czwartek, 4 września 2014

Wakacyjne reminiscencje


Wakacje za nami, niebawem zacznie się nowy rok akademicki. Dzisiaj, niejako na przełomie czasu odpoczynku i pracy chciałbym napisać parę zdań o pewnej obserwacji poczynionej w czasie podróży po Polsce. Wracając do domu dostrzegłem informacje o konsultacjach pewnego znanego profesora. Nie byłoby w tym pewnie nic specjalnego gdyby nie fakt, iż to ogłoszenie zamieszczono na tablicy o wymiarach rzędu 2x2 m, postawionej na skraju ruchliwej drogi, typowej dla reklam np. biur podróży, filmów czy jakiejkolwiek innej działalności komercyjnej. Regulacje samorządu lekarskiego w kwestii jak powinny wyglądać tablice informujące o pracy gabinetów lekarskich są czytelne. Określona jest ich treść oraz wielkość. Takie zasady mają jednoznacznie odróżniać naszą pracę od działalności w innych dziedzinach. Lekarz to nie obwoźny sprzedawca jakichś niezbyt określonych dóbr, które można reklamować w dowolny sposób np. na wzór proszków do prania.

Opisany przykład demonstruje jak można obniżać rangę zawodu lekarza, a że dotyczy to luminarza medycyny, znanego profesora sprawa nabiera dodatkowego znaczenia.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

ALL ANIMALS ARE EQUAL BUT SOME ANIMALS ARE MORE EQUAL THAN OTHERS.

Anonimowy pisze...

A ja myślę, że należało zrobić zdjęcie i nawet jeżeli nie wrzucać tutaj, to przekazać komu trzeba

Anonimowy pisze...

Ha, a ja wiem, a nie powiem. Panie Profesorze, tak się bawią dzieci. Albo Pan pisze całość informacji, albo wcale. Pozdrawiam,

Anonimowy pisze...

Być może te regulacje należałoby zmienić? Bo raczej nie przystają do obecnej sytuacji. Prosty przykład - mam gabinet, gdzie prowadzę jednoosobową działalność i zgodnie z regulacjami IL nie mogę się reklamować. Ale naprzeciwko stoi niewiele większy budyneczek, spółki z o.o. świadczącej podobne usługi medyczne i ona już może się reklamować dowolnie. Gdzie tu sens? I czemu w imię zasad mam się stawiać na gorszej pozycji?