poniedziałek, 16 października 2017
O systemie opieki zdrowotnej
Ostatnie dwa tygodnie minęły pod znakiem protestu młodych lekarzy żądających wyższych zarobków, ale domagających się zwiększenia finansowania systemu opieki zdrowotnej. Jak dotąd nie udało się osiągnąć porozumienia. Pytanie czy jest to możliwe? Czy oczekiwania tej grupy są realne w bliskiej perspektywie czasowej? Warto przy nieco szerszej analizie wziąć pod uwagę szereg elementów i oderwać się bieżących interesów politycznych czy grupowych.
Po pierwsze.
System opieki zdrowotnej nie uległ po 1989 roku zasadniczym zmianom. Próba wprowadzenia systemu konkurencyjnego różnych podmiotów (płatników) została zastąpiona systemem centralnym. Nie dopuszczono do rynku świadczeń prywatnych kas chorych. Zatem pieniądz nie idzie za pacjentem, szpitale, poradnie czy indywidualni lekarze ze sobą nie rywalizują dobrym poziomem opieki nad pacjentem i dbałością o stronę ekonomiczną.
Po drugie.
Poziom finansowania jest bardzo niski, poniżej 5% PKB nie może zapewnić dobrego dostępu do usług zdrowotnych. Postulowane finansowanie rzędu 6-7% to ciągle mgliste zapowiedzi bez gwarancji czasu kiedy osiągniemy ten pułap.
Po trzecie.
Polska przystąpiła do Unii Europejskiej, w której jest ogromny niedobór lekarzy, a także innych fachowych pracowników z branży medycznej. Od lat trwa exodus lekarzy do Niemiec, Wielkiej Brytanii czy państw skandynawskich. Czy można się dziwić, że niejeden młody człowiek na początku swej drogi zawodowej wybiera pensję wielokrotnie wyższą niż w kraju gdzieś daleko od Ojczyzny? W Czechach ten problem w zasadzie zniknął po znaczącym zwiększeniu płac lekarzy.
Po czwarte.
Problem niedoboru lekarzy usiłujemy rozwiązywać zwiększając liczbę miejsc w już istniejących uczelniach i tworząc nowe wydziały. To ślepa uliczka, obniżamy poziom nauczania, ponosimy jako państwo ogromne koszty rzędu 0,5 miliona zł na jednego absolwenta, a potem znacząca część młodych adeptów medycyny emigruje. W ten sposób Polska dotuje inne, bogatsze od nas państwa.
Po piąte.
Być może oczekiwany poziom płac lekarzy (nie tylko młodych, ale także tych z wieloletnim stażem pracy) odbiega od średnich w innych zawodach co spotyka się z krytyką. Niemniej jeśli nic nie zrobimy niedobór lekarzy będzie się pogłębiał, a już dziś w Polsce mamy jeden z najniższych odsetków lekarzy na liczbę mieszkańców. Wobec problemów zdrowotnych inne sprawy zawsze schodzą na dalszy plan. Kto nas będzie leczył za parę lat?
Po szóste.
Oczekiwany poziom wynagrodzeń warto ujmować nie jako określone sumy, ale w odniesieniu do innych wynagrodzeń w systemie opieki zdrowotnej. Musi być zachowana logiczna proporcja między dochodami poszczególnych grup zawodowych. Np. salowa na kwotę X, pielęgniarka dwa-trzy razy większą, młody lekarz trzy razy większą, specjalista pięć, a ordynator 6-8 x większą. To są tylko ogólne symulacje dające pogląd jak należy konstruować system płac, precyzyjne zasady i właściwe proporcje pozostają kwestią otwartą. Myślę oczywiście o płacy za pracę etatową, mieszanie poziomu płac na kontrakcie z wynagrodzeniem za etat jest niedopuszczalne. Generalnie, taki rosnący poziom płac występuję w krajach rozwiniętych, a różnica polega na tym, że salowa w Norwegii czy UK nie zarabia 1500 zł tylko znacznie więcej. Płaca lekarza-specjalisty w UK to kwotą rzędu 60.000-80.000 funtów rocznie czyli 25.000-30.000 zł brutto na miesiąc. Zatem łatwo sobie odpowiedzieć ile powinien zarabiać polski lekarz za pracę na pełnym etacie; w przybliżeniu połowę tej kwoty. A stażysta czy rezydent mógłby liczyć na około 40-50% uposażenia specjalisty.
