sobota, 30 kwietnia 2016

W odpowiedzi na komentarz Czytelnika

Odpowiadając anonimowemu (niestety) Czytelnikowi na komentarz z 29.04 godz. 20;20 muszę stwierdzić, podtrzymując stanowisko z tekstu z 28 kwietnia, że w moim przekonaniu zdecydowana większość lekarzy to uczciwi ludzi i solidni lekarze spełniający wymagania etyczne. Taka generalna krytyka środowiska lekarskiego, w dodatku ukryta za parawanem anonimowości, nie jest wiele warta. Znam wielu znakomitych, uczciwych, oddanych pacjentom lekarzy.
Ale jak mówi przysłowie-łyżka dziegciu zepsuje beczkę miodu-oddaje prawdziwy stan rzeczy…

piątek, 29 kwietnia 2016

Zawód lekarz, część 20-ta: Etyka, jako podstawa zawodu lekarza


O etyce lekarskiej napisano tomy. Stworzono Kodeks Etyki Lekarskiej szczegółowo opisujący jak powinniśmy się zachowywać w codziennej pracy zawodowej. Nie mam zamiaru powtarzać znanych określeń ani ex katedra prawić morały i wskazywać co jest dobre a co złe. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na dwa aspekty, dwa wymiary etyki w postępowaniu lekarskim. Pierwsza sprawa to indywidualne postępowanie lekarza, każdy swą postawą buduje własny wizerunek. Każdy z nas pracuje sam dla siebie i mozolnym trudem stara się wypracować własną pozycję zawodową i szacunek pacjentów. I drugi aspekt, odbiór społeczny naszych zachowań, jako grupy zawodowej. Ileż to razy słyszymy czy czytamy, że „lekarze to grupa przekupnych, chciwych osób” lub innymi, niepochlebnymi słowy opisuje się nasze środowisko. Śmiem twierdzić, że znaczna większość z nas, lekarzy spełnia podstawowe kryteria etyki zawodowej. Ale jest niezbyt liczna, ale dobrze zauważana przez pacjentów grupa lekarzy, którzy ewidentnie wykraczają poza te przyjęte powszechnie zasady. Ich wizerunek jest fatalny, ale, co gorsza, rzutuje to na całe środowisko lekarskie. Działania tych lekarzy powodują znaczące zaniżenie społecznej oceny lekarzy. Zatem dość oczywisty jest wniosek, że tacy lekarze powinni być szybko i skutecznie eliminowani z grona medyków. Tak się jednak nie dzieje, z ogromną szkodą dla całego środowiska. I nie mówię tu o błędach, jakie każdemu mogą się zdarzyć. Myślę o oszustach. Np. znam przykład, gdy lekarz w celu wyłudzenia kontraktu z NFZ wpisał do listy lekarzy przyjmujących w jego placówce „martwe dusze”, lekarzy, którzy nigdy tam nie pracowali. Ewidentne oszustwo w celu wyłudzenia pieniędzy!
I nic się nie stało, ten lekarza nadal pracuje w zawodzie. Gdzie był samorząd lekarski? Gdzie procedury karne?
W innej, głośnej na cały kraj historii dotyczącej znanego lekarza oskarżanego przez dziesiątki pacjentów o postawę całkowicie niezgodną z przyjętymi standardami i liczne malwersacje finansowe w jego obronie stanął konsultarnt wojewódzki w tej dziedzinie, znany profesor. W oficjalnym oświadczeniu w najlepszych słowach ocenił tego lekarza, ba, wręcz stawiał go za wzór do naśladowania. Nie dość, że po prostu kłamał, to jeszcze w ten sposób na szwank wystawił nie tylko własny wizerunek, ale godził w renomę macierzystej uczelni.
Albo będziemy skutecznie eliminować takich ludzi albo wszyscy będziemy odbiorcami negatywnych ocen społecznych. W wielu krajach np. skandynawskich, USA czy Wielkiej Brytanii standardy są zupełnie inne i środowisko lekarskie szybko i skutecznie pozbywa się „czarnych owiec”. Chcemy cieszyć się społeczną estymą, chcemy zaliczać się do elity społeczeństwa to nauczmy się dbać o własne interesy w odpowiedni sposób.

