wtorek, 17 marca 2009

Uwaga, ważny komentarz!

„Kolejny punkt - o którym autor bloga mówił niejednokrotnie – ocena nauczycieli akademickich. Jednokrotna ankieta internetowa to zdecydowanie zbyt mało. Każda grupa dziekańska powinna mieć możliwość wypowiedzenia się na temat prowadzących zajęcia po danym bloku tygodniowym! Nie powiem, magiczną przemianę w trakcie trwania ankiety widać było gołym okiem - wszyscy, nawet najmniej przyjemni na co dzień asystenci stali się nagle "do rany przyłóż". Wszyscy w niezbadanym mechanizmie zaczęli interesować się zajęciami, były one rzeczowe, treściwe, faktycznie mogące zainteresować studenta, czas na nich szybko upływał, a nie dłużył się jak zazwyczaj. Przyszedł koniec lutego i niestety - czar prysł. Ta sama klinika, która potrafiła urzec miesiąc temu i wręcz zmusić do mocnego zastanowienia się "czy nie chcę tego w życiu robić", znów kładzie kłody pod nogi, zbywa kolejnymi przerwami w zajęciach, odsyła na setną kawę, prelekcję prowadzi nieprzygotowany rezydent, czytający slajdy wyświetlane na białym ekranie…”

Ten komentarz czytelnika bloga w pełni pokazuje bezsens wprowadzanej, pozorowanej akcji oceny zajęć dydaktycznych nauczycieli w naszej uczelni. Jest tak, jak podnosiłem podczas dyskusji w Senacie, należy oceniać nie okazjonalnie, tylko stały system ankietowania daje możliwość poprawy w zakresie dydaktyki. Kilkakrotnie podczas zajęć w moim zakładzie pytałem studentów o ankietowanie; prawie nikt nie odebrał kodu dostępu (czyli tylko garstka studentów nas ocenia = ocena ta nie może być reprezentatywna), a w dodatku kod jest jednorazowy, czyli można podjąć się oceny tylko jednorazowo na koniec semestru.

Fikcja w pełnej krasie!

Ostatnio miałem okazję rozmawiać z osobą, której bliski krewny był pracownikiem naukowo-dydaktycznym w renomowanym uniwersytecie amerykańskim. Był to człowiek bliski wieku emerytalnego, który z powodu choroby żony nieco zaniedbał sprawy dydaktyki. Mimo, że był on bardzo zasłużonym, szanowanym pracownikiem zmniejszyło się zainteresowanie studentów jego zajęciami. Nie umknęło to uwadze władz uczelni i zwrócono mu uwagę na ten fakt.

Gdyby ankiety wypełniono okazjonalnie czy ktokolwiek by zauważył okresowe obniżenie lotów dydaktyki? Zauważmy, że sprawa dotyczyła profesora, a nie szeregowego asystenta. Czy możemy sobie wyobrazić, że w naszym uniwersytecie ktoś zwraca uwagę profesorowi w podobnej sytuacji? My, profesorowie powinniśmy być pod szczególną obserwacją, bo na nas ciąży największa odpowiedzialność za uczelnię, w tym także jej poziom dydaktyki.

0 komentarze: