O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskie...

wtorek, 10 marca 2009

Jeszcze o LEP-ie.

Wczoraj zamieściłem wyniki ostatniego egzaminu lekarskiego. Jeden z czytelników bloga zapytał o wyniki absolwentów obu wydziałów lekarskich. Na stronie www.cem.edu.pl nie znajdziemy takich wyników, ale takie dane można uzyskać. Zbiorcze wyniki dają tylko ogólne wyobrażenie o poziomie dydaktyki, a jak zwykle „diabeł” tkwi w szczegółach. Wyobrażam sobie, że prawdziwa dyskusja powinna być oparta na danych dotyczących wyników poszczególnych przedmiotów w różnych wydziałach. Przecież może być tak, że na jednym wydziale lepiej wypada interna, a na drugim pediatra.

Problem polega na tym, że ja, jako niezależny obserwator i komentator nie mam dostępu do tych danych.

Liczymy, że władze naszego Uniwersytetu udostępnią nam pełne wyniki LEP-u.

Wtedy będziemy mogli przeprowadzić otwartą dyskusję, z pełnoprawnym udziałem najbardziej zainteresowanych, czyli studentów.

Ta dyskusja pokaże nasze silne i słabe punkty, a konsekwencją realizacji idei demokracji i otwartości akademickiej będzie postęp dotyczący dydaktyki w Śląskim Uniwersytecie Medycznym.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nie będzie dobrze, bo cały system naszego nauczania jest chory! Zamiast wymagać od nas rzeczy NAPRAWDĘ potrzebnych w praktyce klinicznej, podstawowych wiadomości z zakresu interny, chirurgii, pediatrii, są surowo egzekwowane niedorzeczne wręcz treści z mikrobiologii czy też patomorfologii (w dodatku z podręczników do specjalizacji, nie akademickich!). Nie będzie dobrze, jeśli student przez 3 lata kursu interny tak naprawdę uczy się jej tylko do egzaminu. Nie wiem czy zgodzą się ze mną inni komentatorzy, ale zwiększenie wymagań z przedmiotów podstawowych (objętych LEP-em) to chyba jedyna droga "ku lepszemu". Nie może być tak, że student nie potrafi zbadać pacjenta tylko dlatego, że musiał się uczyć na zaliczenie z immunologii, którego treść i tak zapomni po wyjściu z sali seminaryjnej, zapewne nigdy do niej nie wracając.

Anonimowy pisze...

Kolejny punkt - o którym autor bloga mówił niejednokrotnie - ocena nauczycieli akademickich. Jednokrotna ankieta internetowa to zdecydowanie zbyt mało. Każda grupa dziekańska powinna mieć możliwość wypowiedzenia się na temat prowadzących zajęcia po danym bloku tygodniowym! Nie powiem, magiczną przemianę w trakcie trwania ankiety widać było gołym okiem - wszyscy, nawet najmniej przyjemni na codzień asystenci stali się nagle "do rany przyłóż". Wszyscy w niezbadanym mechanizmie zaczęli interesować się zajęciami, były one rzeczowe, treściwe, faktycznie mogące zainteresować studenta, czas na nich szybko upływał a nie dłużył się jak zazwyczaj. Przyszedł koniec lutego i niestety - czar prysł. Ta sama klinika, która potrafiła urzec miesiąc temu i wręcz zmusić do mocnego zastanowienia się "czy nie chcę tego w życiu robić", znów kładzie kłody pod nogi, zbywa kolejnymi przerwami w zajęciach, odsyła na setną kawę, prelekcję prowadzi nieprzygotowany rezydent, czytający slajdy wyświetlane na białym ekranie..