piątek, 22 kwietnia 2016

O modelu kariery uniwersyteckiej

Jaki powinien obowiązywać wzór kariery akademickiej w odniesieniu do osobistego awansu zawodowego? W ostatnich latach wiele osób uzyskało stopień doktora habilitowanego, mamy także sporo młodych profesorów. Naturalne jest, że ci ludzie szukają dla siebie drogi dalszego rozwoju, która w oczywisty sposób wiąże się z możliwościami objęcia samodzielnych stanowisk kierowniczych. A liczba tych stanowisk nie jest nieograniczona stąd powstaje pytanie jak powinna być regulowana kwestia obsadzania pozycji kierowniczych w uczelniach. Popatrzmy na inne obszary życia publicznego; Prezydent RP może swą zaszczytną funkcję pełnić przez dwie pięcioletnie kadencje, ale nie ma limitu dla czasu zajmowania stanowiska premiera, posła, senatora czy prezydenta miasta. Wracając na podwórko akademickie; tu czas piastowania funkcji rektora lub dziekana też jest ograniczony do dwóch kadencji.
• Zatem warto zadać pytanie czy funkcja kierownika katedry nie powinna być ograniczona czasowo?
• Czy dobrze jest, że w naszych realiach osoba, która uzyska takie stanowisko w zasadzie pełni je do końca pracy zawodowej?
• Czy na pewno zawsze jest ona w stanie sprostać wyzwaniom czasu?
• Czy nie należy dać szansy młodszym, dynamicznym kolegom?
W wielu krajach o wysoko postawionej nauce preferuje się wybór młodych osób, raczej w pobliżu 40-tki na stanowiska kierownicze, a byli szefowie pełnią nadal ważną rolę, jako konsultanci, eksperci i doradcy. Taki wzorzec wymiany pokoleń gwarantuje niezbędny rozwój i dynamikę uczelni bez odrzucania dorobku wcześniejszych liderów.
Proszę Czytelników o opinie w tym niezwykle ważnym obszarze, decydującym w znacznym stopniu o poziomie nauki i dydaktyki w każdej uczelni.

środa, 20 kwietnia 2016

Wyniki ankiety z 12 kwietnia

Wyniki ankiety z 12 kwietnia

piątek, 15 kwietnia 2016

Zawód lekarz, część 19-ta: Wyobraźnia i umiejętność przewidywania


Ten punkt mógłby śmiało być dołączony do rozdziału „wiedza” lub „doświadczenie”, ale zdecydowałem się go przedstawić osobno. Uważam, że wyobraźnia i umiejętność przewidywania to coś więcej niż tylko pochodna wiedzy i doświadczenia. To wypadkowa pewnych nabytych i wrodzonych cech lekarza. Można posiąść wiedzę, ale nie oznacza to automatycznie, że staniemy się wystarczająco przewidujący. Powinniśmy być jak szachiści, najlepsi z nich potrafią przewidzieć wszystkie możliwe warianty ruchów pionków i figur na szachownicy na około 20 posunięć naprzód. Dobry lekarz to ten, który potrafi dzięki wiedzy, doświadczeniu i wyobraźni przewidzieć najróżniejsze scenariusze. Szczególnie ważna jest umiejętność przewidzenia wystąpienia pogorszenia stanu chorego i podjęcia na czas odpowiednich kroków zapobiegawczych. Podam przykład takiego braku wyobraźni, który skończył się tragicznie. Na oddział przyjęto mężczyznę w średnim wieku w celu diagnostyki nadciśnienia tętniczego. Po paru dniach został on na weekend wypisany na przepustkę do domu. Los chciał, że w piątek wykonano mu rtg klatki piersiowej, a wynik nie został sprawdzony przed wypuszczeniem go do domu. W niedzielę nastąpił nagły zgon pacjenta. Okazało się, że wykonane badanie wykazało obecność tętniaka aorty o czym ani pacjent ani lekarz nie mieli pojęcia. Nie można mieć pewności jak by się potoczyły losy tego pacjenta gdyby został w szpitalu, ale brak umiejętności przewidywania, a także zwykłej sumienności jest oczywisty. Zawsze lepiej zachować nieco więcej ostrożności niż kierować się samymi optymistycznymi scenariuszami.

wtorek, 12 kwietnia 2016

O polskim życiu "akademickim"...

Niedawno miałem zamiar przedstawienia cyklu niedawnych komentarzy Czytelników dotyczących spraw akademickich. Takich komentarzy nadeszło zbyt wiele, że trudno je wszystkie ponownie prezentować. Dominującym nurtem jest krytyka drogi kariery akademickiej. Trudno mi dociec dlaczego neguje się sens rozwoju naukowego jednocześnie przeciwstawiając mu rozwój kompetencji czysto lekarskich. Te komentarze z marca można łatwo przeczytać na blogu, to przykra lektura.

  • Dlaczego tak wiele osób nie akceptuje w ogóle ścieżki zawodowej nakierowanej na naukę?
  • Czy dobry naukowiec nie może być równocześnie dobrym lekarzem?
  • A może to pokłosie obserwacji codziennego życia akademickiego będącego naszym udziałem?
  • Może po prostu słowo „kariera” akademicka nic nie znaczy, kariera, rozumiana, jako sukces będący wynikiem mozolnej pracy w istocie nie istnieje?
  • Może ci spośród nas, którzy osiągnęli pozycję w świecie nauki i tak nie znajdują uznania w macierzystych uczelniach i nie mają szans na uzyskanie samodzielnych stanowisk „należnych” tylko „swoim”?

Gdyby ta teza była prawdziwa to negacja sensu uprawiania nauki może być uznana za w pełni uzasadnioną.

Poniżej przedstawiam interaktywną ankietę, proszę o odpowiedzi do godziny dwudziestej 20 kwietnia. Wieczorem tego dnia zaprezentuję jej wyniki. Proszę zaznaczyć wszystkie odpowiedzi, które uznasz za właściwe.

piątek, 8 kwietnia 2016

Zawód lekarz, część 18-ta: Aparatura medyczna

W procesie diagnostycznym coraz większe znaczenie przypada różnego rodzaju badaniom, a zmniejsza się rola tradycyjnego badania fizykalnego. Nieraz w czasie ćwiczeń ze studentami boleję nad faktem, że ustalenie np. granic serca przy pomocy badania opukowego stwarza takie trudności. Wręcz słyszę, „po co mamy się tak męczyć skoro jest UKG?” Nie podzielam tego poglądu, nie zawsze mamy pełną dostępność do metod diagnostycznych i np. dobre badanie fizykalne w gabinecie lekarza rodzinnego to podstawa do wszelkich dalszych kroków. Ale od postępu nie uciekniemy, znaczenie sprzętu rośnie. Zatem możliwości wykonywania badań diagnostycznych przy zastosowaniu wszelkich, najnowszych dostępnych metod z pewnością ma duże znaczenie dla pracy lekarza. Ale nie tylko same urządzenia będą decydowały o jakości naszej pracy; musimy dokładnie poznać możliwości każdej maszyny, a uzyskiwane wyniki muszą być jasno i czytelnie opisywane. Nie zawsze opis badania obrazowego czy histopatologicznego jest w pełni zrozumiały dla lekarza zlecającego badanie. Stąd bardzo przydatne są cykliczne spotkania typu „kominków radiologicznych”, jakie dawniej na stałe były wpisane w nasz dzień pracy. Cyklicznie, raz na parę tygodni spotykali się radiolodzy z klinicystami by omawiać konkretne przypadki i przedstawiać obrazy badań rtg. Ścierały się wówczas różne punkty widzenia, jest zrozumiałe, że inaczej widzi problem lekarz prowadzący, a inny pogląd ma radiolog, który nie zna wielu szczegółów dotyczących chorego. Z pewnością taka forma komunikowania między klinicystami i diagnostami umożliwia prawidłowy tor postępowania diagnostycznego i leczniczego.

piątek, 1 kwietnia 2016

Podsumowanie marca

Od dłuższego czasu nie zamieszczałem na blogu tekstów podsumowujących mijający miesiąc. W marcu zanotowałem dużą liczbę wejść (blisko 5000) oraz aktywność Czytelników mierzoną dużą liczbą nadesłanych komentarzy. Wydarzenia z marca skłoniły mnie do napisania paru zdań. Dwie sprawy skupiły uwagę Czytelników; chronologicznie były to wybory nowych władz Wydziału oraz odejście naszego kolegi doktor Daniel Sabata. Jego śmierć poruszyła wiele osób, nie mogłem być obecny na pogrzebie, ale wiem, że w ostatniej drodze Daniela towarzyszyło Mu bardzo liczne grono jego znajomych i przyjaciół. Daniela nie ma już wśród nas, ale może warto chwilę przystanąć i spróbować naśladować choć niektóre z Jego cech?
I druga sprawa, wybory władz. Chyba nie było dla większości pracowników zaskoczeniem wybór Prof. Misiołka na kolejną kadencję, ale pewną niespodzianką dla mnie była ogromna liczba komentarzy, jakie nadeszły od Czytelników bloga w nawiązaniu do tekstów marcowych. Znakomita z nich dotyczy najważniejszych spraw życia akademickiego. Fakt, iż wiele osób ciągle żyje sprawami uczelni powinno cieszyć, ale jednocześnie świadczy nie tylko o trosce, ale pokazuje także frustrację i rozczarowanie dotyczące naszego codziennego życia akademickiego. Szczególnie ważne są liczne głosy studentów, dziękuję za nie.
Dlaczego takie dyskusje i wymiana poglądów nie toczą się na niwie organów kolegialnych uczelni lub na łamach comiesięcznego wydania Newslettera? Dlaczego chowamy się za parawanem anonimowości komentatora na blogu? Żadna instytucja, a w szczególności uczelnia wyższa nie może funkcjonować bez otwartej dyskusji. Przecież dyskusja na tego rodzaju forum, jak blog nie zastąpi rzeczywistej wymiany poglądów, życie wirtualne nie może wyprzeć prawdziwej, żywej dyskusji między ludźmi. By taka dyskusja mogła mieć miejsce potrzeba woli ze strony władz oraz pracowników.
Czy taka wola istnieje? Patrząc na aktywność na blogu można zakładać, że pracownicy akademiccy widzą potrzebę dyskusji oraz zmian w życiu akademickim.
Zatem ruch należy do władz uczelni…