Po pierwsze.
System opieki zdrowotnej nie uległ po 1989 roku zasadniczym zmianom. Próba wprowadzenia systemu konkurencyjnego różnych podmiotów (płatników) została zastąpiona systemem centralnym. Nie dopuszczono do rynku świadczeń prywatnych kas chorych. Zatem pieniądz nie idzie za pacjentem, szpitale, poradnie czy indywidualni lekarze ze sobą nie rywalizują dobrym poziomem opieki nad pacjentem i dbałością o stronę ekonomiczną.
Po drugie.
Poziom finansowania jest bardzo niski, poniżej 5% PKB nie może zapewnić dobrego dostępu do usług zdrowotnych. Postulowane finansowanie rzędu 6-7% to ciągle mgliste zapowiedzi bez gwarancji czasu kiedy osiągniemy ten pułap.
Po trzecie.
Polska przystąpiła do Unii Europejskiej, w której jest ogromny niedobór lekarzy, a także innych fachowych pracowników z branży medycznej. Od lat trwa exodus lekarzy do Niemiec, Wielkiej Brytanii czy państw skandynawskich. Czy można się dziwić, że niejeden młody człowiek na początku swej drogi zawodowej wybiera pensję wielokrotnie wyższą niż w kraju gdzieś daleko od Ojczyzny? W Czechach ten problem w zasadzie zniknął po znaczącym zwiększeniu płac lekarzy.
Po czwarte.
Problem niedoboru lekarzy usiłujemy rozwiązywać zwiększając liczbę miejsc w już istniejących uczelniach i tworząc nowe wydziały. To ślepa uliczka, obniżamy poziom nauczania, ponosimy jako państwo ogromne koszty rzędu 0,5 miliona zł na jednego absolwenta, a potem znacząca część młodych adeptów medycyny emigruje. W ten sposób Polska dotuje inne, bogatsze od nas państwa.
Po piąte.
Być może oczekiwany poziom płac lekarzy (nie tylko młodych, ale także tych z wieloletnim stażem pracy) odbiega od średnich w innych zawodach co spotyka się z krytyką. Niemniej jeśli nic nie zrobimy niedobór lekarzy będzie się pogłębiał, a już dziś w Polsce mamy jeden z najniższych odsetków lekarzy na liczbę mieszkańców. Wobec problemów zdrowotnych inne sprawy zawsze schodzą na dalszy plan. Kto nas będzie leczył za parę lat?
Po szóste.
Oczekiwany poziom wynagrodzeń warto ujmować nie jako określone sumy, ale w odniesieniu do innych wynagrodzeń w systemie opieki zdrowotnej. Musi być zachowana logiczna proporcja między dochodami poszczególnych grup zawodowych. Np. salowa na kwotę X, pielęgniarka dwa-trzy razy większą, młody lekarz trzy razy większą, specjalista pięć, a ordynator 6-8 x większą. To są tylko ogólne symulacje dające pogląd jak należy konstruować system płac, precyzyjne zasady i właściwe proporcje pozostają kwestią otwartą. Myślę oczywiście o płacy za pracę etatową, mieszanie poziomu płac na kontrakcie z wynagrodzeniem za etat jest niedopuszczalne. Generalnie, taki rosnący poziom płac występuję w krajach rozwiniętych, a różnica polega na tym, że salowa w Norwegii czy UK nie zarabia 1500 zł tylko znacznie więcej. Płaca lekarza-specjalisty w UK to kwotą rzędu 60.000-80.000 funtów rocznie czyli 25.000-30.000 zł brutto na miesiąc. Zatem łatwo sobie odpowiedzieć ile powinien zarabiać polski lekarz za pracę na pełnym etacie; w przybliżeniu połowę tej kwoty. A stażysta czy rezydent mógłby liczyć na około 40-50% uposażenia specjalisty.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz