O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskie...

sobota, 26 września 2020

O przeszłości, teraźniejszości i przyszłości

Poniższy tekst zamieszczam na blogu właśnie dziś z powodów osobistych. 26 września 2003 roku zmarł mój Tata Karol Pluskiewicz. Mimo, że od tego dnia minęło tyle lat to ciągle spotykam osoby wspominające Go bardzo ciepło. Z reguły są to byli pacjenci, których relacje jednoznacznie umiejscawiają Tatę w szeregu wyjątkowych lekarzy. Zaangażowanie, oddanie misji zawodowej, empatia, kompetencje to cechy równocześnie rzadko spotykane u jednej osoby. A jeśli dotyczą lekarza to charakteryzują człowieka, który w swym życiu zawodowym uczynił wiele dobrego. Jestem przekonany, że taka na wskroś humanistyczna postawa plus aktywność i dociekliwość dalece przekraczające ramy zwykłych obowiązków zawodowych wyznacza jakość pracy lekarza poza poziom określany mianem „fachu”.

Zawsze w odniesieniu do działalności indywidualnego człowieka realizującego z pasją swą misję, pracującego na rzecz innych powstaje pytanie: co zrobić by pamięć o takich ludziach nie przemijała? Artyści pozostawiają po sobie swe dzieła, książki obrazy czy rzeźby, architekci wybitne budowle, ale jak uwiecznić dzieło życia innych ludzi np. lekarzy czy nauczycieli? Przecież praca wybitnych przedstawicieli tych zawodów wnosi ogromny wkład w życie społeczne, w losy jednostek ludzkich. Ileż to razy czytając czyjąś biografię natrafiamy na informację, że to właśnie nauczyciel wskazał młodemu człowiekowi jego przyszłą drogę życiową. Sądzę, że jedną z ważnych cech człowieczeństwa jest zdolność do zachowania w zbiorowej pamięci narodów, lokalnych społeczności czy grup zawodowych czynów i dokonań tych, którzy odeszli. Powiem więcej, utrata wiedzy o dziele wcześniejszych pokoleń godzi w możliwości rozwojowe dziś i jutro. Bez pamięci o przeszłości nie zbudujemy dobrej przyszłości. Ta wiedza i pamięć to trwały fundament zdrowego społeczeństwa. Nikt z nas nie zaczyna swego własnego dzieła życia „od zera”, każdy w jakimś stopniu kontynuuje pracę poprzedników, czerpiąc z ich osiągnięć na drodze do dalszego postępu. Przed nami byli nasi nauczyciele, nasi Mistrzowie. To jest szczególnie widoczne w zawodzie lekarza, w którym kroczymy drogą poszukiwań doskonałości. 


I w tym miejscu chciałbym przeskoczyć z wątku osobistego do świata akademickiego. 


Świat uniwersytetu to świat wyjątkowy. To ostatni etap edukacji młodych ludzi, ale także środowisko kształtowania ich postaw etycznych przed wkroczeniem w świat ludzi dorosłych współtworzących oblicze współczesności. My, pracownicy naukowo-dydaktyczni mamy do spełnienia wyjątkową misję społeczną. Ta misja to nie tylko przekazywanie wiedzy, to także współtworzenie miejsca godnego słowa „Uniwersytet”. Miejsca zdobywania solidnej wiedzy, otwartej dyskusji, promowania postaw wolnych od demagogii i wszelkiej małości. Pewnie każdy z nas spotkał w życiu osoby wyróżniające się z grona innych, naszych Mistrzów i Nauczycieli. W dzieciństwie taką rolę pełnią rodzice, czasem starsze rodzeństwo. Ale potem gdy idziemy w świat i spotykamy innych ludzi natrafiamy na osoby, które otwierają nam oczy na rozległe horyzonty otaczającej rzeczywistości. To oni, nasi przewodnicy wytyczają kierunki dalszego rozwoju, mobilizują do działania, pracy i dążeniu do osiągania życiowych celów. Bez nich droga życiowa niejednego z nas byłaby zupełnie inna. Pomyślmy, jak by wyglądało życie zawodowe pokoleń chirurgów gdyby na Śląsku nie pojawił się ktoś taki jak Docent Zbigniew Religa? Jeden człowiek, pasjonat i wizjoner wyznaczył setkom innych ludzi ich drogę rozwoju zawodowego! Pewnie każdy z nas spotkał osoby godne miana Mistrza, choć nie zawsze sobie w pełni uświadamiamy jak bardzo nasze osobiste losy zostały przez nich ukształtowane. 

Czy pamiętamy o naszych poprzednikach? Czy doceniamy ich wkład w rozwój uczelni i nasz własny? 

Obserwując rzeczywistość niestety dochodzę do wniosku, że tak się nie dzieje. Czas zaciera ślady obecności nawet najwybitniejszych członków społeczności akademickiej. Najlepiej spojrzeć na najbliższe otoczenie by zobaczyć jak bardzo praktyka odbiega od postulowanego przeze mnie uwiecznienia pamięci o dokonaniach poprzedników. 

Szpital kliniczny nr 1 w Zabrzu, w którym pracuję nosi imię Profesora Stanisława Szyszko, wybitnego chirurga, wieloletniego kierownika Katedry Chirurgii. Miałem to szczęście i zaszczyt poznać Profesora w okresie studiów (nawet zdawałem u Niego egzamin z chirurgii). To nie był tylko wybitny fachowiec w swej dziedzinie, to był człowiek rzadko spotykanego formatu. Profesor przez „duże” „P”, człowiek łączący wybitne osiągnięcia zawodowe z kulturą najwyższego lotu. Jako członek Rady Wydziału z ramienia Niezależnego Zrzeszenia Studentów w latach 1980-81 w okresie festiwalu Solidarności miałem okazję być świadkiem wystąpień Profesora na tym forum. Zawsze spokojnych, wyważonych, merytorycznych i niezależnych od bieżących rozgrywek politycznych lub personalnych. W budynku pediatrii tego samego szpitala klinicznego znajduje się tablica upamiętniająca postać Profesora Chwalibogowskiego, który pracował w okresie poprzedzającym okres moich studiów stąd nie poznałem Go osobiście.

A gdzie są ślady po innych, wybitnych członkach naszej społeczności akademickiej? 

W Katedrze Patomorfologii na widocznym miejscu na wprost wejścia wiszą zdjęcia wszystkich dotychczasowych kierowników, ale to chyba jedyna jednostka w szpitalu, w której znajdziemy taką galerię. 

Ale byli jeszcze inni pracownicy, nie będący szefami, bez tytułu naukowego profesora, których wkład w życie szpitala i wydziału należy uznać za wybitny. Np. pracował tu dr Majewski, patomorfolog, który przez dekady omawiał z klinicystami wyniki sekcji zmarłych pacjentów. To były niezapomniane lekcje medycyny, prowadzone w fantastyczny sposób, bez prób ośmieszania lekarza prowadzącego przez patologa dysponującego wiedzą zdobytą „post mortem” a nakierowane na doskonalenie sztuki lekarskiej. 

A dr Wojciech Grzywna, twórca oddziału intensywnej terapii noworodków, animator powstania pierwszego w Polsce zespołu karetki reanimacyjnej dedykowanej najmłodszym pacjentom? Człowiek-instytucja, prawie mieszkający w szpitalu „fanatyk” zawodu. Zawsze pogodny, zawsze mający czas, wychowawca pokoleń studentów i lekarzy. A w dodatku lekarz, który został przez naszą uczelnię „wypchnięty” poza jej mury bo nie zrobił habilitacji… Kto będzie o Nim pamiętał?

Takich wybitnych osób z pewnością jest wiele, mogę pisać tylko o tych, których osobiście miałem możliwość poznać. A co z tymi z lat wcześniejszych? Czy pamięć o nich zniknie bezpowrotnie wraz z odejściem świadków ich pracy i dokonań?

Ale przecież życie szpitala tworzyli także zwykli pracownicy, o których także warto pamiętać. Był wśród nas Pan Wiesiek, legenda Izby Przyjęć (pamiętam świetnie jak chyba w 1986 roku późną nocą oglądałem z Nim mecz na Mundialu między Belgią i Rosją Sowiecką, wygrany ku naszej radości 4:3 przez Belgię), niezapomniany P. Bolek, technik RTG, który mimo pewnych osobistych problemów pewnie związanych z zsyłką na Syberii był autorytetem w gronie techników rtg i niezwykle barwną postacią. A techniczka EKG (niestety nie pamiętam jej nazwiska), przed którą nie było tajemnic elektrokardiografii, pamiętam jak kiedyś zadzwoniła do dyżurki lekarskiej informując precyzyjnie lekarza, że właśnie badany pacjent ma blok Mobitza. A nie myliła się nigdy...

Iluż takich ciekawych postaci tworzyło koloryt szpitala... 

Nie zapominajmy o Uniwersytecie i całym życiu akademickim. Przez uczelnię przewinęło się wiele niezapomnianych osób, wspomnę tylko niektóre nich, z którymi się osobiście zetknąłem. Niezapomniane wspomnienia wiążą się z Profesorem Zbigniewem Hermanem, pierwszym demokratycznie wybranym Rektorem w czasie festiwalu „Solidarności” wiosną 1981 roku, z dr Hepą postrachem z zakresu analityki laboratoryjnej czy Profesorem Zychem z patofizjologii zapraszającym studentów na egzamin o różnych dziwnych porach...A jest wśród nas taka wybitna osobowość jak dr Zygfryd Wawrzynek, chodząca legenda, szef stowarzyszenia absolwentów naszej Alma Mater! 

Jest wiele możliwości, np. nadanie sal ich imieniem, umieszczeniem w widocznych miejscach informacji w postaci tablic, aż po wydawnictwa uczelniane czy jakieś inne formy np. sale pamięci. Można pokazać jakieś wybitne osiągnięcia, najlepsze publikacje. Ale techniczne możliwości pozwalają na inne, nowoczesne opcje. Można stworzyć „internetowe” fora, na których znajdziemy ślady przeszłości. Czas płynie, pokolenia odchodzą i wiele ciekawych postaci i sytuacji odchodzi w niepamięć. 

Ale jest i dobry przykład, na sali Rady Wydziału w Zabrzu wiszą portrety wszystkich byłych Dziekanów. Tylko, że Rady Wydziału zlikwidowano...widać komuś z bliżej nieznanego powodu przeszkadzały!

Bez ciągłości pracy, bez korzystania z osiągnięć wcześniejszych pokoleń, bez pielęgnowania pamięci o naszych Mistrzach i Nauczycielach nie da się zbudować szkoły wyższej godnej miana „Uniwersytetu”. 

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Pierwszy tydzień nauki a już mamy przypadki wirusa SARS CoV-2 wśród studentow lekarskiego w Zabrzu. Szybko poszło!
Tylko czekać na całkowity powrót do zajęć online...