wtorek, 16 czerwca 2020
Kilka pytań pracownika naszej Uczelni - tekst przesłany do autora bloga
Co prawda, w komunikacje z dnia 15.06.2020 Władze SUM ustosunkowały się do nieetycznego zachowania niektórych członków Wspólnoty Akademickiej w stosunku do Studentów, jednak nieznane jest stanowisko Władz SUM w sprawie zachowań noszących znamiona mobbingu, których dopuszczają się niektórzy przełożeni wobec podwładnych pracowników na tej Uczelni. Pracowników, którzy są również w sposób nieetyczny wykorzystywani, zastraszani, poniżani, szykanowani, którzy boją się mówić prawdę i latami znoszą patologię mobbingu, tylko dlatego, aby nie stracić pracy. Oczywiście nie można uogólniać, gdyż są również na tej Uczelni wspaniali przełożeni, prawdziwi mistrzowie, którzy dzielą się wiedzą, pomagają w dynamicznym i prężnym rozwoju, ale trzeba mieć wielkie szczęście, aby trafić na takiego Kierownika.
Podobnie jak Studenci latami bali się mówić o swojej krzywdzie wielu asystentów, też woli w milczeniu znosić zachowania daleko wykraczające poza normy etyczne, niż się temu przeciwstawić. Czy za zjawisko moralnie akceptowalne i zgodne z prawem można uznać dopisywanie przełożonej, do każdej publikacji wychodzącej z zakładu, pomimo tego, że nie wniosła żadnego wkładu naukowego, a nawet nie sprawdziła pracy? Nazywając rzeczy po imieniu, to jest zwykła kradzież własności intelektualnej. Jeżeli ktoś został kiedykolwiek okradziony to łatwo wyobrazi sobie, jak czuje się człowiek okradany ze swojej pracy naukowej, której poświecił wiele czasu i wyrzeczeń, jak czuje się wtedy, gdy słyszy od swojej przełożonej, że musi dopisać do swojej publikacji jeszcze kolejną osobę/osoby, bo inaczej nie uzyska zgody na opublikowanie manuskryptu.
Czy wymuszanie na podwładnych udziału w „towarzyskich spotkaniach” przez kierownika jednostki, nie jest niedopuszczalną formą wykorzystywania swojej pozycji zawodowej?
Czy publiczne uwłaczanie godności podwładnej, która zaszła w ciążę może być akceptowalne na tej Uczelni?
Czy dopuszczalne jest nieprzestrzeganie przez przełożoną zapisów Statutu SUM, mówiących o obowiązku „dbania o stały rozwój naukowy pracowników” w sytuacji, w której przełożony blokuje podwładnemu pracownikowi naukowo-dydaktycznemu rozwój naukowy na kilka znaczących lat?
Dlaczego dopuszcza się sytuacje, w której pracownik z prawie 20-letnim, nienagannym stażem pracy jest zwalniany z SUM tylko dlatego, że stał się już bezużyteczny z punktu widzenia potrzeb przełożonego?
Dlaczego wystarczy napisanie na wniosku o zwolnienie z pracy asystenta, a jednocześnie matki samotnie wychowującej dziecko, jednego zdania „nie widzę możliwości dalszej współpracy”, aby taki pracownik został pozbawiony zatrudnienia na SUM?
Dlaczego kolejni przełożeni – Kierownik Katedry i Dziekan - piszą na tym wniosku „prośbę popieram” nie przeprowadzając jakiejkolwiek rozmowy wyjaśniającej z pracownikiem?
Dlaczego żadnych konsekwencji nie ponoszą osoby, które dopuszczają się wezwania pod fałszywym pretekstem, tego samego pracownika do Dziekanatu, przetrzymywania go tam przez godzinę, mimo jego woli tylko po to, aby wręczyć mu - w warunkach uwłaczających ludzkiej godności – wypowiedzenie z pracy?
Dlaczego pokrzywdzony pracownik musi szukać pomocy w Instytucjach zewnętrznych w Sądzie, w Prokuraturze, w kilku Ministerstwach, w Instytucjach Pozarządowych, a nie znajduje pomocy na Uczelni, mimo tego, że zgłasza na piśmie Władzom Uczelni czyny wyraźnie noszące znamiona mobbingu?
Dlaczego nie znajduje pomocy w Związkach Zawodowych, które odmawiają dalszej współpracy w momencie, gdy pracownik prosi o zgłoszenie sprawy do Prokuratury?
I wreszcie zapytam, dlaczego na tej Uczelni są pracownicy, którym „rozdzielano” ciągłość umów o pracę miesięcznymi „przerwami”?
Rekordziści przepracowywali nawet kilkanaście lat na czas określony. Czy nie jest to swego rodzaju polityka zastraszenia pokazująca pracownikowi, że w każdym momencie może zostać zwolniony z pracy na SUM, bez podania przyczyny, pozostawiony bez środków do życia i możliwości utrzymania rodziny. Już sam lęk przed utratą pracy powoduje, że pracownik SUM podobnie, jak Student tej Uczelni jest w stanie znieść wszystko.
Czy naprawdę istnieje na to wszystko przyzwolenie członków Wspólnoty Akademickiej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach?
Podobnie jak Studenci latami bali się mówić o swojej krzywdzie wielu asystentów, też woli w milczeniu znosić zachowania daleko wykraczające poza normy etyczne, niż się temu przeciwstawić. Czy za zjawisko moralnie akceptowalne i zgodne z prawem można uznać dopisywanie przełożonej, do każdej publikacji wychodzącej z zakładu, pomimo tego, że nie wniosła żadnego wkładu naukowego, a nawet nie sprawdziła pracy? Nazywając rzeczy po imieniu, to jest zwykła kradzież własności intelektualnej. Jeżeli ktoś został kiedykolwiek okradziony to łatwo wyobrazi sobie, jak czuje się człowiek okradany ze swojej pracy naukowej, której poświecił wiele czasu i wyrzeczeń, jak czuje się wtedy, gdy słyszy od swojej przełożonej, że musi dopisać do swojej publikacji jeszcze kolejną osobę/osoby, bo inaczej nie uzyska zgody na opublikowanie manuskryptu.
Czy wymuszanie na podwładnych udziału w „towarzyskich spotkaniach” przez kierownika jednostki, nie jest niedopuszczalną formą wykorzystywania swojej pozycji zawodowej?
Czy publiczne uwłaczanie godności podwładnej, która zaszła w ciążę może być akceptowalne na tej Uczelni?
Czy dopuszczalne jest nieprzestrzeganie przez przełożoną zapisów Statutu SUM, mówiących o obowiązku „dbania o stały rozwój naukowy pracowników” w sytuacji, w której przełożony blokuje podwładnemu pracownikowi naukowo-dydaktycznemu rozwój naukowy na kilka znaczących lat?
Dlaczego dopuszcza się sytuacje, w której pracownik z prawie 20-letnim, nienagannym stażem pracy jest zwalniany z SUM tylko dlatego, że stał się już bezużyteczny z punktu widzenia potrzeb przełożonego?
Dlaczego wystarczy napisanie na wniosku o zwolnienie z pracy asystenta, a jednocześnie matki samotnie wychowującej dziecko, jednego zdania „nie widzę możliwości dalszej współpracy”, aby taki pracownik został pozbawiony zatrudnienia na SUM?
Dlaczego kolejni przełożeni – Kierownik Katedry i Dziekan - piszą na tym wniosku „prośbę popieram” nie przeprowadzając jakiejkolwiek rozmowy wyjaśniającej z pracownikiem?
Dlaczego żadnych konsekwencji nie ponoszą osoby, które dopuszczają się wezwania pod fałszywym pretekstem, tego samego pracownika do Dziekanatu, przetrzymywania go tam przez godzinę, mimo jego woli tylko po to, aby wręczyć mu - w warunkach uwłaczających ludzkiej godności – wypowiedzenie z pracy?
Dlaczego pokrzywdzony pracownik musi szukać pomocy w Instytucjach zewnętrznych w Sądzie, w Prokuraturze, w kilku Ministerstwach, w Instytucjach Pozarządowych, a nie znajduje pomocy na Uczelni, mimo tego, że zgłasza na piśmie Władzom Uczelni czyny wyraźnie noszące znamiona mobbingu?
Dlaczego nie znajduje pomocy w Związkach Zawodowych, które odmawiają dalszej współpracy w momencie, gdy pracownik prosi o zgłoszenie sprawy do Prokuratury?
I wreszcie zapytam, dlaczego na tej Uczelni są pracownicy, którym „rozdzielano” ciągłość umów o pracę miesięcznymi „przerwami”?
Rekordziści przepracowywali nawet kilkanaście lat na czas określony. Czy nie jest to swego rodzaju polityka zastraszenia pokazująca pracownikowi, że w każdym momencie może zostać zwolniony z pracy na SUM, bez podania przyczyny, pozostawiony bez środków do życia i możliwości utrzymania rodziny. Już sam lęk przed utratą pracy powoduje, że pracownik SUM podobnie, jak Student tej Uczelni jest w stanie znieść wszystko.
Czy naprawdę istnieje na to wszystko przyzwolenie członków Wspólnoty Akademickiej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarze:
Ciężko tutaj o jakieś proste wytłumaczenie tych sytuacji. Może przełożeni, którzy stosują wobec podwładnych mobbing sami byli ofiarami mobbingu w przeszłości? Dodatkowo nadmierna hierarchiczność sprzyja nadużywaniu władzy i poczuciu bezkarności.
A czy rozdzielanie profesur uczelnianych tak jak się to dokonało w tym roku też nie jest formą dyskryminacji innych pracowników, którzy maja większy dorobek ale pracują na innym wydziale? Takie traktowanie idzie od samej góry
Zgadzam się z komentarzem z dnia 18 czerwca. Też jestem wśród tych pracowników tzw "gorszego" sortu" i ze zgrozą patrzę na nieetyczne działanie uczelni związane z awansowaniem pracowników. Widzę, że jest nieważny dorobek, praca dla uczelni w wielu komisjach, opieka nad doktorantami oraz studentami chcącymi pogłębiać wiedzę w kołach naukowych... no cóż są "równi i równiejsi" tylko szkoda, że to się dzieje na Uczelni, której powinno zupełnie coś innego przyświecać. Zresztą wszystkie ideały już niestety legły w gruzach...
Do Komentującego z 19 czerwca - świetne określenie. Będąc pracownikiem "gorszego sortu" jak i wg innych Polakiem "gorszego sortu" pewnie muszę się do tego przyzwyczaić.
Dziękuję Władzom Uczelni za nieustanne przypominanie nam, że polityka z wszelkimi jej wadami i przywarami funkcjonuje nie tylko w skali makro ale i skali mikro. I politycy wszędzie są tacu sami - kłamią, obiecuję, nie dotrzymują słowa …
Gorszy Sort
P.S. pozdrawiam wszystkich Pracowników Gorszego Sortu, miejmy nadzieję, że kiedyś sprawiedliwość nastanie, a przynajmniej bez obaw rano patrzę w lusto, bo nie wchodzę żadnej władzy do ...
Wszystko opisane w tym poście jest prawdą. Pytanie tylko kiedy zostanie to zamiecione pod dywan, bo że nic z tym nie zrobią jest raczej pewne.
Komentarz nadesłany na mój adres poczty elektronicznej.
Wymuszanie obecności na spotkaniach towarzyskich.
Jak ja to dobrze pamiętam.
Osaczanie, wciąganie w lepki krąg klakierów, morze alkoholu. Kto nie uczestniczy ten nie operuje, nie publikuje, jest obgadywany, itd. Było bardzo trudno wyrwać się z matni.
Kilku kolegów zrobiło kariery. Ja, żeby ratować zdrowie i niezależność, ruszyłem w świat.
Kiedy znów się spotkamy, dopowiem resztę.
Prześlij komentarz