Życie jest najlepszym reżyserem i dotyczy to także szkół wyższych. Nieraz kreuje takie sytuacje, których by nie wymyślił najbardziej twórczy umysł. Taka właśnie kuriozalna sprawa została opisana na łamach wrocławskiego wydania Gazety Wyborczej.
Otóż do tutejszej akademii medycznej nadeszły dwie recenzje dotyczące jednej habilitacji. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu każda habilitacja wymaga sporządzenia czterech recenzji, ale w tym przypadku obie opinie zostały sporządzone przez tego samego profesora. Gdyby przez pomyłkę został wysłany ten sam tekst to można by położyć to na karb roztargnienia zapracowanego naukowca, ale dostarczono dwie różne recenzje! I to całkowicie sprzeczne; jedna znakomita, druga negatywna.
W artykule cytowane są wypowiedzi osób zaangażowanych, w tym autora habilitacji, autora recenzji i przedstawiciela Centralnej Komisji ds. Tytułu i Stopni Naukowych.
Cała sprawa jest groteskowa, ale nie dla przyszłego (niedoszłego?) habilitanta.
Jak mogło dojść do takiej kompromitacji?! Czy to „wypadek” przy pracy, a może coś więcej?
Pozostawiam to do rozważań czytelników.
czwartek, 11 grudnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz