ten pacjent z sali nr X pod oknem”. Żadna z tych skrajnych postaw nie może być zaakceptowana, wypośrodkowanie między obojętnością i nadmierną empatią jest niezbędne, choć czasem bywa trudne.

czwartek, 12 listopada 2015

Dlaczego w kalendarzu wyborczym znajdującym się na stronie uczelni brak jest informacji o debacie kandydatów na stanowisko Rektora SUM?

VII. 3 grudnia 2015r. po godzinie 15.00.



Ogłoszenie listy kandydatów na funkcję Rektora Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach



--------------------------------------------------------------------------------

VIII. 14 stycznia 2016r.



Godzina. 9.00
1.Wybór Rektora Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach
2.Wybór Prorektorów Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach (po zakończeniu wyborów Rektora) - Kandydat powinien spełniać wymagania zawarte w § 80 Statutu SUM.

środa, 11 listopada 2015

Uwagi o polskiej nauce

To moja cegiełka do myślenia o niezbędnych zmianach w organizacji Nauki

dr inż Feliks Stalony-Dobrzański
Akademicki Klub Obywatelski Kraków

Polski Nobel – i rzeczywistość

wtorek, 10 listopada 2015

Migawka z życia akademickiego w Zabrzu

Dziś w Zabrzu odbyła się uroczystość wręczenia dyplomów tegorocznym absolwentom naszej uczelni. Dyplomatorium odbyło się w Domu Muzyki i Tańca, a gospodarzem i prowadzącym był Dziekan Prof. dr hab. M. Misiołek. Obecny był Rektor Prof. dr hab. P. Jałowiecki oraz spore grono doktorów habilitowanych i profesorów, a także Pani Prezydent m. Zabrze mgr M. Mańka-Szulik. Ale najważniejsi byli niedawni studenci, świeżo upieczeni lekarze i dentyści. Zawsze dyplomatorium to swoiste święto akademickie, dzień podsumowujący wieloletnie, trudne studia medyczne. Gratulujemy wszystkim absolwentom i życzymy im powodzenia na niwie zawodowej.

piątek, 6 listopada 2015

Zawód lekarz, część czwarta: Zdecydowanie i wiara we własną wiedzę

Istotną rolę dla uzyskania sukcesu zawodowego odgrywają cechy osobiste lekarza. Do takich czynników zaliczam umiejętność podejmowania decyzji. W tej kwestii ścierają się dwie przeciwstawne postawy: zbytnia pewność siebie oraz nadmierna ostrożność. Pamiętam jednego z lekarzy, który wielokrotnie zmieniał decyzje dotyczące pacjentów hospitalizowanych w czasie ostrego dyżuru. Wydawał polecenia pielęgniarce, wracał do dyżurki, po czym zmieniał własne decyzje. Potrafił tak się miotać dłuższy czas. Tak się nie da pracować; nie dość, że personel pomocniczy jest kompletnie zdezorientowany, to jeszcze można zaszkodzić pacjentowi. Wyważenie naturalnej ostrożności przy podejmowaniu decyzji i nadmiernej pewności siebie jest ważnym czynnikiem. To kwestia wiedzy oraz doświadczenia modyfikowanych cechami osobistymi. Wyobraźmy sobie lekarza zespołu ratunkowego lub szpitalnego SOR-u, który ma problem z podejmowaniem decyzji. A gdyby chirurg nie umiał podjąć decyzji, jak użyć skalpela? Wówczas taka niezdecydowana postawa stwarza realne zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia pacjentów.

czwartek, 5 listopada 2015

Przeczytane w internecie - a to Polska właśnie...

