środa, 10 października 2018
Kilka bieżących uwag
Rozmawiałem dziś ze znajomym, który zwrócił mi uwagę na brak na blogu nowych tekstów. Istotnie, w bieżącym miesiącu nie zamieściłem żadnego postu. A spraw do przedstawienia jest wiele. Oczywiście na czoło wysuwa się problem reformy szkolnictwa wg nowej ustawy. Niestety, do "dołów" uczelnianych nie docierają żadne konkretne informacje. A czas leci. Można się wręcz zastanowić jak ma wyglądać wytyczenie kierunków zmian w konkretnej uczelni. Idzie o fundamentalne kwestie, które będą wpływać na funkcjonowanie uczelni na dekady. Nie wszystko jest zapisane w ustawie i nie wyobrażam sobie by jakaś komisja, nawet najlepsza i najbardziej kompetentna, miała wybrać najlepsze wg niej zasady funkcjonowania uczelni. A przyszły podział władzy może być różny.
Zgodnie z moim wyobrażeniem o demokracji akademickiej pewne "kamienie milowe" reformy powinny być zaakceptowane przez szersze grono osób niż tylko członkowie komisji i Senat. To suweren (czytaj społeczność uczelni) powinien rozumieć i akceptować wybory w kluczowych kwestiach. Obawiam się jednak, że w wielu powodów tak nie będzie. Pośpiech w tworzeniu nowych regulacji nie sprzyja otwartej dyskusji, znaczna część pracowników (może większość) nie ma ochoty i czasu na te sprawy (pracy mamy coraz więcej przy tym samym czasie trwania doby i malejących realnie dochodach), a władzy uczelni zbyt szeroka dyskusja nie byłaby na rękę. Przypomnę, że po wystąpieniu Rektora Prof. P. Jałowieckiego na posiedzeniu Rady Wydziału nie rozgorzała dyskusja.
Apatia, brak wiary w lepszą przyszłość zdominowały życie szkół wyższych.
Jak dokonać "skoku cywilizacyjnego" skoro nie widać osób zainteresowanych by wziąć udział we wspólnym wysiłku na rzecz uczelni?
Perspektywa nowych, wysokich wymagań wobec nas przy braku czytelnego sygnału, że uniwersytet może być miejscem budowania kariery zawodowej pojedynczego pracownika fatalnie wpływa na motywacje ludzkie. Same zmiany typu administracyjno-organizacyjnego + nowe wymogi nie zbudują przyszłości. Bardzo chciałbym by ta pesymistyczna wizja się nie sprawdziła...
Zgodnie z moim wyobrażeniem o demokracji akademickiej pewne "kamienie milowe" reformy powinny być zaakceptowane przez szersze grono osób niż tylko członkowie komisji i Senat. To suweren (czytaj społeczność uczelni) powinien rozumieć i akceptować wybory w kluczowych kwestiach. Obawiam się jednak, że w wielu powodów tak nie będzie. Pośpiech w tworzeniu nowych regulacji nie sprzyja otwartej dyskusji, znaczna część pracowników (może większość) nie ma ochoty i czasu na te sprawy (pracy mamy coraz więcej przy tym samym czasie trwania doby i malejących realnie dochodach), a władzy uczelni zbyt szeroka dyskusja nie byłaby na rękę. Przypomnę, że po wystąpieniu Rektora Prof. P. Jałowieckiego na posiedzeniu Rady Wydziału nie rozgorzała dyskusja.
Apatia, brak wiary w lepszą przyszłość zdominowały życie szkół wyższych.
Jak dokonać "skoku cywilizacyjnego" skoro nie widać osób zainteresowanych by wziąć udział we wspólnym wysiłku na rzecz uczelni?
Perspektywa nowych, wysokich wymagań wobec nas przy braku czytelnego sygnału, że uniwersytet może być miejscem budowania kariery zawodowej pojedynczego pracownika fatalnie wpływa na motywacje ludzkie. Same zmiany typu administracyjno-organizacyjnego + nowe wymogi nie zbudują przyszłości. Bardzo chciałbym by ta pesymistyczna wizja się nie sprawdziła...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
Czy SUM i UŚ pójdą śladem WUM-u i UW?
http://www.rynekzdrowia.pl/Nauka/Uniwersytet-Warszawski-i-Warszawski-Uniwersytet-Medyczny-utworza-federacje,188537,9.html
Prześlij komentarz