niedziela, 24 listopada 2019

Dziś uwagi Profesora Jana Szewieczka o polskim życiu publicznym

Poniżej zamieszczam kolejną - jak zawsze interesującą - wypowiedź Profesora Szewieczka.

Pozwolę sobie na słowo od siebie: uwagi dotyczące zjawisk dotyczących skali krajowej można łatwo przenieść na poziom uczelni. Na szczęście nie jesteśmy "bombardowani" taką dawką propagandy jak nam serwują media (co świetnie punktuje Profesor) niemniej nie ma w naszej uczelni dyskusji o fundamentalnych problemach. Nowa Ustawa 2.0 weszła w życie a my, pracownicy nadal nie mamy wiedzy o tym jak będzie funkcjonowała uczelnia w przyszłości. Ta dyskusja powinna się toczyć od jesieni 2018 (Ustawa 2.0 została uchwalona w lecie 2018) do wiosny 2019 tak byśmy mogli się jak najlepiej przygotować do nowych zasad. Proszę pomyśleć dopiero w listopadzie powołano do życia Radę Dziedziny i Rady Dyscyplin. A czas leci, życie nie stoi w miejscu...

Szanowny Panie Profesorze,
Drogi Wojtku,

W poprzednim tekście pisałem o tym, co mnie niepokoi. Lękam się zrujnowania naszej kruchej demokracji, zbudowanej dzięki ofiarności wielu ludzi, w większości nieznanych opinii społecznej. Ale sytuacja w Wielkiej Brytanii pokazuje, że również dojrzała demokracja może zapędzić się w kozi róg, kiedy zostanie potraktowana jako cel sam w sobie.
Dzisiaj chciałbym napisać o tym, co mnie boli.
„Oto kładę dzisiaj przed tobą życie i śmierć, pomyślność i niepomyślność... Wybierzcie życie...” To „dzisiaj” z Księgi Powtórzonego Prawa pozostaje niezmiennie aktualne.
W celu działania na rzecz dobra wspólnego tworzone są nieformalne i formalne grupy wpływu, w szczególności partie polityczne. Trudno nieraz zrozumieć, czym różnią się ich programy. Wyraźniejsze różnice dotyczą reprezentowanych grup społecznych, a bardziej jeszcze – założeń i wartości, na których partie opierają swoje programy. Czyli interpretacji słów: „wybierzcie życie”. O kompromis najłatwiej w przypadku różnic programowych. Trudniej w przypadku rozbieżnych interesów różnych grup. Najtrudniej w przypadku różnic dotyczących fundamentalnych wartości. Zapewne, dlatego powstają w społeczeństwie tak głębokie podziały polityczne. Ale szacunek jest możliwy i nic nie usprawiedliwia jego braku.
Partie nie mogą funkcjonować bez komunikacji ze społeczeństwem. Informacje medialne powinny być prawdziwe i uporządkowane zgodnie z hierarchią znaczenia, a interpretacja wyodrębniona, obiektywna i kompetentna. Można wtedy mówić o „czwartej władzy”, tworzącej demokratyczną kontrolę nad władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądownicza. Warunkiem jest niezależność mediów od trzech pierwszych form władzy oraz grup interesu. Nie słyszałem o kraju, w którym taki model funkcjonowałby w sposób idealny. Ale słusznie oczekujemy tego od polskiej telewizji publicznej. Najwidoczniej założono jednak, że społeczeństwo nie jest zdolne do zrozumienia i zinterpretowania źródłowych informacji. Dlatego otrzymujemy dietetyczną papkę, przyrządzoną ze zmiksowanych fragmentów informacji, interpretacji, przypuszczeń, czasem plotek, przyprawioną zgodnie z politycznym zapotrzebowaniem. Mimo całej życzliwości dla rządu, potrawa taka przyprawia o mdłości. A rządowi i rządzącej partii wcale nie służy: blokuje informacyjny feedback oraz odstręcza tych, którzy wahają się, komu udzielić poparcia. Konkurencyjna telewizja, reprezentująca opozycję, nie jest niestety lepsza. Obydwie „kuchnie” prześcigają się w politycznej nachalności. Trzecia telewizyjna „kuchnia” w tym wyścigu na szczęście trochę odstaje. Smutno patrzeć na ekspertów, którzy nie potrafią ukryć stronniczości. Nawet słuchacz niezorientowany w przedmiocie zorientuje się, że taki ekspert w rzeczywistości występuje w roli publicysty, kiedy kieruje pod adresem jednej ze stron sporu wyłącznie krytykę albo pełną akceptację. Tymczasem nie zdarza się, aby osoba, projekt lub zdarzenie było całkowicie białe albo zupełnie czarne.
„Restauracje telewizyjne” mają zapewne swoje grupy smakoszy, stałych bywalców. Ale wydaje się, że chcąc pozyskać większą popularność, należałoby rozważyć zmianę menu, zwłaszcza głównych „dań” informacyjnych i publicystycznych. Chciałbym, oglądając kiedyś w polskiej telewizji publicznej taki program pomyśleć sobie: „dzięki Bogu, nikt mną nie próbuje manipulować”. W odniesieniu do telewizji niepublicznych nie śmiem nawet o tym marzyć, ale kto wie? Cuda się zdarzają. Gdyby Pan Profesor słyszał coś na ten temat, będę wdzięczny za wiadomość.

Z wyrazami szacunku
Jan Szewieczek

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Proszę serdecznie podziękować panu prof. Szewieczkowi od czytelników za te celne i prawdziwe spostrzeżenia dotyczące naszej codzienności.

PS. Trzeba zachęcić pana profesora Szewieczka do prowadzenia własnego bloga, ma dar do pisania!

Czytelniczka bloga.