czwartek, 5 listopada 2015
Przeczytane w internecie - a to Polska właśnie...
Czy krakowski profesor straci tytuł naukowy?
Szanowany profesor Politechniki Krakowskiej popełnił plagiat i może być pierwszym naukowcem w Polsce, który straci prawo do posługiwania się najwyższym tytułem naukowym, a mimo to wciąż prowadzi zajęcia ze studentami. Kłopoty na uczelni ma za to osoba, która... ujawniła skandal.
Rok temu dr hab. Agnieszka Chrzanowska, wykładowczyni wydziału fizyki Politechniki Krakowskiej, otrzymała list od anonimowego studenta. Odkrył on, że jeden z profesorów wydziału fizyki mógł popełnić plagiat. "Skoro studenci są sprawdzani pod kątem uczciwości, to profesorowie powinni dawać im najlepszy przykład", napisano w liście.
- Osoba, która dopuszcza się takich czynów, nie powinna zawiadywać życiem innych osób, a zwłaszcza młodych - nie ma wątpliwości dr Chrzanowska. Sprawa ujrzała światło dzienne. Okazało się, że naukowa monografia dotycząca energii słonecznej, którą opublikował w 2006 roku profesor Jerzy S., jest uderzająco podobna do pracy doktorskiej stworzonej w 2000 roku na Uniwersytecie Cambridge przez Klausa Petritcha.
- Sprawdziłem to wszystko i oceniłem, że 90 proc. tekstu z obliczeniami i rysunkami jest przejętych: tu jest zdanie po zdaniu, tablica po tablicy! Plagiaty się zdarzają, ludzie przepisują dwie, trzy strony. Ale całą pracę doktorską komuś przepisać i dać jako swoją?! To jest wyjątkowy bandytyzm naukowy - mówi ostro dr hab. Marek Wroński, który od 15 lat tropi plagiaty i nierzetelność naukową na polskich uczelniach. W sprawie profesora S. złożył wniosek o wznowienie przewodu profesorskiego i unieważnienie nadanego mu stopnia naukowego.
- On powinien dostać zakaz wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego! - nie ma wątpliwości dr Wroński. Tymczasem S. nie został nawet zawieszony, a władze uczelni potrzebowały niemal dziesięciu miesięcy, by wszcząć postępowanie wyjaśniające, czy doszło do plagiatu.
Opinia ekspertów, którzy porównywali obie prace, miała jedną stronę i nie padło w niej słowo "plagiat". Stwierdzono jedynie znaczne cechy podobieństwa w odniesieniu do układu i treści oraz że literatura źródłowa dla obu prac jest zbliżona. - Zgadzam się, że w znacznym stopniu jest to plagiat. Ale nie można powiedzieć, że praca w stu procentach została przetłumaczona i wydana jako własna! Na siedemdziesiąt parę rysunków czterdzieści sześć wykazuje podobieństwa, pozostałe nie. Objętość pracy jest różna, liczba rozdziałów też - mówi prof. dr hab. inż. Kazimierz Furtak, rektor Politechniki Krakowskiej.
Naukowiec otrzymał w 2009 roku z rąk prezydenta Rzeczpospolitej tytuł profesora zwyczajnego.
To najwyższy tytuł naukowy w kraju. Po ujawnieniu plagiatu Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów Naukowych wznowiła postępowanie profesorskie. Jeśli S. otrzyma negatywną opinię, będzie to pierwszy przypadek w Polsce, kiedy naukowiec może zostać pozbawiony prawa posługiwania się tytułem. Póki co, profesor wciąż prowadzi zajęcia ze studentami. Komisja Dyscyplinarna ukarała go naganą i czteroletnim zakazem pełnienia funkcji kierowniczych na uczelni. Mimo że naukowiec nie przyznaje się do winy, nie odwołał się też od decyzji. Tymczasem okazuje się, że splagiatowana praca posłużyła mu również do rozliczenia grantu badawczego, który wynosił ponad 270 tysięcy zł.
Rzecznik Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego zapowiada, że resort rozważa zawiadomienie o sprawie prokuratury. - Analizujemy też przepisy pod tym kątem, by móc zwrócić się o zwrot środków, jakie pan profesor otrzymał - dodaje Łukasz Szelecki, rzecznik MNiSW.
Prokuratura nie wszczęła śledztwa w sprawie plagiatu, ponieważ doszło już do przedawnienia zarzutów. Profesor rozpoczął kolejny rok akademicki i prowadzi zajęcia ze studentami.
Postępowanie dyscyplinarne wszczęto tymczasem... wobec dr Chrzanowskiej, która zdecydowała się skandal ujawnić. Jakie są zarzuty w stosunku do niej? Jak twierdzi wykładowczyni, chodzi m.in. o wyrywanie krzyży przy drodze oraz... usiłowanie zabicia czterech profesorów poprzez przejechanie ich na pasach. - Inicjatorem postępowania dyscyplinarnego jest najbliższy współpracownik pana profesora - zaznacza dr Chrzanowska.
|
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
To nic w porównaniu do "bardzo nietypowych" awansów na uczelniach, bez dorobku naukowego. Stowarzyszenie Obywatele Nauki prowadzą akcję jawności awansów i zatrudnienia.
Prześlij komentarz