Czy krakowski profesor straci tytuł naukowy? Szanowany profesor Politechniki Krakowskiej popełnił plagiat i może być pierwszym naukowcem w Polsce, który straci prawo do posługiwania się najwyższym tytułem naukowym, a mimo to wciąż prowadzi zajęcia ze studentami. Kłopoty na uczelni ma za to osoba, która... ujawniła skandal. Rok temu dr hab. Agnieszka Chrzanowska, wykładowczyni wydziału fizyki Politechniki Krakowskiej, otrzymała list od anonimowego studenta. Odkrył on, że jeden z profesorów wydziału fizyki mógł popełnić plagiat. "Skoro studenci są sprawdzani pod kątem uczciwości, to profesorowie powinni dawać im najlepszy przykład", napisano w liście. - Osoba, która dopuszcza się takich czynów, nie powinna zawiadywać życiem innych osób, a zwłaszcza młodych - nie ma wątpliwości dr Chrzanowska. Sprawa ujrzała światło dzienne. Okazało się, że naukowa monografia dotycząca energii słonecznej, którą opublikował w 2006 roku profesor Jerzy S., jest uderzająco podobna do pracy doktorskiej stworzonej w 2000 roku na Uniwersytecie Cambridge przez Klausa Petritcha. - Sprawdziłem to wszystko i oceniłem, że 90 proc. tekstu z obliczeniami i rysunkami jest przejętych: tu jest zdanie po zdaniu, tablica po tablicy! Plagiaty się zdarzają, ludzie przepisują dwie, trzy strony. Ale całą pracę doktorską komuś przepisać i dać jako swoją?! To jest wyjątkowy bandytyzm naukowy - mówi ostro dr hab. Marek Wroński, który od 15 lat tropi plagiaty i nierzetelność naukową na polskich uczelniach. W sprawie profesora S. złożył wniosek o wznowienie przewodu profesorskiego i unieważnienie nadanego mu stopnia naukowego. - On powinien dostać zakaz wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego! - nie ma wątpliwości dr Wroński. Tymczasem S. nie został nawet zawieszony, a władze uczelni potrzebowały niemal dziesięciu miesięcy, by wszcząć postępowanie wyjaśniające, czy doszło do plagiatu. Opinia ekspertów, którzy porównywali obie prace, miała jedną stronę i nie padło w niej słowo "plagiat". Stwierdzono jedynie znaczne cechy podobieństwa w odniesieniu do układu i treści oraz że literatura źródłowa dla obu prac jest zbliżona. - Zgadzam się, że w znacznym stopniu jest to plagiat. Ale nie można powiedzieć, że praca w stu procentach została przetłumaczona i wydana jako własna! Na siedemdziesiąt parę rysunków czterdzieści sześć wykazuje podobieństwa, pozostałe nie. Objętość pracy jest różna, liczba rozdziałów też - mówi prof. dr hab. inż. Kazimierz Furtak, rektor Politechniki Krakowskiej. Naukowiec otrzymał w 2009 roku z rąk prezydenta Rzeczpospolitej tytuł profesora zwyczajnego. To najwyższy tytuł naukowy w kraju. Po ujawnieniu plagiatu Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów Naukowych wznowiła postępowanie profesorskie. Jeśli S. otrzyma negatywną opinię, będzie to pierwszy przypadek w Polsce, kiedy naukowiec może zostać pozbawiony prawa posługiwania się tytułem. Póki co, profesor wciąż prowadzi zajęcia ze studentami. Komisja Dyscyplinarna ukarała go naganą i czteroletnim zakazem pełnienia funkcji kierowniczych na uczelni. Mimo że naukowiec nie przyznaje się do winy, nie odwołał się też od decyzji. Tymczasem okazuje się, że splagiatowana praca posłużyła mu również do rozliczenia grantu badawczego, który wynosił ponad 270 tysięcy zł. Rzecznik Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego zapowiada, że resort rozważa zawiadomienie o sprawie prokuratury. - Analizujemy też przepisy pod tym kątem, by móc zwrócić się o zwrot środków, jakie pan profesor otrzymał - dodaje Łukasz Szelecki, rzecznik MNiSW. Prokuratura nie wszczęła śledztwa w sprawie plagiatu, ponieważ doszło już do przedawnienia zarzutów. Profesor rozpoczął kolejny rok akademicki i prowadzi zajęcia ze studentami. Postępowanie dyscyplinarne wszczęto tymczasem... wobec dr Chrzanowskiej, która zdecydowała się skandal ujawnić. Jakie są zarzuty w stosunku do niej? Jak twierdzi wykładowczyni, chodzi m.in. o wyrywanie krzyży przy drodze oraz... usiłowanie zabicia czterech profesorów poprzez przejechanie ich na pasach. - Inicjatorem postępowania dyscyplinarnego jest najbliższy współpracownik pana profesora - zaznacza dr Chrzanowska. |

