poniedziałek, 18 października 2010

Przyzwoitość, zasady…

Od dawna zbierałem się do napisania tego tekstu, ale ciągle różne, bieżące wydarzenia zaprzątały moją uwagę. Obserwując różne obszary ludzkiej aktywności nieustannie jesteśmy bombardowani mnogością informacji, newsów, opinii, komentarzy. Najlepiej, niestety, „sprzedają” się informacje negatywne; na czołówkę gazety lub witryny internetowej trafi raczej informacja typu „kowal zabił sąsiada” niż opis zachowania harcerzy, którzy na ruchliwej ulicy podjęli się trudu pomocy przy przechodzeniu przez ulicę osobom starszym i niepełnosprawnym. Wśród informacji są także takie, które trudno uznać za „hity” dziennikarskie, ale dotyczące różnych ważnych i niepokojących faktów. Życie publiczne jest składanką, a każda, nawet najbanalniejsza informacja, w zestawieniu z innymi danymi, może okazać się istotna. Znakomicie wiedzą o tym różne agencje (niekoniecznie wywiadowcze) zbierające informacje dotyczące różnych dziedzin. W tym pędzie współczesnej cywilizacji gubią się najważniejsze wartości; relatywizm wypiera tradycyjne, utrwalone przez pokolenia zasady postępowania.

Kilka przykładów, pierwszy z mojej uczelni. Przed laty przyłapano pewnego studenta VI roku medycyny na sfałszowaniu podpisu egzaminatora w indeksie. Zwołano odpowiednie gremium dyscyplinarne; padały różne głosy, ale wcale nie dominował pogląd, że należy delikwenta natychmiast wydalić z uczelni. Mówiono „ludzka rzecz błądzić, szkoda tylu lat jego pracy, trzeba dać mu szansę”. A jaki będzie z niego lekarz, który oszukuje na końcu studiów? Gdzie etyka? Gdzie zasady? O ile wiem chyba pozwolono mu dalej studiować.

Druga historia też dotyczy uczelni, w której pracuję. Pewien lekarz, pracownik jednej z klinik do swego doktoratu wykonywał badania radiologiczne, dodajmy badania obciążone dużą dawką promieniowania na rejon miednicy małej. Gdy jedna z pacjentek objętych tym programem trafiła do radiologa, ten wykrył, że była on w początkowym okresie ciąży. Odstąpił od wykonania badania i natychmiast skontaktował się z lekarzem kierującym pytając go dlaczego naraża chorą na takie absolutnie niedopuszczalne ryzyko. Ten sprawę zbagatelizował, okazało się, że był świadom sytuacji! Czyli nie był to błąd zaniechania, on zrobił to świadomie. Dla zainteresowanych, doktorat został obroniony, lekarzowi włos z głowy nie spadł, aktualnie pełni ordynatora jednego z oddziałów zabiegowych w województwie Śląskim…

I trzeci przykład, tym razem z AM z Wrocławia. Niebywałe zarzuty o plagiat skierowane wobec urzędującego Rektora Prof. R. Andrzejaka sformułowane 2 lata temu nie mogą zostać obiektywnie zweryfikowane. Obserwujemy gorszący festiwal oświadczeń, działań pozorowanych, uników, obelg wobec stawiających zarzuty. Ministerstwo Zdrowia niby chciałoby coś zrobić, nawet powołało osobę do oceny zasadności zarzutów, które uznano za błahe. Niedawno Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego powołało w tej sprawie zespół autorytetów. Werdykt był przeciwny – plagiat został popełniony. A Centralna Komisja nadzorująca prawidłowość przewodów habilitacyjnych po długim czasie skierowała sprawę habilitacji Rektora do ponownego rozpatrzenia…we wrocławskiej AM. Czy ktoś trzeźwo myślący uwierzy w rzetelne postępowanie w macierzystej uczelni Rektora? W dodatku Dziekanem wydziału, w którym postępowanie ma być przeprowadzone jest jego podwładna z kliniki. Śmiać się czy płakać? W tej kuriozalnej sprawie milczy Senat uczelni, oficjalnego stanowiska nie zajęła Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP). Całkowita kompromitacja, niemoc, paraliż.

Gdzie zniknęła etyka, zasady, przyzwoitość…
Niech mi ktoś podpowie…
Podobne historie z życia samorządów, Sejmu, Senatu, rządu znamy wszyscy, pominę je milczeniem...

Post scriptum.

Powyższy tekst pisałem pod koniec września, jeszcze przed dynamicznymi wydarzeniami dotyczącymi sprawy wrocławskiej. Po pierwsze, należą się wyrazy uznania CK, która działa co prawda późno, ale wreszcie zdobyła się na sankcje wobec wrocławskiej AM. Po drugie, miała miejsce niespotykana we współczesnym świecie demonstracja przywiązania do wartości, przyzwoitości, etyki; wystąpienie dr hab. J. Heimratha przejdzie historii nie tylko tej uczelni. Ten odważny człowiek w samotnej szarży dokonał tego co polska społeczność akademicka powinna już dawno uczynić. Tym bardziej należą mu się brawa i wsparcie. Gorąco zachęcam do uważnego przeczytania komentarzy do artykułu z GW (blog 4.10).

Z oddali będziemy obserwować Jego dalsze losy w uczelni, ktoś taki nie może zostać sam w starciu z… no właśnie, jak określić system, który nas otacza?
Czasem nie wiem jakich słów użyć w odniesieniu do świata polskich uczelni (chyba najwyższy czas zapomnieć o słowie „uniwersytet” w odniesieniu do polskich szkół wyższych, w odniesieniu do mojej uczelni nie stosuję od dawna tego określenia, jako ubliżającego znaczeniu tego słowa).

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Na naszym podwórku przykłady nieetycznego postępowania władz również można mnożyć: sprawa pana prof. Dzielickiego, gnębienie wielu innych ludzi, nieetyczne postępowanie wobec Pana Osoby i wiele, wiele innych. Nepotyzm - zatrudnianie swoich dzieci w klinice ojca, to odbieranie miejsca pracy komuś bardziej na to zasługującemu. Wcześniej wyeliminowano innych, żeby zrobić miejsca dla swoich bliskich. Czy to ma coś wspólnego z etyką? Działań nieetycznych w wykonaniu naszych władz jest dużo. W połączeniu z brakiem przestrzegania prawa ( liczne przegrane w sądach to potwierdzają) oraz stawianiu się ponad prawem i bezkarność w tym zakresie stanowią mieszankę draństwa, dyshonoru i niesprawiedliwości, zasługujących na najwyższą pogardę.

Anonimowy pisze...

Przyzwoitość dawno już umarła śmiercią naturalną, teraz pozostała tylko walka o byt...

Anonimowy pisze...

Społeczność akademicka powoli sie budzi, dzisiaj w GW o pierwszej pozytywnej reakcji jednej z rad wydziału, szkoda, że tej najmniejszej...

Anonimowy pisze...

Polecam dzisiejsze wydanie POLITYKI, artykuł "plaga plagiatów" na czasie...