wtorek, 17 kwietnia 2012
WYBORY DO RAD WYDZIAŁU I SENATU
19 kwietnia będzie ważnym dniem w naszej uczelni; wybierzemy przedstawicieli do organów kolegialnych na 4 nadchodzące lata. Rady wydziałów lekarskich będą liczyły po 100 osób zatem w przybliżeniu połowa dotąd zasiadających w nich profesorów i doktorów habilitowanych nie wejdzie w ich skład na kadencję 2012-2016. Warto zwrócić uwagę, że te osoby nie będą miały wpływu na wybór nowych władz dziekańskich, gdyż to nowe Rady Wydziału będą dokonywać wyboru nowych dziekanów i prodziekanów. Nie będą zasiadać z komisjach doktorskich, jako ich pełnoprawni członkowie.
Nadchodzące lata będą stanowiły poważne wyzwanie dla polskich uczelni medycznych z powodu zmian systemu nauczania na wydziałach lekarskich, wdrażania nowego systemu finansowania nauki czy wprowadzania nieuchronnych zmian w funkcjonowaniu szpitali klinicznych. Te okoliczności wskazują, że nasze decyzje muszą być wyjątkowo sumienne.
Jakie kryteria powinny decydować o naszych wyborach? By móc odpowiedzieć na to pytanie trzeba ustalić, jak wyobrażamy sobie „idealnego” członka RW oraz Senatu. W mojej opinii powinna to być osoba:
• Regularnie uczestnicząca w obradach w latach minionych
• Nie znikająca po godzinie lub dwóch z sali obrad
• Aktywnie uczestnicząca w posiedzeniach
• Nie obawiająca się wystąpień publicznych i wyrażania własnych poglądów
• Ciesząca się szacunkiem w środowisku akademickim
• Dodatkowo, dla kandydatów do Senatu należy oczekiwać większej dyspozycyjności czasowej, gdyż jako członkowie Senatu będą nieco bardziej obciążeni pracą np. w komisjach senackich
• Senatorowie muszą obowiązkowo należeć do najbardziej aktywnych członków RW w minionej kadencji, gdyż będą w Senacie reprezentować interes RW.
Zatem wypełniając kartę do głosowania zastanówmy się dokładnie, czy kandydat spełnia w/w warunki. Czy na posiedzeniach bywa tylko „od święta”, np. by błysnąć podczas obecności Rektora i zadać jakieś spektakularne pytanie, a pięć minut po zakończeniu tej wizyty zniknąć. Ile razy zabrał głos, a także, jak jego opinie odbierała RW.
Rada Wydziału, poza aktualnymi członkami Senatu nie ma pełnego rozeznania, jak wyglądają posiedzenia Senatu. Jestem członkiem Senatu od 2005 roku i mam wiedzę w tej mierze. W Senacie zapadają ważne decyzje, nieraz zapatrywania władz oraz Senatorów z różnych wydziałów są bardzo różne. Wielokrotnie byłem świadkiem i aktywnym uczestnikiem bardzo gorących sporów. To jest normalna sytuacja, że w toku dyskusji dochodzi do wypracowywania wspólnego stanowiska. Ale nie zawsze jest to łatwe, nie każdy podobnie jest mentalnie, emocjonalnie oraz merytorycznie przygotowany do takich sytuacji. A Senatorowie muszą nieraz stanąć wobec stanowiska Rektora i innych przedstawicieli władz, które wcale nie pokrywa się z ich punktem widzenia. Wówczas zabranie głosu wbrew oczekiwaniom władzy wymaga wręcz odwagi cywilnej.
Opisuję realia z obrad Senatu w latach 2005-2012, pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłej kadencji będą one bardziej przyjazne, a posiadanie własnych poglądów nie będzie grozić różnymi konsekwencjami dla osoby je wyrażające, ale spory i różnice zdań z pewnością będą obecne; opisane cechy będą bardzo przydatne w dobrym spełnianiu funkcji senatorskiej.
Nadchodzące lata będą stanowiły poważne wyzwanie dla polskich uczelni medycznych z powodu zmian systemu nauczania na wydziałach lekarskich, wdrażania nowego systemu finansowania nauki czy wprowadzania nieuchronnych zmian w funkcjonowaniu szpitali klinicznych. Te okoliczności wskazują, że nasze decyzje muszą być wyjątkowo sumienne.
Jakie kryteria powinny decydować o naszych wyborach? By móc odpowiedzieć na to pytanie trzeba ustalić, jak wyobrażamy sobie „idealnego” członka RW oraz Senatu. W mojej opinii powinna to być osoba:
• Regularnie uczestnicząca w obradach w latach minionych
• Nie znikająca po godzinie lub dwóch z sali obrad
• Aktywnie uczestnicząca w posiedzeniach
• Nie obawiająca się wystąpień publicznych i wyrażania własnych poglądów
• Ciesząca się szacunkiem w środowisku akademickim
• Dodatkowo, dla kandydatów do Senatu należy oczekiwać większej dyspozycyjności czasowej, gdyż jako członkowie Senatu będą nieco bardziej obciążeni pracą np. w komisjach senackich
• Senatorowie muszą obowiązkowo należeć do najbardziej aktywnych członków RW w minionej kadencji, gdyż będą w Senacie reprezentować interes RW.
Zatem wypełniając kartę do głosowania zastanówmy się dokładnie, czy kandydat spełnia w/w warunki. Czy na posiedzeniach bywa tylko „od święta”, np. by błysnąć podczas obecności Rektora i zadać jakieś spektakularne pytanie, a pięć minut po zakończeniu tej wizyty zniknąć. Ile razy zabrał głos, a także, jak jego opinie odbierała RW.
Rada Wydziału, poza aktualnymi członkami Senatu nie ma pełnego rozeznania, jak wyglądają posiedzenia Senatu. Jestem członkiem Senatu od 2005 roku i mam wiedzę w tej mierze. W Senacie zapadają ważne decyzje, nieraz zapatrywania władz oraz Senatorów z różnych wydziałów są bardzo różne. Wielokrotnie byłem świadkiem i aktywnym uczestnikiem bardzo gorących sporów. To jest normalna sytuacja, że w toku dyskusji dochodzi do wypracowywania wspólnego stanowiska. Ale nie zawsze jest to łatwe, nie każdy podobnie jest mentalnie, emocjonalnie oraz merytorycznie przygotowany do takich sytuacji. A Senatorowie muszą nieraz stanąć wobec stanowiska Rektora i innych przedstawicieli władz, które wcale nie pokrywa się z ich punktem widzenia. Wówczas zabranie głosu wbrew oczekiwaniom władzy wymaga wręcz odwagi cywilnej.
Opisuję realia z obrad Senatu w latach 2005-2012, pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłej kadencji będą one bardziej przyjazne, a posiadanie własnych poglądów nie będzie grozić różnymi konsekwencjami dla osoby je wyrażające, ale spory i różnice zdań z pewnością będą obecne; opisane cechy będą bardzo przydatne w dobrym spełnianiu funkcji senatorskiej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
8 komentarze:
Nie wybierajmy na senatorów osoby z kręgu obecnej władzy oraz osoby dyspozycyjne wobec niej. Oni już byli i wiemy jak jest. Wiemy jaki jest statut, który został zaskarżony do Ministerstwa oraz jaka jest ordynacja wyborcza. Nie wybierajmy osób, które maczały palce w tworzeniu złego, antypracowniczego prawa uczelnianego i poczytują to sobie za sukces. To są cisi sprzymierzeńcy władzy aprobujący zło.
Martwi mnie obecna sytuacja, a jestem osobą patrząca na to wszystko nieco z boku. Wyłącznie na krytyce w czambuł obecnej władzy nie zbuduje się zaplecza akademickiego. Kiedy czytam te teksty, to odnoszę wrażenie, że jedynym celem grupy tzw. "reformatorów" jest odwet! A wierzę, iż tak nie jest. Ale co niektórzy przedstawiciele tego ugrupowania po prostu mu szkodzą. Dlaczego nagle znalazł czas dla Naszych Spraw prof. Buszman, człowiek-widmo, którego średnio widywało się dotąd na RW 1 raz w roku lub rzadziej? A kiedy już został przewodniczącym Komisji ds. Nadania Tytułu Profesora, to przez niego całość się odwlekała o miesiące, gdyż nie miał kiedy napisać protokołu. Jeśli człowiek, który został zwolniony z Ochojca w dość niejasnych, delikatnie mówiąc, okolicznościach i nagle jawi się jako jedyny sprawiedliwy, to mnie to niepokoi! A kiedy już bluzga na Tenderów, którzy go wyhodowali i wykarmili, to napawa mnie to wręcz obrzydzeniem. Czy przypadkiem nie chodzi o konkurs na kierownika III kliniki kardiologii? Mamy podział na "My" i "Oni". A ja może nie chcę być ani tu, ani tam. I może nie chcę także Sieroniów. Może jako praktykujący lekarz mam dość wkręcania mnie w jakieś dziwne układy. Może chcę po prostu zagłosować w zgodzie z własnym sumieniem? I proszę się trzymać ode mnie z daleka!
Zgoda z komentującym z 15;16 co do zaagnażowania Prof. Buszmana w pracę w uczelni. Pracował on na siebie i Państwa Tenderów także od lat. To był układ: władza przymyka oko a pacjenci i "kasa" płyną szerokim strumieniem do PAKS-u. Ale sprawy się pokomplikowały po kontroli NIK-u, i wtedy drogi Tenderów i Buszmana się rozeszły. Ten ostatni był kozłem ofiarnym poświęconym przez obecnych właścieli SUM i współwłaścicieli PAKS-u w obronie własnej. Artykuły P. Buszmana można odbierać jako jakąś formę odwetu. Tak, to prawda, Prof. Buszman to żaden reformator, ale czy pisze nieprawdę? chyba nie. Chciałbym także zwrócić uwagę, że ten komentarz należało skierować na stronę wyborysum.2012, a nie na blog Prof. Pluskiewicza. Kto jak kto, ale z pewnością Prof. Pluskiewicz nie jest w żadnym "układzie", a jego postawa jest klarowna i jasna od wielu lat.
Anonimowi z 15;16 po prostu brak odwagi by odnieś się do artykułu Prof. Buszmana na stronie www.sumwybory2012.pl bo tam należy się ujawnić. Po latach ciągłego zastraszania ze strony władz jest to trudne. Tym większy podziw dla osób, które są aktywne, zarejestrowały się jako "sygnatariusze" i dzielą się opiniami z coraz liczniejszą grupą czytelników. A co do prof. Buszmana to faktycznie zrobiono z Niego "Kozła ofiarnego". Zresztą tych "Kozłów" było więcej... i niektórych spotkała większa krzywda... Tego co pisze prof. Buszman nie oceniam jako odwet. Po prostu niektórzy stali sie odważniejsi i nareszcie zaczęli głośno wyrażać swoje opinie. Lepiej późno niż wcale....
Jakoś trudno mi sobie wyobrazić prof. Buszmana w roli ofiary. Szef "Paks-ów" to raczej typ przedsiębiorcy, nie naukowca i nie poddany kogokolwiek. Ale z pewnością nie przysłuży się "reformatorom", tu zgoda. To nie ten typ człowieka. I dlatego nie wierzę w szczere jego intencje. Moim zdaniem to odwet, który kieruje jeszcze wieloma innymi osobami z tego ugrupowania.
Anonimowi z 15;16 po prostu nie brak odwagi, tylko z tą stroną jest związany od początku. Do tamtej się nie przekonał. Podobnie jak i do części sygnatariuszy. Z pewnością nie jest szczególną odwagą ujawnianie się teraz, u schyłku kadencji władz. Odwagą jest to, co zrobił prof. Pluskiewicz, zakładając ten blog lata temu, i nikt nie jest Mu w stanie tego honoru zabrać!
Odpowiadam Anonimowi z godz.06:21.
Co to znaczy odwet? Czy to co piszą prof.Buszman i inne osoby z tego ugrupowania jest kłamstwem? A jeżeli jest prawdą, to dlaczego nie mieliby o tym pisać? Teraz właśnie jest na to czas, żeby szeroka społeczność akademicka dowiedziała się wielu spraw dokonywanych przez ustępujące władze, a urągających przyzwoitości, prawości, akademickości, dobrej woli, troski o uczelnie etc. I gdyby o tym nie pisali, to przecież wielu z nas nie wiedziałoby o tym, no bo skąd. A to, że się podpisali należy poczytać im to na chwałę, ponieważ jeszcze dzisiaj, pięć minut przed wyborami nie wszystkich na to stać, prawda? Jeszcze dziś wielu z nas nie wpisało się na listę Sygnatariuszy ze strachu, chociaż podzielają w pełni prezentowane tam poglądy. Komentatorzy z godz. 15:16, 17:39 i 06:21 dlaczego nie umieściliście swoich komentarzy na blogu wyborczym? A no, z tego samego powodu: ze strachu (obawy) co będzie potem. Anonimowo łatwo jest krytykować. Odkryć przyłbicę i napisać niewygodną prawdę prosto w oczy jest znacznie trudniej i wymaga odwagi cywilnej. Tego i Wam życzę. Czy pisanie prawdy należy więc klasyfikować w kategoriach odwetu? Prawda jest jedna. Przecież wszyscy chcemy, żeby było lepiej, inaczej niż dotychczas.
Jeszcze w sprawie odwetu. To jedni mogą krzywdzić ludzi przez wiele lat bezkarnie, a krzywdzeni nie mogą o tym mówić ani pisać tylko skulić ogon, bo są zaraz posądzani o odwet? Nie mają prawa podzielic się z innymi swoją krzywdą? Bo o tym, że obecne władze krzywdziły ludzi nie trzeba przypominać, a może raczej trzeba, aby do wszystkich dotarło. Walczmy na argumenty i przykłady.
Prześlij komentarz