czwartek, 28 lutego 2019

Smutek polskiej nauki

Na dzisiejszym posiedzeniu Rady Wydziału w Zabrzu Prof. dr hab. T. Szczepański, Prorektor ds. nauki przedstawił zasady oceny pracy naukowej wg nowej ustawy. Okresowa ocena dokonywana co 4 lata nie będzie dotyczyła wydziałów jak to było dotąd, ale dyscyplin naukowych. Druga kluczowa zmiana dotyczy ograniczenia liczby publikacji do 4 w okresie 4 lat jakie będzie mógł wykazać każdy pracownik podlegający ocenie. Rola najbardziej płodnych badaczy ulegnie zatem drastycznemu ograniczeniu. Nie znamy wielu ważnych szczegółów np. nie jest znana lista czasopism, w których powinniśmy publikować. Generalny kierunek reform wydaje się słuszny: zmotywować pracowników do pracy, poprawić jakość pracy naukowej.

Jest jednak jedno "ALE".

Nauka na odpowiednim poziomie nie powstanie ot tak sobie. Poza czynnikiem ludzkim, zaangażowaniem i pasją badawczą są jeszcze pieniądze. A tych nie ma i nie widać by miały się pojawić.
Wniosek jest prosty, nie będzie postulowanego postępu.

I tu moje najbardziej pesymistyczne spostrzeżenie. W świetle ostatnich planów rządu określanych mianem "5" Kaczyńskiego widać, że w kraju jest masa wolnych środków finansowych. Realizacja najnowszych zamierzeń rządu to kwoty rzędu 43 miliardów złotych rocznie. Czy na pewno "13" dla emerytów i emerytura dla matek czworga dzieci pchnie Polskę na tory szybkiego rozwoju? Czy na pewno tędy droga do nadrabiania zapóźnień cywilizacyjnych i dogonienia światowych liderów?
Kwestie społeczne są ważne, ale trwałe podstawy pomyślności państwa tworzy gospodarka, w której poczesne miejsce muszą zajmować nauka i uczelnie. A skoro przez 3 dekady wolnej Polski licząc od przełomu 1989 nauka nie została uznana za motor postępu to tak się nigdy nie stanie. Smutne to wszystko wokół nas w polskich uczelniach, a nadziei znikąd nie widać...

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Tak się dzieje i będzie działo, bo jesteśmy krajem kolonialnym. W takim kraju nikomu nie zależy na rozwoju elit. Mamy kupować technologie zagraniczne, które sprzedaje nam się po wygórowanych cenach. Nigdy nie stworzono programu sensownego finansowania nauki powiązanego z tworzeniem elity ponieważ taka elita byłaby zagrożeniem dla beneficjentów systemu, który spycha nas do roli taniej siły roboczej. Dlatego uczelnie zostały nie tknięte zmianami a system PRL został przeniesiony. Naukowcy w jakikolwiek sposób powiązani z dawnym systemem byli wygodni gdyż do zachowania posad "sidzieli cicho". PRL tworzył w większości miernych, biernych i wiernych. Rządzący po 89 r. chcieli zachować ten system, gdyż wbrew pozoram żadana zmiana się nie dokonało. Komunizm był niewydolny i musiał upaść. Stara ekipa dogadała się z nową i stworzono PRF-bis, system semidemokratyczny, w którym nie mamy realnego wpływu na władzę. W takim państwie łatwo lobbować, "przekonac" polityka, że lepiej wprowadzić zagraniczny koncern niż dawać pieniądze na rozwój lokalnej nauki. Przecież środki wydaje się także na ulgi dla montownu róznorakich koncernów dofinansowując bogate państwa kosztem naszego biednego społeczeństwa Czy nie lepiej te środki przeznaczyć na rozwój nauki i rodzimych elit? Byłoby to w intereseie narodu polskiego, ale niekoniecznie w interesie UE i klasy, która rządzi po 89 r.

Anonimowy pisze...

Zrozumiałe są aspiracje naukowców do dużych zarobków, ale w naszym kraju lepiej będzie wtedy, kiedy całe społeczeństwo będzie zamożniejsze. W tym celu należy oddolnie podnosić jego stan posiadania. Wysoka ranga nauki w biednym społeczeństwie jest nierealna. Wzbogacić się muszą szerokie rzesze, nie elity. Bo wtedy zrozumienie innych potrzeb stanie się bardziej powszechne. W naszym kraju tylko jednostki zajmujące się nauką zasługują na poparcie i duże pieniądze. Ale oni raczej nie narzekają (w naszej uczelni również, skoro kupują wille poza granicami kraju). W takich przypadkach, gdzie panuje roszczenie: "najpierw dajcie duże pieniądze, a potem będziemy podnosić poziom nauki" nie rokuje to niestety nic pozytywnego. Wysoki poziom badań zależny jest głównie od poziomu intelektualnego badacza, jego pomysłu, koncepcji, mądrości i talentu organizacyjnego. A także od wytrwałości i uporu w dążeniu do celu. Doświadczenie i cierpliwość jest bardzo pożądana. Takich cech ze świeczką szukać u naszych naukowców.

Anonimowy pisze...

Zgadzam się w 100% z przedmówcą. Jestem młodym pracownikiem nauki (doktorant), bardzo zależy mi na nauce jest to moja pasja i chciałabym pracować na tym polu jak najdłużej, jednak stopień ignorancji wśród kadry załamuje mnie.. brak współpracy, ignorancja, brak zainteresowania i zostawianie samego sobie młodego pracownika, który chce coś zrobić jest po prostu straszne a przede wszystkim brak zainteresowania własnym przedmiotem i niechęć do pogłębiania wiedzy..., być może to wszystko przez tą biurokrację ... ale przy dobrej organizacji czasu i wzajemnej życzliwości wszystko da radę zrobić. Wydaje mi się że żadne pieniądze nie pomogą - powiem dobitnie, ale jest to zdegenerowane środowisko, jeżeli naukowcom się nie chce pracować nic tego nie zmieni.