piątek, 30 października 2015

Zawód lekarz, część trzecia: Motywacja

To niezwykle ważny element układanki składającej się na zestaw cech lekarza „idealnego”. Motywację potocznie rozumiemy, jako zaangażowanie, chęć wykonywania jakichś czynności. W przypadku lekarza ta sprawa nie jest taka jednoznaczna i łatwa do zdefiniowania. Jak sądzę, podstawowy warunek pozytywnej motywacji do pracy wiąże się z indywidualnym stosunkiem do medycyny w ogóle. Są wśród nas entuzjaści zawodu, ale są także osoby o nieco chłodniejszym stosunku do pracy lekarskiej. Myśląc o motywacji warto zatrzymać się chwilę na okresie studiów; wówczas kształtują się pierwsze wyobrażenia młodego człowieka o pracy zawodowej. Niezwykle ważne są zwłaszcza trzy ostatnie lata studiów, gdy dominują przedmioty kliniczne. Kluczowa rola przypada nauczycielom akademickim - ich zadanie to nauczanie, ale także pokazanie piękna zawodu, zmotywowanie studentów do pracy. Każdy z nas - lekarzy pamięta niektórych wykładowców, zwykle tych najlepszych, najbardziej zaangażowanych. Ci entuzjaści zawodu najlepiej motywują do przyszłej pracy z pacjentami. Ale pewnego dnia kończymy studia, nieuchronnie nadchodzi okres weryfikacji oczekiwań i nadziei w zderzeniu z rzeczywistością. Decydujące znaczenie ma fakt, czy miejsce pracy odpowiada aspiracjom i oczekiwaniom młodego adepta medycyny. Wszyscy chcielibyśmy pracować we wspaniałych, nowoczesnych szpitalach, w których do dyspozycji stoją najnowsze urządzenia diagnostyczne. Tak niestety nie wyglądają przeciętne polskie szpitale, co może burzyć wcześniejsze oczekiwania. Jeszcze większe znaczenie odgrywają pracownicy szpitala lub przychodni, do której trafiamy po studiach. Jeśli będą mili, pełni zrozumienia dla nas na początku drogi zawodowej, chętni do pomocy nasza motywacja zostanie wzmocniona. Ale gdy natrafimy na zespół niechętnych, wymagających ludzi trudno utrzymać chęć do pracy na wyjściowym poziomie. To są czynniki zewnętrzne związane z miejscem pracy. Prawie każdy z nas miał jakieś wyobrażenia związane z przyszłą pracą, marzył o konkretnej specjalizacji. Ten ostatni czynnik – możliwość wyboru wyśnionej specjalizacji – jest niezwykle ważny dla utrzymania motywacji do pracy. Limity w wielu ciekawych specjalnościach lekarskich uderzają w młodego człowieka. Komuś, kto poszedł na medycynę, bo chciał zostać kardiologiem lub okulistą, a jedyna droga, jaką mu się proponuje to medycyna rodzinna, wymarzony świat ulega drastycznemu zburzeniu. Znam pewną lekarkę, moją dawną studentką, która „od zawsze” chciała być psychiatrą. Niestety, gdy doszło do etapu wyboru specjalizacji okazało się, że wcale nie ma miejsc specjalizacyjnych w tej dziedzinie. Ale jej motywacja była duża; uzyskała możliwość specjalizowania w innym województwie. To trudna, kosztowna droga, ale warto walczyć o swe marzenia. Czy motywacja jest niezmienna przez cały czas trwania pracy zawodowej? Z pewnością nie jest to postawa stała, niezmienna przez całe życie. Łatwo stracić chęć do pracy w obliczu codziennych, monotonnych obowiązków. Tu przytoczę wyniki badań dużej grupy lekarzy. Ich motywację oceniano na początku ich kariery oraz po 15-stu latach. Na początku wyłoniły się dwie odrębne grupy; jedni byli niezwykle zmotywowani, zapaleni do prac, drudzy podchodzili do spraw zawodowych znacznie spokojniej. Osoby z pierwszej grupy błyskawicznie nabierały doświadczenia, podejmowały samodzielne dyżury, robiły specjalizacje, pisały doktoraty. Lekarze o mniejszej początkowej motywacji do pracy znacznie wolniej wchodzili z zawód. Zaskakujące wyniki dało porównanie tych grup po latach; okazało się, że kompetencje zawodowe się wyrównały, ale motywacja była większa w drugiej grupie. Ci najbardziej zaangażowani na początku często stawali się ofiarami zespołu wypalenia zawodowego. To bardzo niekorzystna konstelacja zdarzeń. Znam osobiście takich lekarzy, którzy dość szybko stracili swą początkowy entuzjazm. Warto pamiętać jeszcze o jednym aspekcie związanym z motywacją do pracy dotyczącym życia osobistego. Osoby bardzo zmotywowane często zaniedbują życie rodzinne, które schodzi na dalszy plan. W dłuższej perspektywie czasowej to poważna rysa, która negatywnie może odbić się na naszej pracy. Na końcu nie zapomnijmy także o znaczeniu dochodów z pracy, z pewnością praca godnie wynagradzana sprzyja utrzymaniu motywacji.

