O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskie...

wtorek, 9 grudnia 2008

Ostatnie wydarzenia we wrocławskiej AM z uwagą są obserwowane w polskich środowiskach uniwersyteckich. Oskarżenie Rektora uczelni o popełnienie plagiatu to wydarzenie bez precedensu. Na stronie internetowej AM zostały opublikowane oświadczenia Rektora uczelni oraz Senatu. Wszyscy wyrażają wolę wyjaśnienia sprawy tak poważnych zarzutów.

Znaczenie poruszanych zarzutów wykracza daleko poza mury uczelni wrocławskiej, podobnie jak zarzuty o plagiat postawione przed laty jednemu z samodzielnych pracowników naszej uczelni. Wówczas reputacja naszej uczelni została narażona na szwank, tym bardziej, że odzyskanie dobrego imienia warunkuje szybka i sprawiedliwa reakcja odpowiednich gremiów, a takiego stanowiska nie udało się podjąć. Do dziś zdarza się nam usłyszeć niemiłe stwierdzenia: „to pan jest ze Ślam-u, tej uczelni słynnej z plagiatów…”. Na renomę pracuje się długie lata, reputację można stracić w parę chwil!

Uczelnia wrocławska, według mojego głębokiego przekonania, stoi w obliczu poważnego kryzysu. Co należy uczynić? Jak zachowają się gremia profesorskie, co uczyni kolegium elektorów? A lokalna i krajowa opinia publiczna czeka na dalszy bieg wydarzeń.

Wbrew pozorom sprawa nie musi być aż tak trudna, gdyż AM z Wrocławia przyjęła Kodeks -Dobre Praktyki w Szkołach Wyższych.

W preambule Kodeksu czytamy: „Podstawową wartością etosu akademickiego jest prawda”; w uczelni obowiązują, według Kodeksu m.in. zasady: służby publicznej, bezstronności w sprawach publicznych, legalizmu, przejrzystości. Jak te fundamenty etosu akademickiego pogodzić z zarzutami o plagiat? W końcowym fragmencie Kodeksu dotyczącym działań rektora i senatu czytamy: „…stanowisko rektora wymaga nie tylko zarządzania…ale – być może w jeszcze większym stopniu – przewodzeniu swemu środowisku uczelnianemu. W tym sensie rektor jest strażnikiem etosu…”.

W naszej uczelni w roku 1980, na początku roku akademickiego doszło do bezprecedensowego odwołania ze stanowiska Rektora prof. J. Jonka. Zebrały się wtedy na wspólnym posiedzeniu Rady Wydziału i tajnym głosowaniu wybrano nowego Rektora prof. Zbigniewa Hermana. Była to reakcja naszego środowiska akademickiego stawiające tamę wcześniejszemu modelowi uczelni kierowanej z komitetu partii. Zwyciężyła tradycja akademicka. Obserwowałem te wydarzenia jako student piątego roku.

Jak widać z tego przykładu sprzed blisko 30 lat, etos akademicki tłumiony od 1945 roku, nie dał się stłamsić. Byli wśród nas tacy Wielcy Profesorowie, jak T. Ginko, Z. Górka, Z. Herman, F. Kokot, S. Szyszko, J. Zieliński i wielu, wielu innych.

Zobaczymy, jak fundamentalne zasady demokracji, przejrzystości i sprawiedliwości sprawdzają się w czasach współczesnych. Dziś naszą uwagę skupia Wrocław, ale jutro może to być inna uczelnia…

Nie zajmuję oczywiście żadnego stanowiska dotyczącego faktycznej winy rektora z uczelni wrocławskiej, ale będę obserwował z uwagą dalszy bieg zdarzeń.

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

W poównaniu do rozwoju np. akademii w Gdańsku i obserwując to co się dzieje na SUM, prawdopodobnie lepsza dla medycznego środowiska śląska będzie likwidacja uczelni, zarówno wydziału zabrzańskiego jak i
katowickego. Uczciwie pracujący ludzie, którzy nie czerpią dochodzów z dodatków funkcyjnych i nie obciązają polskiego podatnika nie mają powodów do obaw. Kadra kliniczna poradzi sobie doskonale, może mieć obawy administracja na ciepłych posadach rodzinnych oraz cała grupa wybranych, którzy maja ciężko pracującego
pracownika za nic, wyrobnika do wykonywania podstawowej pracy dydaktycznej. Zniknie polityka zastraszania i chęć władzy nad życiem drugiego człowieka, a młody absolwent nie będzie zwodzony nieprawdziwą wizją kariery naukowej. Z obiektywnego pubnktu widzenia praca na uczelni
młodego lekarza ma sens tylko i wyłacznie do obrony
doktoratu i specjalizacji. Reszta to kompletna fikcja, pracownik jest tylko robotnikiem wykorzystywanym przez intelektualna burżuazję. Niech młodzi ludzie nie dają sie omamić studiami doktoranckimi, wysokim stypendium i karierą. Obecnie mają 100 razy lepsze możliwości pracy klinicznej i naukowej w krau lub poza jego granicami, praktycznei na całym świecie, gdzi nikt nie traktuje ich tymczasowo i
nie wyrzuca na bruk po maksymalnym wykorzystaniu, gdy już
przestaną byc potrzebni dla systemu. Pracując poza SUM młodzi ludzie mogą decydować o swoim losie, byc w pełni siebie odpowiedzialni i życ na godnym poziomie finansowym, nie licząc każdej złotówki wydanej z minimalnej, upokarzającej pensji.