czwartek, 24 października 2013

O środowisku lekarskim

Niedawno wygłosiłem wykład dla grona ortopedów z województwa Opolskiego. Sobotni termin tego spotkania mógł wydawać się niezbyt fortunny, ale okazało się, że frekwencja była całkiem niezła. Akurat tego dnia była piękna pogoda, w sam raz na spędzenie wolnego czasu gdzieś na łonie natury, ale widać zainteresowanie sprawami zawodowymi przeważyło. Oprócz mego wykładu wygłoszono dwie prezentacje dotyczące problemów z dziedziny ortopedii na bazie własnych obserwacji i doświadczeń. Uczestnicy aktywnie brali udział w dyskusji. Moje ogólne wrażenia są bardzo dobre, relatywnie małe środowisko pokazało aktywność i prężność.
Piszę o tym doświadczeniu, gdyż nie sądzę by podobne spotkania miały miejsce na Górnym Śląsku. Przed ponad 20 laty, gdy zaczynałem swą aktywną pracę związaną z chorobami metabolicznymi kości miałem szereg wykładów dla oddziałów PTL-u. Dzisiaj ta działalność jest, zgodne z moją wiedzą, raczej w zaniku. Realia dnia codziennego skutecznie zabijają chęć działań szkoleniowych, a przecież chodzi także o wzajemne poznanie się i szeroko rozumianą integrację środowiska lekarskiego. Zatomizowani, podzieleni, nieraz skłóceni jesteśmy dla różnych instytucji oddziaływujących na nasze życie zawodowe łatwo sterowalnym środowiskiem. Niejeden z nas bywa pozostawiony sam wobec bezwzględnego świata biurokracji. Razem mamy siłę przebicia, każdy z osobna niewiele znaczy.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zawsze tak się układa jak się sami postaramy. Gdy jakaś grupa jest prężna i zadba o swe sprawy to coś sobie wywalczy, a gdy "odpuści" to nic nie uzyska. Przykład z ostatnich miesięcy z naszego, zabrzańskiego podwórka: gdyby nie opór członków rady wydziału wobec przydzielania nie-losowego pilotów do głosowania pewnie nadal nasze tzw. tajne głosowania byłyby zagrożone w swej tajności. A tak, pokazaliśmy, że nie ma zgody na takie praktyki i udało się. Ale wiara, że coś się da zrobić oraz determinacja by się w cokolwiek zaangażować jest bardzo mała, niestety...

Anonimowy pisze...

W naszych warunkach niektóre grupy lekarzy potrafiły się dogadać. Np. anestezjolog zarabia 10-20 albo i więcej a pediatra lub internista 4-5 tysięcy. Byle pod siebie, co mnie obchodzą inni...

Anonimowy pisze...

No właśnie (odpowiadam osobie z godz. 12:17), determinacja jest mała niestety. Wniosek: lubimy być uciskani i rządzeni w mało demokratyczny sposób. Zakusy na despotyzm były, są i będą. Więc musimy być czujni. Swoją drogą wybraliśmy do władz osoby, którym się wydaje, że mogą zrobić z nami wszystko. Gdyby tak nie było, to nie musielibyśmy stawiać oporu w sprawie tajności głosowań. Przecież z nazwy są one tajne. Walka o takie podstawowe reguły w demokratycznej z definicji uczelni, odsuwa nas od innych spraw, co urąga mojemu poczuciu demokracji i sprawiedliwości.