piątek, 23 października 2015

Zawód lekarz, część druga: doświadczenie

Doświadczenie zdobywa się przez całe życie. Trudno jednoznacznie stwierdzić, kiedy lekarz może liczyć, że jego doświadczenie pozwoli mu na dobrą, spokojną pracę z pacjentami. Zależy to od wielu czynników, między innymi od stopnia zaangażowania w pracy. Pamiętam, jak dr med. Andrzej Podolecki, adiunkt w Klinice Chorób Wewnętrznych w Zabrzu kiedyś stwierdził, że trzeba, co najmniej 10 lat pracy, by poczuć się w pracy w miarę pewnie. To jest także zależne od okoliczności zewnętrznych i warunków pracy. Szybciej nabierzemy doświadczenia, gdy zostaniemy rzuceni na „głęboką” wodę, ale wówczas ryzyko błędów wzrasta. Niezależnie od wdrażania się w pracę lekarską, zawsze musi nam towarzyszyć świadomość, że doświadczenie nie może nas uśpić, nie może zastąpić ostrożności. Pacjenci potrafią zaskoczyć nietypowymi objawami lub niespotykanym przebiegiem choroby nawet najstarszych i najbardziej doświadczonych lekarzy. Stare porzekadło lekarskie mówi, że rozpoznać możemy tylko te choroby, o których istnieniu wiemy. Nigdy nie zobaczymy pacjentów z wszelkimi możliwymi chorobami, zatem nigdy doświadczenie nie będzie absolutne. Niemniej dzięki codziennej, sumiennej pracy ten margines błędu maleje dzięki stopniowo nabieranemu doświadczeniu.

niedziela, 18 października 2015

O systemie płac słów kilka

Od pewnego czasu nadchodzą komentarze dotyczące płac pracowników. Wątpliwości wielu Czytelników budzi fakt, iż otrzymywana kwota wynagrodzenia osób na tym samym stanowisku może różnić się znacząco, czasem blisko dwukrotnie. Wynika to z ustalonych ustawowo, szerokich widełek płac. Czytelnicy wyrażają pogląd, że za podobną pracę należy się takie samo wynagrodzenie. Sądzę, że warto się chwilę zastanowić jak powinna być rozwiązana kwestia sprawiedliwego systemu wynagradzania pracowników. Uważam, że dobry system nie polega na przydzielenia każdemu takiej samej płacy. Wynagrodzenie musi być pochodną wyników pracy, co w przypadku pracowników naukowo-dydaktycznych lub dydaktycznych (wykładowcy) jest łatwe do określenia. Osiągnięcia w pracy naukowej można ocenić powszechnie stosowanymi metodami bibliometrycznymi uwzględniającymi liczbę i jakość publikacji. Nieco trudniej ocenić jakość pracy dydaktycznej; tu podstawowym, o ile nie jedynym kryterium, powinny być ankiety odbiorców czyli studentów. Wystarczy opracować precyzyjne kryteria stanowiące podstawę ustalenia wysokości wynagrodzenia (należy określić parytet względnej wagi nauki i dydaktyki) i przyjąć określoną częstość oceny pracownika np. raz 3-4 lata. Oczywiście takie zasady muszą być podane do wiadomości pracowników. Dzięki takim zasadom płaca każdego z nas byłaby pochodną własnego wysiłku i zaangażowania. Trudno zaakceptować obecny system, który nie motywuje do pracy. Problem polega także na tym, że poza dobrą wolą władz danej uczelni, taki motywacyjny system wymaga zmian prawa, które nie zezwala na obniżenie płacy pracownika. Takie sytuacje musiałby się zdarzać, nikt nie miałby zagwarantowanego wysokiego wynagrodzenia do końca życia. Dobrze pracujesz, dobrze zarabiasz, obniżasz loty, tracisz część dochodów. Korzyści takiego systemu byłyby z pewnością ogromne, nic lepiej nie motywuje do pracy jak dobra płaca.

