poniedziałek, 22 listopada 2010

O naszych pieniądzach

Niedawno pracownicy uczelni otrzymali podwyżki. Powinny one trafić do nas już na początku roku, ale cóż, lepiej późno niż wcale. Oczekiwania były duże, skala podwyżki znacznie mniejsza. Wszystko wskazuje, że nadal należymy do najgorzej wynagradzanych pracowników polskich uczelni medycznych.

Ale w naszej uczelni są także inne pieniądze, o których warto wspomnieć.

Władze uczelni dysponują osobnym funduszem premiowym. Wynosił on dotąd 56.000 zł miesięcznie (słownie: pięćdziesiąt sześć tysięcy złotych) i został ostatnio zwiększony do 85.000 zł w związku z przyjęciem nowej siatki płac. Liczba beneficjentów funduszu nie jest znana. Wiadomo jednak, że te środki nie trafiają do pracowników naukowo-dydaktycznych.

Proszę pomyśleć, pracownicy otrzymują pierwszą, skromną podwyżkę od wielu lat. A w ciszy gabinetów, co miesiąc dzieli się kilkadziesiąt tysięcy złotych.

To są nasze pieniądze.

A przecież w naszej uczelni teoretycznie obowiązują wewnętrzne, demokratyczne procedury oraz podlega ona kontroli organów państwowych. Jak te demokratyczne procedury wyglądają widzimy, jak swą konstytucyjną funkcję wypełniają instytucje nadzorcze także wiemy.

Od kontrolera NIK oceniającego funkcjonowanie szpitala klinicznego do rychłego objęcia stanowiska dyrektora szpitala klinicznego; ten model kariery jest chyba nowatorski w skali krajowej.

Takie słowa, jak praworządność, przyzwoitość, uczciwość, sprawiedliwość społeczna, solidarność, etyka i wiele, wiele innych w tej śląskiej uczelni wykreślono z listy stosowanych pojęć…

Oby nie bezpowrotnie…

21 komentarze:

Anonimowy pisze...

To przecież norma w naszym kraju. Naukowiec w PL to taki małozaradny człowiek, całe życie w laboratorium żyjąc na granicy ubóstwa, ku rozpaczy rodziny która nie może wyżywić, a tuż obok są na uczelni osoby, które nic wspólnego z nauką nie mają, a opływają w luksusy do emerytury. Teraz nie liczy się nauka, tylko dobre stanowisko, dostęp do środków publicznych, koneksje, dobry kontrakt z NFZ prywatnego NZOZ (dla NFZ stopień naukowy nic nie znaczy). Pozostają badania kliniczne, ale na szczęście ich zasady są coraz lepiej regulowane. My cieszymy się z kulkuset złtych więcej miesięcznie jak małe dzieci.

Anonimowy pisze...

Powinniśmy się sobie to w końcu uświadomić, jesteśmy biedakami z najniższym uposażeniem w sferze edukacji w tym kraju.

Poniżej fragment artykułu z dzisiejszego 'Onetu', nauczyciel dyplomowany otrzymuje 4.500, czyli tyle co niektore osoby z tytulem profesora na naszej uczelni, młody stażysta 2.500, czyli tyle co naukowiec z doktoratem. Wniosek ? Wybór pracy na sum to taka forma powolnej wegetacji finansowej.

" Nauczyciele stażyści zarobią prawie 2500 zł miesięcznie, ale w przypadku nauczycieli dyplomowanych zarobki (4502 zł) przekroczą przeciętne polskie wynagrodzenie. Przypomnijmy, iż w II kwartale 2010 roku wynosiło ono 3197,85 zł. Powyżej tej kwoty ustalono również średnie wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli dyplomowanych. Od początku roku szkolnego zarabiają oni 3523 zł - o 230 zł więcej niż dotychczas ".

Anonimowy pisze...

