W ostatnich miesiącach blog przeżywał „oblężenie” Czytelników, a liczba odsłon w marcu przekroczyła 8000. Tak duże zainteresowanie obserwowałem ostatnio w czasie wyborów rektorskich. Najpierw żywą dyskusję wywołała sprawa Prof. G. Opali, później uwagę skupiła kwestia listu Pani Ziółkowskiej z Biblioteki Głównej oraz niespotykana wcześniej sytuacja związana z rezygnacją z pełnienia funkcji Prorektora ds. klinicznych przez Prof. W. Króla. Przywołuję te wydarzenia, gdyż komentarze do tekstów opisujących te zdarzenia miały pewien wspólny mianownik; dyskusja była całkowicie anonimowa. Co ciekawsze, komentujący parokrotnie nawzajem zarzucali sobie ukrywanie pod anonimem, ale sami nie byli skorzy do ujawniania swej tożsamości…A szczytem obłudy był list skierowany do mnie przez pewnego profesora z Wydziału Lekarskiego w Katowicach, który chciał bym na blogu zamieścił list zawierający personalne uwagi dotyczące paru osób wymienionych z nazwiska, ale swoje autorstwo chciał ukryć! Oczywiście tego typu tekstów nie publikuję.
Bardzo żałuję, że dyskusja toczy się anonimowo. To jest sprzeczne z ideą akademickości w ogóle. Powaga uczelni, mianującej się uniwersytetem, gdy jej pracownicy chowają się za parawanem anonimowości jest znacząco nadszarpnięta. Nie do końca rozumiem ten mechanizm; mogę pojąć, że adiunkt w przeddzień habilitacji obawia się o jej powodzenie, mogę uznać chęć ukrycia nazwiska przez pracowników administracji lub pionu technicznego by uniknąć niechybnego odwetu za słowa krytyki. Ale w uczelni pracuje mnóstwo profesorów, osób o uznanym dorobku i pozycji w świecie nauki. To od tej grupy osób można wymagać czegoś więcej, noblesse oblige…
Aby uzyskać jakieś bardziej obiektywne dane poniżej zamieszczam parę pytań; proszę o wypełnienie ankiety, której wyniki – mam nadzieję – pozwolą na zrozumienie dlaczego dyskusja prowadzona na blogu nie toczy się przy otwartej kurtynie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz