piątek, 1 kwietnia 2016
Podsumowanie marca
Od dłuższego czasu nie zamieszczałem na blogu tekstów podsumowujących mijający miesiąc. W marcu zanotowałem dużą liczbę wejść (blisko 5000) oraz aktywność Czytelników mierzoną dużą liczbą nadesłanych komentarzy. Wydarzenia z marca skłoniły mnie do napisania paru zdań. Dwie sprawy skupiły uwagę Czytelników; chronologicznie były to wybory nowych władz Wydziału oraz odejście naszego kolegi doktor Daniel Sabata. Jego śmierć poruszyła wiele osób, nie mogłem być obecny na pogrzebie, ale wiem, że w ostatniej drodze Daniela towarzyszyło Mu bardzo liczne grono jego znajomych i przyjaciół. Daniela nie ma już wśród nas, ale może warto chwilę przystanąć i spróbować naśladować choć niektóre z Jego cech?
I druga sprawa, wybory władz. Chyba nie było dla większości pracowników zaskoczeniem wybór Prof. Misiołka na kolejną kadencję, ale pewną niespodzianką dla mnie była ogromna liczba komentarzy, jakie nadeszły od Czytelników bloga w nawiązaniu do tekstów marcowych. Znakomita z nich dotyczy najważniejszych spraw życia akademickiego. Fakt, iż wiele osób ciągle żyje sprawami uczelni powinno cieszyć, ale jednocześnie świadczy nie tylko o trosce, ale pokazuje także frustrację i rozczarowanie dotyczące naszego codziennego życia akademickiego. Szczególnie ważne są liczne głosy studentów, dziękuję za nie.
Dlaczego takie dyskusje i wymiana poglądów nie toczą się na niwie organów kolegialnych uczelni lub na łamach comiesięcznego wydania Newslettera? Dlaczego chowamy się za parawanem anonimowości komentatora na blogu? Żadna instytucja, a w szczególności uczelnia wyższa nie może funkcjonować bez otwartej dyskusji. Przecież dyskusja na tego rodzaju forum, jak blog nie zastąpi rzeczywistej wymiany poglądów, życie wirtualne nie może wyprzeć prawdziwej, żywej dyskusji między ludźmi. By taka dyskusja mogła mieć miejsce potrzeba woli ze strony władz oraz pracowników.
Czy taka wola istnieje? Patrząc na aktywność na blogu można zakładać, że pracownicy akademiccy widzą potrzebę dyskusji oraz zmian w życiu akademickim.
Zatem ruch należy do władz uczelni…
I druga sprawa, wybory władz. Chyba nie było dla większości pracowników zaskoczeniem wybór Prof. Misiołka na kolejną kadencję, ale pewną niespodzianką dla mnie była ogromna liczba komentarzy, jakie nadeszły od Czytelników bloga w nawiązaniu do tekstów marcowych. Znakomita z nich dotyczy najważniejszych spraw życia akademickiego. Fakt, iż wiele osób ciągle żyje sprawami uczelni powinno cieszyć, ale jednocześnie świadczy nie tylko o trosce, ale pokazuje także frustrację i rozczarowanie dotyczące naszego codziennego życia akademickiego. Szczególnie ważne są liczne głosy studentów, dziękuję za nie.
Dlaczego takie dyskusje i wymiana poglądów nie toczą się na niwie organów kolegialnych uczelni lub na łamach comiesięcznego wydania Newslettera? Dlaczego chowamy się za parawanem anonimowości komentatora na blogu? Żadna instytucja, a w szczególności uczelnia wyższa nie może funkcjonować bez otwartej dyskusji. Przecież dyskusja na tego rodzaju forum, jak blog nie zastąpi rzeczywistej wymiany poglądów, życie wirtualne nie może wyprzeć prawdziwej, żywej dyskusji między ludźmi. By taka dyskusja mogła mieć miejsce potrzeba woli ze strony władz oraz pracowników.
Czy taka wola istnieje? Patrząc na aktywność na blogu można zakładać, że pracownicy akademiccy widzą potrzebę dyskusji oraz zmian w życiu akademickim.
Zatem ruch należy do władz uczelni…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
9 komentarze:
Cycę tylko powiedzieć, że swoim dzieciem będę odradzała pracę na uczelni medycznej. Mają kształcić się praktycznie, doskonalić w leczeniu, a nie w fanaberiach i wymysłach związanych z nauką, które często nie służy pacjentom, ale spełnianiu własnych ambicji.
Nikt sie nie przejmuje w kraju rozwijaniem umiejetnosci zawodowych. Byle jakie ksztalcenie podyplomowe, specjalizacja wyglada dobrze tylko na papierze. I nikomu nie zalezy aby bylo lepiej. Dlatego "ucieka" sie w robienie "nauki" zamiast poprawiac standardy leczenia. Lepiej nie bedzie niestety.
Powód jest jeden główny: uczelnie medyczne mają najlepszą korzyść finansową zwiększając liczbę studentów. Jakość edukacji ma niewielkie znaczenie. Liczy się ilość. Przecież już zapowiedziano zwiększenie miejsc do maksymalnych granic.
Czy studenci mogli by przedstawić szerzej i szczegółowo problem z miejscami dla polskich studentów (których nie stać na wynajem jak zagranicznych) w wyremontowanych akademikach w Zabrzu ? Dużo osób jest tym zainteresowanych.
Samorzad studencki powinien powaznie zajac sie ta sprawa z kosztem wynajmu w akademikach zabrzanskich po remoncie
Sporo jest na tym blogu wpisów osób zawiedzionych życiem akademickim, dydaktyką, zarobkami. Ale zachodzi pytanie, czy ci co piszą, mówią jedynie w swoim imieniu, czy też większej grupy osób. Wydaje się, że piszą jedynie własne uwagi, a więc osób takich w uczelni jest stosunkowo niewiele. Oznacza to, że znakomitej większości odpowiada sposób zarządzania uczelnią, stosunki międzyludzkie, stan nauki i dydaktyki, nie dziwi ich wiele zdarzeń, a zadowolenie swoje potwierdzają w kolejnych wyborach. Bo przecież gdyby tak nie było, to wpisów na tym blogu byłoby znacznie więcej, a ludzie pragnący zmian dobitnie by to artykułowali i co ważniejsze działali. Najwięcej krytyki dotyczy niskich zarobków i nadchodzących głodowych emerytur. Jest to w gestii władz, a więc jeśli nie walczymy o to, to nie narzekajmy. Oficjalnie podano, że w Polsce brakuje ok.70 tysięcy lekarzy, zamykają całe oddziały, mamy więc gdzie odejść i zatrudnić się na wyżej płatnych etatach.
Nieprawidłowości są zawsze i wszędzie, na Zachodzie też. Chodzi jednak o to, czy władza jest chętna, aby je eliminować oraz jak szybko. Otóż władze naszej uczelni, nie są w ogóle do tego skłonne. Widocznie naciski są za małe, albo opisywane błędy nie są w ocenie władz niezbędne do naprawy. Tendencja "małych kroków" byle w dobrym kierunku jest niezwykle pożądana.
Czy to prawda, że nie są już podawane do publicznej wiadomości harmonogramy z posiedzeń Rad Wydziałów ? Dlaczego ???
Czasy "ładnych wyglądających liter" przed nazwiskiem już się skończyły. Obecnie liczą się kompetencje i umiejętności leczenia pacjenta, który docenia umiejętności praktyczne. A nauką deprecjonują już wszyscy, przy mikroskopijnych nakładach finansowych.
Prześlij komentarz