piątek, 16 października 2015

Zawód lekarz, część pierwsza: Wiedza versus pokora

To wydaje się oczywiste: bez zdobycia niezbędnej wiedzy o biologii człowieka trudno sobie wyobrazić kompetentnego lekarza. By uzyskać niezbędny poziom merytoryczny student medycyny musi mozolnie i sumiennie zgłębiać tajniki nauk podstawowych oraz dyscyplin klinicznych. Z pewnością ważną rolę odgrywają nasi nauczyciele akademiccy wyznaczając poziom wiedzy i standardy zachowań. Ale studia to tylko wstęp, wyjściowa baza na drodze zdobywania kompetencji zawodowych. Postęp wiedzy jest ogromny i lekarz „skazany” jest na ciągłe doskonalenie. Wyobraźmy sobie takiego „idealnego” lekarza: wcześniej znakomitego studenta, który skrupulatnie poszerza swą wiedzę śledząc literaturę fachową i uczestnicząc w konferencjach i szkoleniach. • Czy można zdobyć kompetencje doskonałe, posiąść wiedzę absolutną? • Czy w prawdziwym życiu istnieje wszechwiedzący dr House? Nie sądzę, by możliwa była taka sytuacja. Zawsze pozostanie jakiś margines niewiedzy, a lawinowy postęp medycyny wręcz uniemożliwia ogarnięcie całego zasobu wiedzy. Ale spróbujmy sobie wyobrazić takiego współczesnego człowieka Renesansu, lekarza prawie doskonałego. Czy jego wiedza upoważnia go do stuprocentowej pewności przy stawianiu diagnozy? Tu znajduję drugie dno, drugą stronę lustra. To słowo to pokora. Zawsze, nawet najlepiej wyszkolony lekarz musi pamiętać o niedoskonałości swej wiedzy oraz nieskończonej liczbie wariantów, jakie niesie życie. Zbytnia pewność siebie, wiara, że posiadło się całą wiedzę to pierwszy krok do błędu lekarskiego. Pokora wobec tajemnic biologii ludzkiego ciała musi nam zawsze towarzyszyć. Mądry mówi „mylić się mogę”, głupi „głowę daję”. Pamiętam pewną sytuację z kliniki, w której pracowałem. Po raporcie z ostrego dyżuru grupa lekarzy omawiała niektóre trudne przypadki zastanawiając się, czy na pewno obrana droga postępowania była optymalna. Nagle do rozmowy włączyła się młoda adeptka sztuki lekarskiej, która oświadczyła, że nie bardzo rozumie po co ta cała dyskusja. „Przeczytałam wszystkie książki, zdobyłam dyplom z wyróżnieniem, medycynę mam w małym palcu i dla mnie każdy problem medyczny jest łatwy do rozwiązania” - usłyszeliśmy. Nikt z obecnych lekarzy, a niektórzy mieli co najmniej kilkunastoletnie doświadczenie, nie odezwał się. Bo i cóż można odpowiedzieć na takie autorytarne stwierdzenia i taką demonstrację pychy? Ale życie bywa przekorne; jakiś czas później ta sama wszechwiedząca lekarka miała bardzo ciężki dyżur nocny. Rano była cieniem samej siebie, znikła wcześniejsza pycha i zadufanie w swą nieomylność. Jeden z lekarzy, mając w pamięci opisaną wcześniej sytuację, zapytał ją, czy nadal uważa się z Alfę i Omegę medycyny. Nic nie usłyszał w odpowiedzi, życie samo odpowiedziało. Opisuję te wydarzenia, by pokazać, że zawsze musi nam towarzyszyć ostrożność i pokora. Nikt nie posiada wiedzy doskonałej, nawet najlepszy lekarz czasem staje wobec zupełnie nieznanej, zaskakującej sytuacji. I oby kończyło się tylko „skarceniem” zarozumiałego lekarza przez życie; gorzej, gdy cenę płaci pacjent.