W ciszy gabinetów władze dysponują wielkimi kwotami, które przeznaczają wyłącznie dla swoich sługusów. Dla osób, które w ciemno realizują politykę władz. Kuraszewska nagradza ich za lojalność wielkimi premiami sięgającymi nieraz wielotysięcznych kwot. Zarobki asystentów przy tym to pikuś. Nie trzeba robić doktoratów ani publikacji, żeby otrzymywać wielkie pieniadze, wystarczy robić dobrą minę do złej gry. Jest to wina związków zawodowych, które nie umiały wymusić na władzach zmiany regulaminu premiowania.

Anonimowy pisze...

Dwoje absolwentów: jeden przeciętny, mało ambitny i niezbyt pracowity kończy jakiś kierunek pedagogiczny i stopniowo osiąga po kilku latach stopień nauczyciela dyplomowanego z uposażeniem kilku tysięcy złotych, jest zadowolony z niezłego poziomu życia. Drugi absolwent - bardzo pracowity, ambitny, idealista, chce zmieniaą świat po medycynie, kończy jako jeden z najlepszych studentów, robi doktorat, zostaje asystentem/wykładowcą na ŚUM, pisze dziesiątki wysokopunktowanych publikacji i ... ledwo wystarcza na jedzenie za 2000 złotych na rękę, jeżeli współmałżonek jest tak równie naiwny - oboje właściwie przymierają głodem. Oto codzienna rzeczywistość, jakże inna od głoszonych na publicznych wystąpieniach peanów i propagandy sukcesu.

Anonimowy pisze...

wy lekarze i naukowcy poumieracie z głodu i w waszych willach zostaną na pastwe losu te wypasione samochody

Anonimowy pisze...

Demokratyczne procedury są przez tą władzę bezkarnie obchodzone bokiem. Mijanie się z prawdą jest ich znakiem szczególnym. Służalcy będą bronić do końca obecnych rzadzących, bo przecież czerpią z tego krociowe zyski, a apanaże Kuraszewskiej sięgają prezydenckich. Komentarz z godziny 12:40 jest tego wymownym przykładem. Hipokryzja władzy jest porażająca. Swoich wyborców traktują z najgorszą pogardą. Same zaś stawiają się ponad prawo. I nic nie możemy im zrobić z wyjątkiem jak najszerszej informacji w tym zakresie. To przestroga na przyszłość, aby bardziej przemyślanie wybierać rządzących. I nie wybierać takich, którym władza odbija, a swoje działania kierują przeciw wyborcom.

Anonimowy pisze...

Kadencja obecnych władz wolno, ale nieubłaganie mija. Coraz dłuższymi krokami nadchodzą wybory. Musimy się do nich jak najlepiej przygotować, aby nikt z obecnej ekipy nie zagrzał miejsca w nowym składzie. I nie dajmy się nabrać na przedwyborczą kiełbasę. Osoby skompromitowane nie powinny rządzić. O działaniach dziekanów obydwu wydziałów lekarskich sporo pisano na tym blogu. O zachowaniu dziekan wydziału Opieki, jej dziwnych antypracowniczych posunięciach urągających sprawiedliwości i zwykłym zasadom zdrowego rozsądku się nie wspomina. A naprawdę warto i to począwszy od pamiętnego posiedzenia połączonych rad, na którym dała próbkę swoich możliwości. Nie jest godna kierować wydziałem.

Anonimowy pisze...

za 1.5 roku wybory, pamiętajmy o tym i wybierzmy dobrze, bo naszych decyzji możemy w przyszłości gorzko żałować.

Anonimowy pisze...

Założę się, że komentarz z 12.40 pisała młoda osoba z administracji, która być może po studiach z zarządzania, być może w trybie zaocznym dostaje na dzień dobry tyle co pracownik po habilitacji i latach pracy. I śmieje się z naiwnych naukowców, z głową w chmurach i połatanych butach, którzy całe życie poświęcili dydaktyce i nauce...

Anonimowy pisze...

