sobota, 10 października 2009

Wizjonerstwo czy mrzonki?

Kolejny raz inspiracją dla mnie jest pracownik naszej uczelni, tym razem z Wydziału Lekarskiego w Katowicach. Ostatnio to właśnie nasi koledzy z Katowic są mi pomocni, rozmowa z windzie opisana niedawno miała miejsce w CSK w Katowicach.

Ale do rzeczy, rozmawiałem z Panem „X” z Katowic na temat inauguracji i usłyszałem pogląd, który z pozoru na początku był wręcz obrazoburczy i pozostawał w sprzeczności z moją dotychczasową opinią. Otóż mój rozmówca stwierdził, że pomysł budowy centrum dydaktycznego w Katowicach jest szkodliwy i powinien być odrzucony. Po raz pierwszy o tej idei usłyszałem na majowym spotkaniu Rad Wydziałów, wtedy z uznaniem podszedłem do tej wizjonerskiej idei.

Mój interlokutor stwierdził: „…w uczelni brak wszystkiego, poczynając od najprostszych elementów pracy biurowej, a kończąc na mizerii pracy klinicznej. Rokitnica umiera lub raczej już umarła, zakłady teorii medycyny w Ligocie ledwo zipią pod pręgierzem azbestu, CSK to kolos na glinianych nogach, kliniki w Ochojcu są w okowach NIK-u, SK-1 w Zabrzu to ruina, a tu ktoś snuje nierealne plany? Toż to czysta propaganda, pomysł chwalebny, ale nie tu, nie w tej smutnej rzeczywistości, najpierw należy zapewnić funkcjonowanie uczelni na przyzwoitym poziomie, a potem bierzmy się za tego typu inwestycje”.

Muszę przyznać, że początkowo słuchałem ze zdziwieniem tego wywodu, ale jakże był on trafny. Przecież gdyby nawet uwierzyć w dobre intencje pomysłodawców, to czy można zaakceptować w jednym składzie sto Trabantów i jednego Mercedesa? Nawet najlepszy koń pociągowy nic nie zdziała, najpierw zbudujmy solidne podstawy, potem przyjdzie czas na takie awangardowe pomysły.

Gdzie są niedawno roztaczane wizje nowoczesnego ośrodka akademickiego w Rokitnicy? Gdzie pieniądze Unijne?

Po co mnożyć propagandowe byty?

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Szanowny Panie Profesorze
Wracając jeszcze do inauguracji. Otóż wszystkie upadajace "demokracje wschodu" zawsze umiały zapewnić sobie wiwatujące na ich cześć tłumy poparcia. Pokazuje to telewizja. Im większy kolos na słomianych nogach, tym większe rzesze wiwatujących na caść rządzących tłumów poparcia. Taka jest prawidłowość. Tymczasem baczny obserwator zauważy, że grono samodzielnych pracowników nauki oraz pomocniczych było mocno uszczuplone, oficjalnych gości jakby drugi garnitur, dużo natomiast nieznanych twarzy (młodzieży i ich rodzin) nieświadomych tej szarej i smutnej rzeczywistości, o której wspominał Pan Profesor.