niedziela, 24 listopada 2013

Jeszcze o polskiej nauce

Zasięgnąłem „języka” u przyjaciół z innych wydziałów naszej uczelni w celu ustalenia czy na posiedzeniach Rad Wydziału miała miejsce dyskusja dotycząca ostatniego rankingu ministerialnego. Owszem, informacje on wynikach wszędzie zostały przekazane, ale nigdzie nie doszło do merytorycznej dyskusji, co należy zrobić by poprawić miejsce naszej uczelni w skali kraju. W mojej radzie zalążki takiej dyskusji były (pisałem o tym 14 listopada), ale było to raczej przedstawienie jak tworzy się ranking niż dyskusja jakie podjąć konkretne działania naprawcze. Przyczyn aktualnego regresu jest wiele, działania reformatorskie muszą być wielokierunkowe. Same apele o aktywność naukową nic nie dadzą. Czekamy na konkretne propozycje władz, ale także sami musimy wykazać zainteresowanie i włączyć się do ogólnouczelnianej dyskusji, o ile takowa zostanie w ogóle zainicjowana.
Warto także przytoczyć opinię jednego z moich rozmówców, który zwrócił uwagę, że aktywność w pracy naukowej nie powinna być li tylko mierzona liczbą publikacji, punktów itd. Prawdziwe badanie naukowe powinno dawać odpowiedź na konkretne pytania wiodące do modyfikacji działań w codziennym życiu. Dopiero tak rozumiana misja nauki zasługuje na wszechstronne wsparcie, ale to jest niestety problem całej polskiej nauki zepchniętej na margines życia publicznego. Nie idzie o „sztukę dla sztuki”, ale o postęp cywilizacyjny kraju.
Każdy z nas, a szczególnie dotyczy grona profesorów i doktorów habilitowanych, ponosi jakąś „mikro winę” za totalny regres polskiej nauki. Nikt za nas nie zreformuje polskich uniwersytetów i polskiej nauki, zacząć musimy od samych siebie.

11 komentarze:

Anonimowy pisze...

Tylko jak dokladnie mierzyc ten 'postep cywilizacyjny'? I czy w takim razie w kraju 'zacofanym' swietna nauka to taka, ktora rozwiazuje problemy dawno rozwiazane?

Nie ma i nie bedzie dosknalej miary nauki. Dzisiaj myslimy, ze to obcenosc na miedzynarodowym rynku naukowym. Mam wrazenie, ze proby wycofania sie z tego zwiazane sa z nieumiejetnoscia znaleznienia sie na nim.

Anonimowy pisze...

Tak, ja się zgadzam z poprzednikiem. Obecność w publikacjach naukowych wysoko notowanych, mediach i staże zagraniczne, które pomogą nam w obyciu się z nauką światową, granty międzynarodowe z naszym udziałem, to w obecnych warunkach
chyba najlepsze kryteria poziomu nauki polskiej i postępu cywilizacyjnego.

Anonimowy pisze...

Panie Profesorze, jeżeli wg Pana: "Prawdziwe badanie naukowe powinno dawać odpowiedź na konkretne pytania wiodące do modyfikacji działań w codziennym życiu ", to wskazuje, że nie obejmuje Pan mentalnie całej nauki. Badania podstawowe, takie "sztuka dla sztuki", muszą być. Nauka tylko użyteczna szybko się skończy. To tak jakby Pan wciąż udoskonalał krany wodne w domu, a nie widział źródeł wody w górach. Tą wypowiedzią dużo Pan stracił. Niestety.

Anonimowy pisze...

Badania stosowane czy podstawowe, to wszystko nie ma znaczenia, gdy cały system jest chory. Osobiście żałuję, że nie rzuciłam nauki w odpowiednim momencie i nadal brnę w nikomu niepotrzebne badania.

Anonimowy pisze...

Odpowiadając komentatorowi z 12;44 zwracam uwagę, że każde działania muszą mieć sens poznawczy. Oczywiście inaczej na życie codzienne, bardziej bezpośrednio mają szanse oddziaływać wyniki badań klinicznych, niemniej także badania podstawowe, stanowiące niejako wstęp do badań klinicznych nie mogą być oderwane od życia. W innym przypadku są to właśnie badania nie dające szans na uzyskanie ważnych w swej istocie danych.
Wojciech Pluskiewicz

Anonimowy pisze...

@anonimowa 15.27.

Takie komentarze mnie powalaja na kolana. Co to po co Pani robi takie badania? Nikt pani do nich nie zmusza! Prosze zrobic badania, ktore sa komus potrzebne. Wydawalobymisie, ze na to da sie samemu wpasc!

Anonimowy pisze...

@anonimoy 20:05

Na szczęście hipokryzję naukową mam już za sobą i przynajmniej nie udaję, że moje prace (pomimo akceptacji w czasopismach z niezłym IF) są mało warte. Ilu z nas potrafi przyznać z "ręką na sercu", że publikujemy: z konieczności (parametryzacja), próżności (awans, punktoza) i chęci władzy (patrz punkt 1 i 2) ? Ilu z nas kieruje badaniami ważnymi z punktu widzenia rozwoju społeczeństwa ? a ilu właściwie z egoistycznych pobudek ? Poza tym zajmowanie się nauką w Polsce jest swoistego rodzaju formą kompensacji defektów systemu (opieki zdrowotnej, itp).

Anonimowy pisze...

Panie profesorze, nie zgadzam się z pana tezą, że badania muszą dawać odpowiedzi na konkretny pytania i muszą być aplikacyjne. Tak samo nie zgadzam się z pana wypowiedzią z 16:26@26.11. Dlaczego? Gdybyśmy tak wąsko patrzyli na naukę, to większość odkryć, jak najbardziej aplikacyjnych nigdy by nie powstała. Skąd dzisiaj mamy wiedzieć co będzie ważne za 10 lub 20 lat? Takie myślenie przypomina mi słynną wypowiedź chyba Haerza, odkrywcy fal radiowych - że to zupełnie nieprzydatna do niczego ciekawostka. Gdyby na naukę patrzeć i oceniać ją wyłącznie z bieżącej perspektywy ubilibyśmy wiele badań, które zmieniły świat. Wręcz odwróciłbym pana tezę, badania, których aplikacyjność widzimy już dzisiaj to badania właśnie nic nie wnoszące i małonowatorskie (skoro widzimy ich zastosowania to znaczy, że nie wybiegają zbyt daleko w przyszłość). Oczywiście nie znaczy to, że nie ma badań bezsensownych, tyle, że ocena nauki musi być bardzo ostrożna. Jest jeszcze drugi aspekt prowadzenia badań, nawet tych niezbyt górnolotnych. Jak uczyć studentów, jeśli samemu wiedzę ma się tylko z książek? Czy chirurg, który uczy transplantacji, samemu jej nie robiąc, jest w stanie kogoś czegoś nauczyć i jest wiarygodny?

Anonimowy pisze...

Panie Profesorze, cóż to jest "wstęp do badan klinicznych"? Czy ustalenie struktury DNA przez Watsona i Cricka miało jakikolwiek, w momencie tych badan, jakikolwiek "wstęp kliniczny". Nie, nie miało. To była typowa teoria. W innym nazewnictwie: sztuka dla sztuki, nic nie dające badania. Takich przykładów można podać tysiące. Co miesiąc w czasopiśmie Biochemistry ukazują się setki artykułów o - właśnie o niczym z punktu widzenia praktyki, aplikacji i przydatności. Ale to jest pożywką dla praktyki. Niezbędna pożywką.
Dyskusja o badaniach podstawowych jest stara, wciąż odżywa. Nic nowego do niej nie wniesiemy. Ważne, abyśmy nie przypominali mojego znajomego palacza co, który nie mógł zrozumieć, co ja takiego ważnego robię w laboratorium. Przecież leku na raka ani nawet na kaca nie odkryłem. Za co ja biorę wypłatę. Co innego on, który codziennie nosi węgiel i wyrzuca popiół.
W czasach komuny były OBR-y. Ośrodki badań które miały dawać gotowe praktyczne rezultaty badań naukowych. Oczywiście nie dały nic, albo bardzo mało.
Obawiam się, że gdy dojdzie Pan do władzy, każde badanie będzie musiało mieć aspekt praktyczny. Ale to nic nowego, wystarczy tylko odpowiednio sformułować założenia i cel pracy, oraz rozbudować rozdział: efekty praktyczne. To już było.

Anonimowy pisze...

Dzięki palaczowi dziesiątki ludzi miało ogrzane pomieszczenia, dzięki naukowcom-teoretykom ludzie mają...no właśnie co ? ach tak, wskaźnik IF i H.

Anonimowy pisze...

Na pewno najbardziej istotnym problemem jest obecnie brak pieniędzy na badania, więc nie ma mowy o żadnej aplikacyjności ich wyników. Dlatego nauka dołuje w tempie zastraszającym.