- Proszę o ogólną opinię dotyczącą zajęć z chorób i porównanie pod kątem ich jakości na 3,4 i 5 roku porządkując od najlepszego do najsłabszego roku.
W moim odczuciu bardzo ciężko jest porównać zajęcia oceniając np. rok 3 za bardzo słaby a rok 4 za rok bardzo ciekawych zajęć. Czynnikiem różnicującym jest mimo wszystko to gdzie zajęcia się odbywają, jak również to kto je prowadzi. Jeśli już musiałbym jednak wybrać, pod kątem merytorycznym najwięcej wiedzy z chorób wewnętrznych zdobyłem na 4 roku. Jednocześnie podczas zajęć na 3 roku trafiłem do sekcji Pana doktora Zbraniborskiego, który moim zdaniem jest asystentem, który nie tylko „mobilizuje” do nauki poprzez wielokrotne spotkania z nim, ale przede wszystkim przekazuje bardzo wiele praktycznej wiedzy z umiejętnością analizy EKG włącznie. - Co uważa Pan za największą słabość zajęć z interny w ogóle?
Uważam, że poszczególne Kliniki Uniwersytetu nie uzgadniają między sobą tematów prelekcji. Studenci zapewne kilkanaście razy usłyszą prelekcje mówiące o niewydolności serca czy chorobie niedokrwiennej serca, poczas gdy ilość przekazanej wiedzy z nefrologii, hematologii czy nawet endokrynologii wydaje się być niewystarczająca. - Co uważa Pan za najsilniejszą stronę zajęć z interny w ogóle?
Jeśli można mówić o bardzo silnej stronie zajęć to mimo wszystko Kadra naukowa. Nie chciałbym wymieniać nazwisk, żeby kogoś nie pominąć, ale zarówno w SCCS, SK1 w Zabrzu jak również w Bytomiu spotkać można zarówno profesorów jak i asystentów, których ambicją i powołaniem jest przekazać wiedzę. - Jak Pan ocenia przydatność wykładów, dlaczego tak mało studentów nie chodzi?
Uważam, że powinien zostać stworzony dzień wykładowy (najlepiej w środku tygodnia), co umożliwiłoby uczestniczenie w wykładach od godziny np. 9 do 16. Obecnie niektóre z wykładów odbywają się nawet o 18, a zauważyć należy, że obecnie student ma wiele zajęć poza Uczelnią (np. dodatkowa nauka języka, sport – które dość często zaczynają się we wrześniu i nie zawsze można w październiku dostosować godziny do planu wykładów). Jenocześnie uważam, że powinny być dodatkowe punkty za np. 80% frekwencje na wykładach (5pkt na teście), a także tematyka powinna być nieco odmienna od tematyki prelekcji. Niestety wciąż na palcach jednej ręki można policzyć wykłady ciekawe lub bardzo ciekawe. - Czy zajęcia z propedeutyki interny dały Panu podstawy dotyczące badania chorych?
Jak napisałem wcześniej miałem szczęście i trafiłem na wymagającego asystenta na 3 roku, więc uważam iż uzyskane podstawy badania fizykalnego były naprawdę dobre. - Czy asystent zaprezentował osobiście jak należy badać chorego?
Tak, zaprezentował osobiście, a następnie kontrolował każdego z osobna, czy wykonuje badanie poprawnie. - Czy w czasie zajęć przeważały elementy praktyczne z pokazami pacjentów czy raczej zajęcia były teoretyczne? Spróbuj określić to w procentach.
Prawda jest taka, że zależy to od Kliniki, ale generalnie ok. 35% to teoria, a pozostały czas, przynajmniej z definicji, zajmują zajęcia praktyczne. O ile do pierwszej części zajęć nie można mieć większych zastrzeżen (może poza punktualnością prowadzących na niektórych Klinikach), to z zajęciami praktycznymi bywa różnie. Są Kliniki, gdzie trudno znaleźć kilkanaście minut na „drugie śniadanie”, ale są i takie, gdzie czasu wolnego jest aż nadto. - Czy nauczył się Pan opisywać EKG?
Na pewno specjalistą nikt ze studentów nie jest, ale myślę, że podstawy, jeśli ktoś tylko wykaże chęci, może spokojnie poznać. Ja osobiście pamiętam szczególnie Pana docenta Cieślara, doktora Kaweckiego oraz doktora Zbraniborskiego, którzy do opisywania EKG przywiązywali wielką wagę, ale przede wszystkim starali się w możliwie najbardziej przystępny sposób zrozumieć zapis elektrokardiogramu. - Czy prowadzący zajęcia pokazali jak należy odnosić się do pacjenta, jak należy się z nim komunikować by uzyskać jak najlepszy kontakt?
To pytanie jest bardzo istotne, ale i trudne. Jeśli ktoś odbywał staże za granicą, zdaje sobie sprawe, że relacja lekarz-pacjent, delikatnie mówiąc, nie jest w Polsce idealna. Oczywiście większość prowadzących starała się pokazać jak powinien wyglądać kontakt z pacjentem, jednak obecność kilku osób na sali (minimum 3 pacjentów i kilkoro studentów) nie ułatwia takiego kontaktu. Moim zdaniem rozmowa z pacjentem powinna być rozmową intymną, w przeciwnym razie nie usłyszymy wszystkiego co istotne.
Jeszcze jedna uwaga: Uważam, że każdy lekarz czy jest Profesorem czy młodszym asystentem powinien przedstawić się czy to pacjentowi podczas procesu leczenia czy też studentom podczas pierwszego spotkania. Podczas kilkudziesięciu bloków zajęć musiałbym dobrze zastanowić się czy znalazłbym 15 prowadzących, którzy tak właśnie zrobili. - Czy w czasie zajęć zetknął się Pan z chorymi z różnymi jednostkami chorobowymi, czy raczej pacjenci byli chorzy na kilka podstawowych chorób? Jeśli ten drugi wariant proszę o wymienienie tych jednostek chorobowych.
Zdecydowanie przypadki są różnorodne. Jesteśmy ośrodkiem Uniwersyteckim i bardzo wiele pacjentów cierpiało na rzadkie schorzenia (zarówno pacjenci SCCS w Zabrzu, Kliniki Chorób Wewnętrznych, Diabetologii i Nefrologii w SK1 jak również Kliniki Chorób Wewnętrznych i Medycyny Fizykalnej w Bytomiu czy Klinki Chorób Płuc na Koziołka). Oczywiście bardzo wielu jest chorych z podstawowymi chorobami, ale to dobrze gdy zachowana jest równowaga. - Co najbardziej utkwiło w pamięci z zajęć? (pozytywnego i negatywnego).
Negatywne: Chyba najtrudniej zrozumieć jak 7 osób w bardzo odmiennym stanie zdrowia i różnej płci może leżeć w jednej z sal Naszych Klinik. Obraz, który pozstaje w pamięci i mimo wszystko zniechęca do specjalizowania się w chorobach wewnętrznych w takiej postaci.
Pozytywne: Pamiętam jak jeden z najmłodszych Profesorów naszej Uczelni Prof. Z. Kalarus usiadł przy łóżku pacjentki i mimo tego, że jeden z adiunktów pospieszał, aby iść dalej z wizytą, cierpliwie tłumaczył chorej wątpliwości dotyczące zabiegu. Na pewno było to budujące dla obecnych na sali studentów. - Czy zajęcia można określić, jako generalnie ciekawe, urozmaicone czy nudne i monotonne?
Kolejny raz nie mogę udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Są kliniki gdzie zajęcia są generalnie ciekawe, ale jest też wiele oddziałów gdzie student z góry wie, że będzie raczej nudno. Niestety ciężko jest też określić zajęcia jako urozmaicone. - Co należy zmienić, a co pozostawić z obecnego systemu?
Na pewno jeśli dalej będzie istniała wizja wspólnego egzaminu z interny, należy już od 3 roku poprowadzić zajęcia dla obu wydziałów tak, aby program dla przedmiotu choroby wewnętrzne był spójny na ile to tylko możliwe. Uważam też, że nobilitujące jest gdy jedną z sekcji w tygodniu ćwiczeniowym prowadzi osobiście profesor. Ideałem byłyby grupy 2-3 osobowe, ale z racji liczebności poszczególnych lat wizja ta jest mało realna. Uważam także, że z jednej strony tydzień zaliczeniowy powinien kończyć się krótkim testem skoro ezamin jest w takiej samej formie, ale z drugiej strony prowadzący powininni przed lub w trakcie tygodnia zajęć udostępniać swego rodzaju rozszerzony konspekt tematów i zajęć praktycznych w danym tygodniu ćwiczeniowym (powinien zawierać omawiane zagadnienia z krótką charakterystyką oraz źródłami, w których student mógłby tą wiedzę poszerzać). - Czy zajęcia przygotowały Pana do egzaminu testowego z interny?
Uważam, że po 3-letnim kursie interny nie powinno być problemu ze zdaniem egzaminu z interny. Inną kwestią jest zdanie go na wysoką ocenę. - Czy zajęcia dały wystarczającą wiedzę z interny?
Myślę, że jest to kwesta indywidualnego podejścia do przedmiotu. Osobiście od początku studiów jestem pewny, że zostanę „zabiegowcem” i może dlatego nie poświęcałem nigdy tak wiele czasu internie. Mimo wszystko uważam jednak, że zajęcia dają podstawową wiedzę z chorób wewnętrznych. Czy wystarczającą??? To już każdy musi ocenić indywidualnie...
czwartek, 21 października 2010
Zajęcia z interny
Niedawno z inicjatywy koordynatora nauczania interny w Wydziale Zabrzańskim Prof. dr hab. J. Kozielskiego odbyło się spotkanie samodzielnych pracowników nauki (internistów) dotyczące dydaktyki w tym zakresie. To był w mojej opinii ważny kroku na drodze poprawy w tym zakresie. Niemniej zabrakło mi wtedy obecności studentów, a tylko oni mają spojrzenie całościowe. Z tego powodu zwróciłem się do studenta VI roku z prośbą o odpowiedź na poniższe pytania dotyczące zajęć z interny. Zapraszam do zapoznania się z jego poglądami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Czy Pan Profesor rozmawiał ze studentką czy studentem? Bo z rozmowy nie jest to jednoznaczne.
A ja przy okazji nawiążę do innego problemu.
W obecnych czasach na świecie dąży się do rozwoju specjalizacji lekarskiego fachu zwanego "medycyna rodzinna". Także i w naszym kraju powstała przed paru laty taka specjalizacja - wzorem rozwiniętych państw zachodnioeuropejskich. Powstała po to aby w przychodniach ludzie trafiali na kompetentnych ludzi - specjalistów medycyny rodzinnej, którzy mają szerokie pojęcie o medycynie. Potrafią połączyć wiele dziedzin i nie są tylko internistami, tylko pediatrami, neurologami, okulistami, laryngologami etc. No cóż, specjalizacja - tak bardzo intratna, dobrze opłacana i oblegana w innych krajach u nas cierpi na brak zainteresowania. Skutkiem tego tzw.POZ-ty obsadza się lekarzami bez specjalizacji, czy o wąskich specjalizacjach. Służą oni prócz tego, że przepisują dużo antybiotyków, do wypisywania skierowań. Nie są w stanie zaszyć, zajrzeć do ucha, oka, zbadać neurologicznie etc. Bo: a. nikt ich tego nie nauczył, b.nikt im za to nie płaci. Czy SUM wpisuje się w tą politykę? Niestety tak. Ostatnimi czasy Wydział Lekarski w Katowicach został pozbawiony sal ćwiczeniowych na ulicy Francuskiej. Tam prowadzono dydaktykę ze studentami ostatnich lat medycyny z zakresu medycyny rodzinnej. Przyszli lekarze stracili sale na rzecz studentów wydziału pielęgniarstwa. W zamian uczą się oni w niewielkich pomieszczeniach - mieszkalnych w Ligockim akademiku. Myślę, że po prostu nie traktuje się poważnie tegoż przedmiotu. Bo po co skoro, taka tendencja panuje powszechnie.
Żałuję bardzo, iż koordynator chorób wewnętrznych nie zaprosił kilku studentów na to spotkanie. Ja rozumiem, że było to "spotkanie samodzielnych pracowników nauki (internistów)", ale kilka opinii z naszego środowiska nikomu by nie zaszkodziły, a wręcz pomogły w ulepszaniu tychże zajęć. Czyżby Państwo tak bardzo się bali naszych uwag? Trzeba pamiętać, że mogą to być zdania pozytywne jak i negatywne podczas takich spotkań.
Wiadomo - zawsze się ktoś znajdzie, komu będzie coś przeszkadzało, nie podobało mu się, itd.
Zgadzam się z tym, że zajęcia wyglądają różnie, w zależności od kliniki oraz prowadzącego.
Wykłady - są w takich godzinach, że człowiek nie ma siły się skupić, to po pierwsze, a po drugie nie zawsze są ciekawe(i tu nasuwa się pytanie: co to znaczy, że nie są ciekawe?).
W każdym bądź razie wniosek jest jeden(oczywiście moim zdaniem): potrzebne są zmiany prowadzenia zajęć z interny.
Pozdrawiam,
student V roku WLZ
JA juz co prawda dawno temu skonczylem studia i w innym miescie, ale pamietam, ze glownym problemem na wykladach bylo to ze wykladowcy nie byli szkoleni w prowadzeniu wykladow i mieli je gleboko w d... (przez co byly nudne). Niestety celem wykladow nie jest to, zeby student cos umial, a to, zeby wykladowca wyrobil pensum. I to dopoki nie zmienia Panstwo tego systemu to tak bedzie. Jak zaczniecie rozliczac wykladowcow z tego co umieja ich studenci, a nie z godzin wykladow, sytuacja ulegnie diametralnej zmianie.
Prześlij komentarz