poniedziałek, 25 października 2010

Sprawozdanie z posiedzenia Rady Wydziału Lekarskiego we Wrocławiu

Rada Wydziału Lekarskiego rozpoczęła się z niewielkim opóźnieniem około godz. 12 odczytaniem przez Panią Dziekan Juchniewicz-Antonowicz decyzji CK zawieszającej uprawnienia do prowadzenia habilitacji na okres 3 lat (ze skutkiem od dnia 30 września 2010 roku). Pani Dziekan Juchniewicz-Antonowicz przeczytała też uzasadnienie do tej decyzji, okraszając je swymi komentarzami mającymi wykazać pomyłki, błędy - tak w ogóle - niekompetencję CK w tej sprawie. Następnie chciała oddać głos radcy prawnemu, zakontraktowanemu do tej sprawy, który miał przedstawić opinię prawną dotyczącą decyzji CK. W tym momencie zgłosiłem wniosek formalny, aby obrady Rady Wydziału toczyły się dalej tylko w składzie statutowym. Pani Dziekan Juchniewicz-Antonowicz bardzo się oburzyła na taki wniosek i nie chciała go poddać pod głosowanie, w czym poparł ją w bardzo emocjonalny i dość „rykliwy” sposób prorektor Mariusz Zimmer – niestety – także członek tej Rady. Wniosek ponowiłem. Ale Pani Dziekan przeszła nad mym głosem do porządku dziennego prosząc Pana Radcę, aby czynił swą powinność. Radca w niezwykle rozwlekły sposób, z wieloma powtórzeniami i ozdobnikami, i odmienianiem po tysiąckroć słów o „Wysokiej Radzie”, „Szanownych Paniach i Panach profesorach, magnificencjach, omnipotencjach i "bezpotencjach" maltretował Radę około 40 minut. Z owej maltretacji wynikało, że Rada ma dać odpór tym niecnym, niekompetentnym osobnikom z CK, którzy nie mają żadnych praw do takich decyzji - właściwie w ogóle nie mają żadnych praw. Jego wystąpienie to było curiosum i jedna wielka manipulacja.

Następnie zabrał głos prof. Boznański, który delikatnie zasugerował, że dalsze stawianie oporu CK może się skończyć dla Wydziału jeszcze gorszymi skutkami i raczej doradza poddanie się wyrokowi i usilne wypełnienie dotychczasowych zaleceń i wskazówek CK, co być może pozwoli ubiegać się o zdjęcie z nas „anatemy”.

Pani Dziekan Juchniewicz-Antonowicz poczęła w bardzo emocjonalny sposób dowodzić, że „prawda”, „honor”, „wolność”, „demokracja” i obstypacja są po „naszej” stronie, i będziemy bronić Pana Rektora, jak niepodległości, bo niewinny ci on jest, a jedynie grupa oszołomów go szarpie po łydkach.

Tuż po jej wystąpieniu zabrał głos – w sposób też emocjonalny, jednak bardziej stonowany i niezwykle kompetentny [z pokazaniem cytacji ze statutu, ustaw itd.] prof. Adam Szeląg (poprzedni Dziekan), wykazując w niezbity sposób, że opinia pana radcy jest nierzetelna i manipulacyjna, i apelował o niewystępowanie przeciwko decyzji CK, co jeśli będzie kontynuowane, skończy się dla Wydziału – jako i dla Uczelni - bardzo źle.

Jednak ciągle nikt się nie odważał powiedzieć wprost, że rektor to plagiator niewątpliwy, co jednoznacznie wykazała opinia komisji powołanej przez minister prof. Barbarę Kudrycką, która to opinia nie pozostawia jednego nanometra wątpliwości, co do plagiatu pana Andrzejaka.

Być może zbyt wielu ludzi ma w pamięci moją historię, jak Pan Andrzejak z pracy mnie wyrzucał i dopiero 4 lata procesów sądowych pozwoliły mu trochę nosa utrzeć, ale to całkiem inna opowieść, niemniej ludzie z Rady Wydziału mają prawo bać się tego człeka. To bardzo groźny satrapa. Ja również się go boję, bo znam jego kontakty, wpływy, itp. co czyni go do tej pory untouchable. Obrzydliwość.

Prof. Szeląga poparł prof. Mozrzymas. i prof. Hendrich.

Głos zabrała prof. Borodulin – również była Dziekan – admiratorka Pana Rektora, i coś powiedziała, ale nie zrozumiałem, o czym mówiła. Było to typowe wystąpienie „wałęsowskie” – za, a nawet przeciw w plusach ujemnych. Generalnie, że Pan rektor fajny gość jest.

Głos zabrała prof. Maria Sąsiadek, która w sposób bardzo wyważony wykazała, że zarzuty CK zasługują na uznanie i Rada musi jednoznacznie zdecydować o swym zachowaniu, jednak próby kontestacji decyzji są złą drogą. I że powinniśmy przegłosować, czy zgadzamy się ze stanowiskiem Pani Dziekan - Juchniewicz.

Pani Dziekan, Antonowicz – Juchniewicz w niezwykle emocjonalnym wystąpieniu powiedziała, że jak nam się nie podoba to możemy ją odwołać, ale do tego potrzebny jest formalny wniosek na piśmie, na którym ma się podpisać 1/3 członków Rady, a na razie to ona decyduje i postąpi zgodnie z wytycznymi pana radcy.

Głos zabierał też Pan Rektor, ale chyba głównie mu chodziło o to, aby go nie krzywdzić(!?). Przecież sam się skrzywdził. Ja mu to przepisywałem??

Do końca Rady nie byłem obecny, bowiem byłem już tak zmaltretowany – a wydawało mi się, że za chwilę koniec i dalszego sprawozdania osobistego dać nie mogę, a jedynie uwagi, które przekazali mi uczestnicy bardziej wytrwali ode mnie.

Prof. Antonowicz – Juchniewicz poleciła sekretarzowi Rady odczytanie przeprosin prorektora Jerzego Rudnickiego wobec mej osoby. Ta sytuacja świetnie obrazuje Akademię Medyczną we Wrocławiu. Nie ma znaczenia, że jestem nieobecny w tym momencie. To mój wybór, do którego mam prawo. Ale Sąd nakazał w swym wyroku, aby prorektor Jerzy Rudnicki – tak jak osobiście i publicznie mnie pomawiał o czyny niepopełnione – tak samo winien osobiście mnie przeprosić. Ale AM ma w nosie wyrok Sądu.

I jej zdaniem tak wielki dygnitarz, jak dr hab. Jerzy Rudnicki nie może się zniżać do osobistego przepraszania jakiegoś prof. dr hab. Mariana Gabrysia, którego z rozmysłem obraził. Tak orzekł Sąd. Ale cóż tam takie orzeczenie, taki wyrok – choć w procesie karnym.

Cóż tam Sąd, jakem Łaszcz, myśli Pan Rudnicki - nie, chyba tak jednak nie myśli, – on przypuszczalnie nie wie, któż to ów Łaszcz.

Nawiasem pisząc, na stronach AM Wrocław, pod linkiem Wydział Lekarski – dość głęboko w przeszłość – na stronach 17, czy 18 aktualności, warto przeczytać „profesor zesłany do piwnicy”. Znakomity przykład działalności niezwykle ciekawego osobnika, Pana Főrstera, (to ten sam, który zarzuca GW metody goebbelsowskie), aby przekonać się, jaki to „rewolwerowiec” kreuje politykę wewnętrzną i zewnętrzną AM. Oczywiście siedział całą radę, jako pełnoprawny dziekański wtyk. Ale dość dygresji.

Zabrała głos Pani Profesor Małgorzata Maria Sąsiadek. Jednoznacznie wykazała, że podczas głosowań 4 lata temu, kiedy to Pan Rudnicki linczował mnie publicznie na Radzie Wydziału, została przez niego oszukana i podejmowała swe decyzje dotyczące spraw ginekologii i położnictwa zmanipulowana. Żąda, zatem, unieważnienia tamtych głosowań.

Pani Dziekan zbita z tropu powiedziała, że do następnej Rady zdobędzie opinię prawną, czy jest to możliwe.

Na tym przypomnieniu niegodziwości i oszustw z niedalekiej jednak przeszłości, które rzutują nadal na życie uczelni Rada zakończyła obrady.

Marian Gabryś

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Podobno dzisiaj odbywa sie wyjazdowe posiedzenie Senatu AM. Dlaczego wyjazdowe? Żeby nie było dostepu prasy, telewizji i demonstrantów, a jutro można było ogłosić, że Senat "nie interesował sie sprawą plagiatu, bo przecież jej nie ma..."
Odebranie uprawnień wiąże sie nie tylko z przeniesieniem sprawy rektora na inną uczelnię, kłopotem dla habilitantów i starających się o tytuł ale także z niemożnością prowadzenia doktoratu honoris causa, co już jest wstydem na cały kontynent, bo kandydat miał być ze Szwecji. Co jeszcze musi się wydarzyć, żeby wrocławskie środowisko naukowo-medyczne obudziło się ze spokojnego, zimowego snu?

Anonimowy pisze...

Nic nie musi się wydarzyć. Oni się nigdy nie obudzą, musi minąć kolejne 50 lat i całkowita wymiana pokoleń. Polska nauka pikuje w dół w prędkością odrzutowca, nic jej już nie uratuje.

Anonimowy pisze...

Nihil novi sub sole.

Nowości ze strony www.am.wroc.pl
"Senat Akademii Medycznej, po wysłuchaniu Rektora, Dziekana Wydziału Lekarskiego, opinii prawnych, a także po dyskusji, przyjmuje do wiadomości przyjęty tok postępowania Rady Wydziału Lekarskiego w sprawie, której dotyczy uchwała CK z dnia 30.09.2010. "
podpisano Rzecznik Prasowy AM
Arkadiusz Förster

Anonimowy pisze...

Panie profesorze Marianie Gabryś, tu "Niezwykle Ciekawy Osobnik" czyli, Főrster. "Kwiecisty" styl Pana relacji z posiedzenia Rady Wydziału pozostawiam bez komentarza, bo wystarczy przeczytać i komentarz staje się zbyteczny. Jednak Pana informacji o "dziekańskim wtyku" pominąć nie mogę. Otóż rzecznik prasowy to taki niezwykle ciekawy osobnik, którego praca polega na tym, że jest tam, gdzie dzieje sie coś ważnego (w tym wypadku na AM) by dysponować wiedzą na temat tegoż wydarzenia. Taki zawód :) Zarzut mógłby mi Pan robić z tego, że mnie tam nie było. Jeśli ma Pan wątpliwość lub nie wie Pan na czym polega praca rzecznika prasowego (jakiejkolwiek instytucji, nie koniecznie Akademii Medycznej)to proszę o telefon - numer jest na stronie internetowej AM. Chętnie wyjaśnię.
Pozdrawiam
NIEZWYKLE CIEKAWY OSOBNIK.