Dzisiejszy wpis dokumentuje jak działają aktualne władze SUM: arogancko, bezczelnie, nikczemnie. To są ważne informacje, pewnie dla wielu z pracowników wręcz szokujące. Ale dla mnie najważniejsza jest przyszłość; tych władz, mimo notorycznego łamania praw pracowniczych oraz kpienia sobie w biały dzień ze wszystkich i wszystkiego nie uda sie odwołać przed upływem kadencji (a szkoda) zatem skupmy się na tym co tego typu informacje znaczą na przyszłość. Z przyjemnością przeczytałam komentarze z 13:32, 14:04 i 17:02 odnoszące się do przyszłości. Należy jak najszerzej informować o wszystkich machinacjach i niegodziwościach jakich dopuszczają się nasze władze. Trzeba propagować ten blog, głośno mowić i nie BAĆ SIĘ! Do końca władzy tej ekipy blisko. Należy koniecznie pamiętać i powtarzać bez końca, że KAŻDA z osób dziś pełniąca władzę, w pierwszej kolejności Rektor, Prorektorzy oraz Dziekani to osoby WSPÓŁODPOWIEDZIALNE za opłakany stan uczelni. Nikt z nich NIE MA PRAWA by stanąć w szranki wyborcze, co więcej, ich rola i odpowiedzialność powinna zostać wszechstronnie, jawnie i uczciwie oceniona. Dopiero to takim Katarsis nasza uczelnia może rozpocząć marsz ku normalności.
Oczekujemy i zasługujemy na rzeczywistego lidera, na grupę uczciwych, wiarygodnych osób, a nie kolejną ekipę skutecznie doglądajacą własnych spraw i interesów.

Anonimowy pisze...

Obyście jak zmieni się rektor nie płakali jeszcze bardziej.

Anonimowy pisze...

O tak, będziemy na pewno płakać jak bobry, gdy pani Kuraszewska zostanie Rektorem...ale to nam na szczęście nie grozi...takiej osobowości jak obecna Rektor chyba nie ma nikt w tej uczelni (wariant optymistyczny) lub jest ktoś taki i zostanie wybrany...niektórzy twierdzą, że nie może odpuścić by zablokować niewygodną kandydaturę pewnej osoby znanej z bezkompromisowości, odporności na szantaż, niezukładowanej, niezależnej, w zasadzie gwaranta, że dzisiejsza ekipa nie będzie mogła spać spokojnie...

Anonimowy pisze...

Nie ulega wątpliwości, że są to najgorsze władze od chwili powstania uczelni. A nasza Alma Mater upadła najniżej za wszystkie czasy w niezależnych rankingach, gdzie nasze władze nie mają wpływów. I co gorsza, jest najgorzej postrzegana przez własnych pracowników. A to co mówi pani rektor na radach wydziałów, to zwykła propaganda opracowana przez firmę PR, na którą nie damy się nabrać. Jest gorzej niż źle.

Anonimowy pisze...

Fundusz premiowy o którym pisze Pan Profesor trafia comiesiąc do kilkunastu osób głównie z tzw. "centralnej administracji". Nietrudno zatem wyobrazić sobie jakie pensje otrzymuje comiesiąc wąska grupa pracowników administracji centralnej. Comiesięczne kilkutysięczne premie dla wybranych sprawiają, że ich pensje znacznie przewyższają wynagrodzenia samodzielnych pracowników nauki i są nieprzyzwoicie wysokie w porównaniu z pensjami pracowników naukowych, oraz innych pracowników nie będących nauczycielami. Takie kominy płacowe powodują ogromne poczucie niesprawiedliwości społecznej, i wielkiego niezadowolenia wśród pracowników SUM. Wobec powyższego atmosfera pracy w SUM jest nie do przyjęcia i napewno nie służy efektywnej pracy. W świetle skandalicznie niesprawiedliwego rozdysponowywania środków publicznych na wynagrodzenia (i nie tylko) pozostaje nam wierzyć, że obecne władze podzielą los jonka, wilczoka, sałaniewskiego, bednarkowej itp. Tak o tym mówi się w kuluarach SUM coraz głośniej i dobitniej.

Anonimowy pisze...

Jak już wcześniej napisano, nie ma wspólnego frontu niezadowolonych pracowników. Duża grupa samodzielnych pracowników nauki siedzi cicho, chociaż czuje się skrzwdzona, bo ma jeszcze zbyt wiele do stracenia. Najodważniejsi i najbardziej skrzywdzeni już odeszli. Pozostali są zbyt mało aktywni, chociaż obecnej rzeczywistości nie akceptują. Metoda kija i marchewki jest ciągle stosowana. Nawet głosowania w Senacie są ustawiane. Oczywiście nie wszyscy są na to podatni. Ale oni są be.

Anonimowy pisze...

To prawda, rządy Rektor i Kuraszewskiej są jak najgorzej postrzegane przez własnych pracowników (z wyjątkiem małej grupy miernych ale wiernych). A niesprawiedliwość jest znacznie większa niż za prof. Jonka czy prof. Wilczoka. Zamordyzm jest większy niż za najgłębszej komuny. Z początku władze stawiały na jawność i pokazywały w internecie sprawozdania z posiedzeń, krzywdząc tym niesłusznie wiele osób poprzez zniesławienie. Potem jak się uwikłały w układy, nepotyzm, niesprawiedliwość i wywalanie z pracy przeciwników, raptem przestały stawiać na jawność. Wręcz przeciwnie zaczęły ukrywać swoje posunięcia do tego stopnia, że nawet sprawozdań z posiedzeń Senatu nie wolno zdawać. Przegięcie w drugą stronę. Boją się oburzenia społeczności akademickiej ich podłymi, pokrętnymi posunięciami w stosunku do niewiernych im osób. Zobaczymy, co zademonstrują na dzisiejszym Senacie i kogo zechcą przykładowo zniszczyć.

Anonimowy pisze...

i myślicie że nowy rektor będzie robił inaczej? Zapomnijcie.
Ciekawe tylko kto nim będzie ...

Anonimowy pisze...

Nowy Rektor będzie rzeczywiście w trudnej sytuacji. Obecna władza nie postąpi honorowo i dobrowolnie nie odejdzie wraz z swoimi "przydu....."- do końca będą wysysać kasę z budżetu Uczelni i uprawiać swoje gierki.

Anonimowy pisze...

Pokorny naukowiec, z podkulonym ogonem i spuszczoną głową idzie do aministracji składając dokumenty o na badania statutowe za parę groszy. Tuż obok pracownik administracji, który dostaje niezłe stałe comiesięczne premie. Jak myślicie, ko wygrał życie ? naukowiec, który jakoś dożyje głodowej emerytury, czy urzędnik uczelni publicznej, który nic nigdy nie opublikował, nic nie wniósł do nauki lub leczenia pacjentów i przeżył na ciepłym akademickim etacie całe życie z pensją plus dodatkami znacznie większymi od super-naukowca ? Chyba lepiej było skończyć zarządzanie w trybie zaocznym...

Anonimowy pisze...

Można zaryzykować twierdzenie, że uczelnia publiczna jest nie dla pracowników naukowych i dydaktycznych, ale dla urzędników, Na ponad 2000 tys. zatrudnionych 40% stanowią pracownicy administracji, którzy nie muszą nic udawadniać, że nadaję się do tej roli, nie mają ocen okresowych, wymogów rozwoju naukowego, itp. Życie jak w Madrycie z dodatkami do wynagrodzenia, które nie muszą być ujawniane. A najlepsze jest to, że nikt nic nie wie. Tak przy okazji, czy ktoś zna przypadek, aby z tego wewnętrznego funduszu premiowego korzystali też pracownicy nauki ? może pewna część również jest beneficjentem ? To wszystko oczywiście jest zgodne z prawem, chodzi tylko o to, aby jawne były nazwiska osób, które stale otrzymują tego typu dodatki z ich uzasadnieniem.

Anonimowy pisze...

No i dzięki zamieszczonej na blogu notatce wiemy Kogo władze dalej niszczą. Tylko co ma przynieść dobrego skłócenie w środowisku pracujących w SUM ginekologów, kto na tym skorzysta. Trzymamy kciuki za Prof. Witka.