piątek, 9 października 2015

Zawód - lekarz

Dziś rozpoczynam publikację cyklu pod roboczym tytułem: Zawód - lekarz. To są słowa wstępu, a w każdy piątek będę zamieszczał kolejne fragmenty tego cyklu. Liczę na komentarze Czytelników, szczególnie Koleżanek i Kolegów lekarzy.
Czy lekarz to zawód, jak każdy inny? Czy wykonywanie tego zawodu wiąże się z jakimiś specjalnymi umiejętnościami lub przymiotami osobistymi? A może do realizacji zadań stojących przed lekarzem wcale nie są potrzebne wyjątkowe cechy, a wystarcza posiąść tajniki biologii ludzkiego ciała? Taki „spec” od zdrowia. Te pytania stawiam sobie od dekad; im dłużej pracuję w zawodzie tym bardziej przekonuję się, że zawód – lekarz to zupełnie wyjątkowe zajęcie. Ta profesja zasługuje w pełni na miano „misji” czy „powołania”. Nie ma nic ważniejszego od zdrowia; gdy staniemy wobec choroby wszystkie inne sprawy schodzą na dalszy plan. Stąd lekarz to najważniejszy zawód. Czy na pewno każdy lekarz traktuje swój zawód, jak misję? Trudno stwierdzić, czy tak jest, nie znam odpowiednich badań. Moim celem jest pokazanie, czym jest zawód – lekarz. Próbuję określić warunki, jakie należy spełnić, by zbliżyć się do doskonałości. Nie będę raczej zajmować się kwestiami ogólnymi, przedmiotem mojej uwagi będą codzienne problemy i wyzwania. Spróbuję w punktach opisać warunki spełnienia się w pracy lekarskiej tak, by słowo „misja” mogło odzwierciedlać przesłanie tego wyjątkowego zawodu. W zasadzie wyrażane poglądy konfrontuję z osobistymi doświadczeniami z mego życia zawodowego. Cóż są warte nawet najlepsze rady i najtrafniejsze poglądy, gdy rozmijają się z rzeczywistością? Dopiero w obliczu wyzwań w codziennej pracy dochodzi do weryfikacji, czy w istocie realizujemy misję zawodu, czy raczej zasługujemy na miano „rzemieślnik” lub „fachowiec”. Wielokrotnie w czasie zajęć ze studentami V roku medycyny dyskutowałem o tych problemach i zgodnie z ich sugestiami przez lata tworzyła się lista warunków powodzenia w życiu zawodowym. Razem staraliśmy się odpowiadać na pytania: Jakie czynniki wpływają na jakość pracy lekarskiej? Co warunkuje sukces w pracy lekarza? Lista przez lata „pączkowała”, aż do aktualnych 28 punktów. Pewnie można by ją jeszcze rozszerzyć, ale mam nadzieję, że udało mi się objąć wszystkie najważniejsze aspekty. Mam nadzieję, że poruszane zagadnienia, choć trochę pomogą zagłębić się w problemy, jakie przynosi powszechny dzień pracy lekarskiej i uczynić, że będziemy zdolni do coraz lepszego niesienia pomocy wszystkim potrzebującym chorym.

poniedziałek, 5 października 2015

Ważna konferencja

Śląska Izba Lekarska oraz Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich Oddział Śląski, kierując się szczególną troską o zapewnienie właściwych warunków wykonywania zawodu lekarza i lekarza dentysty, organizują konferencję naukową pt. „Dehumanizacja medycyny”. Konferencja odbędzie się 10 października 2015 r. o godz. 10:00 w Domu Lekarza w Katowicach, ul. Grażyńskiego 49 a.

czwartek, 1 października 2015

Wyniki ankiety

Przedstawiam wyniki ankiety prezentowanej na blogu 31 sierpnia. Dziękuję wszystkim Czytelnikom, którzy wypełnili ankietę.

Wyniki nie są, niestety, zbyt optymistyczne.

Nie dziwi, że najwięcej głosów na „TAK” otrzymało pytanie: „Podstawowym warunkiem powodzenia reform musi być wprowadzenie czytelnego, niezmiennego i obiektywnego systemu oceny pracownika w celu uzyskania awansu zawodowego”. Aż 67% respondentów sądzi, że to jest kluczowy warunek powodzenia reform. To dość oczywiste, że chcemy pracować i być uczciwie oceniani. Odwracając odsetek odpowiedzi, można przypuszczać, że tylko 1/3 osób uważa dotychczas obowiązujący system oceny pracownika za sprawiedliwy. Pracownik, który czuje, że jego praca nie jest odpowiednio doceniana nie będzie wykorzystywał swych potencjalnych możliwości. Ta kwestia wydaje się być kluczowa, uczelnie – jak każdą inną instytucję – tworzą ludzie i lekceważenie ich potrzeb i oczekiwań musi mieć negatywnie skutki.

Czy w naszej uczelni mamy taki obiektywny system? Wynik ankiety wskazuje, że nie. Zatem należałoby oczekiwać wprowadzenia takich zasad oceny pracownika by miał on motywację do pracy. Znaczna część osób uważa, że uczelni nie da się zreformować z powodu braku takiej woli w kręgach władzy i samych pracowników (pytania 3-6), a podobny odsetek sądzi, że biurokracja na poziomie uczelni i w skali kraju to przeszkoda we wprowadzeniu reform (pytania 11-12). Co ciekawe, tylko 28% osób upatruje przeszkody w postaci niskich nakładów finansowych. Zwiększenie finansowania nie zastąpi rzeczywistych reform.

Responses
Nie trzeba reformować uczelni, funkcjonują dobrze.
2.33%
1
Nie ma szans na reformę uczelni, to się nigdy nie uda.
13.95%
6
Uczelni nie da się zreformować. bo władze państwa nie są tym zainteresowane.
39.53%
17
Uczelni nie da się zreformować, bo władze uczelni nie są tym zainteresowane.
53.49%
23
Uczelni nie da się zreformować. bo grono profesorskie nie jest tym zainteresowane.
48.84%
21
Uczelni nie da się zreformować, bo większość pracowników nie jest tym zainteresowanych.
46.51%
20
Uczelni nie da się zreformować, bo są za małe nakłady finansowe.
27.91%
12
Podstawowym warunkiem powodzenia reform musi być ograniczenie demokracji wewnątrzuczelnianej.
13.95%
6
Podstawowym warunkiem powodzenia reform musi być rozszerzenie demokracji wewnątrzuczelnianej.
20.93%
9
Podstawowym warunkiem powodzenia reform muszą być zmiany prawa dotyczące wykorzystania wyników badań naukowych w gospodarce.
27.91%
12
Podstawowym warunkiem powodzenia reform musi być ograniczenie biurokracji na poziomie krajowym.
41.86%
18
Podstawowym warunkiem powodzenia reform musi być ograniczenie biurokracji na poziomie uczelni.
53.49%
23
Podstawowym warunkiem powodzenia reform musi być wprowadzenie czytelnego, niezmiennego i obiektywnego systemu oceny pracownika w celu uzyskania awansu zawodowego.
67.44%
29
Podstawowym warunkiem powodzenia reform musi być zmniejszenie wymiaru pensum dydaktycznego.
9.30%
4
Podstawowym warunkiem powodzenia reform jest prywatyzacja uczelni.
11.63%
5
Total Respondents: 43